"Krzyczą. Ich słowa uderzają we mnie i niszczą cały mój psychiczny fundament. Znikam pod gruzami własnej psychiki."
Kolejne dni przynosiły
coraz brzydszą pogodę. Padał deszcz, były burze, wiał silny wicher, a
temperatura odczuwalna spadła prawie od zera do pięciu stopni. Nikt już nie
wychodził tak chętnie na błonia, a w najgorszej sytuacji znajdowali się
reprezentanci szkół. Mimo, że Harry zmienił rozkład zajęć i ćwiczą trzy razy w
tygodniu, ale po trzy godziny, to każdy wraca padnięty, zmęczony i zazwyczaj
przeziębiony, więc jest to bardzo pracowity okres dla pani Pomfrey. Jak to w
zwyczaju szkolnym, nauczyciele zadają mnóstwo prac domowych, co tylko utwierdza
uczniów w przekonaniu, że październik jest stanowczo najgorszym miesiącem.
Piątek był dla wielu jak zbawienie, dla innych nadszedł jak grom z jasnego
nieba, przypominając o kolejnym meczu. A jak na złość Hermiona właśnie dzisiaj
miała jeszcze patrol z Zachariaszem, co skutkowało jej zmęczeniem na
jutrzejszych rozgrywkach. Ostatnie dni były dla niej ogromną męczarnią. Nie
chodzi tu o żadne prace domowe, które z powrotem wykonywała na bieżąco, a
ponadto żadna nie sprawiła jej trudności, ale bardziej męczyło ją zachowanie
dwójki pozostałych Prefektów. Jej podejście do całej sprawy, pierwszy lepszy
uczeń odczytałby tak: obojętna i jak zwykle zimna wobec Ślizgona. Ale ci,
którzy ją znali, a znali aż za dobrze, widzieli, że coś ją trapi. Pomimo tego,
że starała się ukryć te wszystkie złe emocje, nie tylko przed innymi, ale
również przed sobą, nie za bardzo jej wychodziło. Niemniej jednak z każdym
dniem utwardzała się w przekonaniu, że to, co myślała o Draconie jeszcze
kilkanaście dni temu, jest zwyczajną pomyłką.
Przemierzała właśnie korytarze w celu dostania się do dormitorium. Miała okropnie wyczerpujący dzień, profesor od OPCM jak zwykle i tradycyjnie uwziął się na ną na tej lekcji. Miała już go po dziurki w nosie, ale dostała ostatnio upomnienie od profesor McGonagall, na temat opuszczania lekcji i złego zachowania, więc teraz musiała się pilnować.
- Bryza - wypowiedziała hasło, obraz zafalował i zmaterializował się w przejście. Weszła do środka i jej oczom ukazał się Malfoy siedzący i skrobiący coś na pergaminie. Nie był to codzienny widok, a w dodatku nie zauważyła nigdzie Emily, więc coś było nie tak. Przez ostatnie dni, byli jak papużki nierozłączki, co wręcz doprowadzało ją do szewskiej pasji.
- O Granger, słuchaj... - zaczął, ale w odpowiedzi usłyszał jedynie głośnie trzaśnięcie drzwiami. Zdziwiony podniósł głowę znad pracy domowej z Eliksirów i rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym dosłownie dziesięć sekund temu stała Gryfonka. Zmarszczył brwi i podszedł do jej dormitorium. Zapukał w drzwi, ale nie usłyszał odpowiedzi.
- Granger! Granger otwórz mam sprawę! - Walił w nie jak opętany, ale poskutkowało. Kilka minut później, brązowowłosa otworzyła drzwi i założyła ręce na piersi, mierząc blondyna wzrokiem.
- Czego? - Burknęła.
- Ej, może spokojnie? - Udał zdziwionego, ale ona jedynie wywróciła oczami i już chciała zamykać drzwi.
- Nie mam czasu na te farmazony, Malfoy...
- Zaczekaj - warknął przytrzymując ręką klamkę. Westchnęła głęboko i znowu na niego spojrzała.
- No?
- Zerkniesz na moje wypracowanie na Eliksiry? Bo on się na mnie uwziął, a ty w końcu wygrałaś ten Felix Felicis to cię lubi...
- Zapomnij - przerwała mu i zamknęła drzwi przed nosem. Nie ukrywała zdziwienia jego prośbą. Nigdy w życiu o nic ją nie prosił, a teraz? Potrząsnęła głową i położyła się na łóżku.
Przemierzała właśnie korytarze w celu dostania się do dormitorium. Miała okropnie wyczerpujący dzień, profesor od OPCM jak zwykle i tradycyjnie uwziął się na ną na tej lekcji. Miała już go po dziurki w nosie, ale dostała ostatnio upomnienie od profesor McGonagall, na temat opuszczania lekcji i złego zachowania, więc teraz musiała się pilnować.
- Bryza - wypowiedziała hasło, obraz zafalował i zmaterializował się w przejście. Weszła do środka i jej oczom ukazał się Malfoy siedzący i skrobiący coś na pergaminie. Nie był to codzienny widok, a w dodatku nie zauważyła nigdzie Emily, więc coś było nie tak. Przez ostatnie dni, byli jak papużki nierozłączki, co wręcz doprowadzało ją do szewskiej pasji.
- O Granger, słuchaj... - zaczął, ale w odpowiedzi usłyszał jedynie głośnie trzaśnięcie drzwiami. Zdziwiony podniósł głowę znad pracy domowej z Eliksirów i rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym dosłownie dziesięć sekund temu stała Gryfonka. Zmarszczył brwi i podszedł do jej dormitorium. Zapukał w drzwi, ale nie usłyszał odpowiedzi.
- Granger! Granger otwórz mam sprawę! - Walił w nie jak opętany, ale poskutkowało. Kilka minut później, brązowowłosa otworzyła drzwi i założyła ręce na piersi, mierząc blondyna wzrokiem.
- Czego? - Burknęła.
- Ej, może spokojnie? - Udał zdziwionego, ale ona jedynie wywróciła oczami i już chciała zamykać drzwi.
- Nie mam czasu na te farmazony, Malfoy...
- Zaczekaj - warknął przytrzymując ręką klamkę. Westchnęła głęboko i znowu na niego spojrzała.
- No?
- Zerkniesz na moje wypracowanie na Eliksiry? Bo on się na mnie uwziął, a ty w końcu wygrałaś ten Felix Felicis to cię lubi...
- Zapomnij - przerwała mu i zamknęła drzwi przed nosem. Nie ukrywała zdziwienia jego prośbą. Nigdy w życiu o nic ją nie prosił, a teraz? Potrząsnęła głową i położyła się na łóżku.
~~~
- Ej Zabini! - Usłyszał
Ślizgon za swoimi plecami, gdy właśnie wracał z obiadu. Niechętnie odwrócił
wzrok za siebie i ujrzał Deana. Wywrócił oczami i przystanął w oczekiwaniu na
Gryfona.
- Czego? - Warknął nie miło w jego stronę i mierzył go spojrzeniem z góry.
- Słuchaj, odwal się od Ginny, co? - Zaczął zbliżając się do niego i wskazując na niego palcem. Zabini mimowolnie wybuchł gromkim śmiechem, zbijając tym samym chłopaka z tropu. Jego wypowiedź sprawiła, że ślizgoński humor poprawił się jeszcze bardziej, niż po wrzuceniu ropuchy do torebki Trelawney na zajęciach.
- Z czego się tak cieszysz? - Zapytał zdziwiony. Nim Blaise zdążył się uspokoić, Thomas się zdenerwował. Tupał nogą w podłogę ze zniecierpliwienia, co powodowało u Ślizgona kolejne salwy śmiechu.
- Słuchaj, daruj sobie te gadki - machnął na niego ręką i zaczął iść w stronę lochów.
- Ona jest moja, nigdy jej nie tkniesz! Ja pierwszy ją przelecę! - Wrzasnął Gryfon w tym samym czasie, gdy Blaise już miał skręcić w lewo, poczuł na sobie jego dłonie i mocnym ruchem został pchnięty na ścianę. Mocne uderzenie w głowę spowodowało rozcięcie skóry, z której popłynęła strużka krwi. Zdenerwowany odwrócił się w jego kierunku wycierając krew.
- Ty szmatławcu - zaczął i rzucił się na chłopaka przewracając go na ziemię. Zaczął zadawać mu ciosy w sam nos, kiedy usłyszał z głębi korytarza:
- Zabini! - Był tak omamiony wściekłością, że nawet nie słyszał, kto do niego wrzeszczał. Jakieś silne ręce odciągnęły go od zakrwawionego Thomasa, jeszcze chwilę szarpał się, aby kolejny raz zadać cios Gryfonowi, ale ktoś go bardzo mocno trzymał. Gdy się odwrócił, jego wściekłe i przepełnione szaleństwem tęczówki ujrzały posępną minę Dracona i poważną Joe. Przy Thomasie stała Eliza wraz z Emily.
- Blaise uspokój się - mówił do niego blondyn. Zabini głośno dyszał i dalej wpatrywał się w Gryfona z nieukrywaną nienawiścią.
- Jeszcze cię kurwa dorwę, pożałujesz, że to powiedziałeś - warknął w jego stronę i wymijając wszystkich ruszył szybkim krokiem do lochów.
- Trzeba go zanieść do pani Pomfrey - powiedziała Emily.
- Nie trzeba, najwyraźniej zasłużył. Blaise nie bije nikogo bez potrzeby - odparł z pogardą arystokrata i razem z Joe skierowali się w drugą stronę. Dziewczęta dołączyły do nich po chwili, a Thomas chwiejnym krokiem udał się do wieży Gryffindoru, gdzie czekała na niego, jego była dziewczyna.
- Czego? - Warknął nie miło w jego stronę i mierzył go spojrzeniem z góry.
- Słuchaj, odwal się od Ginny, co? - Zaczął zbliżając się do niego i wskazując na niego palcem. Zabini mimowolnie wybuchł gromkim śmiechem, zbijając tym samym chłopaka z tropu. Jego wypowiedź sprawiła, że ślizgoński humor poprawił się jeszcze bardziej, niż po wrzuceniu ropuchy do torebki Trelawney na zajęciach.
- Z czego się tak cieszysz? - Zapytał zdziwiony. Nim Blaise zdążył się uspokoić, Thomas się zdenerwował. Tupał nogą w podłogę ze zniecierpliwienia, co powodowało u Ślizgona kolejne salwy śmiechu.
- Słuchaj, daruj sobie te gadki - machnął na niego ręką i zaczął iść w stronę lochów.
- Ona jest moja, nigdy jej nie tkniesz! Ja pierwszy ją przelecę! - Wrzasnął Gryfon w tym samym czasie, gdy Blaise już miał skręcić w lewo, poczuł na sobie jego dłonie i mocnym ruchem został pchnięty na ścianę. Mocne uderzenie w głowę spowodowało rozcięcie skóry, z której popłynęła strużka krwi. Zdenerwowany odwrócił się w jego kierunku wycierając krew.
- Ty szmatławcu - zaczął i rzucił się na chłopaka przewracając go na ziemię. Zaczął zadawać mu ciosy w sam nos, kiedy usłyszał z głębi korytarza:
- Zabini! - Był tak omamiony wściekłością, że nawet nie słyszał, kto do niego wrzeszczał. Jakieś silne ręce odciągnęły go od zakrwawionego Thomasa, jeszcze chwilę szarpał się, aby kolejny raz zadać cios Gryfonowi, ale ktoś go bardzo mocno trzymał. Gdy się odwrócił, jego wściekłe i przepełnione szaleństwem tęczówki ujrzały posępną minę Dracona i poważną Joe. Przy Thomasie stała Eliza wraz z Emily.
- Blaise uspokój się - mówił do niego blondyn. Zabini głośno dyszał i dalej wpatrywał się w Gryfona z nieukrywaną nienawiścią.
- Jeszcze cię kurwa dorwę, pożałujesz, że to powiedziałeś - warknął w jego stronę i wymijając wszystkich ruszył szybkim krokiem do lochów.
- Trzeba go zanieść do pani Pomfrey - powiedziała Emily.
- Nie trzeba, najwyraźniej zasłużył. Blaise nie bije nikogo bez potrzeby - odparł z pogardą arystokrata i razem z Joe skierowali się w drugą stronę. Dziewczęta dołączyły do nich po chwili, a Thomas chwiejnym krokiem udał się do wieży Gryffindoru, gdzie czekała na niego, jego była dziewczyna.
~~~
Hermiona najwyraźniej
musiała przysnąć, bo gdy się obudziła było już ciemno za oknem. Przetarła
powoli zmęczone powieki i spojrzała na zegar. Dochodziła godzina dwudziesta.
Przeciągnęła się głośno na łóżku i poszła do łazienki, aby wziąć pobudzający
prysznic. Gdy weszła z powrotem do pokoju ujrzała Ronalda siedzącego na jej
sofie. Zdziwiona spojrzała na niego i zamrugała kilkakrotnie.
- Co ty tu robisz? - Zapytała.
- Przyszedłem cię odwiedzić, Zack mnie wpuścił - oznajmił.
- Czemu nie zapukałeś?
- Było otwarte - odparł rozsiadając się.
- Aha... - powiedziała jedynie i odłożyła ubrania na kupkę. Do jej głowy nie przychodził żaden sensowny powód pojawienia się rudzielca w jej prywatnej idylli, przerywając harmonijny spokój. Kolejna rzecz, która ją krępowała - stała właśnie przed nim w swoim kusym satynowym szlafroczku. Jej uwadze nie uszło też, że jego wzrok wpatrywał się w nią z pożądaniem, co jeszcze bardziej sprawiało, że miała ochotę go stąd jedynie wyprosić.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział po chwili milczenia. Dziewczyna odwróciła się do niego marszcząc brwi.
- Słuchaj Ron, spieszę się. Masz jakąś konkretną sprawę? - Powiedziała w miarę spokojnie i wyjęła zestaw ubrań, na wieczór.
- Tak, nie odpowiedziałaś mi, co z tym balem - tego nie chciała usłyszeć. Nie miała w ogóle ochoty na rozmowy o balu, a w dodatku o jej partnerze. W szczególności, że właśnie on był powodem jej złego humoru, który starała się zamaskować, niczym krostę pudrem. Westchnęła głęboko spoglądając na uśmiechniętego chłopaka.
- Mam rozumieć, że to milczenie, oznacza zgodę? - Wyszczerzył do niej rząd śnieżnobiałych zębów.
- Nie Ron - odparła. Jego mina zmieniła się diametralnie, a ona już czuła ścisk w żołądku. Musi przez to przejść, nie uniknie tego, prędzej czy później i tak by się dowiedział.
- Już mnie ktoś zaprosił... - powiedziała, a on zbladł. Modliła się jedynie w duchu, aby właśnie w tym momencie Weasleyowi nie puściły nerwy.
- Kto? - Wysyczał najwidoczniej zirytowany. Kaplica, na Godryka, co ja mam mu powiedzieć?! Myślała gorączkowo. Przygryzła dolną wargę i krążyła wzrokiem po pokoju. Chłopak wstał i podszedł do niej zmuszając by na niego spojrzała. Zdziwiła się jego stanowczością, dlatego cofnęła się o krok.
- To taka tajemnica jak w zeszłym roku? Znowu Krum?!
- Nie... - wyszeptała widząc jak wzbiera się w nim wściekłość. Nie mogła jej pojąć, przecież nie powinien się o to gniewać.
- To, kto? - Zapytał nieco spokojniej. Granger dobrze wiedziała, że musi mu powiedzieć prawdę, ale bała się skutków, jakie po tym nastąpią. Wzięła głęboki wdech i spuściła wzrok.
- Ron proszę tylko się nie denerwuj - zaczęła powoli. Chłopak zmarszczył swoje brwi i wpatrywał się w nią gniewnie.
- Dlaczego miałbym się zdenerwować? Kto to jest? - Zapytał już zniecierpliwiony.
- Posłuchaj, to nie jest tak jak sobie za chwilę pomyślisz. Po prostu to wyszło spontanicznie, ja sama nie wiem jak to się stało, bo chciał mnie zaprosić ktoś w ogóle zupełnie inny, ale...
- Hermiona, kto? - Syknął przerywając jej.
- Malfoy - powiedziała bardzo cicho odwracając wzrok. Rudowłosy zrobił się purpurowy na twarzy. Jego wzrok stał się posępny i zimny. Jego oddech był tak głośny i szybki, że dziewczynie mimowolnie przyspieszyło tętno.
- Jak... JAK MOŻESZ?! - Wrzasnął, a ona podskoczyła ze strachu. Odsunęła się od niego kilka kroków.
- Nie krzycz..
- Nie krzycz?! Teraz się z nim spotykasz, tak?! - Krzyczał wymachując rękoma. Hermiona dobrze wiedziała, że sytuacja obierze taki tor. Nie chciała rozwiązywać tego sam na sam, chciała stchórzyć, miała wrażenie, że to będzie lepszy pomysł, ale teraz jest już za późno. Ronald wpadł w furię.
- Nie spotykam się z nim! - Zawołał zirytowana.
- Nie kłam! Inaczej by cię nie zaprosił! - Krzyknął. Dziewczyna zacisnęła piąstki.
- Bo, co?! Bo jestem taka brzydka i straszna?! Bo jestem kujonem?! Czy, że jestem szlamą!
- Nie rozumiesz, on chce cię wykorzystać!
- Przestań Ronaldzie, to ty nic nie rozumiesz!
- NO TAK, BO JUŻ Z NAMI NIE ROZMAWIASZ! ZNALAZŁAŚ SOBIE NOWYCH ZNAJOMYCH! - Jego głos spokojnie obudziłby teraz zmarłych. Dziewczyna skuliła się wystraszona, ale zarazem rozjuszona.
- Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor!
- Co?!
- Słyszałeś! Nie moja wina, że znowu się spóźniłeś z zaproszeniem! - Krzyknęła wymachując ręką.
- Znalazłaś sobie lepszego?! Przecież to Malfoy!
- Ron...
- Jesteś taka sama jak on! - Krzyknął i znalazł się tuż przed jej twarzą. Spłynęła po jej policzku łza.
- Mylisz się...
- Jesteś nic nie warta...
- Granger? - Doszedł ich zimny i posępny głos blondyna, który właśnie stanął w drzwiach. Na jego twarzy wymalowało się zdziwienie. Widok Wieprzleja w POKOJU WSPÓLNYM PREFEKTÓW i to w dodatku w sypialni Granger, która swoją drogą nie miała na sobie prawie nic, wytrącił go z toru myślenia.
- Spieprzaj Malfoy, nie wtrącaj się - syknął Weasley.
- Nie Ron! To ty już wyjdź - powiedziała Hermiona przełykając łzy. Obaj mężczyźni spojrzeli się na nią zdziwieni.
- Co? - Zapytał poirytowany rudzielec. Już chciał ją złapać za nadgarstek, którym wskazywała drogę do wyjścia, kiedy Malfoy w mgnieniu oka znalazł się przy nich i odepchnął Gryfona do tyłu.
- Przestańcie! - Zawołała dziewczyna, gdy zaczęli się szarpać.
- Wyjdź - powiedziała do Rona, który obrzucił dwójkę Prefektów zimnym spojrzeniem i skierował się do wyjścia.
- Ciekawe, co na to powiedzą inni. Albo Harry. Wasza reputacja spadnie do zera - warknął i zniknął za drzwiami. Po bladych policzkach brązowowłosej spłynęło kilka łez. Draco podrapał się pogłowie i spojrzał na dziewczynę.
- Powiedziałaś mu o balu?
- Wyjdź - powtórzyła komendę, tym razem do blondyna, ale nieco łagodniej. Zmarszczył brwi.
- Słuchaj, Granger...
- No wyjdź do cholery! - Krzyknęła. Nie musiała powtarzać po raz trzeci. Zostawił ją samą...
- Co ty tu robisz? - Zapytała.
- Przyszedłem cię odwiedzić, Zack mnie wpuścił - oznajmił.
- Czemu nie zapukałeś?
- Było otwarte - odparł rozsiadając się.
- Aha... - powiedziała jedynie i odłożyła ubrania na kupkę. Do jej głowy nie przychodził żaden sensowny powód pojawienia się rudzielca w jej prywatnej idylli, przerywając harmonijny spokój. Kolejna rzecz, która ją krępowała - stała właśnie przed nim w swoim kusym satynowym szlafroczku. Jej uwadze nie uszło też, że jego wzrok wpatrywał się w nią z pożądaniem, co jeszcze bardziej sprawiało, że miała ochotę go stąd jedynie wyprosić.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział po chwili milczenia. Dziewczyna odwróciła się do niego marszcząc brwi.
- Słuchaj Ron, spieszę się. Masz jakąś konkretną sprawę? - Powiedziała w miarę spokojnie i wyjęła zestaw ubrań, na wieczór.
- Tak, nie odpowiedziałaś mi, co z tym balem - tego nie chciała usłyszeć. Nie miała w ogóle ochoty na rozmowy o balu, a w dodatku o jej partnerze. W szczególności, że właśnie on był powodem jej złego humoru, który starała się zamaskować, niczym krostę pudrem. Westchnęła głęboko spoglądając na uśmiechniętego chłopaka.
- Mam rozumieć, że to milczenie, oznacza zgodę? - Wyszczerzył do niej rząd śnieżnobiałych zębów.
- Nie Ron - odparła. Jego mina zmieniła się diametralnie, a ona już czuła ścisk w żołądku. Musi przez to przejść, nie uniknie tego, prędzej czy później i tak by się dowiedział.
- Już mnie ktoś zaprosił... - powiedziała, a on zbladł. Modliła się jedynie w duchu, aby właśnie w tym momencie Weasleyowi nie puściły nerwy.
- Kto? - Wysyczał najwidoczniej zirytowany. Kaplica, na Godryka, co ja mam mu powiedzieć?! Myślała gorączkowo. Przygryzła dolną wargę i krążyła wzrokiem po pokoju. Chłopak wstał i podszedł do niej zmuszając by na niego spojrzała. Zdziwiła się jego stanowczością, dlatego cofnęła się o krok.
- To taka tajemnica jak w zeszłym roku? Znowu Krum?!
- Nie... - wyszeptała widząc jak wzbiera się w nim wściekłość. Nie mogła jej pojąć, przecież nie powinien się o to gniewać.
- To, kto? - Zapytał nieco spokojniej. Granger dobrze wiedziała, że musi mu powiedzieć prawdę, ale bała się skutków, jakie po tym nastąpią. Wzięła głęboki wdech i spuściła wzrok.
- Ron proszę tylko się nie denerwuj - zaczęła powoli. Chłopak zmarszczył swoje brwi i wpatrywał się w nią gniewnie.
- Dlaczego miałbym się zdenerwować? Kto to jest? - Zapytał już zniecierpliwiony.
- Posłuchaj, to nie jest tak jak sobie za chwilę pomyślisz. Po prostu to wyszło spontanicznie, ja sama nie wiem jak to się stało, bo chciał mnie zaprosić ktoś w ogóle zupełnie inny, ale...
- Hermiona, kto? - Syknął przerywając jej.
- Malfoy - powiedziała bardzo cicho odwracając wzrok. Rudowłosy zrobił się purpurowy na twarzy. Jego wzrok stał się posępny i zimny. Jego oddech był tak głośny i szybki, że dziewczynie mimowolnie przyspieszyło tętno.
- Jak... JAK MOŻESZ?! - Wrzasnął, a ona podskoczyła ze strachu. Odsunęła się od niego kilka kroków.
- Nie krzycz..
- Nie krzycz?! Teraz się z nim spotykasz, tak?! - Krzyczał wymachując rękoma. Hermiona dobrze wiedziała, że sytuacja obierze taki tor. Nie chciała rozwiązywać tego sam na sam, chciała stchórzyć, miała wrażenie, że to będzie lepszy pomysł, ale teraz jest już za późno. Ronald wpadł w furię.
- Nie spotykam się z nim! - Zawołał zirytowana.
- Nie kłam! Inaczej by cię nie zaprosił! - Krzyknął. Dziewczyna zacisnęła piąstki.
- Bo, co?! Bo jestem taka brzydka i straszna?! Bo jestem kujonem?! Czy, że jestem szlamą!
- Nie rozumiesz, on chce cię wykorzystać!
- Przestań Ronaldzie, to ty nic nie rozumiesz!
- NO TAK, BO JUŻ Z NAMI NIE ROZMAWIASZ! ZNALAZŁAŚ SOBIE NOWYCH ZNAJOMYCH! - Jego głos spokojnie obudziłby teraz zmarłych. Dziewczyna skuliła się wystraszona, ale zarazem rozjuszona.
- Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor!
- Co?!
- Słyszałeś! Nie moja wina, że znowu się spóźniłeś z zaproszeniem! - Krzyknęła wymachując ręką.
- Znalazłaś sobie lepszego?! Przecież to Malfoy!
- Ron...
- Jesteś taka sama jak on! - Krzyknął i znalazł się tuż przed jej twarzą. Spłynęła po jej policzku łza.
- Mylisz się...
- Jesteś nic nie warta...
- Granger? - Doszedł ich zimny i posępny głos blondyna, który właśnie stanął w drzwiach. Na jego twarzy wymalowało się zdziwienie. Widok Wieprzleja w POKOJU WSPÓLNYM PREFEKTÓW i to w dodatku w sypialni Granger, która swoją drogą nie miała na sobie prawie nic, wytrącił go z toru myślenia.
- Spieprzaj Malfoy, nie wtrącaj się - syknął Weasley.
- Nie Ron! To ty już wyjdź - powiedziała Hermiona przełykając łzy. Obaj mężczyźni spojrzeli się na nią zdziwieni.
- Co? - Zapytał poirytowany rudzielec. Już chciał ją złapać za nadgarstek, którym wskazywała drogę do wyjścia, kiedy Malfoy w mgnieniu oka znalazł się przy nich i odepchnął Gryfona do tyłu.
- Przestańcie! - Zawołała dziewczyna, gdy zaczęli się szarpać.
- Wyjdź - powiedziała do Rona, który obrzucił dwójkę Prefektów zimnym spojrzeniem i skierował się do wyjścia.
- Ciekawe, co na to powiedzą inni. Albo Harry. Wasza reputacja spadnie do zera - warknął i zniknął za drzwiami. Po bladych policzkach brązowowłosej spłynęło kilka łez. Draco podrapał się pogłowie i spojrzał na dziewczynę.
- Powiedziałaś mu o balu?
- Wyjdź - powtórzyła komendę, tym razem do blondyna, ale nieco łagodniej. Zmarszczył brwi.
- Słuchaj, Granger...
- No wyjdź do cholery! - Krzyknęła. Nie musiała powtarzać po raz trzeci. Zostawił ją samą...
~~~
- Na Godryka, Dean! -
Krzyknęła zdziwiona Ginewra podbiegając do zakrwawionego chłopaka, który zjawił
się przed chwilą w Pokoju Wspólnym. Pomogła mu usiąść na kanapie i pędem
ruszyła po swoją apteczkę pierwszej pomocy. Gdy ponownie znalazła się koło
niego, wyjęła eliksir oczyszczający, kilka gazików i zaczęła przemywać mu nos,
rozcięty łuk brwiowy, wargę i skórę na kościach policzkowych.
- Co się stało?
- Nic.. - powiedział przymykając powieki.
- Dean, nie opowiadaj głupot, tylko mów mi szybko, co się stało. Kto cię tak urządził? - Przez chwilę w głowie chłopaka narodził się doskonały plan. Mógł w jeden bardzo szybki sposób sprawić, żeby rudowłosa piękność do niego wróciła. Nie był go pewny na sto procent, przecież dopiero, co go wymyślił, ale przecież chyba nikomu nie zaszkodzi spróbować? Co mu pozostało do stracenia, oprócz jedynek?
- Na prawdę, Ginn..
- Thomas! - Warknęła mocniej przyciskając gazik do łuku brwiowego, na co chłopak zasyczał z bólu.
- Auć!
- Mów - poprosiła.
- Ale, co mam ci powiedzieć? - Westchnął udając zmęczenie.
- Kto ci to zrobił?
- A co to da, że ci powiem?
- Będę wiedziała, komu skopać tyłek - uśmiechnęła się do niego.
- Bardzo zabawne - zachichotał razem z nią.
- Powiedz - powtórzyła jeszcze raz.
- Złapałem się z Zabinim - wydusił. Dziewczyna przerwała wykonywaną czynność i spojrzała na niego podejrzliwie.
- To on ci to zrobił? - Czarnoskóry pokiwał głową.
- Jak to? Ale dlaczego?
- Jeju, Ginn. Muszę ci mówić o wszystkich męskich sprawach? - Jego głos był udawany i przepełniony zmęczeniem.
- Tak! - Żachnęła.
- Powiedział parę niemiłych słów o tobie... - wyjąkał po chwili milczenia, na co dziewczyna mimowolnie wytrzeszczyła oczy. Do jej głowy nie mogły, albo ona nie chciała, żeby dotarły te słowa. Blaise mówił o niej złe rzeczy? W dodatku do Thomasa? Przecież ich ostatnie spotkania nie wskazywały na to, żeby udawał... Miała mętlik w głowie. Przerwała wykonywane czynność i wstała kierując się do wyjścia. Przestraszony Dean spojrzał na nią.
- Dokąd idziesz?!
- Muszę to wyjaśnić! - Krzyknęła i już jej nie było za portretem Grubej Damy. Czarnoskóry ze złością uderzył w obicie fotela i schował twarz w dłoniach. Jego plan albo się spali na panewce, albo wszystko pójdzie po jego myśli...
- Co się stało?
- Nic.. - powiedział przymykając powieki.
- Dean, nie opowiadaj głupot, tylko mów mi szybko, co się stało. Kto cię tak urządził? - Przez chwilę w głowie chłopaka narodził się doskonały plan. Mógł w jeden bardzo szybki sposób sprawić, żeby rudowłosa piękność do niego wróciła. Nie był go pewny na sto procent, przecież dopiero, co go wymyślił, ale przecież chyba nikomu nie zaszkodzi spróbować? Co mu pozostało do stracenia, oprócz jedynek?
- Na prawdę, Ginn..
- Thomas! - Warknęła mocniej przyciskając gazik do łuku brwiowego, na co chłopak zasyczał z bólu.
- Auć!
- Mów - poprosiła.
- Ale, co mam ci powiedzieć? - Westchnął udając zmęczenie.
- Kto ci to zrobił?
- A co to da, że ci powiem?
- Będę wiedziała, komu skopać tyłek - uśmiechnęła się do niego.
- Bardzo zabawne - zachichotał razem z nią.
- Powiedz - powtórzyła jeszcze raz.
- Złapałem się z Zabinim - wydusił. Dziewczyna przerwała wykonywaną czynność i spojrzała na niego podejrzliwie.
- To on ci to zrobił? - Czarnoskóry pokiwał głową.
- Jak to? Ale dlaczego?
- Jeju, Ginn. Muszę ci mówić o wszystkich męskich sprawach? - Jego głos był udawany i przepełniony zmęczeniem.
- Tak! - Żachnęła.
- Powiedział parę niemiłych słów o tobie... - wyjąkał po chwili milczenia, na co dziewczyna mimowolnie wytrzeszczyła oczy. Do jej głowy nie mogły, albo ona nie chciała, żeby dotarły te słowa. Blaise mówił o niej złe rzeczy? W dodatku do Thomasa? Przecież ich ostatnie spotkania nie wskazywały na to, żeby udawał... Miała mętlik w głowie. Przerwała wykonywane czynność i wstała kierując się do wyjścia. Przestraszony Dean spojrzał na nią.
- Dokąd idziesz?!
- Muszę to wyjaśnić! - Krzyknęła i już jej nie było za portretem Grubej Damy. Czarnoskóry ze złością uderzył w obicie fotela i schował twarz w dłoniach. Jego plan albo się spali na panewce, albo wszystko pójdzie po jego myśli...
~~~
Brązowowłosa
właśnie wyszła ze swojego dormitorium. Musiała się uspokoić, ogarnąć przed
patrolem i poukładać myśli. Zawsze wszystko musi się spieprzyć wtedy, kiedy ona
stara się wszystko poukładać. Westchnęła głęboko i włożyła na siebie bluzę,
przekładaną przez głowę, a jej oczom ukazała się Emily. Siedziała właśnie sama
na kanapie i malowała paznokcie. Hermiona wywróciła jedynie oczyma i skierowała
się do wyjścia, udając, że nie widzi dziewczyny.
- Cześć - usłyszała za swoimi plecami. Jej kultura nie pozwoliła na to, aby przeszła obojętnie i nie odpowiedziała.
- Hej - jej miły udawany głos przepełnił pomieszczenie.
- Mogę zamienić z tobą słówko? - Zapytała zakręcając butelkę z lakierem. Hermiona w głębi duszy zaklęła jednak swoją kulturę i z westchnieniem podeszła kilka kroków do kominka.
- Nie mam zbytnio czasu, idę na patrol.
- Tak, wiem to tylko minutka.
- Dobrze słucham - powiedziała wzdychając znacząco.
- Powiedz mi proszę - zaczęła poprawiając pierścionek na palcu - jaki jest ulubiony kolor Dracona? - Gdy to mówiła podniosła wachlarz rzęs i uśmiechnęła się kpiąco do dziewczyny. Granger od razu wyczuła w jej pytaniu nutę ironii i czegoś jeszcze. Nie miała zielonego pojęcia, o co jej chodzi, ale nie dała się zbić z tropu albo, co gorsza wyprowadzić z równowagi.
- Nie wiem, nie interesuje mnie on - warknęła nieuprzejmie. Już miała się odwrócić, gdy Krukonka zacmokała głośno.
- Szkoda, nie wiem, jaką sukienkę wybrać na bal, chciałabym do niego pasować, w końcu idziemy razem - w tym momencie Granger poczuła jak jej nogi robią się z ołowiu. Miała wrażenie, że zaraz upadnie na ziemię. Czekała jedynie, żeby Emily powiedziała, że to jest jakiś jej kolejny głupi dowcip, bo jedyny, który jej się udał, to to, że się urodziła. Nie mogła odwrócić wzroku od jej szyderczego uśmiechu, miała ochotę najzwyczajniej na świecie podejść i uderzyć ją w twarz.
- Coś się stało? - Udała zdziwienie. To podziałało na Hermionę jak płachtę na byka.
- Jak śmiesz?
- Słucham?
- Co ty sobie wyobrażasz?!
- Jesteś zazdrosna? - Zdziwiła się. Gryfonka właśnie otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Malfoy z Zabinim. Gdy ich ujrzała, jej wzrok diametralnie zmienił się na zimny i znienawidzony. Blondyn musiał przyznać, ze zszokowała go ta mina, już bardzo dawno nie widział takiego wzroku, zwłaszcza z tych pięknych czekoladowych oczu. Hermiona jedynie wypuściła powietrze ze świstem i potrącając chłopców wyparowała z impetem z pomieszczenia. Draco spojrzał zdziwiony na Blaisa, a później na Emily.
- A jej, co się stało? - Zapytał. Krukonka wzruszyła jedynie ramionami i przesunęła się na kanapie, aby Draco mógł usiąść koło niej. Tak też się stało, a jego przyjaciel usadowił się na fotelu. Ku jego zdziwieniu, panna Docks położyła swoje długie i zgrabne nogi na udach Malfoya i oparła się o poduszki z drugiej strony kanapy. Draco jak gdyby nigdy nic, podrapał jej kolana, a ona zachichotała. Zabini aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Smoku?
- Tak, Diable? - Zapytał Draco starając się uspokoić śmiech.
- Możemy pogadać?
- Mów - wzruszył ramionami, a Emily się uśmiechnęła.
- W cztery oczy - warknął, na co i blondyn i Emy spojrzeli po sobie zdziwieni. Dziewczyna zabrała swoje nogi, a chłopcy wyszli z pokoju wspólnego.
- Cześć - usłyszała za swoimi plecami. Jej kultura nie pozwoliła na to, aby przeszła obojętnie i nie odpowiedziała.
- Hej - jej miły udawany głos przepełnił pomieszczenie.
- Mogę zamienić z tobą słówko? - Zapytała zakręcając butelkę z lakierem. Hermiona w głębi duszy zaklęła jednak swoją kulturę i z westchnieniem podeszła kilka kroków do kominka.
- Nie mam zbytnio czasu, idę na patrol.
- Tak, wiem to tylko minutka.
- Dobrze słucham - powiedziała wzdychając znacząco.
- Powiedz mi proszę - zaczęła poprawiając pierścionek na palcu - jaki jest ulubiony kolor Dracona? - Gdy to mówiła podniosła wachlarz rzęs i uśmiechnęła się kpiąco do dziewczyny. Granger od razu wyczuła w jej pytaniu nutę ironii i czegoś jeszcze. Nie miała zielonego pojęcia, o co jej chodzi, ale nie dała się zbić z tropu albo, co gorsza wyprowadzić z równowagi.
- Nie wiem, nie interesuje mnie on - warknęła nieuprzejmie. Już miała się odwrócić, gdy Krukonka zacmokała głośno.
- Szkoda, nie wiem, jaką sukienkę wybrać na bal, chciałabym do niego pasować, w końcu idziemy razem - w tym momencie Granger poczuła jak jej nogi robią się z ołowiu. Miała wrażenie, że zaraz upadnie na ziemię. Czekała jedynie, żeby Emily powiedziała, że to jest jakiś jej kolejny głupi dowcip, bo jedyny, który jej się udał, to to, że się urodziła. Nie mogła odwrócić wzroku od jej szyderczego uśmiechu, miała ochotę najzwyczajniej na świecie podejść i uderzyć ją w twarz.
- Coś się stało? - Udała zdziwienie. To podziałało na Hermionę jak płachtę na byka.
- Jak śmiesz?
- Słucham?
- Co ty sobie wyobrażasz?!
- Jesteś zazdrosna? - Zdziwiła się. Gryfonka właśnie otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Malfoy z Zabinim. Gdy ich ujrzała, jej wzrok diametralnie zmienił się na zimny i znienawidzony. Blondyn musiał przyznać, ze zszokowała go ta mina, już bardzo dawno nie widział takiego wzroku, zwłaszcza z tych pięknych czekoladowych oczu. Hermiona jedynie wypuściła powietrze ze świstem i potrącając chłopców wyparowała z impetem z pomieszczenia. Draco spojrzał zdziwiony na Blaisa, a później na Emily.
- A jej, co się stało? - Zapytał. Krukonka wzruszyła jedynie ramionami i przesunęła się na kanapie, aby Draco mógł usiąść koło niej. Tak też się stało, a jego przyjaciel usadowił się na fotelu. Ku jego zdziwieniu, panna Docks położyła swoje długie i zgrabne nogi na udach Malfoya i oparła się o poduszki z drugiej strony kanapy. Draco jak gdyby nigdy nic, podrapał jej kolana, a ona zachichotała. Zabini aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Smoku?
- Tak, Diable? - Zapytał Draco starając się uspokoić śmiech.
- Możemy pogadać?
- Mów - wzruszył ramionami, a Emily się uśmiechnęła.
- W cztery oczy - warknął, na co i blondyn i Emy spojrzeli po sobie zdziwieni. Dziewczyna zabrała swoje nogi, a chłopcy wyszli z pokoju wspólnego.
~~~
Ginny szła przez
korytarze niczym rozjuszona kotka. Nie mogła zrozumieć zachowania Blaisa, czemu
napadł na Deana i czy to prawda, że opowiada o niej takie niestworzone rzeczy.
Nie mieściło się jej to w głowie, dlatego teraz musiała to wyjaśnić. Gdy wyszła
zza zakrętu nie zauważyła pewnego chłopaka przed sobą i zderzyła się z nim.
- Auć! - Krzyknęła, a ona przytrzymał ją, aby się nie przewróciła.
- Oh, Ginn, przepraszam - powiedział.
- Nie szkodzi, Harry. To ja przepraszam - odpowiedział przytrzymując się jego ramienia.
- Dokąd tak pędzisz? - Uśmiechnął się.
- Szukam Zabiniego, widziałeś go gdzieś?
- Zabiniego? - Zapytał zdziwiony.
- Tak - wywróciła oczami - długa historia - westchnęła. Potter zauważył, że rudowłosej zależy na czasie i to nie jest czas i miejsce do tego typu rozmów.
- Nie, nie widziałem go nigdzie - pokręcił głową.
- Kurde. Dobra, lecę szukać dalej - mruknęła i popędziła przed siebie, zostawiając Wybrańca samego. Musiała go znaleźć, inaczej jej dzisiejsza noc będzie nieprzespana. Nienawidziła dowiadywać się czegoś, ale bez wyjaśnień. Musiała doprowadzić sprawę do końca nawet, jeżeli wychodziła przy tym na kretynkę. Właściwie tak też się czuła. Przecież właśnie biega i szuka Ślizgona, który najpierw opowiada jej słodkie farmazony, a później rzekomo bzdury i bije jej eks? Coś tutaj nie pasowało do całej układanki, a ona musiała się dowiedzieć jak najszybciej, co. Przemierzała korytarze, mijając zdziwionych uczniów. Wbiegła w najzimniejsze zakamarki zamczyska i od razu ujrzała dwóch sprzeczających się mężczyzn. Nie interesowało ją to, że przerwie im tę jakże interesującą dyskusję.
- ZABINI! - Warknęła, gdy była już kilka kroków od nich. Dopiero teraz ją zauważyli. Obydwoje odwrócili głowy w jej stronę.
- Wiewióra? - Zapiszczał zdziwiony Malfoy. Dziewczyna wywróciła oczami i spojrzała na drugiego chłopaka.
- Możemy pogadać? - Zapytała zupełnie ignorując arystokratę.
- Nie - odparł blondyn.
- Jezu Malfoy, fretko. Nie rozmawiam z tobą.
- Uważaj na słowa...
- Ej! My wrócimy do tej rozmowy - warknął w stronę kumpla, który z prychnięciem odszedł chowając dłonie do kieszeni.
- Co się stało? - Zapytał już w stronę dziewczyny. Najwyraźniej nie było to odpowiednie pytanie, ponieważ zgromiła go wzrokiem. Szarpnęła za rękaw i podeszli do ściany.
- Stało się. Co to za sytuacja z Deanem? - Powiedziała prawie na bezdechu. Chłopak z uśmiechniętego wyrazu twarzy, zmienił na posępny i zimny. Odwrócił głowę i prychnął kpiąco.
- Super, co ci naopowiadał?
- Czemu tak go pobiłeś? - Pisnęła zirytowana. Przeniósł na nią swoje ciemne oczy. Musiała przyznać, że były tak piękne, że nawet w takiej chwili nie mogła oderwać od nich swoich tęczówek. Sprawiały, że ogarniał ją spokój nawet, gdy były rozwścieczone. Czuła się przy nim i przy jego oczach na odpowiednim miejscu w życiu.
- Zasłużył - mruknął przerywając jej rozmyślenia. Potrząsnęła delikatnie głową i przyłożyła bladą dłoń do czoła.
- Ma zmasakrowaną twarz.
- Mógłby taką mieć, gdyby nie Draco i Joe. Im dziękuj - westchnął i już chciał odejść, ale złapała go za ramię dwoma rękoma.
- Czekaj - spojrzał na nią.
- On powiedział... że mówiłeś o mnie złe rzeczy - szepnęła czując ciarki na plecach. Jego oczy teraz wypełniła wściekłość. Odsunęła się kilka kroków, a on z całej siły uderzył pięścią w marmurowy posąg, który pękł i upadł na ziemię. Rudowłosa pisnęła i zakryła usta dłonią.
- Co za sukinsyn!
- Uspokój się, Blaise - powiedziała cicho. Podszedł do niej i oparł się obiema rękoma o ścianę, sprawiając, że ona stała teraz twarzą w twarz do niego. Patrzał na nią jak na największy skarb świata, który w tym momencie właśnie mógł stracić. Widział w jej oczach złość i żal do niego, a nie mógł tego znieść. Nie był osobą, która zdobywała coś, kosztem innych. Nie mógł zrozumieć, po cholerę ten gnój Thomas opowiadał jej bzdury. Nie cierpiał kłamstwa, gardził kłamcami.
- Posłuchaj mnie teraz - szepnął - nie wiem, w co chcesz wierzyć, ale rób, co uważasz za stosowne. Ja zrobiłem mu to i nie żałuję, on wie za, co. Jeżeli miał honor i odwagę powiedzieć ci prawdę, to...
- To, co? - Zapytała. Nie odpowiedział jej, tylko bardzo delikatnie skosztował jej ust. Ten pocałunek był jedyną rzeczą, którą tego wieczór wypowiedział. Gdy skończył ujrzał jej rumieńce twarzy i posłał delikatny uśmiech. Kręcąc głową oddalił się do lochów, zostawiając zszokowaną rudowłosą samą.
- Auć! - Krzyknęła, a ona przytrzymał ją, aby się nie przewróciła.
- Oh, Ginn, przepraszam - powiedział.
- Nie szkodzi, Harry. To ja przepraszam - odpowiedział przytrzymując się jego ramienia.
- Dokąd tak pędzisz? - Uśmiechnął się.
- Szukam Zabiniego, widziałeś go gdzieś?
- Zabiniego? - Zapytał zdziwiony.
- Tak - wywróciła oczami - długa historia - westchnęła. Potter zauważył, że rudowłosej zależy na czasie i to nie jest czas i miejsce do tego typu rozmów.
- Nie, nie widziałem go nigdzie - pokręcił głową.
- Kurde. Dobra, lecę szukać dalej - mruknęła i popędziła przed siebie, zostawiając Wybrańca samego. Musiała go znaleźć, inaczej jej dzisiejsza noc będzie nieprzespana. Nienawidziła dowiadywać się czegoś, ale bez wyjaśnień. Musiała doprowadzić sprawę do końca nawet, jeżeli wychodziła przy tym na kretynkę. Właściwie tak też się czuła. Przecież właśnie biega i szuka Ślizgona, który najpierw opowiada jej słodkie farmazony, a później rzekomo bzdury i bije jej eks? Coś tutaj nie pasowało do całej układanki, a ona musiała się dowiedzieć jak najszybciej, co. Przemierzała korytarze, mijając zdziwionych uczniów. Wbiegła w najzimniejsze zakamarki zamczyska i od razu ujrzała dwóch sprzeczających się mężczyzn. Nie interesowało ją to, że przerwie im tę jakże interesującą dyskusję.
- ZABINI! - Warknęła, gdy była już kilka kroków od nich. Dopiero teraz ją zauważyli. Obydwoje odwrócili głowy w jej stronę.
- Wiewióra? - Zapiszczał zdziwiony Malfoy. Dziewczyna wywróciła oczami i spojrzała na drugiego chłopaka.
- Możemy pogadać? - Zapytała zupełnie ignorując arystokratę.
- Nie - odparł blondyn.
- Jezu Malfoy, fretko. Nie rozmawiam z tobą.
- Uważaj na słowa...
- Ej! My wrócimy do tej rozmowy - warknął w stronę kumpla, który z prychnięciem odszedł chowając dłonie do kieszeni.
- Co się stało? - Zapytał już w stronę dziewczyny. Najwyraźniej nie było to odpowiednie pytanie, ponieważ zgromiła go wzrokiem. Szarpnęła za rękaw i podeszli do ściany.
- Stało się. Co to za sytuacja z Deanem? - Powiedziała prawie na bezdechu. Chłopak z uśmiechniętego wyrazu twarzy, zmienił na posępny i zimny. Odwrócił głowę i prychnął kpiąco.
- Super, co ci naopowiadał?
- Czemu tak go pobiłeś? - Pisnęła zirytowana. Przeniósł na nią swoje ciemne oczy. Musiała przyznać, że były tak piękne, że nawet w takiej chwili nie mogła oderwać od nich swoich tęczówek. Sprawiały, że ogarniał ją spokój nawet, gdy były rozwścieczone. Czuła się przy nim i przy jego oczach na odpowiednim miejscu w życiu.
- Zasłużył - mruknął przerywając jej rozmyślenia. Potrząsnęła delikatnie głową i przyłożyła bladą dłoń do czoła.
- Ma zmasakrowaną twarz.
- Mógłby taką mieć, gdyby nie Draco i Joe. Im dziękuj - westchnął i już chciał odejść, ale złapała go za ramię dwoma rękoma.
- Czekaj - spojrzał na nią.
- On powiedział... że mówiłeś o mnie złe rzeczy - szepnęła czując ciarki na plecach. Jego oczy teraz wypełniła wściekłość. Odsunęła się kilka kroków, a on z całej siły uderzył pięścią w marmurowy posąg, który pękł i upadł na ziemię. Rudowłosa pisnęła i zakryła usta dłonią.
- Co za sukinsyn!
- Uspokój się, Blaise - powiedziała cicho. Podszedł do niej i oparł się obiema rękoma o ścianę, sprawiając, że ona stała teraz twarzą w twarz do niego. Patrzał na nią jak na największy skarb świata, który w tym momencie właśnie mógł stracić. Widział w jej oczach złość i żal do niego, a nie mógł tego znieść. Nie był osobą, która zdobywała coś, kosztem innych. Nie mógł zrozumieć, po cholerę ten gnój Thomas opowiadał jej bzdury. Nie cierpiał kłamstwa, gardził kłamcami.
- Posłuchaj mnie teraz - szepnął - nie wiem, w co chcesz wierzyć, ale rób, co uważasz za stosowne. Ja zrobiłem mu to i nie żałuję, on wie za, co. Jeżeli miał honor i odwagę powiedzieć ci prawdę, to...
- To, co? - Zapytała. Nie odpowiedział jej, tylko bardzo delikatnie skosztował jej ust. Ten pocałunek był jedyną rzeczą, którą tego wieczór wypowiedział. Gdy skończył ujrzał jej rumieńce twarzy i posłał delikatny uśmiech. Kręcąc głową oddalił się do lochów, zostawiając zszokowaną rudowłosą samą.
~~~
(tuż przed przyjściem
Ginny)
- W co ty pogrywasz, co?!
- Zapytał się zdumiony Blaise. Dalej nie mógł pojąć tego, co zobaczył w Pokoju
Wspólnym. Sama wieść o tym, że coś takiego powstało z inicjatywy McGonagall go
dziwiła. Druga rzecz to, że Chang została usunięta z pozycji Prefekta
Naczelnego, a na jej miejsce weszła ta cała fałszywa Docks. Nie lubił tej
dziewczyny od czasu, kiedy się z nią złapał za słówko w piątej klasie. Co
prawda była wtedy gruba i brzydka, między innymi przez niego tak się zmieniła,
ale to nie zmieniało faktu, że nigdy więcej nie chciał mieć z nią doczynienia.
- O co ci chodzi? W głowę się uderzyłeś? - Zawołał zdziwiony blondyn. Zabini nie mógł uwierzyć w głupotę kolegi. Westchnął głośno unosząc ręce do góry. Jak dzisiaj pamiętał, jak młody Malfoy zwierzał mu się ze spraw sercowych. Co prawda nigdy by nie przypuszczał, że on zimny jak lód i twardy jak skała facet, będzie miał coś takiego jak sprawy sercowe. Wtedy już doskonale wiedział, że jego przyjaciel się zmienił. Nie mógł wysiedzieć na miejscu, kiedy widział jak bardzo się zmienił z biegem czasu, gdy zaczął patrole z pewną Gryfonką. Sam na początku w to nie wierzył, dopóki sam Draco się go nie zapytał o to, co ma w tej sytuacji zrobić.
- Co się z tobą dzieje? O co chodzi z tą całą Emily?
- O nic, to fajna dziewczyna...
- No i co z tego, że fajna? - Zapytał.
- Stary to największa dupa w szkole, kurde - zawołał iście zadowolony. Blaise nie mógł uwierzyć w jego słowa. Spojrzał na niego jak na największego kretyna.
- Ale... a co z Hermioną? - Tutaj blondynowi zrzedła mina.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Ale... zaprosiłeś ją na bal? Czekaj, bo chyba nie nadążam za twoim tokiem myślenia.
- Tak wiem, że zaprosiłem, nie wiem jak to odkręcić...
- CO?!
- Bo Em się zapytała czy z nią pójdę. Znaczy nie odpowiedziałem jej, ale...
- Jesteś ostatnim kretynem - powiedział Zabini kręcąc głową i zbijając tym samym arystokratę z toru.
- Jak... co?
- Stracisz ją.
- Emily? - Blaise spojrzał w górę i pokręcił głową.
- Hermionę.
- Słuchaj ona jest nieosiągalna rozumiesz? Nie wytrzymuję presji, ciągle się z nią żrę..
- Chcesz odpuścić?
- ZABINI!
- O co ci chodzi? W głowę się uderzyłeś? - Zawołał zdziwiony blondyn. Zabini nie mógł uwierzyć w głupotę kolegi. Westchnął głośno unosząc ręce do góry. Jak dzisiaj pamiętał, jak młody Malfoy zwierzał mu się ze spraw sercowych. Co prawda nigdy by nie przypuszczał, że on zimny jak lód i twardy jak skała facet, będzie miał coś takiego jak sprawy sercowe. Wtedy już doskonale wiedział, że jego przyjaciel się zmienił. Nie mógł wysiedzieć na miejscu, kiedy widział jak bardzo się zmienił z biegem czasu, gdy zaczął patrole z pewną Gryfonką. Sam na początku w to nie wierzył, dopóki sam Draco się go nie zapytał o to, co ma w tej sytuacji zrobić.
- Co się z tobą dzieje? O co chodzi z tą całą Emily?
- O nic, to fajna dziewczyna...
- No i co z tego, że fajna? - Zapytał.
- Stary to największa dupa w szkole, kurde - zawołał iście zadowolony. Blaise nie mógł uwierzyć w jego słowa. Spojrzał na niego jak na największego kretyna.
- Ale... a co z Hermioną? - Tutaj blondynowi zrzedła mina.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Ale... zaprosiłeś ją na bal? Czekaj, bo chyba nie nadążam za twoim tokiem myślenia.
- Tak wiem, że zaprosiłem, nie wiem jak to odkręcić...
- CO?!
- Bo Em się zapytała czy z nią pójdę. Znaczy nie odpowiedziałem jej, ale...
- Jesteś ostatnim kretynem - powiedział Zabini kręcąc głową i zbijając tym samym arystokratę z toru.
- Jak... co?
- Stracisz ją.
- Emily? - Blaise spojrzał w górę i pokręcił głową.
- Hermionę.
- Słuchaj ona jest nieosiągalna rozumiesz? Nie wytrzymuję presji, ciągle się z nią żrę..
- Chcesz odpuścić?
- ZABINI!
~~~
Przepraszam najmocniej za tak długą nieobecność :) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Chciałam również przeprosić, za brak zakładki 'infromacja' ostatnio ciągle próbowałam ją zaktualizować i nie wiem czemu, ale nie działa. :c Następny rozdział przewiduję na 18.10 :) Trzymajcie się :*
Zou.
Co za gnój z tego Deana normalnie się zdenerwowałam ach niebezpieczny jest mój Diabełek. Ale Draco też bym porządnie zbiła widać że jego matka nie nauczyła go szacunku do kobiet nienawidzę określeń typu dupa więc Malfoy by ode mnie dostał po łbie razem z byłym Rudej. Świetny rozdział i cóż nie mogę doczekać się następnego. Karola
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana :*
OdpowiedzUsuńMenda radziecka z tego Dean'a.
OdpowiedzUsuńUgh.
Powyrywam mu paznokcie, ot co!
Dracuś też nie lepszy. Żeby się za jakąś pustą lalą oglądać, kiedy ma Hermionę na wyciągnięcie ręki?
Ugh.
Faceci są do bani.
No, pomijając Blaise'a.
On jest super!
I rozdział też ^^
Pozdrawiam, em. :*
dziękuję Em :* .
OdpowiedzUsuńhahaha, zgadzam się, faceci są do bani :D
Była kiedyś taka piosenka.. '' Facet to świnia '' i muszę się z tym zgodzić.
OdpowiedzUsuń'' Dupa'' ?! Jak ja nienawidzę takiego określenia. Najchętniej weszłabym do tego Twojego opowiadania i strzeliła Malfoy'owi w twarz. Wkurzył mnie ogromnie!
A Dean - kolejny wrzód na dupie, miesza tylko! Gdyby nie on Ginny i Diabełek byli by razem, ot co! Ale nie!
Emily?! W mojej miniaturce to mała urocza córeczka Draco i Hermiony, a teraz wchodzę na Twojego bloga i tu taki szok ! O.o
Ja nie rozumiem Draco. Już od dawna wiedziałam, że jest kretynem, bo nie potrafi docenić takiej dziewczyny jak Hermiona. Ale, żeby rezygnować z niej dla jakiegoś pustego plastiku?! Nie no, ja jestem wręcz oburzona.
To niewiarygodne jakie emocje potrafisz na mnie przelać i, że tak bardzo wczuwam się w to opowiadanie. Naprawdę Cię podziwiam i wielbię przy okazji.
Cały rozdział na 6 z + !
Pozdrawiam,
wkurzona na Draco. L.I
cieszy mnie to bardzo, ale też nie pokoi :D
Usuńwolę wywoływać pozytywny emocje nie negatywne, postaram się to zmienić :*
dziękuję za komentarz :*
"Chcesz odpuścić?" ♥
OdpowiedzUsuńI to tyle co mam do powiedzenia na temat tego rozdziału. No, może jeszcze, że to jeden z suuper prezentów urodzinkowych <3
Lumossy
im-possible-dramione.blogspot.com
oooh, spóźnione najlepszego kochana :*
Usuńdziękuję:*
Świetny rozdział. Juz nie lubię Emily, a miało być tak pięknie z balem. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś wyjaśni ;) Jak zawsze świetnie. Pozdrawiam Syntia
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :*
UsuńNo cóż, to znowu ja :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, Dracze zachował się po chamsku...
Szczerze, to aż bym go rozszarpała :/
A ta Emily, zawsze coś mi w niej nie grało :D więc cieszę się, że miałam co do niej racje
Oby wszystko się wyjaśniło...
Zapraszam do mnie
http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com/
Dziękuję i wpadnę kochana :*
Usuńczekam na rozwoj wydarzen:)
OdpowiedzUsuńzapraszam do czytania :)
UsuńBoże, Hermiona to się z nimi wszystkimi ma... Mam wrażenie, że jakbym spotkała kiedyś taką Emily, to chyba wydrapałabym jej oczy! No ale jestem głęboko przekonana, że Draco przejrzy na oczy i pójdzie na bal z Hermioną.
OdpowiedzUsuńRon, jak Ron - porywczy i głupi, ciekawe czy kiedyś się zmieni??
Rozdział jak zwykle mi się podobał, nie był ani troszkę nużący, tylko bardzo ciekawy :) Czekam na kolejny
Pozdrawiam :))
dziękuję bardzo! :*
Usuńzapraszam :*
och Wiewióra i Zabini , oni doskonale się uzupełniają . Natomiast Dracon , zaczyna mnie wkurzać, szczególnie z tą Emily . Ale o to chodzi ? Zero nudy , tylko akcja . :D
OdpowiedzUsuń