tag:blogger.com,1999:blog-46068115701252364982024-02-10T22:49:57.561+01:00miłość, która nie zna granic . Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.comBlogger46125tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-70016144695053744912015-05-21T17:33:00.000+02:002015-05-21T17:33:00.857+02:001<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">"Gwardia Obrońców Hogwartu"</span></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Hermiona od dłuższego czasu leżała w swoim łóżku i
patrzyła w sufit, na którym było przylepione ogromnych rozmiarów zdjęcie. Ona,
gdy miała sześć lat i jej rodzice. Wszyscy byli na nim uśmiechnięci, pełni
życia i szczęścia. Kąciki jej ust drgnęły lekko ku górze, a pojedyncza łza
spłynęła po zaróżowionym policzku. Z westchnieniem podniosła się na łokciach i
spojrzała na zegarek. Dochodziła piąta piętnaście. Odrzuciła kołdrę na bok i
mimo gęsiej skórki, przeszła na boso w drugi koniec pokoju i ubrała szybko
sweter, ciepłe skarpety i kapcie. Po cichu, aby nikogo nie obudzić zeszła do
Pokoju Wspólnego Obrońców Hogwartu i zasiadła na białej sofie. Zaklęciem
rozpaliła drewienka, które znajdowały się w kominku i chwyciła za koc leżący na
fotelu obok. </span></span></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Też nie możesz spać? - usłyszała za sobą i drgnęła ze strachu, mocniej
chwytając różdżkę. Za jej plecami stał niewyspany Harry i patrzył z troską na
przyjaciółkę. Gdy go zobaczyła, odetchnęła z ulgą i zrobiła mu miejsce obok
siebie na sofie. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Przysnęłam na godzinkę, ale większość nocy przeleżałam w łóżku - odparła i
przetarła zmęczone oczy. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Chciałbym mieć tak twardy sen jak Ron. On chyba naprawdę się niczym nie
przejmuje - zażartował Potter, na co Hermiona parsknęła śmiechem. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- To prawda, jeśli chodzi o spanie, to nawet zmartwychwstanie Voldemorta go nie
dobudzi. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Nawet tak nie kracz - obruszył się chłopak. Granger spojrzała na niego z
uwagą, lecz on intensywnie wpatrywał się w ogień. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Miałam nadzieję, że chociaż ty tak nie myślisz. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Jak na razie tylko ja przyjmuje to do wiadomości. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Harry, ja też biorę to pod uwagę - powiedziała i odwróciła się w jego stronę.
- Ale to graniczy z cudem, zniszczyliśmy wszystkie horkruksy, sam na własne
oczy widziałeś jego śmierć!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Już ci to tłumaczyłem, Herm! - zawołał poirytowany i przeczesał palcami
włosy. - Widziałem, masz rację. Ale ja to czuję wiem, że on nie umarł, wiem że
nie zrobiłem wszystkiego. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Harry, byłeś ostatnią cząstką jego duszy, on...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Nie! - krzyknął, nie zwracając uwagi na wczesną porę. Hermiona zmarszczyła
brwi i spojrzała w zaniepokojone zielone oczy. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Przepraszam - szepnęła cicho. Potter czuł jak drżą mu ręce, nie potrafił się
uspokoić, takie stany nerwowe nasilały się w nim od dłuższego czasu. Brunetka
przysunęła się bliżej niego i mocno go przytuliła. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Umówmy się, że ci wierzę, ale mów mi wszystko, Harry. Nie odcinaj się od nas,
jak kiedyś - poprosiła cicho. Poczuła jak Wybraniec się odpręża i kiwa ledwie
zauważalnie głową. To jej wystarczyło, musiała wiedzieć, że jej najbliżsi są
bezpieczni, że nic im nie grozi, że może dla nich zrobić wszystko. Usiedli z
powrotem na swoich miejscach i ich rozmowę zastąpiła cisza, która była
ukojeniem. Hermiona oparła się o ramię przyjaciela i odbiegła gdzieś daleko
myślami. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><i style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Ostateczne starcie było dla wszystkich
ogromną radością i uciechą. Voldemort zginął, a śmierciożercy zniknęli,
zapanował spokój. Do czasu... Miesiąc po bitwie, Harry zaczął miewać dziwne
nastroje, sny, a w Proroku Codziennym ciągle pisano o coraz większej liczbie
śmierciożerców widzianych na ulicach Londynu. Świetnie się kryli, po chichu
uciekali, niewielu zostało złapanych. Gdy nadszedł rok szkolny i uczniowie
znowu mieli powrócić do Hogwartu, stało się coś, co nigdy nie powinno mieć
miejsca. Express Hogwart został zaatakowany przez śmierciożerców, którzy nie mieli
żadnych skrupułów. Niczego się nie bali, zrobili wszystko, żeby przestraszyć,
dać o sobie znać. Nikt nie zginął, ale każdy wiedział, że była to zapowiedź
nagorszego.</i></div>
<i><div style="text-align: left;">
<i style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Po
tym napadzie, profesor McGonagall wraz z Ministrem Magii powołała Gwardię Obrońców
Hogwartu, którzy mieli na stałe chronić murów szkoły i być na straży
bezpieczeństwa. Harry, Ron, Ginny, George, Luna, Neville, ja... wszyscy wróciliśmy,
prawie cały Zakon stanął na nogi. Każdy dzień jest coraz gorszy, od pamiętnego
ataku na pociąg, doszło do trzech bitew w trakcie, których śmierciożercy
chcieli wedrzeć się do Hogwartu. Był plan ewakuacji uczniów do domu, jednak
Ministerstwo Magii podało, że mimo licznych napaści na szkołę, w domach
dzieciaki nie będą lepiej chronione. Znowu nigdzie nie jest bezpiecznie, znowu
zapanował chaos, znowu wszędzie czujemy oddech śmierci na karku, tylko tym
razem jest to strach o to, co nastąpi o to, co może się wydarzyć i o to, z kim
ma być stoczona wojna. Podejrzewamy kilka osób, wiemy że stoją za tym śmierciożercy,
ale pytanie kto nimi dowodzi, czemu nie boją się znowu atakować, skoro po
śmierci Voldemorta wszyscy uciekli. Co jest tego przyczyną?</i></div>
<o:p></o:p></i></span></span><br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Hermiona, obudź się - mruknął Harry, przeciągając
się na kanapie. Gryfonka otworzyła zaspane powieki i usiadła na sofie, od razu
patrząc na zegar wiszący tuż nad wejściem do ich Pokoju Wspólnego. </span></span></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Całe dwie godziny daliśmy radę przespać - zażartowała i również się
przeciągnęła. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Czuje się jakby przeszło po mnie stado ogrów. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Gorzej - jęknęła brunetka i wstała, kierując się w stronę schodów. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Widzimy się na śniadaniu?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Jasne, tylko obudź Rona - zawołała i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Ginny jeszcze spała, dlatego skorzystała z wolnej łazienki i wzięła szybki,
orzeźwiający prysznic. Ubrała czarne przylegające do ciała spodnie, bluzkę na
ramiączkach i bordową ciepłą bluzę z kapturem, zakładaną przez głowę. Włosy
związała w warkocz i wyszła z łazienki, podchodząc od razu do łóżka
przyjaciółki. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Ginny! - krzyknęła dziewczynie do ucha, jak za starych, dobrych czasów i
zaczęła się głośno śmiać na widok rudowłosej, która zerwała się z miejsca. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Jesteś okropna! - burknęła zaspana i ruszyła pędem do łazienki. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Tylko się pospiesz, nie mamy dużo czasu!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Spadaj! - warknęła zza drzwi, jednak brunetka wiedziała, że to tylko taki
przejściowy humor Ginevry. Usiadła na kanapie i wzięła książkę, którą ostatnio
wygrzebała w bibliotece. Jej wzrok zaczął błądzić po literach i nim się
obejrzała, jej współlokatorka stała ubrana i uczesana przed nią z naburmuszoną
miną. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- No nie mów mi, Ginn, że jeszcze się na mnie gniewasz. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- W dobie takich czasów, powinnaś budzić mnie o wiele milej. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Nie przesadzaj i chodź - powiedziała i złapała ją pod rękę. Razem ruszyły w
stronę Wielkiej Sali. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Masz dzisiaj patrol? - spytała młoda Weasley. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Tak, błonia. A ty?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Wieża astronomiczna. Chciałabym, żeby to wszystko już się skończyło, mam
dosyć życia w wiecznym strachu. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Wiem, ja też - westchnęła brunetka i weszły do Sali. Od razu udały się stronę
osobnego stołu, który był przeznaczony wyłącznie dla nich. Przywitały się z
resztą Zakonu i członków Obrońców Hogwartu i usiadły obok Harrego i Rona. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Jak tam się spało? - spytał chłopak Granger.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Może trzy godzinki przespałam. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Naprawdę? Ja dzisiaj akurat miałem bardzo przyjemną noc...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Tobie zawsze dobrze się śpi - wtrącił Harry, puszczając Hermionie oczko,
która na zawołanie parsknęła śmiechem. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- O co chodzi? - zdziwił się rudzielec. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- O nic - odpowiedzieli oboje, a Ginny pokręciła głową, że nie wie, o co
chodzi. Ronald już chciał coś powiedzieć, lecz zamilkł, wiedząc że jego pytania
i tak nie mają sensu, niczego się nie dowie. Kilka minut później do Sali
wleciała sowia poczta. Przy talerzu Ginny wylądował Prorok Codzienny i magazyn
"Czarownica". </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Mogę poczytać? - spytał Harry, wskazując na Proroka a rudowłosa kiwnęła
głową. Hermiona zerknęła na Wielką Salę, w której uczniowie żywo dyskutowali,
jedli i otwierali swoje listy i paczki. Zastanawiała się, czy oni tak samo
mocno jak Gwardia przejmują się tym, co dzieje się poza murami Hogwartu. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Patrzcie! - zawołał Potter i położył gazetę na stole, tak żeby wszyscy
widzieli. Ruchome zdjęcie pokazywało zdemolowany sklep na ulicy pokątnej i
płaczących ludzi. - To kolejny napad, zabili trzy osoby. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- To niedaleko sklepy Georga i Freda - powiedział cicho Ron. Hermiona spojrzała
na niego troskliwie i ścisnęła jego zaciśniętą dłoń. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Na pewno nic im nie jest - szepnęła uspokajająco. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Denerwuje mnie to, że nie możemy nic zrobić - syknął Wybraniec i odchylił się
od stołu. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Jak to nie? Przecież cały czas coś robimy! - zawołała Ginny. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Ona ma racje, chronimy te wszystkie dzieci - wtrąciła Hermiona patrząc na
Harry'ego. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Rozumiem, ale dla mnie to za mało. Muszę znaleźć tego, który tym dowodzi,
muszę go zniszczyć. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Nie możesz brać wszystkiego na siebie - żachnęła rudowłosa.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Nic nie rozumiecie - warknął Potter. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- To nam wytłumacz! - Ginny była już mocno zdenerwowana, ale Harry nie zwracał
na to uwagi. Spojrzał się po wszystkich, poczym wstał i wyszedł z Wielkiej
Sali. Hermiona westchnęła głęboko, a młoda Weasley po chwili ruszyła za nim.
Ron patrzył na swoją dziewczynę, intensywnie nad czymś myśląc. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- On ma rację, Herm. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Wiem, Ronaldzie. Ale tu nie o to chodzi, ledwo uszedł śmierci, ba! On już
prawie umarł, ale dostał drugą szansę i wrócił. Nie pozwolę na to, żebyśmy go
drugi raz stracili, ale tym razem naprawdę - powiedziała zdenerwowana. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Tu nie o to chodzi. My nic nie zrobimy, Miona. Znasz go tak dobrze jak ja i
wiesz, że on i tak zrobi swoje, nie powstrzymamy go. Nie możesz go powstrzymywać. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Dlaczego tak mówisz? - spytała brunetka zdziwiona podejściem swojego
przyjaciela. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Bo go rozumiem. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Ale mnie już nie? </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Nie odwracaj kota ogonem, Miona. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Ron! Kocham ciebie i kocham Harry'ego! Jesteście dla mnie najważniejsi i nie
pozwolę mu zrobić nic głupiego, a na pewno nie samemu! </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Wiem o tym - powiedział spokojnie, rudzielec i uśmiechnął się do niej.
Hermiona mimo swojego wzburzenia odwzajemniła uśmiech i wspólnie dokończyli
śniadanie.</span></div>
<o:p></o:p></span></span><br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Po
śniadaniu, uczniowie udali się na zajęcia, a członkowie Gwardii ruszyli na
patrol. Hermiona siedziała właśnie na trawie przy jeziorze i obserwowała, jak
wiatr smaga wodę, tworząc delikatne fale. Druga połowa października nie
należała do najcieplejszych, dlatego Gryfonka wyciągnęła już swoje ciepłe
swetry i bluzy, aby się nie przeziębić, bo to uniemożliwiłoby jej pracę, a tego
by nie chciała. Gdy oparła się o drzewo jej wzrok padł na wzgórze na wschód od
Hogwartu. Jej nastrój natychmiastowo uległ zmianie. Ze swojego miejsca widziała
ogromną, białą, marmurową tablicę, na której zostały wyryte nazwiska osób
poległych w bitwie o Hogwart. Poczuła jak coś mocno ściska ją za serce, gdy
zaczęła wspominać Freda, Tonks, Lupina, Lavender... To wszystko było dla niej
jeszcze świeżym przeżyciem, dziwiła się, że Ron i Ginny tak dobrze sobie radzą
po odejściu jednego z ich braci. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Z
rozmyślań wyrwał ją dźwięk szeleszczących ubrań na wietrze, dlatego odwróciła
wzrok i ujrzała małego pierwszoklasistę, który szybko przebierał nogami w jej
kierunku. Zmarszczyła i wstała, idąc mu na przeciw. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Coś się stało? - spytała, widząc jaką chłopak ma minę. Kiwnął głową, a
Hermiona cała się spięła. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Profesor McGonagall prosi panią do gabinetu, to jest bardzo pilne - odparł,
łapiąc oddech, a Granger nieco się rozluźniła. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dobrze, już idę - powiedziała i razem ruszyli w stronę głównego wejścia.
Rozstała się z chłopcem na pierwszym piętrze, ponieważ do gabinetu ruszyła
skrótem i po kilku minutach była już na miejscu. Zapukała w drzwi i weszła do
środka. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Witaj, Hermiono dobrze, że już jesteś. Siadaj proszę - powiedziała Minerwa,
wskazując brunetce na krzesło. W gabinecie zebrało się już sporo osób, ale
jeszcze na kilka z nich wszyscy czekali. Gdy był już pełny skład, McGonagall
odchrząknęła i spojrzała po wszystkich.</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jak wiecie, nasi wysłannicy George Weasley, Dean Cleeny i Olivier Wood
podjęli się misji, która miała na celu sprawdzenie gdzie ukrywają się
śmierciożercy, ilu ich jest i co mają w planach. - Na te słowa wszyscy pokiwali
głowami. - Zdążyli nam powiedzieć gdzie się znajdują i ślad po nich zaginął. -
Ta informacja wzbudziła we wszystkich różne emocje. Pani Weasley zaczęła cicho
popłakiwać, Ron zaciskał pięści z nerwów a Ginny natychmiast wtuliła się w
Harry'ego. Cały skład był poruszony, zwłaszcza ojciec i brat Deana. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Gdzie się znajdują? - spytała Hermiona, nieco uciszając głośne rozmowy. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- W Durmstrangu - odparła dyrektora sprawiając, że w gabinecie zapanowała
całkowita cisza. Granger przez chwilę czuła odrętwienie w całym ciele, myśląc o
Wiktorze Krumie, który ewidentnie wspiera śmierciożerców, a później poczuła jak
krew zaczyna wrzeć w jej żyłach. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- To jest niemożliwe, sprawdzaliśmy Durmstrang kilkakrotnie - powiedział Percy. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Takie mam informacje, panie Weasley. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Czyli to nie jest pewne? - zapytała kobieta z Ministerstwa. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie, natomiast musimy to sprawdzić i po to właśnie zwołałam to zebranie. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ja! - krzyknął Potter i wstał, a wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
Hermiona wciągnęła głośno powietrze, a z jej oczu zaczęły strzelać pioruny w
kierunku przyjaciela. - Zgłaszam się na ochotnika misji. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">McGonagall
spojrzała na niego niepewnie i zdjęła okulary. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Panie Potter, to jest bardzo niebezpieczna misja, nie mogę pozwolić na to,
aby coś się panu stało. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Pani profesor, ja muszę tam pojechać. Wiem, że coś odnajdę, dowiem się
czegoś, muszę...</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ja również zgłaszam się na ochotnika - usłyszeli gdzieś z oddali. Hermiona
wybałuszyła oczy na swojego chłopaka i jeszcze mocniej zacisnęła dłonie w
pięści, czując jak paznokcie wbijają się jej w skórę. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Widzę, że solidarność nigdy nie ugaśnie. Mam rozumieć, że panna Granger
również jest chętna? - spytała ironicznie dyrektor. Granger spojrzała na nią
zdziwiona. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie jest za tym pomysłem, ani za tym, żeby Harry gdziekolwiek się stąd
ruszał. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ja również - przytaknęła jej. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ale jeśli Harry i Ron lecą, to ja również się zgłaszam. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ja też! - zawołała Ginny, lecz Molly od razu wstała i złapała ją za łokieć. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Po moim trupie, moja kochana. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie możesz mi tego zabronić! - zawołała obruszona. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ginny, twoja mama ma racje, nie możesz tam lecieć, to zbyt niebezpieczne -
powiedziała Minerwa. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- To jest niesprawiedliwe! </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ginny, siedź cicho - warknął Ron. Harry spojrzał na swoją dziewczynę, ale
odwrócił się w kierunku dyrektorki. Nauczycielka transmutacji spojrzała po
wszystkich członkach Gwardii i westchnęła.</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Mamy znowu kuriozalną sytuację, ale musimy rozwiązać to razem. Osobiście nie
jestem za wylotem pana Pottera na tę misję. Głosujemy. Kto jest przeciw? -
spytała, lecz tylko cztery dłonie uniosły się do góry. Kobieta kiwnęła głową. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Cóż w takim razie nie muszę pytać kto jest za. Mam nadzieję, że wrócisz z
tego cało, Potter bo jesteś nam tutaj potrzebny.</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Kiedy mamy wyruszyć? - spytał Wybraniec.</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dzisiaj w nocy. Poleci z wami również Colin i Michael, jako wsparcie.
Szczegóły omówimy pod wieczór, radzę wam teraz się wyspać. Zwalniam was z
popołudniowego patrolu, a teraz proszę wszystkich o rozejście się. A my -
zwróciła się do piątki członków Gwardii. - Widzimy się o osiemnastej w tym
gabinecie. - Wszyscy kiwnęli głowami i wyszli na korytarz. Hermiona czuła jak
jej złość wzrasta z każdym kolejnym krokiem, ale nie chciała wszczynać awantury
przy wszystkich. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Naprawdę masz nieźle w czubie, Potter - zażartował Colin, który wyszedł zaraz
za nimi. Był to wysoki, tęgi mężczyzna z blond włosami i szczerym uśmiechem.
Pracował w Ministerstwie Magii, jako Auror. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dzięki - odparł Harry, również się uśmiechając. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Do zobaczenia wieczorem - rzucił blondyn i pomachał im na odchodne, a czwórka
przyjaciół ruszyła w stronę pokoju wspólnego. Gdy zostali już sami, Hermiona
odwróciła się w stronę przyjaciela i zmierzyła go ostrym spojrzeniem. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Czyś ty zwariował?!</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie zaczynaj, Miona.</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie Mionuj mi tu teraz! Jak mogłeś to zrobić, dlaczego się zgłosiłeś?!</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Już ci mówiłem, dlaczego - odparł, starając się aby jego głos brzmiał
spokojnie. Nie chciał się kłócić ze swoją najlepszą przyjaciółką i tak miał już
sporo kłopotów na głowie. Wiedział, że jego postępowanie jest nieadekwatne, ale
musiał, czuł że musi to zrobić. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Harry! To jest niebezpieczne, ja...</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Miona daj spokój - wtrącił się Ron, który do teraz siedział cicho. - On się
sam zgłosił, ja szanuje jego decyzję i ty też powinnaś. Jeśli nie chcesz to nie
musisz lecieć...</span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Zginęlibyście beze mnie! - syknęła poirytowana. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dajcie spokój, to na nic. Nie kłóćcie się, nie ma na to czasu - westchnęła
Ginny, która widać, że była zawiedziona. Trójka przyjaciół spojrzała po sobie,
lecz żadne nic nie odpowiedziało. W ciszy dotarli do pokoju wspólnego i każde
rozeszło się w swoją stronę. Ginny zniknęła w łazience, Hermiona natomiast
zaczęła przygotowywać się do wyjazdu. Była już wprawiona w tego typu rzeczy,
dlatego pakowanie najważniejszych rzeczy poszło jej szybko i sprawnie. Przez
cały czas myślała o tym, jaki z Harry'ego jest uparciuch, dlaczego Ronald go
tak broni, a także o tym, co ich tam spotka. Czy bała się? Oczywiście, że tak.
Jak przed każdą misją i każdym kolejnym dniem. Jednak nie bała się o siebie,
czy o swoje zdrowie, lecz o swoich przyjaciół, a także tych, którzy zostają w
Hogwarcie bez ich wsparcia. Czuła się tym wszystkim przytłoczona, brała za dużo
odpowiedzialności na siebie, jednak nie potrafiła odpuścić. </span></span></div>
<div style="font-size: 12pt; line-height: 115%; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Gdy
Hermiona leżała już w łóżku, aby przespać się przed wyjazdem, jej umysł i serce
opanowało dziwne uczucie, że ta misja nie będzie taka jak inna. Wiedziała, że
to nie jest dobry pomysł, a cały ten wyjazd nie będzie bezpieczny, miała
przeczucie, że stanie się coś, czego wszyscy będą żałować. </span></span></div>
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b>~*~*~</b></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b><br /></b></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<i style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 18.3999996185303px;">Witam Was kochani. Nie powiem, że bardzo się zdziwiłam widząc tylko jeden komentarz pod Prologiem. Czy aby na pewno chcieliście żebym wróciła? Bo liczba prawie 150 osób, które odwiedzają tego bloga codziennie daje mi sygnał, że tak. To dlaczego nie pozostawiacie po sobie śladu? Mam nadzieję, że tym razem to zrobicie, gdyż nad drugim rozdziałem muszę się poważnie zastanowić. </i></div>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><div style="text-align: center;">
<i style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 18.3999996185303px;">Mam nadzieję, że Wam się dobrze czytało, wszelkie opinie proszę kierować w kom :) . </i></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>Zou.</i></span></span></div>
<!--[endif]-->Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-31356472439031301712015-05-18T23:30:00.005+02:002015-05-18T23:31:25.686+02:00Prolog<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Witajcie kochani.<br />Mam dla Was kilka informacji na początek :) .<br />Jak widzicie zmienił się szablon, (jak Wam się podoba?) a moje poprzednie opowiadanie, czyli <span style="font-weight: bold;">hermionyświat</span> zostało przeniesione do zakładki w "Zakamarkach", pt. "Hermiony Świat". Tam znajdziecie wszystkie rozdziały oraz bohaterów tamtego opowiadania.<br /><br />Jeżeli chodzi o nasze nowe Dramione, to może być dla Was na początku niezrozumiałe, dziwne, ale nie martwcie, jak to zawsze ja, muszę mieć zagmatwane na początku, a dopiero później wszystko ładnie wytłumaczyć :) . Akcja między Hermioną i Draco będzie powoli się rozwijać, mam nadzieję, że mnie za to nie udusicie. Wszelkie info będę zamieszczać w zakładce "informacja", a jeśli macie jakieś pytania piszcie w komentarzach, albo na mój e-mail :).<br />Oczywiście proszę Was o komentarze i opinie - bez tego ani rusz! :)<br />Zapraszam do czytania :*<br />Zou.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;">~*~*~*~</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Gdy
tak siedzę zastanawiam się, kiedy i w którym momencie moje życie zaczęło się
zmieniać. Czemu wszystko nagle stało się takie trudne, rzeczy z pozoru łatwe
okazały się nie lada wyzwaniem. Kiedy? Gdy poszłam do szkoły? Gdy pierwszy raz
zrozumiałam, co to jest uniknąć śmierci? Gdy spotkałam się oko w oko z
Voldemortem? A może wtedy, gdy dowiedziałam się, co oznaczają słowa:
"żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje"? <br />
Te
wszystkie momenty w moim życiu sprawiają, że czuję się jak w letargu, jakbym
żyła w jakiejś bańce, z której nigdy nie będzie ucieczki. O co w tym wszystkim
chodzi? Zadziwiające, że potrafię rozgryźć najtrudniejszą zagadkę, znam setki
zaklęć, a nie potrafię zrozumieć własnego losu. A może o to chodzi? Może
właśnie o to chodzi, żebym nigdy się nie dowiedziała, nie zrozumiała? Tylko,
dlaczego czuję się nie na swoim miejscu? Co jest nie tak?<br />
<o:p></o:p></span></span></i></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pokój i szczęście nigdy nie mogą być
blisko nas przez dłuższy czas. Jesteśmy więźniami zła i chaosu, nie
wydostaniemy się z niego, to jest częścią naszego życia. Stawianie czoła nowym
przeszkodom, nowym wyzwaniom, nowej śmierci. Czy tak to mogę nazwać? Chyba tak,
skoro już jedną pokonaliśmy. Dlaczego śmierć zawsze wraca? Dlaczego zbiera
żniwa wśród nas, nie odpuszczając, brnąc dalej, mimo zwycięstwa? Czy zawsze
wróci? Jak na razie mam tego dowód. Jest wśród nas, na nowo. Czy się boję?
Każdego tygodnia, dnia, każdej minuty i sekundy, każdego spojrzenia, ruchu,
zaklęcia. Walka trwa, tylko która strona jest dobra, a która zła? </span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></i><br />
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i>
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i>
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i>
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-82082320006321546452015-05-12T17:07:00.006+02:002015-05-12T17:07:55.046+02:00POWRÓT<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">Witajcie moi drodzy. </span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><div style="text-align: center;">
Sama nie wiem, czy mam zacząć od przeprosin, czy od wyjaśnień, bo naprawdę jestem Wam winna jedno i drugie. Tak więc,<b> przepraszam </b>wszystkich za moją nieobecność, za moje zaniedbanie i za to, że nawaliłam nie dokańczając moich dwóch blogów. Wyjaśnienia? Studia nie są łatwą sprawą, tym bardziej, gdy na głowę spada mnóstwo innych obowiązków, jak praca, dom i jeszcze nauka. Jednak przez ten rok (na innych blogach pół roku) zrozumiałam, że nie potrafię nie pisać. Były takie dni, kiedy siadałam i mówiłam sobie - muszę coś napisać, opublikować, coś zrobić z Dramione, ale zawsze uruchamiał się zdrowy rozsądek i zabierałam się za książki. Teraz jednak, już nie potrafię nie pisać, tym bardziej, że gdy wchodzę i widzę, że każdego dnia odwiedza ten blog kilkanaście osób! To jest niesamowite i dalej się zastanawiam, jakim cudem mi się to udało. Niemniej jednak, chciałabym jeszcze raz przeprosić, za wszystko. </div>
</span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><div style="text-align: center;">
Jak widzicie w tytule widnieje słowo "powrót" i tak, to jest to o czym myślicie. Wracam, z nowym pomysłem, z nowym planem, z nowym Dramione. Opowiadanie poprowadzę na nowo na tym blogu, oczywiście "Hermionyświat", nie zostanie usunięty, dalej będzie można czytać te rozdziały, ale pod inną zakładką. Ulegnie zmianom również szablon, więc w ciągu najbliższych dni, proszę się nie przestraszyć, blog dalej zostaje ten sam. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jeśli chodzi o "amoredramione" oraz "magic-dramione", jeszcze nie wiem, co z tymi blogami zrobić. Myślę, że nie była to moja najlepsza decyzja i teraz jest mi ogromnie głupio z tego powodu, jednak ciężko jest mi też usunąć te adresy, ponieważ wlałam w te nowe opowiadania jakąś część siebie i nie potrafię tak po prostu pozbyć się ich z blogosfery. Może Wy mi pomożecie zdecydować? </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Mam też nadzieję, że w ogóle ktokolwiek jeszcze o mnie pamięta i zasygnalizuje mi, że jest tutaj jeszcze ze mną, mimo mojej długiej przerwy. To również od Was zależy, czy chcielibyście rozpocząć ze mną nową przygodę, na tym blogu, tak więc czekam na Wasze odpowiedzi :) . </div>
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><b>Ściskam, całuję, kocham.<br />Zou.</b></i></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-27002750586383457082014-08-25T15:22:00.003+02:002014-08-25T15:22:36.425+02:00http://magic-dramione.blogspot.com/ - nowy blog :)<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Witam, z ogromną przyjemnością chciałabym Was moi drodzy zaprosić na nowego bloga, mianowicie <a href="http://magic-dramione.blogspot.com/">http://magic-dramione.blogspot.com/</a> : ) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Historia oczywiście jest o naszych ulubionych, głównych bohaterach, czyli Hermionie i Draconie. Rozpoczyna się niewinnym prologiem, który mam nadzieję, będzie zagadką dla wielu. Opowiadanie toczy się krótko po wojnie, Hermionę czeka wiele przygód, nowe znajomości, miłości, przyjaźni, a w tym wszystkim będzie jej towarzyszył z chęcią lub nie, nie kto inny jak Draco.</span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Serdecznie zapraszam i pozdrawiam! :*</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Zou.</i></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-78515593998551231682014-08-12T11:56:00.001+02:002014-08-12T11:56:21.982+02:00Patronus V<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Witam kochani, długo mnie tu nie było, za to wiele się u mnie pozmieniało. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Dostałam nagłego olśnienia. Wizja nowej historii od A do Z jest w mojej głowie i nawet spora część na komputerze. Długo zastanawiałam się nad tym, czy ją opublikować, miałam wiele wątpliwości, ale dzięki poradom La Tua Cantante i moim kochanym K&H decyzja zapadła. Powstał nowy blog, na którego chciałabym wszystkich serdecznie zaprosić. Jestem cała w nerwach, ponieważ nie wiem, co o nim powiecie, jeśli w ogóle oczywiście znajdziecie czas, żeby tam wejść. Nie chcę Wam więcej mącić tutaj, dlatego serdecznie zapraszam na: http://magic-dramione.blogspot.com/ . Jeśli się tam znajdziecie, proszę o opinię i komentarze. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ściskam, Zou.</span></div>
<div>
<br /></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-20953037502369643002014-04-11T22:16:00.002+02:002014-04-11T22:16:28.988+02:00Nowy blog! :)<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Witajcie moi najukochańsi! :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jak widzicie długo nie wytrzymałam bez Was, bez blogosfery i samego pisania! :) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Założyłam nowego bloga, z nową porcją Dramione, z nowym pomysłem. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Serdecznie zapraszam tam Wszystkich, mam ogromną nadzieję, że się Wam spodoba! :) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>http://amoredramione.blogspot.com/</b></span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wszelkie informacje znajdziecie na tamtym blogu! :* </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ślę Wam największe buziaki i zapraszam :*</span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Wasza Zou. </i></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-13492789791929030862014-03-21T20:17:00.000+01:002014-03-21T20:24:43.808+01:0030. Epilog(?)<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">Moi kochani, jak widzicie dotrwaliśmy do końca. Chciałam napisać normalną notkę, ale musiałam połączyć ją z Epilogiem, z jednego prostego względu. U mnie na blogu nie było Prologu i nie chciałam, żeby blog zaczynał się tak, a kończył tak. Jestem Wam ogromnie wdzięczna, że byliście razem ze mną przez ten czas, że trwaliście ze mną w moich porażkach i wzniesieniach, komentowaliście każdą notkę, wchodziliście, czy pisaliście do mnie, kiedy nowy rozdział. Jestem Wam ogromnie wdzięczna, bo gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tutaj. Nigdy nie śniłam o tak magicznej liczbie odwiedzin jak 27,5 tyś. ! To Wy dzięki mojej małej pomocy tworzycie tego bloga i jestem Wam dozgonnie wdzięczna. Chciałabym podziękować wszystkim obserwatorom, dzięki Wam wiem, że w głębi duszy o mnie pamiętacie :* . </span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Chciałabym szczególnie podziękować: <b><i>Lacarnum Inflamare, La Tua Cantante, emersonn, Clover, Akneri, Lumos Maxima, rosmaneczka, Syntia Black, Gisia, Karola, Karolina Dębiak, Koralina, Villemo, Lumossy, Skyler, Muszelka, Risa, Always, DraMion, eska, Anka Cierocka, Aimee, Dramione True Love, Carmen Malfoy, Claudia Malfoy, mildredred, Alisa Rubi, Nadya Craus, Lexie Song, Mania, Irytek, Favoshi, Panna Malfoy, Hermiona Granger, Karrena, Chuda Dama, Expecto Patronum, kabanos w nos, Hermione Granger, CobainowaKrowa, Dorota G, Patrycja DeSangue, Chiyo, Pani Gajewska, Ataraksja i wszystkie kochane Anonimki moje <3</i></b> . Chciałabym podziękować każdemu z osobna, ale wiem, że nie dałabym rady. Tym, które trwały ze mną od początku i komentowały każdy rozdział bez wyjątku, dziękuję z całego serca i wy wiecie, że o Was chodzi! Każdemu, kto choć raz zostawił tutaj komentarz, również dziękuję, bo to Wy dawaliście mi siłę i otwieraliście oczy <3 . Jeżeli kogoś pominęłam, na prawdę przepraszam i niech wie, że również mu dziękuję z całego serca. Jest mi ciężko pisać tę ostatnią notkę, to był mój pierwszy blog i jestem z niego dumna. Może nie kończę go tak jak chciałam, ale nie mam innego wyjścia. Kocham Was wszystkich, dziękuję i mam nadzieję, że do zobaczenia niedługo! :* . </span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
</span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">+ zapraszam do sondy <3.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">++<b> <a href="https://www.youtube.com/watch?v=RBumgq5yVrA" target="_blank">ta piosenka</a></b>, zawsze będzie mi się kojarzyć z całą przygodą na tym blogu. </span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
</span><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>na zawsze Wasza, Zou. </b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> ~~~~~~</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">EPILOG(?)</span></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Hermiona
już dawno nie czuła się tak wspaniale, jak tej soboty. Draco zafundował jej
dzień pełen rozrywki, począwszy od wypicia Kremowego Piwa, opychaniu się
słodyczy w Miodowym Królestwie, przechadzając się po parku na obrzeżach
miasteczka, zabrał ją również w punkt widokowy Hogsmade, o którym nie miała
pojęcia. Było z niego widać cały zamek i błonia, z drugiej strony
czarodziejskie miasteczko. Gdy mieli już wracać do zamku, Draco teleportował
się z nią do uroczej miejscowości na obrzeżach Londynu, gdzie zjedli najlepszą
kolację, jaką Hermiona mogła sobie wymarzyć. Finałem całego dnia była kąpiel w
jeziorze, mimo tak wczesnej pory, woda okazała się całkiem przyjemna. Granger
całkowicie zapomniała o egzaminach i nauce, a wszystkie myśli skupiła na swoim
chłopaku. <br />
- Draco, co z nami będzie? - Zapytała, gdy znaleźli się w sypialni blondyna.
Usiedli wygodnie na skórzanej kanapie i zaczarowali pomieszczenie, aby nikt nie
słyszał, co tam się dzieje. <br />
- A o co konkretnie pytasz? - Uniósł jedną brew do góry i spojrzał głęboko w
jej oczy. Gryfonka lekko speszona, nie odważyła się odwzajemnić spojrzenia i
uparcie wpatrywała się w swoje dłonie.<br />
- No wiesz, co będzie po skończeniu Hogwartu? - Te słowa przechodziły przez jej
gardło z ogromnym kłopotem. Bała się tej rozmowy, ale męczyła ją już od
dłuższego czasu. Często siedząc w bibliotece rozmyślała o wspólnej przyszłości
z Draconem, wyobrażała sobie ich ślub i gromadkę dzieci, ale szybko sprowadzała
się na ziemię, karcąc za myślenie o rzeczach, do których może nigdy nie dojść. <br />
- Myślę, że pójdziemy do pracy i zaczniemy dorosłe życie - odparł starannie
dobierając słowa. Hermiona podniosła nieśmiało wzrok, a na jej policzkach
widniały delikatne rumieńce.<br />
- Zaczniemy? To znaczy, że widzisz nas razem? - Wydusiła z siebie, starając się
nie pokazać emocji, które buzowały w jej organizmie. Chłopak uśmiechnął się
delikatnie.<br />
- To jest oczywiste Hermiono - odrzekł. Dziewczyna wypuściła powietrze z płuc i
uspokoiła się lekko. Pokiwała głową, na znak, że rozumie.<br />
- Tylko nie myślisz, że...<br />
- Że, co?<br />
- No jak ty to sobie wyobrażasz? - Zmarszczyła brwi znowu sprowadzając swoje
myśli na ziemię - jedyny dziedzic Malfoyów, arystokrata, szanowana osoba w
świecie magii... ze szlamą? - Z trudem udało jej się to powiedzieć bez
załamania głosu. Blondyn od razu spoważniał i założył ręce na piersi, wpatrując
się w nią intensywnie.<br />
- Chyba już zapomniałaś o tym, jak mnie postrzegają. Nie jestem już szanowany,
ale raczej poszukiwany i mogę być posądzony o śmierciożerstwo - odparł lekko
zirytowanym głosem - a jeśli chodzi o to, że nie jesteś czystej krwi, to wierz
mi lub nie, ale nie ma to dla mnie znaczenia. Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć,
na przestrzeni lat, ale wiem czego chcę, Hermiono. A Malfoyowie dostają to,
czego chcą - posłał jej zadziorny uśmieszek, a ona już całkowicie się
wyluzowała. Złe myśli wyparowały z jej głowy, gdy przypomniała sobie o jeszcze
jednej bardzo istotnej rzeczy.<br />
- Draco, bo wiesz...<br />
- Słucham? <br />
- Ja podczas odbudowywania Hogwartu i w wakacje mieszkałam u Weasleyów,
ponieważ... - wzięła głęboki oddech - nie miałam gdzie się podziać, nie mam
domu rodzinnego - wyrzuciła zagryzając nerwowo wargę - nie wiem, czy jest to
dobry pomysł, żebym tam wracała, bo Ron...<br />
- Chyba zgłupiałaś! - Odparł natychmiast, zbijając tym samym z tropu swoją
dziewczynę. Spojrzała na niego zdziwiona.<br />
- Nie ma w ogóle takiej opcji, że wracasz do Łasicy - dodał oburzony, a w jego
oczach dało się zauważyć burzliwe emocje.<br />
- Draco ja wiem, że tobie to nie pasuje, ale nie mam gdzie pójść, a moje
oszczędności nie starczą na wynajęcie jakiegoś mieszkania - westchnęła czując,
że czerwieni się jak dojrzała piwonia. Nigdy nie pomyślałaby, że będzie mówiła
o swoim problemie finansowym i mieszkalnym komuś takiemu jak Draco Malfoy.
Świat staje na głowie. <br />
- Ty głuptasie to przecież logiczne, że nie zostawię cię na ulicy - odparł z
politowaniem widząc jej speszoną minę. Spojrzała na niego unosząc brew.<br />
- Nie chcę włazić ci na głowę, czułabym się strasznie głupio i...<br />
- Aleś ty durna, Granger - westchnął - nie włazisz mi na głowę, ani nie
będziesz, jesteś zbyt fantastyczną dziewczyną. Jak dla mnie to, to jest
zupełnie oczywiste, że po skończeniu szkoły zamieszkamy razem i zaczniemy żyć
własnym życiem - jego głos był opanowany, a na twarzy widniał delikatny
uśmiech. Hermiona odetchnęła z ulgą i wstała z fotela chcąc się dosiąść do
niego na kanapę. Złapał ją jednak za nadgarstek i posadził sobie na kolanach z
łobuzerskim uśmieszkiem. Brązowy warkocz opadł na jej ramię, a kilka kosmyków
wysunęło się układając tuż przy jej policzkach. Odgarnął je za ucho i złożył na
jej ustach delikatny pocałunek.<br />
- Jestem ci ogromnie wdzięczna - szepnęła Gryfonka.<br />
- Nie masz za, co głupia. Nawet nie myśl w ten sposób, bo mnie tylko
zdenerwujesz - odparł jedynie i zamknął jej usta kolejnym buziakami. Tego
wieczoru już nie poruszali tematu przyszłości, byli zbyt zajęci sobą. <o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kolejne
dni upływały niczym pędzący ekspres Hogwart. Zanim wszyscy się zorientowali
odbył się Bal Zakończeniowy, oraz finał Międzyszkolnego Turnieju Quidditcha,
który wygrał Hogwart, zwyciężając z Durmstrangiem. Egzaminy przyniosły ze sobą
mnóstwo kłótni, napięć i złej atmosfery, nawet pomiędzy taką parą jak Draco i
Hermiona. Nie rozmawiali ze sobą przez tydzień, ale było to o tydzień za długo
i na przeprosiny obydwoje zrobili sobie dzień tylko dla siebie. Gdy było już po
testach, wszyscy oczekiwali jedynie zakończenia roku szkolnego, który nadszedł
jeszcze szybciej niż czerwiec. <br />
- Kolejny rok dobiegł końca - zagrzmiał głos McGonagall - dla ostatniego
rocznika, tak licznego, są to ostatnie minuty w murach szkoły, do której
uczęszczaliście siedem lat, niektórzy nawet i osiem. Mury tego zamku nauczyły
was więcej niż książki i nauczyciele. Podejrzewam, że przeżyliście tutaj
najlepsze lata swojego życia i zawsze będziecie tęsknić za tym drugim domem.
Jest mi ogromnie przykro was żegnać, bez was Hogwart nie będzie taki sam - dało
się słyszeć lekki żal w głosie dyrektorki. Hermiona słuchała jej mowy
pożegnalnej ze łzami w oczach, podobnie jak wszystkie dziewczęta. Harry i Ron
uśmiechali się szeroko, a Ginny opierała głowę o ramię przyjaciółki. -
Przyjaźnie, które tutaj zawarliście pozostaną na całe lata, a miłości będą
trwać wiecznie - zrobiła pauzę przejeżdżając wzrokiem po Sali - niektóre tak
nietypowe, a tak piękne - posłała delikatny uśmiech. Granger odnalazła wzrokiem
Dracona, który również spojrzał na nią w tym momencie. Ujrzała w jego oczach
iskierki radości i to jej wystarczyło, dodało jej otuchy - mam nadzieję, że nie
jest to ostatni raz, kiedy się widzimy i jeszcze w przyszłości się spotkamy!
Dziękuję wam za wszystko, wy również wnieśliście w moje życie ogromną naukę -
Kiwnęła głową do wszystkich i zeszła z mównicy stając ze wszystkimi
nauczycielami w grupce. Skierowali różdżki do sufitu i po chwili wystrzeliły z
nich wesołe iskry, które latały po całej Wielkiej Sali, ukazując piękne
wspomnienia, które nauczyciele zapamiętali z uczniami. Uczniowie śmiali się i
płakali wspominając stare dobre czasy, gdy oglądali wspomnienia. <br />
- Nie wierzę, że to koniec - szepnęła Hermiona widząc siebie Harrego i Rona,
gdy siedzieli w bibliotece podczas Turnieju Trójmagicznego, albo jak siedzieli
na dziedzińcu i pojedynkowali się dla zabawy. <br />
- Kiedyś musiało to nastąpić - westchnął Potter i w tym samym momencie pokaz
się skończył, a wszyscy uczniowie zaczęli głośno klaskać i podrzucać tiary do
góry. Po pożegnaniu się z nauczycielami i innymi uczniami z młodszych
roczników, wszyscy rozeszli się do swoich Pokoi Wspólnych, aby przez ostatnią
godzinę do odjazdu pociągu, pobyć ostatni raz w swoich domach. <br />
- Gdzie Harry? - Zapytała Hermiona, gdy szła razem z Ronem i Ginny w kierunku
wieży Gryffindoru. <br />
- Poszedł się przejść - odparł Ron.<br />
- Ale bez nas?<br />
- Wiesz Hermiono, dla niego koniec szkoły oznacza pożegnanie się z jedynym
domem, z takim prawdziwym, nie miał innego. Postaraj się go zrozumieć -
wzruszył ramionami i wspięli się po schodach. Granger poczuła się głupio, gdyż
Ron miał rację. Posiedziała przez chwilę w Pokoju Wspólnym żartując z Seamusem
i Nevillem, gdy nagle wstała i bez żadnych wyjaśnień wyszła przez dziurę pod
portretem. Ruszyła spokojnym krokiem na siódme piętro, gdzie nagle została
zatrzymana przez wysokiego blondyna.<br />
- A ty dokąd? - Zapytał przypierając ją do muru i uśmiechając się łobuzersko.
Zaśmiała się pod nosem i złożyła na jego ustach krótki pocałunek.<br />
- Zawsze tam gdzie ja - pokręciła głową - idę porozmawiać z Harrym - odparła.
Spojrzał na nią badawczym wzrokiem, ale nie zatrzymywał jej. Kiwnął głową i
odszedł do schodów. Hermiona ruszyła ponownie do wieży astronomicznej i wspięła
się powoli po drewnianych schodach. Tak jak przypuszczała, Potter opierał się o
barierkę i spoglądał na błonia. Podeszła do niego i położyła dłoń na ramieniu.
Uśmiechnął się delikatnie. <br />
- Dziękuję Hermiono.<br />
- Za, co? - Zdziwiła się.<br />
- Że przyszłaś, potrzebowałem cię teraz - zauważyła, że w jego oczach szklą się
małe łezki. Szybko wtuliła się w niego, a on tak samo mocno odwzajemnił jej
uścisk. Hermiona zdawała sobie sprawę, z tego, że dla Pottera jest to
szczególnie trudne, gdyż Hogwart był to jego prawdziwy dom. Nie miał innego, w
którym czułby się tak jak tutaj. Poznał tu nie tylko siebie, ale i przeszłość,
odkrył tajemnice świata magii, które inni znali od małego. Gdy przekroczył
pierwszy raz próg Hogwartu, był "tylko Harrym". Teraz jest Harrym
Potterem, zbawcą świata, ale co najważniejsze, mężczyzną, który odkrył to, co
dla niego najważniejsze, nauczył się kochać i miał przy sobie najwspanialszych
przyjaciół. <br />
- Wrócimy tu kiedyś - szepnęła mu na ucho, a on zaśmiał się przez łzy w jej
ramię.<br />
- Dziękuję Hermiono - otarł szybko policzki rękawem i ostatni raz rzucił
spojrzenie na błonia. Dotknął poręczy i westchnął. <br />
- On zawsze będzie o tobie pamiętał Harry - uśmiechnęła się, wspominając
Dumbledora. Po tych słowach zeszli na dół i od razu skierowali się do Hogsmade.
Przy wyjściu zostali złapali przez fotografa, który zrobił im zdjęcie na tle
zmaku. Po chwili dołączył do nich Ron, później Ginny, a na samym końcu, ku
zdziwieniu wszystkich, Joe, Draco, Zabini i wspólnie zrobili sobie pamiątkowe
zdjęcie, które od razu otrzymali do rąk. Całą grupką ruszyli do czarodziejskiej
wioski, aby wejść w dorosłe życie.<o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Gdy
dotarli na dworzec King Cross, coś pękło. Hermiona płakała jak małe dziecko,
żegnając się ze wszystkimi bez wyjątku. Jako ostatni rocznik stali na peronie
tak długo, dopóki każdy z każdym się nie przytulił i nie życzył sobie szczęścia
w życiu. Zamykali wspólnie pewny rozdział w ich życiu, aby zacząć pisać nowy.
Taka kolej rzeczy. Gdy się rozeszli i Hermiona pożegnała się ze swoimi
przyjaciółmi, obiecując sobie, że spotka się z nimi nie dłużej niż za tydzień,
chwyciła Dracona za rękę i z walizkami przeszli przez przejście do świata
mugoli. Blondyn przeniósł ich walizki do domu, a swoją dziewczynę pociągnął za
dłoń w stronę centrum miasta. Nie miała pojęcia, co kombinuje, ale czuła, że
wiąże się to z niespodzianką, którą jej obiecał kilka miesięcy temu. Znaleźli
się w ładnej kawiarence, której taras wychodził zaraz nad rzeką Tamizą z
widokiem na Tower Bridge i London Eye. Usiedli przy stoliku i złożyli
zamówienie. Gdy tylko kelnerki odeszły, Draco przeczesał włosy palcami i
spojrzał jej w oczy uśmiechając się łobuzersko.<br />
- Co kombinujesz? - Zapytała podejrzliwie, a na odpowiedź nie musiała długo
czekać. Malfoy wstał i posyłając zgromadzonym tam ludziom wesoły uśmiech
przesunął krzesło z Hermioną tak, że jak klęknął pocałował ją w kolano.
Dziewczyna spłonęła rumieńcem i przyłożyła ręce do ust wiedząc, co się święci. <br />
- Kocham cię i chyba nie muszę się z tego tłumaczyć? - Pokiwała głową na boki,
czując łzy pod powiekami - wyjdziesz za mnie? - Przez chwilę milczała, próbując
opanować bicie serca i drżące dłonie, ale nie potrafiła. Rzuciła mu się na
szyję i pocałowała namiętnie. <br />
- Tak - szepnęła do ucha, gdy razem z nią wstał i włożył na jej palcem śliczny
zgrabny złoty pierścionek z brylantem. <br />
- To była ta niespodzianka? - Zapytała po zjedzonej kolacji. Uśmiechnął się i
pokręcił głową. <br />
- Jak to nie? - Zdziwiła się. Wyjął z marynarki kopertę ze zdjęciami i podał ją
dziewczynie, przeczesując włosy. Rozerwała ją niepewnie i zerknęła na
fotografie. Ukazywały śliczny nie mały i nie duży domek z ogromnym ogródkiem i
tarasem. Hermiona czuła jak łzy po raz kolejny robią się mokre. Nie potrafiła
spojrzeć w oczy jej... narzeczonemu. Zakryła usta dłonią i szybkim krokiem wyszła
z restauracji. Nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania,
zatrzymała się dopiero kilka przecznic dalej. Oddychała głęboko i pozwoliła
łzom spływać po policzkach. Odwróciła się i zobaczyła zdziwionego i smutnego
blondyna. Zaciskał mocno pięści i szedł w jej kierunku. Wzięła kilka głębokich
wdechów.<br />
- Herm, ja cię przepraszam, jeżeli zrobiłem coś nie tak - zaczął, a ona
spojrzała na niego przez łzy. Rzuciła mu się na szyję mocno zaciskając dłonie
na blond włosach. Zdziwiony i zdezorientowany objął ją w talii. <br />
- Draco ja nie wiem - pociągnęła głośno nosem - nie wiem jak ci się za to
wszystko odwdzięczyć, jesteś dla mnie taki...<br />
- Po prostu bądź - szepnął na ucho i to wystarczyłoby się uspokoiła.
Zrozumiała, o co mu chodziło. Delikatny pocałunek był finałem tego dnia.<o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tak, to jest moja historia. Nie
koniecznie tak miała się skończyć, niekoniecznie miała omijać tyle ważnych
momentów w moim życiu, ale przedstawiłam Wam to, co chciałam. Wiecie jednak, co
jest najśmieszniejsze? Ironia losu, nieprawdaż? Dzisiaj, gdy to Wam opisuję,
20.06.2004 roku, nazywam się Hermiona Malfoy i mam trzyletnią córeczkę Amelkę.
Czy ktoś z Was by w to uwierzył jeszcze kilka lat temu? Ja nigdy. Jestem
najszczęśliwszą osobą na Ziemi. Moi przyjaciele, są blisko mnie, mój mąż jest
najwspanialszym mężczyzną na świecie, z którym dzielę największy skarb i wiem,
że nigdy nikt mi tego nie odbierze. Mój wspaniały brat spędza ze mną mnóstwo
czasu i stara się wytłumaczyć wszystko po kolei. Moi rodzice po ciężkiej
rozmowie, zrozumieli swój błąd, ale są ze mną i kochają Amelkę i swojego
zięcia, tak mocno jak mnie. Mimo wszystkich przeciwności losu, które na nas
czyhały, udało się. Do szczęścia nie potrzeba wiele i ja jestem do tego
idealnym przykładem. Mam miłość i przyjaciół, to mi wystarcza. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">To była moja historia, dziękuję.<o:p></o:p></span></span></div>
<br />
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Hermiona
Malfoy.</span></span><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com39tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-65667355305372951072014-02-21T17:33:00.000+01:002014-02-21T17:39:30.647+01:0029.<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b>" [...] Miłość cierpliwa jest...[...]</b></span></span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b><i><span style="line-height: 115%;">Wszystko znosi,</span></i></b></span></i><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b><span style="line-height: 115%;"><i><span style="line-height: 115%;">wszystkiemu wierzy,</span></i></span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b>we wszystkim pokłada nadzieję,</b></span></span></i><i><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b>wszystko przetrzyma,</b></span></span></i><i style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b>Miłość nigdy nie ustaje [...]"</b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Przez
jej myśli właśnie przebiegło stado gazeli. Nie skupiała się za bardzo na
drodze, bardziej interesowało ją to, co zobaczy ku jej końcu. Jej serce biło
jak oszalałe i to w cale nie z powodu tego, że spokojnie mogłaby się ścigać
teraz z Harrym, który leciałby na Nimbusie 2001, a ona by biegła, wszystko to
było z podekscytowania. Strach ogarnął ją dopiero, gdy wbiegły do zamku, jak
poczuła przyjemny dreszcz na plecach od chłodu i jak wszystkie wspomnienia
wróciły. Zatrzymała się nagle wyrywając dłoń z ujęcia Rudej. Oparła się o
ścianę i zamknęła oczy, widząc jakby pokaz wszystkich chwil jej życia, które
zapamiętała. <br />
- Herm, źle się czujesz? - Usłyszała gdzieś z daleka. Pokiwała głową na boki,
czując jak jej oczy robią się mokre. To wcale nie były te dobre wspomnienia,
tylko złe. Wszystkie chwile, kiedy przez niego płakała i cierpiała. Z całej
siły starała się je wyrzucić z głowy, ale wracały jak bumerang. <br />
- Nie myśl o tym - usłyszała głos Ginny i otworzyła oczy. Przyjaciółka stała
przed nią z zatroskaną miną - to minęło Miona nie ma, co wspominać - szepnęła,
a Hermionie zrobiło się cieplej na sercu. Wiedziała, że pytanie skąd wiedziała,
o czym myśli, będzie bardzo nie na miejscu, więc jedynie wzięła głęboki wdech i
pokiwała głową.<br />
- Masz rację, przepraszam - szepnęła i otarła szybko łzy. Już nieco wolniejszym
krokiem ruszyły w kierunku dziedzińca. Granger podgryzała nerwowo wargę, i co
chwila poprawiała włosy. Ruda widząc zachowanie przyjaciółki jedynie chichotała
pod nosem. Gdy doszły wreszcie na świeże powietrze, brązowowłosa zaczęła się
nerwowo rozglądać po wszystkich. Minęła ją grupka dziewcząt z Ravenclawu, jakieś
małe dzieci przebiegły jej obok kolan, gdzieś tam siedziała całująca się para,
trochę dalej stała większa grupka Ślizgonów, nieco bliżej Puchoni..</span></i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">.zaraz...<i> Hermiona wróciła wzrokiem do domowników
Węża i serce stanęło jej na moment. Stał tam, dokładnie taki jak go
zapamiętała. Noszolancko opierał się o jedną z kolumn, dłonie trzymał w
kieszeni czarnych spodni, biała koszula była lekko rozpięta, a zielono srebrny
krawat Slytherinu zwisał luźno na szyi. Pikowaną puchową kurtkę miał jedynie
zarzuconą, a włosy jak zwykle zmierzwione. Uśmiechał się właśnie do jednej z
dziewcząt, co wywołało u Hermiony dziwne ukłucie w okolicach serca. Nagle jej
boski widok, został przysłonięty czyjąś posturą. Podniosła nieco wyżej wzrok i
ujrzała zadowoloną buźkę Zabiniego.<br />
- Nasza zguba się odnalazła! - Zawołał wesoło.<br />
- No bardzo śmieszne - odparła oburzona Hermiona, starając się zobaczyć, co
właśnie robi Smok z dziewczętami.<br />
- Nie martw się, czeka tylko na ciebie - zachichotał Blaise, widząc zachowanie
Gryfonki. Spojrzała na niego morderczym wzrokiem, a od swojej dziewczyny dostał
sójkę w bok. Nie mógł już patrzeć na zazdrosny wzrok swojej przyjaciółki,
dlatego odwrócił się z uśmiechem i włożył dwa palce do ust, gwizdając głośno.
Hermiona podskoczyła wystraszona, a na całym dziedzińcu zapanowała cisza, a
oczy wszystkich zwróciły się na Ślizgona.<br />
- O to twój kopciuszek! - Zawołał Diabeł, a Malfoy właśnie w tym momencie
spojrzał na stojącą Hermionę. Miała zaróżowione policzki, rozwiane i poplątane
brązowe włosy, niedbale zarzuconą kurtkę i przewiązany szalik. Nie wiele myśląc
ruszył w jej kierunku, słysząc oburzone głosy swoich wielbicielek. Nie myślał
teraz o nich, dla niego była ważna tylko ona. Uśmiechała się nieśmiało i delikatnie,
mógłby przysiąc, że nawet się rumieni, ale pod wpływem zimna, ciężko to
rozróżnić. Kiedy stanął wreszcie przed nią spoglądał chwilę w jej piękne
brązowe tęczówki i nie mogąc nadziwić się jej pięknem, złożył delikatny
pocałunek na jej ustach. Nie musiał długo czekać na odpowiedź, jej ręce
znalazły się na jego szyi, a drobne ciało przywarło do niego niczym magnez.
Zadowolony z takiego obrotu sytuacji objął ją w pasie i mocno do siebie
przycisnął, jakby miał być to ich ostatni pocałunek. Nie zważali na zdziwionych
ludzi, okrzyki wulgaryzmów, czy chichoczących Ginny i Blaisa, liczyli się tylko
oni. Oboje stęsknieni, oboje spragnieni siebie... Gdy po dłuższej chwili
oderwali się od siebie, spojrzeli sobie w oczy i to był ten moment...<br />
- Kocham cię - szepnął tak, aby jedynie ona to usłyszała. W jej oczach ponownie
zakręciły się łzy, a wszelkie obawy, które ją ogarnęły przed spotkaniem,
ulotniły się niczym woda z czajnika.<br />
- Ja ciebie też - odparła i położyła głowę na jego klatce piersiowej. Poczuła
jak podnosi ją do góry, ale nie protestowała, nie chciała kończyć tej chwili,
nie chciała go już nigdy więcej wypuścić z objęć. Pokiwał jedynie znacząco w
stronę przyjaciół i skierował swoje kroki do Pokoju Wspólnego Prefektów, w
którym tak dawno nie był. Wypowiedział hasło, które dała mu McGonagall i bez
zastanowienia skierował się w stronę swojego dormitorium. Zamknął drzwi
sprawnym ruchem stopy i podszedł do łóżka, delikatnie kładąc na nim Gryfonkę.
Zdjął jej kurtkę, szalik i ciepły sweter, pod którym miała jeszcze jeden, ale
cieńszy i przylegający do ciała. Powoli i delikatnie zsunął ze stóp buty i
odstawił pod ścianą. Przyglądała mu się uważnie, czując dreszcze na całym
ciele. W pierwszym momencie mógłby pomyśleć, że jest jej zimno, ale w pokoju
było prawie dwadzieścia siedem stopni. Sam również się rozebrał i położył się
obok niej, gładząc delikatnie jej włosy. Nic nie mówili, chyba każde bało się
zacząć...<br />
- Nie zostawiaj mnie więcej - usłyszał jej cichy delikatny szept po kilkunastu
minutach. Momentalnie spiął się na całym ciele i przysunął nieco bliżej,
unosząc jej podbródek. Nigdy nie był dobry w okazywaniu swoich uczuć, zawsze go
w tym przewyższała. Patrzył chwilę w jej czekoladowe oczy i uśmiechnął się
delikatnie.<br />
- Już nigdy więcej, obiecuję - dodał i pocałował ją delikatnie w czoło. Kolejna
fala ciepła rozlała się po jej ciele.<br />
- Bałam się, że... - urwała czując ogromną gulę w gardle.<br />
- Nic mi wtedy nie było, malutka - powiedział pospiesznie widząc jej trudności
- straciłem przytomność, a ty w przypływie nerwów po prostu spanikowałaś...<br />
- Przepraszam, że dopiero wtedy zrozumiałam ile dla mnie znaczysz - w jej
oczach zakręciły się łzy. Nie pozwolił, aby wypłynęły, dlatego szybko otarł je
dłonią i złożył na jej ustach pocałunek.<br />
- Cieszę się, że w ogóle do tego doszłaś... - urwał na moment - czekałem na
ciebie od dłuższego czasu, nic by mi nie zaszkodziło jakbym poczekał jeszcze
trochę - zaśmiał się, a ona po chwili mu wtórowała. Znowu zapadła cisza, ale
nie była już krępująca, napawali się nią i sobą jednocześnie. W pewnym momencie
Draco przypomniał sobie coś, o czym jeszcze niedawno gorączkowo myślał.<br />
- Granger posłuchaj - zaczął, a ona mimowolnie się uśmiechnęła, tęskniła za tym
określeniem - to, co mówił Weasley... - zmarszczył brwi dosyć mocno - czy to
prawda? - Gryfonka spoglądała na niego niepewnie, ale w końcu pokiwała
przecząco głową.<br />
- Mnie i Rona nie łączyło nic oprócz udawanego związku w wakacje.<br />
- Udawanego? - Zdziwił się.<br />
- Nie kocham go w ten sposób - dodała szybko - zawsze był dla mnie
przyjacielem, po prostu...<br />
- Chciałaś spróbować - dokończył za nią.<br />
- Dokładnie - westchnęła - żałuje tego.<br />
- Mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie? - Na jego twarz wdarł się łobuzerski
uśmiech, a ona mimowolnie poczuła skręcanie w żołądku uwielbiała, gdy tak na
nią patrzył. <br />
- Jest w tym jakiś haczyk?<br />
- Nie, zwykłe czysto teoretyczne pytanie - odparł unosząc ręce do góry, w
geście niewinności. Zachichotała i pokiwała głową. <br />
- Robiłaś to już kiedyś? - Na słowo 'to' dał szczególny nacisk. Dla Hermiony
nie było takiej dziedziny nauki, którą by się nie zainteresowała, seks również
przerobiła, ale jedynie w książkach. Gdy tylko zrozumiała, o co chodzi
blondynowi, spłonęła okazałym rumieńcem i spuściła wzrok, wpatrując się z
zaciekawieniem w skarpetki. Chłopak widząc jej reakcję, kolejny raz spiął się
cały i spoważniał. Uniósł delikatnie jej brodę, patrząc w oczy.<br />
- Nie? - Zapytał dobitnie, a ona jeśli to możliwe zmieniła kolor z czerwonego
na bordowy. Posłał jej jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Wzięła głęboko w
płuca i pokręciła przecząco głową.<br />
- To nic strasznego - odparł nie bardzo wiedząc jak się zachować. Wiadome chyba
wszystkim jest to, że Malfoy nie słynął jedynie z wyglądu i uroku w szkole, ale
również z sypialnianych podbojów. Żadna dziewczyna nie potrafiła mu się oprzeć,
a on wcale temu nie zaprzeczał, jak najbardziej go to zadowalało. Mimo jednak
tak licznych dziewcząt w jego łóżku, nigdy nie zdarzyła mu się dziewica,
zwłaszcza taka, na której mu zależy i której nie chce skrzywdzić.<br />
- Draco - odparła po chwili wyrywając go z zamyślenia.<br />
- Hm? - Mruknął odpędzając dziwne myśli z głowy.<br />
- Ja...Chciałabym to zrobić z kimś, kto jest dla mnie na prawdę ważny i... -
wzięła głęboki wdech - z kimś, kto mnie nie skrzywdzi zaraz po skończeniu -
zmarszczyła brwi, słysząc własne słowa. Blondyn zrozumiał jej aluzję, do jego
podbojów, dlatego pogłaskał ją delikatnie po ramieniu.<br />
- Rozumiem, jeśli nie jestem dla ciebie odpowiedni...<br />
- Nie poczekaj - przerwała mu szybko - nie o to mi chodziło, ja po prostu...
nie chcę się spieszyć - dodała - ale chcę to z tobą zrobić - wyrzuciła wreszcie
z siebie, a jego twarz rozpromieniła się. Przytulił się do niej mocno. <br />
- Nie skrzywdzę cię nigdy - szepnął jej do ucha, a ona jedynie objęła go rękoma
i nogami, wczepiając się jak małpka w jego ciało. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>~~~</b><o:p></o:p></span></span></i></div>
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
A ty dokąd? - Usłyszał za swoimi plecami. Zdziwiony odwrócił się i spojrzał
pytająco na przyjaciela.<br />
- Do Hermiony? - Odparł pytaniem na pytanie.<br />
- Po, co? Jest zajęta - dodał Harry, odsuwając od siebie Megan.<br />
- Czym? <br />
- Raczej, kim - poprawiła go blondynka, a Weasley zacisnął dłonie w pięści. Nie
zważając na protesty i krzyki ze strony przyjaciół, wszedł do Pokoju Wspólnego
Prefektów. Znał hasło, ponieważ na nieobecność Hermiony, zastąpił ją na rozkaz
McGonagall. Bez zbędnych ceregieli władował się do jej sypialni, ale nikogo tam
nie zobaczył. Gdy już miał wychodzić, usłyszał jej perlisty śmiech, którym
zanosiła się na cały pokój. Czerwony i zły, aż po cebulki włosów bez pukania
otworzył drzwi, a widok, jaki zastał jeszcze bardziej wprawił go w stan
maksymalnego zdenerwowania. Hermiona leżała na łóżku przyciśnięta ciałem
Malfoya, który łaskotał ją delikatnie w boczki. Po całym pokoju były
porozwalane poszewki i pościel, co oznaczało, że właśnie przebyli wojnę na
poduszki. Niestety Ron, jak zwykle wszystko źle zinterpretował. Wściekły rzucił
się na blondyna i z niemałym trudem ściągnął go z Hermiony, która zerwała się
na równe nogi.<br />
- Co ty wyrabiasz? - Krzyknęła starając się odciągnąć go od blondyna, nad
którym się pochylał i starał się uderzyć w twarz. <br />
- Puść mnie! - Krzyknął odpychając ją od siebie, tym samym powodując, że upadła
na ziemię. Draco widząc to, nie wytrzymał dłużej. Zrzucił z siebie rudzielca i
jednym celnym strzałem, kolejny raz złamał mu nos. Nie patrzył jednak na niego,
tylko szybko podszedł do Gryfonki.<br />
- Nic ci nie jest? - Pokręciła głową i wstała przy jego pomocy.<br />
- Wyjdź stąd - krzyknęła wskazując na drzwi. Chłopak wstał wycierając krew z
nosa i obrzucił chłopaka nienawistnym spojrzeniem. Gdy już miał wychodzić,
obrócił się w stronę Gryfonki i złapał za rękę. Sytuacja wydarzyła się tak
szybko, że nawet żadne nie zdążyło zareagować. Rudziec przyciągnął do siebie
dziewczynę i złożył na jej ustach dość obrzydliwy pocałunek, zwłaszcza, że
ciekła mu krew z nosa. Granger szybko go od siebie odepchnęła i zafundowała
siarczysty policzek.<br />
- Jeszcze do mnie przyjdziesz - syknął. <br />
- Wyjdź stąd Wesley, bo jak zacznę ci pomagać, to nie wiem czy dożyjesz kolacji
- warknął wyraźnie wyprowadzony z równowagi Malfoy. Jego dłonie się trzęsły, a
wzrok szaleńczo błądził po ciele Gryfona. Uśmiechnął się do niego cynicznie i
odwrócił na pięcie. Gdy tylko drzwi do pokoju się zamknęły, blondyn obrócił się
i z całej siły walnął pięścią w ścianę. Moc uderzenia była tak duża, że farba z
tynkiem się pokruszyła, a jego kostki zaczęły krwawić. Hermiona stała przerażona
przypatrując się jego furii.<br />
- Przepraszam - szepnęła, cofając się do tyłu. Nie widziała go jeszcze w takim
staniem. Zaciskał mocno pięści i głośno oddychał. <br />
- To nie twoja wina, przestań - zaczął szybko i podszedł do niej. Przygarnął do
siebie, gładząc jej plecy. Czuła jak przez jego ciało przechodzą ciarki.<br />
- Nienawidzę go - odparł po chwili.<br />
- Wiem - oprała - przepraszam. <br />
- Granger daj spokój, gdyby nie ty, to zapewne leżałby tu martwy - wyznał
opierając swoje czoło o jej i wpatrując się w jej tęczówki. Posłała mu
delikatny uśmiech.<br />
- Jesteś zazdrosny o mnie? - Szepnęła nie mogąc ukryć zadowolenia. Parsknął
śmiechem, rozluźniając się.<br />
- Cholernie - wyszczerzył do niej zęby i pocałował w nos. Wypuścił ją z objęć i
skierował się do łazienki żeby obmyć rany. Gdy skończył wrócił do pokoju, w
którym był już porządek.<br />
- Dzięki - szepnął i zdjął z siebie białą koszulę, która była opryskana krwią.
Od razu wrzucił ją do kominka i podszedł do szafy. Hermiona przypatrywała mu
się z niemałym szokiem. Jego sylwetka jak zwykle prezentowała się wspaniale,
ale fakt, że okazuje ją przy niej, jeszcze bardziej ją zadowalał. Założył
niebieską koszulę i odpiął pierwsze guziki. Przeczesał dłonią włosy i spojrzał
na dziewczynę.<br />
- Tobie też się chyba przyda przebranie - odparł. Pokiwała na znak, że się
zgadza i wyszli do jej sypialni. Nie była jeszcze tak śmiała jak Ślizgon,
dlatego wybrała odpowiednie rzeczy z szafy i zamknęła się w łazience. Ubrała
czarną falowaną spódniczkę, biało niebieską bluzkę w paski, którą włożyła do
środka i czarny krótki kardigan. Włosy rozczesała i związała niedbałego koka, z
którego kilka kosmyków wyleciało. Na szybko przejechała oczy tuszem i popsikała
się ulubionymi perfumami. Wyszła gotowa, a widok blondyna czytającego jej
ulubioną książkę z dzieciństwa, o mało, co nie zwalił jej z nóg.<br />
- Malfoy czytający mugolską bajkę... - Szepnęła i objęła jego szyję od tyłu. <br />
- Tristan i Izolda - przeczytał - nigdy nie zrozumiem mugoli odparł zamykając -
a przeczytałem jedynie epilog - zaśmiał się. Wstał i odłożył wolumin na
miejsce. Wypuścił Hermionę i pierwszą i wyszli na zimny korytarz. Mijali
uczniów, którzy podobnie jak oni kierowali się na kolację. Draco ujął
delikatnie dłoń swojej towarzyszki i wplótł swoje palce w jej. Zarumieniła się
lekko i spojrzała na niego.<br />
- A co powiedzą inni? - Szepnęła widząc ciekawskie spojrzenia.<br />
- Że jesteśmy najpiękniejszą parą w całej szkole - odparł również szeptem. <br />
- A jesteśmy? - Zdziwiła się.<br />
- A nie? - Zachichotał - to właśnie oficjalnie zaczynamy nią być - dodał jak
gdyby nigdy nic i wkroczyli razem do Wielkiej Sali. Przystanęli kilka kroków za
wejściem.<br />
- Smacznego - powiedział już normalnym głosem i cmoknął ją w usta. Uśmiechnęła
się i odeszła do swojego stołu podobnie jak on.<br />
- Uhuhu, co ja widzę - zaświergotała wesoła Ginny.<br />
- Zamknij się i jedz - skwitowała ją Hermiona i obje wybuchły śmiechem.<o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="font-size: large;">~~~</span></b><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></i></div>
</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Kolejne
tygodnie leciały uczniom jak przez palce. Nauki przybywało i powoli zaczynał
się kwiecień, obwieszczając dwa miesiące do końca szkoły. Wiosna na dobre
rozgościła się na dworze, tworząc piękną aurę, która tylko zachęcała do wyjścia
na dwór. Uczniowie korzystali z każdych możliwych promieni słonecznych,
uciekając tym samym od prac domowych i nauki, do egzaminów, które zbliżały się
wielkimi krokami. Jedyną osobą w całym zamku, która tonęła w książkach i
pergaminach całymi dniami, była Hermiona Granger. Trzy miesięczne zaległości,
były dla niej czymś strasznym i za każdym razem powtarzała, że nie zdąży
nauczyć się wszystkiego do czerwca. <br />
Nadeszła
sobota, a wraz z nią wyjście do Hogsmade. Wszyscy uczniowie, którzy mieli
uprawnienia, już dawno temu opuścili zamek ciesząc się wolnymi chwilami.
Hermiona jednak nie pozwalała sobie na przyjemności i siedziała teraz w
bibliotece wertując podręcznik dla zaawansowanych z transmutacji. Czytała
właśnie o skomplikowanych przeobrażeniach ludzi w animaga, gdy nagle wolumin
zamknął się jej przed nosem, a wszelkie notatki i inne księgi zniknęły z
zasięgu jej wzroku. Zdezorientowana szybko zadarła głowę do góry i ujrzała
zadowolonego z siebie blondyna.<br />
- Malfoy, nie wydurniaj się - powiedziała szybko widząc różdżkę w jego dłoni -
natychmiast zwróć mi wszystkie rzeczy, muszę się uczyć - nie szczędziła czasu
na uprzejmości, nie lubiła, gdy ktoś jej przerywał naukę, ale... Draco Malfoy,
to nie był 'ktoś'. To była jedyna osoba, która zawsze skutecznie działa na od stresowanie
jej i odciągnięcie od nauki, była to osoba, z którą była. <br />
- I tak już wszystko umiesz, nie zdajemy egzaminów rozszerzonych, tylko
podstawowe - zauważył sprytnie i uśmiechnął się triumfalnie. Brązowowłosa
zrobiła naburmuszoną minę i założyła ręce na piersi.<br />
- Mam mnóstwo zaległości muszę...<br />
- Nic nie musisz - wywrócił oczami i podszedł do niej skradając jej pocałunek.
Niestety dziewczyna nic nie mogła poradzić, że tak działał na nią, jego urok
osobisty. Gdy tylko znajdował się w pobliżu serce biło jak oszalałe, ciarki
przechodziły po plecach, a cała silna wola skumulowana na nauce, wyparowywała
jak woda z czajnika.<br />
- Draco - szepnęła, kiedy zaczął muskać jej szyję. Zadowolony z siebie odsunął
się i wyciągnął w jej kierunku dłoń. Spojrzała na niego rozmarzonym wzrokiem i
pozwoliła poprowadzić się do Pokoju Wspólnego Prefektów.<br />
- No już, przebieraj się i idziemy do Hogsmade - zarządził uśmiechając się
łobuzerko.<br />
- Ale...<br />
- Żadnego 'ale' - pogroził przybierając poważny wyraz twarzy i wpychając ją do
łazienki. Gryfonka westchnęła i zaczęła zdejmować szkolne szaty, zastępując je
lekkimi beżowymi spodniami, pudrową zwiewną bluzką i białym sweterkiem. Włosy
zaplotła w luźny warkocz i wykonała delikatny makijaż. Wychodząc z łazienki
zastała jeden z jej ulubionych widoków. Dracona leżącego na jej łóżku z
założonymi rękoma za głową.<br />
- Leniuch - rzuciła w jego kierunku wyciągając małą torebkę i pakując do niej
potrzebne rzeczy.<br />
- Muszę kiedyś się wyleżeć, bo później nie będzie na to czasu - wytknął jej
języki i podniósł się przyglądając swojej dziewczynie. Ubrała brązowe pół buty
wiązane jedynie na trzy dziurki i wyprostowała się zadowolona.<br />
- Możemy iść - uśmiechnęła się widząc jego wzrok i po chwili kroczyli już po
błoniach. Draco obejmował ją delikatnie ramieniem, a ona wtulała się w jego
tors.<br />
- Dziękuję - powiedziała po chwili i przymknęła powieki napawając się
fantastyczną pogodą.<br />
- Za co? - Zapytał śmiejąc się.<br />
- Że nie pozwalasz, abym zatraciła się w książkach - odparła.<br />
- O jeszcze, czego zatracić to możesz się jedynie we mnie - wyszczerzył zęby, a
ona pokręciła z politowaniem głową całując go w szyję. Przeszedł go przyjemny
dreszcz.<br />
- Mam dla ciebie małą niespodziankę - szepnął do jej ucha, schylając się.<br />
- Jaką? - Zapytała od razu, a jej oczy rozszerzyły się z zaciekawieniem.<br />
- Jak ci powiem, to nie będzie niespodzianka.<br />
- Draco ... - zaczęła, ale on wpatrywał się daleko przed siebie udając, że jej
nie słyszy.<br />
- Dowiesz się niedługo - odrzekł jedynie i weszli do zatłoczonej wioski
czarodziei. </span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></i></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-25674259439900257172014-02-11T17:42:00.002+01:002014-02-11T19:00:16.313+01:0028.<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 115%;"><i><span style="font-size: x-large;">"To myśli są tym, co szczęśliwie układa </span></i></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 115%;"><i><span style="font-size: x-large;">człowiekowi życie"</span></i></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<b><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Napisałam, z wielkim trudem, ale jest. Przepraszam za błędy, przepraszam za przejściowe opisówki, zbliżamy się do mety, niedługo finał. Jestem Wam ogromnie wdzięczna za zrozumienie, dziękuję.</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">~~~~~~~~~~</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span></b><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Dzisiaj
na prawdę czuję, że jestem na właściwym miejscu. Tyle przeciwności losu, które
mnie spotkały, tyle przeżyć, o których niejeden nastolatek nawet nie jest
wstanie pomyśleć... To wszystko odbudowało mnie na nowo. Zrozumiałam, kim
jestem, kim chce być i co powinnam robić. Nie było łatwo, ale przecież nigdy
nie jest. Człowiek nie jest wstanie utrzymać swojego życia w idealnej harmonii,
nie ze względu na cierpliwość, ale zwyczajnie w świecie byśmy się zanudzili.
Potrzebujemy czasami jakiejś rewolucji, ja takich chyba potrzebowałam do życia.
Niemniej jednak myślę, że właśnie to, doprowadziło mnie właśnie tutaj. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Zimne
korytarze sprawiały, że odczuwała gęsią skórkę. Nie zwracała na to większej
uwagi, po rozmowie z przyjaciółmi do jej ciała napłynęło tyle nieprzyjemnego
ciepła, że spokojnie mogłaby teraz wyjść na srogą zimę i nic by jej nie było.
Mknęła w stronę wielkiej Sali niczym najszybszy Nimbus. Kiedy wreszcie się w
niej znalazła, ku jej szczęściu Joe właśnie kierował się do wyjścia. Poczekała na
niego przy schodach, a on bez słów wiedział, że nie idzie na lekcje Eliksirów.
W milczeniu ruszyli do jednej z pustych klas, a kiedy Hermiona uzbroiła
pomieszczenie, aby nikt nie podsłuchiwał i nie wchodził westchnęła głęboko i
odwróciła się do niego. Nie czekał długo, bo po chwili rzuciła się w jego
ramiona.<br />
- Tak się o ciebie bałem - westchnął pociągając nosem.<br />
- To wszystko jest tak skomplikowane - mruknęła, gdy się od niego oderwała.
Popatrzył na nią smutno.<br />
- Tak wiem, mnie też już to przerasta. Czuję na sobie ogromną winę, że...<br />
- Że co? - Zapytała.<br />
- Że Eliza i Charlotte nie żyją - wybełkotał, a Hermionie machinalnie stanęły
łzy w oczach. Podeszła do niego i jeszcze raz go przytuliła. Stali tak chwilę w
milczeniu.<br />
- To nie twoja wina, nie mów tak - odezwała się stanowczo.<br />
- Jak nie, przecież gdybym...<br />
- Nie Joe. Nic by to nie dało, że byś mi wcześniej powiedział - spojrzała na
niego - dobrze wiesz, że przyniosłoby to jeszcze gorsze skutki.<br />
- Może i masz racje - kolejny raz zapadła krępująca cisza - co teraz będzie? -
Zerknął na nią.<br />
- Nie wiem, Joe. Musimy jakoś zacząć od początku - westchnęła siadając na
zakurzonej ławce. On usiadł obok niej i bacznie ją obserwował.<br />
- Słuchaj Hermiono, ja zrozumiem jeżeli nie chcesz w jakikolwiek sposób się ze
mną kontaktować po ukończeniu szkoły, nie będę miał ci tego nigdy w życiu za
złe...<br />
- Joe - przerwała mu szybko - nie opowiadaj głupot, proszę - zmarszczyła brwi,
denerwując się - dlaczego miałabym się przestać do ciebie odzywać? Jesteś moim
bratem - dodała, a na jego twarzy dało się zauważyć cień uśmiechu.<br />
- No tak, ale co z twoimi rodzicami? - Zaśmiała się w duchu, ponieważ sama
zadawała sobie to pytanie. <br />
- Na pewno potrzebuję teraz czasu. Oszukiwali mnie przez osiemnaście lat -
westchnęła siląc się, aby słone łzy nie popłynęły po policzkach - ale to oni
mnie wychowywali. Pomimo tego, że wiedzieli, kim jestem, kochali mnie... -
poczuła rękę Joe na ramieniu i przytuliła się do niego. <br />
- Rozumiem, cieszę się, że cię mam - mruknął cicho, zastanawiając się, czy nie
posuwa się za daleko. Granger posłała mu delikatny uśmiech.<br />
- Ja też się cieszę, że jednak nie jestem sama - resztę tej godziny spędzili na
rozmowie o rodzinie Joe. Hermiona chciała się jak najwięcej dowiedzieć, ale
dzwonek oznajmiający następną lekcję, jej na to nie pozwolił. Niemniej jednak
wiedziała, że czeka ją teraz mnóstwo rozmów z nowym bratem. Miała ogromny
mętlik w głowie i sama nie zdawała sobie sprawy z tego, jak dzielnie to
wszystko znosi. Nie mogła pozwolić, aby chłopak opuścił przez nią więcej
lekcji, dlatego wygoniła go z klasy, w której ona jeszcze chwilę siedziała.
Zbierała na nowo siły, na kolejną rozmowę, której bała się jeszcze bardziej niż
tej. Ruszyła powolnym krokiem w stronę gabinetu dyrektora. Nie wiedziała jak ma
się zachować, czy błagać na kolanach, czy próbować coś wyjaśnić jej ulubionej
nauczycielce, czy jedynie wysłuchać tego, co ma jej do powiedzenia. Westchnęła
cicho i zapukała do dużych mosiężnych drzwi. Po krótkiej chwili usłyszała
"proszę". Wypuściła powietrze z płuc i weszła do środka. Minewra
siedziała za biurkiem, oglądając jakieś pergaminy, a samopiszące pióro skrobało
jej podpis na każdym z nich. Dziewczyna poczuła jak nogi robią się jej miękkie,
ale kobieta najwyraźniej to wyczuła.<br />
- Usiądź - zachęciła wskazując na krzesło. Dziewczyna pokiwała głową i usiadła.
Spojrzała niepewnie na nauczycielkę.<br />
- Domyślam się w jakiej sprawie do mnie przyszłaś, pan Potter już mi zatruwał w
tej sprawie życie - westchnęła machając ręką, a pióro opadło delikatnie na
biurko kończąc pracę. Hermiona zaś zmarszczyła brwi i pokręciła głową.<br />
- Harry? <br />
- Tak, dokładnie ten sam Harry - westchnęła i ściągnęła swoje okulary - zanim
zaczniemy tę uciążliwą rozmowę, powiedz mi jak się czujesz - przyglądała jej
się badawczo. Granger pokiwała delikatnie głową.<br />
- Dziękuję, w porządku. Chociaż mam ogromny mętlik w głowie i staram się to
chociaż w najmniejszym stopniu zrozumieć.<br />
- Tak, nie jest to łatwe, ale niektórych tajemnic i tak nie odkryjesz, Hermiono
- posłała jej blady uśmiech, na co dziewczyna jeszcze bardziej się zmieszała.<br />
- Tajemnic?<br />
- Pan Malfoy postąpił karygodnie - zaczęła zmieniając temat, kolejny raz
zbijając Gryfonkę z tropu. Na dźwięk jego nazwiska spięła mięśnie i przełknęła
głośno ślinę. <br />
- Ale to Ronald...<br />
- Wiem, że pan Weasley sprowokował w dość mocny sposób Dracona, ale to nie
zmienia faktu, że mogę tolerować napaść na drugiego człowieka - przerwała jej
dość lodowatym tonem. <br />
- Pani profesor z całym szacunkiem, ale co to jest za sprawiedliwość? Draco
uratował mi życie, nie wolno tak...<br />
- Panno Granger - westchnęła głęboko, a Hermiona zdenerwowała się jeszcze
bardziej tym, że dyrektorka ponownie jej przerywa. <br />
- Nie pani profesor. Draco może i przesadził, to prawda - powiedziała nieco
głośniej - ale nie pozwolę na to, żeby wydalono go ze szkoły! Nie może pani
patrzyć na to, co robił w przeszłości, ponieważ to nie jest jego wina! Był do
tego zmuszony, nie chciał takiego życia, a teraz posądza go pani o błahostkę,
porównując do przeszłości? - Była zbulwersowana. <br />
- Proszę się opamiętać, panno Granger. To, że jest pani po ciężkiej chorobie,
nie oznacza...<br />
- Wiem! Nie oznacza, że mogę w ten sposób z panią rozmawiać, ale pani nie
rozumie. To, co zrobił Draco Ronaldowi, jest niczym w porównaniu z tym, co
zrobił tam - w jej oczach pojawiły się łzy - walczył, a nie musiał. Zrobił to
dla wszystkich, dla mnie! Nie mogę pozwolić, żeby...<br />
- Proszę się uspokoić - powiedziała nieco łagodniej Minewra, patrząc na
zaangażowanie Hermiony i cieknące łzy po jej policzkach.<br />
- Proszę, niech się pani jeszcze nad tym zastanowi - pociągnęła głośno nosem i
nie mogąc dłużej patrzeć na profesorkę, wyszła z jej gabinetu. Gdy dotarła na
zimny korytarz, osunęła się po jednej ze ścian dając upust swoim emocjom.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Jesteśmy tylko ludźmi. Nie radzimy
sobie w wielu sytuacjach, możemy być najtwardszymi zawodnikami, nic nas nie
ruszy, ale przychodzi taki moment, kiedy coś w nas pęka. Chowamy się przed
całym światem, budujemy mury i bariery wokół siebie. To nie jest wyjście,
żadne. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Hermiono zjedz coś, proszę - szepnęła Ginny
podczas jednego z posiłków w Wielkiej Sali. Hermiona kolejny dzień siedziała
jedynie i wpatrywała się tępo w swój idealnie czysty talerz. Nawet nie drgnęła.
<br />
- Hermi - tym razem odezwał się Harry. Granger westchnęła cicho i podniosła na
niego oczy, tak jakby to była najcięższa rzecz na świecie do wykonania.<br />
- Hm? - Mruknęła w jego stronę. Uśmiechnął się nieśmiało i podsunął jej talerz
z jajecznicą. Mimowolnie wzdrygnęła się na widok jedzenia i zaczęła szybko
zbierać swoje rzeczy.<br />
- Idę jeszcze do biblioteki - skłamała. Ginewra próbowała ją zatrzymać, łapiąc
za rękę, ale gdy widziała stojącą Hermionę bez żadnego wyrazu twarzy, puściła
ją. W jej oczach zaszkliły się łzy, które nawet z sąsiedniego stołu zauważył
jej chłopak, Blaise.<br />
- Ej, nie płacz - powiedział, gdy złapał ją przy wyjściu z Wielkiej Sali.<br />
- Ja nie mogę patrzeć na to, jak ona się zatraca! Niech ta przeklęta McGonagall
pozwoli temu bałwanowi wrócić do szkoły! - Zaszlochała wtulając się w jego
szatę. Przytulił ją mocno głaszcząc po miękkich włosach.<br />
- To nie jest takie proste Ginn, Draco został zawieszony nie tylko za pobicie
Weasley'a - westchnął głęboko.<br />
- Jak to? - Spojrzała na niego załzawionymi oczami.<br />
- Zabił Eryka, ponosi winę za jego śmierć, Ministerstwo jest nieustępliwe -
westchnął, a rudowłosa spojrzała na niego zszokowana.<br />
- Ale...<br />
- Chodź, przejdziemy się - powiedział do niej i wyszli na błonia, ciesząc się
dwudziestoma minutami przed lekcją. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="line-height: 115%;"><b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">~~~<o:p></o:p></span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Siedział
w pustym Malfoy Manor wpatrując się tępo w kominek. Jego myśli od kilku miesięcy
krążyły wokół jednej postaci, jednej dziewczyny, jego Hermiony. Złość, która
zagościła w nim zaraz po opuszczeniu Hogwartu z czasem ustąpiła, teraz
wypełniał go strach. Nie o samego siebie, wiedział, że da sobie radę, był tego
nauczony od małego dziecka. Bał się o nią, domyślał się, co musi przeżywać,
jak musi wyglądać jej życie teraz. Z jednej strony nachodziły go również te
czarniejsze scenariusze. Co jeżeli zapomniała o nim? Przecież nigdy nic sobie
nie obiecywali, poniekąd. Nie mógł być pewien jej uczuć, a jednak mały głosik w
jego głowie podpowiadał mu, żeby się nie poddawał. Żeby walczył, bo ma o co.
Wiele razy chciał do niej napisać, ale zabroniono mu korzystać z poczty. Nie
miał zielonego pojęcia jak się dostać do Hogwartu, jak ją odwiedzić, jak
powiedzieć jej to wszystko, co kłębi się w nim od miesięcy. Zrezygnowany, kolejny dzień spędził na kanapie przed kominkiem trzymając w dłoni szklankę z
zimną Ognistą Whisky. Jego myśli przerwał jednak dzwonek do drzwi. Zdziwiony
nagłą wizytą niezapowiedzianego gościa wstał, otrzepując niewidzialny kurz ze
spodni i odstawił szklankę na stolik. Dzwonek rozległ się kolejny raz, dlatego
teraz już nie czekał dłużej. Zbiegł marmurowymi schodami i przeszedł przez
ogromny hol. Machnął różdżką na herb Malfoyów, wyryty na drzwiach, a magiczny
wąż zasyczał przekręcając się głową w bok. Draco złapał za mosiężne klamki i ku
jego zdziwieniu i zadowoleniu ukazała mu się profesor McGonagall. Pomimo
szczęścia, które go wypełniło, nie mógł się powstrzymać od zgryźliwej uwagi, po
ostatniej ich dyskusji. <br />
- Co panią sprowadza w moje skromne progi? - Zapytał nie siląc się nawet na
uśmiech. Minewra zmierzyła go ostrym spojrzeniem i bez zaproszenia weszła do
środka stukając obcasami o posadzkę. Od razu skierowała się po schodach do
salonu, tak jakby znała jego dom na wylot. Westchnął cicho i podążył za nią,
wcześniej zamykając drzwi. <br />
- Mi również miło pana widzieć - odparła lodowatym tonem, gdy usiadła na
kanapie - ale wierzę, że pan ucieszy się o wiele bardziej z mojej wizyty, niż
ja - dodała obojętnie i wyciągnęła z szaty zwinięty pergamin, obwiązany
granatową wstążką z pieczęcią Ministerstwa Magii. <br />
- Co to jest? - Zapytał bez ogródek. Dyrektorka podała mu zwój i gestem kazała
przeczytać. Chłopak drżącymi rękoma rozwinął wstążkę. Doskonale wiedział, że na
tym kawałku papieru znajduje się jego wyrok, jego przyszłość.</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 22.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Ministerstwo Magii <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów oraz Wydzia</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> Niew</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">a</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ś</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ciwego U</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ż</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ycia Czarów
przez nieletnich, maj</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ą</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> zaszczyt przedstawi</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ć</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> Panu
Draconowi Malfoyowi wyrok rozprawy w sprawie nie w</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">a</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ś</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ciwego u</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ż</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ycia czarów,
ze skutkiem </span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ś</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">miertelnym oraz wyrok z rozprawy w
sprawie ubli</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ż</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">enia panu Ronaldowi Weasleyowi. Nieczysta karta Pana Dracona Malfoya, wp</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">yn</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ęł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">a bardzo negatywnie na tok rozprawy, jednak
nie zmieni</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">a decyzji Wizengamotu. Pan Dracon
Malfoy zosta</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> uniewinniony za oba wyroki, ale ponosi
kar</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ę</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> w wysoko</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ś</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ci 1000 galeonów oraz prac na rzecz
Szko</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">y Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, do uko</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ń</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">czenia
edukacji. <o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Podpisanoc :<br />
Minister Magii</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> </span></i><i><span style="font-family: "Brush Script Std"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Kingsley Shacklebolt</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> <br />
</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Szef
Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów </span></i><i><span style="font-family: "Segoe Script","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Bartemiusz Crouch sernior</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br />
</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Szefowa
Wydzia</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">u Niew</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ł</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">a</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ś</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ciwego U</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ż</span></i><i><span style="font-family: Vivaldi; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ycia Czarów</span></i><i><span style="font-family: "Monotype Corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> Mafalda
Hopkirk<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Jego
ręce drżały, a na twarzy pomału pojawiał się uśmiech. Przeczytał krótką
informację trzy razy i dopiero, gdy spojrzał na twarzy swojej profesorki,
zrozumiał. Był wolny, wraca do Hogwartu, wraca do niej. Aby zachować jeszcze
jakąś klasę i powagę, poprawił swój T-shirt i spojrzał na nauczycielkę.<br />
- Dziękuję pani bardzo - uśmiechnęła się słysząc te słowa. Wstała i poklepała
go po ramieniu.<br />
- Mam nadzieję, że więcej nie będę musiała tego robić - spojrzała na niego
znacząco - zresztą to nie tylko moja zasługa - odeszła kilka kroków - ma pan
wielu przyjaciół - dodała odwracając się przez ramię. Chłopak zmarszczył brwi.<br />
- Tak, Blaise jest moim prawdziwym przyjacielem - odparł, ale ona pokręciła
głową.<br />
- Nie myślałam, że doczekam momentu, kiedy to pan Potter i panna Granger będą mnie błagać o przywrócenie cię do szkoły, a panna Weasley i pan Zabini zrobią mi o to awanturę - zachichotała na to wspomnienie, a blondyn stał oniemiały. Nie
mógł uwierzyć, że jego najwięksi wrogowie wstawili się za nim, tym samym stając
po stronie byłego wroga, a nie przyjaciela...<br />
- Ma pan zamiar tak sterczeć, czy wrócić do szkoły? Jeżeli dobrze pójdzie,
załapiemy się na obiad - odparła dyrektorka i wyciągnęła w jego stronę rękę.
Machnęła różdżką sprawiając, że jego bagaże wleciały do pokoju i zniknęły.
Blondyn nie zastanawiał się dłużej, wcisnął pergamin do tylnej kieszeni spodni
i chwycił profesorkę za dłoń, czując szarpnięcie w okolicach pępka.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; line-height: 115%;"><span style="font-size: large;">~~~</span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></i></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Potrzebowała
chwili wytchnienia. Z każdej strony ktoś coś od niej chciał, pocieszał,
uśmiechał się, starał doprowadzić do porządku. Dziękowała im za to z całego
serca, ale była zbyt bardzo przybita, żeby cokolwiek robić. Martwiła się o
Dracona, a jej myśli błądziły również wokół wydarzeń pamiętnego dnia. Dopiero
niedawno dotarło do niej, co się stało. Bardzo dużo myślała o babci Charllote,
którą straciła, a tak na prawdę jej nie znała. Była czarownicą czystej krwi, a
ona nigdy tego nie zauważyła. Myślała, że tak dobrze ją zna, a prawda okazała
się zupełnie inna. Znała jedynie jej wielkie kłamstwo. Nie miała jej tego za
złe, rozumiała postępowanie rodziców, rozumiała wszystko. Najbardziej jednak
bolało, że nie mogła jej poznać na nowo, tej prawdziwej strony. Żałowała wielu
rzeczy, ale bliższego kontaktu z babcią chyba najbardziej. Z westchnieniem
wrzuciła kamień do wody, który rozproszył taflę wody. Na jej twarzy pojawił się
delikatny cień uśmiechu. Tyle ją ominęło podczas, gdy leżała w szpitalu...Bal
Bożonarodzeniowy, turnieje Quidditcha, lekcje, tyle książek mogłaby przeczytać,
tyle patroli, tyle wszystkiego... W jej oczach zakręciły się łzy. Była
bezsilna, wszystkie smutki, żale, złości wezbrały się w niej i dały upust.
Mogła teraz na wszystko krzyczeć, wszystkiemu mieć za złe, ale nie potrafiła
tego okazać, zamknęła się w sobie, stała się zupełnie jak on. Zimna i
niedostępna, nawet dla swoich bliskich, których tak bardzo raniła. Zaszła już w
to tak daleko, że nie potrafiła nawet ich za to przeprosić, było jej głupio,
ale nie chciała ich jeszcze bardziej ranić. Wzięła głęboki wdech i oparła brodę
na kolanach. Słońce chowało się już za horyzontem, co oznaczało, że jest już po
obiedzie. Nie była głodna, nie potrzebowała jeść. Żywiła się teraz
wspomnieniami, wspomnieniami z nim. Nie mogła sobie wyobrazić tych miesięcy do
końca roku, bez niego. Bez patroli, bez lekcji ze Ślizgonami z nim na czele,
bez docinek przy obiedzie, bez przygód...<br />
Otarła
wierzchem dłoni łzy i pociągnęła głośno nosem. Nagle poczuła dłoń na swoim
ramieniu. Wystraszona podskoczyła do góry. Odwróciła szybko głowę, a jej wyraz
twarzy diametralnie się zmienił. <br />
- Nie chcę z tobą rozmawiać, Ron - szepnęła podnosząc się z ziemi i otrzepując
tyłek ze śniegu.<br />
- Posłuchaj mnie, proszę - przytrzymał jej nadgarstek. Zmęczona i znudzona jego
ciągłymi przeprosinami spojrzała w jego niebieskie tęczówki i stanęła. Założyła
dłonie na klatce piersiowej i postukała stopą o podłogę.<br />
- No więc? - Uniosła wysoko brew.<br />
- Hermiono ja nie chciałem, on mnie denerwuje, nie zasługujesz na niego, ja
wiem, że on ciebie zrani, ja cię nie zranię, bo cię kocham, jesteś dla mnie
najważniejsza - powiedział na wydechu, ale nie zrobiło to żadnego wrażenia na
Hermionie. Słyszała to z jego ust już milion razy.<br />
- To ja przy tobie trwałem, ja do ciebie przychodziłem, ja...<br />
- Nie Ron - westchnęła machając ręką - daj spokój. Jeżeli dążysz do tego, że
kolejny raz dam się nabrać na twoją miłość do mnie, to się grubo mylisz.<br />
- Ale na prawdę cię kocham! - Żachnął - nie pamiętasz naszych pocałunków,
naszych przytulasów?<br />
- Byłeś dla mnie jedynie przyjacielem - odparła lodowatym tonem - teraz nie
wiem, czy zasługujesz nawet na ten tytuł.<br />
- Hermi.. - zaczął zdziwiony.<br />
- Nie potrafię tak z dnia na dzień ci przebaczyć - pokręciła głową, czując jak
łzy podchodzą do jej oczu.<br />
- Przepraszam, za wszystko. Obiecuję, że się z zmienię, ze mną będzie ci
dobrze, nie zranię cię - podszedł od niej i delikatnie przytulił. Dziewczyna
oddała jego uścisk, dając mu tym samym mylną odpowiedź. <br />
- Ja nie potrafię - szepnęła, gdy się od niego odsunęła, a w jego oczach
ujrzała smutek.<br />
- Kocham cię...<br />
- Herm! - Usłyszała za plecami. Odwróciła się widząc biegnącą w ich stronę
Ginny. Miała zarzuconą kurtkę i niedbale zawinięty szalik, po rumieńcach i
przyspieszonym oddechu, Granger wywnioskowała, że na prawdę się spieszyła.<br />
- Co się stało? - Zapytała zdziwiona Hermiona. Ron złapał ją za dłoń ściskając
nieco mocniej, ale Gryfonka nie spuściła oczu z młodszej przyjaciółki.<br />
- Szukam cię po całym zamku, nie było cię na obiedzie... - powiedziała
przełykając ślinę i powietrze.<br />
- No nie było mnie, chciałam pobyć sama..<br />
- Ginny rozmawiamy, nie widzisz? - Wtrącił się lekko podenerwowany rudzielec.
Siostra zgromiła go wzrokiem.<br />
- Powiesz wreszcie, co się stało? - Zapytała zniecierpliwiona brązowowłosa.<br />
- Twoje życie właśnie się zmienia! - Zawołała, jakby właśnie oznajmiła, że
odkryła Amerykę. Granger dalej patrzyła na nią z uniesioną brwią.<br />
- Draco wrócił - dodała uśmiechając się i cofając się w stronę zamku z
wyciągniętą dłonią do Hermiony. Twarz dziewczyny momentalnie się zmieniła,
serce zaczęło łomotać w piersi, a oddech przyspieszył. Wyrwała się z uścisku
Rona i chwyciła dłoń Ginny, gnając razem z nią do Zamku. Ron widząc to zaklął
siarczyście i kopnął w kamień. Widział go, ale miał nadzieję, że Hermiona
jednak do niego nic nie czuje, chciał aby to jemu wyznała miłość...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></i></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-81654846530462366332014-02-07T20:09:00.002+01:002014-02-07T20:10:07.226+01:00Patronus IV<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Witajcie kochani. </i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Nie chcę być wobec Was nie fair, a i tak już dosyć długo Was przetrzymałam bez nowej notki. W informacji wyraźnie napisałam, że ukaże się po moim przyjeździe z wyjazdu. Niestety nie wszystko jest takie łatwe, rozdział jest w budowie, napisałam już trzy strony, ale teraz tkwię w miejscu. Wiem, że możecie być na mnie za to źli, ale dajcie mi proszę jeszcze trochę czasu. Autorki blogów zapewne wiedzą, co oznacza kompletny brak weny i pustka w głowie. Do tego dochodzi szkoła, wiem nie ma, co się tłumaczyć nauką, ale klasa maturalna robi swoje. Trzeba gonić, niedługo koniec semestru i matura. Obiecuję, że jak tylko mnie natchnie, od razu dokończę rozdział 28 i dodam. Już wiem mniej więcej, co w nim umieścić, więc jest to kwestia czasu, nie chciałabym Wam mówić ile mi to dokładnie zajmie, gdyż nie wiem czy zwyczajnie wyrobię się w tygodniu, zostają weekendy. Przepraszam Was z góry i mam nadzieję, że mi to wybaczycie.<br />Dziękuję za wszystkie komentarze pod rozdziałami, jesteście wspaniali, dzięki Wam jeszcze się trzymam :* .<br />Całuję, Zou. </i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-81699095537439449592014-01-14T20:25:00.003+01:002014-01-14T20:25:53.432+01:0027.<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><b><i> "Najbardziej będziesz odczuwał brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, że ona nigdy nie będzie twoja"</i></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zimna dłoń w dalszym ciągu
spoczywała na moim ramieniu. Nie słyszałam żadnych słów, żadnego szelestu,
zupełnie nic. Jakby nikogo tam nie było. Moje zamknięte powieki, nawet nie
drgnęły, żeby sprawdzić, kto to. Chciałam pokazać jak bardzo nie chcę teraz
nikogo słuchać, jak bardzo nie chcę na nikogo patrzeć, jak ta cała sytuacja
mnie zabolała. Czy jestem egoistką? Tak, cholernie wielką. Ale to wypływa ze
mnie, z mojej podświadomości. Gdy wiemy, że nasze życie balansuje na krawędzi
śmierci, nie zastanawiamy się długo, nad szansą powrócenia do reszty, byleby
jak najdalej od pustki. W tym momencie działo się na odwrót. Nie chciałam
wrócić do nikogo, nie chciałam nikogo widzieć, w myślach prosiłam Najwyższych,
żeby wysłuchali moje błagania i pozwolili mi odejść, razem z nim. Oh! Jaka była
moja głupoty wtedy...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Gorące
łzy ustały, oddech w dalszym ciągu był nierównomierny, a jej ciało przechodziło
kilkanaście dreszczy na minutę. Miała wrażenie, jakby z jej ciałem działo się
coś na prawdę, bardzo dziwnego. Nie rozumiała nic w tym momencie, pragnęła
jednego - myślała, że to jej pozwoli ukoić ten ból, który palił jej klatkę
piersiową, miała nadzieję, że wyczyści on wszystkie jej wspomnienia, że odda ją tam gdzie znalazł się on. Pragnęła śmierci. Nie wiedziała ile już tak leży,
ale pomoc nie nadchodziła. Pomimo zimna, które ją otaczało i wprawiało w
dreszcze, nie odeszła, nie otworzyła powiek, nie chciała. Musiało minąć na
prawdę wiele czasu, ponieważ nie zdążyła zauważyć, kiedy a jej myśli przeniosły
się w krainę wyobraźni... <o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dezorientacja,
która nas ogarnia zaraz po przebudzeniu, jest chyba najgorszym fragmentem życia
każdego z nas. W moim przypadku, była zbawieniem...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Witam panią - niski głos starszej
osoby właśnie przerwał panującą ciszę. <br />
- Oh jak dobrze, że pan jest panie Slughorn - odpowiedziała kobieta o dość
skrzeczącym tonie głosu - skończyły mi się już zapasy eliksiru, potrzebny jest
na dzisiaj do piętnastej - trajkotała.<br />
- Oh doprawdy? Myślałem, że zapas starczy spokojnie na miesiąc - odpowiedział
zdziwiony starzec, tupiąc jedną stopą o posadzkę - hm...mam jeszcze swoje
zapasy, więc przyniosę pani je tutaj, madam, ale uwarzenie kolejnego potrwa
około tygodnia - dodał po dłuższej chwili namysłu.<br />
- Oh, wezmę cokolwiek. Bez tego dobrze pan wie, że dziewczyna nie ma szans -
odparła przejętym głosem.<br />
- Tak, tak to zrozumiałe. Oczywiście za chwilkę przyniosę to, co mam i zabiorę
się od razu za przygotowanie kolejnego.<br />
- Dziękuję, Horacy. Jak będziesz szedł, dałbyś znać McGonagall, że muszę z nią
koniecznie porozmawiać? - Zapytała jeszcze na odchodne. Nie było słychać
odpowiedzi, dlatego też można się domyślić, że nauczyciel eliksirów pokiwał
potwierdzająco głową. Stukot butów ucichł po kilku minutach, a wokół zapadła
kolejny raz cisza. Słyszała całą rozmowę, ale nie rozumiała z niej nic. Nie
mogła sobie przypomnieć żadnego momentu, miała w głowie idealną pustkę. Jakby
dopiero, co wyczyścili jej pamięć. Kojarzyła osoby, które rozmawiały nie daleko
niej, ale nie mogła sobie przypomnieć, co tutaj robi. Natłok myśli przytłaczał
ją coraz bardziej, a chęć zadania pytań była tak ogromna, że zebrała wszystkie
siły i starała się otworzyć powieki, ale na nic. W jej głowie wezbrała się
wściekłość. Dlaczego nie może wykonać żadnego ruchu? Co się z nią dzieje? <br />
Myśli ucichły, kiedy usłyszała kolejny raz stukot obcasów, który zbliżał się do
niej coraz szybciej. <br />
- Coś się stało Poppy? - Usłyszała nagle z drugiego końca sali, znany jej
surowy i stanowczy ton głosu.<br />
- Oh, Minewro. Dobrze, że jesteś - powiedziała ta sama kobieta, która chwilę
temu rozmawiała z Horacym - to zbyt dużo czasu - dodała, a w jej głosie było
można wyczuć nutkę strachu.<br />
- To, jaki masz plan? - Zapytała dosyć przejętym głosem dyrektor Hogwartu.<br />
- Horacy uwarzy kolejne dawki, ale nie wiem jak długo na tym pociągnie -
westchnęła i do uszu dziewczyny dotarły dźwięki otwieranych fiolek,
charakterystycznego bulgotania eliksiru i nagle poczuła ciepłą dłoń na swoim
podbródku, a później jakiś nieprzyjemny gorący płyn wlał się przez jej gardło
powodując, że nagle poczuła wszystkie kończyny.<br />
- Wiesz dobrze, że musimy czekać.<br />
- Tak, ale ile? Ile już czasu minęło, nawet nie jesteśmy pewni czy... - urwała
na chwilę a w pomieszczeniu kolejny raz zapanowała cisza. Hermiona zadowolona z
nagłego przypływu energii, której dostarczył jej nieznany eliksir drgnęła cała,
jakby chciała zrzucić z siebie kurz, a następnie z całej siły próbowała
otworzyć powieki. Nie było łatwo, na początku jedynie drgały, do jej
świadomości wdzierała się determinacja, ale gdy wreszcie przezwyciężyła swoje ciało,
ujrzała okropnie białe światło, dlatego natychmiast zamknęła oczy. Spróbowała
kolejny raz i mrużąc powieki, starała się przyzwyczaić do panującego w
otoczenia. Zajęło jej to kilka, a może nawet kilkanaście minut...<o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Teraz,
gdy przypomnę sobie niedowierzanie na twarzy profesor Pomfrey uśmiech pojawia
się na mojej twarzy automatycznie. Sama nie wiem, jak mogę się teraz z tego
śmiać, ale to był jeden z piękniejszych dni, jak się później okazało...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Na Merlina! - Usłyszała
skrzeczący głos, ale nie miała siły przekręcić głowy w tamtą stronę. Patrzyła
się jedynie w sufit, co jakiś czas mrugając i ustalając położenie, w jakim się
znajduje. Nagle tuż nad swoją twarzą zauważyła wielkie niebieskie oczy, ale nie
miała jeszcze na tyle siły, żeby krzyknąć. <br />
- Panno Granger, słyszy mnie pani? - Zapytała, a Hermiona poczuła jej oddech na
swoim policzku. Zmarszczyła brwi i delikatnie pokiwała głową. Kobieta nagle
zniknęła z jej pola widzenia.<br />
- Godryku, jak dobrze - westchnęła.<br />
- Wszystko w porządku?<br />
- Na razie będę podawała eliksiry na wzmocnienie i odbudowanie odporności.
Potrzebuje teraz odpoczynku - powiedziała w biegu i zniknęła w swoim kantorku.
Profesor McGonagall nie chciała sterczeć na środku sali, dlatego ostatni raz
obdarzyła Hermionę spokojnym już spojrzeniem i udała się na zewnątrz. <o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span></i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Tak
to był z pewnością ten moment, kiedy wszystko się zmieniło. Kiedy nagle szanse
na jakiekolwiek dalsze życie nabrały sensu. Na dobrą sprawę, nie mogłam niczego
sobie przypomnieć, a te ułamki układanki, które gościły w mojej głowie były
niewytłumaczalne. Nie pamiętam ile dokładnie tkwiłam w Skrzydle Szpitalnym
odkąd odzyskałam świadomość. Byłam wyczerpana, ale dzięki pani Pomfrey, jej
codziennej pielęgnacji i eliksirom doszłam do siebie. Podczas pierwszych kilku
dni, dziękowałam jej z całego serca - chociaż nie mogłam nic powiedzieć - że
nie wpuszczała do mnie nikogo z zewnątrz, oprócz profesor McGonagall. Nie wiem
czy bym zniosła jakiekolwiek odwiedziny, któregoś ze swoich przyjaciół.
Wiedziałam wtedy, że nie jestem jeszcze na tyle silna, aby ułożyć sobie całą
układankę. Gdy przez około dwa tygodnie, pani Pomfrey po kilka razy dziennie
odmawiała wizyt, w końcu przestali przychodzić. Nie dziwiło mnie to, ani
trochę. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Jak się panienka czuje? -
Zapytała pewnego słonecznego dnia pielęgniarka, kiedy Hermiona siedziała oparta
o metalową ramę łóżka i czytała kolejny raz w swoim życiu 'Historię Magii',
którą dała jej Poppy, aby nie umarła z nudów, po przeczytaniu wszystkich
książek od McGonagall.<br />
- Bardzo dobrze, dziękuję - wzniosła powieki znad tekstu i posłała jej ciepły
uśmiech. Starsza kobieta postawiła na szafce nocnej fiolki eliksirów i kubek.<br />
- Wypij to i mogę spokojnie cię już wypuścić - posłała jej wesoły uśmiech.
Hermiona miała wrażenie, że nie dosłyszała. Na jej twarzy od razu wystąpił
entuzjazm. Nie mogła już patrzeć na białe ściany wokół siebie, a ten zapach
sterylizacji czuła dosłownie wszędzie. <br />
- Dziękuję - powiedziała do kobiety i szybko wypiła przygotowane mikstury. Po
niespełna dwudziestu minutach, stała już ubrana w swoje ubrania, które również
przyniosła jej McGonagall, a na ramieniu miała przewieszoną torbę, która była
wypchana przeróżnymi księgami. Podeszła powoli do kantorka, w którym przebywała
Poppy i zapukała delikatnie.<br />
- Tak?<br />
- Mam do pani jeszcze jedno małe pytanie - kobieta wychyliła się z za zasłony i
stanęła przed młodą dziewczyną.<br />
- Mów - zachęciła. Hermiona zmarszczyła brwi, ponieważ nie wiedziała jak się
dokładnie do tego zabrać.<br />
- Ile czasu tutaj leżałam? - To pytanie drążyło jej dziurę w brzuchu i nie
wytrzymałaby, gdyby się nie zapytała. Sam fakt, że w Skrzydle nie było żadnego
kalendarza, a nigdy nie rozpoczęła owej rozmowy, ani z pielęgniarką, ani z
McGonagall, to ciekawość wzięła górę. Hermiona usłyszała głośne westchnięcie i
współczujący wzrok.<br />
- Dzisiaj mijają trzy miesiące - Granger z wrażenia, aż oparła się ręką o blat.
Nie miała pojęcia, że tak to wszystko długo trwało. Była nie tyle, co
zszokowana, co jeszcze zdruzgotana. Do jej głowy napłynęły myśli o
niezaliczonych przedmiotach, zbliżających się OWUTEM-ach, o jej przyjaciołach,
którzy jej tak długo nie widzieli... i dlatego tak bardzo dobijali się do niej
przez ten cały czas. <br />
- Tak mi przykro - mruknęła również widocznie zmartwiona Poppy.<br />
- Nie, nie potrzebnie - wymamrotała Granger i posyłając jej ostatni blady
uśmiech powoli wyszła ze Skrzydła. <o:p></o:p></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Szok i zdumienie od razu uświadomiło
mi, dlaczego przyjaciele przestali się do mnie dobijać. Tyle czasu mnie nie
widzieli, to czemu akurat teraz mieli by im pozwolić? To, co zagościło w moim
sercu było nie do opisania. Nie mogłam opanować żalu, że tyle mnie ominęło,
rozpaczy, że tak długo nie było mnie w śród nich i nie wiem, co się dzieje.
Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że wychodząc ze Skrzydła ruszyłam po
prawdę...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <i>Tak długo nie chodziła po Zamku, że aż
dziwnie jej było, kiedy poczuła wilgotne powietrze w nozdrzach i chłód, który
zawsze przyjemnie ją otaczał. Nie myśląc wiele udała się najpierw do
biblioteki. Pani Pince na jej widok, raczej z radości, a nie z rozpaczy,
podeszła do niej i ją przytuliła. Ten gest uświadomił Hermionie, że jej osoba
jest teraz głównym tematem w Hogwarcie. Po krótkiej rozmowie z opiekunką
biblioteki i opróżnieniu torby, ruszyła drżącymi nogami w stronę wieży
Gryffindoru. Od Pince dowiedziała się również, że jest dzisiaj trzeci Luty.
Czyli dokładnie mówiąc, czwartek. Godzina wskazywała u niej dziesiątą
dwadzieścia, co również znaczyło, że wszyscy są teraz na zajęciach. Dlatego nie zdziwiła jej pustka na korytarzach. Gdy doszła do portretu Grubej Damy
z przerażeniem uświadomiła sobie, że nie zna hasła.<br />
- Proszę ha...Panna Granger? - Gruba Dama wydała z siebie głuchy jęk, co bardzo
zdziwiło Gryfonkę. Od trzeciego roku, w którym Dama lamentowała na temat
Syriusza Blacka, Hermiona nie słyszała, że wypowiadała jakiekolwiek inne słowa
niż 'proszę hasło'. Drgnęła więc niebezpiecznie na dźwięk swojego imienia i
pokiwała głową,<br />
- Tak to ja. <br />
- Profesor McGonagall uprzedziła mnie, hasło to Caput Draconi, a twoje rzeczy
zostały już przeniesione do dormitorium panny Weasley - posłała jej delikatny
uśmiech i ukazała przed nią dziurę w portrecie. Granger starając się zasłonić
czerwone policzki, podziękowała uprzejmie i weszła do środka. Nie rozumiała, o
co chodzi z tym całym przeniesieniem. Nie zwracając na to uwagi, potrząsnęła
głową i ruszyła dalej. Na samym wejściu poczuła przyjemne ciepło Gryffindoru,
które otuliło ją niczym zimowy płaszcz. Na jej twarzy wstąpił delikatny
uśmiech, gdy przypomniała sobie wieczory spędzone z Harrym i Ronem na kanapie
przed kominkiem. Ruszyła schodami do góry i gdy pchnęła drzwi do swojego
dormitorium, od razu poczuła się jak w domu. Jej łóżko było zaścielone a na
szafce nocnej stały jej ulubione perfumy, świeca oraz różdżka... Ucieszyła się,
gdy ją zobaczyła. Podeszła szybko i wzięła ją do ręki, czując przyjemne ciepło,
które od niej emanowało. Zadowolona wzięła wszystkie potrzebne rzeczy do
toalety i poszła się wykąpać. Gdy zanurzyła się w gorącej wodzie, poczuła jak
całe spięcie nagle puszcza, a ją ogarnął niewyobrażalny relaks. Na
przygotowaniu się do posiłku, spędziła godzinkę. Sześćdziesiąt minut dla siebie,
których tak bardzo jej brakowało. Gdy skończyła ubrała czarne wąskie spodnie,
ciepły bordowy sweter i szal Gryffindoru. Na nogi wcisnęła swoje czarne botki i
narzucając na plecy czarną szatę, schowała różdżkę za pazuchę i ruszyła w
kierunku wyjścia. Była godzina dwunasta, co oznaczało, że za pół godziny
rozpoczyna się lunch w Wielkiej Sali. Uradowana z faktu, że niedługo zobaczy
swoich przyjaciół powędrowała do Sali. Była tam równo piętnaście po. Usiadła
sobie przy stole Gryffindoru i z niecierpliwością oczekiwała dzwonu,
oznajmiającego koniec lekcji. Zaczęła stukać paznokciami w blat drewnianego
stołu...<o:p></o:p></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span></i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Wiecie
jak to jest oczekiwać osoby bliskiej, której nie widzieliście dłużej niż tydzień?
Zwłaszcza osoby, z którą spędziło się prawie 8 lat wspólnego życia. Zżyłam się
z nimi tak mocno, jakbyśmy byli rodziną. Myśl o tym, że nie było ich przy mnie
przez trzy miesiące, nie docierała do mnie jeszcze tak bardzo mocno, dopóki ich
nie zobaczyłam...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <i>Dzwon zabił, a Hermiona drgnęła z
podekscytowania. Po jakichś kilku minutach do Sali zaczęli wchodzić uczniowie
różnych klas. Każdy spojrzał na Hermionę zaciekawionym wzrokiem minimum raz.
Nie czuła się z tym dobrze, ale przynajmniej wiedziała teraz, co odczuwał przez
tyle lat Harry. Wpatrywała się uparcie w drzwi wejściowe, pamiętając, że Ronald
nie opuszczał nigdy tego posiłku. Kiedy ich ujrzała, jej mina zmieniła się
diametralnie. Nie mogła uwierzyć własnym oczom jak bardzo się zmienili od
czasu, kiedy ich ostatni raz widziała. Conajmniej jakby to było trzy razy tyle.
Harry urósł nieco więcej, jego kruczoczarne włosy były teraz zgrabnie
przycięte, a zarost na twarzy sprawiał, że Hermiona ujrzała w nim nie tylko
przyjaciela, ale też mężczyznę. Szybko przeniosła wzrok na rudzielca, który
wyszczuplał, a włosy urosły chyba jeszcze bardziej, ponieważ sięgały teraz dużo
za uszy. Ginny, która szła obok nich śmiała się wesoło słuchając najwyraźniej
dowcipu, który opowiadał jej Seamus. Gdy tylko ją ujrzeli przystanęli w
miejscu, a ona powoli wstała zza stołu. Nie musiała długo czekać, ponieważ
pierwszy ku niej ruszył Harry. Wyszczerzyła do niego zęby i zaczęła biec w jego
kierunku. Rzuciła mu się w ramiona z takim impetem, że aż oboje zachwiali się
groźnie do tyłu, ale nie upadli. Hermiona od razu rozpoznała perfumy
przyjaciela. <br />
- Jak dobrze, że jesteś - szepnął jej do ucha i jeszcze mocniej ścisnął. Gdy
się oderwali, spojrzał w jej oczy i posłał jej tak bardzo szczery uśmiech, że
aż łzy stanęły w jej oczach.<br />
- Ale się zmieniłeś - powiedziała kręcąc głową i nie dowierzając własnym oczom.<br />
- Tęskniłem za Tobą, jeny ile ty nie wiesz, ale tak się cieszę, że żyjesz... -
zmarszczyła brwi w jego kierunku, ale nim zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie,
usłyszała odchrząknięcie za plecami Harrego. Gdy podniosła wzrok ujrzała
szczęśliwy wzrok Rudzielca i stojącego obok niego, jego siostry. Rzuciła się im w
ramiona i wydała okrzyk radości.<br />
- Jak się cieszę, że wróciłaś Hermi! - Zawołała wiewiórka.<br />
- Ja też - odparła i jeszcze bardziej się wtuliła.<br />
- Mam pomysł - przerwał im Harry - weźcie sobie coś do jedzenia i chodźmy do
Pokoju Wspólnego. Jest teraz pusty, pogadamy na spokojnie - gdy to mówił,
uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wszyscy przytaknęli i ruszyli w tamtą
stronę. <o:p></o:p></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Fakt,
wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jestem na widoku pewnej osoby, która
obserwowała tą sytuację, z pewnością z nutką zazdrości. Niestety zadziwiające
jest, co się dzieje z człowiekiem, po wypadku. Moja pamięć była poważnie
naruszona, ale jedno wiedziałam na pewno. Że nie straciłam wszystkiego - czułam
to. <o:p></o:p></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<i><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Co ty mówisz... - wybąkała, kiedy usłyszała
o sytuacji z Joe. Całą historię streścił jej Harry, ale Ron i Ginny wtrącali
się, gdy uważali, że Harry ominął ważny fragment opowieści. Nie mieściło się
jej to w głowie, nie potrafiła ogarnąć tego rozumem, do czasu, kiedy nie
powiedzieli jej o Charlotte. Wiadomość o jej śmierci, sprawiła, że entuzjazm
jakim pałała zgasł równie szybko, co pojawił się gdy ich zobaczyła. Nastała
głucha cisza, podczas której Granger skuliła się na fotelu przy kominku, nogi
podkuliła do siebie, a głowę schowała między kolanami. Powoli układała sobie
wszystko, wspomnienia do niej wracały, kojarzyła coraz więcej faktów.<br />
- Czyli ja...<br />
- Wpadłaś w śpiączkę. Nie wiemy, z jakiego powodu, ale to był straszny okres.
Pomfrey mówiła, że nie daje ci szans na przeżycie, a potem nagle, gdy się
wybudziłaś, nie chciała nas wpuścić - pokręcił Ronald, wyraźnie oburzony.<br />
- Martwiliśmy się, to wszystko było tak strasznie...nie do pojęcia - mruknął
Harry - przecież w jednej sekundzie dowiedziałem się więcej, niż w całym swoim
życiu.<br />
- Nie wiem jak, wy ale ja się jednak cieszę, że to wszystko się tak skończyło -
odparła Ginny. Hermiona uniosła głowę i wbiła wzrok za okno. Coś właśnie
dotarło do niej z taką ogromną siłą, że aż zrobiło jej się niedobrze. Ostatni
kawałek układanki, którego brakowało...<br />
- Draco... - szepnęła, a powietrze nagle zgęstniało. Spojrzała po swoich
przyjaciołach i nie rozumiała ich zachowania. Harry zaczął kręcić młynki
kciukami, Ronald zrobił się tak purpurowy na twarzy, jak jej sweter, a Ginny
posyłała jej delikatny uśmiech. Chciała się odezwać, ale nagle jej brat
wydyszał głośno:<br />
- A co cię obchodzi ta fretka? - Zdumiona przeniosła na niego wzrok.<br />
- Ron, powiedziałam coś nie tak?<br />
- To przez niego straciliśmy cię na trzy miesiące...<br />
- Daj spokój - powiedział Potter kręcąc głową.<br />
- Jak mam dać spokój skoro...<br />
- O czym wy mówicie?! - Zawołała spanikowana przypominając sobie, wydarzenie w
pomieszczeniu z Erykiem.<br />
- Draco zabił Eryka - Ginny przebiła się przez kłótnię chłopców. Nastała cisza,
a Ron zgromił dziewczynę wzrokiem.<br />
- Ja pamiętam, boże Draco, Draco nie żyje? - Załkała, przez łzy, które
napłynęły do oczu. Jej przyjaciółka od razu do niej podeszła i ją przytuliła.
Przez chwilę pozwoliła Hermionie płakać w jej szkolną szatę.<br />
- Draco żyje...<br />
- Co?! - Krzyknęła zdziwiona i od razu się od niej oderwała, nie wierząc w to,
co usłyszała.<br />
- Po cholerę jej to mówisz? - Warknął ponownie Ron.<br />
- Bo ma prawo wiedzieć! - Zawołała poirytowana Ginny.<br />
- Co mam prawo wiedzieć?!<br />
- Malfoy przeżył, gdy znaleziono was razem, od razu został przewieziony do
świętego Munga. Miał poważne zabiegi, ale wszystko wróciło do normy. Wypytywał
się o Ciebie dopóki nie doszło do sprzeczki...<br />
- Jakiej sprzeczki?<br />
- Ron? - Spojrzała wyczekująco na brata, który wręcz zabijał ją wzrokiem.<br />
- Nie...<br />
- Koniec. Wiesz, że ukrywając to, nie będzie dobrze - westchnął Potter i wstał
chodząc w tą i z powrotem. Hermiona wlepiła swój wzrok w Ronalda.<br />
- Ja... Kurde, Hermi ja cię kocham. Nie mogłem patrzeć jak ten gnojek chce się
koło ciebie zakręcić, po tym ile się przez niego wycierpiałaś - mruknął nie
patrząc w jej oczy - pokłóciliśmy się na korytarzu, gdy spotkałem go jak wracał
ze Skrzydła Szpitalnego...<br />
- Chyba raczej zaczęliście drzeć się na cały zamek - burknęła Ginny. Zgromił ją
wzrokiem, ale kontynuował.<br />
- Zdenerwowałem się i rzuciłem się na niego, no wiesz tak po mugolsku - chciał
zabłysnąć i pochwalić się odwagą, ale gdy ujrzał wściekłe i złowrogie
spojrzenie przyjaciółki, od razu zrzedła mu mina - Malfoy jednak okazał się
większym przeciwnikiem, niż myślałem.<br />
- Ron leżał tydzień w szpitalu, po tym, co naopowiadał Malfoyowi. On się
wkurzył i połamał go - westchnął Harry kiwając w jego stronę. Granger pokręciła
nie dowierzając głową.<br />
- Co mu powiedziałeś? - Skierowała się bezpośrednio do Rona.<br />
- Że... no... tylko błagam nie denerwuj się na mnie, bo to wyszło samo z siebie
- żachnął - powiedziałem, że nie ma u ciebie szans bo jest złym...<br />
- Plugawym śmierciożercą, który jest kopią jego własnego ojca, a Hermionę chce
jedynie, cytuje: wyruchać - dokończyła za niego Rudowłosa. Granger nie wiele
myśląc złożyła na jego policzku piekący i ogromny ślad od dłoni.<br />
- To nie wszystko, stwierdził, że zawsze uważał go za zboczeńca, po rozprawie w
Ministerstwie, a jako wisienkę na torcie dodał, że jesteście razem i jesteś
tylko jego, bo oddałaś mu się kilka dni temu - rudzielec spłonął ogromnym
rumieńcem, a dłonie zacisnął w pięści wbijając sztylety w Ginny, która
siedziała niewzruszona.<br />
- Jak śmiałeś? - Wybełkotała wściekła Hermiona. Harry, aby załagodzić sytuację,
klęknął przed przyjaciółką i wziął jej dłonie w swoje ręce.<br />
- Malfoy został tymczasowo usunięty ze szkoły, McGonagall rozważa całkowite
wydalenie ze szkoły.<br />
- Kiedy to się stało? - Zapytała zimnym i oschłym głosem.<br />
- Trzy tygodnie temu - wzięła głęboko powietrze w płuca i ostatni raz
obrzucając ich spojrzeniem, wybiegła z Pokoju Wspólnego. Wiedziała, dokąd się
kieruje, ale najpierw musiała porozmawiać z jeszcze jedną osobą. Joe...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></i></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-16776460279171830242014-01-06T12:27:00.003+01:002014-01-06T19:00:21.349+01:0026.<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><b><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"> "I cisza może zabić swoim krzykiem...w czterech ścianach samotności"</span></i></b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Chciałabym uprzejmie powiadomić, że to nie jest ostatni, ani przed ostatni rozdział, chociaż tak się może wydawać. Użyłam tutaj celowo zmian narracji, z trzecioosobowej na pierwszoosobową. Występują one na zmianę, ponieważ wydaję mi się, że tak lepiej możecie zrozumieć, to co chcę Wam zobrazować w kolejnych rozdziałach. Przepraszam za wszelkie błędy i opóźnienie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">~~~~~~</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Wiadomość
o stracie Elizy wstrząsnęła Hermioną na tyle mocno, że podobnie jak Joe wpadła
w trans, który można by nawet nazwać hibernacją. Cały wieczór nie odezwała się
już do nikogo, patrzyła się smętnie w ściany namiotu od czasu do czasu
zmieniając pozycję. Dla nikogo ta sytuacja nie była komfortowa, ale nie mieli
wyjścia - musieli działać i to jak najszybciej. Czas uciekał im przez palce,
głównie ze względu na dwie rzeczy. Ludzie z Hogwartu nie mają zielonego pojęcia
gdzie podziało się ośmioro nastolatków, a drugą chyba bardziej istotną - Eryk
wpadł w furię i przeszukuje całą Anglię w ich poszukiwaniu. Co jakiś czas widzą
jak przy ich barierach ochronnych węszą jego słudzy. <br />
- To ustalone - westchnął Harry - ruszamy o świcie.<br />
- Dokąd? - Zapytała nagle Hermiona, zwracając tym samym na siebie całą uwagę.
Wprawdzie nie przysłuchiwała się tej rozmowie i planom, które snuli jej
przyjaciele od kilku godzin, ale dobrze wiedziała, co mają na myśli.<br />
- Ginny i Megan przetransportują cię do Hogwartu, a my spotkamy się z twoim
hm... kuzynem? - Uniósł jedną brew w geście ironii, co bardzo nie spodobało się
Granger. Już otwierała usta żeby coś powiedzieć, ale uprzedził ją Draco.<br />
- Nie masz nic do gadania, Granger. Nie może ci spaść z głowy włos, wezwiecie
McGonagall, żeby przyszli nam z pomocą - odparł. Gryfonka zacisnęła mocno
pięści i spiorunowała wszystkich wzrokiem. <br />
- Nigdzie się bez was nie ruszam - wycedziła przez zęby - nie macie żadnego
prawa mną tak rządzić! On chce mnie i nie poprzestanie na tym! - Krzyknęła
poirytowana.<br />
- Powstrzymamy go, a w najlepszym wypadku zabijemy - włączył się do rozmowy
Joe. Mimo silnej własnej woli, Hermiona nie potrafiła obdarzyć go takim zimnym
spojrzeniem, które przed chwilą skierowała w stronę Pottera i Malfoya. W głębi
duszy wiedziała, co on przeżywa właśnie w swoim sercu, dlatego jej umysł, nie
pozwolił na jakikolwiek zły gest. <br />
- Nie pozwolę, aby ktokolwiek jeszcze przeze mnie zginął - westchnęła głęboko i
spojrzała im w oczy, zdając sobie sprawę, że tym rozdrapuje zasklepione rany,
po śmierci Elizy.<br />
- To zabawne, Hermiono - mruknął Harry - jeszcze niedawno mówiłem to samo, a
jednak tyle osób zginęło. Bo robiło to bezinteresownie. Wszyscy jesteśmy w to
zamieszani i decyzję podjęliśmy już dawno. Nie masz, co się sprzeciwiać to nic
nie da. <br />
- Ale...<br />
- Herm, daj spokój - poprosiła Ginny.<br />
- Pozwólcie mi iść z wami. Nie mogę siedzieć bezczynnie...<br />
- Nie mogę pozwolić, żeby coś ci się jeszcze stało, rozumiesz? - Syknął Joe -
zawaliłem całą sprawę, nie mogę cię drugi raz stracić - zmarszczył brwi.
Hermiona dobrze wiedziała, o czym mówi, dlatego westchnęła i przybierając na
twarz delikatny uśmiech pokręciła głową.<br />
- Ja ciebie też nie mogę stracić, braciszku - ostatnie słowo ledwo przecisnęło
się przez jej gardło, ale gdy tylko je wypowiedziała, poczuła jakby wyrzuciła z
siebie największy ciężar na Ziemi - przez dłuższą chwilę spoglądali sobie w
tęczówki, a panująca wokół nich cisza wydawała się być okropnym cierpieniem.
Gryfonka dopiero teraz dopatrzyła się podobieństw w Ślizgonie. Czekoladowe
oczy, brązowe falowane włosy... dlaczego wcześniej nie snuła takich podejrzeń?
Może przez lata upokorzeń, których nabawiła się od uczniów domu Węża i samego Malfoya?
Przecież od zawsze była szlamą, córka mugolów...<br />
- Dobrze - głos Joe przerwał ciszę. Granger spojrzała na niego zadowolona i
odetchnęła głęboko.<br />
- Lavard, nie możesz jej na to pozwolić, przecież... - zaczął blondyn - nie
może się jej nic stać.<br />
- Pilnuj swojego nosa, Malfoy - uśmiechnęła się w jego stronę ironicznie.<br />
- O mnie się nie musisz martwić - wykrzywił usta w grymasie. Obydwoje
wiedzieli, że pod maską, której teraz użyli wobec siebie, kryją się przeogromne
emocje, które jak na złość próbują się wydostać z ich ciała. Tyle czasu już ze
sobą nie rozmawiali, że Hermiona czuła jakby czegoś jej brakowało. <br />
- Ginny i Megan lecą do Hogwartu aby powiadomić wszystkich, a my stawimy się w
ich kwaterze równo o ósmej rano - zarządził Harry i nie czekając na kolejne
niezadowolone głosy, odszedł w stronę polowego łóżka. Reszta postąpiła
podobnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">~~~<o:p></o:p></span></b></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; line-height: 115%;"><b><span style="font-size: large;"> </span></b> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;"> Wiecie,
życie wydaje się być nieskończoną grą, w której jesteśmy ustawiani jak pionki,
przez kogoś z góry. Wielokrotnie zaprzepaszczamy przeróżne okazje, płaczemy bez
powodu, kłócimy się bezsensownie, udajemy kogoś, kim nie jesteśmy. W tym
czasie, kiedy robimy wszystkie te niepotrzebne rzeczy, czas ucieka nam jakby
przez palce. Czas... czym tak na prawdę jest? Rok, miesiąc, tydzień, dzień,
godzina, minuta, sekunda... każde z nich przybliża nas do śmierci, a my nie
robimy nic w naszym życiu, żeby stało się lepsze. Wydaje nam się, że mamy
jeszcze mnóstwo czasu na zrealizowanie swoich postanowień, marzeń, na
zmienienie czegoś w naszym życiu, na zrobienie czegoś, co dawno już chcieliśmy
zrobić. Prawda jest jednak taka, że to właśnie czas jest największym
marnotrawstwem człowieka. Nie jedzenie, nie niepotrzebne zakupy, czy wydatki.
Czas - nie zdajemy sobie sprawy jak wiele dla nas znaczy, jak dużo potrafi
zmienić i co przynieść. W ogóle o nim nie myślimy, traktujemy go jak zwykły
przypływ czegoś nowego. A on powoli i spokojnie napawa się naszymi porażkami,
niewykorzystanymi szansami, patrzy jak się starzejemy, z wyrzutami sumienia na
sercu. Jak wspominamy jedynie te dobre chwile - bo tylko te człowiek chce
zapamiętać.</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;"> Nazywam
się Hermiona Granger i wiem, że ten czas przetraciłam. Wydawało mi się, że to,
co się dzieje wokół mnie, nie ma znaczenia. Nie dostrzegałam tych najmniejszych
szczegółów, które dzisiaj przyniosły mi niewyobrażalne zmiany w życiu. Prawie,
że jak wczoraj pamiętam jedną z największych bitew o życie, którą stoczyłam.
Bitwą o moje własne życie, które prawie, że przegrałam przez własną głupotę.
Pamiętam krzyczącego Harrego, płaczącego Joe, pusty wzrok Dracona i skupienie
na twarzy Zabiniego. Pamiętam jak weszliśmy do zimnego i obskurnego zamku,
gdzieś w południowej Szkocji. Mieliśmy wrażenie, że nikogo tam nie ma dopóki
mnóstwo zamaskowanych postaci nas nie zaatakowało. Zaklęcia błyskały wszędzie.
Radziliśmy sobie zręcznie, w końcu po naszej stronie walczyły dwa różne światy.
Dracon i Blaise świetnie operowali klątwami i czarnomagicznymi zaklęciami.
Harry i Joe świetnie spisywali się na zaklęciach rozbrajających, a ja z
Charlotte doskonale chroniłyśmy nas wszystkich przy okazji walcząc z
przeciwnikami. Do czasu... nam zaczynało brakować sił, a pomoc nie nadchodziła.
Powoli zaczynałam się denerwować czując zmęczenie na własnym ciele, kątem oka
obserwowałam chłopaków, którzy z całych sił starali się utrzymać na nogach. Do
mojej głowy dochodziły przeróżne myśli, nawet te o porażce. W naszych uszach,
co chwilę rozbrzmiewał dźwięk męskiego głosu, który przemawiał 'oddajcie
dziewczynę'. Przerażenie rosło z każdą sekundą słabnięcia. Czułam, że jeżeli
nie przybędzie pomoc, będziemy skończeni. Nie dałam się zdekoncentrować,
widziałam na twarzach moich rówieśników przerażenie, wymalowane z determinacją.
Pamiętam jak Joe został zaatakowany Cruciatusem. Jego cieknące łzy, to jak do
niego podbiegłam i objęłam płacząc, sama nie wiem, dlaczego. Może faktycznie
obudziła się we mnie bliźniacza miłość? Jedynie, czego żałuję to tak
ryzykownego posunięcia z mojej strony. Przeze mnie mogliśmy wtedy zginąć, gdyby
nie moja babcia, która osłoniła nas własnym ciałem. Moje serce krwawi na to
wspomnienie, ale czasu nie cofnę. Tego dnia zabiłam pierwszego człowieka, do
tej pory i nie żałowałam tego. Tym człowiekiem była Pansy Parkinson. Zginęła z
mojej różdżki, śmiejąc się szyderczo. Gdy upadła na zimną posadzkę jej uśmiech
zniknął dopiero po kilku minutach. Do dzisiaj zastanawiam się czy była ona
przygotowana na śmierć, służąc w szeregach kogoś takiego, kim był Eryk.
Dlaczego był? Po tej chwili nieuwagi, nagle zaklęcia ustały a on wszedł do sali
rozbrajając przy tym wszystkich. Zabawne, jak przy tym się doskonale bawił.
Pamiętam jak poczułam, że odrywam się od ziemi, zostawiając nieprzytomne ciało
Joe, na posadzce. Wzniósł mnie wysoko nad podłogę i zaczął torturować. Nie
pamiętam tego bólu, jedynie wspomnienia, które przy tym wywołał. Całe moje
dzieciństwo, które spędziłam z moimi przeszywanymi rodzicami, wszystkie lata
Hogwartu, wspaniałe i te złe rzeczy. Podczas tego rytuału, który na mnie
wykonywał, pamiętam krzyki Malfoya, prośby Harrego. Przez ból, który rozpływał
się po moim ciele, nie pamiętam zbytnio, kiedy zaczęły powstawać nacięcia na
moim ciele, które mozolnie spływały do wielkiego kociołka. Tak, to była
powtórka z rozrywki, wszystko działo się prawie jak poprzednio, tyle, że teraz
Eryk wcale nie był uprzejmy czy chociażby niemiły. Był wulgarny, agresywny i
rozwścieczony. Pamiętam jak śmiał się </span></span><span style="line-height: 18px;">wniebogłosy</span><span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;"> mówiąc : "na reszcie
wszystkim szlamom postawię kres!". Jego triumfalny wzrok, kiedy moje ciało robiło się zimniejsze i bledsze. Pamiętam jak wdychał zapach z kociołka, który
według mnie był jedynie odorem stęchlizny i zepsutego starego masła. Kiedy
rzucił na mnie kolejnego Cruciatusa pamiętam ogromny wybuch, który rozwalił na
strzępy przednie mury tej sali. Pojawił się wtedy nowy skład Zakonu Feniksa z
McGonagall na czele. Ktoś, kto teraz to czyta, mógłby pomyśleć, że przyszli na
ratunek, wszystko będzie w jak najlepszym porządku, ale nie dla nas, wtedy.
Rozpoczęła się istna jatka, w której nie mogłam uczestniczyć. Ironia losu,
wtedy, kiedy byłam najbardziej potrzebna, nie mogłam zrobić nic. Do dzisiaj mam
to na sumieniu, ale co mogę zrobić. W mojej słabej głowie już wszystko wirowało
niczym na karuzeli. Nie wiedziałam, co się dzieje, dopóki nie domyśliłam się,
że jestem teleportowana w dziwaczne dla mnie miejsce. Kolejny raz ucieczka,
kolejny raz gonitwa... Dziwnym również trafem wylądowałam idealnie nad
kociołkiem, dalej zaczarowana i dalej niemogąca się ruszyć. To była chyba
najgorsza chwila w całym moim życiu, największy strach...</span></span><br />
<i style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Znowu ty? Na prawdę myślisz, że taki
marny gówniarz da radę mnie powstrzymać? - Warknął Eryk, szyderczo patrząc w
oczy blondyna, który na swoją twarz nałożył tak dobrze znaną Hermionie maskę.
Nie odpowiedział nic, tylko wyciągnął różdżkę i bez żadnej zapowiedzi zaczął
pojedynek. Gryfonka, przypatrywała się temu wszystkiemu
z łomoczącym sercem w klatce piersiowej. Koszmar, który rozgrywał się na jej
oczach zapamięta, jako najstraszniejszy obraz. Mijały minuty, a ona ciągle słyszała
przeróżne klątwy i zaklęcia rozbrajające. <br />
- Crucio!<br />
- Protego! - Niski baryton blondyna rozniósł się echem po całej sali. Moment, w
którym jej serce zamarło nastąpił po chwili, kiedy obydwoje wypowiedzieli
uśmiercające zaklęcie, które złączyło się w jedną całość, tworząc ogromny
strumień zielonego światła. Przeogromna siła odrzuciła obydwóch do tyłu, a cały
kurz wojenny opadł na ziemię. Hermiona z szeroko otwartymi oczami, poczuła jak
zlatuje w dół prosto do kociołka obrzydliwego wywaru. Nie zwracając na to
uwagi, zebrała ostatki swoich sił i mimo piekących blizn, wyszła z kotła i
podreptała chwiejnym krokiem do blondyna. Jej oczy napełniły się łzami, a krzyk,
jaki wydobył się z jej gardła, rozległ się po pomieszczeniu, w jakim się
znajdowali. Nie potrafiła się ruszyć, jej ciało zamarło w miejscu, przylegając
do klatki piersiowej chłopaka. Gorące łzy moczyły jego elegancką koszulę, która
była już ubrudzona od krwi i brudu. Jej małe piąstki zaciskały się na jego
marynarce i włosach. Gorzkie łzy wypływały razem z potokiem słów:<br />
- Nie! Proszę, nie to nie może być prawda, błagam obudź się! To moja wina -
krztusiła się własnym powietrzem - błagam, tylko nie ty, nie możesz mnie
zostawić, nie teraz, nie kiedy tak bardzo cię potrzebuje - jej głos był coraz
to bardziej słaby i bezsilny - przecież wiesz, zawsze wiedziałeś, co w głębi
duszy czułam, ty parszywy gnojku, nie możesz mi tego zrobić - przełknęła głośno
ślinę, łkając - nie możesz ode mnie odejść - jej żal i rozpacz dało się wyczuć
nawet w powietrzu, błagała w myślach samego Merlina i Godryka o pomoc, w jej
głowie krążyły pytania, dlaczego nikt jeszcze się nie zjawił, nie myślała o
tym, co rozgrywało się teraz w zamku Eryka, nie chciała mieć z tym do
czynienia, okazała się w tym momencie największym egoizmem, ale dopiero teraz
zrozumiała dlaczego. Dotarło do niej, co przez ostatnie kilka miesięcy rodziło
się w niej od samego początku kontaktu z tym arystokratą. Te wszystkie kłótnie,
te docinki i całe to przedstawienie z nienawiścią, było tylko po to, aby
przyćmić uczucie, które w niej urosło. Starała się je zabić, nienawiścią do
Dracona, która już dawno ulotniła się z jej ciała. Chciała wmówić sobie za
wszelką cenę, że to wcale nie jest to, co jej się wydaje. Żyła w kłamstwie i
strachu przed samą sobą, ale dopiero teraz, kiedy ujrzała jak zielone światło
rozbłyska na całe pomieszczenie zrozumiała, jakie uczucia żywi do tego
człowieka. Miłość, która do tej pory siedziała w jej wnętrzu na tyle cicho, że
sama teraz pluła sobie w brodę.<br />
- Gdybym wiedziała wcześniej - mamrotała przez zaciśnięte zęby, wylewając
kolejne łzy. Czuła ogromny ścisk w okolicach klatki piersiowej, wiedziała, że
jej serce nie należy już do niej. Już dawno temu nie należało, ono zostało skradzione
przez tą fretkę w tak podstępny sposób, że nawet się nie zorientowała, albo
inaczej, nie chciała tej myśli do siebie dopuścić. Wojna przeciwko Voldemortowi
nauczyła ją przecież, żeby kochać ludzi, ponieważ tak szybko odchodzą. Dlaczego
zlekceważyła tą tak dla niej ważną sentencję? Towarzyszyła jej przecież odkąd
zlikwidowała pamięć rodzicom, a teraz uświadomiła sobie, że wyparła się nie
tylko swoich uczuć, ale również tych słów. Żal, który zagościł w jej całym
ciele, był nie do wytrzymania. <br />
- Nie rób mi tego, przepraszam. Przecież tak bardzo cię kocham - szepnęła. Nie
otwierała oczu, nie poruszyła się, nawet już nie płakała. Nie miała siły, miała
wrażenie, że cały jej świat to właśnie był on, a jego właśnie straciła, przynajmniej
tak jej się wydawało...<br />
</i><span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;"> </span></span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;"> Tak,
to wspomnienie zostawiło ogromną bliznę na moim sercu. Za każdym razem jak do
tego wracam, mam ochotę zamknąć się sama w pokoju, zacząć płakać i znowu
wyłączyć się z całego świata, tak jak po tym niefortunnym wydarzeniu. </span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;"> </span></span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;"> </span></span><i style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Gdy tak leżała, nie miała pojęcia ile czasu
minęło, ale wydawało jej się, że cała wieczność. Na swoim ramieniu poczuła
nagle zimną dłoń, która ścisnęła ją wspierająco. Nie chciała wiedzieć, kto
próbuje zakłócić jej chwile rozpaczy i kto próbuje właśnie wyrwać ją z mantry,
którą teraz wypowiadała w myślach. Nie miała najmniejszej ochoty patrzeć na tą
osobę, a tym bardziej z nią rozmawiać. Chciała zostać tam ze swoim ukochanym na
zawsze, o tym marzyła, to była jej jedyna prośba.<br />
- Zostaw mnie - szepnęła cicho...<br />
</i><b style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </b></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </b></span><span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Gdyby
ktoś mi wtedy powiedział od razu, co później nastąpi, z pewnością moja reakcja
byłaby zupełnie inna. Ale wtedy nic mnie nie obchodziło tylko on. Do dzisiaj,
gdy tylko o nim myślę, gdy wspominam ten dzień, mam ciarki na plecach. Z jednej
strony nie żałuje żadnej ze swoich decyzji, z drugiej jednak, jak mogłam być
tak głupia, żeby nie przewidzieć tego, co będzie za moment. Jak mogłam nie
zorientować się, kto próbuje mnie wyrwać z mojego transu? Cóż, wtedy moje życie
zmieniło się diametralnie, a w tym stanie żyję do dzisiaj...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-52882352125209896152013-12-26T21:08:00.003+01:002013-12-26T21:10:18.526+01:0025.<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><i><b>"Za darmo dostaje się tylko to, czego nikt inny nie chce. I śmierć. Śmierć też jest za darmo" </b> </i></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> </span> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Upadli
na zimną ziemię, żadne z nich się nie ruszało. Nikt nie miał odwagi otworzyć
oczu i spojrzeć, które z nich odeszło. W myślach odmawiali modlitwę, aby to się
jednak nie stało, aby nie stracili najważniejszej osoby w ich życiu. Minuty
upływały, a cisza wokół nich narastała i napinała się jeszcze bardziej.
Powietrze stało się jeszcze gęstsze niż zwykle. W ich głowach jak na złość
wirowały wspomnienia z tak krótkiej, a jednak długiej teleportacji. Zielone
światło tańczyło między nimi niczym niezdecydowana śmierć, która nie wiedziała,
kogo by tu zabrać ze sobą. Przerażenie w ich oczach wzrastało z każdą sekundą,
z każdym muśnięciem zaklęcia, które ocierało się o ich ciała, aby w końcu po
wylądowaniu ugodziło kogoś z nich. Trzymali się mocno za ręce, ostatni raz
spoglądając po swoich twarzach. Wiedzieli, że to nastąpi, każdy musiał się do
tego mimowolnie przygotować. Nie było to łatwe, przecież nikt nie pragnie
śmierci. Dało się usłyszeć przyspieszone bicie serca, przełykanie śliny, szmery.
Ktoś próbował wstać i sprawdzić, ale brakowało mu odwagi. Nagle rozległ się
okropnie głośny i przenikliwy krzyk. <br />
- Nie! - Doszło do ich uszu, a żal i wściekłości cisnęła mu za gardło.
Wiedzieli już, o kogo chodziło, ale nie mieli pojęcia jak się zachować. To mógł
być każdy, mieli wyrównane szanse, ale jednak śmierć jest jak wyliczanka. Na
kogo padnie, na tego bęc. Łzy spłynęły po policzkach po usłyszeniu szlochu i
nawoływań jej imienia. Nikt nie przypuszczał, że tak to się wszystko skończy, a
co gorsza, to dopiero był początek. Dłonie zaciskały się w pięści, każdy
mięsień napinał niebezpiecznie, a chęć zamordowania sprawcy była przeogromna.
Każdy, nawet ci którzy nie przepadali za sobą, zapragnęli teraz zemsty. W
takich chwilach ludzie najczęściej uświadamiają sobie jak życie jest krótkie,
jak wszystko szybko może się zepsuć. Nie potrafimy docenić czegoś, zanim tego
nie stracimy. Nie zdążymy sobie uświadomić, że kogoś pokochamy, zanim go nie
stracimy. Prawda jest okrutna, wiele razy skrzywdziła, ale też pokrzepiła. W
tym przypadku, ugodziła każdego w najsłabszy punkt, uświadamiając, że to tak
samo mogłeś być ty jak ona. Kolejne głośne 'nie' wymknęło się z jego ust.
Szloch był donośny, krztusił się nim, błagał ją, aby to nie była ona, żeby to
nie była prawda. Łzy moczyły jej piękne włosy, przytulał drobną posturę do
swojego umięśnionego ciała. W tej chwili zapomniał o wszelkich zasadach
moralnych, o wszelkich stereotypach. Nie mógł zrozumieć, dlaczego padło na nią,
dopiero, co niedawną ją odzyskał. Tyle dla niego zrobiła, wspierała w trudnych
sytuacjach, a w najgorszym momencie jego życia musiała odejść. Nie zdążył jej
powiedzieć wielu rzeczy, nie zdążył jej nawet podziękować. Poczuł czyjąś dłoń
na ramieniu, ale nie chciał się odwracać. Miał żal do samego siebie, nie mógł
obwiniać nikogo, poza swoją głupotą. Zatopił twarz w jej długich włosach i
szlochał jak małe dziecko. Poczuł jak ktoś go przytula, a jego serce rozpada
się na milion kawałków.<br />
- Chcę ją pochować - wykrztusił po bardzo długiej chwili ciszy. Podniósł
opuchnięte powieki i spojrzał po wszystkich, którzy siedzieli teraz naprzeciwko
niego.<br />
- Jesteśmy z tobą, Joe - szepnęła Ginny. Nie miał nawet siły się do niej
uśmiechnąć, kolejna fala łez zastąpiła jego jakiekolwiek uczucia. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>~~~</b><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">-
Podałyście jej leki? - Zapytał Harry, gdy wszedł do namiotu razem z Zabinim,
Malfoyem i Lavardem. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Tak, jej stan jest lepszy - powiedziała cicho Charlotte i pogłaskała
nieprzytomną Hermionę po głowie. Joe bez słowa odszedł w najciemniejszy głąb
namiotu i zaszył się na jednym z foteli. Ginny przyniosła właśnie dla
wszystkich ciepły napój, który przygotowała wraz z Megan i usiadły na kanapie,
która mieściła się na samym środku. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Co teraz robimy? - Zapytał blondyn.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Jesteśmy w samym sercu czarnej dupy - warknął Zabini - nie wiemy, co robić,
nie możemy się teleportować bez Hermiony i jesteśmy ścigani przez tych
szaleńców! - Przykrył dłonie rękoma i zaczął głośno oddychać.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Jakbyś nie zauważył, to wszyscy mają zły humor, Diable. Więc nie wyżywaj się
na mnie - odpyskował mu arystokrata.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie wyżywam się na tobie, ale zadajesz tak durne pytania, że aż mi mózg od
nich paruje!</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- To zamiast prawić mi mentalne kazania, to przyłóż sobie do niego lód,
cwaniaku - mierzyli się ostro wzrokiem.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie potrzebne są nam teraz wasze kłótnie - westchnęła Ginny. Nastała kolejny
raz głucha cisza. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Jak tylko obudzi się Hermiona, to wrócimy do Ministerstwa - odparł Joe, który
słysząc sprzeczki wyszedł ze swojej kryjówki. Megan posłała mu pocieszający
uśmiech. Od czasu pogrzebu Elizy, nie odezwał się słowem. Robił to, co mu
nakazano, ale nie potrafił się zebrać po jej utracie.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- No i co dalej? Powiesz im, że ścigali nas...hm... nawet nie wiemy kto,
chcieli zabić Hermionę i co? Na prawdę sądzisz, że nam uwierzą? - Zapytał
Potter.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Ja ich odszukam i zabiję. Naraziłem wasze życie, przez sprawę, która was
kompletnie nie dotyczy. Jest mi z tego powodu strasznie głupio, dlatego chcę
jedynie, żeby nic wam się już nie stało - wytłumaczył i oparł się o fotel -
Hermiona jest już w dobrym stanie, myślę, że jutro odzyska przytomność.
Wrócicie do Hogwartu i zgłosicie wszystko do Ministerstwa, a ja będę ich
szukać.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie puścimy cię samego - syknął Blaise.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Na pewno nie pójdziecie ze mną - odwarknął i odszedł do swojego łóżka. Ślizgon
kolejny raz wywrócił oczami i zerwał się z fotela. Ginny drgnęła delikatnie,
ale poszła w ślady swojego chłopaka i wyszła na zimne powietrze, które otaczało
namiot. Stał nieopodal granicy zaklęć ochronnych i wpatrywał się gdzieś w
odległy punkt. Zastanawiała się przez dłuższą chwilę jakie słowa będą w tym
momencie odpowiednie, ale po namyśle uznała, że nic, co teraz powie nie będzie
brzmiało choćby odrobinę taktownie. Dlatego zwyczajnie podeszła i przytuliła
się do jego pleców. Nie musiała długo czekać na odwzajemnienie gestu. Blaise
odwrócił się do niej i objął ją tym samym chowając w swoich ramionach.
Pocałował w czubek głowy i pogłaskał po włosach.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Przepraszam, nie chcę żeby cokolwiek ci się stało - wyszeptał po kolejnej
chwili ciszy. Spojrzała w jego tęczówki i kąciki jej ust uniosły się delikatnie
ku górze.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną - mruknęła. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Mówisz jak o wspaniałej podróży w najpiękniejsze miejsce na Ziemi - zauważył
słusznie. Ruda posłała mu delikatny uśmiech.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie ważne gdzie się znajduję, liczy się, że jesteś - jej policzki lekko
poróżowiały, gdy zobaczyła jego wzrok przepełniony miłością. Złożył na jej
ustach pocałunek i przez jeszcze kilka chwil trwali wtuleni w siebie i
wpatrywali się w gwiazdy. Każde teraz myślało o tym samym. Wydarzenia minionych
nocy przelatywały im jakby przez palce, tak szybko, że nawet nie zdążyli
zauważyć, kiedy wschodziło słońce, a kiedy zapadał zmierzch.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Chodźcie, Harry chce porozmawiać - ich ciszę przerwał melodyjny głos Megan.
Odwrócili się do niej i bez słowa zaczęli zmierzać w kierunku namiotu. Gdy
weszli do środka, zasiedli z powrotem na swoich miejscach i wlepili wzrok w
Wybrańca.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Sytuacja nie jest za ciekawa i każdy o tym wie, ale nie możemy teraz zacząć
się kłócić - spojrzał porozumiewawczo na Ślizgonów - musimy zacząć działać. Ja
podobnie jak wy wszyscy, nie mam zielonego pojęcia, o co w tym wszystkim
chodzi. Jestem tutaj, ale nie wiem z jakiej racji, nie rozumiem dlaczego przed
chwilą stoczyliśmy bitwę o Hermionę, nic nie wiem i nic nie rozumiem - spojrzał
wymownie na Charllotte i Joe, którzy już wiedzieli do czego dąży Harry. Nastała
krępująca cisza, której nikt nie chciał przerywać bezsensownym zdaniem. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Dobrze, jesteście tutaj, chociaż nie powinno was tu być. Należą wam się
wyjaśnienia - powiedziała starsza kobieta i westchnęła głęboko zaczynając swoją
historię.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Ród Lavard jak wiecie od pokoleń cieszy się czystością krwi. Niegdyś była to
jedna z najpotężniejszych rodzin w całej Anglii, nikt się do niej nie
porównywał. Wszelkiego rodzaju bankiety, uroczystości, zabawy odbywały się w
dworkach lub ogromnych posiadłościach naszych krewnych. Liczyła się czystość
krwi, która nie została nigdy splamiona przez żadnego członka rodu. Cała sława
i potęga trwała jak wiecie do czasu. Co najdziwniejsze, jak się pewnie orientujecie
wielkie rody, łączą się ze sobą zazwyczaj pewnymi więzami, tworząc jedną wielką
rodzinę. Całe piekło rozpoczęło się w roku 1950. Starszy brat Toma Riddla,
Morrty* związał się z pewną mugolaczką. Dla rodziny Gauntów to i tak była już
ogromna hańba, że Meropa Gaunt czyli matka Toma i Morrty'ego związała się z
mugolem, Tomem Riddlem, po którym Voldemort odziedziczył imię i nazwisko. Dla
nikogo jego związek nie miał żadnego znaczenia, rodzina już i tak była
splamiona brudną krwią, a ich potęga runęła wraz z narodzinami dwóch synów
Meropy. Morrty jednak był zakochany do granic możliwości w swojej małżonce
Amelii Corred. Nie widział poza nią świata, liczyła się tylko ona, był gotów
dla niej porzucić cały magiczny świat, o którym dowiedziała się zupełnie przez
przypadek. Niestety ta pusta miłość doprowadziła go do zguby - urwała na chwilę
marszcząc brwi, jakby zaciekle o czymś myśląc - Amelia była bardzo ciekawską i
bystrą mugolaczką. Mimo, że znała prawdę o czarodziejach, nikomu nigdy nie
pisnęła o tym słówka, to chciała z całego serca poznać ten świat i spróbować
jego smaku. W tym samym czasie, co związała się z Morrty'm Riddlem, dostali zaproszenie
na bal do rodu Lavard - zrobiła krótką pauzę wzdychając głęboko i tym samym
dając znać, że tutaj rozpoczęło się piekło - Nikogo to nie zdziwiło, ponieważ
sąsiadowali ze sobą, lecz wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że pierwszy syn
Meropy, zakochał się w szlamie. Rodzina chciała to ukryć, zbywać pytania
ciekawskich, oraz kpiący wzrok szlachciców. Amelia jednak nie zdawała sobie
sprawy jak duże mogą ponieść konsekwencje, gdyby wydało się, że nie jest ona
czarownicą. Jednak ta kobieta pomimo bystrości i sprytności, była również zbyt
naiwna i lekkomyślna. W ten sam wieczór zniknęła na kilka godzin z sali
bankietowej. Nikt jednak oprócz Morrty'ego się tym nie przejął. Dopiero z rana,
kiedy goście zaczęli się już zbierać do domów, dołączyła do niego i bez
wyjaśnień udali się do rezydencji Riddle'ów. Po kilku miesiącach cała prawda
się wydała. Tej pamiętnej nocy, Amelia Corred spała z jednym z moich synów,
mianowicie Dorianem - wzniosła oczy do nieba, zagryzając wargi i kręcąc młynki
dłońmi - To był porządny człowiek, wychowywaliśmy go na czarodzieja godnego
swojego tytułu. Nigdy nie zasłużył na taki los, jednak jak to mówią... zakazany
owoc smakuje najlepiej - otarła jedną łzę, która spłynęła po jej policzku -
Dopiero po narodzinach dwójki dzieci, bliźniąt wszystko zaczynało układać się w
jedną całość. Morrty do samego końca wierzył, że to są jego dzieci, dopóki po
kilku miesiącach nie zaczęto odnajdywać dziwnych różnic. Amelia od samego
początku wiedziała, że jej przypadek był jednym na milion. Zaszła w ciążę z
Morrtym i Dorianem na raz. Ciąża bliźniacza zdarza się rzadko, w takim
przypadku, prawie nigdy. Podczas pobytu w św. Mungu, podmieniono jedno z
bliźniąt. Magomedycy musieli się pomylić, ponieważ po dwóch dniach, rzekome
dziecko Amelii zmarło. Zabrała do domu jedynie syna, którym troszczyła się jak
tylko mogła. Była cwana, nie zdawała sobie sprawy jakie konsekwencje poniosą
jej wymysły. Pewnego wieczoru przyszła do naszego dworu wraz z małym Joe, który
był synem Doriana i zażądała alimentów. Nikt z nas wtedy nie wiedział, co to
jest, ale prawda wyszła na jaw - zdradziła Morrty'ego, tym samym plamiąc
czystość krwi naszego rodu. Niespełna po kilku miesiącach po incydencie w
naszej rezydencji, Amelia została zamordowana wraz ze swoim mężem - Morrty'm
przez jego własnego brata Toma, który odkrył prawdę i poprzysiągł zemścić się
na kreaturze, która przeżyje. W tamtej chwili nie wiedział jeszcze, że jego
brat również nie był lojalny wobec swojej małżonki. Niedługo po balu zdradził
ją z matką Eryka, czystokrwistą czarownicą innego rodu. Dziecko nie miało
rodziców, ponieważ kobieta zginęła z rąk śmierciożerców. Voldemortowi nie
pozostało wtedy nic, jak tylko wziąć pod skrzydła małego Eryka i stworzyć z
niego jego własną kopię. Tak też się stało, a Eryk poprzysiągł sobie zemstę za
Czarnego Pana. Hermiona trafiła do domu dziecka, skąd wzięli ją Grangerowie,
natomiast ja pomogłam zająć się Dorianowi, Joe. Żyliśmy w spokoju i ciszy, nie
martwiąc się o nic, dopóki nie doszły nas wieści o tak strasznej klątwie, którą
wyrządziła zwykła mugolaczka, Amelia Corred. Chcąc poznać świat magii, nie
miała pojęcia, że przysporzy mu tyle kłopotu. Jest to prastara magia, która
mówi o zemście na szlamowatych - gdy skończyła opowieść, panowała głucha cisza.
Wszyscy spoglądali na Charllotte z lekko rozchylonymi ustami. Nikt nigdy nie
słyszał o tej historii, tym bardziej, że powinna być znana. Najwyraźniej
wszyscy bardzo dobrze się postarali o to, aby wieści nie wyszły poza kręgi
rodu. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Dalej nie mogę w to uwierzyć - usłyszeli słaby, ale stanowczy i jak bardzo
wyczekiwany głos Hermiony Granger. Opierała się łokciami na poduszkach i
spoglądała na babcię ze zdumieniem. Momentalnie została otoczona przyjaciółmi i
jednocześnie ściskana i całowana. Nie chciała nikomu przerywać, dlatego
uśmiechała się delikatnie udając, że również cieszy się z ich widoku. W głębi duszy, nie mogła się doczekać aż
zostawią ją sam na sam z Charllote i Joe. Chciała również porozmawiać z
Draconem, który trzymał się z tyłu, ale najpierw musiała poznać jeszcze więcej
szczegółów swojego pochodzenia. Wiedziała, że babcia ominęła spory fragment tej
opowieści, dlatego spojrzała na nią wymownie i tym samym sprawiła, że po
kilkunastu minutach słuchania, jak im jej brakowało, została z nią sam na sam.
Dalej osłabiona, podeszła chwiejnym krokiem do kanapy i usiadła na niej,
podkulając nogi pod brzuch. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Dlaczego to wszystko ukrywaliście? - Zapytała ze łzami w oczach. Kiedy
słuchała opowieści Charllotte, dopiero wtedy doszło do niej, kim tak na prawdę
jest. Od lat wyzywana od szlam, traktowana jak ostatni wyrzutek, a tym czasem
okazuje się, że jej przeszłość mogła wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie
podmiana jej jako niemowlęcia. Nie mieściło jej się to w głowie, ani nie
dopuszczała tego do myśli, że w jakimś stopniu jest powiązana z Voldemortem. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Twoi rodzice tak postanowili. Nigdy nie wiedzieli o twoim pochodzeniu, dopóki
nie rozeszły się plotki o Eryku, który chce cię dopaść, aby pomścić wuja -
westchnęła - dopiero wtedy cała prawda wyszła na jaw, a ja wraz z Dumbledorem
pojawiliśmy się w twoim domu, gdy byłaś na wakacjach u swoich dziadków -
Hermiona dokładnie pamiętała ten czas. Nie cierpiała jeździć do nich, zawsze
miała żal do rodziców, że ją tam wysyłali. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Kiedy się dowiedzieli, nie chcieli nam uwierzyć, zrobili mugolskie badania
krwi i wtedy okazało się kim na prawdę jesteś. Zabronili mi się z tobą
spotykać, kiedy pewnego razu sama cię nie odnalazłam, pamiętasz to - Granger
pokiwała głową. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- O to chodziło z tą tajemnicą - mruknęła. Babcia pokiwała głową. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Czyli my nie jesteśmy rodziną? - Zapytała po kilku minutach ciszy. Lavard
pokręciła głową przecząco. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Łączy nas jedynie twój brat bliźniak - szepnęła, a ja spojrzałam na łóżko, na
którym przed kilkoma minutami widziała Joe.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Czego oni chcą?</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Zemsty. Pamiętasz przepowiednię Harrego? </span><i style="line-height: 115%;">Żaden
nie może żyć, gdy drugi przeżyje - </i><span style="line-height: 115%;">szepnęła, a Hermiona wybałuszyła na nią
oczy.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Skąd ty?</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Ci... - uciszyła ją - wracając, mówi ona o tym, że Voldemort wcale nie umarł.
On żyje, ale w sercu kogoś innego. A tym kimś jest Eryk Riddle - pokręciła
głową - zagmatwane, ale prawdziwe. On potrzebuje twojej krwi, ponieważ w twoich
żyłach płynie zarówno krew Riddle'ów, jak i Amelii-mugolaczki - nastała głucha
cisza, przerywana jedynie szeptami dochodzącymi z zewnątrz. Hermiona doskonale
rozumiała, co babcia miała na myśli. Żeby Czarny Pan odrodził się w sercu
Eryka, potrzebna jest im jej krew. Wszystkie te wieści wprawiły jej stoicki
spokój w ogromną burzę. Bała się, pierwszy raz w życiu tak bardzo się bała, ale
teraz kiedy już siedzieli w tym bagnie wszyscy, musiała coś </span><span style="line-height: 18px;">wymyślić</span><span style="line-height: 115%;">. Nie mogła
pozwolić, aby jej przyjaciele zostali zaatakowani, przez nią. Przecież niczym
nie zawinili...</span><br />
<span style="line-height: 115%;"> Babcia
odeszła od kanapy i powędrowała do kuchni, aby zaparzyć herbatę. W tym czasie,
reszta 'uciekinierów' weszła do namiotu i rozsiadła się na kanapach. Koło
Hermiony zajął miejsce Harry i Ginny. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Jak się czujesz? - Zapytała czule rudowłosa. Granger posłała jej blady
uśmiech.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Jak </span><span style="line-height: 18px;">nowo narodzona</span><span style="line-height: 115%;">, ale w tej gorszej wersji - burknęła. </span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Trzeba wymyślić plan - zaczął ponownie Zabini, tym samym sprawiając, że </span><span style="line-height: 18px;">piorunujące</span><span style="line-height: 115%;"> spojrzenia napadły na niego od prawie każdego.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Prześpijmy się z tym i z samego rana coś wymyślimy - zaproponował Potter. Joe
siedzący cicho, pokręcił przecząco głową.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie, Blaise ma rację. Musimy działać. Charllotte poda Hermionie eliksiry
wzmacniające i musimy jak najszybciej teleportować się do Hogwartu i zawiadomić
McGonagall - odparł splatając palce u dłoni i opierając na nich brodę.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Narazimy wtedy zamek - zauważyła Megan.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Tam będziemy najbezpieczniejsi, nic nam się nie stanie, będziemy mieli czas
na przemyślenia - odparł Joe.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Przecież nie mamy na to czasu - wtrąciła się Hermiona. Zmarszczyła brwi i
wlepiła wzrok w swojego brata - jeżeli on chce mnie, to zrobi wszystko, żeby
mnie dopaść. Użył Parkinson, żeby wchodzić do zamku, tym razem też mu się uda.
To jest na nic - pokręciła przecząco głową.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Granger, nie dyskutuj... - zaczął arystokrata, ale zgromiła go wzrokiem i weszła w
pół słowa:</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Ty Malfoy, razem z Harrym, Megan, Blaisem i Ginny wrócicie do Hogwartu i
powiadomicie nauczycieli. A my - spojrzała znacząco na Joe - pójdziemy do
Eryka.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Przecież to jest absurd! - Pisnęła Weasley.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie pozwolimy wam pójść tam na pożarcie - warknął Harry.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie narażę waszego życia na..</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Na co, Granger? - Syknął zdenerwowany blondyn - jak będziemy razem, to
ewentualnie oni mogą mieć narażone życie, a jak będziecie we dwójkę to z
pewnością nic po was nie zostanie - warknął sarkastycznie. Hermiona rzucała w
niego piorunami.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale Malfoy ma rację - stwierdziła
rudowłosa. Hermiona spojrzała na nią wymownie, ale ona unikała jej wzroku.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Nie możecie! - Żachnęła Gryfonka - to was nie dotyczy, w ogóle...</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Zamilcz, Granger i pozwól, że zdecydujemy sami za siebie - odparł blondyn.
Wiedziała, że cokolwiek nie powie, to wszyscy będą przeciwko niej, dlatego
zrezygnowana opadła na poduszki i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Chodźmy teraz spać, a z rana zastanowimy się nad dalszym działaniem. To był
ciężki dzień - westchnęła Charllotte podając swojej wnuczce gorącą herbatę i
drugi kubek z eliksirem wzmacniającym. Hermiona w pewnym momencie dostała
olśnienia. Rozejrzała się po wszystkich i kogoś jej brakowało. Zmarszczyła brwi
i zapytała:</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- A gdzie jest Eliza? - Jej głos był przepełniony ciekawością, ale sprawił, że
niektórym wbił się w ciało niczym sztylety. Dziewczyna spojrzała po bladych
twarzach przyjaciół i jeszcze bardziej pogłębiła zmarszczki na czole.</span><br /><span style="line-height: 115%;">
- Gdzie jest Eliza? - Powtórzyła zniecierpliwiona. Jej wzrok spoczął na Joe.
Dopiero teraz zauważyła w jego oczach łzy i dopiero teraz zrozumiała, co się
stało. </span></span><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
- O nie - szepnęła zakrywając dłońmi twarz i poczuła jak gorące łzy zaczęły
spływać po jej policzkach...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif; font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-46628910342251030092013-12-24T14:41:00.005+01:002013-12-24T14:41:58.378+01:00Patronus III<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Ugh, zdałam sobie sprawę, że III Patronusy pod rząd na blogu są bardzo nieestetyczne. Niemniej jednak, nie piszę do Was aby o tym rozprawiać, tylko jak się pewnie domyślacie z <b>życzeniami! :)</b></i><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wszystkim moim kochanym czytelnikom i czytelniczkom życzę wesołych, pogodnych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia. Aby w tym dniu opuściły Was wszelkie problemy i kłopoty, żeby dosięgnęła Was magia świąt, mimo że śniegu za oknem brak, oraz żebyście fantastycznie spędzili Wigilię, Pierwszy i Drugi Dzień Świąt w gronie Waszych najbliższych, bez niepotrzebnych kłótni! :) Życzę Wam również aby Święty Mikołaj zostawił dla Was pod choinką mnóstwo prezentów, na które z pewnością zasłużyliście! :)<br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Życzę Wam również szczęścia w Nowym Roku 2014! Aby był jeszcze lepszy niż 2013, żebyście spełnili wszystkie swoje postanowienia i marzenia, zmienili swoje życie na jeszcze lepsze i cieszyli się każdym dniem, który przecież przynosi nam nowe-lepsze jutro!<br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Kochanym autorkom i blogerkom życzę samych sukcesów w pisaniu, dużodużodużodużo weny! Milionów pomysłów na Miniaturki, oraz przede wszystkim wiary w siebie i w swoje umiejętności! Każdy potrafi dobrze pisać, ale na swój sposób! :) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />ja zmykam nakrywać do stołu, gotować uszka i przystroić karpia!<br />jeszcze raz życzę Wam <b>wesołych świąt! </b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Wasza, Zou. :*</i></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-78393605980603654242013-12-23T22:27:00.001+01:002013-12-23T22:27:32.038+01:00Patronus II<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Moje kochane Śnieżynki! :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zamiast Patronusa, powinien się tutaj już <b>wczoraj</b> pojawić kolejny rozdział - tak wiem. Ale jak Was pewnie nie zdziwi, to mam wytłumaczenie, nie banalne. Ostatnie wydarzenia, które mnie spotkały, zatrzymały pisanie kolejnego rozdziału w połowie. Jak wiecie przed świąteczna gorączka dopada wszystkich - mnie również. Przez cały ostatni tydzień razem z moją mamą robiłyśmy porządki, zakupy, pakowałyśmy prezenty, robiłyśmy listy potraw itp. W czwartek zabrałam się do pisania kolejnego rozdziału i jak już mówiłam - powstała połowa. Piątek miał być zwieńczeniem i oddaniem go w Wasze rączki - niestety mój stan na to nie pozwolił. Zapalenie wyrostka robaczkowego . </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Może niektórzy doświadczyli tego okropnego bólu, może inni nie, z pewnością nikomu tego nie życzę, uwierzcie, to że najgorsze, co mnie kiedykolwiek spotkało. W szpitalu leżałam do niedzieli - powikłania pooperacyjne. Dzisiejszy dzień cały przeleżałam z termoforem na brzuchu, a wściekłość ogarnia mnie od wczoraj. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Chyba byłam niegrzeczna w tym roku, że dostałam taki prezent.<br />Dopiero dzisiaj poczułam się na tyle dobrze, że się poruszam, chociaż szwy ciągną okropnie, oraz postanowiłam do Was napisać. Wybaczcie mi ten incydent - więcej się z pewnością nie powtórzy!<br />Rozdział dodam po świętach jak nabiorę siły i uspokoi się ten 'szał' .<br />Jeszcze raz przepraszam - a życzenia jutro!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">pozdrawiam, Zou.</span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-80072056585577710752013-12-15T16:48:00.002+01:002013-12-15T16:55:19.189+01:00Patronus I <div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Witajcie Kochani ! :)</span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Z góry mówię, że rozdział 25 jest w budowie i nie będzie to ostatni post :) Dzięki Waszym słowom wsparcia i podbudowania mnie, zdecydowałam się na dokończenie tego opowiadania, jak miałam w planach początkowych. Nie wiem jeszcze ile będzie rozdziałów, wszystko zależy od tego, co mi się w tej mojej głowie jeszcze urodzi :) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Piszę do Was w szczególnej sprawie. Zapewne zauważyliście, że każda autorka, gdy kończy pisać swoje opowiadanie, ma już pomysł na drugie i pisze więc z tą sprawą do Was :) . Ja również jestem z tego grona :) Moje pomysły na opowiadanie urodziły się około miesiąca temu. Kiedy zdałam sobie sprawę, że chciałabym napisać takie <i>prawdziwe Dramione</i>. Nie urażając teraz nikogo - ponieważ każde opowiadanie jest wyjątkowe i każdy ma własny pomysł - chodzi mi tutaj o takie <i>Hogwardzkie</i>, prawdziwie magiczne prawie zgodnie z powieścią J.K Rowling, nie wiele od niej odbiegające :) . To był mój pierwszy pomysł i chodzi za mną już bardzo długo, chociaż obawiam się, że po pewnym czasie stracę na nie wenę, ale niekoniecznie :) . </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zaś drugie, o którym marzę odkąd zaczęłam przygodę z czytaniem blogów o tematyce Potterowskiej, jest <i>opowiadanie o Huncwotach</i>. Zawsze miałam własną wizję tego świata i bardzo mi się podobał, chciałam stworzyć go na swój własny wzór. Dlatego jestem zdecydowana, że mój kolejny blog będzie z pewnością o tej tematyce, natomiast jeżeli Wy - moje czytelniczki i czytelnicy, jeżeli są ;) chcielibyście abym napisała kolejne Dramione, proszę o wyrażenie swojej opinii! :) Zresztą podobnie jak na temat drugiego pomysłu, bo to ma być dla Was, a nie tylko dla mnie :) Chciałabym pisać coś, co Wam przypadnie do gustu, dlatego proszę o wyrażenie zdania na ten temat oraz o wybór :) . Z góry dziękuję :)</span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">dla tych, którzy nie mają czasu się rozpisywać, bądź nawet zostawić śladu w komentarzu, umieszczam ankietę :) . Zapraszam do głosowania :) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zou.</span>Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-24749931838923700482013-12-10T18:42:00.003+01:002013-12-10T18:42:58.125+01:0024.<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">"Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni"</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Witam :) chciałabym powiedzieć, a jednocześnie podziękować osobom, które skomentowały ostatni rozdział :) wiem, że jesteście ze mną i nawet w biegu, gdy na prawdę nie macie na to ochoty, czasu i siły, dacie chociaż krótki sygnał, że jesteście :) Bardzo mnie to cieszy, ponieważ liczba ostatnich komentarzy podłamała mnie troszkę :) nie wiem, czy mój blog się nudzi, czy może nie czytacie, a nie chce się Wam komentować, nie wiem. Ale uczucie chyba każdej autorki na widok szczerych komentarzy, jest niewyobrażalnie pozytywne :) no cóż, kończąc moją wypowiedź, do której nie jesteście przyzwyczajeni, gdyż nie wypisuję do Was listów ;), chciałabym powiadomić Was, że szczerze zastanawiam się nad zakończeniem bloga w 25 rozdziale. Nie pasuję mi to za cholerę, ponieważ nie jestem w stanie zmieścić tego wszystkiego w jednym poście, natomiast myśl, że jest tak dużo odwiedzających, a tak mało czytających, chyba wprawia mnie w pewnego rodzaju dołek. Nie wiem czy jest sens pisania do 30 rozdziału, albo chociażby do 28 tak jak miałam w planie. :) dziękuję tym, co są zawsze i mnie wspierają i to pokazują, innym czytelnikom również dziękuję, to dla mnie ważne. Dziękuję za uwagę i zapraszam do jakże zagmatwanego i w zasadzie źle napisanego rozdziału 24 :) . </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~~~~~~~~~~</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Czuł
ogromne pieczenie w okolicach skroni, ból pulsacyjnie rozchodził się po całym
jego ciele. Każdy mięsień był spięty i obolały, a serce biło w nienaturalnie
szybkim tempie. W jego głowie powoli ukazywały się sceny z całego dzieciństwa,
ze wszystkich lat spędzonych w Hogwarcie, ze wszystkich dni, gdy robił coś
dobrego i złego. Całość tworzyła krótką historię jego życia, do momentu balu. Z
całych sił chciał otworzyć powieki, zorientować się gdzie jest, ale nie miał
siły. Dookoła panowała cisza, a on czuł, że zaraz ponownie zapadnie w ten
dziwny i montoniczny sen. Nie mógł na to pozwolić, ponieważ ten trans wysysał z
niego całe życie. Przestraszony próbował wziąć głębszy oddech, niestety to
również sprawiało mu wiele trudności. W pewnym momencie poczuł jak ktoś go
klepie w ramię. Czuł jedynie przeszywający ból, pomimo że dotyk tej osoby był
niesamowicie delikatny. Jakby przez korki w uszach słyszał czyjeś wołanie, aż w
końcu jakby ktoś wyrwał go brutalnie z tego transu poderwał się do pozycji siedzącej
i otworzył szeroko oczy. Jakby w zwolnionym tempie zobaczył swojego najlepszego
przyjaciela, który z wyciągniętą różdżką, rozciętą wargą biegnie pokazując mu,
aby wstawał i mu pomógł. Zanim Dracze zorientował się, co się w ogóle wokół
niego dzieje minęło kilkanaście sekund. Wtedy zrozumiał, że znajduje się w
samym środku pola bitwy. Wokół niego miotały klątwy i zaklęcia o różnorodnych
odcieniach. Starał się zanalizować kto w ogóle się tutaj znajduje, bo mógł
przysiąc, że gdy teleportował się z Hermioną i tym dziwnym fagasem, nikt więcej
nie zdążył go złapać. Spróbował wstać i wtedy dopiero rozpoznał wszystkich po
kolei. Mnóstwo zakapturzonych postaci, które strasznie przypominały mu
śmierciożerców, a koszmar z przed kilku miesięcy wrócił do niego niczym
bumerang. Zmarszczył brwi i jego wzrok przeniósł się na Pottera, który rzucał
zaklęciami jak szalony, jego dziewczyna stała tyłem do niego i również z kimś
walczyła. Nieopodal Zabini pochylał się nad nieprzytomną Ginny, aby kilka
sekund później niczym rozwścieczony tygrys rzucić się na zebranych wokół niego czarodziei
i bronić siebie i ją. Eliza właśnie biegła im na pomoc, a Joe walczył z tym
chłopakiem, który porwał Hermionę...Granger! To właśnie jej brakowało Draconowi
w całej układance. <i>Gdzie ona się
podziewała?</i> Z zamyśleń wyrwał go piskliwy ton głosu, który skądś kojarzył.
Odwrócił się w tym kierunku i w ostatnim momencie odbił zaklęcie rozbrajające.
Zaczął się pojedynkować z tą drobną postacią, która najwyraźniej znała się na
rzeczy. <br />
- Ebulbio! - Krzyknął Draco, a postać odbiła zaklęciem delikatnym ruchem ręki i
zaśmiała się głośno. <br />
- Myślałam, że stać cię na więcej, Malfoy - nie mógł uwierzyć, że ta kobieta,
ponieważ poznał po głosie i posturze, zna jego nazwisko. Nie dość, że skądś ją
kojarzy, to jeszcze ona wie, kim jest. Tego było za wiele, nie dał się
zdekoncentrować, zacisnął mocniej dłonie na różdżce. <br />
- Depulsore!<br />
- Protego!<br />
- Drętwota!<br />
- Expelliarmus!<br />
- Confringo!<br />
- Anapneo!<br />
- Expelliarmus! - Draco widząc, że dziewczyna odbiła jego kolejne zaklęcie, w
ciągu kilku sekund, zamachnął się i pełny złości wykrzyknął:<br />
- Crucio! - Dziewczyna upadła na ziemie, a pisk rozdarł się po całej obskurnej
sali. Nikt jednak nie przejął się jej losem. Od razu dało się zauważyć, że gra
jest warta świeczki i nie ma czasu na pomyłki, niestety ona dzisiejszą walkę z
Draconem przegrała. Zakończył zaklęcie i głośno dysząc podbiegł do reszty. Przy
każdej możliwej okazji pomagał każdemu w obronie, w ataku, ale zakapturzonych
postaci było coraz więcej. W pewnym momencie zobaczył jak Joe pomiędzy
zaklęciami wysłał Patronusa, a po niespełna kilku sekundach zjawiło się mnóstwo
zazwyczaj starszych osób. Bitwa rozpoczęła się na dobre, sam Draco poczuł się
jak za dawnych czasów, ale jedno pytanie męczyło go coraz bardziej: <i>Gdzie jest Granger?<o:p></o:p></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zimny
dreszcz przeszedł jej ciało. Czuła, że leży na czymś mokrym i przerażająco
lodowatym. Delikatnie rozchyliła powieki, ale widziała jakby przez mgłę.
Próbowała się ruszyć, ale nie mogła, każda kończyna była do czegoś przywiązana.
Kolejny raz spróbowała otworzyć oczy. Kosmyki pozlepianych włosów zasłaniały
jej twarz, ale mimo to zobaczyła coś, co sprawiło, że z jej gardła wydobył się
przerażający krzyk. Wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu spojrzeli na
nią. Leżała na kamiennych schodach ponad wszystkimi, a wokół niej znajdowały
się postacie w czarnych szatach. Głośno dysząc skupiła się na osobach
przywiązanych do ziemi tuż przed nią. Ujrzała Harrego, Zabiniego, Joe, babcię
Charllotte! Zawiesiła na niej wzrok, nie mając pojęcia skąd się tu wzięła i
kolejny raz próbowała się ruszyć, ale jej wysiłki poszły na marne. <br />
- Uspokój się, bo inaczej zaboli - ktoś warknął nad jej uchem. Sparaliżowana
strachem zamilkła, ale nie spuszczała oczu ze swoich najbliższych. <br />
- Babciu - szepnęła cicho, a starsza kobieta pomimo ubrudzonej i podrapanej
twarzy, uśmiechnęła się do niej i obdarzyła ją kojącym spojrzeniem.<br />
- Cii ptaszyno, ciii - odpowiedziała jej nieco głośniej, a po policzkach
Hermiony zaczęły płynąć łzy. Dopiero teraz poczuła piekący ból w na całym
ciele.<br />
- Blaise, Harry - zwróciła się do chłopców, którzy leżeli z tęgimi minami. U
Zabiniego z wysiłku i przemęczenia wyskoczyła żyłka, zaś Potter był cały blady.<br />
- Draco - przełknęła ślinę i spojrzała w kierunku blondyna. Chłopak po raz
pierwszy od dłuższego czasu posłał jej szczerzy uśmiech, pełen spokoju i
wsparcia.<br />
- Joe, co tu się dzieje - zapytała, a chłopak spojrzał na nią z cierpiętniczą
miną - Joe?!<br />
- Hermiono musisz mnie wysłuchać, ponieważ to jest moja wina...<br />
- Co?! - Pisnęła zszokowana i w tym samym momencie dostała kopniaka w brzuch od
drobnej postaci. Chłopcy poruszyli się niespokojnie, ale jedynie Draco przybrał
minę mordercy, a dłonie zacisnął tak mocno, że aż mu kłykcie pobielały.
Hermionie stanęły łzy w oczach z ust zaczęła wypływać krew.<br />
- Siedź cicho, szlamowata suko - warknęła do niej, a Hermiona położyła się w
kałuży krwi, nie mając siły. Lavard w panice zaczął głośno mówić, nie zważając
na reakcję innych.<br />
- Hermiono musisz mnie wysłuchać, słyszysz?! Nie poddawaj się! Nie przypadkowo
zapisałem się do Hogwartu, poszukiwałem cię od dłuższego czasu! - Wykrzyczał, a
Granger uniosła powieki i popatrzyła na niego z ostatnimi iskierkami w oczach.
Nie zdołała nic wydukać, ale jej mina wskazywała na to, aby kontynuował.<br />
- To jest tak bardzo skomplikowane - dodał zrozpaczony - Hermiono, ja wiem, że
teraz możesz mi nie wierzyć, że możesz powiedzieć, że jestem zwykłym oszustem i
zdrajcą, ale mówię prawdę. Przysięgam ci na życie, a może to potwierdzić
Charllotte - Granger zdziwiona przeniosła swój wzrok na babcię, która
delikatnie pokiwała głową.<br />
- Miona, jesteśmy rodzeństwem - to spowodowało, że dziewczyna o mało nie
udusiła się własną śliną. Jej kaszel spowodował kolejne uderzenie, tym razem w
plecy od jakiegoś większego opryszczka. Mimo własnej woli starała się uspokoić
nagły napad objawów choroby.<br />
- Twoi rodzice, nie są twoimi biologicznymi rodzicami, jesteś adoptowana.
Jesteśmy bliźniętami, ja wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale taka jest
prawda. Moja matka została oszukana w szpitalu, ponieważ pomylili cię z innym
dzieckiem, które zmarło. Uznali, że to ty, dlatego matka cię zostawiła, nie
wiedziała, że żyjesz, a inni opiekunowie zabrali cię stamtąd po kilkunastu
dniach. Po wielu latach doszły do nas wieści, że Eryk Riddle cię poszukuje. Było
to niedorzeczne, ponieważ byliśmy przekonani, że nie żyjesz. Od niepamiętnych
czasów, na Riddlach wisi klątwa, ponieważ przyszliśmy na świat z zupełnie
innych światów. Wiem, ta wiadomość również zapewne uderzy cię mocno, ale to
czysta prawda. Jeden przypadek na milion... Nasza matka spała z dwoma różnymi
mężczyznami, mamy innych ojców, ale jesteśmy bliźniakami. Nie ważne, twój
ojciec pochodził od Riddlów, Hermiono. A nasza matka była mugolaczką. Skaziła
krew słynnych potomków Voldemorta, tobą! To na tobie chcą zemsty, ponieważ
jedynie twoja świeża krew, zdejmie klątwę z Eryka, który został poczęty z brata
Toma Riddla i równocześnie twojego ojca. To jest strasznie skomplikowane, ale
żeby klątwa się odwróciła, to ty musisz umrzeć, a wtedy Eryk uzyska całkowitą
czystość krwi i stanie się człowiekiem-potomkiem Voldemorta...<br />
- Ty skurwysynu, nie powiedziałeś jej tego wcześniej?! - Wrzasnął Draco, który
przybrał kolor na twarzy dojrzałego buraka. Joe spuścił głowę, a łzy pociekły
po jego policzkach.<br />
- Bałem się, a musiałem ją chronić...<br />
- Widzę, że przerywam wasze rodzinne pogaduszki - zaśmiał się Eryk, który
właśnie wstąpił do sali, a jego słudzy ukłonili się nisko. Podszedł do Hermiony
i klęknął przed nią. Złapał za jej podbródek i przyjrzał się jej zmęczonej
twarzy, oraz oczom, które wyzywająco wpatrywały się w jego prawie czarne
tęczówki.<br />
- Taka piękna dziewczyna, a musi zginąć - zacmokał i zaśmiał się głośno.
Brązowowłosej popłynęły łzy po policzkach, ale nie przestała patrzeć w jego
oczy. Nie odczytała z nich nic oprócz pustki i chłodu, którym emanował. Nie
mogła pojąć jak to wszystko jest możliwe, nagle w ciągu kilkunastu sekund
okazało się, że ma dwóch braci...<br />
- Do dzieła! Trzeba to wreszcie zakończyć, za długo na to czekałem -
wykrzyknął, a zakapturzone postacie podeszły do niej i rozplątały z niewidzialnych
pasów. Eryk wyczarował ogromny kociołek, do którego zaczął wrzucać odpowiednie
składniki, których Hermiona w życiu nie widziała nawet na oczy. Przestraszona
próbowała się wyrwać, ale jej szarpanina poszła na marne. Gdy po kilkunastu
minutach Riddle wrzucił ostatni produkt, wtem odwrócił się z kpiącym
uśmieszkiem do brązowowłosej. Zatarł dłonie i po chwili przybrał grobową minę,
wyjął różdżkę i machnął nią tak, że dziewczyna zawisła tuż nad kociołkiem.
Wyczarował nóż i zrobił pierwsze nacięcie na jej talii. <br />
- Mmm, pachnie wybornie - powiedział, a na sali rozległ się krzyk Joe.<br />
- Zostaw ją!<br />
- Zabawne Lavard! Byłeś jedynie kukiełką w całym teatrzyku, dokładnie wskazałeś
mi gdzie jest Hermiona, a teraz bezczelnie każesz mi ją zostawić? Nie rozumiem cię
- zacmokał i odwrócił się w jej kierunku. <br />
- Crucio! - Wykrzyknął, a Granger wygięła się w łuku, a jej krzyk rozniósł się
po sali echem. Draco widząc to, również krzyknął i z całej siły zaczął się
szarpać z niewidzialnymi łańcuchami. Łzy ciekły mu po policzkach, mocząc
koszulę.<br />
- Nie! - Krzyczał przeraźliwie, lecz śmiech Eryka go zagłuszał. Gdy przestał
dziewczyna ciężko oddychała, ale nie miała siły już dalej utrzymywać
przytomności. Nadmiar informacji, których nie miała nawet siły ułożyć w głowie,
rozsadzał jej głowę, a ból, który odczuwała sprawiał, że marzyła jedynie o
zamknięciu oczu.<br />
- Hermiono, nie! Bądź ze mną, błagam! - Usłyszała przestraszony głos Dracona i
resztkami sił otworzyła swoje piękne orzechowe oczy. <br />
- Nie zostawiaj mnie, nie teraz - łkał, a ona starała się wsłuchiwać w każdą
nutę jego głosu, robiła wszystko, aby spełnić jego prośbę...<br />
- Nic już jej to nie pomoże. Może i wygraliście wszystkie bitwy, Lavard -
Riddle spojrzał na niego posępnym wzrokiem - ale wojnę wygram ja - jego źrenice
rozszerzyły się do maksymalnych rozmiarów, a śmiech wydobył się z przepony.<br />
- Co robimy? - Szepnął zdenerwowany Blaise. <br />
- Nie mam pojęcia, to wszystko nie tak miało wyjść - mruknął prawie bezgłośnie
Joe. Charllotte słysząc ich pogaduszki pokręciła delikatnie głową. <br />
- Rytuał będzie trwał kilka godzin, zanim cała krew, kropla po kropli spłynie
do kociołka - szepnęła tak, żeby dosłyszeli.<br />
- Nie mamy za wiele czasu, ona zaraz umrze...<br />
- Rzuca na nią zaklęcia, żeby szybciej straciła przytomność, ponieważ wtedy
cały proces przebiega szybciej - wyjaśnił szybko Joe.<br />
- Co robimy? - Zapytał kolejny raz Zabini.<br />
- Ja ich sprowokuje, będą chcieli mnie wypuścić - odezwał się pierwszy raz
Potter - żeby zadać mi ból i karę, wtedy zabierzecie różdżki - powiedział i
spojrzał po nich, a potem powędrował wzrokiem do sklepienia. Ku zaskoczeniu
wszystkich, pięć drewienek wisiało tuż nad nimi.<br />
- Nie, musimy się trzymać razem - pisnął Lavard...<br />
- Inaczej tego nie rozegramy... - zamilkli widząc przeszywający wzrok Eryka.
Chodził w tą i z powrotem jakby zamyślony, a oni w tym czasie próbowali
wymyślić doskonały plan działania...<br />
- On ma racje - potwierdziła Charllotte. Nie czekając na jakąkolwiek decyzję,
Harry wrzasnął na całe gardło, rozpraszając samego Riddla.<br />
- Zamknij się! - Ryknął w jego kierunku, ale na nic się to zdało. Potter
krzyczał jak opętany. Eryk spojrzał na niego z nienawiścią i szaleństwem w
oczach i dał znak najmniejszej postaci, aby się nim zajęła. Z dumą zeszła z
kamiennych schodów i delikatnie zsunęła kaptur z głowy. Na sali zapanowała
cisza, jakby makiem zasiał. Nikt nie mógł wydusić słowa, na widok dziewczyny.
Malfoy w jednym momencie zapragnął ją zamordować oraz błagać o wypuszczenie.
Nie wiedział jeszcze, która opcja będzie lepsza...<br />
- Parkinson... - syknął Joe i wtedy zrozumiał skąd Riddle miał wstęp do zamku i
jak to się wszystko działo. Szybko skojarzył fakty i nie mógł uwierzyć, że
musiał być tak głupi, żeby nie zauważyć dziwnego zachowania Ślizgonki. Dopiero
teraz dotarło do niego, co jego głupota mogła wyrządzić za szkody. Zły na
samego siebie, zaczął głośno oddychać.<br />
- Witaj Dracusiu - zaśmiała się piskliwie, wzbudzając w mężczyznach falę
gniewu.<br />
- Zawsze wiedziałem, że z ciebie jest wredna suka, Parkinson - syknął
Wybraniec. Dziewczyna posłała mu iście Ślizgoński uśmiech.<br />
- Lepszego komplementu nie mogłam usłyszeć, Potter - mruknęła.<br />
- Długo tam jeszcze?! - Zawołał Eryk. Dziewczyna odwróciła się, zarzucając
włosami w tył i posłała mu lubieżny uśmiech.<br />
- Już kończę - wyciągnęła swoją różdżkę i jednym machnięciem rozcięła Harremu
policzek. Podeszła zadowolona i otarła ranę palcem.<br />
- Hm... niby czystokrwisty, a jednak, szlamowata matka - zachichotała, ale to
sprawiło, że Chłopiec-Który-Przeżył nie wytrzymał i splunął dziewczynie w
twarz. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Pansy niczym piorun
rozwaliła łańcuchy Gryfona i z wściekłością uniosła go nad ziemię. Niestety
wszystko byłoby idealne, gdyby jednak jej głupota nie wyszła na jaw. Potter
szybko wyciągnął rękę i chwycił swoją różdżkę.<br />
- Drętwota - ryknął w kierunku Parkinson, która wbiła się w tłum zakapturzonych
postaci. Migiem podał wszystkim różdżki uprzednio rzucając przeciw zaklęcie na
niewidzialne przeszkody. Cała piątka lekko zesztywniała, zaczęła biec w stronę
Eryka, który oszołomiony zbierał się z podłogi.<br />
- Nie! - Krzyknął - Łapcie ich! - Słudzy ruszyli w ich kierunku i rozpoczęła
się kolejna bitwa. Draco próbował przecisnąć się w stronę Hermiony, która
upadła bezwładnie na ziemię, gdy Riddle został zaatakowany. Co chwilę rozbrajał
go jakimś zaklęciem, tak aby nie doszedł do Granger, szybciej niż blondyn.
Razem przewrócili się na kamiennych schodach, szamocząc się i przepychając.<br />
- Expelliarmus! - Krzyknął Draco przytykając mu różdżkę do klatki piersiowej, a
Riddle odleciał na kilka metrów, zgarniając przy tym kilka osób, które walczyły
z Zabinim i Potterem. Uśmiechnęli się w jego kierunku i cała trójka zaczęła
biec w kierunku Hermiony. Draco podniósł ją z ziemi i spanikowany spojrzał po
kompanach.<br />
- No, na co czekasz?! Deportuj się! - Wrzasnął Harry, ale Draco zbladł.<br />
- Nie działa - mruknął spanikowany. Chłopcy po chwili również spojrzeli po
sobie zdziwieni i zaczęli biec w kierunku najbliższego wyjścia. Rzucali
zaklęcia za siebie, a po chwili dogonili ich Joe i Charllotte. <br />
- Łapać ich! - Pisnęła Parkinson, a fala czarnych szat powiała w ciemne
korytarze, tuż za uciekającymi. Nie mieli pojęcia gdzie się znajdują i biegną
na oślep.<br />
- Trzeba zbiec do podziemi! - Zawołał Zabini.<br />
- Dlaczego akurat tam?! - Pisnął niezadowolony Wybraniec.<br />
- Bo tam najczęściej są lochy i cele półgłówku, a jakbyś zapomniał, to
przypominam, że tam są dziewczyny! - Krzyknął do niego zdenerwowany i wybiegł
na przód dowodząc całą ucieczką. Po wielu krętych drogach dobiegli do piwnic i
Zabini miał rację, dziewczęta tam były.<br />
- Blaise! - Krzyknęła Ginny. Chłopak podbiegł do niej i chwycił jej dłoń przez
kraty. Spojrzeli na siebie i czule.<br />
- Odsuńcie się! - Zarządził - Confringo! - Krzyknął a żelastwo z głośnym hukiem
rozsypało się na mniejsze części. <br />
- Tędy! - Zawołał Draco wskazując na małe drewniane drzwi. Nie mieli nic innego
do wyboru, ponieważ korytarz, którym przybiegli, był już zapełniony od
konfidentów Eryka, z Parkinson na czele. Zaczęli się przeciskać przez mały
otwór, którym spokojnie mogłaby przejść pięciolatka, ale już chłopak o wzroście
prawie dwóch metrów, miał problem. <br />
- Idźcie, ja ich zatrzymam! - Krzyknęła Charllotte i zasłaniając własnym ciałem
Joe i Zabiniego, którzy zostali, jako ostatni spojrzała w oczy Ślizgonce, która
właśnie wbiegła na korytarz z całą zgrają. <br />
- Protego Maxima - starsza kobieta rozłożyła dłonie, rysując różdżką tarczę i
ze spokojem wyszła przez tycie drzwi na zewnątrz. Rozwścieczona Pansy, zaczęła
rzucać mnóstwo zaklęć w stronę tarczy, wyczarowanej przez Charllotte. Gdy z
pomocą innych udało się rozbić ją na małe kawałeczki, rzuciła się w stronę
przejścia i prześlizgnęła na brzuchu na zewnątrz. Widziała jak staruszka
dobiega do reszty i mają zamiar się teleportować. Kierowała nią w tym momencie
wściekłość i strach związany z karą, którą poniesie od Eryka za nie utrzymanie
więźniów. Przeraźliwym głosem krzyknęła:<br />
- Avada Kedavra! - Przez łzy widziała jak zielone światło trafiło w wir
teleportacji i zniknęło razem z uciekinierami, a ona opadła bezsilnie na trawę,
która w połączeniu z wodą tworzyła błoto...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-31617548459180428712013-12-01T00:53:00.005+01:002013-12-01T14:14:43.572+01:0023.<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b><br /></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: x-large; line-height: 115%;">"Idziemy przez życie, jak pociąg pędzący w ciemności do nieznanego celu"</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><i>Rozdział krótszy niż dotychczas, może mieć błędy, za które z góry przepraszam :) Brak prądu zmusił mnie do dodania rozdziału o tej porze, ale jest! :) Miłego czytania:)</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i>P.S opowiadanie powoli dobiega końca :)</i></span></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">~~~~~~~~~~</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Cała
Wielka Sala obserwowała zaistniałą sytuację. Słychać było gdzieniegdzie szepty
i zszokowane odgłosy i jęki fanek Dracona, oraz oburzenie ze strony Ślizgonów.
Nikt nie mógł pojąć, jakim cudem, najprzystojniejszy i najpopularniejszy
chłopak w całej szkole, słynący z niebywałej riposty i paskudnego charakteru,
stoi teraz przed swoim obiektem odwiecznych obelg, wyzwisk oraz upokorzeń.
Żadnej osobie na tej Sali, prócz wtajemniczonych, nigdy nie przyszłoby do
głowy, że taka sytuacja może mieć miejsce. Wszystkim zaparło dech w piersi, gdy
usłyszeli wyznanie arystokraty i w oczekiwaniu na odpowiedź zapadła głucha
cisza. Hermiona nerwowo spoglądała na boki, starając się wyłapać chodź
najmniejszy szczegół, który mógłby jej pomóc wyjść z tej sytuacji. Widziała
zdziwione twarze Harrego i Ronalda, śmiejących się Ginny i Zabiniego, jak
zwykle pocieszający uśmiech Joe i Elizy... to wszystko sprawiło, że zrozumiała,
że nie przyszła tutaj po to, aby teraz stchórzyć i wybrnąć z tej sytuacji,
kolejnym przekrętem. Czas wreszcie stawić czoła pewnemu delikwentowi, któremu
nie wszystko może przychodzić z taką łatwością. Po tych przemyśleniach wybór
nie wydawał się wcale taki trudny. Draco, na którym chciała się odegrać, oraz
Wiktor, z którym nie miała ochoty spędzić tego wieczoru. Podniosła wysoko
głowę, a na jej twarz wstąpił zadziorny uśmieszek. Nie patrząc, ani jednemu,
ani drugiemu w oczy ruszyła powoli przed siebie. Żałowała w duchu, że nie
ujrzała zdziwienia, które ogarnęło dwóch mężczyzn, gdy wyminęła ich z gracją.
Nie zważywszy na to, podeszła do sześcioosobowego stolika, przy którym
siedzieli Joe i Blaise i zajęła miejsce pomiędzy nimi. Posłała im szeroki
uśmiech i dopiero teraz ujrzała, jak mocno doprowadziła do zdenerwowania
blondyna. Jak zwykle przybrał na twarz swoją codzienną maskę, ale nie potrafił
ukryć złości, która przez nią emanowała. Jego zimne stalowe oczy, rzucały gromy
na wszystkie strony, a gdy podszedł do stolika, zmierzył jadowitym spojrzeniem
Gryfonkę, która na jego wysiłki, odpowiedziała jedynie dziewczęcym, grzecznym
uśmiechem. Ich potyczkę na wzrok, przerwał głos Dumbledora, który wstał od swojego
głównego stołu i korzystając z okazji, gdy była cisza, zaczął przemawiać:<br />
- Najwidoczniej jesteśmy już wszyscy w komplecie - spojrzał tutaj znacząco na
Granger, która delikatnie się zarumieniła - a więc chciałbym wszystkich
serdecznie powitać na balu Halloweenowym! - po Sali rozległy się oklaski i
okrzyki zadowolenia - wiem, że długo na niego wyczekiwaliście, więc z ogromną
przyjemnością chciałbym wam przekazać, że jutro macie dzień wolny od zajęć! -
Tym razem odgłosy stały się jeszcze bardziej głośne, a wiwatom i gwizdom nie
było końca - Proszę jeszcze o uwagę! - Zagrzmiał - Chciałbym wam życzyć
wszystkim dobrej zabawy i smacznego! - Dodał na końcu widząc zniecierpliwienie
na twarzach głodnych uczniów i jak w jego zwyczaju klasnął w dłonie. Półmiski
zapełniły się jedzeniem, a dzbanki napojami. Wszyscy zabrali się za jedzenie, a
w tle leciała spokojna muzyka. <br />
- Pięknie wyglądasz, Miona - zagaił Blaise, podając jej miskę z ziemniakami. <br />
- Dziękuję - posłała mu uroczy uśmiech, co jeszcze bardziej denerwowało
blondyna, siedzącego na przeciwko niej. <br />
- Już myśleliśmy, że nie przyjdziesz - powiedziała Eliza. <br />
- Kobieta zmienną jest - wzruszyła ramionami śmiejąc się i rozpoczęła posiłek.
Po zjedzeniu deseru, na scenę wszedł zespół Fatalne Jędze, a na sali rozległy
się piski fanek, które w mgnieniu oka znalazły się przy scenie krzycząc i
śpiewając wraz z wokalistą. Zabawa rozpoczęła się na całego, Blaise okazał się
świetnym tancerzem, o czym Ginny nie miała pojęcia. Po pierwszej piosence była
zziajana, jak po ostrym treningu Quidditcha, a po Zabinim nie było widać nawet
odrobinki zmęczenia. Joe wraz z Elizą nie szaleli tak jak owa dwójka, ale w
swoim tempie bawili się znakomicie. Draco siedział naburmuszony przy stoliku
popijając, co chwilę poncz, przeklinając w duchu, że nie można wnosić alkoholu
na tego typu imprezy. Jego wzrok nie opuszczał Hermiony, która przed chwilą
została poproszona do tańca, przez Brandona. Gdy tylko podszedł do stolika,
Malfoy miał ochotę przygrzmocić mu w twarz, ale nim zdążył się zorientować już
odchodził pod ramię z Granger. Nie mógł w dalszym ciągu uwierzyć, że ta mała
kujonica, zrobiła z niego takie pośmiewisko. <br />
- Miałaś niezłe wejście - skomentował Hiszpan, gdy wtopili się w tłum ludzi. <br />
- Nie planowałam takiego! - odkrzyknęła, mając nadzieję, że ją usłyszał, przy
tak głośnej muzyce. <br />
- Tak czy inaczej, postąpiłaś słusznie - zaśmiał się głośno i przez resztę
piosenki wirowali jak szaleni pomiędzy innymi parami. <br />
- Odbijamy! - Zawołał obok nich Blaise, a Brandon równie zdziwiony, co smutny
puścił dłonie Gryfonki i ukłonił się przed nią lekko. <br />
- Jeszcze jeden taniec rezerwuję - zawołał, a ona posłała mu szeroki uśmiech.
Gdy odszedł przeniosła wzrok na Ślizgona i podeszła do niego, pozwalając aby
objął ją w talii. Leciała właśnie nieco spokojniejsza piosenka. <br />
- Ugh, teraz powinieneś tańczyć z Ginny - powiedziała mu do ucha, a on zaśmiał
się cicho. <br />
- Nie zdążyłem - udał smutnego wskazując podbródkiem w lewo. Hermiona po kilku
sekundach wypatrzyła rudowłosą przyjaciółkę w objęciach Harrego i mimowolnie
się uśmiechnęła. <br />
- No chyba, że - wzruszyła ramionami. <br />
- Niezły popis dałaś - spojrzał w jej bursztynowe oczy, które momentalnie
zaiskrzyły niebezpiecznie. <br />
- To znaczy? - Uniosła jedną brew. <br />
- Smoku jest nieźle wkurzony, takiego go jeszcze nie widziałem...<br />
- Nie moja wina, Blaise. On wie, co źle zrobił, zresztą nie chcę na ten temat
rozmawiać - mruknęła, a on od razu zrozumiał, że dzisiejszego wieczoru jest to
temat Tabu. <br />
- Dobra, dobra nie pytam - dodał unosząc ręce do góry. <br />
- Idziemy się czegoś napić? - Zapytała czując suchość w gardle. <br />
- Jasne - zgodził się, mając podobne potrzeby i udali się do stolika z
napojami. Tam napełnili swoje półokrągłe szklanki i podeszli do stolika. Draco
usilnie wpatrywał się w tłum ludzi, aby tylko nie patrzeć na Gryfonkę, która
nie tylko go dzisiaj denerwowała swoim zachowaniem, co jeszcze wyglądem. Jak
ona mogła się tak wystroić? <br />
- Smoku, lecimy do kibelka? - Zapytał Blaise, odczuwając potrzeby
fizjologiczne. Draco jakby od niechcenia przeniósł na niego swój wzrok i głośno
wzdychając podniósł się i ruszyli w kierunku wyjścia. Hermiona założyła nogę na
nogę, obserwując wszystkich obecnych ludzi. Przed nią nagle pojawił się Harry.
Zamrugała kilkakrotnie i zaczęła wyszukiwać wzrokiem Ginny.<br />
- Tańczy z Deanem - uprzedził jej pytanie, a ona zrobiła zdziwioną minę. Nie
zważając na to przysiadł się do stolika i oparł wygodnie. <br />
- O co chodzi z Malfoyem? - Hermiona czując, że to pytanie kiedyś usłyszy
westchnęła głęboko i spuszczając delikatnie wzrok, zarumieniła się. <br />
- Wiem, że powinnam była ci powiedzieć, ale...<br />
- Nie chce Miona teraz wyciągać starych dziejów, ale powiedz mi, co między wami
jest? - Starał się być spokojny, ale Hermiona czuła, że z całych sił, próbuje
powstrzymać się od wybuchu złości.<br />
- Harry to jest bardzo skomplikowane, ja sama nie wiem, na czym stoję i w
gruncie rzeczy...<br />
- W gruncie rzeczy, to czuję się jakbyś mi nie ufała - spojrzał jej prosto w
oczy, a ona poczuła, jak bardzo musiała zranić tym przyjaciela. Widział w jej
oczach strach i skruchę, nie umiał się na nią zwyczajnie złościć. <br />
- Dobra, koniec tego. Jak będziesz chciała to mi wszystko powiesz, prawda? -
Patrzył na nią wyczekująco. Uśmiechnęła się delikatnie i przytuliła go mocno.<br />
- Dziękuję - pociągnęła nosem. <br />
- Chodź, idziemy! - Pociągnął ją za rękę i pobiegli na środek sali.
Gdzieś w tłumie wypatrzyła Ronalda, który tańczył koślawo z Megan.<br />
- Nie wiedziałam, że tańczysz! - Zawołała mu do ucha. <br />
- To dla Megan się nauczyłem - zaśmiał się i okręcił ją wokół jej własnej osi. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
Mógłbyś wreszcie powiedzieć, co jest między wami, a nie - westchnął Zabini, gdy
stali w toalecie. Draco jak zwykle spoglądał wysoko w niebo prosząc Salazara,
aby wreszcie wszyscy dali mu spokój. Nie miał ochoty nikomu zwierzać się ze swoich
problemów. Nie chodziło mu o kłopoty szkolne, rodzinne, czy jakiekolwiek
inne. Chodziło o to, co miał w głowie, o to, co mu siedziało w sercu. Nie umiał
sobie z tym poradzić sam, więc kto mógł mu w tym pomóc? W głębi duszy
uświadomił sobie, że robi z siebie kompletnego wariata, ale wolał jednak to,
niż opowiadać wszystkim o swoich chorych dla niego przemyśleniach. Ufał
Zabiniemu, ale nie zmieniało to faktu, że tak samo jak inni, nie umiał mu pomóc. Nigdy nie był w takiej sytuacji, jako on. Jego matka nigdy nie zmuszała
go do postępowania według ojca. Zresztą, on nigdy nie miał ojca, a chociaż
wydaje się to absurdalne i każdy normalny człowiek zareagowałby w tym momencie
z wielkim oburzeniem, to Draco mu tego zazdrościł. Braku ojca. Nie zdawał sobie
z tego sprawy, dopóki nie dorósł i nie ujrzał ile złego wprowadził w jego życie
Lucjusz. Zniszczył go od środka, nie pozwolił na to, aby jakiekolwiek uczucia
oprócz obojętności i zniewagi wobec innych, chociaż zakiełkowały w jego sercu. Trwając w tym transie od
najmłodszych lat, ukształtował go na wzór siebie. Młody Malfoy, zdał sobie z
tego wszystkiego sprawę, kiedy został postawiony przed faktem dokonanym: <i>Tu nie ma wyborów, Draconie. Wstępujesz w
Jego szeregi, albo giniesz razem ze swoją plugawą matką!</i> Te słowa wzburzyły
jego egzystencje, wyryły się w jego sercu na zawsze. Nie potrafił powiedzieć
niczego innego, jak: <i>Tak ojcze</i>.
Zależało mu na życiu jego matki, która pomimo wszystko jako jedyna obdarzyła
go miłością. Ogromną, której nie potrafiła czasami ukazać, ale jednak on ją
czuł. Za te wszystkie lata, które wycierpiała przez jego ojca, nie potrafił
postąpić inaczej. Teraz pluje sobie w brodę, że był takim tchórzem. Był i jest
nadal...<br />
- Draco? - Z jego zamyśleń wyrwał go głos Blaisa. Spojrzał na niego i pokręcił
głową. <br />
- Przepraszam, zamyśliłem się - odparł mrugając oczyma i wyszedł z łazienki. <br />
- Nie odpowiesz mi? - Westchnął Zabini, a Draco powtórzył czynność i wzniósł tęczówki do nieba. <br />
- Nie, ale sądzę, że zgodzisz się ze mną, aby wnieść na tę imprezę,
trochę...dobrego humoru - Diabeł znał te niebezpieczne iskierki w oczach
przyjaciela. Od razu zrozumiał aluzję i zamiast obrać kierunek Wielkiej Sali,
skierowali się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 115%;"><span style="font-size: large;">~~~</span></b></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span></span><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">- Ostatnia nasza impreza nie wyszła, więc dobrze, że ta się udała! -
Zachichotała głośno Megan. Hermiona złapała koleżankę za przedramię i o mało,
co nie popłakała się ze śmiechu.</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Wtedy to była tragedia, ale teraz można się pośmiać! - Zawołała. Harry
patrzył to na jedną, to na drugą nic nie rozumiejąc. </span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Jaka impreza? - Zdziwił się. </span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Oj, Harruś! Połowy nie wiesz - machnęła dłonią blondynka i pocałowała go w
policzek. Chłopak dalej zdezorientowany westchnął głośno i popatrzył na nie z
litością.</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Kobiety! - Pokręcił głową i dopił soku dyniowego. Nagle obok nich zjawiła się
Ginny.</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Hejka, nie widzieliście gdzieś może, takich dwóch pacanów, którzy bez siebie
nie odstępują nawet na krok...</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Jeżeli masz na myśli tych parszywych gnojków - zaczął Ronald, który zjawił
się ni stąd ni owąd obok stolika przyjaciół. Jego głos był przepełniony jadem -
to nie, nikt ich tutaj nie widział i nie chce widzieć.</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Ronaldzie! - Hermiona wyprzedziła Ginewrę, która już miała powiedzieć parę
słów od serca. Weasley przeniósł wzrok na byłą dziewczynę i prychając
pogardliwie usiadł na krześle. </span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Ubrudziłeś się na szacie, Ron - zachichotała Megan, aby rozładować sytuację.
Chłopak zaczerwienił się i szybko zaczął ścierać plamę. Brązowowłosa próbowała
na migi przekazać przyjaciółce, aby się uspokoiła, ale ona była nieugięta.</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Swoje nędzne i nic nieznaczące zdanie, na temat osób, o których nie masz
zielonego pojęcia, zostaw dla siebie - warknęła w jego stronę i odwróciła się
na pięcie. Granger kręcąc głową poszła w ślady przyjaciółki. Złapała ją za
łokieć i odwróciła w swoją stronę.</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Ginn, nie daj się sprowokować. Wiesz jaki jest, nie może ci zepsuć wieczoru -
upomniała ją. Rudowłosa wzniosła oczy ku niebu i wzięła kilka głębszych
oddechów.</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Gdyby nie ty, to już dawno bym mu oczy wydrapała.</span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Wiem - uniosła wysoko brwi i przytuliła ją. </span><br /><span style="font-size: small; line-height: 115%;">
- Witam piękne panie - usłyszały nagle i odskoczyły od siebie. Spojrzały na
nieznajomego chłopaka...</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large; font-weight: bold; line-height: 18px;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
<span style="font-size: large; line-height: 115%;"></span></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large; line-height: 115%;"><b style="line-height: 115%;">~~~</b></span></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large; line-height: 115%;">
</span></span>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
Stary jak nas McGonagall nakryje, to nie zobaczymy już tego zamczyska - zaśmiał
się Blaise, gdy razem z Draconem wchodzili po schodach prowadzących na główny
korytarz. Pod marynarkami mieli upchnięte butelki Ognistej Whisky, a w
kieszeniach od spodni po dwa Kremowe Piwa.<br />
- Nie zorientuje się nawet, zobaczysz! - Odparł obojętnie blondyn. <br />
- A wy co panowie się tak włóczycie? - Przed nimi zjawił się nagle Filch.
Obydwoje stanęli jak wmurowani w podłogę i za wszelką cenę starali się ukryć
wypukłości pod ubraniami.<br />
- Kierujemy się w stronę Wielkiej Sali - odparł neutralnie Zabini, mocno
zaciskając dłonie w kieszeniach. <br />
- Doprawdy? - Charłak uniósł jedną brew, głaszcząc swoją kotkę i obszedł
mężczyzn dookoła. Zatrzymał się spoglądając na nich dziwacznie i westchnął
głęboko.<br />
- Niby tacy przystojni, a tacy zapuszczeni - mruknął pod nosem, ale dwójka
przyjaciół to usłyszała. Gdy ich wyminął, obydwoje wybuchli gromkim śmiechem. <br />
- Jednak głupota się szerzy - zawołał Zabini i wznowili swoją wędrówkę.<br />
- Jak tam z Wiewiórą? - Na to pytanie, chłopak mimowolnie się uśmiechnął i
westchnął głęboko.<br />
- Chyba już znasz odpowiedź - wyszczerzył zęby do blondyna, a on jedynie
wzniósł oczy do nieba.<br />
- Salazarze, do czego ty dopuściłeś? <br />
- Lepiej, żeby teraz miał mnie w opiece, bo przysięgam, że nie ręczę - warknął
Zabini, a zdezorientowany Draco spojrzał na przyjaciela. Podążył za jego wzrokiem
i dopiero wtedy zrozumiał nagłą zmianę jego nastroju. Tuż przy wejściu do
Wielkiej Sali, stała jego dziewczyna ze swoją najlepszą przyjaciółką, czyli
Granger. Ewidentnie było widać, że jakiś chłopak, którego Ślizgoni nie widzieli
ani razu na oczy, podrywał dziewczęta. Blaise wypuścił powietrze ze świstem i
przyspieszył kroku, a zaraz za nim blondyn.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b><br /></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
Znamy się? - Zdziwiła się Hermiona, słysząc słowa nieznanego jej mężczyzny.
Miała dziwne wrażenie, że kogoś jej przypominał, ale była pewna, że nie chodzi
do Hogwartu, ani nie widziała go na żadnym meczu. Miała dziwne wrażenie, że ta
osoba, w ogóle nie powinna tutaj być. Starała się wykryć w jego podłużnej
twarzy jakikolwiek szczegół, który zaalarmowałby, że jest to ktoś, do kogo nie
należy się odzywać. Ginny najwyraźniej miała podobne odczucia, gdyż od razu
ścisnęła mocniej Hermionę i starała się cofnąć do tyłu.<br />
- Nie, ale myślę, że jest to początek wspaniałej przyjaźni - odpowiedział
popijając poncz. Dziewczęta spojrzały po sobie ze zdziwieniem.<br />
- Nie sądzę - syknęła rudowłosa i już miała się odwrócić, kiedy to chłopak
złapał za jej nadgarstek.<br />
- Chwila, chwila. Może porozmawiamy? - Zdziwiona jego zachowaniem, zmierzyła go
lodowatym spojrzeniem i wyrwała rękę z uścisku. Koło nich znaleźli się chłopcy,
a zdenerwowany Blaise, przygarnął do siebie swoją dziewczynę i nienawistnym
wzrokiem spojrzał na chłopaka.<br />
- Masz jakiś problem? - Warknął w jego kierunku. Czarnowłosy zaśmiał się cicho,
odłożył szklankę z ponczem i włożył ręce do kieszeni.<br />
- Skąd, chciałem jedynie porozmawiać - wzruszył ramionami i swój wzrok
skierował na Granger, za którą stał blondyn. Posłał jej ironiczny uśmiech.<br />
- Hermiona Granger - wypowiedział jej imię i nazwisko, a ona zdziwiona
spojrzała po swoich przyjaciołach.<br />
- Skąd...<br />
- Nie powinno cię to interesować, chciałbym zamienić z tobą słówko - powiedział
przybierając ponownie uprzejmy ton głosu. Brązowowłosa zawahała się. Nie
wiedziała czego może oczekiwać od niej nieznajomy, tym bardziej, że
najwyraźniej ją skądś znał. Cała ta sytuacja wydawała jej się bardzo dziwna i
cuchnęła na kilometr.<br />
- To mów - wzruszyła ramionami, nie odchodząc od Draco na krok.<br />
- Na osobności - uniósł jedną brew i spojrzał po wszystkich pogardliwie.
Dziewczyna przeniosła swój wzrok na Ginny, która bezgłośnie przekazywała jej,
aby się opamiętała i nie dała się nigdzie zaciągnąć.<br />
- Dobrze, ale tutaj - powiedziała. Chłopak uśmiechnął się lekko i czekał aż
reszta się odsunie. Zdziwieni towarzysze odeszli do stolika nie spuszczając
wzroku z Hermiony. Po chwili z parkietu zeszli Eliza i Joe. <br />
- A wy co takie miny macie, jakbyście ducha zobaczyli? - Zażartował Lavard. Blaise
spojrzał na niego i prychnął.<br />
- Jakby jakiś nieznany koleś podszedł do Elizy i kazał ci odejść, bo chce z nią
rozmawiać na osobności, to też byś miał taką minę - odparł. Joe zdziwiony jego
odpowiedzią skierował wzrok, tam gdzie wszyscy patrzyli, a serce podeszło mu do
gardła. W pierwszym momencie miał jedynie wrażenie, że to wszystko jest jednym
wielkim kłamstwem, że mu się to śni, że ma omamy. Błagał w duchu Najwyższych,
aby nie robili sobie z niego żartów, ale nic nie nastało. Dalej widział Eryka
kierującego się do wyjścia wraz z Hermioną. Poczuł jak w jego klatce piersiowej
rośnie ogromna fala wściekłości, determinacji i adrenaliny. Nie mógł za wszelką
cenę dopuścić do tego, aby ją stad zabrał. Czuł, że jego nogi są jak z waty,
nie miał pojęcia, co się z nim działo. Chciał biec w jej kierunku, ale
zwyczajnie nie mógł otrząsnąć się z transu. Jego źrenice powiększyły się do
maksymalnych rozmiarów, były przepełnione złością, na samego siebie. Mógł
przecież przewidzieć, że tym razem Riddle nie będzie zmyślał. Mówił prawdę o
tym, że zaatakuje w Święto Duchów, ale nie miał pojęcia, że zrobi to w taki
sposób. Nienawidził siebie za to, że to przeoczył. Jego przemyślenia i chwilowy
zastój, który jak się okazało trwał zaledwie kilka sekund, przerwał okropny
krzyk Elizy. Jej dłonie powędrowały do ust, zakrywając je, a oczy powiększył
się do rozmiarów galeona. Spojrzała spanikowana na Joe'go, który równie
zszokowany, nie czekając ani chwili dłużej, zaczął biec ile sił w nogach.
Kilkoro uczniów przyglądało się całej sytuacji ze zdziwieniem, ale nikt nie
odważył się coś powiedzieć. Nikt nie wiedział, co kierowało Malfoyem i Zabinim,
ale oni również zerwali się z miejsc i zaczęli biec ile sił w nogach za Joe.
Wyczuwali kłopoty na odległość, a to był jeden z nich. <br />
- Blaise! - Krzyknęła Ginny i również niewiele myśląc, chwyciła za rękę Elizę i
popędziły za nimi. <br />
- Riddle, stój! - Te słowa sprawiły, że Eryk dosłownie na moment się odwrócił,
aby ujrzeć pościg w jego kierunku. Złapał zdziwioną Hermionę i przerzucił ją
sobie przed ramię, biegnąc w stronę wyjścia. <br />
- Impedimento! - Krzyknął Joe, ale chybił. Draco widząc przerażenie na twarzy
Granger, poczuł nagły zastrzyk adrenaliny i zaczął biec jeszcze szybciej,
wymijając wszystkich po kolei. Gdy był już tuż o krok za nieznajomym, wyczuł,
że za chwilę będzie się teleportować. Nie oglądając się za siebie w ostatniej
chwili złapał za nogawkę Eryka i poczuł szarpnięcie w okolicach pępkach. Po
kilku minutach usłyszał przeraźliwy krzyk i nastała ciemność...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-30022204229337822432013-11-23T21:57:00.001+01:002013-11-23T21:59:16.901+01:0022.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> </span><b><i><span style="font-size: x-large;">"Zazdrość - nieopłacalna forma wyrażania uczuć"</span></i></b></span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b><i><br /></i></b></span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dziewczyna
szybko zwróciła głowę w tym kierunku, podobnie jak jej towarzysz. Obydwoje byli
zdezorientowani, a widok wściekłego rudowłosego chłopaka, wręcz biegnącego w
ich stronę, sprawił, że dziewczynie żołądek podszedł do gardła. Zerwała się z
miejsca i schowała za plecami Joe. <br />
- Ukryj mnie! - Syknęła. Lavard spojrzał na nią zdumiony. <br />
- Przecież cię widział! - Odparł równie cichym głosem. <br />
- Wytłumacz mu, że mnie tu nie ma!<br />
- Ale on tutaj idzie!<br />
- Wymyśl coś! - Syknęła i delikatnie zsunęła się pod stół, nim wściekły Ronald
zdążył podbiec do Ślizgona. Omiótł spojrzeniem chłopaka i towarzyszącą mu
pustkę. <br />
- Gdzie Hermiona?! - Zawołał zdyszany. Joe tak jak obiecał, przybrał zdziwioną
i zmęczoną minę. <br />
- Kto? <br />
- HERMIONA! - Wręcz krzyknął, na co uczeń domu węża zmarszczył brwi i
rozmasował sobie uszy. <br />
- Spokojnie, nie wiem, nie widziałem jej dzisiaj... - mruknął bawiąc się
różdżką i próbując zasłonić nogami skuloną Gryfonkę, która siedziała pod
płachtą obrusu. <br />
- Nie rób ze mnie głupka - warknął - chyba, że masz brązowe loki i cycki -
zawołał ironicznie. <br />
- Nie jesteś przemęczony? - Uniósł brew i zmierzył Weasleya spojrzeniem - chyba
masz omamy - Ron zrobił się purpurowy i z całej siły tupnął nogą w ziemię, przy
okazji krzycząc:<br />
- Wiem, że tu jest! - Gdy Hermiona usłyszała głośny odgłos uderzającego trampka
o twarde kafelki podskoczyła ze strachu i uderzyła głową w stół. <br />
- Auć! - Pisnęła i złapała się za bolący czubek głowy. Gryfon uniósł wysoko
jedną brew i nie spuszczając wzroku z Joe, podciągnął obrus do góry, gdzie
obydwoje ujrzeli zgiętą w pół dziewczynę, zaciskającą mocno usta w grymasie i
trzymającą się za powoli rosnącego guza na głowie. Otworzyła najpierw jedno
oko, badając sytuację, a następnie drugie i posłała rudzielcowi błagające, a
zarazem przepraszające spojrzenie. <br />
- Ron, bo ja...<br />
- Wyjdź z pod tego stołu, musimy poważnie porozmawiać! - Starał się żeby ton
jego głosu był poważny, tak jak jego ojca, ale wyszło to trochę komicznie, co
wyłapał chichoczący z całej sytuacji Lavard. <br />
- Czego cieszysz gębę?! - Rzucił w jego stronę poirytowany. <br />
- Ja?! - Wskazał na siebie dłońmi z całej siły opanowując swój śmiech - skądże
znowu! - Hermiona w tym samym czasie wyszła z kryjówki i odciągnęła Ronalda na
bok, posyłając Ślizgonowi przepraszające spojrzenie. Gdy wyszli na zewnątrz,
skupił się wreszcie na jego byłej dziewczynie. Z jego twarzy odczytywała wiele
emocji, ale na jej nieszczęście negatywnych. <br />
- Wytłumaczysz mi proszę, dlaczego mnie oszukałaś?! - Syknął wymachując rękoma.
<br />
- Co? Ale, o czym ty mówisz? - Zapytała zdziwiona. <br />
- Ty już dobrze wiesz, o czym mówię! A kto przepraszam mi nie powiedział nic o
mojej własnej rodzonej siostrze?! - Zawołał mrużąc groźnie powieki. Hermiona
wydęła usta i pokręciła głową z niedowierzaniem. <br />
- Przecież chciałam, ale pobiegłeś na trening!<br />
- Nie chciałaś, bo inaczej byś mnie złapała gdzieś i byś mi powiedziała, no! -
Buntował się. <br />
- Ronald! Uspokój się, nie masz, co się na mnie wyżywać, skoro i tak już wiesz,
co się wydarzyło!<br />
- Taka z ciebie przyjaciółka, że mi nie powiedziałaś, że moja siostra
postradała zmysły i zakochała się w ŚLIZGONIE?! - Ostatnie słowo wręcz wypluł.
Hermiona już czuła gotującą się w żyłach krew. Nie mogła uwierzyć, że nic do
niego nie dociera. Dobrze wiedziała, że tak się to wszystko skończy. Była na
niego zła. <br />
- Jak możesz tak mówić?! To jest jej życie i ma prawo spotykać się, z kim chce!
- Krzyknęła sztyletując go wzrokiem. <br />
- Z kim chce? - Zawołał nerwowo - z kim chce?! On chce ją wykorzystać! - Nie
dawał za wygraną. <br />
- Nie żartuj sobie, Ronaldzie! Znam Blaisa i wiem, że taki nie jest! -
Postanowiła postawić wszystko na jedną kartę. Wiedziała, że to przeważy szalkę
na jedną stronę, ale nie miała wyjścia pod naporem jego bezpodstawnych
zarzuceń. <br />
- Ty go znasz?! Kolejna wielbicielka Ślizgonów się znalazła! - Prychnął głośno
odwracając się. <br />
- Żadna wielbicielka, po prostu oni też są ludźmi! Nie wszyscy - dodała po
namyśle. <br />
- Jasne, broń ich teraz! - Spojrzał jej w oczy. <br />
- Nikogo nie bronię! Chcę ci przetłumaczyć, że to jest jej wybór i go nie
zmienisz! - Warknęła - A bynajmniej ja na to nie pozwolę, abyś wtrącał tego
swojego nochala w jej związek! - Dźgnęła go palcem wskazującym w klatkę
piersiową - za dużo przeszli, żebyś to teraz wszystko zepsuł! <br />
- Popierasz to?! Nie wierzę, tobie już też mózg wyprali?! Niech ten cały Zabini
się cieszy, że leży w Skrzydle, bo bym mu kości połamał! - Syknął bardziej do
siebie, niż do Hermiony. Ona zaś wywróciła oczami i poprawiła torbę na
ramieniu.<br />
- Nie wydurniaj się Ronaldzie i zostaw ich w spokoju. <br />
- Po moim trupie! - Krzyknął. <br />
- Jak zobaczę, że mieszasz się do tego, to osobiście spuszczę ci takie lanie...<br />
- Tylko Harry mnie rozumie! - Przerwał jej i zabierając swoje rzeczy pognał w
stronę schodów na wieżę. <br />
- Jasne! - Krzyknęła za nim ironicznie i pokręciła głową. Jej ciśnienie
wzrosło, jakby przed chwilą ganiała się z trollem. Westchnęła głęboko i wróciła
do Wielkiej Sali, ale nikogo już tam nie było. Zdziwiona rozejrzała się
dookoła, niestety nigdzie nie widziała jej przyjaciela. Wypuściła powietrze ze
świstem i wyszła kierując się do swojego dormitorium. Ten dzień był zbyt długi,
a ona zasługiwała na chwilę relaksu. Spokojnie powoli pokonywała kolejne
stopnie schodów, zakręty, aż wreszcie dotarła do obrazu szumiącego morza.
Wypowiedziała hasło i wtopiła się w tło, znajdując się w Pokoju Wspólnym.
Zachariasz właśnie wesoło gaworzył ze swoim przyjacielem z rocznika, a Emily
siedziała naburmuszona pod ścianą, kolejny raz malując paznokcie. Hermiona
wywróciła jedynie oczami, wcześniej machając Puchonowi i weszła do swojego
pokoju. Nie minęło kilka sekund, po zamknięciu drzwi, a po całym Pokoju
Wspólnym rozległ się przerażający krzyk Gryfonki. Smith zerwał się na równe nogi,
wraz z kolegą, a Draco Malfoy wybiegł ze swojego dormitorium najwyraźniej
wyrwany z drzemki. Obydwoje spojrzeli na siebie i na nie przejętą kompletnie
Emily i pobiegli w stronę pokoju Hermiony. Otworzyli drzwi, a to, co tam
zobaczyli przerosło ich samych. Pokój był w istnym chaosie. Wszędzie walały się
porozrzucane i podarte ubrania. Kosmetyki i płyny były porozlewane po całym
pokoju, biżuteria rozerwana na malutkie kawałeczki, poduszki wyprute z piór, a
wszystkie książki były porozrywane na malutkie kawałeczki. Całość wymazana była
obrzydliwą zieloną mazią a na ścianie wymalowany był napis:<br />
<i>"Może to nauczy cię trzymać się z
dala od cudzych chłopaków!". </i>Dopiero, gdy ich wzrok padł na Hermionie
ich przerażenie sięgnęło zenitu. Dziewczyna stała z różowym odcieniem włosów,
paskudnym makijażem i kusej sukience bez ramiączek w kolorze ostrej czerwieni.
Wyglądała jak typowa pani lekkich obyczajów. <br />
- Emily... - syknął Draco wychodząc z pomieszczenia i podszedł do stolika, przy
którym siedziała niczym nie wzruszona Krukonka.<br />
- Dlaczego to zrobiłaś? - Zapytał z nienawiścią w głosie. <br />
- Ale, co? - Udała zdziwienie?<br />
- Nie kręć, tylko się lepiej przyznaj, dla własnego dobra - pochylił się nad
nią, a jego głos sprawiał, że przechodziły ją ciarki. <br />
- Nie wiem, o czym mówisz - odparła zbliżając twarz równie blisko, a następnie
wstając i wymijając go zgrabnie. Zdenerwowany do granic możliwości, nie
wytrzymał całego ciśnienia i wyjął różdżkę rzucając zaklęcie. <br />
- Densaugeo! - Krzyknął i nim ktokolwiek zdążył się zorientować, Emy wygięła
się w potężny łuk i zapiszczała głośno. Odwróciła się do rozgniewanego
blondyna, a jej jedynki sięgały brody. Zachariasz wraz ze swoim przyjacielem
wybuchli nieopanowanym śmiechem, co sprawiło, że Krukonka poczuła złość aż w
cebulkach włosów. Wyjęła swoje drewienko i z istną nienawiścią w oczach
skierowała je na Dracona. <br />
- Ty wtrentny zakamany dupu! - Powiedziała, ale jej wymowa była teraz
uzależniona od wystających zębów. Sam arystokrata i poszkodowana Gryfonka nie
mogli opanować śmiechu.<br />
- Jezep! - Zaklęcie, które wypowiedziała nie zadziałało, poprzez złą wymowę.
Dziewczyna rozszerzyła ogromnie oczy i spojrzała z rozpaczą na zęby w lustrze. <br />
- Zdemij to ze mnie! - Rzuciła się na Malfoya z pięściami. Chłopaka złapał ją w
talii i odepchnął od siebie. <br />
- Jak odwrócisz ten czar - wskazał palcem na Hermionę. Emy zacisnęła mocno
dłonie i rzucając na nich pogardliwe spojrzenia odczarowała Granger, a zgodnie
z obietnicą, Malfoy ją. <br />
- TO JESZCZE NIE KONIEC, SZLAMO! - Ryknęła i wybiegła z pokoju. Hermiona upadła
na kolana i zaczęła głośno dyszeć pod wpływem nagłych zmian w jej organizmie. <br />
- Reparo - szepnął nad nią Ślizgon. Zepsute rzeczy poskładały się w jedną
całość, a po zaklęciu ' Chłoczyść ' wszystko ustawiło się na swoje miejsce. <br />
- Nic ci nie jest, Miona? - Zapytał Zachariasz pomagając jej wstać. <br />
- Nie, dziękuję wam - szepnęła spoglądając przelotnie każdemu w oczy i usiadła
na fotelu w swojej sypialni. Chłopcy chwilę ją obserwowali. <br />
- Dobra, to my idziemy. Jakbyś czegoś potrzebowała to mów - powiedział Smith
używając gestykulacji i wyszedł z Pokoju Wspólnego. Nastała głucha cisza, która
przerywana była tykaniem zegara. Żadne nie chciało się odezwać pierwsze,
chociaż nie jest to do nich podobne. Dziewczyna westchnęła głęboko i wstała z
fotela wbijając swój zaciekawiony wzrok w blondyna. <br />
- Chcesz coś jeszcze? - Mruknęła kładąc dłonie na biodrach. <br />
- Pogadać...<br />
- Daj spokój, Draco - powiedziała prawie, że przez łzy. Nie mogła mu wybaczyć
tego jak ją potraktował, nie chciała. Starała sobie jak najmocniej wbić do
głowy, że to jest kolejna zagrywka z jego strony, która ma za zadanie tylko
znowu ją okręcić wokół palca i jak już będzie wystarczający zaspokojony,
porzucić i zostawić. A na to nie chciała pozwolić. <br />
- Dlaczego nie chcesz? - Zapytał z grymasem na twarzy. <br />
- Nie drążmy tego tematu, ok? Już ci powiedziałam, nie idę z tobą na żaden bal,
ani nie chcę mieć z tobą więcej do czynienia - wydusiła starając się, aby jej
głos był wystarczająco dobijający. Każde z tych słów wbijało jej się w serce z
ogromną siłą, dlatego dalszy ciąg tej rozmowy, mógłby mieć fatalne skutki.
Pragnęła mimo własnej woli zamknąć ten rozdział w swoim życiu. Starała sobie
wbić do głowy, że to jest koniec tej beznadziejnej sytuacji z Ślizgonem, a
wszelkie chociażby w najmniejszym stopniu przyjemne chwile, chciała wyrzucić w
otchłań własnej siebie. Jednak nie było to takie proste. Spojrzała w jego
stalowe tęczówki i z wielkim bólem odwróciła się od niego i zniknęła za
drzwiami łazienki. Powtarzała sobie, że musi być silna, że nie może się złamać,
była to jej modlitwa, tylko jeszcze nie wiedziała dokładnie, do kogo.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b><br /></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~</b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
W
Zamku panowała fantastyczna atmosfera. Już od rana duchy i nauczyciele
przystrajali Wielką Salę do Balu Halloweenowego. Mnóstwo dziewcząt jak i
chłopców wyruszyło z rana do Hogsmade mając jeszcze w planach kupić kreacje
bądź dodatki na dzisiejszy wieczór. Po korytarzach przechadzały się grupki
znajomych z przyjezdnych szkół, rozmawiając z uczniami Hogwartu. Sekundy,
minuty, godziny płynęły wszystkim niczym woda z kranu. Nim ktokolwiek się
zorientował wybiła godzina piętnasta na przeogromnej tarczy zegara przy
wejściowej bramie. To jeszcze bardziej spotęgowało pośpiech i podekscytowanie
wśród osób od czwartej klasy w z wyż. Jednak nie wszystkich pochłonęła aura balowych
przygotowań. Hermiona Granger ubrana w dresowe spodnie, ciepłą bluzę, kurtkę,
czapkę, rękawiczki i sportowe buty, robiła kolejne kółko wokół jeziora. Nie
liczyła już które, po prostu biegła. Raz szybciej, raz wolniej, maszerowała i
stała spoglądając na taflę jeziora. Cała złość i rezygnacja, które dopadły ją
dzisiaj z rana, przelała najpierw na swojego biednego kotka Krzywołapa, później
na jakieś trzecioklasistki, a na końcu postanowiła wyrzucić z siebie wszystkie
te negatywne emocje i usunąć się z drogi dzisiejszym imprezowiczom. Nie była
zła na sam fakt, że nie idzie na ten bal, ponieważ nie ma z kim, ale na to, jak
to wszystko się potoczyło. Z Draconem ucięła jakiekolwiek rozmowy, ponownie.
Ginny po wyjściu ze szpitala również nie miała dla niej czasu, gdyż większość
wieczorów spędzała z Blaisem. Nie miała jej oczywiście tego za złe, ale cóż
mogła poradzić. Joe wiele razy chciał z nią porozmawiać, podobnie jak Ronald,
ale nie miała ochoty na zwierzania się i czyjeś kłopoty. Fakt, faktem zachowała
się tutaj bardzo egoistycznie, ale nie potrafiła sobie z tym poradzić, dlatego
musiała dzisiaj odreagować. Od dziesiątej rano, nikt jej nie widział. Nie
pomyślała nawet, że ktoś może jej szukać bo, po co? Każdy był zajęty dzisiaj
sobą. Nikomu nie była dzisiaj potrzebna, a cały wieczór miała zamiar przespać,
dlatego teraz chciała się zmęczyć, jak tylko się da. Rozpoczęła kolejne
kółko...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
NIE UWIERZYCIE! - Pansy wpadła do pokoju swoich współlokatorek z ogromnym
uśmiechem na twarzy i zaczęła tańczyć na środku pokoju. Dziewczęta spoglądały
na nią z istnym podziwem, oczekując na historię, która wprawiła ją w takowy
humor. <br />
- Co? Wygrałaś milion galeonów? - Zapytała ironicznie Dafne. Pansy zmierzyła ją
posępnym wzrokiem i położyła dłonie na biodrach. <br />
- Lepiej! - Nie dała się sprowokować. <br />
- McGonagall powiedziała, że masz W z transmutacji - zaśmiała się Astoria, na
co chwilę później oberwała poduszką.<br />
- Ej! - Krzyknęła trzymając się za pięknie upięte włosy. Szybko podbiegła do
lustra i z ulgą stwierdziła, że nic im się nie stało. <br />
- Masz szczęście - burknęła. <br />
- No dalej, dalej! Nie macie więcej pomysłów? - Chichotała wskakując na łóżko i
patrząc na nie z góry. <br />
- No nie, dawaj - mruknęła Ann. <br />
- Granger zwiała z Hogwartu, bo podobno nikt jej nie zaprosił! - Zaczęła się
śmiać jak opętana, a dziewczęta spojrzały po sobie zdziwione. <br />
- No i to cię tak cieszy? - Zdziwiła się Dafne. <br />
- A was nie? Będę miała powód do nabijania się przez kolejne kilka miesięcy -
zaszczebiotała zakładając nogę na nogę. Astoria pokręciła głową unosząc brwi i
powróciła do wykonywania makijażu, bez zbędnego komentowania. Dafne również
zostawiła sytuację bez słowa i wróciła do rozplątywania wałków z głowy Ann. <br />
- Nic nie powiecie? - Odparła naburmuszona po kilku minutach. <br />
- Pansy, nie interesuje nas żadna Granger. Szczerze? Mam ją głęboko w dupie -
westchnęła starsza z sióstr Greengras - dla mnie mogłaby nawet zginąć i bym się
nią nie przejęła - wzruszyła ramionami. <br />
- Za to ty ostatnio, co chwilę o niej gadasz, uszy więdną - dodała Ann.
Parkinson zmierzyła je spojrzeniem. <br />
- Chyba wam na mózgi padło!<br />
- Albo tobie! Zakochałaś się? - Zapytała Astoria trzymając w dłoni tusz do rzęs
i śmiejąc się. Ślizgonka prychnęła głośno i odwracając się na pięcie wyszła
trzaskając drzwiami. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<b style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: x-large; line-height: 115%;">~~~</b></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
Harry, nie widziałeś gdzieś może Hermiony? - Zapytał Joe, gdy spotkał Gryfona
jak wracał z Łazienki Prefektów. Wybraniec zmarszczył brwi i chwilę się
zastanowił przybierając na twarz dziwną minę. <br />
- Nie, dzisiaj nie.. - bąknął zdziwiony. <br />
- Kurde szukam jej od rana, nie było jej w Pokoju Wspólnym Prefektów, ani też u
was w wieży. Nikt jej w sumie nie widział - powiedział już nieco zaniepokojony.
<br />
- Zapytam Ginny może ona coś wie - powiedział Harry i obydwoje skierowali się
do portretu Grubej Damy. Po wypowiedzeniu hasła weszli do środka i poprosili
jakąś dziewczynę, aby zawołała Weasley. Po niespełna kilku minutach zjawiła się
w salonie w powyciąganym dresie i z wałkami na głowie. Chłopcy nie zwracając na
to uwagi i od razu przeszli do rzeczy. <br />
- Widziałaś dzisiaj Hermionę? - Zapytał Joe. Ginny pokręciła z przeczeniem
głową. <br />
- Nie, a coś się stało?<br />
- Nie ma jej w zamku od rana. Nikt nie wie gdzie ona się podziewa, powinna się
przecież przygotowywać do balu... - westchnął Potter marszcząc brwi i
spoglądając na Ślizgona. <br />
- Właśnie, wiesz z kim miała iść? - Zapytał dziewczyny. Zrobiła ogromne oczy i
spojrzała po nich z cierpiętniczą miną. <br />
- Nie powinnam wam mówić, prosiła mnie abym...<br />
- Ginn, tu chodzi o Mionę, musimy ją znaleźć - powiedział Potter. Dziewczyna
przełknęła ślinę i westchnęła głęboko. <br />
- Ona mnie za to zabije...<br />
- I tak by się każdy dowiedział - wzruszył ramionami, a ona po chwili namysłu
mu przytaknęła. <br />
- Dobrze, ostatni raz jak z nią rozmawiałam, a to było przed tym... - spojrzała
na nich znacząco, mając na myśli pobyt w Skrzydle Szpitalnym - mówiła, że
zaprosił ją Malfoy. <br />
- MALFOY?! - Zawołał zdziwiony Potter. <br />
- Cicho! - Syknęła w jego kierunku, a on obdarzył ją przepraszającym wzrokiem.
Lavard zmarszczył brwi i podrapał się po głowie. <br />
- Dobra nie ma, co. Idę jej szukać dalej - powiedział i odwrócił się na pięcie.
<br />
- Jakby, co to daj znać! - Zawołała młoda Weasley. Pokiwał głową i wyszedł z
salonu Gryfonów. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
No, no Diable. Wyglądasz całkiem, całkiem - powiedział blondyn, gdy wszedł do
swojej sypialni. Wraz ze swoim przyjacielem szykowali się w Pokoju Prefektów,
aby nikt im nie przeszkadzał. Mieli jedynie dwie godziny do rozpoczęcia się
balu, a oni już byli wykąpani, wypachnieni i ubrani w smokingi. <br />
- Dziękuję, u ciebie też jakoś ujdzie - powiedział brunet i obydwoje się
zaśmieli. Usiedli na fotelach, a Draco rozlał do kwadratowych szklanek Ognistej
Whisky. <br />
- No to mamy godzinkę do balu - stwierdził Blaise spoglądając na zegarek - za
trzydzieści minut ruszę po Ginny i zejdziemy pod Wielką Salę. <br />
- Ty to masz dobrze - zaśmiał się Malfoy i zamoczył usta w trunku. <br />
- Ej właśnie Smoku. A ty z kim idziesz? - Zapytał zdziwiony. <br />
- W sumie to... - nie dane mu było dokończyć, gdyż rozległo się bardzo głośne
dudnienie w drzwi. Chłopak zerwał się na równe nogi i podszedł do nich.
Nacisnął na klamkę, a w wejściu ujrzał zmachanego Joe. <br />
- Cześć - powiedział łapiąc oddech. <br />
- Cześć - podał mu dłoń - właź - zaprosił go gestem do środka. Chłopak również
był już ubrany w czarną szatę wyjściową i miał ładnie ułożone włosy. Spojrzał
po chłopakach, którzy jak zwykle rozpoczynali imprezy szybciej niż wszyscy. <br />
- Coś się stało? - Zdziwił się blondyn. <br />
- Tak, słuchaj - wziął jeszcze jeden oddech, aby uspokoić przyspieszoną akcję
serca, a w tym czasie Draco podał mu szklankę z Whisky, aby umorzył suchość w
gardle. <br />
- No dawaj - ponaglił go. <br />
- Idziesz na bal Hermioną, tak? - Spojrzał na niego unosząc brwi. Arystokrata
westchnął głęboko i wsadził dłonie do kieszeni.<br />
- Tak się składa, że nie.<br />
- Jak to nie? - Zawołał ponownie się denerwując. <br />
- No nie, pokłóciliśmy się, powiedziała, że nie chce ze mną iść - dodał
wypijając alkohol ze swojej szklanki. <br />
- No do cholery jasnej! - Warknął Joe i również zerując szklankę, odstawił ją
na stolik i zmierzał pędem ku drzwi. <br />
- Ej, a co się dzieje? - Zainteresował się Zabini. <br />
- Właśnie nie wiem, Hermiona zniknęła! - Rzucił jedynie na odchodne.
Przyjaciele spojrzeli po sobie zdziwieni i nie wiele myśląc złapali marynarki i
wybiegli za Ślizgonem. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nie
miała już siły biegać, a na dworze zrobiło się ciemno. Z westchnieniem zmierzała
w kierunku zamku, aby wreszcie zaszyć się w swoim pokoju, w swoim łóżku, ze
swoim kotem. Tak, to był najlepszy plan jaki mogła teraz wykonać. Otrzepując
się przed wejściem na dziedziniec, rozpięła kurtkę i weszła do zamku. Mijała
sporo ludzi, którzy poubierani w piękne szaty stali cali podekscytowani przed
Wielką Salą. Spuściła głowę w dół i ruszyła korytarzem do schodów. Gdy już była
kilka metrów przed nimi, nagle ujrzała trójkę pędzących chłopaków, których
czarne marynarki powiewały za nimi. Niestety w przeciwieństwie do niej, oni jej
nie zauważyli, a skutki były niezbyt ciekawe. Rozległ się jedynie pisk i
ogromny huk upadającej osoby na posadzkę. Chłopcy zdziwieni stanęli i obrócili
się za siebie, gdzie leżała na ziemi Hermiona. Była roztrzepana spocona i w
ubrudzonych dresach. Jej mina wyrażała ogromny grymas i a dłonie powędrowały za
głowę, w którą się uderzyła. W około nich zebrał się tłum uczniów
przyglądających się ze śmiechem, całej sytuacji. <br />
- Granger, to ty?! - Zawołał Malfoy. Stanęli tuż nad nią. <br />
- Jezu, jak dobrze, że się znalazłaś - westchnął Joe. <br />
- Gdzieś ty była? - Zapytał Zabini. Po fali pytań i westchnień otworzyła oczy,
a wzrok, którym ich obdarzyła oznaczał jedno. <br />
- PODNIEŚCIE MNIE Z TEJ POSADZKI, PACANY! - Warknęła głośno. <br />
- To na pewno Granger - mruknął Malfoy i patrzał jak Blaise i Lavard rzucili
się, aby pomóc jej wstać. <br />
- Czy wyście oszaleli?! - Pisnęła zdenerwowana. Jej wygląd nie oznaczał nic
dobrego, a w mieszance ze złym humorem, dawał na prawdę niebezpieczny wybuch. <br />
- Opanuj się Granger, to wszystko twoja wina - skwitował blondyn. Przeniosła na
niego swoje wściekłe spojrzenie. <br />
- Przeze mnie?!<br />
- Biegliśmy cię szukać! Gdybyś gdzieś nie polazła na cały dzień jak zwykle,
tylko jak człowiek siedziała i szykowała się do balu, jak wszystkie inne
dziewczyny...<br />
- Nie jestem wszystkie inne! - Warknęła zbliżając się do niego niebezpiecznie -
nie waż się mówić, że to moja wina, bo to wszystko przez ciebie, ty parszywa,
wstrętna, zgniła, fretko!<br />
- Granger nie przeginaj, bo inaczej będę musiał użyć wobec ciebie siły. <br />
- Ty sobie ewentualnie możesz pogwizdać!<br />
- Granger, buszowałaś z ogrami, że tak się odzywasz? - Syknął w jej stronę. <br />
- Coś ty powiedział?!<br />
- Już sam twój wygląd na to wskazuje...<br />
- JESTEŚ ZWYKŁYM DUPKIEM! - Prychnęła i odwróciła się na pięcie. <br />
- NIE! - Krzyknęła w stronę Joe i Zabiniego, którzy chcieli iść za nią. Gdy
ponownie skierowali wzrok, zniknęła im z pola widzenia. Obydwoje spojrzeli się
na Dracona. <br />
- No, co?!<br />
- Pięknie, świetnie! - Skwitował Joe i zrezygnowany ruszył do lochów. Blaise
podszedł do niego kręcąc głową. <br />
- No tak to na bank, nie pójdziecie na ten bal. <br />
- Nie miałem wcale zamiaru...<br />
- Jasne - przerwał mu i również zostawił go samego. Gdy obejrzał się wokół
siebie, spora liczba osób wpatrywała się w niego z zaciekawieniem. Bez słowa
przybrał swoją maskę na twarz i ruszył do Pokoju Prefektów.<o:p></o:p></span></span><br />
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Gdy
tylko ujrzał ją jak wychodzi ze swojego dormitorium, miał wrażenie, że jego
cały świat zawirował wokół niego. Jej krótkie blond loki, były teraz idealnie
proste i sięgały do ramion. Delikatny makijaż podkreślał jej wystające urocze
kości policzkowe i duże oczy. Sukienka była bez ramiączek, do połowy talii
składała się z gorsetu i później rozchodziła się w delikatne kontrafałdy. Z
tyłu związana była kokardą, a całość była w kolorze pastelowego błękitu. Wysokie
czarne matowe szpiki i czarna torebka doskonale komponowały się z biżuterią,
którą dobrała. Podeszła spokojnie do jej chłopaka, który również wyglądał
powalająco.<br />
- Witaj piękna - szepnął całując ją w dłoń. Dziewczyna zachichotała i
przyłożyła mu dłonie do policzków, składając na ustach namiętny pocałunek. <br />
- Witaj Harry, wyglądasz cudownie przystojniaku - zachichotała. <br />
- Przy tobie Megan, to ja dzisiaj jestem szarą myszką - pocałował ją w gołe
ramię. Posłała mu szczery uśmiech, chwyciła pod ramię i wyszli z salonu
przyjezdnych. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ginny
miała włosy ułożone w delikatne spirale, a makijaż wykonała dosyć ostry, ale
czuła się w nim wspaniale. Jej kreacja była efektem spędzenia kilku godzin na
przymierzaniu i chodzeniu po sklepach. Była w kolorze czerni, z drobinkami
brokatu. Idealnie przylegała do jej ciała, kończąc się w połowie uda. Dekolt był
w kształcie kwadratu, ukazując napięte i dość kształtne piersi. Ramiączka były
grubsze, a z tyłu była idealnie gładka pod sam kark. Wysokie czarne brokatowe
szpilki i czarna torebka utrzymywały się w jednym kanonie. Uśmiechnięta
poprawiła jeszcze usta błyszczykiem i spokojnie wyszła z dormitorium. Gdy
przeszła przez obraz Grubej Damy, na jej ustach zagościł ogromny uśmiech.
Blaise stał oparty o kamienne balustrady w czarnym smokingu. Jego włosy były
ułożone w artystyczny nieład, a dwudniowy zarost dodawał seksapilu. Gdy ją
zobaczył, nie wiedział, co ma powiedzieć. <br />
- Czemu nic nie mówisz? - Zapytała po chwili milczenia. Chwycił delikatnie jej
dłoń i okręcił wokół jej własnej osi. Mimo wysokich szpilek i tak była od niego
niższa. Spoglądał na nią jak na największy skarb w jego życiu. <br />
- Odebrało mi mowę - powiedział, a ona się zarumieniła - wyglądasz niebiańsko -
pocałował ją delikatnie, a ona wtuliła się w jego pierś. <br />
- Kocham cię. <br />
- Ja ciebie też - pogłaskał ją po ramieniu i chwycił rękę. <br />
- To będzie nasz wieczór - zaśmiał się i ruszyli po schodach w dół. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Poczuł
jej delikatne dłonie na swoich oczach. Nie musiał zgadywać kto to, ponieważ od
razu wiedział, że to ona. Poznałby wszędzie zapach jej włosów, jej perfumów, po
prostu jej. Obrócił się szybko w jej stronę i złożył na ustach pocałunek
śmiejąc się. <br />
- Mnie na to nie nabierzesz kochanie - mruknął delikatnie, a ona uśmiechnęła
się i zarzuciła mu dłonie na kark. Chwycił ją w pasie i okręcili się kilka
razy. <br />
- Wyglądasz cudownie. <br />
- Nie widziałeś jeszcze mnie całej - żachnęła, gdy ją postawił. <br />
- Nie muszę i tak wiem, że wyglądasz - posłał jej czarujący uśmiech.<br />
- Dziękuję Joe. <br />
- Nie masz za co, Eliza - stwierdził i objął ją w pasie. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
Co za kretyn, już ja mu pokażę - mruczała pod nosem Hermiona biegając po swoim
pokoju. Docinki Dracona jedynie spotęgowały jej ciśnienie, którego nie
potrafiła się dzisiaj pozbyć. Nie mogła tego tak zostawić, była przecież
Gryfonem! A Gryfoni się tak nie zachowują. Była zdeterminowana w stu
procentach, nie odpuści mu tego. <i>Ogry!
Phi! Jeszcze tego pożałuje </i>mruczała do siebie. Jej prysznic trwał siedem
minut, a ułożenie włosów dziesięć. Podobnie makijaż, który o dziwo wyszedł jej
za pierwszym razem. Nie miała czasu na zbędne przemyślenia, dzięki zaklęciom,
które wyszperała ostatnio w bibliotece, fryzura od razu była taka jaką chciała,
a makijaż idealnie dopasował się do jej twarzy. Nie miała zbyt wiele czasu,
ponieważ za piętnaście minut rozpoczyna się bal. Miała w nosie to, że przed
chwilą pół Hogwartu widziało ją w stanie rozkładu, teraz pokaże wszystkim, a
zwłaszcza tej parszywej fretce, co to znaczy ładnie wyglądać. Wyciągnęła z szafy
karton z kreacją, którą dostała od Ginny i z uśmiechem zaczęła ją ubierać. Była
również w kolorze czarni z drobinkami brokatu. Zakrywała cały dekolt, za to
plecy były odkryte aż do samego tyłka, kończyła się w połowie uda i idealnie
przylegała do ciała, ukazując jej kształty. Gdy zobaczyła się w lustrze zrobiła
zdziwione oczy i delikatnie starał się ściągnąć ją jeszcze niżej. <br />
- Co za wariatka - westchnęła myśląc o swojej przyjaciółce, ale nie miała teraz
z byt wiele czasu na to. Podbiegła do szafy i wyciągnęła z niej wysokie czarne
szpilki, które zakupiła ostatnimi czasy w Hogsmade. W złotą małą kopertówkę
wpakowała wszystkie potrzebne rzeczy. Założyła również złoty łańcuszek,
bransoletkę i kolczyki. Gdy ponownie stanęła przed lustrem, ujrzała przed sobą
zupełnie inną osobę. Jej włosy pierwszy raz od dłuższego czasu układały się w
delikatne spirale i musiała przyznać, że ich długość była równie szokująca,
gdyż sięgały sporo za piersi. Czarno szary cień do powiek z czarną kreską
eyelinerem pokreślił jej oczy, mocno wytuszowane rzęsy sprawiły, że jej
spojrzenie było na prawdę przeszywające. Podkreśliła również policzki brązem i
pomalowała usta. Nie wiele więcej myśląc, uniosła wysoko głowę i ruszyła do
Wielkiej Sali. Chwilę jej zajęło dostanie się do niej z powodu wysokich szpilek,
a ku jej zdziwieniu wrota były zamknięte. Wciągnęła głośno powietrze i
otworzyła je dość szeroko, sprawiając, że wszyscy, którzy właśnie zasiedli przy
stolikach, aby zjeść kolację skierowali swój wzrok na nią. Poczuła jak na jej
policzkach pojawiają się liczne rumieńce...<br />
<br />
Draco
nie mógł oderwać od niej wzorku. Właśnie w tym momencie zapomniał o wszelakich
podziała na czystość krwi, zapomniał o dumie, zapomniał o swoich zasadach.
Jedyną rzeczą, którą teraz pragnął zrobić to podejść do niej i złożyć na jej
ustach pocałunek. Nie mógł wysiedzieć na miejscu, dopóki nie ujrzał czegoś, co
sprowadziło go na ziemie. Poczuł jak fala nieprzyjemnych dreszczy przechodzi
jego ciało, a powtórka z przed kilku lat się powtarza...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span><br />
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Krum
podszedł do niej i stając na baczność wysunął w jej kierunku dłoń. Widać było,
że jej wzrok był zagubiony, ale stanowczy. Chciała ze wszystkich sił pokazać,
że nie da się prowokować jednemu delikwentowi, który teraz dobitnie patrzał na
nią. <br />
- Uczyń mi ten zaszczyt i jednak spędź ze mną ten wieczór - powiedział w jej
kierunku, a ona obdarzyła go delikatnym uśmiech i gdy już miała ująć jego dłoń,
tak jak w czwartej klasie, na sali rozległ się dźwięk odsuwanego głośno krzesła
i przez środek sali właśnie maszerował nie, kto inny tylko Draco Malfoy. Nie
zwracał teraz uwagi, na to, co wszyscy powiedzą. To był ten moment, o którym mu
kiedyś mówiła, że nadejdzie, gdy uświadomi sobie, co jest dla niego
najważniejsze. Chciał wreszcie jej pokazać, że to wszystko, co robi, jest po
to, aby jej zaimponować, a nie, żeby ją zdenerwować. Patrzała na niego
zdziwiona, a zaraz obok niej stał również zdezorientowany Krum. Draco stanął
kilka metrów przed nią i kompletnie nie zwracając uwagi na Wiktora, ukłonił się
przed nią delikatnie. <br />
- Nie wiem czego tu szukasz Krum, ale Hermiona już ma partnera na ten wieczór -
powiedział w dalszym ciągu patrząc głęboko w jej oczy i wysunął w jej kierunku
swoją dłoń. Jej serce biło jak oszalałe, gdyż nie spodziewała się, że to
wszystko tak się potoczy. Przygryzła delikatnie wargę i ku zaskoczeniu
wszystkich na tej sali dokonała wyboru...</span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-91997053251372531872013-11-12T18:50:00.001+01:002013-11-12T18:50:07.579+01:00Miniaturka cz. II "Wspomnienia są czymś, co zostaje w pamięci. Miłość jest tym, co zostaje w sercu"<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i><br /></i></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i><br /></i></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i><br /></i></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i> Jest to dla mnie bardzo ważne opowiadanie, ponieważ poniekąd byłam związana z taką sytuacją. Inspiracją dla mnie był również film, który ostatnio obejrzałam setny raz z kolei 'I że Cię nie opuszczę...". Jest to typowy wyciskacz łez, romansidło, ale mną wstrząsnęło bardzo, ponieważ tak jak już mówiłam, w pewien sposób miałam związek z tą historią.<br /> Bardzo Was wszystkich proszę - tych, którzy to czytają - aby nawet jeśli nie zostawiają po sobie śladu w zwyczajnych notkach, zostawili pod tą Miniaturką. Jest dla mnie ona ważna, pomimo tego, że może nie jest napisana cudownie i językiem zupełnie literackim, ma pewnie sporo błędów. Przyjmę krytykę i pozytywne komentarze,</i></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i> <b>dlatego </b></i></span><i><b>proszę Was oceńcie to, ten jeden raz. </b></i></i></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~~~~~~~</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Draco?
Draco? Idziemy? - Wołała do niego wysoka blond kobieta, która machała ręką mu
przed oczami. Mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał na nią zdezorientowany. <br />
- Tak, tak idziemy - odparł widząc jej ostre spojrzenie. <br />
- Pomogę ci mamo - powiedział zabierając bagaż od starszej kobiety i łapiąc za
dłoń swojej narzeczonej. Byli odebrać jego matkę z dwudniowych badań
kontrolnych. Nie spodziewał się, że będąc tutaj ją spotka. Zwłaszcza w tak
dobrej kondycji i świetnym humorze. Dowiedział się od lekarzy, że amnezja nie
ustępuję i w najbliższym czasie nie powróci do zdrowia. Wiedział również, że
wróciła do Weasleyów, co go bardzo zdziwiło, ale przecież, co on mógł? Nie było
dnia, w którym by o niej nie myślał. Wiele razy chodził naburmuszony, nie mógł
zrozumieć swojego zachowania, nie chciał o niej myśleć, przecież powinna być
dla niego nic nieznaczącą dziewuchą. To nie miało prawa się zmienić, a tym
bardziej, że za dwa miesiące miał wziąć ślub. Wszystko to go przerastało. Znał
swoje odczucia i wiedział, że jeżeli dopuści do ożenku już nigdy nie będzie
szczęśliwy. A na pewno nie przy boku Astorii Greengras. Co jednak go trzymało
przy niej? Sam nie wiedział. Może fakt, że ona go kochała i to całym sercem,
nawet jak nie jego, to pieniądze. Jedyne, co go na razie cieszyło, to fakt, że
nie miała dostępu do majątku rodzinnego, lecz po ślubie to się zmienia. Miał
jeszcze trochę czasu na zastanowienie się, ale co potem? Nie znajdzie sobie
nikogo, ponieważ nie obdarzy żadnej kobiety takim uczuciem, jakie czuje do
Hermiony. Tak, nie bał się do tego przyznać. Po wielu kłótniach z samym sobą,
wielu libacjach alkoholowych z Blaisem, który pomagał mu w jego sytuacji,
doszedł do wniosku, że jeżeli przez te prawie dwa miesiące nie mógł o niej
zapomnieć, chociaż na chwilę, a to, co miał w sercu, dalej paliło się żywym
ogniem, to musi być coś na rzeczy. Zabini jak to on, od razu rzucał takie
ogromne i dobijające słowa, jak 'kochasz ją!' 'zakochałeś się'! A on zwyczajnie
uważał, że miłość nie istnieje i nie dał się przekonać. Był teraz w stanie
zadurzenia, ale wierzył, że to przejdzie. Dlaczego? Ponieważ nie miało prawa być
inaczej. Ona jest mężatką, nawet jeśli nic nie pamięta, to on nie wybaczyłby
sobie, gdyby z tego skorzystał i próbował w ten sposób spłacić dług wobec niej,
który zaciągnął w szkole. Nie miałby odwagi patrzeć jej tak po prostu w oczy. <br />
Wszystkie
jego przemyślenia zostały zgniecione właśnie dzisiejszego dnia. Gdy zobaczył ją
jak idzie po korytarzu uśmiechnięta od ucha do ucha, w bardzo dobrej formie,
jego serce ponownie załomotało w klatce piersiowej. Ne mógł uwierzyć, że gdy go
zobaczyła, na jej policzkach wstąpiły rumieńce, nie chciało mu się wierzyć, że
posyłała mu uśmiech, miał wrażenie, że to wszystko było jedną wielką
fatamorganą, dopóki jego pięknego stanu nie zakłócił oschły i gorzki głos
Astorii:<br />
- To była Granger? Wreszcie pogodziła się ze swoją szafą i lustrem? Wyglądała
niczego sobie, ale to i tak nie zmienia faktu, że szlam czuć od niej na
kilometr - śmiech, który po tym usłyszał, sprawił, że miał ochotę złapać ją za
tlenione blond włosy i zgnieść jej czaszkę. Z wielkim trudem się powstrzymał,
co skutkowało jego milczeniem przez całą drogę do domu. <br />
</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b style="font-size: x-large;">~~~</b></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Hermiona
po wyjściu ze szpitala udała się w stronę Banku Gringota, o którym opowiadał
jej Harry. Zostawił jej do niego klucz, dlatego postanowiła sprawdzić ile ma na
swoim 'koncie'. Razem z goblinem przejechała podziemia ogromnego gmachu, nie
odzywając się ani słowem. Cały ten wystrój i one-dziwne stwory przerażały ją do
tego stopnia, że gdy tylko wysiedli pod jej skrytką, miała już ogromną ochotę
wracać i wyjść z tego obskurnego miejsca. Gdy otworzył jej skarbiec, nie mogła
uwierzyć własnym oczom. Całe pomieszczenie było wypełnione złotymi monetami,
które połyskiwały w blasku świecy, którą trzymała w dłoni. Kilka razy odważyła
się zapytać goblina, czy to na prawdę jej, aby później wybrać z niego tyle ile
sądziła za potrzebne jej dzisiejszego dnia. Po wyjściu z Banku, jej kolejnym
celem było udanie się do Ministerstwa Magii, skąd wybrała kilka potrzebnych jej
dokumentów. Następnie udała się do spokojnej kafejki wraz z trzema gazetami
ogłaszającymi mieszkania w centrum Londynu. Popijając kawę i zajadając się
ciastkiem pozaznaczała stosowne według niej miejsca i rozpoczęła poszukiwania
jej własnego 'gniazdka'. Zdawała sobie sprawę, ze skutków jej wyborów, ale w
głębi duszy wiedziała, że jeżeli nie spróbuje to będzie żałować. Nie mogła całe
życie oszukiwać siebie i ludzi dookoła. Wiele zawdzięczała Weasleyom, ale
nadszedł czas, aby mogła już powiedzieć wszystkiemu stop i rozpocząć jej własne
życie. <br />
Spotkała
się z bardzo sympatycznym mężczyzną, gdzieś w wieku około trzydziestu lat pod
jednym z umówionych mieszkań i razem rozpoczęli poszukiwania. Pomimo utraty
pamięci, Hermiona nie należała do osób zdecydowanych. W jednym za mało miejsca,
w innym za dużo pokoi, w tym nie podobało się rozmieszczenie i wielkość pokoi.
Tu brzydki widok, tu za daleko do centrum. Tam brzydka dzielnica, a tam nie za
przyjemny zapach. Tutaj gburowaci sąsiedzi, tam brak ochroniarzy. Po kilku
godzinach odwiedzania przeróżnych mieszkań, zarówno przestrzennie jak i cenowo,
jej przedstawiciel był już na prawdę zmęczony. <br />
- Przed nami ostatnie mieszkanie, jeżeli nie ono, to na prawdę myślę, że
powinna pani poszukać innej firmy - starał się, aby jego wypowiedź brzmiała w
miarę neutralnie, ale dziewczyna przyjęła ją ze zrozumieniem, więc nie musiał
się obawiać wybuchu złości. Teleportowali się na bardzo przyjemne osiedle.
Hermiona rozglądała się dookoła siebie i samo otoczenie i fakt, że miała dwie
ulice od centrum, bardzo jej się spodobał. Weszli do bloku i klimat od razu
urzekł kobietę. Ściany wyłożone były fototapetami z różnymi widokami, korytarze
były przestrzenne i elegancko oświetlone. Przy szklanych drzwiach do bloku,
była recepcja, w której siedział ochroniarz i bardzo uprzejmy lokaj. <br />
- Podoba mi się - powiedziała, gdy kierowali się do schodów i windy. <br />
- Bardzo mnie to cieszy - odparł szczerze mężczyzna. Wjechali na przedostatnie
piętro i wyszli na korytarz. <br />
- Mam nadzieję, że to na prawdę się pani spodoba - dodał z wielką nadzieją w
głosie i ruchem ręki otworzył zamek. Duże bukowe drzwi otworzyły się przed
nimi, a Hermiona zamarła. Spojrzała na mężczyznę, czy sobie nie robi z niej
żartów, a on jedynie zaprosił ją gestem do środka. Pomieszczenie, w którym się
znaleźli było w miarę przestronne, a na przeciwko nich od razu były schody, prowadzące
do góry. <br />
- Trzeba po schodach do mieszkania, tak? - Zapytała zdziwiona. <br />
- Tak, proszę - powiedział i ruszyli do góry. To, co zobaczyła później
sprawiło, że aż zabrakło jej tchu. Od razu na lewo znajdowała się przestronna
wnęka, w której Hermiona już widziała kuchnię, a na prawo ogromne
pomieszczenie, które miało być salonem. Okna ciągnęły się aż do samego dołu, a
obok zaraz były drzwi balkonowe. Pomiędzy rzekomym salonem, a kuchnią był
korytarz prowadzący do czterech pomieszczeń i łazienki. Hermiona chodziła po
mieszkaniu, które było w stanie surowym. Wymagało ono ogromnej pracy, ale ona
miała już w to wszystko w myślach. Już widziała jak będzie urządzona. Spojrzała
na przedstawiciela, który opierał się o jedną ze ścian. <br />
- Biorę - powiedziała, a on wybałuszył na nią oczy. <br />
- Na prawdę?<br />
- Tak. Ale oczywiście rozumiem, że jest to jedna trzecia ceny, ponieważ jest to
stan surowy? - Zapytała fachowo, a on zdziwił się jeszcze bardziej. <br />
- Wie pani...<br />
- Wiem. To pana praca, pan musi sprzedać to mieszkanie za jak najwięcej,
rozumiem - odparła rozkładając ręce - ale teraz jest pan do mojej dyspozycji i
możemy w dalszym ciągu poszukiwać identycznego z takim położeniem, ale mniejszą
ceną - wzruszyła ramionami, sprawiając, że John usiadł na ziemi przecierając
twarz dłońmi i czytając papiery. <br />
- Nie będę miał wtedy zysku - stwierdził. <br />
- Dobrze za połowę - powiedziała patrząc na niego z chytrym uśmiechem. <br />
- A gdzie jest haczyk? - Zapytał wystraszony. <br />
- Załatwi mi pan ekipę remontową po znajomości - mrugnęła do niego znacząco - i
materiały budowlane po cenie hurtowej - dodała dumnie. Mężczyzna patrzał na nią
niedowierzając. <br />
- Ale ja jedynie sprzedaję mieszkania! - Zaprotestował.<br />
- Dobrze, w takim razie ruszamy dalej! - Zawołała entuzjastycznie, a on
pokręcił przecząco głową. <br />
- Nie! Dobrze, zgadzam się, zgadzam - westchnął i podpisał się na umowie, którą
podał Hermionie. <br />
- Świetnie załatwia się z panem interesy! Rozumiem, że jutro o dziewiątej
spotykamy się tutaj z ekipą remontową i przygotowanymi materiałami? - Zapytała
posyłając mu triumfalny uśmiech. <br />
- Zgadza się, tak, tak - powiedział schodząc po betonowych schodach. <br />
- Miło mi było pana poznać - powiedziała, gdy teleportowali się pod budynek
firmy. <br />
- Mi również - odparł z lekkim zawahaniem w głosie. <br />
- W takim razie do jutra! - Machnęła mu i wsiadła do samochodu, a on zmęczony
wszedł do firmy. Dziewczyna miała świetny humor, załatwiła trzy czwarte spraw,
które miała w planie. Teraz została jej ostatnia i prawdopodobnie najgorsza.
Starała się o niej nie myśleć jak o czymś strasznym, ale samo wyobrażenie
sprawiało, że czuła ból brzucha. Nie spiesząc się po godzinie dotarła do domu
Weasleyów. Wjechała na polną drogę i zaparkowała za otwartą bramą. Wysiadła z
samochodu biorąc torebkę i zamknęła go kluczykami. Otworzyła drzwi do domu i na
samym wejściu zastała wszystkich, którzy siedzieli przy stole z posępnymi
minami. <br />
- Chryste! Hermiona! - Zawołała Ginny i rzuciła się jej na szyję.
Zdezorientowana brązowowłosa upuściła torebkę ze strachu. Gdy dziewczyna ją puściła,
Molly podeszła i ją przytuliła. <br />
- Coś się stało? - Zapytała dalej nie wiedząc, o co chodzi. Ron wstał zza stołu
i chodził w tą i z powrotem. <br />
- Przecież nie możesz prowadzić samochodu! - Syknął zdenerwowany, co jeszcze
bardziej sprawiło, że kobieta czuła się niezręcznie. Wszyscy wbijali w nią
zmartwiony wzrok. <br />
- Ron chce powiedzieć, że się martwiliśmy - powiedział Artur. <br />
- Ale nic mi się nie stało...<br />
- Ale mogło! - Podniósł głos, a Hermiona zadrżała. <br />
- Ron spokojnie - powiedział Harry - nie możemy przecież trzymać jej w
zamknięciu. <br />
- Ale mogła, chociaż komuś powiedzieć, że się gdzieś wybiera - powiedziała
zmartwiona Molly. <br />
- Nie było nikogo w domu - usprawiedliwiła się. <br />
- Było poczekać - warknął jej mąż. Coraz bardziej się denerwowała. Przecież
jest zdrowa, dlaczego byli tacy źli?<br />
- Martwiliśmy się - powiedziała Ginny. <br />
- Dobrze, przepraszam - odpowiedziała, nie chcąc dalszych kłótni.<br />
- Oddaj kluczyki - powiedział Ronald, sprawiając, że wszyscy spojrzeli po sobie
zdziwieni. <br />
- Słucham? - Zapytała brązowowłosa. <br />
- Oddaj kluczki, nie będziesz nigdzie jeździć, to nie jest wskazane dla...<br />
- Lekarz mi pozwolił - powiedziała oschle. <br />
- Ron, nie przesadzaj przecież... - zaczął Harry, ale rudzielec przerwał mu w
połowie zdania. <br />
- Nie wtrącaj się to są nasze sprawy. <br />
- My nie mamy żadnych spraw! - Tym razem uniosła się jego żona. Cała sytuacja
prowadziła do jednego. <br />
- Jak możesz tak mówić?! Jesteśmy małżeństwem! - Krzyknął. <br />
- Porozmawiajcie sami na spokojnie - powiedziała Molly, wyganiając wszystkich z
salonu. Hermiona rozebrała się i usiadła na kanapie głośno dysząc.<br />
- Nie chcę żeby coś ci stało rozumiesz?<br />
- I dlatego chcesz mnie ograniczyć? - Zapytała z nienawiścią w głosie. <br />
- Nie ograniczam cię!<br />
- Cały czas!<br />
- Co?!<br />
- Nigdzie nie wychodzę! Muszę coś robić, bo zwariuje. Wszyscy tutaj starają się
mi pomóc, ale jedyną osobą, która na prawdę to robi, jest Harry! <br />
- Chcesz powiedzieć, że to wszystko, co dla ciebie robimy....<br />
- Nie. Jestem wam bardzo wdzięczna, ale w ten sposób nie odzyskam samej siebie!
Nie rozumiesz? Pamięć mi nie wróci!<br />
- Jak tak będziesz myśleć, to na pewno nie!<br />
- Nie Ronald! - Krzyknęła - Nie wróci! Nie pamiętam ciebie, ani twojej rodziny!
Źle się z tym wszystkim czuje! Jak nie rozpocznę własnego życia, będę żyć w
jednym wielkim kłamstwie! - Krzyknęła sprawiając, że jego mina zrzedła. <br />
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Zapytał nieco spokojniej. Dziewczyna była
zdecydowana i wiedziała, co robi. Wyjęła swoją zieloną teczkę, a z niej biały
dokument. <br />
- Złożyłam pozew o rozwód - oznajmiła podając mu go. Ron nawet na to nie
spojrzał, jedynie zrobił się purpurowy. <br />
- CO?! I nawet się mnie zapytałaś o zdanie?! Przecież ja cię kocham!<br />
- Ron ja wiem, że to jest trudne dla ciebie, ale dla mnie też, rozumiesz? Nie
mogę żyć z tobą, ponieważ nic do ciebie nie czuję! Starałam się na prawdę się
starałam! Ale nie potrafię cię pokochać - powiedziała załamanym głosem. <br />
- Nie, nie błagam - powiedział klęcząc przed nią - nie możesz mi tego zrobić,
zobaczysz wszystko będzie dobrze...<br />
- Nie będzie - warknęła i wstała - proszę zgódź się na to. Inaczej będziemy
żyli w separacji - westchnęła głośno - a wolałabym jak normalny człowiek się
rozejść. <br />
- Jak w separacji? Jak mieszkamy razem...<br />
- Wyprowadzam się. Kupiłam mieszkanie i od jutro zaczynam je remontować...<br />
- Ale... nie masz pieniędzy przecież. <br />
- Mam w Banku Gringota - oznajmiła - wracam też do pracy - powiedziała, chociaż
w dalszym ciągu oczekiwała na odpowiedź. <br />
- Ale Hermiono, zastanów się, przecież może nam się udać...<br />
- Nie Ronald. Tak będzie lepiej dla wszystkich - westchnęła - proszę podpisz
to, jadę jutro do miasta, chciałabym to złożyć w sądzie i mieć za sobą. Wybacz
mi - pokręciła głową z przepraszającym wzrokiem i odeszła do swojego pokoju,
zostawiając go zrozpaczonego. Pomimo, że ją też to bolało, cieszyła się, że
wreszcie zacznie swoje życie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~ </b></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dni
mijały, pogoda się zmieniała podobnie jak w życiu Hermiony. Raz było dobrze, a
niektóre dni były dla niej bardzo ciężkie. Miała chwile załamania, płakała
bardzo dużo, pytając Godryka dlaczego ona. Ale musiała wziąć się w garść i stawić
czoła kolejnym przeszkodom. Minęły trzy miesiące od wypadku. Nastała wiosna,
wszystko budziło się do życia. Jej mieszkanie zostało wyremontowane, meble i
wszystkie dodatki kupione. Dzisiaj był dzień, w którym się do niego
przeprowadza. Po okazaniu Ronaldowi pozwu rozwodowego, wyprowadziła się do
małego mieszkania, które wynajmowała przez miesiąc. Ordynator pozwolił jej
wrócić do pełnego zawodu, czyli wszystko szło w bardzo dobrym kierunku. Sprawa
rozwodu zakończyła się dwa dni temu, powróciło jej nazwisko Granger. Całą
rodzinę Weasley przeprosiła i podziękowała, a oni ją zrozumieli. Od czasu do
czasu dostawała list od Molly jak się trzyma i jak sobie radzi. Odwiedzała
Fleur i jej małą córeczkę. Utrzymywała bardzo dobry kontakt z Harrym i Ginny,
którym zawdzięczała bardzo wiele. Ronald nie chciał jej znać, bynajmniej tak
mówił do Pottera. Hermiona nie mogła mieć mu tego za złe, ponieważ wiedziała,
że to będzie miało taki skutek. Coś jeszcze w jej życiu się zmieniło, a nie
dawało jej spokoju. Pewien blondyn, którego widywała, co tydzień w sobotę o tej
samej porze w jej ulubionej kafejce. Nie miała pojęcia skąd, ale go kojarzyła.
Odczuwała bardzo silną więź, której nie potrafiła określić, a była zbyt
nieśmiała, żeby do niego zagadać. Do pewnej soboty. <br />
- No już nie mogę się doczekać, jak nam
je pokażesz! - Żachnęła się Ginny, która pomagała wnosić mniejsze kartony pod
mieszkanie Hermiony. Jej stan nie pozwalał na dźwiganie, czego też pilnował
Harry. <br />
- Uwierzcie mi, że jest na prawdę piękne - zachichotała. <br />
- Otwieraj już no! - Powiedziała, gdy Potter przyniósł ostatnie pudło. Granger
z wesołymi iskierkami w oczach otworzyła drzwi i zaprosiła ich do środka.
Pomieszczenie było kwadratowe, bez okien. Ściany były pokryte beżowymi
cegłówkami, a na ziemi były położone duże białe kafle. Na ścianach wisiały
obrazy, a pod jedną ze ścian stała komoda na buty, a na drugiej wisiał wieszak
na kurtki. Przy schodach była położona biała sztuczna skóra. <br />
- To do mieszkania wchodzi się po schodach? - Zdziwił się Harry. <br />
- Też mnie to zszokowało, ale uwierzcie mi, że daje to efekt! - Zachichotała i
wbiegła po nich na górę. Były wykonane z mahoniowego drzewa, a barierki na
górze były szklane. Na lewo ujrzeli piękny aneks kuchenny, który był wykonany z
białych mebli i czarnych urządzeń. Zaraz obok był biały stół z krzesłami. Na
prawo rozpościerał się przepiękny salon z nowoczesnym kominkiem, stolikiem i
półką pod telewizor. Piękna biała kanapa i fotel, stały obok wejścia na taras.
Panele na podłodze były podobnego koloru, co schody, a ściany pomalowane były
na kolory: szary, złoty i biały. Dalej przez ogromne wejście wchodziło się na
korytarz, który poprzedzała mała biblioteczka usadowiona przed ogromnymi
oknami. Dalej znajdowały się cztery pary drzwi, prowadzące do różnych pomieszczeń.
Pierwsze otwierały się na łazienkę, która powaliła Ginny na kolana. Na podłodze
leżały duże podłużne białe kafelki, a pod wanną, którą oddzielała wąska ściana,
znajdowały się brązowe kafelki. Podobnie na ścianach, przy wannie były brązowe,
a przy reszcie beżowe. Całość utrzyma w pięknej tonacji. Lustro było
przeogromne, blat na którym znajdował się zlew był mały, ale zaraz obok niego
znajdowała się beżowa szafka. Wanna była półokrągła w brązie a na przeciwko
była ubikacja. Drugie drzwi to była garderoba, którą Hermiona sama
zaprojektowała. Posiadała niezliczone ilości półek i miejsc na wieszaki. Półki
na buty, szafy i szafki. Wszystko w bieli i pudrowym różu. Kolejne drzwi
ukazywały jej gabinet, który bardzo spodobał się Haremu. Był pod skośnym dachem,
przy ziemi widniały dookoła półki z książkami, pod sklepieniem wisiał telewizor
na pod jedną ze ścian, bardziej na środku, stało duże metalowe biurko i przy
nim nie duży, ale wygodny fotel. Okna dachowe, dawały doskonałe oświetlenie.
Ostatnim pokojem była sypialnia Hermiony, która była odzwierciedleniem jej
duszy. Jej nowej duszy. Całość była w odcieniach szarości i bieli. Kształtem
była podłużna, po lewej stronie stało duże czarne łóżko z biało czarnymi
poduszkami, a na przeciwko był nowoczesny kominek i wiszący telewizor. Nad
posłaniem była ściana z podświetlaną wnęką, a na samym końcu stała toaletka.
Całe mieszkanie sprawiło, że dwójce jej przyjaciół zabrakło jakichkolwiek słów.
Gdy wrócili do salonu, Hermiona uśmiechając się oczekiwała na ich reakcję. <br />
- Jest cudowne - wydusiła po chwili Ginny. Dziewczyna ją przytuliła. <br />
- Mi też się bardzo podoba - dodał Harry ściskając ją. <br />
- Cieszę się! To jest na prawdę to, o czym marzyłam!<br />
- A co to jest? - Ruda wskazała palcem na telewizor. Harry z Hermioną zaśmieli
się głośno. <br />
- To jest takie urządzenie, które pokazuje nam, hm...<br />
- Można w nim oglądać różne rzeczy, filmy...<br />
- Hm, takie szybkie zdjęcia? - Zapytała zdezorientowna. <br />
- Tak, coś w tym stylu - powiedziała brązowowłosa pękając z przyjacielem ze
śmiechu.<br />
- Powiedz mi tylko, skąd ty na to wszystko wzięłaś pieniądze? - Zapytała zdumiona
Ginewra. <br />
- Sama nie wiem, miałam je w banku. Znaczy, Harry dał mi kluczyk do skrytki, a
pieniądze tam były - wzruszyła ramionami. <br />
- Nie było ci ich szkoda? Zostało ci coś? - Dalej drążyła temat. <br />
- Nie szkoda, zaczynam nowe życie i bardzo się z tego powodu cieszę. A tak
zostało, nie narzekam - odparła wstawiając wodę na kawę. Reszta popołudnia
minęła im bardzo spokojnie, pomogli dziewczynie rozpakować jej rzeczy, z czego
większość to ubrania i książki. Pośmiali się i pogadali o tym, co zamierza.
Czas zleciał im bardzo szybko, a koło godziny osiemnastej zebrali się do domu.
Hermiona, gdy posprzątała i pozmywała naczynia, postanowiła pójść do kafejki.
Dzisiaj jej tam nie było o szesnastej, ale może teraz też będzie jej męczyciel
myśli. Poszła do swojej garderoby i wyciągnęła czarną sukienkę z brązowym
paskiem w talii, brązowe kozaki i w tym samym kolorze skórzaną kurtkę. Założyła
zegarek i bransoletki, szyję owinęła czarnym szalem i chwyciła torebkę.
Poprawiając włosy zamknęła mieszkanie i zjechała windą na dół. Miała ogromną
nadzieję, że spotka go kolejny raz i obiecała sobie w duchu, że jeżeli tak, to
do niego podejdzie. Przecież raz się żyje, a ona doświadczyła tego, że pomimo
tak wielu nieprzyjemności można wyjść na prostą i rozpocząć nowe życie. Przemierzała
ulice nocnego Londynu i gdy dotarła do kafejki, wzięła głęboki oddech i
przygryzła wargę. Nacisnęła na klamkę, a ciepłe powietrze uderzyło w nią
sprawiając, że miły dreszczyk przeszedł po jej plecach. Spokojnie rozejrzała
się po pomieszczeniu i jak szybko zabiło jej serce, gdy go zobaczyła. Napotkał
jej spojrzenie i kąciki jego ust drgnęły delikatnie ku górze. Musiała przyznać,
że ból brzucha nie ustawał, a ona denerwowała się jeszcze bardziej. Przełknęła
głośno ślinę i niepewnym krokiem ruszyła w jego kierunku. Nie odrywali od
siebie wzroku. Gdy podeszła do jego stolika zapytała cicho i subtelnie:<br />
- Mogę się dosiąść? - Jej oczy były tak duże i przejrzyste, że on nie potrafił
wydusić z siebie słowa. Gdy tylko zadała mu pytanie wstał szybko i odsunął jej
krzesło na przeciwko siebie. <br />
- Jak najbardziej - odpowiedział przełykając gulę w gardle i przysnął ją, gdy
usiadła. Po zdjęciu kurtki spojrzała na niego i posłała mu delikatny uśmiech. <br />
- Nazywam się Hermiona Granger - podała mu delikatną dłoń, a on ją ujął i
pocałował. Na jej policzkach zagościły okazałe rumieńce, co sprawiło, że on
jeszcze bardziej poczuł się pewnie. W jego głowie kłębiło się wiele myśli,
między innymi takich niedorzecznych jak to, że ona mu się przedstawia, a
przecież on ją zna. Drugą ważną sprawą, która go znacznie zaciekawiła, było, że
nie przedstawiła się, jako Weasley.<br />
- Dracon Malfoy - odpowiedział. Jej reakcja bardzo go zdziwiła, ponieważ jej
oczy powiększyły się do maksymalnych rozmiarów, a dłoń, którą przed chwilą
trzymał, cofnęła się delikatnie do właścicielki. Spojrzała na niego niepewnie i
wzięła głęboki oddech, nie bardzo wiedząc, co ma teraz zrobić. <br />
- Znasz mnie prawda? - Zapytała po chwili, przygryzając wargę. Kochał, gdy to
robiła...<br />
- Tak - kiwnął głową. <br />
- Wiesz o moim wypadku? - Kolejne pytanie. <br />
- Tak... - odparł wzdychając, a ona nagle zaczęła wstawać. Złapał ja szybko za
nadgarstki. <br />
- Zaczekaj, proszę - wbiła w niego swój przestraszony wzrok, a jego stalowe
oczy, sprawiły, że uległa.<br />
- Nie wiem, co o mnie słyszałaś, ale pewnie nic dobrego, chciałbym z tobą o tym
porozmawiać - powiedział szybko, dziewczyna długo zastanawiała się nad
odpowiedzią, ale w ostateczności się zgodziła. <br />
- Dobrze, dla mnie jest to strasznie niezręczna sytuacja, zwłaszcza, że nie
wiedziałam, kim jesteś - tłumaczyła - nawet nie wiem od czego zacząć -
pokręciła głową ze zmarszczonym czołem. <br />
- Może od przeprosin... - powiedział - nie wiem, czy wiesz dokładnie, za co.
Ale chciałbym cię przeprosić za wszystko. <br />
- Harry mi opowiadał o tobie - przerwała mu. <br />
- Domyślam się. Pewnie już wiesz, kim jestem. <br />
- Jesteś Dracon Malfoy, arystokrata, syn śmierciożercy, tępiciel szlam, takich
jak ja - wyrecytowała. Musiał przyznać, że uderzyły go te słowa. Wiedział, że
Potter powiedział jej prawdę, nie wiedział ile, a nie chciał też wypytywać.
Bynajmniej te określenia nie mówiły o nim za dobrze.<br />
- Tak, można mnie było tak określić. Żałuję tego...<br />
- Wiem - kolejny raz mu przerwała. Nie potrafił odczytać jej odczuć w danym
momencie, świetnie je maskowała. <br />
- Jak to wiesz?<br />
- Wyjaśnijmy sobie jedno - spojrzała w jego oczy - Harry nie przedstawił mi
ciebie, jako okrutnego drania, który nie ma serca i bawi się ludźmi, uważa się
za wyższego, jest wypranym z uczuć wstrętnym dupkiem i miał więcej zaliczonych
dziewczyn niż włosów na głowie, jak to określił Ronald - powiedziała. W pewnym
momencie, miała wrażenie, że widzi rumieńce na jego policzkach, ale chyba jej
się przewidziało. Jego oczy wyrażały natomiast zdziwienie i zdenerwowanie na
raz. <br />
- Wieprzlej...znaczy Weasley ci tak powiedział? - Zapytał przez zaciśnięte
zęby, a ona pokiwała głową. Spojrzał w bok i przymknął powieki, aby się
uspokoić. <br />
- Cóż, nie znam cię, nie pamiętam cię ani trochę, bez urazy oczywiście. Harry
mówił mi, że pomimo tego jak się zachowywałeś wobec nas, mnie, to nie jesteś
złym człowiekiem i on uważa, że się zmieniłeś, że zostawiłeś wszystko złe w
tyle - to wyznanie ścisnęło go za serce, ale odebrało też mowę - i jeżeli on
tak mówi, to ja mu wierzę - wzięła głęboki oddech, oczekując jego reakcji.
Zmarszczył brwi obserwując jej tęczówki. <br />
- A co jeśli wcale taki nie jestem? - Pochylił się nad stolikiem, a jego mina
wyrażała bardzo wiele złych emocji. Nie zraziło to dziewczyny, ponieważ w głębi
duszy wiedziała, że to tylko maska. <br />
- Próbujesz mi teraz pokazać osobę, którą byłeś kiedyś? <br />
- Nie - zdziwił się. <br />
- Tak. Cały czas udajesz kogoś innego, jest ci nieswojo w mojej obecności,
ponieważ pomimo, że ja ciebie nie pamiętam, to ty mnie tak i czujesz, że masz
zaciągnięty wobec mnie dług - jej spostrzegawczość i bystrość sprawiały, że
coraz bardziej go intrygowała. Musiał przyznać, że kiedyś go to denerwowało,
ponieważ zawsze była mądrzejsza od niego, ale teraz uważał, że to słodkie.
Zaśmiał się cicho. <br />
- Masz rację - zmrużył powieki - dlatego chciałem cię przeprosić. <br />
- Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś - odpowiedziała. <br />
- Nie udaję. <br />
- A jednak - uniosła brwi. Pokręcił głową śmiejąc się - jakby przedstawił się,
jako hm... Arnold Doberneir to pewnie byś się we mnie zakochała, bo byś nie
wiedziała, kim byłem i jestem? - Zaśmiał się, sprawiając, że znowu się
zarumieniła. Nie chciała mu nic odpowiadać, ale jej zgryźliwość nie pozwoliła
na to. <br />
- Nie pochlebiaj sobie - odparła z wyższością. <br />
- Ty pierwsza do mnie podeszłaś - zaśmiał się. <br />
- Ty mnie prześladujesz...<br />
- Albo ty mnie - ich kłótnia nie miała sensu, ale sprawiła, że atmosfera się
rozluźniła. <br />
- Co jak, co, ale że cięty masz język to się zgadzam - pokręciła głową. <br />
- Jedną pozytywną uwagę słyszę! - Posłał jej uśmiech. <br />
- Czyli ustalmy - powiedziała po chwili ciszy - nie ma, co wspominać i dręczyć
się tym, co było kiedyś, ponieważ ja tego nie pamiętam, a to, co słyszę może
być jednym wielkim kłamstwem, więc mogę w to wierzyć na pięćdziesiąt procent -
stwierdziła, kolejny raz go szokując. <br />
- Chcesz przez to powiedzieć, że...<br />
- Przyjęłam twoje przeprosiny, na wpół wierząc za, co są. <br />
- Jesteś zagadkowa, jeszcze bardziej niż kiedyś - odparł. <br />
- No widzisz - wzruszyła ramionami. <br />
- Podać coś państwu? - Nagle nad nimi pojawił się kelner. Dziewczyna podskoczyła,
wprawiając w zakłopotanie pracownika i dając blondynowi powód do śmiechu. <br />
- Ja poproszę latte - powiedziała zarumieniona. <br />
- Ja dziękuję - wydusił blondyn machając ręką w geście sprzeciwu. <br />
- Nie śmiej się! - Żachnęła brązowowłosa. <br />
- Dobrze, już - spoważniał, ale po chwili obydwoje zaczęli się śmiać z siebie. <br />
- Jesteś niemożliwy. <br />
- Nie znasz mnie!<br />
- Ty mnie też - sprostowała. <br />
- Znam, poniekąd - oburzył się. <br />
- Nie Draco - pokręciła głową - znasz tamtą Hermionę. Ja nie muszę być do niej
podobna - wzruszyła ramionami, a na jego twarzy wstąpił uśmiech. <br />
- Jestem Hermiona Granger - podała mu dłoń w znaczącym geście. <br />
- Dracon Malfoy - kolejny raz ją ucałował. <br />
- Miło mi cię poznać - szepnęła. <br />
- Mi ciebie również - wymienili się spojrzeniami i już wiedzieli, że jest to
początek czegoś nowego. Wieczór zleciał im na rozmowach o nowym mieszkaniu
kobiety, o jej powrocie do pracy, o jego pracy, o jego ulubionych potrawach i
jej. Hermiona bawiła się cudownie, a on oddał się chwili. Dopiero, gdy się
pożegnali i każde poszło w inną stronę, doszło do niego, co przed chwilą się
wydarzyło. Ta Hermiona Granger spędziła z nim właśnie wspaniały wieczór. Czuł,
że to wszystko jest dla niego jakąś gwiazdką z nieba. Miał wrażenie, że na nią
nie zasługuje, po tylu krzywdach, jakie jej wyrządził i ta jedna myśl, psuła mu
wszystko. Szansę na nowe i lepsze życie u boku kobiety, którą chyba...pokochał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="font-size: large;"> ~~~</span></b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Co
jest? - Zapytał zdziwiony Zabini, gdy otworzył drzwi swojego mieszkania, a w
nich ujrzał pijanego Malfoya. Pomógł mu wejść do środka, a butelkę z Whisky
odstawił na stolik w salonie. Usadowił go na kanapie w salonie i drapiąc się po
głowie, poszedł wstawić wodę na kawę. <br />
- Dobra stary, teraz mów, z jakiego powodu się tak urządziłeś? - Usiadł na
fotelu, na przeciwko niego. <br />
- Ja? Urządziłem? Przecież już byłeś u mnie w domu - czknął - nic się nie
zmieniło! - Zawołał, a Blaise schował twarz w dłoniach. <br />
- Durniu, dlaczego się napiłeś? - Zaśmiał się. <br />
- Ja się nie napiłem! Degustowałem Ognistą - syknął, chcąc wyrazić w ten sposób
jak bardzo mu smakowała, co spowodowało, że Zabini pękał ze śmiechu. <br />
- Dobra, co się dzieje Smoku? Normalnie się tak nie upijasz. <br />
- A jak myślisz, Diable? - Odpowiedział mu pytaniem na pytanie. <br />
- Są trzy rzeczy, z powodu, których możesz pić. Pierwsza brak hajsu, który raczej
masz - uniósł brwi - problemy z ojcem, którego nie masz - wyszczerzył zęby - i
kobiety, ale to nie ty przez nie płaczesz, tylko one przez ciebie. <br />
- BINGO! - Zawołał. <br />
- Co? Kobiety? - Zdziwił się. <br />
- TAK! - Wrzasnął. <br />
- Ej, ale ciszej, mam sąsiadów - warknął. <br />
- Oj, przepraszam - powiedział chowając twarz w dłoniach. Blaise wywrócił
oczami. <br />
- Dobra, co Astoria odwaliła? <br />
- Jaka Astoria, kto to jest w ogóle - żachnął. Zabini wybałuszył na niego oczy.
<br />
- To widzę grubo jest...<br />
- Hermiona mnie nie pamięta - stęknął kładąc się na kanapę. <br />
- Hermiona?! Ta Hermiona Granger?! Co ty pieprzysz Smoku?<br />
- Diabeł, co to za uczucie, jak widzisz laskę, na którą lecisz to ten organ
zwany serce robi tak - przyłożył pięść do klatki piersiowej i zaczął na
początku stukać powoli, a później jak opętany. <br />
- I tak bum-bum-bum i co raz szybciej?!<br />
- Hm, nie odczuwam takich rzeczy.<br />
- To pogadaliśmy - stwierdził blondyn. <br />
- Nie, ponieważ nigdy się nie zakochałem - zauważył trafnie brunet. Draco
spojrzał na niego zdziwiony i westchnął głośno. <br />
- To znaczy, że zabujałem się w Granger? Hańba dla mojej rodziny - załkał. <br />
- Weź się w garść i nie pieprz głupot, durniu. Może i jest szlamą, ale wojna
się skończyła, Draco. Jeżeli ona na ciebie leci i ty na nią to, co stoi na
przeszkodzie? Chyba, że resztę życia chcesz spędzić z Astorią, która w
najlepszym przypadku tylko cię oskubie, a nie zabije. <br />
- Nie! - Krzyknął szybko - po prostu, ja nie umiem okazywać uczuć - powiedział
zrozpaczony, ale jakby już lekko wytrzeźwiały. <br />
- Umiesz, każdy umie, ale tylko do tej jedynej. <br />
- Ja pierdole, to skomplikowane - żachnął i rzucił się ponownie w poduszki...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><span style="font-size: large;">~~~</span></b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">Mijały
dni, a ich spotkania odbywały się częściej. Draco zerwał zaręczyny z Astorią,
co spowodowało eksplozje jego salonu, gdyż nie potrafiła utrzymać nerwów na
wodzy. Po tym incydencie, od razu została wyrzucona przez niego na ulicę. Po
rozmowie z Blaisem, zrozumiał, że nie chce więcej marnować swojego życia i
jeżeli nigdy nie spróbuje być z ukochaną osobą, to nie doświadczy miłości, o
której myślał, że nie istnieje. Przez ojca. To wszystko była jego wina, teraz
wiedział, że faktycznie był wyprany z jakichkolwiek uczuć, ale dzięki niej,
odzyskał je. Był przy niej sobą, co dawało mu ogromne poczucie szczęścia. Nie
pomyślałby nigdy, że spotka go w życiu coś tak pięknego. Podziękował również
Potterowi, za to, że w przeciwieństwie do Weasleya, widzi w nim kogoś dobrego.
Nie sprawiło to, że zaczęli się przyjaźnić, ale żyli w dobrych stosunkach,
głównie dla Hermiony, która potrzebowała ich oboje. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>10
Sierpnia 2000 rok. </i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
Był
przepiękny dzień sierpnia. Draco zgodził się na przeprowadzkę do mieszkania
dziewczyny, chociaż planował zupełnie inne życie, w zupełnie innym miejscu, ale
ona musiała się najpierw na to zgodzić. Obiecał sobie, że nigdy nie zrobi nic
wbrew jej naturze. Mieszkali razem od trzech miesięcy, czuł się szczęśliwy.
Podobnie ona. Przechadzała się teraz po jednym z pięknych parków, gdzie była
umówiona z blondynem. Miał dla niej jakąś niespodziankę, ale nie chciał
powiedzieć, jaką. <br />
- Witaj księżniczko - usłyszała tuż obok ucha i aż podskoczyła ze strachu.
Odwróciła się z uśmiechem i zarzuciła mu dłonie na karku. <br />
- Witaj książę - złożyła na jego ustach gorący pocałunek, a on przyciągnął ją
do siebie, trzymając w żelaznym uścisku. <br />
- Jesteś gotowa oddać się w moje ręce na trzy dni? - Zapytał patrząc jej
głęboko w oczy. <br />
- Jak to na trzy dni? <br />
- Zabieram cię stąd na trzy dni - wyjaśnił. <br />
- Ale ja mam pracę - powiedziała zadziornie. <br />
- Masz urlop - zaśmiał się. <br />
- Co ty kombinujesz? - Zmrużyła powieki i nie mogła powstrzymać się od
uśmiechu. <br />
- Zamknij oczy - poprosił. Spojrzała na niego niepewnie, ale wykonała jego prośbę.
Poczuła nieprzyjemny ucisk w okolicach pępka i po chwili stała na zatłoczonym
lotnisku, a obok niej była jej torba bagażowa i podobnych rozmiarów torba Dracona.
<br />
- Lotnisko? Ale dokąd? - Pytała zszokowana, a on śmiejąc się ciągnął ją w
stronę sali odpraw. Gdy przeszli przez wszystkie stanowiska, po kilkunastu
minutach siedzieli już w samolocie. <br />
- Draco, dowiem się, dokąd lecimy? - Zapytała kolejny raz, gdy wystartowali. <br />
- Myślę, że nie - odparł po chwili zastanowienia, a ona zrobiła naburmuszoną
minę i spojrzała w okno, oglądając widoki. Widząc to, oparł brodę na jej
ramieniu i pocałował w szyję. <br />
- Nie możesz się na mnie złościć, niespodzianka to niespodzianka - powiedział
cichutko. Odwróciła się w jego stronę i z westchnieniem odparła:<br />
- Dobrze - pocałował ją wesoły w usta. Po wylądowaniu, Hermiona dostała nakaz
zamknięcia oczu i nie otwierania ich dopóki jej nie powie. Blondyn zaczarował
bagaże i wysłał do hotelu, a razem z nią teleportował się w miejsce, o którym w
życiu by nie pomyślała. Albo by je sobie wymarzyła...<br />
- Otwórz oczy - powiedział. Wzięła głęboki oddech i jej oczom ukazał się
przepiękny widok na Paryż z wieży Eiffla. Przyłożyła dłonie do ust, gdy zobaczyła
również stolik z czerwonymi różami i dwoma nakryciami. Łzy podeszły jej do
oczu, a moment kulminacyjny, sprawił, że wydała z siebie okrzyk zdumienia, a
policzki zrobiły się mokre, od wodospadu słonych kropel szczęścia. Draco ubrany
w czarny garnitur klękał przed nią trzymając czerwone pudełeczko, które nagle
się otworzyło ukazując pierścionek zaręczynowy z białego złota i diamentowym
oczkiem. <br />
- Hermiono jesteś miłością mojego życia, sprawiłaś, że poczułem się szczęśliwym
człowiekiem i uwierz, że nie potrafię bez ciebie żyć. Czy zostaniesz moją żoną?
- Powiedział bardzo poważnie, a jej chciało się śmiać. Śmiać z radości, posłała
mu szeroki uśmiech i pokiwała głową, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. <br />
- Tak - wybełkotała a on wstał i delikatnie nałożył jej na serdeczny palec
pierścionek. Obejrzała go na swojej dłoni i wyglądał na prawdę pięknie. <br />
- Kocham Cię - pocałował ją delikatnie. <br />
- Ja ciebie też - oddała pocałunek. Gdy skończyli przytulił ją od tyłu i razem
spoglądali na Paryż wieczorem. <br />
- To wszystko jest takie...przepraszam, ale kiczowate - zaśmiała się - zawsze o
tym rozmawiałam z koleżankami i śmiałyśmy się z tego. Ale teraz wiem, że w
głębi duszy właśnie tego pragnęłam. Paryża, wieży Eiffla i ciebie. To jest
kiczowate, ale tak strasznie romantyczne, że aż płaczę - powiedziała, a on
jedynie zaczął się śmiać. <br />
<br />
<br /><br /><i>
1 czerwca 2001 rok</i>. <br />
<br /><br />
- Ja Dracon Lucjusz Malfoy biorę ciebie Hermiono za żonę i ślubuję ci miłość,
wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi
dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - jego głos
drżał, a serce biło jak oszalałe. Nie mógł oderwać od niej wzroku, wyglądała
przepięknie, nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się na prawdę. <br />
- Ja Hermiona Jane Granger biorę ciebie Draconie za męża i ślubuję ci miłość,
wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi
dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - gdy
skończyła posłała mu szczęśliwy uśmiech, który odwzajemnił. <br />
...<br />
- Hermiono przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca
i Syna i Ducha Świętego - delikatnie wsunął złotą obrączkę na jej zgrabny palec
serdeczny. <br />
- Draconie przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca
i Syna i Ducha Świętego - jej drżące dłonie delikatnie dotknęły jego i ten znak
sprawił, że na zawsze zostali ze sobą. Gdy ksiądz zakończył pocałowali się
namiętnie i wybiegli z kościoła ciesząc się wspólnym życiem. Ku zdziwieniu
wszystkich, było bardzo dużo gości, niektórzy dziwili się ich wyboru, ale nie
kwestionowali go, tylko tego wieczoru bawili się razem z nimi. Wszystkie
dziewczęta zazdrościły sukni Hermiony, która prezentowała się niebiańsko. Draco
również wyglądał niczego sobie w czarnym garniturze z białą różą przy piersi.
Obydwoje tworzyli tak różną i tak pasującą do siebie parę. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>10
sierpnia 2001 rok.</i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Draco
wszedł do ich nowego domu, do którego przeprowadzili się po ślubie. Hermiona
obiecała mu, że zamienią mieszkanie na domek jednorodzinny, ale w głębi duszy
bała się tego. Pamiętała jak jej opowiadał o wielkości ich posiadłości. Malfoy
Manor, w którym była nieraz sprawiał, że przerażała ją, a przestrzeń dawała
poczucie niepewności. Na szczęście Draco zdążył ją poznać na wylot i ich dom
był na prawdę zamożny i duży w swojej strukturze, ale wnętrze było przytulne i
Hermiona czuła się tam jak w domu, ponieważ dał jej wolną ręką w
zaprojektowaniu go. <br />
Położył
klucze na blacie w przedpokoju, zdjął buty i dosyć zmęczony po pracy wszedł do
salonu połączonego z kuchnią, a na stole obiadowym leżało ogromne pudło.
Zaciekawiło go to, dlatego podszedł do niego i obejrzał z każdej strony. Na
samej górze leżał malutki bilecik z napisem 'Draco Malfoy' i nic więcej.
Wzruszył ramionami rozglądając się dookoła, czy nigdzie nie ma jego żony, która
zazwyczaj była już w domu. Zdjął pudło na ziemię i zaczął rozpakowywać z
ozdobnego pudrowo różowego papieru. Gdy otworzył karton, znalazł w nim kolejne
pudło tak samo opakowane. W ten sposób wyjął cztery takie a w ostatnim,
wielkości kartonu po butach a wysokości takich trzech, znalazł coś, co
sprawiło, że łzy podeszły mu do oczu i musiał usiąść. Powoli wyjął biały tiul,
a wraz z nim małą paczuszkę, w której znajdowały się malutkie buciki dla
bobasków, skarpetki z napisem 'I love dad' i body z napisem i 'love dad',
czapeczka i różowa pieluszka. Po chwili poczuł dłonie na swoich oczach i bez
zbędnych ceregieli odłożył prezent i odwrócił się z prędkością światła
chwytając Hermionę w ramiona i kręcąc wokół własnej osi.<br />
- Nie wierzę - powiedział, kiedy ją puścił, ale dalej trzymał w objęciach. <br />
- To uwierz, będziemy mieli córeczkę - na te słowa, uśmiechnął się szczerze i
pocałował ją w usta, a następnie w brzuszek. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>12 stycznia 2002 rok. </i><br />
<br /><br />
- Ma pan bardzo śliczną córkę, proszę - pielęgniarka podała Draconowi malutką
istotę zawiniętą w beciki. <br />
- O mój boże, jaka piękna - powiedział i podszedł z nią do wykończonej
Hermiony. <br />
- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Mam przy sobie dwie
najważniejsze kobiety i nic, ani nikt tego nie zmieni. <br />
- Kocham Cię Draco i naszą córeczkę - szepnęła trzymając go mocno za dłoń. <br />
- Ja Ciebie też Hermiono - powiedział i pocałował ją w czoło. Pielęgniarka
wzięła od niego dziecko i prosiła, aby wyszedł i za kilka godzin przyjechał,
wtedy będzie mógł zobaczyć się z żoną i córką. Wsiadł w samochód i popędził do
domu, aby przywieść jej rzeczy oraz ubranka malutkiej. Spakował dokładnie
torbę, kilkanaście razy sprawdzając, czy ma wszystko. Gdy był gotowy zamknął
drzwi od domu i opatulony w ciepłą kurtkę ponownie wsiadł do samochodu i pędził
w stronę świętego Munga. Spokojnie zaparkował i wjechał windą na górę. Wszedł
do sali ogólnej i wzrokiem poszukiwał swojej żony, ale nigdzie jej nie widział.
Zmarszczył brwi i wszedł do kolejnej sali. Tam również jej nie było. Zdziwiony
ruszył w stronę pokoju magomedyków. <br />
- Przepraszam, poszukuję swojej żony. Hermiona Malfoy...<br />
- Panie Malfoy, pańska żona jest reanimowana, doszło do zatrzymania akcji
serca, jest teraz na ICU.... - te słowa sprawiły, że jego świat zewnętrzny się
zawalił. Upuścił torbę i zaczął ile sił w nogach biec na OIOM. Nie przepraszał
potrąconych ludzi, nie miało to dla niego znaczenia, biegł. Schody, zakręty i
wreszcie zobaczył ją, za szybą. Trzech lekarzy ją reanimowało, ale dalej nic.
Łzy zaczęły spływać po jego policzkach, zaczął krzyczeć, żeby się pospieszyli,
żeby coś zrobili. Nikt go nie słyszał, nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Jego
serce było przepełnione strachem, strachem o najważniejszą osobę w jego życiu.
Stał tam ponad czterdzieści minut, kiedy lekarze nagle zaprzestali reanimację.
Był blady, jego łzy zamoczyły mu całą koszulę, blond włosy były potargane.
Ujrzał jak odłączają jakieś kable, a jego gardło ścisnęła mocna i ciężka dłoń
żalu. Walnął mocno pięścią w szybę nie mógł uwierzyć, że to się dzieje
naprawdę. Odeszli od niej, wychodząc z pomieszczenia. Spojrzał na
magointernistkę, która ze smutną miną pokręciła głową. Widział wszystko w
zwolnionym tempie i jakby przez mgłę, mgłę łez. Wszedł do pokoju i podszedł do
jej łóżka. Złapał za zimną dłoń i zaczął płakać jeszcze bardziej, na cały głos.
Położył głowę na jej klatce piersiowej nasłuchując bicia serca, ale wypełniła
go pustka. Dotarło do niego, że jej już nie ma. Spojrzał na jej bladą twarz,
brązowe loki były porozrzucane na poduszce. Już nie miał siły płakać, był za
bardzo zmęczony. Wyprany z emocji...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>1 czerwca 2007 rok. </i><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
- Tatusiu? A dlaczego mamusi już nie ma? - Zapytała go pewnego razu malutka
Amelia. Była odzwierciedleniem Hermiony, chociaż kolor włosów odziedziczyła po
nim. Taki sam nos i oczy jak jej mama i loczki, które sprawiały, że za każdym
razem mu ją przypominała. Kochał ją całym sercem, a po śmierci żony, przysiągł
sobie, że miłość do niej, przeleje na córkę. Nie znalazł sobie nikogo i nie
zamierzał szukać. Miał ją i mu to starczyło. Wiedział, że nadejdzie moment, że
mała Amelia pójdzie na swoje, ale to nie zmieniało jego decyzji. Wiedział, że
Hermiona pragnęłaby by był szczęśliwy, ale nikt jej nie zastąpi, a nie chce żyć
w kłamstwie jak kiedyś. Podeszli razem do jej pomnika, który był wykonany z
czarnego marmuru, a nad tablicą, na której było napisane <o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">
'Hermiona Jane Granger<br />
ur. 19 września 1979 r. zm. 12
stycznia 2002 r. <br />
kochana matka, żona i przyjaciółka <br />
na zawsze w naszych sercach '</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Znajdował się ogromny biały anioł. Draco westchnął głośno
biorąc Amelię na rączki i pomógł jej postawić piękny szklany znicz na środku
pomniku, uprzednio przystrajając go kwiatami. Zapalił świecę zapalniczką i
przykrył przykrywką, odmawiając modlitwę. <br />
- Mamusia jest z nami, kochanie - powiedział do niej, gdy siedziała mu na
jednym kolanie, jak klęczał i trzymała rączkami za szyję - ale tutaj - wskazał
jej na klatkę piersiową - w serduszku. <br />
- Kocha nas?<br />
- Najbardziej na świecie, kiedyś się z nią spotkamy - uśmiechnął się do niej,
całując ją w czoło. <br />
- Tatusiu?<br />
- Tak Mel? - Tak zdrabniał jej imię. <br />
- A czy mamusia mnie kocha? Przecież mnie nie znała - spytała smutno
spoglądając na nóżki. <br />
- Mamusia bardzo dobrze cię zna, cały czas patrzy na nas tam z góry - wskazał
na niebo - wie, co robimy, gdzie idziemy, wie nawet, że tutaj jesteśmy i o niej
mówimy - posłał jej prawdziwie ojcowski uśmiech - Kocha cię całym serduszkiem,
żebyś Ty mogła żyć ze mną, to ona dla nas oboje poszła tam do góry -
wytłumaczył. <br />
- A nie mogła zostać? - Spytała. <br />
- Myślę, że bardzo chciała, ale tak było jej pisane. <br />
- A nie jest ci smutno, że jej nie ma? <br />
- Jest myszko, ale mam ciebie i to sprawia, że jestem szczęśliwy - wstał
trzymając ją jedną ręką, a drugą poprawił spódniczkę. <br />
- Też cię kocham tatusiu! - Pisnęła i pocałowała go w policzek...<br />
- Ja ciebie też moja gwiazdko - powiedział i postawił ją na ziemi, chwytając za
rączkę. Razem wyszli z cmentarza, kierując się na spacer...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-22402490904184764002013-11-11T21:01:00.003+01:002013-11-11T21:21:52.961+01:00Miniaturka cz. I "pamięć jest największą wartością"<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i><br /></i></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i><br /></i></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i><br /></i></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i>Witam Was kochani. Robię Wam niespodziankę, mianowicie dodaję dwie części Miniaturki (I dzisiaj, II jutro) :). Pracowałam nad nią cały weekend, ale mam nadzieję, że się Wam spodoba. Znajdziecie je oczywiście w zakładce Strony 'MINIATURKI'.<br />Odważyłam się również dodać zdjęcia opisywanych rzeczy, do których są przypisane linki, żebyście lepiej mogli sobie wszystko zobrazować. Nie robię tego przy zwyczajnym opowiadaniu, tutaj zrobiłam wyjątek :)<br /><br /><span style="font-size: x-small;"> </span> Chciałabym podziękować <a href="http://nowa-hermiona-granger.blogspot.com/" target="_blank"><b>Lacarnum Inflamare</b></a>, która mnie zainspirowała. Nie chodzi tutaj jedynie o to, że chciałabym się odwdzięczyć za dedykację Miniaturki, ale również podziękować, za to, że otworzyłaś mi oczy. Nie wszystko zawsze kończy się happy endem, są zdarzenia, które mają napisane całkiem inny scenariusz. Świat opowiadań kręci się głównie wokół szczęśliwych zakończeń, za którymi również jestem! Ale coś mnie ruszyło po przeczytaniu Miniaturki pt. "Czterdzieści lat wstecz". Jest to wspaniale napisane opowiadanie ze smutnym zakończeniem. Niewiele ludzi ma odwagę napisać o śmierci jednego z głównych bohaterów, których wszyscy kochają, ponieważ wzbudza to zazwyczaj pretensje, dlaczego tak, a nie inaczej, a nie happy end. Lacarnum Inflamare odważyła się to napisać i zrobiła to na prawdę cudownie, za co jej bardzo dziękuję. </i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i> Dzięki Tobie postanowiłam napisać własną wersję takiego opowiadania i z początku miało być to zupełnie coś innego niż wyszło. Nie miało być tak długie - ponieważ z Wordzie zajmuje 25 stron A4, dlatego też dodaję to w II częściach - I dzisiaj, II jutro, żeby podsycić w Was niepewność!<br /> Jest to dla mnie bardzo ważne opowiadanie, ponieważ poniekąd byłam związana z taką sytuacją. Inspiracją dla mnie był również film, który ostatnio obejrzałam setny raz z kolei 'I że Cię nie opuszczę...". Jest to typowy wyciskacz łez, romansidło, ale mną wstrząsnęło bardzo, ponieważ tak jak już mówiłam, w pewien sposób miałam związek z tą historią.<br /> Bardzo Was wszystkich proszę - tych, którzy to czytają - aby nawet jeśli nie zostawiają po sobie śladu w zwyczajnych notkach, zostawili pod tą Miniaturką. Jest dla mnie ona ważna, pomimo tego, że może nie jest napisana cudownie i językiem zupełnie literackim, ma pewnie sporo błędów. Przyjmę krytykę i pozytywne komentarze,</i></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i> <b>dlatego </b></i></span><i><b>proszę Was oceńcie to, ten jeden raz. </b></i></i></span></div>
<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>~~~~~~</i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>19 Grudzień 1999 rok. <br />
Londyn. </i><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;"> Przemierzała właśnie najbardziej
zatłoczoną ulicę w całym Magicznym Świecie. Delikatne płatki śniegu opadały
powolutku z nieba, tworząc świąteczną aurę. Czarodzieje biegali w tą i z
powrotem opatuleni w ciepłe kurtki, szaliki i czapki, niosąc ze sobą stosy
prezentów bądź zakupów. Za pięć dni była Wigilia, a przygotowania do niej,
trwały już od dłuższego czasu. Piękne świecidełka porozwieszane na dachach i
wystawach sklepowych, choinki przystrojone bombkami oraz licznym łańcuchami,
mieściły się na każdym rogu. Kolędnicy przechadzali się wesoło wzdłuż ulicy
Pokątnej, śpiewając i wprawiając ludzi w nastrój zbliżających się świąt. <br />
Hermiona
zaś zawsze lubiła mieć już wszystko przygotowane wcześniej, nie przejmować się
prezentami w Wigilię, jak to w zwyczaju miał Ronald czy Harry. Ona wolała
spokojnie przejść się po sklepach i pokupować odpowiednie rzeczy dla każdego ze
swoich przyjaciół i rodziny. Dzisiejszy dzień calutki poświęciła dla siebie,
dla swoich przemyśleń i chciała pozałatwiać wszystkie swoje sprawy. Jakie
sprawy? To może zacznijmy od początku. <br />
Minęło
półtorej roku od zakończenia wojny. Hermiona postanowiła wrócić do szkoły Magii
i Czarodziejstwa w Hogwarcie, aby ukończyć ostatni rok nauki, a wraz z nią
wybrał się nie, kto inny, jak jej chłopak Ronald Weasley. Harry nie skorzystał
z tej propozycji, ponieważ dostał świetną pracę w Departamencie Tajemnic, na
dość wysokim stanowisku. Dwójka przyjaciół spędziła wspólny rok razem, co
zaowocowało w oświadczyny w Wigilię 1998 roku, a pod koniec września 1999 roku
wzięli huczny ślub, na którym powiedzieli sobie sakramentalne 'tak'. Tak,
dzisiaj nasza piękna Gryfonka, nie nazywała się już Granger, tylko Weasley. Czy
czuła się szczęśliwa? Bardzo. Jej mąż był dla niej wspaniały, opiekował się
nią, dbał o nią, starał się żeby miała jak najlepiej. Obydwoje wypełniali się
nawzajem miłością, którą również została obdarzona przez całą jego rodzinę.
Była Gryfonka nie odnalazła rodziców po zakończeniu wojny. Pomimo wielu prób
poszukiwań, nie udało się, a jej nadzieja zgasła po tym jak odwiedziła prawie
wszystkie kraje w zeszłe wakacje. Obiecała sobie, że kiedyś do tego wróci, ale
musiała poczekać. Na razie wiodła szczęśliwe życie, miała wspaniałych ludzi
obok siebie, doskonałą pracę w szpitalu św. Munga jako magomedyk chirurgii. Jej
mąż za to, dostał pracę w Departamencie Tajemnic, którym sprawował władzę
Harry. Jak już jesteśmy przy temacie Pottera, to właśnie miesiąc temu
oświadczył się Ginny, a dwa tygodnie temu oznajmili na rodzinnej kolacji, że
spodziewają się dziecka. Pani Weasley nie zdążyła się jeszcze otrząsnąć po
weselu jej najmłodszego syna, a już zaraz szykowało się kolejne jej najmłodszej
córki i to w dodatku jeszcze na świat miał przyjść kolejny wnuczek albo
wnuczka. Co prawda ich sytuacja się nieco poprawiła, kiedy Harry zasiadł w
Zarządzie Ministerstwa, a Lucjusz Malfoy zmarł, Artur Weasley awansował na
wyższe stanowisko, co pozwoliło im na wydostanie się z wszelakich długów. Teraz
wiedli spokojne życie, albo może raczej zwariowane, przy tylu dzieciach. Nora
po spaleniu została zastąpiona nie dużym, ale mieszczącym wszystkich domkiem
jednorodzinnym, który tak czy siak miał swój klimat, który nadała Molly. <br />
Hermiona
właśnie wyszła z ostatniego sklepu i zadowolona, że skończyła wszystkie zakupy
ruszyła w stronę Dziurawego Kotła, skąd przedostała się na parking, gdzie miała
zaparkowany swój mały <b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZNN3MBGQpjAD_e8dAeGgPZc6gODl5XBj46_cfeQwsXvppJrExOogXMsHWB00q4z5IPnTmZsUJEDJMUZ6Sa5ZWM3Kp5gX0rup7fHlTGiBtigKCImvo6x0ZPStvMD88imBMBm0sKnWsl0c/s1600/audi-tt-2.jpg" target="_blank">samochód</a></b>.</span> <span style="line-height: 115%;">Mogła sobie na niego pozwolić z
pieniędzy, które otrzymała za stypendium w Hogwarcie i od samego Ministra
Magii. Co prawda, jako czarownica mogła się teleportować, używać sieci Fiuu,
jednak ona wybrała mugolski sposób, może, dlatego, że uwielbiała, a można nawet
powiedzieć, że kochała jazdę samochodem. Tak to nie typowe dla naszej
wszechwiedzącej najlepszej uczennicy, ale fakty są faktami. Pasję do szybkiej
jazdy odziedziczyła po tacie, który oprócz tego, że świetnie naprawiał zęby, to
doskonale znał się na silnikach wszelakich samochodów. Od małego dziecka
uwielbiała spędzać z tatą całe dnie w garażu, podrasowując kolejne wyścigowe
wózki. Była złotą rączką od tych spraw, dlatego jej samochód chodził tak jak
tylko ona chciała. Gdy załadowała wszystkie potrzebne rzeczy, odpaliła swoje
cudeńko i z głośnym piskiem odjechała w stronę domu. Po niespełna pół godzinie
zaparkowała za bramą wjazdową i dyskretnie chowając prezenty do swojego
niezwykłego worka, weszła do domu. Była akurat pora kolacji. <br />
- O Hermiona, dobrze, że już jesteś! Martwiliśmy się! - Zawołała Molly.
Brązowowłosa, gdy tylko się rozebrała zaśmiała się głośno. <br />
- Wszystko w porządku, przebiorę się i zaraz do was zejdę - oznajmiła i
uprzednio dając buziaka swojemu mężowi na powitanie, ruszyła po schodach na
górę do ich sypialni. Dokładnie schowała mały woreczek w jej tajne miejsce i
wyjęła z szafy szare dresowe spodnie zwężane ku dołu i miętową bluzę bez
kaptura. Jej styl jak i wygląd uległ znacznej zmianie po opuszczeniu murów w
Hogwarcie. Zdała sobie sprawę, że jest kobietą i nie może chodzić przez całe
życie ubrana jak kujonica. Co prawda lubiła swoje powyciągane swetry i z
wielkim trudem patrzała, gdy Ginny wyrzucała je do worka, aby oddać biednym,
ale nie zmieniało to faktu, że jej postanowienia się spełniły i teraz wyglądała
na kobietę sukcesu. Nawet w dresie. Zbiegła po schodach i posłała ogromny
uśmiech wszystkim, którzy wesoło gaworzyli przy przeogromnie długim stole.
Charlie żwawo dyskutował z ojcem na temat kolejnych renowacji podwórka, które
przeprowadzali już od wakacji, gdy tylko wprowadzili się do nowego domu, Percy
po długich negocjacjach ze swoją żoną Audrey na temat ich nowego mieszkania,
dołączył do rozmowy z ojcem i bratem. George jak zwykle dokuczał Angelinie,
która próbowała zjeść w spokoju jajecznicę, ale jej narzeczony najwyraźniej
świetnie się bawił, gdy to robił, za co później dostał po głowie. Harry
rozmawiał spokojnie z Ronem na temat jakiejś sprawy z pracy, a Ginny pomagała
mamie przynosić herbaty na stół. Fleur razem z Billem stali nad swoją córeczkę
Victoire, która miała już siedem miesięcy. Hermiona podeszła z wesołą miną do
nich i pochyliła się nad prześliczną istotą, która była istną kopią Fleur. Duże
niebieskie oczy i blond loczki-które odziedziczyła po Billu. <br />
- Cześć malutka - powiedziała przesłodzonym głosem i dotknęła delikatnie jej
piąstki. Victoire zaśmiała się głośno, a zebrana nad nią trójka wymieniła się
uśmiechami. <br />
- Ależ ona rośnie, no! - Zaśmiała się. <br />
- Rozrabiara z niej będzie - powiedziała Fleur koślawo. <br />
- Oh! Po tobie - dodał Bill. Tak rozpoczęła się kolejna sprzeczka rodzinna, o
to. Hermiona kręcąc głową odeszła do kuchni. <br />
- Zaniosę to mamo - powiedziała uprzejmie do Molly, która obdarzyła ją ogromnym
uśmiechem. <br />
- Dziękuję kochanie, tylko uważaj gorące! - Zawołała, gdy ta się już oddaliła.
Przy wejściu mijała się z Ginny, której posłała znaczące spojrzenie, na co ona
uderzyła ją delikatnie w ramię. <br />
- Nie zazdrość! - Zawołała za nią i zaśmiała się. <br />
- Z czego tak się chichracie? - Zapytał
Ron, przerywając rozmowę z Harrym. <br />
- Z niczego - odparła zadziornie brązowowłosa. <br />
- Plotkują o nas - zaśmiał się Potter. <br />
- Ja wam dam! - Rudowłosy pogroził im dla śmiechu palcem, a obydwie wytknęły
język i łapiąc się pod ramię ruszyły do kuchni po dzbanki z herbatą. <br />
- Ależ one są okropne! - Westchnął wybraniec. Jego przyjaciel jedynie pokiwał
głową zgadzając się i ponownie rozpoczęli swoją przerwaną rozmowę. <br />
- Kurde, ale że nie powiedziałaś mi wcześniej - powiedziała lekko przyciszonym
głosem Miona. <br />
- Przecież sama się nie dawno dowiedziałam! - Zawołała oburzona. <br />
- Ale planowaliście, czy tak wyszło? - Dziewczyna przygryzła dolną wargę, a
Hermiona zrobiła duże oczy. <br />
- To tym bardziej powinnaś mi powiedzieć, że planowaliście! Osz ty wredna! -
Zawołała ze śmiechem, a ona wzruszyła ramionami. <br />
- O następnym powiem ci wszystko, normalnie! Nawet, kiedy je zrobimy! - Dodała
kręcąc głową z politowaniem i śmiechem, na co była panna Granger skarciła ją
wzrokiem. <br />
- Dziewczynki, chodźcie do stołu! - Krzyknęła Molly z jadalni, a obydwie
popędziły do stołu. <br />
- Smacznego wszystkim - powiedział Artur dosuwając się do swojego nakrycia. <br />
- Smacznego - odpowiedzieli chórem i w spokoju zjedli razem kolację. Co jakiś
czas była mowa o nowożeńcach, najmłodszego członka rodziny i o tych, którzy za
niedługo będą wychodzić za mąż. Po posiłku, wszystkie dziewczęta pomogły
pozbierać ze stołu i myć naczynia. Gdy nadszedł już późny wieczór, Hermiona
wzięła relaksującą kąpiel i ubrana w swoją ulubioną piżamę weszła do łóżka, w
którym leżał już Ronald. <br />
- Oh, wreszcie - westchnął przytulając się do brązowowłosej. <br />
- Jestem padnięta, normalnie nogi to mam jak z waty - mruknęła ziewając głośno
i gasząc lampkę. <br />
- Jutro masz dyżur? - Zapytał. <br />
- Ostatni i już wtedy urlop i święta - odparła wesoło - a ty? <br />
- Ja też tylko na chwilę, dokończyć papiery - westchnął. <br />
- To nie tak źle - powiedziała. <br />
- Tak, nie zapomnij tylko, że na siedemnastą idziemy na wigilię Ministerstwa -
przypomniał, na co dziewczyna pokiwała głową. <br />
- Pamiętam, wyprasowałam Ci czarny garnitur - oznajmiła. <br />
- Dobrze, chodźmy już spać - pocałował ją w czoło. <br />
- Dobranoc. <br />
- Dobranoc kochanie - odparł i po niespełna kilku minutach obydwoje oddali się
w ręce Morfeusza. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kolejny dzień rozpoczął się głośnym
płaczem małej Vicotire, która mieszkała wraz z rodzicami niedaleko pokoju
Hermiony i Rona. Dziewczyna otworzyła ciężkie powieki i westchnęła głęboko
przeciągając się. Przetarła jeszcze raz oczy i wygrzebała się z łóżka kierując
swoje nogi w stronę łazienki. Gdy wykonała poranną toaletę, minęła się w
wejściu z Ronaldem, a sama poszła się ubrać. Spojrzała jeszcze na zegarek
znajdujący się na szafce, który pokazywał godzinę dziesiątą. Miała jeszcze godzinę
do pracy, z której prosto będzie musiała udać się do Ministerwa, a Ronald miał
podobne godziny pracy, co ona dlatego też, prawie zawsze wstawali tak jak
dzisiaj. Z westchnieniem wyciągnęła z szafy ciemne dżinsowe rurki,
bladoniebieską koszulę z białymi mankietami i kołnierzykiem, którą szybko
wyprasowała i wcisnęła w spodnie. Założyła na to szary dłuższy sweterek i
czarne kozaki. Włosy zostawiła rozpuszczone, które układały się w delikatne
fale. W większą podręczną torbę zapakowała czarną sukienkę, biżuterię, szpilki
o raz kosmetyki. Będzie musiała w pracy się przebrać. Gdy zabrała wszystko z
sypialni udała się na dół na śniadanie, witając się z Fleur. <br />
- Przepraszam, pewnie was mała obudziła - westchnęła nosząc córeczkę na rękach.
Dziewczynka miała załzawione oczy, a w buzi trzymała mocno smoczka. <br />
- Przestań, nic nie było słychać - zapewniła ją i pogłaskała małą po główce. <br />
- A co się dzieje? - Zapytała smarując sobie kanapki. <br />
- Nie wiem, prawdopodobnie kolejne ząbki się przedzierają, albo brzuszek, albo
łapie ją jakieś choróbsko. Jeszcze Bill musiał do pracy jechać i sama zostałam,
bo mama pojechała do Londynu - westchnęła chodząc w tą i z powrotem. <br />
- Dasz radę, podaj jej eliksir i nacieraj dziąsła, jeżeli to nie to, zrób jej
herbatkę ziołową i w razie, czego dzwoń to przyślę kogoś od siebie - zapewniła
ją, uśmiechając się i popijając posiłek kawą. <br />
- Dziękuję Hermiona - odwzajemniła gest. Ronald ubrany w materiałowe spodnie i
koszule, niósł w ręku pokrowiec z garniturem, który przewiesił na drzwiach. <br />
- Wychodzisz już? - Zapytał swojej żony, która pokiwała głową biorąc ostatni
gryz kanapki i zbierając swoje torebki. <br />
- Ja się nie teleportuje, tylko prowadzę samochód - przypomniała mu i zgarnęła
kluczyki z blatu. <br />
- W ogóle podoba mi się to, jak przystało
na czarownicę powinnaś...<br />
- Wiem, wiem. Ale jednak nie zapominaj, że jakieś nawyki mugolskie mi zostały!
- Dotknęła opuszkiem palca jego brody i pocałowała w usta na do widzenia. <br />
- Pamiętaj w razie, czego to daj znać! - Zawołała do Fleur - do zobaczenia w
Ministerstwie! - Pomachała mu na odchodne i wyszła na dwór, opatulona w zimowy
płaszcz. Zapakowała się do samochodu i wyjechała na ulicę. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="font-size: large;">~~~</span></b><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;"> W tym samym czasie pewien wysoki
przystojny mężczyzna przemierzał właśnie swoim najnowszym <b><a href="http://img3.stylowi.pl//images/items/o/201211/stylowi_pl_samochody-i-motocykle_nissnan-gtr-znany-z-szybcy-i-wsciekli-5_1849774.jpg" target="_blank">samochodem</a></b> u</span>lice
Wiltshire. Musiał jak najszybciej dostać się do szpitala świętego Munga,
ponieważ dostał wiadomość o tym, że jego matka trafiła tam niecałą godzinę temu
i będzie mieć poważną operację. Ta wiadomość sprawiła, że pędził jak oszalały
czymś tak wspaniałym jak samochód. Gardził wszystkim, co miało związek z
mugolami i nieczystą krwią do czasu wojny. Gdy zmarł jego ojciec, razem z nim
zmarła nienawiść do wszystkiego, co nie magiczne. Jego nawyki oraz przekonania
o czystości krwi w dalszym ciągu zostały i ani jego matka, ani jego narzeczona
nie potrafiły w nim tego zmienić. Chociaż ta druga, nawet za bardzo nie
wkładała w to starań. Za to jego miłość do jedynego mugolskiego sprzętu
narodziła się, gdy jego przyjaciel Blaise Zabini pokazał mu swoje cacko. W pierwszej
chwili go wyśmiał, ale gdy tylko się przejechali, poczuł, że to jest jego druga
miłość o ile coś takiego istnieje. Dalej nie wierzył w jakiekolwiek uczucia,
ponieważ owego nie doświadczył, oprócz miłości do matki. Niemniej jednak, zaraz
po przejażdżce ze swoim najlepszym przyjacielem, pojechał i kupił sobie swoje
najszybsze autko, do którego tylko on miał dostęp, zresztą nikt więcej oprócz
niego nie miał czegoś takiego jak prawo jazdy. Uważał to za totalne głupstwo i
wiele razy chciał pokazać egzaminatorowi jak się jeździ, ale w gruncie rzeczy
nie miał z tym problemu, gdyż zdał za pierwszym razem. Niezupełnie legalnie,
ale zaliczył. Wprawy nabrał nieco później, ale liczyło się dla niego to, że gdy
jechał czuł się wolny, gnał tak szybko, na ile tylko pozwoliła mu wskazówka od
licznika. Teraz w dodatku miał do tego powód. Jedną ręką trzymał kierownicę, a
druga spoczywała na biegu, co jakiś czas go zmieniając. Mrużył delikatnie
stalowe oczy, aby w końcu z gracją zaparkować pod szpitalem. Wysiadł z rozpiętą
pikowaną czarną kurtką i przeczesał palcami blond włosy, które w blasku słońca
miały platynowy odcień. Gdy zamknął samochód, wszystkie kobiety, które były w
pobliżu westchnęły ze zdziwienia a zarazem podniecenia. Nie mając teraz czasu
na jakiekolwiek flirty, wbiegł do recepcji i pochylając się nad okienkiem
zapytał:<br />
- Narcyza Malfoy, przywieziono ją tutaj godzinę temu, może trochę więcej...<br />
- Trzecie piętro oddział chirurgii, tam proszę się dowiedzieć więcej -
powiedziała pulchna kobieta, a blondyn posyłając jej zalotne spojrzenie udał
się we wskazane przez nią miejsce. Gdy wjechał windą, od razu skierował się do
gabinetu lekarskiego, gdzie zastał starszego ordynatora. Zapukał delikatnie w
szklane drzwi i wszedł do środka. <br />
- Dzień dobry - podał rękę lekarzowi, który skinął głową i wskazał krzesło na
przeciwko siebie. <br />
- Słucham pana? <br />
- Szukam matki, Narcyzy Malfoy, przywieziono ją tutaj...<br />
- Tak, tak wiem - odparł składając ostatni podpis na papierze - jest w trakcie
operacji - zakończył podnosząc wzrok na mężczyznę. <br />
- Jak to operacji? - Zdziwił się. <br />
- Pańska matka miała dość silne bóle brzucha, została przyjęta na oddziale, a
tam magomedyk prowadzący stwierdził zapalenie wyrostka robaczkowego wraz z
perforacją jamy brzusznej - odparł bardzo fachowo, na co blondyn skinął
niepewnie głową. <br />
- Mówiąc prościej, za niecałą godzinę, dwie powinno być po wszystkim, jak na
razie nie ma komplikacji - oznajmił. Arystokrata odetchnął z ulgą. <br />
- A gdzie mogę poczekać? <br />
- Sala operacyjna numer trzy - posłał mu krótki uśmiech. <br />
- Dziękuję panu bardzo - odparł kulturalnie i wyszedł na korytarz od razu
kierując się pod wskazane miejsce. Nie zostało mu nic innego jak czekać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Po godzinie, tak jak powiedział
ordynator drzwi od sali operacyjnej się otworzyły, a w nich ukazało się kilku magointernistów
prowadzących łóżko, na którym leżała piękna kobieta. Draco zerwał się z miejsca
i podbiegł do nich, chwytając od razu matkę za rękę i spoglądając na jej
nieskazitelnie gładką twarz. Miała zamknięte oczy i była podłączona różnymi
kablami do aparatury. <br />
- Pan jest kimś z rodziny? - Zapytała niska kobieta, chłopak spojrzał na nią i
pokiwał głową. <br />
- To moja matka - odpowiedział poważnym tonem. <br />
- Dobrze, przewieziemy teraz panią Malfoy do sali ogólnej, ponieważ operacja
była dość skomplikowana, gdyż perforacja i wyrostek najczęściej kończą się
zgonem, jest wszystko w porządku. Za chwilę będzie mógł pan odwiedzić mamę -
uspokoiła go, gdy ujrzała jego przerażoną minę. <br />
- Dziękuję pani bardzo, zawdzięczam pani życie mamy...<br />
- Ale to nie ja operowałam - zaśmiała się - ja stałam obok - dodała
uśmiechnięta. Chłopak zmarszczył brwi. <br />
- To, do kogo mam się zwrócić? - Zapytał, a kobieta spojrzała w bok i kiwnęła
głową w tamtą stronę. <br />
- Do tej pani - blondyn podążył za jej spojrzeniem i za drzwiami ujrzał
niewysoką sylwetkę kobiety, która zdjęła właśnie coś z głowy. Gdy otworzyła
drzwi na oścież ich spojrzenia się spotykały, a świat wokół nich zawirował.
Draco patrzał się w jej głębokie brązowe oczy i poczuł coś dziwnego z lewej
strony płuc. Starał się jak najszybciej poznać każdy szczegół jej twarzy. Nie
widział jej od półtorej roku i musiał przyznać sam przed sobą, że to nie jest
ta sama Hermiona Granger, którą pamiętał. Stała przed nim teraz dojrzała i
piękna kobieta. Ujrzał w niej piękno nawet w niebieskim lekarskim ubraniu,
który miała na sobie w trakcie operacji. Jej włosy były związane w niedbałego
koka, a na policzkach widniały delikatne rumieńce. W zgrabnych dłoniach
miętoliła kolorowy materiał, który jak wcześniej stwierdził miała na głowie.
Cała ta sytuacja wprowadziła go w niewyobrażalnie dziwne uczucie. Nie mógł
oderwać od niej wzroku, pomimo, że jego umysł krzyczał 'to szlama!'. <br />
Jej
wrażenie było podobne. Spodziewała się, że go zobaczy, gdy tylko przyjęła na
oddział Narcyzę, która wręcz błagała ją, aby go powiadomiła. Pamiętała jej
ogromne łzy w oczach, a to jeszcze bardziej potęgowało lęk przed spotkaniem z
jej synem. Nie myliła się w niczym, chłopak się zmienił zewnętrznie, bo
wewnętrznie nie umiała tego określić. Nie widziała już ulizanych blond włosów,
zarozumiałego wyrazu twarzy, chłopięcej postury i buźki. Stał przed nią teraz
dobrze zbudowany mężczyzna z delikatnym zarostem, wyostrzonymi rysami twarzy,
artystycznym nieładem na głowie i jednak tak samo przenikliwym spojrzeniu jak
za czasów Hogwartu. Próbowała przełamać wewnętrzną barierę, która utworzyła się
w momencie, gdy zobaczyła. Bała się usłyszeć kolejne obelgi skierowane w jej
stronę, bała się odezwać do niego, bała się, że na nią naskoczy, bała się
każdej jego reakcji. Jednak najgorsze w tym wszystkim było, że to ona musiała
rozpocząć rozmowę. Nabrała powietrza w płuca i podeszła kilka kroków bliżej. <br />
- Witaj - powiedziała nieśmiało, nie za bardzo wiedząc jak ma się przywitać.<br />
- Hej - odparł również zszokowany. <i>Pierwsze
koty za płoty</i> pomyślała i z poważną miną zaczęła mówić:<br />
- Jak już pewnie zdążyłeś się dowiedzieć, operowałam twoją mamę, miała...<br />
- Perforację i wyrostek, tak wiem - dokończył za nią zupełnie naturalnym
głosem. Kobieta właśnie sobie uświadomiła, że nigdy nie słyszała u niego innego
tonu głosu, niż przepełniony pogardą i ironią. Dlatego tym bardziej czuła się
nieswojo. <br />
- Taak, więc...eghm - odkaszlnęła - wszystko poszło prawidłowo, nie było
żadnych komplikacji, blizna powinna się zagoić i nie powinno być po niej śladu
- dodała i już chciała odejść, kiedy poczuła jego dłoń na swoim ramieniu. Fala
dreszczy i gęsia skórka, dopadła ją natychmiastowo pod wpływem jego dotyku.
Zadrżała zatrzymując się i spojrzała mu prosto w oczy. Miała wrażenie jakby
wyrażały mnóstwo uczuć, których ona nie mogła rozgryźć, ale jedno wiedziała na
pewno. Jego stalowe tęczówki właśnie sprawiały, że topiła się w nich
zapominając o bożym świecie. <br />
- Dziękuję ci - usłyszała, co sprawiło, że kolana się pod nią ugięły, a szczęka
opadła do samej ziemi. <br />
- To moja praca - wybąkała, gdy tylko pozbierała myśli po jego wyznaniu.
Czując, że nie może dłużej obok niego stać pognała szybko do swojego gabinetu
zostawiając go samego. Gdy tylko zamknęła drzwi oparła się o biurko głośno
dysząc i układając myśli w głowie. Nie miała zielonego pojęcia, co jej się
właśnie stało. Serce biło jak oszalałe, a gęsia skórka dalej widniała na jej
ramionach i karku. Starała się uspokoić swój oddech, ale dreszcze dalej
przechodziły jej ciało. <br />
<i> Co
się z tobą dzieje, Hermiona? To tylko Malfoy, tylko Malfoy....albo aż
Malfoy....NIE!</i> Krzyczała do siebie w myślach. Przez jeden moment poczuła
jakby coś między nimi...Ale nie dopuszczała do siebie myśli z zakończeniem tego
zdania. Nie rozumiała swojego zachowania, ani jego. Chciała jak najszybciej
pozbyć się go z głowy, ale na daremno. Siedział w niej, aż do wieczora. <br />
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> On
zaś miał podobne objawy, co jego wróg numer jeden za czasów szkoły. Starał się
jej tak nie określać, ale w tym momencie nie miał wyjścia, ponieważ jego serce
wariowało jak oszalałe, co dawało mu kolejne oznaki do nie pokoju, ponieważ
nigdy nie czuł niczego podobnego przy żadnej kobiecie nawet, gdy mu się
podobała, czy uprawiali seks. Przy Granger, pomimo, że jedynie dotknął jej
ramienia - co było totalnym absurdem i sam nie wiedział dlaczego to zrobił i
dlaczego z jego ust wypłynęły takie słowa jak dziękuję, których on Dracon
Malfoy nigdy nie używa, a tym bardziej przy, i do szlam! Z takim mętlikiem
siedział przy łóżku swojej matki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Hermiona
ubrana w czarną elegancką sukienkę, wysokie czarne matowe szpilki i czarno
brązowe futro przemierzała korytarze szpitala. Miała ciężki dzień z wielu
względów, co jednak nie zmieniało faktu, że musiała jechać do Ministerstwa
Magii. Miała rozpuszczone włosy, układające się w loki do połowy pleców, a
twarz zdobił idealnie wykonany makijaż. Wyglądała teraz jak jedna z
najpiękniejszych gwiazd. Za pięć minut rozpoczyna się Wigilia, a ona jeszcze
nawet nie wyszła ze szpitala. Grzebała właśnie w mniejszej torebce w
poszukiwaniu kluczy, a gdy je wreszcie znalazła o mało, co nie wpadłaby na
parkingu w swojego dzisiejszego blond prześladowcę. <br />
- Przepraszam - powiedzieli równocześnie stając sobie na drodze, a orientując
się, do kogo się zwracają, speszeni oddalili się do swoich samochodów. Draco w
przeciwieństwie do Hermiony, która świetnie się powstrzymywała, żeby nie wlepić
w niego wzroku, patrzał na nią z lekko rozchylonymi ustami. Musiał przyznać, że
jej wygląd właśnie powalił go na kolana. Dopiero, gdy zniknęła za drzwiami swojego
samochodu, opamiętał się i również wsiadł do swojego pojazdu. Dla obojga była
to dziwna i krępująca sytuacja, ponieważ oboje jako dorośli ludzie, wiedzieli,
co to są za symptomy i do czego one prowadzą. Niewiele o tym myśląc, Draco jak
kulturalny mężczyzna pozwolił, Hermionie wyjechać pierwszej i powoli podążył za
nią. Jakie było jego zdziwienie, gdy na głównej ulicy, kobieta docisnęła pedał
gazu i o mało, co nie zniknęła mu z oczu. Zdziwiony od razu udał się w pościg
za nią. Przemierzając kolejne ulice, nie mógł uwierzyć, że ta zazwyczaj
niepozorna cicha dziewczyna, pokazuje pazurki podczas jazdy samochodem.
Niestety jego przemyślenia nie trwały długo, ponieważ za kolejnym zakrętem,
zdążył jedynie z całej siły wcisnąć hamulec i uciec na bok, wjeżdżając z
piskiem opon na chodnik. Gdy jego samochód zatrzymał się z cichym puknięciem na
słupie, lekko oszołomiony, odpiął pasy i jakby w zwolnionym tempie odwrócił
głowę w lewo obserwując, to przez, co musiał gwałtownie hamować. Samochód
Hermiony z ogromnym trzaskiem zderzył się z drugą osobówką. Wszystko działo się
dla niego powoli, ludzie którzy zaczęli krzyczeć i zbierać się dookoła,
kierowca tego samochodu, który wybiegł przestraszony i on, Draco Malfoy, który
ile sił w nogach gnał w stronę wypadku. Gdy dobiegł do miejsca zdarzenia jego
oczom ukazała się Hermiona, która leżała na przedniej masce drugiego samochodu
i zbita szyba w obydwu. <i> Nie zapięła pasów</i> przeszło mu przez głowę.
Wystraszony podbiegł do niej, ale został odciągnięty od innych ludzi, którzy już
przepuszczali sanitariuszy, którzy bardzo szybko przykryli ją specjalnym kocem,
przenieśli na nosze, nałożyli stabilizatory i wjechali do karetki. Draco dalej
nie mógł się otrząsnąć z szoku, do czasu, kiedy głos syren ucichł, a karetka
zniknęła z pola widzenia....Z mocno bijącym sercem starał uspokoić swoje myśli
i uczucia, nie wiedział, co on w ogóle wyprawia. <i>Dlaczego przejmował się kimś takim jak Hermiona Granger?! Tfu! Weasley!
</i>Właśnie do jego myśli dotarło, że ona jest mężatką, a on myśli o niej jak...
Nie. Musiał przestać, jedyne, co powinien teraz zrobić to wysłać patronusa do
Ministerstwa, ale co oni sobie oni pomyślą o nim? Skąd on się znalazł właśnie
tam gdzie ona? Oskarżenia zaraz padną na niego, nie wiedział, co ma zrobić. <br />
- Trzeba powiadomić jej rodzinę - powiedział ktoś w tłumie idąc do jej
samochodu z zamiarem wyciągnięcia torebki. Draco jak opętany rzucił się w
tamtym kierunku i zagrodził tej kobiecie przejście. <br />
- Nie! Ja to zrobię, znam ją - rzucił jedynie i poczekał aż wszyscy się rozejdą.
Zabezpieczając jej samochód, zabrał torby do siebie i wyczarował patronusa. Raz
kozie śmierć, musi to załatwić. Z piskiem ruszył z powrotem pod szpital. Tam
wszystko działo jak się w przyspieszonym tempie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="font-size: large;">~~~</span></b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">-
Powinna już tu być - westchnął Ronald patrząc na duży zegar ścienny, który
wisiał na ogromnej Sali Obrad. Harry wraz z Ginny również byli zaniepokojeni
brakiem obecności Hermiony. Ona nigdy się nie spóźniała, a nawet jeśli to
wysyłała jakąkolwiek wiadomość. Przez głowę jej przyjaciółki przechodziły już
najgorsze myśli, przewidywała czarne scenariusze. <br />
- Jeny, a jak się coś stało? - Mruknęła spanikowana, na co Harry przygarnął ją
do siebie. <br />
- Zaraz tu wpadnie roztrzepana i powie, że dyżur jej się przedłużył, mówię wam
- starał się ich uspokoić, ale sam nie wierzył we własne słowa. <br />
- Dobrze, zaczynamy! - Zawołał Minister Magii. <br />
- Chodźcie - powiedział Potter i podeszli do stołu, biorąc opłatek i kieliszek
wina. <br />
- Chciałbym wam wszystkim podziękowa... - przerwał, gdy nagle w pomieszczeniu
zawiał cichy wiatr a przed wszystkimi zmaterializował się patronus w kształcie
pumy, która na początku wydała przeogromny ryk, a później każdy usłyszał głos
nikogo innego jak Dracona Malfoya. <br />
- Hermiona Weasley miała wypadek samochodowy, jest właśnie przewieziona do
świętego Munga - po tym komunikacie postać rozmyła się, a do uszu wszystkich
zebranych dotarł brzdęk tłuczonego szkła. Kieliszek z czerwonym winem, który
trzymała Ginny rozprysł się na posadzce. Nie wiele myśląc razem z Harrym i
Ronaldem złapali się za dłonie i teleportowali pod wskazany szpital. Wbiegli do
recepcji, pytając gdzie leży Hermiona i udali się na jej własny oddział. Tam
zastali chodzącego w tą i z powrotem Malfoya. Ronald na sam jego widok dostał
purpurowych odcieni twarzy, a dłonie zacisnęły się w pięści. Rzucił się w jego
stronę z przeraźliwym krzykiem. <br />
- TO TWOJA WINA! - Wrzasnął kompletnie zbijając tym samym wszystkich z
pantykału. Szarpał się z blondynem, który odepchnął go od siebie z całej siły. <br />
- Uspokój się Weasley! To nie jest moja wina! - Krzyknął. <br />
- To, co ty tu robisz?! - Zapytał głośno dysząc, a Harry trzymał go za barki. <br />
- Dajcie na wstrzymanie, można to na spokojnie wyjaśnić - powiedział w miarę
neutralnym głosem Potter. Ron zmierzył go ostrym spojrzeniem, które ponownie wbił
w Malfoya, oczekując wyjaśnień. <br />
- Powiedz, co tu robisz - pisnęła obudzona Ginewra. <br />
- Jechałem za Granger...<br />
- Weasley! - Warknął rudzielec, który został skarcony szturchnięciem przez
przyjaciela. <br />
- Do Ministerstwa - dokończył blondyn z politowaniem - moja matka miała ciężką
operację i... WEASLEY - nacisnął na nazwisko - ją operowała. Na jednym z
zakrętów, zderzyła się z osobówką - dokończył opowiadanie, a Ronald usiadł na
krześle chowając dłonie. <br />
- Co z nią teraz?<br />
- Nie wiem, operują ją - powiedział - tu są jej rzeczy - dodał podając torby
Ronaldowi, który jedynie skinął głową. <br />
- Boże święty, żeby nic jej nie było - Rudowłosa zaczęła przygryzać paznokcie,
a Harry mocno ją przytulił. <br />
- Będzie dobrze - mruknął. <br />
Tak
cała czwórka siedziała w milczeniu, czekając na jakiekolwiek informacje. Żaden
magomedyk nie umiał na razie nic powiedzieć, a godziny mijały. Ronald pił już
trzecią kawę, a Harry starał się wszystkich uspokoić, pomimo że sam był na
skraju wytrzymałości. Malfoy opierał swoje łokcie na kolanach i kręcił młynki,
cały czas mając przed oczami Hermionę. Jej brązowe loki porozrzucane dookoła
jej głowy na masce, były pomieszane z drobinkami szkła i krwią. Ciarki go
przechodziły na samą myśl o tym. <br />
Około
godziny pierwszej w nocy, drzwi od sali operacyjnej otworzyły się, a cały skład
magochirurgów wyszedł ze zmęczonymi minami na korytarz. Draco szturchnął śpiącą
trójkę, którzy rozejrzeli się zdezorientowani, ale podążyli za Draconem, który
złapał lekarza. Nie zdążyli zobaczyć Hermiony, gdyż winda z jej łóżkiem się
zamknęła. <br />
- Państwo to rodzina? - Zapytał starszy mężczyzna, który kilka godzin temu
rozmawiał z arystokratą na temat jego matki. Ronald spojrzał na Dracona. <br />
- Nie wszyscy - warknął. <br />
- Hm... nie mogę...<br />
- Niech pan mówi, kolega przesadza - powiedział Harry, a doktor skinął głową w
podziękowaniu. Blondyn zdziwiony spojrzał na chłopaka, podobnie jak Ron. <br />
- Panna Weasley miała dużo szczęścia, nie powiem, że nie - westchnął
przecierając twarz - operacja trwała osiem godzin, pańska żona, siostra -
spojrzał po nich kręcąc głową w niewiedzy - miała złamane sześć żeber, złamaną
kość promieniową - spojrzał na ich zdezorientowane miny - w przedramieniu,
pękniętą śledzionę, którą musieliśmy usunąć, krwotok wewnętrzny, który udało
się zatamować, zwichniętą rzepkę w kolanie nastawialiśmy, ale będzie musiała
być wykonana rehabilitacja. Przechodząc to najważniejszego, Hermiona miała
poważne uszkodzenie czaszki głowy. Oprócz licznych zadrapań na twarzy nic
gorszego nie było, ale doszło do wstrząśnienia mózgu i pęknięcia potylicy. Jest
to bardzo groźne, może powodować różne zmiany po przebudzeniu. Na razie
wszystko jest w porządku, więc bądźmy dobrej myśli, teraz muszę uciekać -
odparł - jest przewieziona na oddział ICU (z polskiego OIOM), czyli oddział
intensywnej terapii. Można będzie ją odwiedzić dopiero jutro, na razie jest
utrzymywana w śpiączce farmakologicznej i będziemy się starali ją wybudzać
dopiero za dwa dni - gdy skończył zniknął za drzwiami windy, a cała czwórka
stała oniemiała na korytarzu. Ginny płakała jak opętana, a Ronald musiał
usiąść. Draco nie wiedział, co ma zrobić, nie myślał, że to wszystko będzie
miało, aż takie straszne skutki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Minęły
dwa długie dni. Rodzina Weasley była w ogromnym szoku, wszyscy oczekiwali dnia
23 grudnia, nie ze względu na to, że jest to dzień poprzedzający Wigilię, ale
dlatego, że był to dzień, w którym magomedycy będą wybudzać Hermionę ze
śpiączki. Atmosfera nie była już tak wesoła i świąteczna jak jeszcze kilka dni
temu, nikt nie potrafił poprawić sobie humoru, wszyscy chodzili modląc się, aby
wszystko skończyło się dobrze. Niecierpliwienie rosło z dnia na dzień, każda
sekunda przybliżała ich do ponownego zobaczenia ich kochanej i wspaniałej
Hermiony.<br />
Draco
Malfoy również chodził struty przez kolejne kilka dni. Jego matka została
wypuszczona do domu, gdyż rokowania lekarzy były bardzo dobre. Nie pozwolił jej
jednak na to, aby sama udała się do Malfoy Manor, tylko wziął ją do swojego
domu, w którym zamieszkał wraz ze swoją narzeczoną Astorią Greengras. Nie tylko
jego rodzicielka zauważyła zmianę nastroju, ale jego przyszła żona również. <br />
- Draco, martwię się. Co się z tobą dzieje? - Mówiła do niego za każdym razem,
gdy on był nie obecny, jakby ciałem był przy niej, a duszą zupełnie gdzie
indziej. <br />
- Nic - odpowiadał po kilku, a czasami nawet kilkunastu minutach. Cały czas
miał stały kontakt z lekarzami, musiał na bieżąco wiedzieć, co się z nią
dzieje, nie umiał, nie radził sobie z tym stanem. Przerażenie przerastało jego
ogromną dumę, która została również zagłuszona dziwnym uczuciem, które zaczął
żywić, do tej kobiety...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dzień
dobry, pani Weasley - powiedział spokojnie lekarz, obok którego stał Ronald,
Ginny i Harry. Hermiona po otworzeniu powiek, potrzebowała kilku minut na
określenie tego, co się wokół niej dzieje. Rozejrzała się dookoła, a później na
ludzi stojących tuż przed nią. Zmarszczyła brwi słysząc swoje imię. <br />
- Gdzie jestem? - Odezwała się bardzo ochrypłym głosem, a Ron odetchnął z ulgą,
bojąc się, że jego żona nic nie odpowie. Lekarz posłał im ciepły uśmiech. <br />
- Jesteś w szpitalu świętego Munga, miałaś wypadek - wytłumaczył spokojnie.
Dziewczyna zmarszczyła mocno czoło, a następnie znowu spojrzała na wszystkich
zebranych. <br />
- Jaki wypadek?<br />
- Samochodowy - powiedział ordynator. Pokiwała głową na znak, że rozumie. Ron
nie wytrzymał całej presji i uśmiechnął się do niej szeroko. Podszedł łapiąc za
dłoń i głosem przepełnionym miłością powiedział:<br />
- Tak się martwiliśmy, dobrze, że już jesteś kochanie - to sprawiło, że
dziewczyna szybko zabrała swoją bladą i zgrabną dłoń. To zdarzenie utkwiło w
pamięci wszystkim zebranym na zawsze. Ten dzień stał się dla każdego najgorszym
dniem ich życiorysu. Dwudziesty trzeci grudnia...<br />
- Nie znam pana - odpowiedziała zupełnie neutralnie, na co wszyscy wybałuszyli oczy.
Lekarz od razu podszedł do karty pacjenta sprawdzając wyniki. Wszystko było w
porządku. <br />
- Pamięta pani kogokolwiek z nich? - Wskazał dłonią na Ginny i Harrego. Kobieta
pokręciła przecząco głową, a oni nabrali powietrza głośno w płuca. Rudowłosa od
razu zaczęła płakać. <br />
- Miona kochanie, to ja, Ron, twój mąż - mówił zdesperowany chłopak, ale
brązowowłosa patrzała na niego jak na wariata, kręcąc głową. <br />
- Ja nie mam męża - odparła. Lekarz widząc to wszystko, wyprosił uprzejmie
trójkę jej przyjaciół i został sam na sam z kobietą. Przysunął sobie spokojnie
krzesło do jej łóżka. <br />
- Doktorze, o co w tym wszystkim chodzi? - Zapytała - jaki dzień dzisiaj mamy? <br />
- Dwudziesty trzeci grudnia.<br />
- Rok?<br />
- Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty - oznajmił. Dziewczyna nagle
zaczęła szybko oddychać. <br />
- Ile mam lat?<br />
- Dwadzieścia skończone. <br />
- Słucham? Przecież niedawno miałam jedenaście - powiedziała zupełnie
spanikowana. Lekarz nie ukrywając zdziwienia, westchnął głęboko i uspokoił ją.
Sam nie wiedział jak ma powiedzieć niczego winnej kobiecie, że właśnie
najprawdopodobniej bezpowrotnie straciła dziewięć lat swojego życia. <br />
- Spokojnie, wszystko wróci do normy, spokojnie. Doszło najwidoczniej do urazu
pamięci...<br />
- Chcę zostać sama - powiedziała. Mężczyzna oczywiście od razu się zgodził i
wyszedł na korytarz tłumacząc jej rodzinie, co się stało. Przyjęcie tej
wiadomości, nie należało do najmilszych. Ronald znany ze swojej wybuchowej
natury, narobił magomedykowi ogromnej awantury, Ginny płakała a Harry nie miał
już na to wszystko siły...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Minęło
dużo czasu, zanim Hermiona doszła do siebie. Jej stan zdrowotny dopiero po trzech
tygodniach pozwolił na opuszczenie szpitala. W dalszym ciągu nie mogła sobie
nic, ani nikogo przypomnieć, oprócz swoich rodziców i niektórych fragmentów
życia z Harrym. Tak on, jako jedyny
zachował się w jej utraconej pamięci, co bardzo cieszyło resztę Weasleyów,
którzy mieli nadzieję, że może z czasem wszystkich sobie przypomni. Potter
pomagał jej analizować każdy rok jej życia codziennie w szpitalu. W Wigilię
cała rodzina rudzielców ją odwiedziła, co skutkowało u niej nagłą paniką i
dezorientacją, więc na rozkaz magomedyków musieli opuścić szpital. Wcale nie
polepszyło to atmosfery, jedynie pogorszyło. Dopuszczała jedynie do siebie
Harrego, który rozmawiał z nią i opowiadał jej o jej życiu. Starał się mówić
jej wszystko, co może przyjąć w miarę spokojnie, dopiero po czasie zaczął
opowiadać o zdarzeniach, które rzekomo miały wpłynąć na jej psychikę. Jako
jedynemu mogła zaufać, niektóre fakty nie mieściły się w jej głowie. Niektóre
sobie przypomniała, między innymi, że chodziła do Hogwartu, ale nie pamięta z tego
okresu nikogo ani czego. Fakt, że jest wspaniałą czarownicą i poszczególne
momenty tylko i wyłącznie z Harrym. Reszta wspomnień wyparowała z jej głowy,
niczym woda z czajnika. Gdy wyszła ze szpitala zdecydowała się na próbę
zamieszkania z rodziną jej rzekomego męża. Cała sytuacja ją przytłaczała, ale
miała nadzieję, zresztą jak wszyscy, że dzięki temu, że wraca do normalnego
życia, to sobie wszystko przypomni. Niestety nic takiego nie nastało. Po
ciężkich dla wszystkich kolejnych trzech tygodniach, Hermiona nie wytrzymywała.
Każdy podchodził do niej mówiąc 'a pamiętasz jak...', a ona w głębi duszy miała
ogromną ochotę powiedzieć 'tak się składa, że nie! Nie pamiętam!', ale za
każdym razem przytakiwała i starała się łagodnie wytłumaczyć, że niestety nic
takiego nie kojarzy. Te półtorej miesiąca było dla wszystkich trudne, ale chyba
najbardziej dla poszkodowanej. Nie potrafiła spokojnie rozmawiać ze swoim
mężem, coraz częściej nawet zastanawiała się, dlaczego ona za niego wyszła? W
tym momencie nie czuła do niego nic, ale nie miała serca, żeby mu to
powiedzieć. Ron za to starał się ze wszystkich sił, żeby jej dogodzić i pomóc w
tej ciężkiej sytuacji, ale jedynie wszystko pogarszał. Była Gryfonka nawiązała
wspólny język z Ginny, ale dopiero po jakimś czasie, gdy ta zrozumiała, że musi
z nią odbudować wszystko od nowa, a nie wspominać rzeczy, których ona nie
pamięta. Za to Hermiona bardzo jej dziękowała. Jej najmilsze wspomnienia były
związane z jej rodzicami, których dobrze pamiętała i po opowiadaniach Harrego
postanowiła w najbliższym czasie ich odszukać. <br />
Pewnego
dnia, gdy rano wstała i wykonała wszystkie poranne czynności zeszła na śniadanie.
Zdała sobie sprawię, że była sama w domu, jedynie z Harrym, który również zaraz
wychodził. <br />
- Cześć Hermi - zawołał wesoło pijąc kawę. <br />
- Hej, gdzie są wszyscy? - Zapytała spokojnie. <br />
- Fleur i Bill pojechali z małą na badania kontrolne, Ginny musiała wpaść do
redakcji, Ron w pracy, Percy i Audrey w pracy, Angelina pojechała do rodziców,
a George załatwia sprawy na mieście. Rodzice pojechali na zakupy - uśmiechnął
się. <br />
- Yhm, a ty też wychodzisz? - Zapytała spokojnie. Pokiwał głową. <br />
- W razie czego tam są twoje klucze - wskazał na wieszak, gdzie widniały dwa
żelazne odlewy, pasujące do zamków w drzwiach i breloczek ze znaczkiem
nieskończoności. <br />
- Okej - powiedziała posyłając mu uśmiech. <br />
- Dobra, ja uciekam, uważaj na siebie - dał jej buziaka w policzek, a ona
skarciła go wzrokiem. <br />
- Nic mi nie będzie! - Zawołała z westchnieniem i spojrzała w lustro. Jej
zadrapania z twarzy zniknęły, gips miała zdjęty dziesięć dni temu, więc jej
ręka była już w bardzo dobrym stanie, nie miała z nią większych problemów.
Kolano było już po rehabilitacji, tylko głowa ją pobolewała. Nagle wpadła na
genialny pomysł. Poszła na górę i wyciągnęła z szafy czarne spodnie z imitacji
skóry, luźną bluzkę w kolorze złamanej bieli na ramiączkach z napisem
"Love&Lie" i szary duży zapinany sweter. W ten oto <a href="http://ak2.polyvoreimg.com/cgi/img-set/cid/103413569/id/NoCiugNK4xGPCVwAFYJoxg/size/y.jpg" target="_blank"><b>zestaw</b></a> ubrała
się, podeszła do swojej toaletki i poprawiła włosy układające się w delikatne
loki, oraz makijaż wykonany z tuszu do rzęs, kreski eyelinerem, pudru, różu i
delikatnej bladoróżowej pomadki. Nałożyła na nadgarstek swój ukochany zegarek i
bransoletkę, spojrzała na obrączkę i pierścionek zaręczynowy, który leżał w szkatułce
odkąd tylko wróciła ze szpitala. Nie odważyła się go założyć, ponieważ czuła w
sercu, że w ten sposób da do zrozumienia, że pomimo tych wszystkich przeżyć,
dalej kocha Ronalda, a tak nie było. Z westchnieniem zamknęła pojemnik i
ruszyła do komody. Wyciągnęła gruby ciemnoszary szalik i bladoróżową czapkę. Do
torebki władowała wszystkie potrzebne rzeczy i zadowolona zbiegła na dół. Na
nogi wcisnęła ciepłe czarne emu i zarzuciła na siebie czarną pikowaną kurtkę.
Zadowolona weszła do kuchni zdejmując z wieszaka klucze do domu i wyszła na
zewnątrz. Jej styl również zdążył się zmienić. Jako, że jej wspomnienia
najdalej sięgały jedenastu lat, nie miała żadnego pojęcia jak się wcześniej
ubierała, pomimo wielu prób Ginny zobrazowania jej ubrań. Pierwszym krokiem,
który wykonała w tym kierunku, było wyrzucenie brzydkich według niej rzeczy i
kupienie nowych, na zakupach z nią i Fleur.<br />
Na podwórku stał jej samochód po renowacji. Co
prawda mówiono, że nic z niego nie zostało, ale ona siedziała nad nim sama
prawie dzień i noc, ale w końcu go naprawiła. Dostała zakaz prowadzenia
samochodem, oczywiście jedynie od Ronalda i jego rodziny, ponieważ lekarz oddał
jej prawo jazdy. Nie mogła powstrzymać się ochoty na przejażdżkę. Samego
wypadku nie pamiętała, dlatego trudno jej może było odczuć jakąkolwiek odrazę
do szybkiej jazdy. Zdjęła czarną płachtę, którą było przykryte auto, a w jej
oczach zalśniły iskierki radości. Nie wiele się zastanawiając otworzyła drzwi i
wsiadła do środka, rzucając torebkę na siedzenie pasażera. Włożyła kluczyki do
stacyjki i powoli odpaliła silnik. Gdy usłyszała przyjemne burczenie, jej serce
zabiło szybciej. Uwielbiała to, nie mogła nie pojechać dzisiaj nigdzie. Wzięła
głęboki oddech, odczuwając delikatny ból przedramienia, ale nie zważając na to,
wcisnęła sprzęgło, wbiła wsteczny i powoli wyjechała z podwórka, aby później
wykręcić i wbić jedynkę. Dwadzieścia na godzinę wyjechała z polnej drogi na
główną, a tam znowu poczuła się jak jedenastolatka, która razem z tatą ścigała
się w Parku Rozrywki na samochodzikach i pojazdach kartingowych. Wzięła kolejny
głęboki oddech i z uśmiechem na ustach wbiła dwójkę, a licznik powoli
przyspieszał. Później poszło samo, znowu poczuła, że żyje. Kolejne biegi
zmieniały się w miarę hamowania i dodawania gazu. Zadowolona dojechała do
miasta po drogowskazach, ponieważ wraz z zanikiem pamięci, zniknęły również
zapamiętane drogi, po których normalnie się poruszała. Harry opowiedział jej
również o wojnie i teraźniejszym życiu. Niektóre fakty kojarzyła, takie jak np.
zaklęcia, których się używa w danej sytuacji. Ta wiedza jej nie opuściła, a
dowiedli tego, gdy pojedynkowali się dla zabawy. Na światłach wyjęła różdżkę i
szepnęła:<br />
- Wskaż mi - myśląc o św. Mungu. Drewienko pokierowała ją pod szpital, gdzie
zaparkowała. Wzięła torebkę i ruszyła do środka. Wszystko wydawało jej się
obce, pamiętała jedynie oddział, na którym leżała i podobno pracowała. Podeszła
do recepcji. <br />
- Dzień dobry - powiedziała do pulchnej kobiety. <br />
- Oh! Pani Weasley - powiedziała zadowolona. Hermiona popatrzała na nią
dziwacznie, a ona od razu spoważniała. <br />
- No tak, pani nic nie pamięta. Jestem Gaby, recepcjonistka. Zawsze
rozmawiałyśmy, gdy pani przychodziła do pracy - wytłumaczyła spokojnie.
Dziewczyna pomimo, że jej nie kojarzyła, to poczuła, że darzy ją ogromną
sympatią. Już sama jej mina emanowała radością, co sprawiało, że ona miała
jeszcze lepszy humor.<br />
- Miło mi panią poznać - zaśmiała się. <br />
- W czym mogę pani pomóc? - Zapytała uprzejmie. <br />
- Chciałabym się dostać na swój oddział, do ordynatora...<br />
- Trzecie piętro i pierwsze szklane drzwi na lewo - posłała jej uprzejmy
uśmiech. <br />
- Dziękuję - odparła i ruszyła we wskazanym kierunku. Gdy znalazła się na
górze, odnalazła gabinet i weszła do środka. <br />
- Dzień dobry, ordynatorze - powiedziała, sprawiając, że starszy mężczyzna
podniósł głowę znad papierów. <br />
- Pani Weasley! - Zawołał uradowany i wstał, całując kobietę w rękę - wygląda
pani cudownie!<br />
- Dziękuję bardzo - odparła lekko speszona. <br />
- Co panią do nas sprowadza? - Zapytał, gdy usiedli.<br />
- Mam tutaj wszystkie dokumenty - wyjęła zieloną teczkę i położyła na biurku -
chciałabym powrócić do pracy. <br />
- Ale to stanowczo za szybko - powiedział poprawiając okulary na nosie, co
bardzo nie spodobało się dziewczynie. <br />
- Panie ordynatorze, czuję się znakomicie. Prowadzę już samochód, ręka jest
całkowicie sprawna - pokazała jak porusza palcami - głowa fakt faktem boli od
czasu do czasu, ale to już na prawdę rzadko. <br />
- Pani Hermiono. Nie całe dwa miesiące temu miała pani poważną operację, nie
mogę jeszcze pozwolić, aby wróciła pani do pracy. <br />
- Proszę, chociaż o jakieś konsultacje z pacjentami, nie będę się forsować,
przysięgam - dodała. Jej mina wręcz wyrażała błaganie. Ordynator przetarł oczy
i westchnął głęboko. <br />
- Porozmawiam o tym jeszcze z dyrektorem, dobrze? Dam pani znać do wieczora -
odparł. Ona obdarowała go ogromnym uśmiechem. <br />
- Dziękuję! - Ścisnęła mocno jego dłoń. <br />
- Ale nic nie obiecuję! - Zawołał od razu. <br />
- Wiem, że pan coś wymyśli! - Zaśmiała się - dziękuję, do widzenia! - Dodała i
szybko wyszła, w razie jakby mężczyzna miał zmienić zdanie. Cała w skowronkach
szła korytarzem uśmiechając się do obcych jej ludzi. W pewnym momencie jej
spojrzenie spotkało się z pięknymi stalowymi oczami. Nie mogła oderwać wzorku
od nich i jego właściciela. Kąciki jej ust delikatnie uniosły się ku górze, a
wzrok powędrował na buty. Na policzkach wystąpiły delikatne rumieńce.
Przygryzła delikatnie wargę i podniosła wachlarz długich rzęs, aby ponownie
spojrzeń na sprawcę jej nieśmiałości. Gdy go minęła jeszcze raz się odwróciła,
a on stał jak gdyby nigdy nic i wpatrywał się w nią z szokiem? Odwzajemnił
delikatny uśmiech i zniknęła </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-small;">mu z zasięgu wzroku. </span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-76368299688878747312013-11-07T20:03:00.001+01:002013-11-07T20:10:14.287+01:0021. <div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: center;">
<i style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 115%;"><b><span style="font-size: x-large;">"Miłość jest potężna jak śmierć.</span></b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><span style="line-height: 115%;"><i style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 115%;"><b> Domaganie się wyłącznego oddania, jest nieubłagane jak Szeol. </b></i></span><i style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 115%;"><b>Jej żar to żar ognia, płomień Jah"</b></i></span></div>
<span style="font-size: x-large;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
</span></span>
</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Polecam tą <a href="https://www.youtube.com/watch?v=cgFTQFtKw_4" target="_blank"><b>piosenkę</b></a>, miło się przy niej czyta.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~~~~~~ </b></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Niczym dwa pojazdy kartingowe wbiegli do Skrzydła
Szpitalnego. Draco sokolim wzrokiem od razu wypatrzył łóżko, na którym leżał
Blaise. Szybko do niego podbiegł i kątem oka zauważył Ginny, która siedziała
jakby ktoś ją właśnie oblał zimną wodą. Była zupełnie nieobecna, jej oczy spoglądały
gdzieś bardzo daleko. Zabini za to był bardzo zimny i w ogóle się nie ruszał.
Malfoyowi przeleciały przez głowę najgorsze myśli, a w sercu poczuł ogromnie
ukłucie. Gdy Hermiona znalazła się obok niego, spojrzał głęboko w jej tęczówki,
a ona odczytała to, co chciał jej powiedzieć, ale nie mógł wydusić słowa.
Pokręciła szybko głową i z rozpaczą w głosie szepnęła:<br />
- Nie... Nie, proszę... - Zaczęła szybko oddychać, a w tym samym czasie z
gabinetu pani Pomfrey, wyszła McGonagall i jakaś wysoka bardzo piękna kobieta.
Hermiona od razu uświadomiła sobie, że to matka Blaisa. <br />
- Co z nim jest?! - Zawołał zdenerwowany blondyn. Kobiety spojrzały po sobie,
matka jego przyjaciela podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu, a
profesor McGonagall z wielkim westchnieniem zaczęła mówić:<br />
- To jest bardzo skomplikowane. <br />
- Ale... - Hermiona chciała jej przerwać, ale gdy ujrzała jej wzrok, od razu
zamilkła. <br />
- Pan Zabini, jakieś dziesięć minut temu był na skraju śmierci - powiedziała
drżącym głosem - nie wiemy, jakim cudem, jak to się stało, ale panna Weasley,
przekazała mu część swojej duszy...<br />
- Co?! - Wrzasnął Draco patrząc to na rudowłosą, to na dyrektorkę. Ani jemu,
ani Granger nie mieściło się to w głowie. Nigdy nie słyszeli o czymś takim, jak
oddawanie komuś swojej duszy. <br />
- Spokojnie Draco, jest to prastara magia, ujawnia się jedynie przy... - tutaj
zrobiła pauzę, a widząc to Pomfrey dokończyła za nią:<br />
- Ujawnia się przy przeogromnej miłości, do drugiej osoby. Można albo oddać za
nią życie...<br />
- Jak matka Harrego - mruknęła Hermiona, a starsze kobiety pokiwały głowami. <br />
- Albo oddać mu część swojej duszy. Nigdy nie spotkałam się z takim
przypadkiem, zawsze myślano, że są to jedynie prastare legendy, ale teraz mamy
ewidentnie do czynienia z łączeniem się - powiedziała delikatnie wskazując na
Ginny, która siedziała nieobecna i Zabiniego, który w ogóle się nie ruszał. <br />
- Kiedy to się skończy? - Zapytał Malfoy. <br />
- Nie mamy pojęcia, musimy czekać - powiedziała cicho Minewra. Odwrócił się w
stronę najlepszego przyjaciela i uklęknął przy nim, chowając twarz w dłonie.
Obok niego stanęła matka Zabiniego Claudia, która wraz z nim siedziała w
milczeniu. Hermiona nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Była przerażona, jej
najlepsza przyjaciółka właśnie oddaje komuś część duszy. Gdyby Ron się
dowiedział...<i>NIE! On nie może się
dowiedzieć! </i>Pomyślała gorączkowo. Przetarła dłonią twarz i bezszelestnie
wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Nie mogła tam stać i patrzeć, jak cały rytuał
się odgrywa, nie rozumiała swojego zachowania. Chciała znaleźć się daleko od
tego miejsca, ale jedynym punktem, gdzie właśnie teraz mogła się udać, były
Eliksiry. Z niechęcią poczłapała do swojego dormitorium, aby wziąć prysznic i
spakować potrzebne rzeczy. W głowie cały czas przesuwał się jej obraz ze
szkolnego szpitala i w uszach słyszała dudniące słowa Pomfrey i McGonagall, to
dla niej było za dużo. Chciała również przeczytać o tym dziwacznym sposobie
ratowania czyjegoś życia, nie chciało się jej aż wierzyć, że takie coś
istnieje. Gdy orzeźwiona i przyszykowana opuściła dormitorium pierwsze, co
ujrzała to zdenerwowana twarz Emily. Westchnęła głośno i przewróciła oczami,
nie zwracając na nią uwagi, kierowała się do drzwi. <br />
- Zaczekaj! - Pisnęła za nią. Hermiona nie reagowała, szła dalej, dopóki
Krukonka nie pociągnęła za rękaw jej szaty. Granger zmarszczyła brwi i
niechętnie odwróciła wzrok. <br />
- Co? - Zapytała nieuprzejmie. <br />
- Co się działo z Draconem?! Ani ciebie, ani jego nie było na noc! Chcesz mi go
odebrać, gdzie on teraz jest?! - Zalewała ją pytaniami. Hermiona jedynie
pokręciła na to wszystko głową z politowaniem i odwróciła się na pięcie
wychodząc z Pokoju Wspólnego. Ta dziewczyna nic nie rozumiała, myślała tylko o
sobie i o tym, czy ma równo pomalowane paznokcie, a to nie świadczyło za dobrze
o jej umyśle. Nie zaprzątając sobie tym głowy, weszła do klasy Eliksirów i
zajęła miejsce pod oknem. Po wyjęciu potrzebnych rzeczy zauważyła, że dosiada
się do niej Joe. Posłała mu uśmiech. <br />
- Cześć - zaczęła. <br />
- Hej Miona, co u ciebie? - Zapytał spokojnie. <br />
- Bardzo dużo się dzieje, nawet nie wiem, czym sobie zaprzątać głowę, co jest,
od czego ważniejsze - westchnęła, przewracając strony w podręczniku. Chłopak
zmarszczył brwi i westchnął głęboko. <br />
- A co u ciebie? - Spojrzała w jego kierunku. Przez sekundę wydawało jej się,
że chce jej coś powiedzieć. <br />
- Jakoś leci, też się trochę dzieje - odparł wymijająco. Gdy usłyszał jak dużo
Hermiona ma na głowie, to nie chciał jej dokładać problemów. Wiedział, że nie
może tak postępować, ale czuł się winny całej sytuacji, a nie wybaczyłby sobie,
gdyby zaniedbała sobie swoje sprawy, przez jego problemy. <br />
- Chcesz mi coś powiedzieć? - Zapytała sprytnie. Spojrzał w jej głębokie
brązowe tęczówki i wiedział, że to był błąd. Jego prawie takie same oczy
zdradzały wszystko. <br />
- Nie...<br />
- Przecież widzę - przerwała mu szybko, oczekując odpowiedzi. Chłopak westchnął
i widząc wchodzącego nauczyciela do sali, podziękował Salazarowi, za takie
zbawienie. <br />
- Porozmawiajmy wieczorem, dobrze? - Zaproponował. Pokiwała podejrzanie głową,
ale wróciła do swoich myśli, co jakiś czas notując coś do zeszytu. <br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Długo to jeszcze będzie trwało?! - Zawołał
poirytowany Draco. Chodził w tą i z powrotem przy łóżku najlepszego przyjaciela
i co jakiś czas, pani Zabini próbowała go uspokoić, pomimo swoich również
zszarganych nerwów. <br />
- Draco, dobrze wiesz, że musimy czekać...<br />
- Co to jest za cholerstwo?! - Pisnął - Salazarze, to wszystko moja wina -
jęknął siadając obok niej na krześle i przeczesując platynową czuprynę. Kobieta
zmarszczyła brwi w jego kierunku i z ostrym spojrzeniem zadała pytanie:<br />
- Jak przez ciebie? - Gdy ujrzał jej wzrok, zrobiło mu się momentalnie
niedobrze. Zdawał sobie sprawę, że powinien zostać ukarany za swoje czyny i za
pewne, gdyby jego ojciec jeszcze żył, to by się to stało. Odkąd zaczął widywać
się z Emily to jakby ktoś mu klapki na oczy założył. Nie interesowało go nic,
oprócz zdobycia jej względów, albo może i na odwrót. Pamiętał ilekroć Blaise do
niego przychodził, że chce porozmawiać, a on go zbywał głupimi wymówkami. Nie
zdawał sobie sprawy z powagi całej tej sytuacji, myślał, że jak zwykle chce mu
zająć głowę swoimi głupstwami... Ale jednak, dla niego to nie były głupstwa.
Teraz Malfoy czuł się jak ostatni dupek na świecie, miał ogromną ochotę położyć
się na tym łóżku za niego. Gdy już chciał zacząć mówić, usłyszeli głośny świst
wciąganego powietrza i kaszel. Obydwoje spojrzeli w stronę odbywającego się
głosu i o mało, co nie zemdleli. Ginny z purpurowym odcieniem na twarzy, nie
mogła opanować oddechu, a Zabini miał szeroko otwarte oczy. Momentalnie
znaleźli się przy nich, a ze swojego zaplecza przybiegła do nich Pomfrey. <br />
- Proszę się odsunąć! - Zawołała głośno odpychając matkę i najlepszego
przyjaciela poszkodowanego. Od razu podała rudowłosej eliksir o szarobłękitnej
zawartości, a Blaisowi, jakiś żółty. Arystokrata pomógł starszej pielęgniarce
przenieść Weasley na sąsiednie łóżko, a zaraz po tym podbiegł do kumpla. <br />
- Blaise, synku - mówiła przerażonym głosem pani Zabini. Chłopak mrugał
oczami, co chwile i marszczył brwi. Po kilku minutach rozejrzał się po całym
pomieszczeniu, a jego oddech był jeszcze bardziej przyspieszony. Popy biegała
na zmianę przy jego i jej łóżku, opatrując rany, podając odpowiednie środki.
Zabini był ewidentnie zszokowany i zdezorientowany. <br />
- Gdzie jestem? - Wychrypiał po chwili, na co nastała głucha cisza. Momentalnie
w oczach Claudii stanęły łzy, ścisnęła delikatnie jego dłoń i odpowiedziała
ledwie słyszalnie:<br />
- W Hogwarcie, w Skrzydle Szpitalnym - chłopak spojrzał na nią niepewnie, ale
po chwili zasyczał z bólu i złapał się za tył głowy. Pani Pomfrey od razu
podbiegła i zabrała jego rękę. <br />
- Nie wolno tego dotykać, kochanieńki, to świeża rana - ostrzegła srogo.
Spojrzał na nią spode łba. Draconowi ulżyło, był pewien na dziewięćdziesiąt dziewięć
procent, że jego przyjaciel nie stracił pamięci. Oparł się o barierkę łóżka i
pokręcił z politowaniem głową. <br />
- Oj brachu...<br />
- Ej, powiedzcie mi - zrobił pauzę - co się właściwie stało? - Uniósł brew.
Claudia spojrzała na Malfoya, który zaś zrobił zdziwioną minę. <br />
- Nic nie pamiętasz? <br />
- Ostatnią rzecz, jaką kojarzę, to... było mi zimno, siedziałem chyba na
dworze... - zaczął powoli. Przymknął delikatnie powieki, a gdy je ponownie
otworzył, jego wzrok padł na rudowłosej nieprzytomnej dziewczynie. Jakby ktoś
pstryknął palcem, wszystkie wspomnienia do niego wróciły. Ulewa, whisky,
kłótnia, samotność, żal, złość, jej rude włosy i przerażoną minę, gdy do niego
biegła. Momentalnie chciał się podnieść i podbiec do niej, ale poczuł ogromny
ból głowy i ponownie opadł na poduszki. <br />
- Nie wolno ci wstawać! - Zawołała od razu matka. <br />
- Co jest z Ginny?! - Starał się krzyknąć, ale wyszło to jakby ktoś pisnął
gumową kaczką. <br />
- Uspokój się, musisz odpocząć, wtedy...<br />
- Powiedzcie mi, co się stało Ginny! - Warknął nieco głośniej, a blondyn
westchnął poirytowany zachowaniem kumpla. W gruncie rzeczy, on na jego miejscu
zachował by się tak samo. Miał prawo wiedzieć, co dla niego zrobiła. Niezręczną
ciszę przerwała Popy, która podeszła i bez żadnych skrupułów opowiedziała mu,
co zaszło zaledwie dwie godziny temu. Jego mina, którą przybrał pod koniec
opowieści, nadawała by się do zdjęcia w ramce. W pierwszej chwili Malfoyowi
chciało się śmiać, ale w porę się opanował, zdając sobie sprawę z powagi
sytuacji. <br />
- Ale.. jak to? - Zapytał już spokojniejszy. <br />
- Tak to. Widzisz, twoja kochasia uratowała ci życie, bałwanie - odparł
zupełnie naturalnie blondyn. <br />
- Gdybym mógł, to właśnie dostał byś szybkiego prawego - ogryzł się złośliwie. <br />
- Ty się tam nadajesz - arystokrata zaczął się śmiać i machnął ręką. <br />
- Jak wstanę... <br />
- No już! Widzę, że pan Zabini wraca do zdrowia! - Zawołała Pomfrey z drugiego
końca sali - a teraz proszę bardzo o odpoczynek! Gości zapraszam jutro, bo w
takim tempie, to ty mój kochaniutki nigdy nie wyzdrowiejesz! - Skarciła i
poczekała aż blondyn i Claudia opuszczą Skrzydło. Skierowali się razem do
głównego holu. <br />
- Przejdę się jeszcze do Minewry, Draco. <br />
- Dobrze, proszę pani. <br />
- Dziękuję, że byłeś tam ze mną - położyła mu dłoń na ramieniu. Uśmiechnął się
szalmancko i przyłożył swoją dłoń. <br />
- Na prawdę nie ma za, co. Blaise to mój najlepszy przyjaciel, a czuję się
winny w tej sprawie - westchnął. <br />
- Wiesz, Draco... Nie chcę wnikać w wasze sprawy - posłała mu delikatny uśmiech
- ale widzę, że się zmieniłeś. Na lepsze - dodała od razu, widząc jego niepewną
minę. Mimowolnie, na jego twarz wpłynęło zdziwienie. <br />
- Dlaczego pani tak sądzi? - Zapytał kulturalnie. <br />
- Pamiętam jaki byłeś, kiedy żył jeszcze twój ojciec, kiedy były czasy Voldemorta
- powiedziała cicho - teraz jesteś zupełnie inny, kiedy byłeś tam ze mną,
zdążyłam wiele zauważyć, a uwierz mi, że jestem spostrzegawcza. Może sam
jeszcze tego nie zauważyłeś, ale wreszcie otworzyłeś się do ludzi, posiadasz
emocje, potrafisz je okazywać - uśmiechnęła się promiennie - chyba to sprawka
twojej dziewczyny, co? - Zachichotała. W tym momencie, Dracona uderzyło to jak
grom z jasnego nieba. Tak jak przystało, uśmiechnął się w podziękowaniu, ale
jego umysł właśnie uświadomił sobie bardzo ważną rzecz. <br />
- Dziękuję pani bardzo - skłonił się delikatnie. <br />
- Nie przesadzaj Draconie, jesteś dla Blaisa jak brat, a dla mnie prawie jak
syn - poklepała go jeszcze raz po ramieniu. <br />
- Miej na niego oko jak wyjadę, proszę. <br />
- Obiecuję - pokiwał głową. Gdy ucichł stukot jej obcasów, chłopak skierował
się do Pokoju Wspólnego. Jego myśli były teraz zupełnie gdzie indziej, ta
krótka rozmowa z panią Zabini, dała mu
do myślenia. Wreszcie dotarło do niego wiele istotnych spraw, które jak
najszybciej musiał załatwić. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">- O Hermiona! Widziałaś gdzieś może Ginny? -
Usłyszała brązowowłosa Gryfonka, tuż za plecami. Zrobiła kwaśną minę i
odwróciła się w stronę zdyszanego Ronalda. Przygryzła delikatnie wargę, musiała
szybko podjąć decyzję, czy skłamać, a kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na
jaw, czy powiedzieć mu, ale przecież zrobi z tego aferę na cały zamek. <br />
- Halooo?! Jesteś? - Pomachał jej przed oczami, na co ona zamrugała
kilkakrotnie. <br />
- Tak, tak. Wiesz Ronald....<br />
- Dobra słuchaj, nie mam czasu spieszę się na trening, może ona już tam jest!
Dzięki! - Pomachał na odchodne, a Hermiona odetchnęła z wielką ulgą. Wzniosła
twarz ku niebu i skierowała swoje kroki do Wielkiej Sali na kolację. Zaraz po
lekcjach była w Skrzydle, zobaczyć jak to się wszystko skończyło, na całe
szczęście dobrze. Pomimo, że Ginny się już obudziła, to dalej jest bardzo
osłabiona. Chociaż jak widziała jak patrzy na Blaisa, a ona na nią, to
wiedziała, że nie musi się o nic martwić, ponieważ ta dwójka zajmie się sobą
nawzajem. Tak jak wcześniej zamierzała, weszła do biblioteki, wypożyczając
książkę o technikach ratowania cudzego życia. Nie dawało jej to spokoju, była
bardzo ciekawa, jak to się dzieje, jak to wszystko się odbywa i czy każdy może
coś takiego zrobić. Podczas kolacji, miała kompletny mętlik w głowie. Jej
posiłek składał się z chleba posmarowanego masłem orzechowym, a zamyślona była
już skłonna położyć na to plaster sera. Opamiętała się dopiero wtedy, gdy
usłyszała cichy śmiech obok siebie. Pokręciła delikatnie głową wracając na
ziemię, a jej oczom ukazał się Krum. Na jego widok od razu się zarumieniła, a
ser odłożyła na kraniec talerza. <br />
- Widzę, że myślami to daleko jesteś od nas - zaśmiał się. Dziewczyna posłała
mu zakłopotany uśmiech. <br />
- Trochę - mruknęła i popiła herbatę. <br />
- Jak tam u ciebie, Hermiona? - Zaakcentował 'r', co bardzo ją denerwowało.
Wzruszyła delikatnie ramionami. <br />
- Jakoś leci, wiesz - pokiwała głową na boki - byle do przodu. Sporo nauki...<br />
- A jak sprawy sercowe? - Wypalił prosto z mostu. Dziewczyna zakrztusiła się
kanapką, którą musiała szybko popić, a Wiktor, jak to opiekuńczy mężczyzna,
zaczął ją klepać po plecach, co sprawiło, że jeszcze bardziej robiła się
czerwona. <br />
- Już? - Zapytał, a ona pokiwała szybko głową i wzięła kolejny łyk herbaty.
Odkaszlnęła kilka razy i posłała mu przepraszające spojrzenie. <br />
- Najmocniej...<br />
- Nie szkodzi, widzę, że moje towarzystwo wprawia cię zakłopotanie? - Zaśmiał
się. <br />
- Nie, skąd! - Zawołała, szybko się burząc. <br />
- Żartuję, Hermiono - położył swoją dużą dłoń na jej ramieniu, przez, co
poczuła się nieswojo. Zaczął się do niej niebezpiecznie zbliżać, dlatego też
przesuwała się w miarę jego ruchów to tyłu. <br />
- Masz do mnie jakąś konkretną sprawę? - Zapytała szybko, wycierając usta
serwetkę. <br />
- Tak, chciałem cię zapytać, czy może jednak nie zechciałabyś pójść ze mną na
tej bal? - Posłał jej zachęcający uśmiech. Z jednej strony, mogła się spokojnie
zgodzić, bo jakby nie było, to odmówiła Malfoyowi. Jego sprzeciwy, nie ruszyły
jej kompletnie, dlatego też była teraz wolna. Ale z drugiej strony, kolejny raz
miałaby iść z Wiktorem na bal? Nawet nie chodziło już o to, nie chciała,
ponieważ on dla niej nic już nie znaczył. Może zabrzmi to dosyć brutalnie, ale nie czuła się </span><span style="font-size: 16px; line-height: 18px;">przy nim w</span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> jakikolwiek inny sposób, niż skrępowanie i ochota ucieczki. Dlatego wzięła głęboki oddech i spojrzała mu w oczy, modląc się, aby
nie poznał, że kłamie. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
- Wiesz, tak się składa, że ja już z kimś idę - wydukała, a on momentalnie
posmutniał. <br />
- Tak myślałem, ale wiesz, wolałem się upewnić - westchnął - no nic, to miłego
wieczoru, Hermiono - powiedział i przez chwilę się wahając, przytulił ją i
wyszedł z Sali. Nie czuła jakiegokolwiek żalu, albo niechęci do siebie. Po
prostu jej serce już dawno wyleczyło się z zakładki 'Krum', a umysł się z nią
zgadzał. Odetchnęła głośno, chwyciła torbę i również skierowała się do wyjścia.
Gdy znalazła się na piątym piętrze, na korytarzu ujrzała samotnie idącego
Brandona. Przypomniała sobie o jego propozycji, którą w zasadzie odrzucił
Malfoy, rujnując przy tym doskonałą szansę na mile spędzony wieczór, ale zawsze
można spróbować, prawda? Nigdy nikogo nie zapraszała gdzieś oficjalnie, ponieważ
zawsze twierdziła, że ta pałeczka należy do mężczyzn. Ale przecież chłopak sam
jej pierwszy to zaproponował, a ona po namyśle się zdecydowała. Z takim szumem
w głowie, zbliżała się do niego coraz szybciej. Decyzję podjęła, gdy była kilka
metrów od niego. <br />
- Brandon! - Zawołała i podeszła w jego stronę. Chłopak podniósł głowę i posłał
jej wesoły uśmiech. <br />
- Witaj Miona, co u ciebie? <br />
- A w porządku, dużo się ostatnio dzieje - wzruszyła ramionami - a u ciebie?<br />
- Niedługo mecz, przygotowujemy się i jak widzisz, chodzę jak trup - zaśmiał
się, a ona mu wtórowała. <br />
- Nie wyglądasz tak źle, nie przesadzaj - pocieszyła go. Gdy nastała po tym
cisza, Gryfonka przygryzła dolną wargę. <i>Teraz
albo nigdy </i>przeszło przez jej głowę. <br />
- Słuchaj, chciałam się ciebie o coś zapytać - zaczęła niepewnie. Obserwowała
każdy milimetr jego twarzy, analizował każdą zmarszczkę, w razie gdyby
powiedziała coś nie tak. <br />
- Tak? - Uśmiechnął się zachęcająco. <br />
- Ja wiem, że po ostatniej naszej rozmowie mogłeś sobie pomyśleć różne rzeczy,
oczywiście wiem, że też się długo nie odzywałam - zaczęła kręcić młynki
palcami, a chłopak nagle spoważniał - trochę mi głupio o to pytać dwa dni przed
balem, ale może jednak byś ze mną poszedł? - Uniosła delikatnie brwi oczekując
odpowiedzi. Brandon podrapał się po głowie i posłał jej znaczące spojrzenie. <br />
- Tak się składa, że już z kimś idę i tak... Głupio mi odmówić, wiesz... -
Hermionie od razu zrzedła mina, dlatego uśmiechnęła się blado. <br />
- Jasne, przecież się za to nie obrażę, no przestań. To ja tak późno się
obudziłam, moja strata - mówiła cofając się już do tyłu. <br />
- No nic, to wtedy... do usłyszenia - zawołała i szybkim krokiem skierowała się
do Pokoju Wspólnego. <br />
- Przepraszam - wzruszył ramionami chłopak i odszedł w zupełnie innym kierunku.
<br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b><br /></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Blaise? - Szepnęła rudowłosa. Miała nadzieję, że
chłopak nie śpi. Na ich prośbę, Pomfrey ustawiła ich łóżka obok siebie, dzięki czemu
praktycznie spali w jedynym. Chłopak otworzył powieki i spojrzał na nią
ciepło. <br />
- Tak? - Ochrypły głos, wydawał się Ginewrze bardzo męski i pociągający.
Odwzajemniła jego gest i zapytała:<br />
- Jak się czujesz?<br />
- Dzięki tobie świetnie - odparł od razu. Chwycił delikatnie jej dłoń i
kciukiem gładził po jej gładkiej skórze. Obydwoje wpatrywali się w siebie,
wylewając spojrzeniem ogromne uczucia. <br />
- Chciałam cię przeprosić, że byłam taka... niezdecydowana - powiedziała
szybko, spuszczając wzrok. <br />
- Ginn, to ja cię chciałem przeprosić. Za moje zachowanie, jak potraktowałem
Deana i tak na ciebie napierałem. Miałaś prawo do namysłu...<br />
- Nie, ja po prostu chciałam cię przetrzymać, sprawdzić, czy jednak coś do mnie
czujesz - przyznała się, spoglądając mu niepewnie w oczy. Chłopak uśmiechnął
się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. <br />
- Oj głupiutka ty - zachichotał - ja o twojej miłości do mnie jestem od teraz
święcie przekonany - Ginny zarumieniła się okazale, na co on jedynie ponownie
zachichotał. Gdy spojrzała na niego srogo, opanował się i przybrał poważną
minę. <br />
- Ja też chciałbym, żebyś wiedziała, że bardzo wiele dla mnie znaczysz. Kiedy
nie chciałaś ze mną rozmawiać, uświadomiłem sobie, że tak bardzo przyzwyczaiłem
się do ciebie, że nie potrafię bez ciebie żyć - patrzał gdzieś daleko, kiedy to
mówił, a młoda Weasley patrzała na niego ze łzami w oczach - jestem w tobie
zakochany jak wariat, jesteś dla mnie wszystkim, Ginn. Zdałem sobie sprawę, że
życie bez ciebie, to nie życie...<br />
- Blaise...<br />
- Ciii - przerwał jej - jesteś dla mnie jak powietrze, gdy cię nie ma, duszę
się. Sam w sobie się duszę - westchnął - jesteś mi potrzebna do życia - dodał -
jesteś całym moim światem - zakończył, a gdy ujrzał łzy w jej oczach, przygarnął
ją do siebie i mocno przytulił, całując w czoło. Weasley słuchała
przyspieszonego bicia jego serca i sama nie mogła opanować łez szczęścia. Nigdy
by nie pomyślała, że tak się kiedykolwiek zakocha, lub ktoś ją pokocha równie
mocno. Nie spodziewała się, że będzie to tak bardzo przez nią nielubiany
niegdyś Ślizgon. Teraz czuła dokładnie to samo, co on. Był dla niej osobą bez,
której nie potrafiłaby żyć. Nie czuła do niego tego, co do Harrego, czy Deana.
To było o wiele silniejsze, to zawładnęło każdą komórką jej ciała, czuła, że
gdy nie ma go przy niej, jej świat staje się czarno białym, monotonicznym
koszmarem. <br />
- Kocham cię Ginny - powiedział do niej bardzo cichutko, całując ją w nosek.<br />
- Ja ciebie też Blaise - odparła i złożyła na jego ustach pocałunek. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">~~~</span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Draco wszedł do Pokoju Wspólnego.
Było w nim pusto, jak nigdy. Zawsze siedziała tutaj jego dziewczyna, albo
zanurzona w książkach Granger, teraz dało się jedynie słyszeć strzelające w
kominku iskry. Skierował się do dormitorium Hermiony. Zapukał kilkakrotnie, ale
nie usłyszał żadnej odpowiedzi, ani jakiegokolwiek odzewu. Westchnął głęboko i
już miał wchodzić do swojego królestwa, kiedy za nim pojawiła się Emily.
Rzuciła się na jego szyję i mocno przytuliła. <br />
- Jak dobrze, że już jesteś. Cały dzień cię szukam, jeny tak się martwiłam,
czemu cię nie było na noc, tej całej Granger też nie, czy to ma jakiś związek z
nią? - Fala pytań uderzyła do niego ze zdwojoną siłą, ponieważ miał ciężki
dzień i jedyne, o czym marzył to gorąca kąpiel i łóżko. Westchnął odpychając ją
od siebie delikatnie.<br />
- Tak, miałem z nią szlaban - westchnął, przeczesując palcami włosy. Emy
najwyraźniej nie spodobał się ten plan wydarzeń. <br />
- Jak to szlaban? Spędziliście razem noc, na odrabianiu kary? <br />
- Tak, dokładnie tak - odparł, przypominając sobie beznadziejny pomysł
McGonagall. <br />
- Ale jak to, za co?<br />
- Pokłóciliśmy się i doszło do pojedynku - odparł opadając na kanapę, a ona
podreptała tuż za nim i usiadła na jego kolanach. <br />
- Już myślałam...<br />
- Że co? - Warknął. Najwyraźniej ton jego głosu jej nie przeszkadzał, gdyż
dalej kontynuowała swoje wywody. <br />
- Miałam dzisiaj tak ciężki dzień! Ślimak się tak na mnie uwiesił, normalnie
myślałam, że oszaleję! - Westchnęła teatralnie. Blondyn przetarł jedną dłonią
powieki i oparł się czołem o zewnętrzną część palców, udając, że słucha jej głupot. Tak na prawdę,
nie miał jakiejkolwiek ochoty na rozmowę z nią, ale wiedział, że powinien to
załatwić tu i teraz.<br />
- Super, Emy. Nie zapytasz, co u mnie? - Uniósł jedną brew, na co ona wydęła
usta i wywróciła oczami. <br />
- A co może być u ciebie? Powyzywałeś trochę szlam, pośmiałeś się z Blaisem z
brzydkich dziewczyn, zarobiłeś kilka punktów dla Slytherinu...hm co jeszcze? -
Odparła z ironią. Ta wypowiedź utwierdziła jedynie Dracona w jego
przemyśleniach i przekonaniach. Zepchnął ją delikatnie ze swoich kolan i
spojrzał jej w oczy. <br />
- Słuchaj, Em. Nasz związek nie ma sensu - zaczął, a ona jakby oparzona uwiesiła się na jego ramieniu. <br />
- Jak coś jeszcze się dzisiaj stało to mi po prostu powiedz, już nie będę
mówiła o sobie! - Pisnęła zszokowana. Blondyn westchnął i głęboko się
zastanowił, co on w niej widział, oprócz urody. <br />
- Nie chcę opowiadać tobie, co u mnie. Nie chcę witać się z tobą rano, nie chcę
na ciebie patrzeć w łóżku, nie chcę. To koniec, rozumiesz? - Starał się być
dokładny i zarazem delikatny. Uwolnił się z uścisku jej rąk i wstał. Jej oczy
wypełniły się łzami. <br />
- To wszystko przez nią tak?! - Krzyknęła wskazując palcem na drzwi do
dormitorium Hermiony. <br />
- Co? - Zapytał zdziwiony. <br />
- Ja się z nią jeszcze policzę, a ty... - stanęła przed nim i chciała wymierzyć
mu policzek, ale w porę złapał ją za przedramię. <br />
- Nie waż się podnosić na mnie ręki - syknął zdenerwowany. Dziewczyna patrzyła
w jego stalowe tęczówki z istną nienawiścią. Wyrwała rękę z uścisku i z głośnym
trzaśnięciem, zamknęła się w pokoju. Blondyn westchnął i również zniknął w
swoim królestwie. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Już myślałam, że zapomniałaś - powiedział Joe, gdy
spotkali się w Wielkiej Sali. Hermiona uśmiechnęła się do niego i usiadła przy
jednym ze stołów. <br />
- No coś ty - zachichotała. <br />
- No wiesz, czasami wyleci z głowy, jak się ma za dużo spraw - wzruszył ramionami.
<br />
- Prawda, ale moje na szczęście, niektóre zaczynają się układać - posłała mu
uśmiech, a on znowu poczuł się dziwnie. <i>Zaczyna
się układać, a przez mnie się rozpadnie </i>przemknęło mu przez myśli. Gdy
spojrzał w jej czekoladowe oczy, poczuł ucisk w sercu. To był ten moment, kiedy
musiał jej wszystko powiedzieć, czuł, że nie może tego więcej ukrywać, a jeśli
nie on, to nikt tego nie zrobi. Miał najtrudniej, ponieważ zżył się z nią
bardzo w ciągu tych dwóch miesięcy. Może dla niektórych to mało, ale dla niego
to coś wspaniałego, nigdy by nie przypuszczał, że wreszcie ją pozna, że
wreszcie z nią porozmawia, nigdy nie mógł się doczekać momentu, w którym mógłby
jej powiedzieć całą prawdę. Bał się tego, że oskarży go o kłamstwo, że nie
będzie chciała go znać, przecież nie codziennie ludzie się dowiadują o takich
rzeczach. <br />
- Coś chodzisz ostatnio taki przybity - zauważyła. Spojrzał na nią odrywając
się od swoich myśli. <br />
- Zwaliło mi się na głowę trochę problemów, wiesz jak to jest - wzruszył
ramionami. <br />
- No mam nadzieję, że nie są jakieś straszne i da się je rozwiązać? - Zapytała
pocieszającym głosem. Uśmiechnął się szeroko. <br />
- Wszystkie da się rozwiązać, ale zależy z jakim skutkiem - stwierdził
sprytnie. Dziewczyna zaśmiała się. <br />
- Zawsze mnie poprawisz!<br />
- Taki już mój urok! - Wzruszył ramionami. Dziewczyna pokręciła znacząco głową.
<br />
- Mów, co się stało, bo normalnie umieram z ciekawości! - Zawołała z wesołymi
iskierkami w oczach. Jego oddech przyspieszył, a serce zaczęło bić o wiele
głośniej i szybciej. Czuł, że po tej rozmowie, nadejdą diametralne zmiany, a on
będzie musiał stawić im czoła, bez względu na wszystko. Nie mógł pozwolić, aby
była więcej raniona. Przecież była dla niego tak samo ważna, jak Eliza, chociaż
z nią to było nieco inaczej. Elizę kochał, jako kobietę, a ją...<br />
- Bo widzisz. To, co powiem na pewno cię zszokuję - Hermiona zmarszczyła brwi i
posłała mu pytający wzrok - chciałbym, żebyś obiecała mi jedno. <br />
- Dobrze - odpowiedziała od razu. <br />
- Pomimo tego, co usłyszysz, to pozwolisz mi dokończyć i postarasz się mnie
zrozumieć. <br />
- Na Godryka, Joe! Mówisz jakbyś popełnił jakąś zbrodnię - zaśmiała się. <br />
- No to nie zbrodnia, ale bardzo podobna sytuacja - westchnął - obiecaj -
poprosił i spojrzał głęboko w jej oczy. Zdała sobie sprawę, że chłopak nie
żartował, a ta rozmowa była dla niego bardzo ważna. Posłała mu delikatny
uśmiech i wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki odparła:<br />
- Obiecuję. <br />
- Dobrze - pokiwał głową i nabrał głęboko powietrza w płuca - bo widzisz, ja i
ty...<br />
- HERMIONO JANE GRANGER! - Usłyszeli zza drzwi do Wielkiej Sali...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-74503400098732551112013-10-26T14:20:00.003+02:002013-10-26T14:20:48.214+02:0020.<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-style: italic;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large; line-height: 115%;"><b><i>"Bywają takie przeszkody między ludźmi, których nie da się rozbić, niezniszczalne... bo z hartowanej duszy" </i></b></span></div>
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-style: italic;"><br /></span>
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-style: italic;"><br /></span>
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-style: italic;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Od kilkunastu minut w
pomieszczeniu panowała cisza, przerywana jedynie krótkimi oddechami. Hermiona
siedziała pod oknem, ze skulonymi nogami i spoglądała na błonia. Draco zaś
opierał się o ścianę, a jego dłoń, co jakiś czas wędrowała do platynowych
włosów, aby jeszcze bardziej powiększyć nieład na głowie. Dla brązowowłosej
cisza nie była żadnym problem, przynajmniej nie musiała szargać swoich nerwów,
na tak fałszywą i dwulicową osobę. Zaś blondyn miał zupełnie inne odczucia niż
dziewczyna. Bardzo irytowała go ta cała sytuacja, nie mógł wytrzymać w głuchej
pustce, przecież zwariuje tutaj jak zaraz nie zacznie czegoś mówić. Już wolał
kłótnie, od takiej sytuacji, przynajmniej mógł się pośmiać ze zdenerwowanej
Granger. <br />
- Wszystko twoja wina - burknął, specjalnie wzdychając. Nie musiał długo czekać
na reakcję, ponieważ Hermiona szybko odwróciła głowę w jego stronę, a jej oczy mogły
być obrzucone mianem bazyliszka.<br />
- Już Ci powiedziałam niedorozwinięty gumochłonie, żebyś wreszcie spojrzał
dalej niż na czubek swojego nochala - zawołała zirytowana. <br />
- Odezwała się największa kujonica. <br />
- Przynajmniej mój mózg jest normalnych rozmiarów, a nie jak twój orzeszka -
warknęła, odwracając głowę. <br />
- Chciałabyś mieć taki mózg jak ja - wytknął. <br />
- Ideologia twojej mentalności nie obliguje mnie do prowadzenia z tobą merytorycznej
konwersacji - odparła dumnie i odwróciła się do niego plecami. Blondyn przez
chwilę analizował jej zagmatwaną wypowiedź, aby po chwili znowu powrócić do
wymiany zdań.<br />
- Granger, nie udawaj mądrej, bo...<br />
- Uszy się myje, a nie trzepie o wannę, Malfoy - syknęła, nie odwracając głowy.
Blondyn prychnął ironicznie. <br />
- Sama się umyj - warknął. <br />
- Takimi odzywkami to mój dziadek konie płoszył - odparła ironicznie. Blondyna
przestało już to bawić, ponieważ dziewczyna ewidentnie sobie z nim pogrywała.
Nie lubił, jak ktokolwiek miał nad nim wyższość. <br />
- Zacumuj jęzor, Granger - syknął. Hermiona zacisnęła piąstki i spojrzała na
niego gniewnie. <br />
- To ty zacząłeś pieprzyć, karaluchu. <br />
- To nie ja udaję mądralę, cnotko - odparł kręcąc głową. To dla Hermiony było
za dużo. To, że jej życie seksualne było na poziomie zerowym i nigdy nie
ruszyło się nawet o milimetr, nawet z Ronaldem, to nie znaczy, że ktoś ma prawo
o tym rozmawiać. Z wściekłymi iskierkami w oczach, rzuciła się na niego z
piąstkami. <br />
- Ty wstrętny niżu społeczny! - Krzyknęła bijąc go mocno po klatce piersiowej,
ponieważ twarz osłaniał dłońmi. <br />
- Uspokój się, wariatko!<br />
- Ja wariatka?! Sam się o to prosiłeś, fretko! - Wrzasnęła bijąc go jeszcze
mocniej. Draco złapał mocno za jej drobne łokcie i odepchnął ją mocno od
siebie, a ona upadła do tyłu na miękki materiał. Poirytowana rzuciła w niego
beżową poduszką. <br />
- Nie odzywaj się do mnie...<br />
- Twarz w ziemię i nie kiełkuj! - Krzyknął do niej, a ona znowu zrobiła się
czerwona ze złości. Zmarszczyła swój nos i kolejna fala poduszek poleciała w
jego stronę. <br />
- Granger! Ogarnij się!<br />
- Powiedziałam ci już, żebyś zamknął tą jadaczkę! - Krzyknęła ostatni raz w
niego rzucając i odsunęła się na drugi koniec pomieszczenia. Draco odepchnął od
siebie wszystkie jaśki i spojrzał na Hermionę spode łba. Poprawił swoje włosy i
nagle zaczął się śmiać jak opętany. Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę. Patrzała
na chłopaka, który śmiał się szczerze, wycierając łzy cieknące po policzkach.
Nie wiedziała, co mu się stało, ale nie zwracała na to uwagi. Prychnęła głośno
i pokręciła głową. <br />
- Wiem, że padło ci już na mózg, ale mógłbyś się przynajmniej opanować -
mruknęła wywracając oczami. <br />
- Chyba siebie nie widzisz - kolejna salwa śmiechu, a Hermiona szybko podeszła
do szyby przyglądając się zapłakanym wzrokiem swojemu odbiciu. Jej włosy się
naelektryzowały, przez satynowe poduszki i w tej chwili wyglądała, jakby ją
dopiero, co kopnął prąd. Zmieszana zaczęła szybko gładzić je dłońmi, w duchu
klnąc na nie. <br />
- Z czego tak rżysz?! - Wydęła usta ze złości, gdy skończyła ujarzmiać swoje
niesforne kosmyki. <br />
- Głupie pytanie - odkaszlnął śmiejąc się jeszcze i wycierając łzy. <br />
- Jesteś wstrętny i nie mogę na ciebie patrzeć - skłamała, nie patrząc mu w
oczy. Zmarszczyła nosek i oparła się zmęczona o ścianę. <br />
- Kocham jak się złościsz - te słowa wypłynęły z jego ust mimowolnie. Gdy je
usłyszał, ugryzł się w język i pożałował, że w ogóle o tym pomyślał, dopóki nie
zobaczył jej oczu...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: x-large; line-height: 115%;">~~~</b></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ogromne
i zimne krople deszczu wpadały na chłopaka i jego towarzyszkę, nie zwracając
uwagi na ich stan. Wiał chłodny wiatr, a ubrania były przemoczone do ostatniej
nitki. Pomimo tego, że po jego ciele przechodziły nieprzyjemne dreszcze,
napawał się jej ciepłem. Przytulał ją jak największy skarb na świecie, była teraz
dla niego wszystkim, do nikogo nie mógł się teraz zwrócić, tylko do niej. Jego
sytuacja była tragiczna, nie umiał sobie poradzić. Miał dość tego, że cały czas
jest wszystko jego wina, chciał, aby wszystko wróciło do normy, tak jak było
jeszcze parę tygodni temu. Dziękował Salazarowi, że ktoś taki jak ona, był jego
aniołem stróżem. Mógł jej się zwierzyć ze wszystkiego, a ona nie krytykowała.
Mógł na nią nakrzyczeć, a ona nie uciekała jak reszta, trwała przy nim do
samego końca. Mógł przy niej płakać, a ona potrafiła go pocieszyć, sprawiając,
że dzięki niej zapominał o smutkach. Kochał ją całym sercem, zwłaszcza w takich
momentach.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Siedzieli razem na błoniach. Deszcz i mgła sprawiały, że miał
ograniczoną widoczność, ale przyglądał się tafli jeziora, która zazwyczaj
gładka, teraz wydawała się być jak zgnieciona satynowa pościel. Zamek był ledwo
widoczny, ale ukazywał w dalszym ciągu swoje piękno, swój czar. Był to dla
niego dom, przez ostatnie siedem lat, wychowywał się tutaj, nabywał
umiejętności i wszelkich zwyczajów, ponieważ w domu, nie miał do tego takich
możliwości. A teraz? Jego serce było złamane, czuł, że stracił coś
najważniejszego na świecie. Została z nim tylko ona, zawsze się do niej
zwrócił, zawsze mógł na nią liczyć. To ona zawsze zasklepiała jego rany w
sercu, Ognista Whisky. Pociągnął ostatni łyk z butelki i wyrzucił ją daleko od
siebie. Czuł jak w jego głowie buzuje gejzer. Miał wrażenie, jakby zaraz miało
go rozsadzić. Spojrzał na zamek i w tym samym momencie, mignęła mu w mgle
rudowłosa czupryna. Pomimo swojego stanu i emocjonalnego i fizycznego, wszędzie
poznałby długie piękne i o zupełnie innym kolorze włosy, niż reszta Weasleyów.
Chwiejnym krokiem wstał i kolejna fala dreszczy przeszła po jego ciele. Nie
spuszczał jej z oczu, szła pod parasolem w stronę zamku. Chciał ją dogonić, ale
jego nogi, wydawały się być z ołowiu. W głowie dalej mu szumiało, ale zdobył
się na jeden dźwięk. Z jego gardła wydobył się przeraźliwie ochrypły głos:</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
- Ginny - jęknął i resztkami sił podniósł rękę do góry. Ostatnią rzeczą jak
zauważył była spadająca parasolka i dziewczyna, która ile sił w nogach zaczęła
biec w jego stronę. Później poczuł jak uderza o coś głową i nastała pustka...</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 115%;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Hermiona
od kłótni, nie reagowała na głupie teksty Dracona. Przez chwilę nawet
zauważyła, że przysypia, w swojej 'bazie', którą stworzył z poduszek,
zostawiając jej jedną, którą cudem wywalczyła. Była zła na cały ten kiepski
pomysł McGonagall. Fakt faktem, nie musiała sprzątać sowiarni, ale o wiele
bardziej wolałaby coś robić, niż siedzieć tak bezczynnie. Można przecież dostać
od tego świra. Sama również próbowała zasnąć, ale jej starania wyszły na marne,
ponieważ nie potrafiła tak bez żadnych skrupułów zasnąć w towarzystwie
blondyna. Nie żeby ją krępował, ale po prostu po ostatnich wydarzeniach, jej
zaufanie do niego, które kiedyś zakiełkowało, zostało teraz zdeptane,
zgniecione i zrównane z ziemią. Westchnęła, więc i znowu usiadła przy oknie,
spoglądając na gwiazdy, które pojawiły się na niebie po strasznej ulewie. Nagle
do jej uszu doszło nucenie. Nie mogła z początku zorientować się skąd wydobywa
się ten dźwięk. Myślała, że może na dworze, ale nic tam nie zauważyła, dopiero
po chwili, gdy odwróciła głowę, zauważyła leżącego arystokratę. To właśnie on
nucił, dobrze jej znaną piosenkę. Nie mogła uwierzyć własnym uszom.<br />
- Skąd to znasz? - Zapytała bardzo cicho. Nie odwracając nawet głowy w jej
stronę, odparł:<br />
- Nie muszę ci niczego tłumaczyć Granger - kąciki jego ust uniosły się w
ironicznym uśmiechu, a ona z głębokim westchnieniem pokręciła głową. Nie miała
już na to wszystko siły, czuła się fatalnie. Nie odpowiedziała mu już, co
oczywiście skutkowało, jego zainteresowaniem. Widząc jej zniechęconą minę, nie
wiedział, dlaczego, ale podniósł się ze swojej pozycji i podszedł do niej,
uprzednio się przeciągając. Usiadł obok niej i razem spoglądali w dal za oknem.
Ku wielkiemu zaskoczeniu Hermiony, Draco zaczął cicho śpiewać <a href="https://www.youtube.com/watch?v=RwUGSYDKUxU" target="_blank"><b>tą piosenkę</b>.</a>
Zdumiona obserwowała jak jego mimika twarzy zmienia się wraz ze śpiewanymi
słowami. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek dożyje takiego momentu, że ujrzy
śpiewającego Malfoya, na szlabanie. Musiała przyznać, że w tą piosenkę wkłada
niesamowicie dużo emocji, dlatego też nie uszło jej uwadze, że musiała dla
niego bardzo wiele znaczyć. <br />
- Skąd ją znasz? - Ponowiła swoje pytanie, nie zwracając teraz uwagi, na jego
poprzednią odpowiedź. Westchnął głęboko kręcąc głową na jej upartość. <br />
- Ojciec nigdy w domu nie pozwalał słuchać jakiejkolwiek muzyki. Twierdził, że
niszczyła umysł, a artyści śpiewali o głupotach, między innymi takich jak
miłość - mówił, a jego oczy ukazywały, że wspomnieniami jest teraz bardzo
daleko. Hermiona nie ośmieliła się mu przerwać, dlatego czekała, na dalszą
wypowiedź. <br />
- Matka zaś kochała muzykę, kochała grać. Zawsze, gdy nie było ojca w domu,
otwierała stary fortepian i wyrzucała z siebie wszystko, za pomocą nut. Kiedyś
zabrała mnie na wspomnienia Beatlesów. Zagrano wtedy ten utwór, który ona
zawsze śpiewała w domu. Z jednej strony się z nim utożsamiam...<br />
- Jestem pod wrażeniem. <br />
- Nie ma, czego po prostu jest to jedne z moich nielicznych radosnych wspomnień
z dzieciństwa - mruknął posyłając jej niemrawy uśmiech. Odwzajemniła go bez
żadnych skrupułów. <br />
- Nie spodziewałam się na prawdę, że akurat ty ich będziesz słuchał - ponownie
pokiwała głową. <br />
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz - odparł.
<br />
- I pewnie się nie dowiem - mruknęła pod nosem, ale blondyn to usłyszał.
Nastała krępująca cisza, jakby obydwoje chcieli coś powiedzieć, ale bali się
urazić drugiego. Draco, żeby złamać tą niemiłą atmosferę, ponownie zaczął nucić
utwór, a Hermiona mu wtórowała. Tworzyli zgrany duet, śmiejąc się przy tym i
kłócąc, jakie słowa powinny być w danej zwrotce. Gdy skończyli swój koncert,
usiedli po przeciwnych stronach pomieszczenia. Hermiona nieśmiało, ale
rozpoczęła trapiącą ją rozmowę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Co się stało?! -
Zawołała wystraszona pani Pomfrey, kiedy Ginny razem z Joe i Zachariaszem
przynieśli nieprzytomnego i przemoczonego Blaisa Zabiniego do Skrzydła
Szpitalnego. Szybko podbiegła do łóżka, na którym go położyli. <br />
- Panie Smith, proszę natychmiast powiadomić profesor McGonagall - nakazała, a
chłopak od razu wykonał polecenie znikając w drzwiach. <br />
- Co się stało? - Zapytała ponownie zdziwiona. <br />
- Nie wiem, znalazłam go nieprzytomnego na błoniach, musiał już tam siedzieć na
prawdę długo, jest cały przemoczony, boże ja... - zaczęła opowiadać Ginewra. <br />
- Ginn uspokój się - powiedział Joe, przytulając dziewczynę do siebie i
głaszcząc po głowie. Pielęgniarka w tym momencie osuszyła ubrania chłopaka i
już biegła po odpowiednie eliksiry i zioła. Gdy wróciła zaczęła opatrywać
głęboką ranę na głowie.<br />
- Wiadomo, co się stało? - Oboje pokiwali przecząco głowami. Weasley była cała
roztrzęsiona, nie mogła się uspokoić, łzy płynęły po jej policzkach. Do
Skrzydła wpadła nagle wystraszona dyrektorka. Najwidoczniej nie zdążyła się
jeszcze przebrać, a wskazywał na to jej strój nocny. <br />
- O matko święta - zawołała przykładając dłonie do ust - pan Lavard, panna
Weasley, chcecie mi to wytłumaczyć? - Ginny kolejny raz chciała opowiedzieć
całą sytuację, ale poczuła ogromną gulę w gardle, dlatego wyręczył ją Joe. <br />
- Co mu strzeliło do głowy - mruczała pod nosem - Poppy, co z nim? - Zapytała
biegającej wokół łóżka pielęgniarki. <br />
- Nie wiem! Robię, co w mojej mocy, ale gorączkę to on ma chyba z pięćdziesiąt
stopni - odparła nerwowo i ironicznie. Ginny kolejny raz zaszlochała i schowała
twarz w dłoniach. <br />
- Panie Lavard, proszę odprowadzić pannę Weasley do jej Pokoju Wspólnego. <br />
- Nie! Ja chcę zostać - zawołała błagalnym tonem. <br />
- Pani stan jest niewskazany, najlepiej jak panienka odpocznie i przyjdzie z
rana - wtrąciła się Pomfrey. <br />
- Chodź, Ginn. Mają rację - mruknął Joe. Spojrzała na niego zapłakanym
wzrokiem, a później na nieprzytomnego chłopaka. <br />
- Ale będzie dobrze? - Zapytała z nadzieją w głosie. <br />
- Pocierpi, ale wyzdrowieje - zawołała swoim piskliwym głosem Poppy i zamknęła
za nimi drzwi. Odwróciła się w stronę zaniepokojonej McGonagall i westchnęła
głęboko. <br />
- Nic mu nie będzie, jest chory, ale jest też jeszcze jedna ważna sprawa,
Minewro - powiedziała splatając dłonie. <br />
- Jaka? <br />
- Chłopak spożywał alkohol i to w dużych ilościach. Dopóki nie zbiję liczby
promili, nie mogę podać odpowiednich środków. Wiesz, czym to może skutkować
zwłaszcza, że ma bardzo głęboką ranę z tyłu głowy.<br />
- Chłopak się przekręci - westchnęła zdenerwowana. <br />
- Właśnie. Teraz lepiej módlmy się, żeby wytrzymał i wycierpiał. <br />
- Tak, masz rację. Ja idę powiadomić jego matkę - oznajmiła przejętym głosem
dyrektorka i pożegnała się z Pomfrey. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Malfoy, posłuchaj -
powiedział wypuszczając głośno powietrze. Siedziała po turecku i kręciła młynek
kciukami. Nie denerwowała się tak nawet przy odpowiedzi u profesora OPCM. Nie
rozumiała swojego zachowania, przecież to tylko Malfoy. Albo, aż Malfoy...<br />
- Co? - Zapytał zupełnie neutralnie. <br />
- Mówi się słucham - poprawiła go. <br />
- Nie jesteś idealna...<br />
- Dobrze, skończ - powiedziała od razu, a gdy już chciał dokończyć przerwała mu
szybko - nie chcę iść z tobą na bal - po tych słowach nastała głucha cisza.
Draco spojrzał na nią ogromnie zdziwiony. Hermiona nieśmiało spoglądała na jego
tęczówki, ale starała się nie okazywać jakichkolwiek emocji. Ciszę przeciął
głos Dracona. <br />
- Jak to? <br />
- Tak to. Nie chcę iść z tobą na bal..<br />
- Poczekaj, Granger. Przecież cię zaprosiłem, nie możesz tak po prostu odmówić
- powiedział już zirytowany. Dziewczyna westchnęła głęboko.<br />
- Nie mam ochoty...<br />
- Tu nie chodzi w cale o to - przerwał jej marszcząc brwi - posłuchaj, mojej
decyzji, nikt ani nic nie zmieni. Nie rób z siebie teraz płaczącej i skulonej
dziewczynki, przecież...<br />
- Draco - przerwała mu jego zagmatwaną wypowiedź - nie mam zamiaru robić z
siebie kretynki. Masz dziewczynę, a na bal przyjdziesz z odwiecznym wrogiem...<br />
- Tak. <br />
- Nie. <br />
- Tak!<br />
- Nie!<br />
- Tak!<br />
- Malfoy! Nie. Mam ciebie dość rozumiesz, mam dość ciągłego oszukiwania,
okłamywania, traktujesz mnie jak zabawkę, niepotrzebna to odrzucasz! Nie mam
zamiaru robić z siebie nie wiadomo, kogo bo ty tak chcesz, no! - Krzyknęła.
Chłopak oczywiście, jak zwykle Malfoyowie, nie przejął się zbytnio jej
wypowiedzią i prychnął. <br />
- Granger, jak cię zaprosiłem, to okaż klasę...<br />
- ZAPROSIŁEŚ MNIE, A PÓŹNIEJ SWOJĄ EMY?!- Zawołała, ironicznie wykrzykując imię
jego dziewczyny. Na jej twarz wpłynęły rumieńce ze złości, a on zaś zbladł. Nie
wiedział, o czym ona mówi. Spojrzał na nią jak na istną wariatkę. <br />
- Słuchaj Granger t,o że jesteś zazdrosna nie znaczy, że możesz wygadywać
bzdury...<br />
- Nie gadam bzdur! - Pisnęła. <br />
- Nie zaprosiłem Emy! - Teraz to ona nie wiedziała, o czym mówi arystokrata.
Przecież jeszcze niedawno, cała jego Docks pieprzyła coś o balu, a teraz on się
wszystkiego wypiera? O co tu chodzi?<br />
- Nic sobie nie wymyśliłam, sama mi to powiedziała...<br />
- Granger, może masz urojenia?!<br />
- Albo może to ty kłamiesz?! <br />
- Ja nie kłamię, nigdy! - Zawołał oburzony. <br />
- A ja ci nie wierzę! - Odpyskowała. Obydwoje patrzyli na siebie rozgniewani.
Nie mogli dojść do porozumienia, a najgorsze w tym wszystkim było, że ani jedno
ani drugie, nie mogło zrozumieć siebie nawzajem. <br />
- Idziesz ze mną i kropka - zarządził wskazując na nią palcem. Wydęła usta z
niezadowolenia i pokręciła ironicznie głową. <br />
- Nie. <br />
- Jezu Granger, nie zachowuj się jak rozkapryszony bachor. <br />
- Ja się tak zachowuje? Ty się tak zachowujesz - warknęła. Jej złość sięgała
zenitu, jeszcze moment, a powie coś na prawdę niestosownego, a tego akurat
chciała uniknąć. Nie robić z siebie kretynki, przed Malfoyem. Krew wrzała w jej
żyłach, ale gdy tylko patrzała w jego tęczówki, cały lód topniał. <br />
- Posłuchaj to, że znalazłem sobie dziewczynę, nie znaczy, że nie potrafię
dotrzymać obietnicy. <br />
- Ty chyba sobie nie zdajesz sprawy, z powagi sytuacji, Malfoy! Idź z nią,
będzie to przynajmniej wyglądało normalnie i prawidłowo. A nie...<br />
- Ale ja chcę iść z tobą!<br />
- Żeby iść z kimś na bal, trzeba mieć jakieś zobowiązania! - Wykrztusiła
wreszcie. <br />
- Jakie zobowiązania? <br />
- Posłuchaj, nic między nami nie ma i nie będzie, rozumiesz? - Syknęła w końcu.
Wiedziała, że jeżeli dalej będą toczyć tą kłótnie, to wreszcie powie coś czego
będzie żałować. I masz, stało się. <br />
- Nigdy nawet nie pomyślałem, że coś może między nami być, Granger - odparł od
razu oburzony. <br />
- Nawet jak mnie całowałeś? - Zapytała już wyczerpana z sił. Teraz to on nie
wiedział, co ma jej odpowiedzieć. Patrzył się w jej duże czekoladowe oczy,
które sprawiły, że mógł uwierzyć w jakiekolwiek dobro, a teraz dziwnym trafem,
nie zauważył nawet, kiedy wszystko się wali. <br />
- Posłuchaj...<br />
- Nie, to ty posłuchaj. Odkąd pojawiła się Emily, nic nie wiesz, żyjesz jedynie
w jej świecie. Nie mówię, że masz się mną interesować, bo w życiu bym o to nie
prosiła! Ale opuszczasz treningi, masz w dupie Harrego i całą drużynę,
opuściłeś się w nauce! - Jego osłupiony wzrok sprawił, że dziewczyna
zarumieniła się, z powodu tak licznych informacji o jego osobie. <br />
- Skąd ty to wiesz?<br />
- I chyba nawet nie zauważyłeś, co się ostatnio działo z Blaisem, prawda?! -
Dodała ignorując jego pytanie. Przetworzył wszystkie informacje i musiał
przyznać, że fakt nie gadał z Zabinim już bardzo długo. Zmarszczył brwi. <br />
- Co masz na myśli? <br />
- Nie powiem ci, jesteś po prostu wstrętny. Docks namieszała ci nieźle w głowie
- warknęła na zakończenie. <br />
- Nie namieszała, po prostu jesteś zazdrosna - podszedł do niej mrużąc oczy.
Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że obydwoje stoją i mierzą
się ostrym spojrzeniem. <br />
- Jeszcze nie upadłam tak nisko. <br />
- Oszukujesz sama siebie - był tak blisko jej twarzy, że szeptał. Już miała mu
coś odpyskować, kiedy on zaczął zbliżać swoje usta do jej. Przez jeden krótki
moment, była skłonna oddać ten pocałunek, ale opamiętanie powróciło w
odpowiednim momencie. Odepchnęła go z całej siły i zmierzyła go wściekłym
spojrzeniem. <br />
- Daruj sobie, Malfoy. To już na mnie nie działa - syknęła i bez słowa położyła
się w kącie drugiego pokoju, próbując zasnąć. Draco stał chwilę zdziwiony, ale
przeklinając siebie w duchu osunął się po ścianie i oddał się w ręce Morfeusza.
<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ginny
weszła roztrzęsiona do Pokoju Wspólnego i od razu została zauważona przez
trzech mężczyzn. Harry Ron i Dean podbiegli do niej prowadząc ją spokojnie w
stronę kanapy przy kominku. <br />
- Co się stało malutka? - Zaczął Thomas wycierając jej policzki. Nie podobało
się to Ronaldowi, dlatego od razu wepchnął się między nią, a jej byłym. Przez
chwili mierzyli się spojrzeniem, ale Potter odchrząknął znacząco w ich
kierunku. <br />
- Nic - bąknęła podkulając nogi do brzucha i głośno oddychając. <br />
- Jak nic, przecież widzę! - Zawołał Ronald. <br />
- Nie krzycz - szepnęła. <br />
- Jak mam nie krzyczeć, jak widzę, w jakim jesteś stanie? - Zdenerwował się
Ronald. Dziewczyna schowała głowę między kolanami. <br />
- Uspokój się, tak jej nie pomożesz - szturchnął go Dean. <br />
- Nie dotykaj mnie, bałwanie - wybuchł rudzielec. <br />
- Uważaj na słowa Weasley... <br />
- Wyjdźcie stąd! - Zawołała poirytowana. Obydwaj spojrzeli na nią
dziwnie. <br />
- Ale..<br />
- Natychmiast! - Krzyknęła. Ron prychnął głośno i odrzucając poduszkę w kąt,
którą przed chwilą trzymał, wstał i odszedł w stronę swojego dormitorium.
Thomas przez chwilę miał jeszcze nadzieję, że może zostać, ale gdy ujrzał jej
gniewny wzrok od razu wyszedł z Pokoju Wspólnego, zostawiając ją z Harrym.
Chłopak spokojnie gładził jej przedramię, czekał aż sama zechce mu opowiedzieć,
co się stało. <br />
- Boże, Harry przepraszam - zachlipała po kilkunastu minutach histerycznego
płaczu. <br />
- Spokojnie Ginn - powiedział cichutko gładząc jej włosy. Wtuliła się w jego
ramię i kolejne minuty siedzieli nic nie mówiąc. W końcu rudowłosa zebrała się
w sobie i opowiedziała wszystko Harremu, co do ostatniego słowa. Musiała się
komuś wygadać, a za chiny nie wiedziała gdzie teraz podziewa się Hermiona.
Potter jak na przyjaciela przystało, nie zarzucił jej, że rozpoczęła znajomość
z 'wrogiem', ale spojrzał jej głęboko w oczy i szepnął:<br />
- Wyjdzie z tego, jeżeli ty mu pomożesz - te słowa sprawiły, że kąciki jej ust
podniosły się lekko. <br />
- Nie potępiasz mnie za to? - Zapytała ochrypłym głosem. <br />
- Dlaczego miałbym to zrobić? Ginn to twój wybór, z kim się chcesz spotykać
nawet, jeżeli jest to Zabini. Jako przyjaciel muszę uszanować twoją decyzję -
powiedział zupełnie spokojnie - ale to nie zmienia faktu, że od razu się z nim
zaprzyjaźnię - ostrzegł ją, na co ona parsknęła śmiechem. <br />
- Dziękuję Harry, że mnie rozumiesz - powiedziała cichutko. Wydmuchała nos, a
on zachichotał. <br />
- Oczywiście rozumiem, że mam milczeć jak grób przed Ronem? - Podniosła swoje
duże niebieskie oczy i posłała mu szczery uśmiech. <br />
- Rozumiesz mnie bez słów - powtórzyła się i przytuliła go w podziękowaniu. <br />
- No wiesz... - Zachichotał wraz z nią. <br />
- Wiem, że źle zrobiłam, ale teraz mu wierzę.<br />
- Wiesz, najśmieszniejsze jest zawsze to, że w krytycznych sytuacjach człowiek
potrafi przebaczyć, przeprosić, uwierzyć, a normalnie...<br />
- Jesteśmy zbyt dumni - dokończyła za niego. <br />
- Właśnie. <br />
- Harry, mam do ciebie jeszcze jedną prośbę - pociągnęła nosem i spojrzała na
niego z nadzieją. <br />
- No mów - posłał jej uśmiech. <br />
- Zostaniesz dzisiaj ze mną? Nie chce być sama, a rano chciałabym pójść do
Blaisa...<br />
- Oczywiście Ginny. Idź się umyj i przebierz i spotkamy się tutaj za chwilę -
pogładził ją po ramieniu. Uśmiechnęła się i pokiwała głową. <br />
- Daj mi pół godziny. <br />
- Pół godziny - zgodził się i odprowadził ją wzrokiem, a sam wyszedł szybko z
Pokoju Wspólnego...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Joe wparował do Pokoju Wspólnego
Ślizgonów niczym burza. Nie zwracał uwagę na zdziwione miny i pytające
spojrzenia, od razu skierował się do swojego dormitorium. Nie mógł uwierzyć, że
Riddle tak spokojnie o tym wszystkim mówi, że jest taki nieugięty. Jeżeli
niczego nie zrobi, jeżeli jej nie ostrzeże, to on wygra cały pojedynek. Nie
mógł do tego dopuścić, przecież przysięgał, że będzie jej chronił, ciałem
sercem i umysłem. Nie mógł jej zawieść, nie kolejny raz. Chodził zdenerwowany
po pokoju, gorączkowo myśląc nad całą sytuacją. Nie miał pomysłu nawet jak
sprawdzić, z kim z zamku kontaktuje się ten parszywy karaluch. Miał wrażenie,
że ta cała bezsilność go wykończy, nie mógł tak siedzieć bezczynnie, a z
drugiej strony nie mógł pozwolić, żeby cała ta sytuacja mogła się rozwijać. Był
w rozsypce, jak najszybciej musi o wszystkim powiadomić swoją babcię. Podszedł
i wyciągnął pergamin, kałamarz i pióro z szuflady, a już po kilku sekundach,
litery składały się w słowa, a słowa w zdania...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ginewra ubrała się w swoje ulubione
szare legginsy, za dużą o dwa rozmiary bordową bluzę kangurkę z kapturem, a na
nogi i stopy założyła ocieplacze. Włosy związała wysoko w końskiego kitka
i powolnym krokiem zeszła po schodach do Pokoju Wspólnego. Na stoliku, który
stał przed kominkiem i przy kanapie, na której siedziała z Harrym widniała
teraz świeżo zaparzona gorąca czekolada z bitą śmietaną i piankami, a na
stoliku stały jej ulubione fasolki wszystkich smaków, czekoladowe żaby, różowe
kostki lodów kokosowych w małych bialutkich miseczkach, kremowe bryły nugatu i
jej ulubione toffi o brawie miodu. Gdy to wszystko ujrzała, oraz pełno świeczek
na stoliku, jej humor od razu się poprawił. Uśmiechnęła się do Harrego, który
właśnie stał przy kanapie i szczerzył do niej zęby. <br />
- Skąd to wszystko wytrzasnąłeś? - Zapytała pełnym przejęcia głosem. <br />
- Słodycze zawsze mam pod ręką, a czekoladę zawdzięczam skrzatom domowym -
zaśmiał się - ale uwierz mi, że lepszej nikt nie robi - pokiwał głową na
potwierdzenie, a dziewczyna zachichotała. Usiedli razem na sofie i sięgnęli po
duże kubki. Gdy Ginny się napiła, podobnie jak Potter miała teraz białe wąsy z
bitej śmietany, którą od razu oblizała śmiejąc się. <br />
- Potrafisz poprawić humor, Harry. Nie wiem jak ci dziękować - spojrzała na
niego i podkuliła nogi. <br />
- Nie masz, za co mi dziękować. Czego nie robi się dla przyjaciół - odparł
szczerząc zęby. Resztę wieczoru spędzili na śmianiu się i wspominaniu dawnych czasów,
oraz na nadrabianiu rozmów, które były spowodowane brakiem czasu. Ginny nie
mogła się powstrzymać, więc zjadła również porcję toffi Harrego, a on zaś jej
różowe kostki lodu o smaku kokosowym. Przy opychaniu się fasolkami wszystkich
smaków, ich miny i odczucia rozpoczynały szaloną podróż. Od łez śmiechu, aż do
odruchów wymiotnych. Wszystko to sprawiło, że Ginny wiele zrozumiała oraz, że
tęskniła za wspólnym wieczorem z przyjaciółmi, albo przyjacielem. Podczas
ostatniej rozmowy, która zeszła na tor Quidditcha, dziewczyna zwyczajnie
zasnęła opierając się o ramię Pottera. Chłopak dopiero po kilkunastu sekundach
zorientował się, że jego przyjaciółka śpi, ponieważ kubek z resztką gorącej
czekolady właśnie wysunął się z jej dłoni, oblewając jego spodnie. Zdziwiony
spojrzał na nią i pokręcił głową. <br />
- Ah, Ginn - westchnął uśmiechając się sam do siebie i wyjął różdżkę -
Chłoczyść - szepnął, a spodnie były czyste. Odstawił szklanki na stolik i
powolutku podniósł dziewczynę i zaniósł do jej dormitorium, uprzednio rzucając
zaklęcie na schody. Gdy wrócił, posprzątał wszystko i skierował się do swojego
dormitorium. Zegarek pokazywał drugą trzydzieści, co oznaczało, że całkiem
porządnie się zasiedzieli. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ostre słońce i krzyk, który doszedł
do uszu dwójki uczniów, sprawił, że obydwoje zerwali się na równego nogi, nie
za bardzo wiedząc, co się dzieje. W drzwiach ujrzeli profesor McGonagall. <br />
- Witam was po szlabanie - powiedziała surowo. Dopiero ta informacja
utwierdziła im, że to nie był żaden sen, ale na prawdę siedzieli razem w tym
dziwacznym pomieszczeniu, przez kilka godzin. <br />
- Dzień dobry - powiedziała kulturalnie Hermiona. <br />
- Nie wiem czy taki dobry. Mam jedynie nadzieję, że czegoś was to nauczyło -
warknęła. Oboje pokiwali głowami dla świętego spokoju. Granger nie marzyła o
niczym innym jak o wyspaniu się w swoim łóżku, ale przecież nie mieszkała jakby
już w Pokoju Wspólnym Prefektów. Zaś drugim fantem było to, że dzisiaj jest
czwartek, czyli musi iść na zajęcia. <br />
- Oczywiście dnia wolnego nie macie, śniadanie rozpoczyna się za pół godziny, a
później normalnie widzę was na zajęciach - powiedziała surowo i wypuściła ich
na korytarz. <br />
- Ah, jeszcze jedna sprawa, dotyczy głównie pana Malfoya - powiedziała, gdy
zamknęła różdżką drzwi. Spojrzał na nią pytająco, a Granger stanęła trochę
dalej. <br />
- Pański przyjaciel, Blaise Zabini został wczoraj znaleziony w stanie
krytycznym na błoniach, przez pannę Weasley - powiedziała już nieco łagodniej,
na co blondyn zbladł ze zdziwienia. Hermionie również zrobiło się słabo,
przypominając sobie wczorajszą ulewę. <br />
- Ale jak to, co się stało? - Zapytał starając się, aby jego głos był zupełnie
neutralny. <br />
- Nie znam przyczyn, ale nie jest z nim za dobrze. Mogę panu jedynie
powiedzieć, że jego zachowanie będzie surowo ukarane. Spora ilość alkoholu we
krwi, nie pozwoliła na podanie środków leczniczych. Gdy promile spadały, jego
stan się pogarszał, teraz pani Pomfrey walczy o jego życie, jeżeli nie uda jej
się w ciągu godziny przywrócić go do stabilizacji, będzie przeniesiony do
świętego Munga. Ma również rozciętą skórę głowy, dość głęboko - kończąc dialog,
Hermiona miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze, a do Dracona jakby w
zwolnionym tempie docierały wszystkie myśli - panna Weasley już przy nim jest.
Powiadomiłam już panią Zabini, ona również niedługo powinna się tutaj zjawić.
Miałam jedynie nadzieję, że pan wie, co się stało pańskiemu przyjacielowi, ale
cóż. A teraz proszę się rozejść i mam nadzieję, że wasze zachowanie ulegnie
poprawię - to mówiąc odeszła, zostawiając ich samych. Blondyn jakby w
zwolnionym tempie spojrzał na brązowowłosą, która miała łzy w oczach i niewiele
myśląc, obydwoje skierowali się prawie biegiem do Skrzydła Szpitalnego, gdzie
czekała na nich kolejna niespodzianka... </span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-65220723980803862292013-10-19T20:38:00.005+02:002013-10-19T20:38:56.043+02:0019.<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b><i><br /></i></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b><i>"Naprawdę głębokiego smutku, nie da się wyrazić nawet łzami" </i></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Hermiona szła
razem z Zachariaszem po ciemnych korytarzach zamku. Była pogrążona we własnych
myślach. Cały czas w jej głowie szumiały słowa Docks. Nie umiała sobie
odpowiedzieć, czy była to prawda, czy ona jedynie starała się zepsuć całą jej
relację... Chwileczkę. <i>Granger, jaką relację</i>? Między nią a blondynem
przecież nic nie ma. Cały czas żyje w jakiejś złudnej bajeczce, którą on
opowiada. Wiele razy przecież chciała z tym skończyć, z tą chorą sytuacją z
Malfoyem. Czemu w ogóle jest taka naiwna? Nie miała nic przeciwko, gdy jej
relacje z blondynem były na poziomie zlodowacenia, a gdy nadszedł czas
ocieplenia, jedynie czuje oparzenia z tego powodu, rany nie chcą się goić, a
ona ciągle dostaje nowych. Chciała zapomnieć, pragnęła odzyskać kontakt z
przyjaciółmi, chciała wrócić do normalnego życia. Ale nie to jej było pisane. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="font-size: large;"> ~~~</span></b><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Deszczowy wieczór i mocno
zachmurzone niebo przysłaniało księżyc. Sobotnie rozgrywki odbyły się w
ogromnej chlapie i w błocie, powodując jedynie u uczniów przeziębienie i
niechęć do całego dalszego dnia. Cały mecz nie trwał długo, można by nawet
powiedzieć, że rekordowo krótko, ponieważ zaledwie dwadzieścia minut. Obie
drużyny mianowicie Sabiduriamago z Hiszpanii oraz Modroponos ze Słowacji
walczyły równo i fair-play. Niestety szukający z cieplejszych stron nie okazał
się dość dobry, w porównaniu do Megan z Modroponos. Chwyciła znicz już po
piętnastu minutach meczu, ale zanim z nim doleciała na stadion, minęły z
kolejne trzy. Ostateczny wynik to 140-35. Świętowanie i zabawy w Pokoju
Wspólnym przyjezdnych było słychać na całe zamczysko. Wielu uczniów z Hogwartu
było właśnie tam zaproszonych, między innymi Eliza Lloyd, która przyszła sama.
Dlaczego? Joe właśnie gnał przez błonia i las do Hogsmade. Miał dużo ważniejsze
i poważniejsze sprawy niż imprezowanie. Tu chodziło o dobro nie tylko jego, ale
też bliskich mu osób. Nie mógł pozwolić by kogokolwiek skrzywdzono.<br />
Z
impetem otworzył drzwi do baru o dźwięcznej nazwie 'pod świńskim łbem' i rozejrzał
się dookoła. Gdy ujrzał w rogu pomieszczenia dwóch mężczyzn od razu skierował
się w ich stronę. Usiadł na krześle na przeciwko nich, uprzednio podając im
dłonie i zdjął z siebie mokrą kurtkę. <br />
- Witaj synu - zaczął niskim głosem starszy z przybyszy. <br />
- Witaj ojcze, wuju - skinął głową w stronę drugiego mężczyzny. <br />
- Przejdźmy od razu do rzeczy, mów nam wszystko, co wiesz. <br />
- Starałem się cokolwiek ustalić, niestety tuszuje ślady wręcz doskonale.
Widziałem go jedynie ten raz na rozgrywkach, ale to nie był przypadek, żeby
przyszedł sobie pooglądać mecz - stwierdził ironicznie. <br />
- Prawda, coś jest na rzeczy. <br />
- Nie coś, tylko ktoś - poprawił go starszy mężczyzna. <br />
- Braian, nie możemy być pewni, że to chodzi o nią - powiedział do niego wuj
Joe. <br />
- Davidzie, on poluje na nią odkąd tylko dowiedział się, kim jest i dlaczego
jest nad nim ta klątwa - warknął ojciec Joe. <br />
- Prawda, wuju. Wiedział, że gdy on jeszcze żył, nie mógł nic zdziałać, teraz
ma zupełnie wolną rękę. <br />
- Tak, ale to nie świadczy o tym, że...<br />
- Dość - uniósł głos Braian - przestań wreszcie podważać racjonalne zdanie. I
ty i ja doskonale to wiemy, tylko ty jak zwykle nie chcesz dopuścić do siebie
tej myśli, że klątwa znowu wraca - syknął w stronę brata. David zmrużył
niebezpiecznie oczy, poprawiając włosy, ale w końcu pokiwał głową. <br />
- Dobrze, niech wam będzie. Co teraz? <br />
- On w jakiś sposób wchodzi do zamku - mruknął Joe. <br />
- Nie mówiłeś o tym...<br />
- Dobrze wiesz ojcze, że nadal przechwytują sowy. <br />
- No tak, tak. <br />
- Myślicie, że chce tego dokonać do końca tego roku? - Zapytał David. <br />
- Ja myślę, że on chce to zrobić, do końca tego miesiąca - westchnął Brian. <br />
- Co?!<br />
- Posłuchajcie, pamiętacie jak moja matka zawsze opowiadała nam historię tej
klątwy? Przecież ona jest zapisana w prastarych księgach wieczystych! - Zawołał
przyciszonym głosem. <br />
- No tak, ale...<br />
- Nie ma, ale. Jeżeli znalazł sposób dostania się do Hogwartu, to znaczy, że
będzie działał szybko. <br />
- Co teraz będziemy robić? - Zapytał już zniecierpliwiony Joe. <br />
- Ty dalej starasz się odkryć, w jaki sposób on dostaje się do zamku i musisz
mieć oko na nią. Nie może jej spać włos z głowy, bo to zaburzy cały system,
wiesz, że jeżeli wykorzysta ją do odwrócenia klątwy, to ona nie przeżyje. <br />
- Tak wiem, nie przypominaj - westchnął młody chłopak. <br />
- Dobrze w razie, czego nie wysyłaj nam sowy, ale bezpieczniejsze będą
patronusy. Jeżeli będzie jakakolwiek podejrzana sytuacja daj znać, cała rodzina
jest postawiona na nogi w gotowości. <br />
- Dobrze, to do usłyszenia - powiedział Joe podając dłonie ojcu i wujowi przy
drzwiach. <br />
- Uważaj na nią!<br />
- Obiecuję tato - odparł i po chwili zniknął im z pola widzenia.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Byłaś świetna - szepnął
Harry do ucha Megan. Dziewczyna zachichotała kolejny raz i spojrzała na niego
mocno świecącymi się oczyma i przygryzła wargę. Mierzwiła jego czarną czuprynę
swoimi pazurkami i co jakiś czas składała na jego szyi pocałunki. <br />
- Na prawdę? - Zapytała. <br />
- Na prawdę - odparł całując ją w usta. Leżeli u niego w sypialni zupełnie
sami, ponieważ większość uczniów znajdowała się na imprezie u przyjezdnych. <br />
- Ależ ty jesteś kochany - westchnęła jeżdżąc opuszkiem palców po konturach
jego twarzy. <br />
- A ty słodka - mruknął przygryzając płatek jej ucha. <br />
- Harry? <br />
- Tak? - Spojrzał na nią. Widział, że chciała go o coś zapytać, dlatego oparł się
nad nią na łokciu i przyglądał jej zmiennej mimice twarzy. Miętoliła w dłoniach
jeden ze swoich loczków. <br />
- Powiedz mi proszę, czy ty... - westchnęła głęboko - czy ty coś do mnie
czujesz? - Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, ale on wykonał ten gest za nią,
przysuwając jej podbródek bliżej siebie. Była zmuszona odszukać wzrokiem jego
śliczne zielone tęczówki, które sprawiały, że czuła się przy nim wspaniale. <br />
- Megan od dłuższego czasu próbuję ci powiedzieć, że jesteś najlepszym, co
mogło mi się przytrafić w życiu - przejechał kciukiem po jej zaróżowionym
policzku i delikatnie pochylił się aby pocałować ją w usta. Mimowolnie
przyciągnęła go do siebie mocniej oddając pocałunek. <br />
- Cieszę się, ponieważ ty też dla mnie bardzo wiele znaczysz - mruknęła między
pocałunkami. <br />
- Może spróbujemy być razem? - Odparł po dłuższej chwili ciszy. Dziewczyna
dostała radosnych iskierek w oczach, a na jej usta wstąpił ogromny uśmiech.
Zarzuciła ręce na szyję wybrańcowi i mocno go wycałowała. <br />
- Z wielką chęcią - westchnęła radośnie. On również nie krył zadowolenia. Przez
kolejną godzinę leżeli w milczeniu wpatrując się w siebie. Harry nie chciał,
ale porównywał ją do Ginny. Musiał przyznać, że stopień zwariowania miały
podobny, ale Megan w przeciwieństwie do Rudej, potrafiła być cicha i spokojna,
wyczuwała, kiedy potrzebował rozmowy, a kiedy śmiechu i żartów. Miał wrażenie,
że była dla niego ideałem, jego odzwierciedleniem. Dlatego dziękował Bogu, że
otrzymał kogoś takiego jak ona. <br />
- Może pójdziemy zobaczyć, co tam się dzieje? - Zapytała po półtorej godziny.
Potter przeciągnął się głośno i pokiwał głową, że się zgadza. <br />
- Dobra, chodźmy - wygrzebali się z pod kocyka i po grubszym ogarnięciu się
wyszli do Pokoju Wspólnego, a później na korytarz. Harry niepewnie, ale złapał
blondynkę za dłoń, a ona od razu ścisnęła ją mocniej. Oboje mieli wymalowane
uśmiechy na twarzy, dla nich był to początek czegoś wspaniałego. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Mijały
tygodnie, pogoda dalej zwiastowała ponurą aurę wśród uczniów. Kolejne monotonne
dni zbliżały jedynie do jesiennego balu Halloweenowego. Przesilenie dawało się
we znaki uczniom, powodując u nich zmęczenie i brak jakiejkolwiek zachęty do
działania. Wieczory zazwyczaj spędzali, albo w swoich własnych prywatnych
dormitoriach, albo integrowali się z przyjezdnymi drużynami. Życie toczyło się
pomału do przodu, rok szkolny leciał niczym woda z kranu, stopni przybywało,
punkty odejmowano i dodawano, szlabany były na porządku dziennym dla każdego.
Można by nawet powiedzieć, że jesień dla uczniów to okres przesilenia w
związkach. Dla jednych wpływała lepiej dla innych nieco gorzej. Fanki i
wielbicielki Harrego Pottera pogrążyły się w rozpaczy po wieści, że ich idol ma
dziewczynę. Co gorsza, nie mogły znieść widoku dwóch gołąbków, między którymi
zakwitała miłość. Joe i Eliza również przechodzili kolejne etapy w swoim
wspólnym życiu, które było dosyć zagmatwane. Oboje próbowali rozwikłać zagadkę
tajemniczego przybycia Eryka do Hogwartu, wymyślając różne tezy. Ginny i Blaise
niestety, albo stety dla fanek Zabiniego, nie rozmawiali. Rudowłosa starała się
być neutralna wobec dwóch swoich adoratorów, co ani jednemu, ani drugiemu się
nie podobało. Z Blaisem mijali się na korytarzu bez żadnego 'hej', z Deanem
rozmawiała jedynie kiedy musiała. Przygnębiało ją to, ale nie potrafiła
uwierzyć żadnemu z nich, chociaż snuła przypuszczenia, co do tego, kto mówi
prawdę. Pomimo zapewnień Dracona i Joe, dalej zostawała nieugięta, w końcu jest
Gryfonką, a Ślizgonom nie ufa. Wieści o tym, że Zabini chodzi struty, sam pije,
nie rozmawia z nikim i nawet nie umawia się z żadnymi dziewczynami, za nic nie
skruszyły lodu wokół jej serca. Dobrze wiedziała, że długo tak nie pociągnie,
ale chciała sobie wszystko po kolei poukładać. W końcu nie wszystko kręci się
wokoło facetów. Wracając do Dracona Malfoya, można powiedzieć o kolejnym udanym
sercowym podboju. Plotki krążyły już od tygodnia po zamczysku, ale dopiero w
ciągu ostatnich kilku dni, wszyscy się upewnili, że największy casanova szkolny
ma dziewczynę. Emily była za to w siódmym niebie, nie mogła przestać szczerzyć
się do ludzi, gdy tylko mijała ich na korytarzach, jak szła za dłoń z Malfoyem.
Koleżanki wyrywały sobie włosy z zazdrości, a ona czuła się jak królowa. Oprócz
wszelkich kłótni blondyna z Zabinim i Joe, on podjął decyzję o spróbowaniu, nie
zważając na reakcję pewnej brązowowłosej Gryfonki. Hermiona Granger całe
przesilenie jesienne znosiła bardzo niemrawo. Nie potrafiła znaleźć sobie
miejsca w Pokoju Wspólnym Prefektów. W jej własnej prywatnej sypialni, co
chwilę przesiadywał Zachariasz, na zmianę z Ronaldem, który swoją drogą zanim
uzyskał wybaczenie od Hermiony, musiał na prawdę stawać na rzęsach. Jak zwykle
obudził się ze spóźnionym zapłonem, ale przeprosił i to wielokrotnie, a znany z
natręctwa, to w końcu mu się udało. W taki oto sposób, odkąd tylko Granger
ujrzała pocałunek Dracona i Emy w Pokoju Wspólnym Prefektów, poczuła się
strasznie. Tłumaczyła sobie oczywiście to tym, że nienawidzi publicznego
okazywania uczuć, co było rzecz jasna nie prawdą i tym, że nie interesuje ją
kompletnie blondyn. Dlatego też odkąd tylko była świadkiem tej felernej
sytuacji, nie spała ani razu w swojej sypialni. Podczas patrolu dwójki nowych
gołąbków przeniosła swoje rzeczy to pokoju Ginny. Wszystko było tajne, nikt o
tym nie wiedział oprócz Ronalda, Harrego i samej rzecz jasna Rudowłosej i jej
lokatorek. Zachariasz zorientował się dopiero po kilku dniach, ale obiecał, że
nikomu nie powie. Jej serce było przepełnione żalem, dlatego każdy wolny
wieczór spędzała w łóżku pod kocem wraz z Krzywołapem, topiąc smutki w swojej
poduszce. <br />
Nastał
dwudziesty piąty października. Hermiona właśnie maszerowała w stronę wieży
astronomicznej z listem do babci Charlotte, do której już dawno nie pisała. Nie
lubiła środy, był to według niej najgorszy dzień tygodnia. Z westchnieniem
weszła po kamiennych schodach, otworzyła stare skrzypiące drzwi i podeszła do
swojej sówki. Pogłaskała ją po główce i delikatnie zawiązała wstążkę z listem
do wysłania. Po tym jak dała jej przysmak, wypuściła ją z okna, patrząc jak odlatuje.
Opuściła głowę tak, że jej niesforne loki, które przestała układać, opadły na
jej zaróżowione z zimna policzki. Wypuściła powietrze z płuc i odwróciła się w
stronę wyjścia. W przejściu spotkała Zabiniego. <br />
- Oh, cześć Blaise - posłała mu delikatny uśmiech. Chłopak podniósł wysoko
głowę i na jego twarz wstąpił cień uśmiechu. Nie pasowało to do wiecznie
wesołego Ślizgona. Hermiona zmarszczyła brwi, gdy ją wyminął, zdając sobie
sprawę, że dawno już nie rozmawiała z bliskim jej osobami. Ostatnie dni spędziła
zamknięta w pokoju, nie odzywając się praktycznie do nikogo, a najbliższych
utwierdzając w przekonaniu, że dopadła ją chandra, co było chyba największym
kłamstwem życiowym. Dlaczego? Ponieważ najzwyczajniej w świecie cierpiała na
syndrom złamanego serca. W tej chwili poczuła, że jej stan jest bardzo bliski
stanu Blaisa, dlatego podeszła do niego i podobnie jak on oparła się o murek. <br />
- No powiedz - mruknęła cicho, nie patrząc na niego. Przez dłuższą chwilę
panowała cisza, ale w końcu chłopak odparł:<br />
- Nie kocha mnie. <br />
- Skąd możesz wiedzieć... - westchnęła. <br />
- To samo mógłbym powiedzieć do ciebie - jego kąciki ust uniosły się delikatnie
powodując u Hermiony zaciekawienie. <br />
- Myślę, że siedzimy w tym samym bagnie. <br />
- Albo gównie - westchnął. Odwrócił się w jej stronę wyciągając do niej ramię,
które chętnie chwyciła i skierowali się do wyjścia. <br />
- Wyprowadziłaś się z Pokoju Wspólnego? <br />
- Już kilka dni temu - odparła. <br />
- Dlaczego? - Zapytał. <br />
- Myślę, że doskonale znasz powód, jak nie to twój problem - westchnęła śmiejąc
się cicho. <br />
- Ja mogę jedynie podejrzewać, po powodów może być miliony. <br />
- Też prawda - zgodziła się. <br />
- Mówiła coś o mnie? - Zapytał nieśmiało. Hermiona spojrzała na niego i
uśmiechnęła się w jego kierunku. <br />
- Nie raz. <br />
- Jakaś nadzieja jest. <br />
- Bardzo duża, Blaise - pchnęła go lekko w bok, a on śmiejąc się uczynił to
samo. <br />
- Wiesz, że uciekając nigdy niczego nie załatwisz? <br />
- Ale tak jest wygodniej - uśmiechnęła się niepewnie. <br />
- Dla ciebie? <br />
- Dla wszystkich - pokiwała spokojnie głową. <br />
- Nie był bym tego taki pewien. <br />
- Ja jestem - ucięła szybko. <br />
- Musimy się spotkać i pogadać na spokojnie... - stwierdził chłopak, gdy doszli
pod schody do wieży Gryffindoru. <br />
- Masz rację, musimy pogadać. <br />
- Jutro się zgadamy, a teraz śpij dobrze - posłał jej ciepły uśmiech. <br />
- Nawzajem Blaise - uścisnęła go i odeszła w stronę schodów. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~<o:p></o:p></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- To jest zwyczajny
absurd! Co za mała wredna żmija! - Przeżywała Pansy Parkinson wieści o nowym
związku szkolnym. Chodziła naburmuszona po całym Pokoju Wspólnym Ślizgonów,
wymachując na zamianę swoimi bladymi rękoma. Astoria i Dafne, które siedziały
na kanapie przy kominku, przyglądały się przyjaciółce. <br />
- Musiała mu nieźle zakręcić w głowie - westchnęła smutno Astoria i chwyciła po
magazyn 'Czarownica'. Pansy zmierzyła ją lodowatym wzrokiem. <br />
- Przecież ona jest taka brzydka, co on w niej widział, no?! <br />
- To samo, co w każdej panience Pans, nie wiem czemu tak przeżywasz, po chodzi
z nią może tydzień i co? Da sobie spokój, nie znasz go? - Westchnęła smętnie
Dafne odrywając głową znad swojego wypracowania. <br />
- Tak, ale...<br />
- Nie marudź, tylko weź się za esej na OPCM - nakazała jej starsza z sióstr
Greengras. <br />
- Nie skupię się teraz, boże czemu on nie chce być ze mną - zapiszczała z żalem
w głosie i opadła na kanapę. Położyła sobie rękę na czole i wypiła pół szklanki
Ognistej na raz. Obie siostry spojrzały po sobie znacząco. <br />
- Idę się przejść - powiedziała zrywając się na równe nogi. <br />
- Dokąd? - Zapytała Astoria. <br />
- Nie wiem, gdziekolwiek. Może spotkam tą całą Docks, to jej nogi z dupy
powyrywam - syknęła i zniknęła za kamienną ścianą. Jej złość emanowała co
najmniej na pół metra od niej. Nie mogła zrozumieć, co Dracon widzi w tej całej
Emy. Chociaż ona wcale nie jest gorsza, niż ta cała szlama Granger. Swoją drogą
dawno już jej nie widziała, jak zazwyczaj kręciła się gdzieś po zamku, to
ostatnio zniknęła jak kamień w wodę. <i>Eh, a zresztą, co mnie obchodzą jakieś
głupie szlamy?!<br />
</i>- Cześć - usłyszała tuż za swoimi plecami i aż podskoczyła ze strachu.
Odwróciła się szybko widząc dobrze jej znaną męską twarz. <br />
- Oh, cześć. Dawno cię nie widziałam - mruknęła mrużąc oczy, żeby zobaczyć jego
twarz w ciemnym korytarzu. Nie zdążyła się nawet zorientować, a już jego usta
gościły na jej. Z zachłannością oddała pocałunek, przy okazji zarzucając ręce
na kark. Przytrzymał ją w tali i przez dłuższą chwilę stali całując się. Gdy
się od siebie oderwali, zaczął mówić bardzo poważnym głosem. <br />
- Już nie długo wkraczamy do akcji. Musisz być teraz zwarta i gotowa, jak
wszystko pójdzie po mojej myśli, to się uda. Zemsta będzie słodka, kochanie -
mruknął do jej ucha, a ona zachichotała. <br />
- A kiedy chcesz to dokładnie zrobić? <br />
- W święto duchów, ale wszystko może się zmienić, miej na nią oko. A teraz
muszę już iść. Nie mogę długo przebywać teraz za swoją kryjówką, muszę zbierać
i regenerować siły - założył jej kosmyk za ucho i pocałował w czoło. <br />
- Dobrze, do zobaczenia - mruknęła całując go jeszcze raz w usta. <br />
- Ale żeby było jasne, ja mam w tym pięćdziesiąt procent nagrody - dodała
wskazując na niego palcem. Pokiwał delikatnie głową i oddalił się w głąb
korytarza. Dziewczyna z westchnieniem zawróciła do Pokoju Wspólnego. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Joe
właśnie wracał z wieczornej przechadzki. Był strasznie poirytowany dalszą
niewiedzą. Już zaczynał mieć wątpliwości, co do całego tego pojawienia się
Ridlle'a. Nic się ostatnio nie dzieje, ona jest bezpieczna, nie mógł wymyślić
nic sensownego. Może na prawdę wszystko jest całkiem bez sensu, a on zwyczajnie
przesadza? Z zamyślenia usłyszały go ciche i szybkie kroki. Normalnie przeszedłby
obok tego ze spokojem, ale jego intuicja nakazała mu sprawdzić, co się dzieje.
Stanął za wielkim kamiennym słupem wstrzymując oddech i nasłuchiwał. Kroki
nasilały się, aż w końcu w zasięgu jego wzrok pojawiła się sylwetka kogoś
wysokiego. Z racji, że znajdowali się na dziedzińcu, to zawiał wiatr, a kaptur,
który tajemnicza postać miała zarzucony na głowie, opadł jej do tyłu, ukazując
twarz. Joe od razu wyczarował patronusa i starając się najciszej jak potrafi
pójść za Erykiem. Gdy wyszedł na dziedziniec, poczuł krople deszczu na swojej
twarzy. Nie mogąc już dłużej wytrzymać, wycelował w niego różdżkę. <br />
- Cóż za spotkanie, Ridlle - zawołał. Chłopak jakby znieruchomiał w miejscu.
Joe podszedł do niego szybko i zatrzymał się kilka kroków za nim, znając jego
możliwości. Powoli zaczął się odwracać, a ich spojrzenia się spotkały. <br />
- Witaj Lavard - warknął. <br />
- Czego tu szukasz?! - Syknął. Żałował, że nie może stanąć z chłopakiem w
pojedynkę. Jego siła i moc były zbyt mocne, potrzebował wsparcia, ale jak na razie
nikogo nie widział. <br />
- Oh, nie rozśmieszaj mnie, jesteś przecież bystrym chłopakiem - syknął, a w
jego oku pojawił się błysk. Ślizgon wzdrygnął się na samą myśl o tym, ale
zacisnął mocniej zęby.<br />
- Nie uda ci się - wykrztusił. <br />
- Jesteś w błędzie, Joe - powiedział przesłodzonym głosem - mi się już udało -
zaśmiał się szaleńczo. <br />
- Tak ci się tylko wydaje, Ridlle! Nigdy tego nie uczynisz. <br />
- Za długo czekałem na ten moment, żeby mi się nie udało, głupcze! <br />
- Nie uda ci się - pokręcił głową. <br />
- Jesteś bardzo naiwny zwłaszcza, kiedy się tu przeniosłeś, myślałem, że już
nigdy jej nie dostanę, a tu proszę bardzo, sam wskazałeś mi miejsce, sam
udostępniłeś mi wszystko - posłał mu szyderczy uśmiech. <br />
- Nie dostaniesz jej!<br />
- Oh, czyżbyś wezwał pomoc? - Zaśmiał się głupkowato. <br />
- Nie uciekniesz. <br />
- Radzę ci stąd spieprzać Lavard, nie zmienisz biegu wydarzeń - szepnął i nagle
rozpłynął się w powietrzu. Joe rozejrzał się dookoła siebie, a mokre włosy
przylepiły się do jego czoła. Zaklął siarczyście. Przed nim nagle zjawił się
jego ojciec, matka, wuj, ciotka i kuzynostwo. <br />
- Gdzie on jest?<br />
- Wiedział, że się zbliżacie, rozpłynął się w powietrzu, nie wiem - warknął
zniechęcony. <br />
- Nie możemy tutaj długo przebywać, ale wiemy przynajmniej, że on wcale nie
jest taki głupi, jak ostatnim razem - powiedziała spokojne matka - dobrze, że
nas wezwałeś. <br />
- Mówił, że już jest wygrany, że niedługo się wszystko wydarzy...<br />
- Miej ją na oku, na bieżąco kontroluj, co robi - powiedział ojciec. <br />
- Dobrze, ale...<br />
- Nie - powiedziała jego kuzynka. <br />
- Nie możesz tak myśleć, wszystko się uda - mruknęła przytulając go. Wziął
głęboki oddech i uśmiechnął się do nich. <br />
- Lećcie już, nie mogą was zobaczyć. <br />
- Trzymaj się i pamiętaj, miej ją na oku - powiedział ojciec i chwilę później
już ich nie było. Joe odszedł w stronę zamku, a strużka łez bezsilności
zmieszała się z kroplami deszczu...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Auć! - Krzyknęła
wystraszona i zdezorientowana Hermiona. Leżała właśnie na zimnej posadzce, po
zderzeniu z czymś wysokim i twardym na zakręcie. Uderzyła się w głowę i czuła
właśnie piekący ból. Z westchnieniem i jękiem otworzyła oczy przyglądając się
swojemu oprawcy i nie ukrywając złości, wstała szybko na równe nogi i
krzyknęła:<br />
- UWAŻAJ JAK CHODZISZ, SIEROTO! <br />
- To lepiej ty patrz pod nogi, Granger - syknął blondyn również podnosząc się z
podłogi. Dziewczyna prychnęła głośno i zaczęła zbierać swoje notatki. <br />
- To że nie widzisz nic poza czubkiem swojego nosa, to nie mój interes -
mruknęła, pakując rzeczy do torby. <br />
- Co tam gadasz? - Zapytał poirytowany. <br />
- Nic - warknęła i wstała z klęczek. <br />
- No mów - zawołał. <br />
- A co cię to interesuje, co? - Syknęła patrząc mu złowrogo w oczy. <br />
- Nic! <br />
- To daj mi spokój i naucz się chodzić!<br />
- Nie denerwuj mnie, to ty jak zwykle na mnie lecisz, a przypominam ci, że mam
dziewczynę! - Krzyknął poirytowany, a w Hermionie zawrzała krew. Odwróciła się
w jego stronę i zmierzyła ostro spojrzeniem. <br />
- Nie trudno zauważyć jak się liżecie na każdym kroku i w każdym możliwym
miejscu - syknęła. <br />
- A co jesteś zazdrosna, Granger? <br />
- Chciałbyś, Malfoy. <br />
- Nigdy - zaśmiał się ironicznie. Nie wiedząc, czemu podeszła do niego i z
całej siły wymierzyła mu policzek. Zdziwiony złapał się w czerwone i pulsujące
od bólu miejsce. Jej głośny oddech rozniósł się po korytarzu. <br />
- Palant - warknęła na odchodne i skierowała się w drugą stronę korytarza. <br />
- Chyba nikt cię Granger nie nauczył, że ze mną się nie zadziera - warknął
ciągnąc ją za łokieć by się do niego odwróciła. <br />
- Zostaw mnie Malfoy!<br />
- O co ci chodzi!<br />
- O nic, puść! - Krzyczała. <br />
- Nie, dopóki mi nie odpowiesz!<br />
- Nie moja wina, że zamiast mózgu masz wodę i się nie domyślasz! - Krzyknęła
już ze złami w oczach z bezsilności. Szarpała się z nim dobre pięć minut. <br />
- Uważaj na to, co mówisz...<br />
- Szlamo?! - Zapytała unosząc głos. Zmierzył ją spojrzeniem i już otwierał usta
aby coś powiedzieć, kiedy ona zawołała:<br />
- Jesteś zwykłą świnią, nienawidzę cię - skierowała w jego stronę różdżkę -
Expelliarmus! - Wrzasnęła, a chłopak odleciała na kilka metrów od niej, na
zimną posadzkę, po której kolejne kilka metrów przejechał. Poprawiła swoje
szaty, a chłopak w tym czasie zerwał się na równe nogi i zaczął iść szybko w
jej stronę. <br />
- Ty mała wstrętna żmijo....<br />
- PANIE MALFOY! PANNA GRANGER! - Oboje podskoczyli wystraszeni chowając
różdżki, gdy ujrzeli McGonagall stojącą na korytarzu. Hermiona zorientowała
się, że dyrektorka przyglądała się całej sytuacji, jako animag, czyli kotka.
Nie przyglądała się jej, dlatego nie zdążyła zauważyć, że to ona, myśląc, że to
kot któregoś z uczniów.<br />
- Dostajecie szlabn, o godzinie dwudziestej pod moim gabinetem! BEZ DYSKUSJI -
Zawołała widząc otwierające się buzie z zamiarem sprzeciwu. Oboje z
naburmuszonymi minami skierowali się w zupełnie inne strony. <o:p></o:p></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Po
niespełna godzinie dwójka Prefektów Naczelnych spotkała się pod wejściem do
gabinetu dyrektorki Hogwartu. Nie odzywali się do siebie słowem, wymieniając
jedynie krótkie beznamiętne spojrzenia. Zarówno ona i jak on wiedzieli, że
drugie cierpi. Żadne jednak nie chciało się do tego przyznać, okazywało swoją
dumę, która przewyższała uczucia. <br />
- Zapraszam - dotarł do nich zimny głos profesor McGonagall, która otworzyła im
z hukiem drzwi przed nosem. Draco pokazując swoją kulturę, wpuścił Hermionę
pierwszą i powolnym krokiem skierował się za nią. Usiedli wygodnie w fotelach
wyczarowanych przez nauczycielkę. Minewra najpierw złożyła dłonie, następnie
poprawiła swoje okulary połówki, wyrównała pergamin i pióro leżące na biurku, a
dopiero później jak wszystko było idealnie przeniosła wzrok na swoich
podopiecznych. <br />
- Jestem wami zawiedziona. Wasze ostatnie zachowanie jest karygodne. Jak było dobrze,
nie miałam żadnych zastrzeżeń, a nagrodą dla was i dla dwójki pozostałych
Prefektów, było stworzenie waszego oddzielnego Pokoju Wspólnego. Wieści, które
do mnie doszły, jedynie potwierdziły mnie w przekonaniu, że była to jedna z
moich gorszych decyzji, jakie podjęłam...<br />
- Pani profesor... - zaczęła Hermiona, ale zamilkła, gdy ujrzała jej wściekły
wzrok. <br />
- Oczywiście, że wiem - syknęła - że panna Granger nie mieszka w swojej
sypialni z nieznanych mi powodów, jak również wiem, że pan Malfoy zbyt dużo czasu
spędza w sypialni panny Docks - uniosła się. Hermiona mimowolnie wypuściła
powietrze ze świstem, świdrując Dracona zimnym spojrzeniem. <br />
- Przede mną w tym zamku nic się nie ukryje - spojrzała się po nich - jeżeli
wasze zachowanie się nie zmieni, będę zmuszona zmusić was do wspólnej
współpracy. Daje wam czas do balu, na zmienienie waszych stosunków wobec
siebie. Dzisiaj odbędziecie szlaban, który może da wam do myślenia - wstała ze
swojego fotelu i skierowała się do wyjścia. Uczniowie poszli w jej ślady, tuż
przed wyjściem uniosła palec do góry. <br />
- Przypominam wam również, że ja też jestem człowiekiem i widzę, co się święci
- mruknęła posyłając im znaczące spojrzenie. Hermiona nie ukrywała zdziwienia.
Dobrze znała i nie raz przekonała się o spostrzegawczości profesorki od
Transmutacji, ale teraz to już przeszła wszelkie możliwe granice. Bez słowa
jednak podążyła za dyrektorką. Do ich uszu dochodził jedynie dźwięk obcasów
Minewry. Co jakiś czas skręcali w kolejne korytarze, wchodzili po następnych
schodach, aż w końcu doszli do pustego pomieszczenia. Minewra zaprosiła ich
gestem do środka. Ściany były pomalowany na beżowy kolor, podłoga była wyłożona
miękkim jakby sprężystym materiałem. Na jednej ścianie okna ciągnęły od sufitu
aż do podłogi. Poduszki były poukładane przy każdej ścianie w różnych kolorach.
Świąteczne lampki i różne lampiony były porozwieszane pod ścianami i poukładane
na podłodze. Draco spojrzał na dyrektorkę jak na wariatkę i zapytał:<br />
- Co my tu mamy przepraszam zrobić?<br />
- Siedzieć - odparła zwyczajnie naturalnie zbijając dwójkę Prefektów z tropu.
Spojrzeli po sobie, a później ponownie na nią. <br />
- Cieszcie się, że nie musicie sprzątać sowiarni. Zapraszam - wskazała gestem,
a oni z wymalowanym zdziwieniem na twarzy weszli do środka rozglądając się. <br />
- Do zobaczenia jutro rano. Mam nadzieję, że wszystko przemyślicie i wyjaśnicie
- odparła już nieco chłodniej i trzasnęła drzwiami. Hermiona szybko podbiegła
do nich i próbowała otworzyć, ale były zamknięte i dopiero teraz zorientowała
się, że nie ma różdżki. Podobnie Draco, dyrektorka była o wiele bardziej
sprytniejsza niż oni, musieli to przyznać. Granger westchnęła głośno i z
nieciekawą miną odwróciła się do chłopaka. Oboje stali z opuszczonymi rękoma i
patrzyli sobie w oczy, nie mogli uwierzyć, że kiedykolwiek znajdą się w takiej
sytuacji, zwłaszcza na szlabanie. <br />
<i>Ta noc miała być przełomowa, ale czy będzie?</i> - Przeszło im przez myśl...</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-4606811570125236498.post-43049760393480419622013-10-13T16:40:00.005+02:002013-10-13T16:41:50.679+02:0018.<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b><i>"Krzyczą. Ich słowa uderzają we mnie i niszczą cały mój psychiczny fundament. Znikam pod gruzami własnej psychiki."</i></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kolejne dni przynosiły
coraz brzydszą pogodę. Padał deszcz, były burze, wiał silny wicher, a
temperatura odczuwalna spadła prawie od zera do pięciu stopni. Nikt już nie
wychodził tak chętnie na błonia, a w najgorszej sytuacji znajdowali się
reprezentanci szkół. Mimo, że Harry zmienił rozkład zajęć i ćwiczą trzy razy w
tygodniu, ale po trzy godziny, to każdy wraca padnięty, zmęczony i zazwyczaj
przeziębiony, więc jest to bardzo pracowity okres dla pani Pomfrey. Jak to w
zwyczaju szkolnym, nauczyciele zadają mnóstwo prac domowych, co tylko utwierdza
uczniów w przekonaniu, że październik jest stanowczo najgorszym miesiącem.
Piątek był dla wielu jak zbawienie, dla innych nadszedł jak grom z jasnego
nieba, przypominając o kolejnym meczu. A jak na złość Hermiona właśnie dzisiaj
miała jeszcze patrol z Zachariaszem, co skutkowało jej zmęczeniem na
jutrzejszych rozgrywkach. Ostatnie dni były dla niej ogromną męczarnią. Nie
chodzi tu o żadne prace domowe, które z powrotem wykonywała na bieżąco, a
ponadto żadna nie sprawiła jej trudności, ale bardziej męczyło ją zachowanie
dwójki pozostałych Prefektów. Jej podejście do całej sprawy, pierwszy lepszy
uczeń odczytałby tak: obojętna i jak zwykle zimna wobec Ślizgona. Ale ci,
którzy ją znali, a znali aż za dobrze, widzieli, że coś ją trapi. Pomimo tego,
że starała się ukryć te wszystkie złe emocje, nie tylko przed innymi, ale
również przed sobą, nie za bardzo jej wychodziło. Niemniej jednak z każdym
dniem utwardzała się w przekonaniu, że to, co myślała o Draconie jeszcze
kilkanaście dni temu, jest zwyczajną pomyłką. <br />
Przemierzała
właśnie korytarze w celu dostania się do dormitorium. Miała okropnie
wyczerpujący dzień, profesor od OPCM jak zwykle i tradycyjnie uwziął się na ną
na tej lekcji. Miała już go po dziurki w nosie, ale dostała ostatnio upomnienie
od profesor McGonagall, na temat opuszczania lekcji i złego zachowania, więc
teraz musiała się pilnować. <br />
- Bryza - wypowiedziała hasło, obraz zafalował i zmaterializował się w
przejście. Weszła do środka i jej oczom ukazał się Malfoy siedzący i skrobiący
coś na pergaminie. Nie był to codzienny widok, a w dodatku nie zauważyła
nigdzie Emily, więc coś było nie tak. Przez ostatnie dni, byli jak papużki
nierozłączki, co wręcz doprowadzało ją do szewskiej pasji. <br />
- O Granger, słuchaj... - zaczął, ale w odpowiedzi usłyszał jedynie głośnie
trzaśnięcie drzwiami. Zdziwiony podniósł głowę znad pracy domowej z Eliksirów i
rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym dosłownie dziesięć sekund temu stała
Gryfonka. Zmarszczył brwi i podszedł do jej dormitorium. Zapukał w drzwi, ale
nie usłyszał odpowiedzi.<br />
- Granger! Granger otwórz mam sprawę! - Walił w nie jak opętany, ale
poskutkowało. Kilka minut później, brązowowłosa otworzyła drzwi i założyła ręce
na piersi, mierząc blondyna wzrokiem. <br />
- Czego? - Burknęła. <br />
- Ej, może spokojnie? - Udał zdziwionego, ale ona jedynie wywróciła oczami i
już chciała zamykać drzwi. <br />
- Nie mam czasu na te farmazony, Malfoy...<br />
- Zaczekaj - warknął przytrzymując ręką klamkę. Westchnęła głęboko i znowu na
niego spojrzała. <br />
- No? <br />
- Zerkniesz na moje wypracowanie na Eliksiry? Bo on się na mnie uwziął, a ty w
końcu wygrałaś ten Felix Felicis to cię lubi...<br />
- Zapomnij - przerwała mu i zamknęła drzwi przed nosem. Nie ukrywała zdziwienia
jego prośbą. Nigdy w życiu o nic ją nie prosił, a teraz? Potrząsnęła głową i
położyła się na łóżku. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Ej Zabini! - Usłyszał
Ślizgon za swoimi plecami, gdy właśnie wracał z obiadu. Niechętnie odwrócił
wzrok za siebie i ujrzał Deana. Wywrócił oczami i przystanął w oczekiwaniu na
Gryfona. <br />
- Czego? - Warknął nie miło w jego stronę i mierzył go spojrzeniem z góry. <br />
- Słuchaj, odwal się od Ginny, co? - Zaczął zbliżając się do niego i wskazując
na niego palcem. Zabini mimowolnie wybuchł gromkim śmiechem, zbijając tym samym
chłopaka z tropu. Jego wypowiedź sprawiła, że ślizgoński humor poprawił się
jeszcze bardziej, niż po wrzuceniu ropuchy do torebki Trelawney na zajęciach. <br />
- Z czego się tak cieszysz? - Zapytał zdziwiony. Nim Blaise zdążył się
uspokoić, Thomas się zdenerwował. Tupał nogą w podłogę ze zniecierpliwienia, co
powodowało u Ślizgona kolejne salwy śmiechu. <br />
- Słuchaj, daruj sobie te gadki - machnął na niego ręką i zaczął iść w stronę
lochów.<br />
- Ona jest moja, nigdy jej nie tkniesz! Ja pierwszy ją przelecę! - Wrzasnął
Gryfon w tym samym czasie, gdy Blaise już miał skręcić w lewo, poczuł na sobie
jego dłonie i mocnym ruchem został pchnięty na ścianę. Mocne uderzenie w głowę
spowodowało rozcięcie skóry, z której popłynęła strużka krwi. Zdenerwowany
odwrócił się w jego kierunku wycierając krew. <br />
- Ty szmatławcu - zaczął i rzucił się na chłopaka przewracając go na ziemię.
Zaczął zadawać mu ciosy w sam nos, kiedy usłyszał z głębi korytarza:<br />
- Zabini! - Był tak omamiony wściekłością, że nawet nie słyszał, kto do niego
wrzeszczał. Jakieś silne ręce odciągnęły go od zakrwawionego Thomasa, jeszcze
chwilę szarpał się, aby kolejny raz zadać cios Gryfonowi, ale ktoś go bardzo
mocno trzymał. Gdy się odwrócił, jego wściekłe i przepełnione szaleństwem
tęczówki ujrzały posępną minę Dracona i poważną Joe. Przy Thomasie stała Eliza
wraz z Emily. <br />
- Blaise uspokój się - mówił do niego blondyn. Zabini głośno dyszał i dalej wpatrywał
się w Gryfona z nieukrywaną nienawiścią. <br />
- Jeszcze cię kurwa dorwę, pożałujesz, że to powiedziałeś - warknął w jego
stronę i wymijając wszystkich ruszył szybkim krokiem do lochów. <br />
- Trzeba go zanieść do pani Pomfrey - powiedziała Emily. <br />
- Nie trzeba, najwyraźniej zasłużył. Blaise nie bije nikogo bez potrzeby -
odparł z pogardą arystokrata i razem z Joe skierowali się w drugą stronę.
Dziewczęta dołączyły do nich po chwili, a Thomas chwiejnym krokiem udał się do
wieży Gryffindoru, gdzie czekała na niego, jego była dziewczyna.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Hermiona najwyraźniej
musiała przysnąć, bo gdy się obudziła było już ciemno za oknem. Przetarła
powoli zmęczone powieki i spojrzała na zegar. Dochodziła godzina dwudziesta.
Przeciągnęła się głośno na łóżku i poszła do łazienki, aby wziąć pobudzający
prysznic. Gdy weszła z powrotem do pokoju ujrzała Ronalda siedzącego na jej
sofie. Zdziwiona spojrzała na niego i zamrugała kilkakrotnie. <br />
- Co ty tu robisz? - Zapytała. <br />
- Przyszedłem cię odwiedzić, Zack mnie wpuścił - oznajmił. <br />
- Czemu nie zapukałeś? <br />
- Było otwarte - odparł rozsiadając się. <br />
- Aha... - powiedziała jedynie i odłożyła ubrania na kupkę. Do jej głowy nie
przychodził żaden sensowny powód pojawienia się rudzielca w jej prywatnej
idylli, przerywając harmonijny spokój. Kolejna rzecz, która ją krępowała - stała
właśnie przed nim w swoim kusym satynowym szlafroczku. Jej uwadze nie uszło
też, że jego wzrok wpatrywał się w nią z pożądaniem, co jeszcze bardziej
sprawiało, że miała ochotę go stąd jedynie wyprosić. <br />
- Ślicznie wyglądasz - powiedział po chwili milczenia. Dziewczyna odwróciła się
do niego marszcząc brwi. <br />
- Słuchaj Ron, spieszę się. Masz jakąś konkretną sprawę? - Powiedziała w miarę
spokojnie i wyjęła zestaw ubrań, na wieczór. <br />
- Tak, nie odpowiedziałaś mi, co z tym balem - tego nie chciała usłyszeć. Nie
miała w ogóle ochoty na rozmowy o balu, a w dodatku o jej partnerze. W
szczególności, że właśnie on był powodem jej złego humoru, który starała się
zamaskować, niczym krostę pudrem. Westchnęła głęboko spoglądając na
uśmiechniętego chłopaka. <br />
- Mam rozumieć, że to milczenie, oznacza zgodę? - Wyszczerzył do niej rząd
śnieżnobiałych zębów. <br />
- Nie Ron - odparła. Jego mina zmieniła się diametralnie, a ona już czuła ścisk
w żołądku. Musi przez to przejść, nie uniknie tego, prędzej czy później i tak
by się dowiedział. <br />
- Już mnie ktoś zaprosił... - powiedziała, a on zbladł. Modliła się jedynie w
duchu, aby właśnie w tym momencie Weasleyowi nie puściły nerwy. <br />
- Kto? - Wysyczał najwidoczniej zirytowany. <i>Kaplica, na Godryka, co ja mam
mu powiedzieć?!</i> Myślała gorączkowo. Przygryzła dolną wargę i krążyła
wzrokiem po pokoju. Chłopak wstał i podszedł do niej zmuszając by na niego
spojrzała. Zdziwiła się jego stanowczością, dlatego cofnęła się o krok. <br />
- To taka tajemnica jak w zeszłym roku? Znowu Krum?!<br />
- Nie... - wyszeptała widząc jak wzbiera się w nim wściekłość. Nie mogła jej
pojąć, przecież nie powinien się o to gniewać. <br />
- To, kto? - Zapytał nieco spokojniej. Granger dobrze wiedziała, że musi mu
powiedzieć prawdę, ale bała się skutków, jakie po tym nastąpią. Wzięła głęboki
wdech i spuściła wzrok. <br />
- Ron proszę tylko się nie denerwuj - zaczęła powoli. Chłopak zmarszczył swoje
brwi i wpatrywał się w nią gniewnie. <br />
- Dlaczego miałbym się zdenerwować? Kto to jest? - Zapytał już
zniecierpliwiony. <br />
- Posłuchaj, to nie jest tak jak sobie za chwilę pomyślisz. Po prostu to wyszło
spontanicznie, ja sama nie wiem jak to się stało, bo chciał mnie zaprosić ktoś
w ogóle zupełnie inny, ale...<br />
- Hermiona, kto? - Syknął przerywając jej. <br />
- Malfoy - powiedziała bardzo cicho odwracając wzrok. Rudowłosy zrobił się
purpurowy na twarzy. Jego wzrok stał się posępny i zimny. Jego oddech był tak
głośny i szybki, że dziewczynie mimowolnie przyspieszyło tętno. <br />
- Jak... JAK MOŻESZ?! - Wrzasnął, a ona podskoczyła ze strachu. Odsunęła się od
niego kilka kroków. <br />
- Nie krzycz..<br />
- Nie krzycz?! Teraz się z nim spotykasz, tak?! - Krzyczał wymachując rękoma.
Hermiona dobrze wiedziała, że sytuacja obierze taki tor. Nie chciała
rozwiązywać tego sam na sam, chciała stchórzyć, miała wrażenie, że to będzie
lepszy pomysł, ale teraz jest już za późno. Ronald wpadł w furię. <br />
- Nie spotykam się z nim! - Zawołał zirytowana. <br />
- Nie kłam! Inaczej by cię nie zaprosił! - Krzyknął. Dziewczyna zacisnęła
piąstki. <br />
- Bo, co?! Bo jestem taka brzydka i straszna?! Bo jestem kujonem?! Czy, że
jestem szlamą!<br />
- Nie rozumiesz, on chce cię wykorzystać! <br />
- Przestań Ronaldzie, to ty nic nie rozumiesz!<br />
- NO TAK, BO JUŻ Z NAMI NIE ROZMAWIASZ! ZNALAZŁAŚ SOBIE NOWYCH ZNAJOMYCH! -
Jego głos spokojnie obudziłby teraz zmarłych. Dziewczyna skuliła się
wystraszona, ale zarazem rozjuszona. <br />
- Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor! <br />
- Co?!<br />
- Słyszałeś! Nie moja wina, że znowu się spóźniłeś z zaproszeniem! - Krzyknęła
wymachując ręką. <br />
- Znalazłaś sobie lepszego?! Przecież to Malfoy!<br />
- Ron...<br />
- Jesteś taka sama jak on! - Krzyknął i znalazł się tuż przed jej twarzą.
Spłynęła po jej policzku łza. <br />
- Mylisz się...<br />
- Jesteś nic nie warta...<br />
- Granger? - Doszedł ich zimny i posępny głos blondyna, który właśnie stanął w
drzwiach. Na jego twarzy wymalowało się zdziwienie. Widok Wieprzleja w POKOJU
WSPÓLNYM PREFEKTÓW i to w dodatku w sypialni Granger, która swoją drogą nie
miała na sobie prawie nic, wytrącił go z toru myślenia. <br />
- Spieprzaj Malfoy, nie wtrącaj się - syknął Weasley. <br />
- Nie Ron! To ty już wyjdź - powiedziała Hermiona przełykając łzy. Obaj
mężczyźni spojrzeli się na nią zdziwieni. <br />
- Co? - Zapytał poirytowany rudzielec. Już chciał ją złapać za nadgarstek,
którym wskazywała drogę do wyjścia, kiedy Malfoy w mgnieniu oka znalazł się
przy nich i odepchnął Gryfona do tyłu. <br />
- Przestańcie! - Zawołała dziewczyna, gdy zaczęli się szarpać. <br />
- Wyjdź - powiedziała do Rona, który obrzucił dwójkę Prefektów zimnym
spojrzeniem i skierował się do wyjścia. <br />
- Ciekawe, co na to powiedzą inni. Albo Harry. Wasza reputacja spadnie do zera
- warknął i zniknął za drzwiami. Po bladych policzkach brązowowłosej spłynęło
kilka łez. Draco podrapał się pogłowie i spojrzał na dziewczynę. <br />
- Powiedziałaś mu o balu?<br />
- Wyjdź - powtórzyła komendę, tym razem do blondyna, ale nieco łagodniej.
Zmarszczył brwi. <br />
- Słuchaj, Granger...<br />
- No wyjdź do cholery! - Krzyknęła. Nie musiała powtarzać po raz trzeci.
Zostawił ją samą...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Na Godryka, Dean! -
Krzyknęła zdziwiona Ginewra podbiegając do zakrwawionego chłopaka, który zjawił
się przed chwilą w Pokoju Wspólnym. Pomogła mu usiąść na kanapie i pędem
ruszyła po swoją apteczkę pierwszej pomocy. Gdy ponownie znalazła się koło
niego, wyjęła eliksir oczyszczający, kilka gazików i zaczęła przemywać mu nos,
rozcięty łuk brwiowy, wargę i skórę na kościach policzkowych. <br />
- Co się stało? <br />
- Nic.. - powiedział przymykając powieki. <br />
- Dean, nie opowiadaj głupot, tylko mów mi szybko, co się stało. Kto cię tak
urządził? - Przez chwilę w głowie chłopaka narodził się doskonały plan. Mógł w
jeden bardzo szybki sposób sprawić, żeby rudowłosa piękność do niego wróciła.
Nie był go pewny na sto procent, przecież dopiero, co go wymyślił, ale przecież
chyba nikomu nie zaszkodzi spróbować? Co mu pozostało do stracenia, oprócz
jedynek? <br />
- Na prawdę, Ginn..<br />
- Thomas! - Warknęła mocniej przyciskając gazik do łuku brwiowego, na co
chłopak zasyczał z bólu. <br />
- Auć!<br />
- Mów - poprosiła. <br />
- Ale, co mam ci powiedzieć? - Westchnął udając zmęczenie. <br />
- Kto ci to zrobił?<br />
- A co to da, że ci powiem? <br />
- Będę wiedziała, komu skopać tyłek - uśmiechnęła się do niego. <br />
- Bardzo zabawne - zachichotał razem z nią. <br />
- Powiedz - powtórzyła jeszcze raz. <br />
- Złapałem się z Zabinim - wydusił. Dziewczyna przerwała wykonywaną czynność i
spojrzała na niego podejrzliwie. <br />
- To on ci to zrobił? - Czarnoskóry pokiwał głową. <br />
- Jak to? Ale dlaczego?<br />
- Jeju, Ginn. Muszę ci mówić o wszystkich męskich sprawach? - Jego głos był
udawany i przepełniony zmęczeniem. <br />
- Tak! - Żachnęła. <br />
- Powiedział parę niemiłych słów o tobie... - wyjąkał po chwili milczenia, na
co dziewczyna mimowolnie wytrzeszczyła oczy. Do jej głowy nie mogły, albo ona
nie chciała, żeby dotarły te słowa. Blaise mówił o niej złe rzeczy? W dodatku
do Thomasa? Przecież ich ostatnie spotkania nie wskazywały na to, żeby
udawał... Miała mętlik w głowie. Przerwała wykonywane czynność i wstała
kierując się do wyjścia. Przestraszony Dean spojrzał na nią. <br />
- Dokąd idziesz?!<br />
- Muszę to wyjaśnić! - Krzyknęła i już jej nie było za portretem Grubej Damy.
Czarnoskóry ze złością uderzył w obicie fotela i schował twarz w dłoniach. Jego
plan albo się spali na panewce, albo wszystko pójdzie po jego myśli...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>~~~ <o:p></o:p></b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Brązowowłosa
właśnie wyszła ze swojego dormitorium. Musiała się uspokoić, ogarnąć przed
patrolem i poukładać myśli. Zawsze wszystko musi się spieprzyć wtedy, kiedy ona
stara się wszystko poukładać. Westchnęła głęboko i włożyła na siebie bluzę,
przekładaną przez głowę, a jej oczom ukazała się Emily. Siedziała właśnie sama
na kanapie i malowała paznokcie. Hermiona wywróciła jedynie oczyma i skierowała
się do wyjścia, udając, że nie widzi dziewczyny. <br />
- Cześć - usłyszała za swoimi plecami. Jej kultura nie pozwoliła na to, aby
przeszła obojętnie i nie odpowiedziała. <br />
- Hej - jej miły udawany głos przepełnił pomieszczenie. <br />
- Mogę zamienić z tobą słówko? - Zapytała zakręcając butelkę z lakierem.
Hermiona w głębi duszy zaklęła jednak swoją kulturę i z westchnieniem podeszła
kilka kroków do kominka. <br />
- Nie mam zbytnio czasu, idę na patrol. <br />
- Tak, wiem to tylko minutka.<br />
- Dobrze słucham - powiedziała wzdychając znacząco. <br />
- Powiedz mi proszę - zaczęła poprawiając pierścionek na palcu - jaki jest
ulubiony kolor Dracona? - Gdy to mówiła podniosła wachlarz rzęs i uśmiechnęła
się kpiąco do dziewczyny. Granger od razu wyczuła w jej pytaniu nutę ironii i
czegoś jeszcze. Nie miała zielonego pojęcia, o co jej chodzi, ale nie dała się
zbić z tropu albo, co gorsza wyprowadzić z równowagi. <br />
- Nie wiem, nie interesuje mnie on - warknęła nieuprzejmie. Już miała się
odwrócić, gdy Krukonka zacmokała głośno. <br />
- Szkoda, nie wiem, jaką sukienkę wybrać na bal, chciałabym do niego pasować, w
końcu idziemy razem - w tym momencie Granger poczuła jak jej nogi robią się z
ołowiu. Miała wrażenie, że zaraz upadnie na ziemię. Czekała jedynie, żeby Emily
powiedziała, że to jest jakiś jej kolejny głupi dowcip, bo jedyny, który jej
się udał, to to, że się urodziła. Nie mogła odwrócić wzroku od jej szyderczego
uśmiechu, miała ochotę najzwyczajniej na świecie podejść i uderzyć ją w twarz. <br />
- Coś się stało? - Udała zdziwienie. To podziałało na Hermionę jak płachtę na
byka. <br />
- Jak śmiesz?<br />
- Słucham? <br />
- Co ty sobie wyobrażasz?!<br />
- Jesteś zazdrosna? - Zdziwiła się. Gryfonka właśnie otwierała usta, aby coś
powiedzieć, ale do pokoju wszedł Malfoy z Zabinim. Gdy ich ujrzała, jej wzrok
diametralnie zmienił się na zimny i znienawidzony. Blondyn musiał przyznać, ze
zszokowała go ta mina, już bardzo dawno nie widział takiego wzroku, zwłaszcza z
tych pięknych czekoladowych oczu. Hermiona jedynie wypuściła powietrze ze
świstem i potrącając chłopców wyparowała z impetem z pomieszczenia. Draco
spojrzał zdziwiony na Blaisa, a później na Emily. <br />
- A jej, co się stało? - Zapytał. Krukonka wzruszyła jedynie ramionami i
przesunęła się na kanapie, aby Draco mógł usiąść koło niej. Tak też się stało,
a jego przyjaciel usadowił się na fotelu. Ku jego zdziwieniu, panna Docks
położyła swoje długie i zgrabne nogi na udach Malfoya i oparła się o poduszki z
drugiej strony kanapy. Draco jak gdyby nigdy nic, podrapał jej kolana, a ona
zachichotała. Zabini aż otworzył usta ze zdziwienia. <br />
- Smoku? <br />
- Tak, Diable? - Zapytał Draco starając się uspokoić śmiech. <br />
- Możemy pogadać?<br />
- Mów - wzruszył ramionami, a Emily się uśmiechnęła. <br />
- W cztery oczy - warknął, na co i blondyn i Emy spojrzeli po sobie zdziwieni.
Dziewczyna zabrała swoje nogi, a chłopcy wyszli z pokoju wspólnego.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ginny szła przez
korytarze niczym rozjuszona kotka. Nie mogła zrozumieć zachowania Blaisa, czemu
napadł na Deana i czy to prawda, że opowiada o niej takie niestworzone rzeczy.
Nie mieściło się jej to w głowie, dlatego teraz musiała to wyjaśnić. Gdy wyszła
zza zakrętu nie zauważyła pewnego chłopaka przed sobą i zderzyła się z nim. <br />
- Auć! - Krzyknęła, a ona przytrzymał ją, aby się nie przewróciła. <br />
- Oh, Ginn, przepraszam - powiedział.<br />
- Nie szkodzi, Harry. To ja przepraszam - odpowiedział przytrzymując się jego
ramienia. <br />
- Dokąd tak pędzisz? - Uśmiechnął się. <br />
- Szukam Zabiniego, widziałeś go gdzieś? <br />
- Zabiniego? - Zapytał zdziwiony. <br />
- Tak - wywróciła oczami - długa historia - westchnęła. Potter zauważył, że
rudowłosej zależy na czasie i to nie jest czas i miejsce do tego typu rozmów. <br />
- Nie, nie widziałem go nigdzie - pokręcił głową. <br />
- Kurde. Dobra, lecę szukać dalej - mruknęła i popędziła przed siebie,
zostawiając Wybrańca samego. Musiała go znaleźć, inaczej jej dzisiejsza noc
będzie nieprzespana. Nienawidziła dowiadywać się czegoś, ale bez wyjaśnień.
Musiała doprowadzić sprawę do końca nawet, jeżeli wychodziła przy tym na
kretynkę. Właściwie tak też się czuła. Przecież właśnie biega i szuka Ślizgona,
który najpierw opowiada jej słodkie farmazony, a później rzekomo bzdury i bije
jej eks? Coś tutaj nie pasowało do całej układanki, a ona musiała się
dowiedzieć jak najszybciej, co. Przemierzała korytarze, mijając zdziwionych
uczniów. Wbiegła w najzimniejsze zakamarki zamczyska i od razu ujrzała dwóch
sprzeczających się mężczyzn. Nie interesowało ją to, że przerwie im tę jakże interesującą
dyskusję. <br />
- ZABINI! - Warknęła, gdy była już kilka kroków od nich. Dopiero teraz ją
zauważyli. Obydwoje odwrócili głowy w jej stronę. <br />
- Wiewióra? - Zapiszczał zdziwiony Malfoy. Dziewczyna wywróciła oczami i
spojrzała na drugiego chłopaka. <br />
- Możemy pogadać? - Zapytała zupełnie ignorując arystokratę. <br />
- Nie - odparł blondyn. <br />
- Jezu Malfoy, fretko. Nie rozmawiam z tobą. <br />
- Uważaj na słowa...<br />
- Ej! My wrócimy do tej rozmowy - warknął w stronę kumpla, który z prychnięciem
odszedł chowając dłonie do kieszeni. <br />
- Co się stało? - Zapytał już w stronę dziewczyny. Najwyraźniej nie było to
odpowiednie pytanie, ponieważ zgromiła go wzrokiem. Szarpnęła za rękaw i
podeszli do ściany. <br />
- Stało się. Co to za sytuacja z Deanem? - Powiedziała prawie na bezdechu.
Chłopak z uśmiechniętego wyrazu twarzy, zmienił na posępny i zimny. Odwrócił
głowę i prychnął kpiąco. <br />
- Super, co ci naopowiadał?<br />
- Czemu tak go pobiłeś? - Pisnęła zirytowana. Przeniósł na nią swoje ciemne
oczy. Musiała przyznać, że były tak piękne, że nawet w takiej chwili nie mogła
oderwać od nich swoich tęczówek. Sprawiały, że ogarniał ją spokój nawet, gdy
były rozwścieczone. Czuła się przy nim i przy jego oczach na odpowiednim
miejscu w życiu. <br />
- Zasłużył - mruknął przerywając jej rozmyślenia. Potrząsnęła delikatnie głową
i przyłożyła bladą dłoń do czoła. <br />
- Ma zmasakrowaną twarz. <br />
- Mógłby taką mieć, gdyby nie Draco i Joe. Im dziękuj - westchnął i już chciał
odejść, ale złapała go za ramię dwoma rękoma. <br />
- Czekaj - spojrzał na nią. <br />
- On powiedział... że mówiłeś o mnie złe rzeczy - szepnęła czując ciarki na plecach.
Jego oczy teraz wypełniła wściekłość. Odsunęła się kilka kroków, a on z całej
siły uderzył pięścią w marmurowy posąg, który pękł i upadł na ziemię. Rudowłosa
pisnęła i zakryła usta dłonią. <br />
- Co za sukinsyn! <br />
- Uspokój się, Blaise - powiedziała cicho. Podszedł do niej i oparł się obiema
rękoma o ścianę, sprawiając, że ona stała teraz twarzą w twarz do niego.
Patrzał na nią jak na największy skarb świata, który w tym momencie właśnie
mógł stracić. Widział w jej oczach złość i żal do niego, a nie mógł tego
znieść. Nie był osobą, która zdobywała coś, kosztem innych. Nie mógł zrozumieć,
po cholerę ten gnój Thomas opowiadał jej bzdury. Nie cierpiał kłamstwa, gardził
kłamcami. <br />
- Posłuchaj mnie teraz - szepnął - nie wiem, w co chcesz wierzyć, ale rób, co
uważasz za stosowne. Ja zrobiłem mu to i nie żałuję, on wie za, co. Jeżeli miał
honor i odwagę powiedzieć ci prawdę, to...<br />
- To, co? - Zapytała. Nie odpowiedział jej, tylko bardzo delikatnie skosztował
jej ust. Ten pocałunek był jedyną rzeczą, którą tego wieczór wypowiedział. Gdy
skończył ujrzał jej rumieńce twarzy i posłał delikatny uśmiech. Kręcąc głową
oddalił się do lochów, zostawiając zszokowaną rudowłosą samą. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><b>~~~</b></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">(tuż przed przyjściem
Ginny)<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- W co ty pogrywasz, co?!
- Zapytał się zdumiony Blaise. Dalej nie mógł pojąć tego, co zobaczył w Pokoju
Wspólnym. Sama wieść o tym, że coś takiego powstało z inicjatywy McGonagall go
dziwiła. Druga rzecz to, że Chang została usunięta z pozycji Prefekta
Naczelnego, a na jej miejsce weszła ta cała fałszywa Docks. Nie lubił tej
dziewczyny od czasu, kiedy się z nią złapał za słówko w piątej klasie. Co
prawda była wtedy gruba i brzydka, między innymi przez niego tak się zmieniła,
ale to nie zmieniało faktu, że nigdy więcej nie chciał mieć z nią doczynienia. <br />
- O co ci chodzi? W głowę się uderzyłeś? - Zawołał zdziwiony blondyn. Zabini
nie mógł uwierzyć w głupotę kolegi. Westchnął głośno unosząc ręce do góry. Jak
dzisiaj pamiętał, jak młody Malfoy zwierzał mu się ze spraw sercowych. Co
prawda nigdy by nie przypuszczał, że on zimny jak lód i twardy jak skała facet,
będzie miał coś takiego jak sprawy sercowe. Wtedy już doskonale wiedział, że
jego przyjaciel się zmienił. Nie mógł wysiedzieć na miejscu, kiedy widział jak
bardzo się zmienił z biegem czasu, gdy zaczął patrole z pewną Gryfonką. Sam na
początku w to nie wierzył, dopóki sam Draco się go nie zapytał o to, co ma w
tej sytuacji zrobić. <br />
- Co się z tobą dzieje? O co chodzi z tą całą Emily?<br />
- O nic, to fajna dziewczyna...<br />
- No i co z tego, że fajna? - Zapytał. <br />
- Stary to największa dupa w szkole, kurde - zawołał iście zadowolony. Blaise
nie mógł uwierzyć w jego słowa. Spojrzał na niego jak na największego kretyna. <br />
- Ale... a co z Hermioną? - Tutaj blondynowi zrzedła mina. <br />
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać. <br />
- Ale... zaprosiłeś ją na bal? Czekaj, bo chyba nie nadążam za twoim tokiem
myślenia. <br />
- Tak wiem, że zaprosiłem, nie wiem jak to odkręcić... <br />
- CO?! <br />
- Bo Em się zapytała czy z nią pójdę. Znaczy nie odpowiedziałem jej, ale...<br />
- Jesteś ostatnim kretynem - powiedział Zabini kręcąc głową i zbijając tym
samym arystokratę z toru. <br />
- Jak... co? <br />
- Stracisz ją. <br />
- Emily? - Blaise spojrzał w górę i pokręcił głową. <br />
- Hermionę. <br />
- Słuchaj ona jest nieosiągalna rozumiesz? Nie wytrzymuję presji, ciągle się z
nią żrę..<br />
- Chcesz odpuścić?<br />
- ZABINI! </span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~~~</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i>Przepraszam najmocniej za tak długą nieobecność :) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Chciałam również przeprosić, za brak zakładki 'infromacja' ostatnio ciągle próbowałam ją zaktualizować i nie wiem czemu, ale nie działa. :c Następny rozdział przewiduję na 18.10 :) Trzymajcie się :*</i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><i>Zou.</i></span></span></div>
Zou.http://www.blogger.com/profile/17404358184437129761noreply@blogger.com17