sobota, 26 października 2013

20.


"Bywają takie przeszkody między ludźmi, których nie da się rozbić, niezniszczalne... bo z hartowanej duszy"            


        Od kilkunastu minut w pomieszczeniu panowała cisza, przerywana jedynie krótkimi oddechami. Hermiona siedziała pod oknem, ze skulonymi nogami i spoglądała na błonia. Draco zaś opierał się o ścianę, a jego dłoń, co jakiś czas wędrowała do platynowych włosów, aby jeszcze bardziej powiększyć nieład na głowie. Dla brązowowłosej cisza nie była żadnym problem, przynajmniej nie musiała szargać swoich nerwów, na tak fałszywą i dwulicową osobę. Zaś blondyn miał zupełnie inne odczucia niż dziewczyna. Bardzo irytowała go ta cała sytuacja, nie mógł wytrzymać w głuchej pustce, przecież zwariuje tutaj jak zaraz nie zacznie czegoś mówić. Już wolał kłótnie, od takiej sytuacji, przynajmniej mógł się pośmiać ze zdenerwowanej Granger.
- Wszystko twoja wina - burknął, specjalnie wzdychając. Nie musiał długo czekać na reakcję, ponieważ Hermiona szybko odwróciła głowę w jego stronę, a jej oczy mogły być obrzucone mianem bazyliszka.
- Już Ci powiedziałam niedorozwinięty gumochłonie, żebyś wreszcie spojrzał dalej niż na czubek swojego nochala - zawołała zirytowana.
- Odezwała się największa kujonica.
- Przynajmniej mój mózg jest normalnych rozmiarów, a nie jak twój orzeszka - warknęła, odwracając głowę.
- Chciałabyś mieć taki mózg jak ja - wytknął.
- Ideologia twojej mentalności nie obliguje mnie do prowadzenia z tobą merytorycznej konwersacji - odparła dumnie i odwróciła się do niego plecami. Blondyn przez chwilę analizował jej zagmatwaną wypowiedź, aby po chwili znowu powrócić do wymiany zdań.
- Granger, nie udawaj mądrej, bo...
- Uszy się myje, a nie trzepie o wannę, Malfoy - syknęła, nie odwracając głowy. Blondyn prychnął ironicznie.
- Sama się umyj - warknął.
- Takimi odzywkami to mój dziadek konie płoszył - odparła ironicznie. Blondyna przestało już to bawić, ponieważ dziewczyna ewidentnie sobie z nim pogrywała. Nie lubił, jak ktokolwiek miał nad nim wyższość.
- Zacumuj jęzor, Granger - syknął. Hermiona zacisnęła piąstki i spojrzała na niego gniewnie.
- To ty zacząłeś pieprzyć, karaluchu.
- To nie ja udaję mądralę, cnotko - odparł kręcąc głową. To dla Hermiony było za dużo. To, że jej życie seksualne było na poziomie zerowym i nigdy nie ruszyło się nawet o milimetr, nawet z Ronaldem, to nie znaczy, że ktoś ma prawo o tym rozmawiać. Z wściekłymi iskierkami w oczach, rzuciła się na niego z piąstkami.
- Ty wstrętny niżu społeczny! - Krzyknęła bijąc go mocno po klatce piersiowej, ponieważ twarz osłaniał dłońmi.
- Uspokój się, wariatko!
- Ja wariatka?! Sam się o to prosiłeś, fretko! - Wrzasnęła bijąc go jeszcze mocniej. Draco złapał mocno za jej drobne łokcie i odepchnął ją mocno od siebie, a ona upadła do tyłu na miękki materiał. Poirytowana rzuciła w niego beżową poduszką.
- Nie odzywaj się do mnie...
- Twarz w ziemię i nie kiełkuj! - Krzyknął do niej, a ona znowu zrobiła się czerwona ze złości. Zmarszczyła swój nos i kolejna fala poduszek poleciała w jego stronę.
- Granger! Ogarnij się!
- Powiedziałam ci już, żebyś zamknął tą jadaczkę! - Krzyknęła ostatni raz w niego rzucając i odsunęła się na drugi koniec pomieszczenia. Draco odepchnął od siebie wszystkie jaśki i spojrzał na Hermionę spode łba. Poprawił swoje włosy i nagle zaczął się śmiać jak opętany. Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę. Patrzała na chłopaka, który śmiał się szczerze, wycierając łzy cieknące po policzkach. Nie wiedziała, co mu się stało, ale nie zwracała na to uwagi. Prychnęła głośno i pokręciła głową.
- Wiem, że padło ci już na mózg, ale mógłbyś się przynajmniej opanować - mruknęła wywracając oczami.
- Chyba siebie nie widzisz - kolejna salwa śmiechu, a Hermiona szybko podeszła do szyby przyglądając się zapłakanym wzrokiem swojemu odbiciu. Jej włosy się naelektryzowały, przez satynowe poduszki i w tej chwili wyglądała, jakby ją dopiero, co kopnął prąd. Zmieszana zaczęła szybko gładzić je dłońmi, w duchu klnąc na nie.
- Z czego tak rżysz?! - Wydęła usta ze złości, gdy skończyła ujarzmiać swoje niesforne kosmyki.
- Głupie pytanie - odkaszlnął śmiejąc się jeszcze i wycierając łzy.
- Jesteś wstrętny i nie mogę na ciebie patrzeć - skłamała, nie patrząc mu w oczy. Zmarszczyła nosek i oparła się zmęczona o ścianę.
- Kocham jak się złościsz - te słowa wypłynęły z jego ust mimowolnie. Gdy je usłyszał, ugryzł się w język i pożałował, że w ogóle o tym pomyślał, dopóki nie zobaczył jej oczu...

~~~

            Ogromne i zimne krople deszczu wpadały na chłopaka i jego towarzyszkę, nie zwracając uwagi na ich stan. Wiał chłodny wiatr, a ubrania były przemoczone do ostatniej nitki. Pomimo tego, że po jego ciele przechodziły nieprzyjemne dreszcze, napawał się jej ciepłem. Przytulał ją jak największy skarb na świecie, była teraz dla niego wszystkim, do nikogo nie mógł się teraz zwrócić, tylko do niej. Jego sytuacja była tragiczna, nie umiał sobie poradzić. Miał dość tego, że cały czas jest wszystko jego wina, chciał, aby wszystko wróciło do normy, tak jak było jeszcze parę tygodni temu. Dziękował Salazarowi, że ktoś taki jak ona, był jego aniołem stróżem. Mógł jej się zwierzyć ze wszystkiego, a ona nie krytykowała. Mógł na nią nakrzyczeć, a ona nie uciekała jak reszta, trwała przy nim do samego końca. Mógł przy niej płakać, a ona potrafiła go pocieszyć, sprawiając, że dzięki niej zapominał o smutkach. Kochał ją całym sercem, zwłaszcza w takich momentach.
         Siedzieli razem na błoniach. Deszcz i mgła sprawiały, że miał ograniczoną widoczność, ale przyglądał się tafli jeziora, która zazwyczaj gładka, teraz wydawała się być jak zgnieciona satynowa pościel. Zamek był ledwo widoczny, ale ukazywał w dalszym ciągu swoje piękno, swój czar. Był to dla niego dom, przez ostatnie siedem lat, wychowywał się tutaj, nabywał umiejętności i wszelkich zwyczajów, ponieważ w domu, nie miał do tego takich możliwości. A teraz? Jego serce było złamane, czuł, że stracił coś najważniejszego na świecie. Została z nim tylko ona, zawsze się do niej zwrócił, zawsze mógł na nią liczyć. To ona zawsze zasklepiała jego rany w sercu, Ognista Whisky. Pociągnął ostatni łyk z butelki i wyrzucił ją daleko od siebie. Czuł jak w jego głowie buzuje gejzer. Miał wrażenie, jakby zaraz miało go rozsadzić. Spojrzał na zamek i w tym samym momencie, mignęła mu w mgle rudowłosa czupryna. Pomimo swojego stanu i emocjonalnego i fizycznego, wszędzie poznałby długie piękne i o zupełnie innym kolorze włosy, niż reszta Weasleyów. Chwiejnym krokiem wstał i kolejna fala dreszczy przeszła po jego ciele. Nie spuszczał jej z oczu, szła pod parasolem w stronę zamku. Chciał ją dogonić, ale jego nogi, wydawały się być z ołowiu. W głowie dalej mu szumiało, ale zdobył się na jeden dźwięk. Z jego gardła wydobył się przeraźliwie ochrypły głos:
- Ginny - jęknął i resztkami sił podniósł rękę do góry. Ostatnią rzeczą jak zauważył była spadająca parasolka i dziewczyna, która ile sił w nogach zaczęła biec w jego stronę. Później poczuł jak uderza o coś głową i nastała pustka...

~~~

            Hermiona od kłótni, nie reagowała na głupie teksty Dracona. Przez chwilę nawet zauważyła, że przysypia, w swojej 'bazie', którą stworzył z poduszek, zostawiając jej jedną, którą cudem wywalczyła. Była zła na cały ten kiepski pomysł McGonagall. Fakt faktem, nie musiała sprzątać sowiarni, ale o wiele bardziej wolałaby coś robić, niż siedzieć tak bezczynnie. Można przecież dostać od tego świra. Sama również próbowała zasnąć, ale jej starania wyszły na marne, ponieważ nie potrafiła tak bez żadnych skrupułów zasnąć w towarzystwie blondyna. Nie żeby ją krępował, ale po prostu po ostatnich wydarzeniach, jej zaufanie do niego, które kiedyś zakiełkowało, zostało teraz zdeptane, zgniecione i zrównane z ziemią. Westchnęła, więc i znowu usiadła przy oknie, spoglądając na gwiazdy, które pojawiły się na niebie po strasznej ulewie. Nagle do jej uszu doszło nucenie. Nie mogła z początku zorientować się skąd wydobywa się ten dźwięk. Myślała, że może na dworze, ale nic tam nie zauważyła, dopiero po chwili, gdy odwróciła głowę, zauważyła leżącego arystokratę. To właśnie on nucił, dobrze jej znaną piosenkę. Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Skąd to znasz? - Zapytała bardzo cicho. Nie odwracając nawet głowy w jej stronę, odparł:
- Nie muszę ci niczego tłumaczyć Granger - kąciki jego ust uniosły się w ironicznym uśmiechu, a ona z głębokim westchnieniem pokręciła głową. Nie miała już na to wszystko siły, czuła się fatalnie. Nie odpowiedziała mu już, co oczywiście skutkowało, jego zainteresowaniem. Widząc jej zniechęconą minę, nie wiedział, dlaczego, ale podniósł się ze swojej pozycji i podszedł do niej, uprzednio się przeciągając. Usiadł obok niej i razem spoglądali w dal za oknem. Ku wielkiemu zaskoczeniu Hermiony, Draco zaczął cicho śpiewać tą piosenkę. Zdumiona obserwowała jak jego mimika twarzy zmienia się wraz ze śpiewanymi słowami. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek dożyje takiego momentu, że ujrzy śpiewającego Malfoya, na szlabanie. Musiała przyznać, że w tą piosenkę wkłada niesamowicie dużo emocji, dlatego też nie uszło jej uwadze, że musiała dla niego bardzo wiele znaczyć.
- Skąd ją znasz? - Ponowiła swoje pytanie, nie zwracając teraz uwagi, na jego poprzednią odpowiedź. Westchnął głęboko kręcąc głową na jej upartość.
- Ojciec nigdy w domu nie pozwalał słuchać jakiejkolwiek muzyki. Twierdził, że niszczyła umysł, a artyści śpiewali o głupotach, między innymi takich jak miłość - mówił, a jego oczy ukazywały, że wspomnieniami jest teraz bardzo daleko. Hermiona nie ośmieliła się mu przerwać, dlatego czekała, na dalszą wypowiedź.
- Matka zaś kochała muzykę, kochała grać. Zawsze, gdy nie było ojca w domu, otwierała stary fortepian i wyrzucała z siebie wszystko, za pomocą nut. Kiedyś zabrała mnie na wspomnienia Beatlesów. Zagrano wtedy ten utwór, który ona zawsze śpiewała w domu. Z jednej strony się z nim utożsamiam...
- Jestem pod wrażeniem.
- Nie ma, czego po prostu jest to jedne z moich nielicznych radosnych wspomnień z dzieciństwa - mruknął posyłając jej niemrawy uśmiech. Odwzajemniła go bez żadnych skrupułów.
- Nie spodziewałam się na prawdę, że akurat ty ich będziesz słuchał - ponownie pokiwała głową.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz - odparł.  
- I pewnie się nie dowiem - mruknęła pod nosem, ale blondyn to usłyszał. Nastała krępująca cisza, jakby obydwoje chcieli coś powiedzieć, ale bali się urazić drugiego. Draco, żeby złamać tą niemiłą atmosferę, ponownie zaczął nucić utwór, a Hermiona mu wtórowała. Tworzyli zgrany duet, śmiejąc się przy tym i kłócąc, jakie słowa powinny być w danej zwrotce. Gdy skończyli swój koncert, usiedli po przeciwnych stronach pomieszczenia. Hermiona nieśmiało, ale rozpoczęła trapiącą ją rozmowę.

~~~

- Co się stało?! - Zawołała wystraszona pani Pomfrey, kiedy Ginny razem z Joe i Zachariaszem przynieśli nieprzytomnego i przemoczonego Blaisa Zabiniego do Skrzydła Szpitalnego. Szybko podbiegła do łóżka, na którym go położyli.
- Panie Smith, proszę natychmiast powiadomić profesor McGonagall - nakazała, a chłopak od razu wykonał polecenie znikając w drzwiach.
- Co się stało? - Zapytała ponownie zdziwiona.
- Nie wiem, znalazłam go nieprzytomnego na błoniach, musiał już tam siedzieć na prawdę długo, jest cały przemoczony, boże ja... - zaczęła opowiadać Ginewra.
- Ginn uspokój się - powiedział Joe, przytulając dziewczynę do siebie i głaszcząc po głowie. Pielęgniarka w tym momencie osuszyła ubrania chłopaka i już biegła po odpowiednie eliksiry i zioła. Gdy wróciła zaczęła opatrywać głęboką ranę na głowie.
- Wiadomo, co się stało? - Oboje pokiwali przecząco głowami. Weasley była cała roztrzęsiona, nie mogła się uspokoić, łzy płynęły po jej policzkach. Do Skrzydła wpadła nagle wystraszona dyrektorka. Najwidoczniej nie zdążyła się jeszcze przebrać, a wskazywał na to jej strój nocny.
- O matko święta - zawołała przykładając dłonie do ust - pan Lavard, panna Weasley, chcecie mi to wytłumaczyć? - Ginny kolejny raz chciała opowiedzieć całą sytuację, ale poczuła ogromną gulę w gardle, dlatego wyręczył ją Joe.
- Co mu strzeliło do głowy - mruczała pod nosem - Poppy, co z nim? - Zapytała biegającej wokół łóżka pielęgniarki.
- Nie wiem! Robię, co w mojej mocy, ale gorączkę to on ma chyba z pięćdziesiąt stopni - odparła nerwowo i ironicznie. Ginny kolejny raz zaszlochała i schowała twarz w dłoniach.
- Panie Lavard, proszę odprowadzić pannę Weasley do jej Pokoju Wspólnego.
- Nie! Ja chcę zostać - zawołała błagalnym tonem.
- Pani stan jest niewskazany, najlepiej jak panienka odpocznie i przyjdzie z rana - wtrąciła się Pomfrey.
- Chodź, Ginn. Mają rację - mruknął Joe. Spojrzała na niego zapłakanym wzrokiem, a później na nieprzytomnego chłopaka.
- Ale będzie dobrze? - Zapytała z nadzieją w głosie.
- Pocierpi, ale wyzdrowieje - zawołała swoim piskliwym głosem Poppy i zamknęła za nimi drzwi. Odwróciła się w stronę zaniepokojonej McGonagall i westchnęła głęboko.
- Nic mu nie będzie, jest chory, ale jest też jeszcze jedna ważna sprawa, Minewro - powiedziała splatając dłonie.
- Jaka?
- Chłopak spożywał alkohol i to w dużych ilościach. Dopóki nie zbiję liczby promili, nie mogę podać odpowiednich środków. Wiesz, czym to może skutkować zwłaszcza, że ma bardzo głęboką ranę z tyłu głowy.
- Chłopak się przekręci - westchnęła zdenerwowana.
- Właśnie. Teraz lepiej módlmy się, żeby wytrzymał i wycierpiał.
- Tak, masz rację. Ja idę powiadomić jego matkę - oznajmiła przejętym głosem dyrektorka i pożegnała się z Pomfrey.

~~~

- Malfoy, posłuchaj - powiedział wypuszczając głośno powietrze. Siedziała po turecku i kręciła młynek kciukami. Nie denerwowała się tak nawet przy odpowiedzi u profesora OPCM. Nie rozumiała swojego zachowania, przecież to tylko Malfoy. Albo, aż Malfoy...
- Co? - Zapytał zupełnie neutralnie.
- Mówi się słucham - poprawiła go.
- Nie jesteś idealna...
- Dobrze, skończ - powiedziała od razu, a gdy już chciał dokończyć przerwała mu szybko - nie chcę iść z tobą na bal - po tych słowach nastała głucha cisza. Draco spojrzał na nią ogromnie zdziwiony. Hermiona nieśmiało spoglądała na jego tęczówki, ale starała się nie okazywać jakichkolwiek emocji. Ciszę przeciął głos Dracona.
- Jak to?
- Tak to. Nie chcę iść z tobą na bal..
- Poczekaj, Granger. Przecież cię zaprosiłem, nie możesz tak po prostu odmówić - powiedział już zirytowany. Dziewczyna westchnęła głęboko.
- Nie mam ochoty...
- Tu nie chodzi w cale o to - przerwał jej marszcząc brwi - posłuchaj, mojej decyzji, nikt ani nic nie zmieni. Nie rób z siebie teraz płaczącej i skulonej dziewczynki, przecież...
- Draco - przerwała mu jego zagmatwaną wypowiedź - nie mam zamiaru robić z siebie kretynki. Masz dziewczynę, a na bal przyjdziesz z odwiecznym wrogiem...
- Tak.
- Nie.
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Malfoy! Nie. Mam ciebie dość rozumiesz, mam dość ciągłego oszukiwania, okłamywania, traktujesz mnie jak zabawkę, niepotrzebna to odrzucasz! Nie mam zamiaru robić z siebie nie wiadomo, kogo bo ty tak chcesz, no! - Krzyknęła. Chłopak oczywiście, jak zwykle Malfoyowie, nie przejął się zbytnio jej wypowiedzią i prychnął.
- Granger, jak cię zaprosiłem, to okaż klasę...
- ZAPROSIŁEŚ MNIE, A PÓŹNIEJ SWOJĄ EMY?!- Zawołała, ironicznie wykrzykując imię jego dziewczyny. Na jej twarz wpłynęły rumieńce ze złości, a on zaś zbladł. Nie wiedział, o czym ona mówi. Spojrzał na nią jak na istną wariatkę.
- Słuchaj Granger t,o że jesteś zazdrosna nie znaczy, że możesz wygadywać bzdury...
- Nie gadam bzdur! - Pisnęła.
- Nie zaprosiłem Emy! - Teraz to ona nie wiedziała, o czym mówi arystokrata. Przecież jeszcze niedawno, cała jego Docks pieprzyła coś o balu, a teraz on się wszystkiego wypiera? O co tu chodzi?
- Nic sobie nie wymyśliłam, sama mi to powiedziała...
- Granger, może masz urojenia?!
- Albo może to ty kłamiesz?!
- Ja nie kłamię, nigdy! - Zawołał oburzony.
- A ja ci nie wierzę! - Odpyskowała. Obydwoje patrzyli na siebie rozgniewani. Nie mogli dojść do porozumienia, a najgorsze w tym wszystkim było, że ani jedno ani drugie, nie mogło zrozumieć siebie nawzajem.
- Idziesz ze mną i kropka - zarządził wskazując na nią palcem. Wydęła usta z niezadowolenia i pokręciła ironicznie głową.
- Nie.
- Jezu Granger, nie zachowuj się jak rozkapryszony bachor.
- Ja się tak zachowuje? Ty się tak zachowujesz - warknęła. Jej złość sięgała zenitu, jeszcze moment, a powie coś na prawdę niestosownego, a tego akurat chciała uniknąć. Nie robić z siebie kretynki, przed Malfoyem. Krew wrzała w jej żyłach, ale gdy tylko patrzała w jego tęczówki, cały lód topniał.
- Posłuchaj to, że znalazłem sobie dziewczynę, nie znaczy, że nie potrafię dotrzymać obietnicy.
- Ty chyba sobie nie zdajesz sprawy, z powagi sytuacji, Malfoy! Idź z nią, będzie to przynajmniej wyglądało normalnie i prawidłowo. A nie...
- Ale ja chcę iść z tobą!
- Żeby iść z kimś na bal, trzeba mieć jakieś zobowiązania! - Wykrztusiła wreszcie.
- Jakie zobowiązania?
- Posłuchaj, nic między nami nie ma i nie będzie, rozumiesz? - Syknęła w końcu. Wiedziała, że jeżeli dalej będą toczyć tą kłótnie, to wreszcie powie coś czego będzie żałować. I masz, stało się.
- Nigdy nawet nie pomyślałem, że coś może między nami być, Granger - odparł od razu oburzony.
- Nawet jak mnie całowałeś? - Zapytała już wyczerpana z sił. Teraz to on nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć. Patrzył się w jej duże czekoladowe oczy, które sprawiły, że mógł uwierzyć w jakiekolwiek dobro, a teraz dziwnym trafem, nie zauważył nawet, kiedy wszystko się wali.
- Posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj. Odkąd pojawiła się Emily, nic nie wiesz, żyjesz jedynie w jej świecie. Nie mówię, że masz się mną interesować, bo w życiu bym o to nie prosiła! Ale opuszczasz treningi, masz w dupie Harrego i całą drużynę, opuściłeś się w nauce! - Jego osłupiony wzrok sprawił, że dziewczyna zarumieniła się, z powodu tak licznych informacji o jego osobie.
- Skąd ty to wiesz?
- I chyba nawet nie zauważyłeś, co się ostatnio działo z Blaisem, prawda?! - Dodała ignorując jego pytanie. Przetworzył wszystkie informacje i musiał przyznać, że fakt nie gadał z Zabinim już bardzo długo. Zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
- Nie powiem ci, jesteś po prostu wstrętny. Docks namieszała ci nieźle w głowie - warknęła na zakończenie.
- Nie namieszała, po prostu jesteś zazdrosna - podszedł do niej mrużąc oczy. Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że obydwoje stoją i mierzą się ostrym spojrzeniem.
- Jeszcze nie upadłam tak nisko.
- Oszukujesz sama siebie - był tak blisko jej twarzy, że szeptał. Już miała mu coś odpyskować, kiedy on zaczął zbliżać swoje usta do jej. Przez jeden krótki moment, była skłonna oddać ten pocałunek, ale opamiętanie powróciło w odpowiednim momencie. Odepchnęła go z całej siły i zmierzyła go wściekłym spojrzeniem.
- Daruj sobie, Malfoy. To już na mnie nie działa - syknęła i bez słowa położyła się w kącie drugiego pokoju, próbując zasnąć. Draco stał chwilę zdziwiony, ale przeklinając siebie w duchu osunął się po ścianie i oddał się w ręce Morfeusza.

~~~

            Ginny weszła roztrzęsiona do Pokoju Wspólnego i od razu została zauważona przez trzech mężczyzn. Harry Ron i Dean podbiegli do niej prowadząc ją spokojnie w stronę kanapy przy kominku.
- Co się stało malutka? - Zaczął Thomas wycierając jej policzki. Nie podobało się to Ronaldowi, dlatego od razu wepchnął się między nią, a jej byłym. Przez chwili mierzyli się spojrzeniem, ale Potter odchrząknął znacząco w ich kierunku.
- Nic - bąknęła podkulając nogi do brzucha i głośno oddychając.
- Jak nic, przecież widzę! - Zawołał Ronald.
- Nie krzycz - szepnęła.
- Jak mam nie krzyczeć, jak widzę, w jakim jesteś stanie? - Zdenerwował się Ronald. Dziewczyna schowała głowę między kolanami.
- Uspokój się, tak jej nie pomożesz - szturchnął go Dean.
- Nie dotykaj mnie, bałwanie - wybuchł rudzielec.
- Uważaj na słowa Weasley...
- Wyjdźcie stąd! - Zawołała poirytowana. Obydwaj spojrzeli na nią dziwnie.
- Ale..
- Natychmiast! - Krzyknęła. Ron prychnął głośno i odrzucając poduszkę w kąt, którą przed chwilą trzymał, wstał i odszedł w stronę swojego dormitorium. Thomas przez chwilę miał jeszcze nadzieję, że może zostać, ale gdy ujrzał jej gniewny wzrok od razu wyszedł z Pokoju Wspólnego, zostawiając ją z Harrym. Chłopak spokojnie gładził jej przedramię, czekał aż sama zechce mu opowiedzieć, co się stało.
- Boże, Harry przepraszam - zachlipała po kilkunastu minutach histerycznego płaczu.
- Spokojnie Ginn - powiedział cichutko gładząc jej włosy. Wtuliła się w jego ramię i kolejne minuty siedzieli nic nie mówiąc. W końcu rudowłosa zebrała się w sobie i opowiedziała wszystko Harremu, co do ostatniego słowa. Musiała się komuś wygadać, a za chiny nie wiedziała gdzie teraz podziewa się Hermiona. Potter jak na przyjaciela przystało, nie zarzucił jej, że rozpoczęła znajomość z 'wrogiem', ale spojrzał jej głęboko w oczy i szepnął:
- Wyjdzie z tego, jeżeli ty mu pomożesz - te słowa sprawiły, że kąciki jej ust podniosły się lekko.
- Nie potępiasz mnie za to? - Zapytała ochrypłym głosem.
- Dlaczego miałbym to zrobić? Ginn to twój wybór, z kim się chcesz spotykać nawet, jeżeli jest to Zabini. Jako przyjaciel muszę uszanować twoją decyzję - powiedział zupełnie spokojnie - ale to nie zmienia faktu, że od razu się z nim zaprzyjaźnię - ostrzegł ją, na co ona parsknęła śmiechem.
- Dziękuję Harry, że mnie rozumiesz - powiedziała cichutko. Wydmuchała nos, a on zachichotał.
- Oczywiście rozumiem, że mam milczeć jak grób przed Ronem? - Podniosła swoje duże niebieskie oczy i posłała mu szczery uśmiech.
- Rozumiesz mnie bez słów - powtórzyła się i przytuliła go w podziękowaniu.
- No wiesz... - Zachichotał wraz z nią.
- Wiem, że źle zrobiłam, ale teraz mu wierzę.
- Wiesz, najśmieszniejsze jest zawsze to, że w krytycznych sytuacjach człowiek potrafi przebaczyć, przeprosić, uwierzyć, a normalnie...
- Jesteśmy zbyt dumni - dokończyła za niego.
- Właśnie.
- Harry, mam do ciebie jeszcze jedną prośbę - pociągnęła nosem i spojrzała na niego z nadzieją.
- No mów - posłał jej uśmiech.
- Zostaniesz dzisiaj ze mną? Nie chce być sama, a rano chciałabym pójść do Blaisa...
- Oczywiście Ginny. Idź się umyj i przebierz i spotkamy się tutaj za chwilę - pogładził ją po ramieniu. Uśmiechnęła się i pokiwała głową.
- Daj mi pół godziny.
- Pół godziny - zgodził się i odprowadził ją wzrokiem, a sam wyszedł szybko z Pokoju Wspólnego...

~~~

            Joe wparował do Pokoju Wspólnego Ślizgonów niczym burza. Nie zwracał uwagę na zdziwione miny i pytające spojrzenia, od razu skierował się do swojego dormitorium. Nie mógł uwierzyć, że Riddle tak spokojnie o tym wszystkim mówi, że jest taki nieugięty. Jeżeli niczego nie zrobi, jeżeli jej nie ostrzeże, to on wygra cały pojedynek. Nie mógł do tego dopuścić, przecież przysięgał, że będzie jej chronił, ciałem sercem i umysłem. Nie mógł jej zawieść, nie kolejny raz. Chodził zdenerwowany po pokoju, gorączkowo myśląc nad całą sytuacją. Nie miał pomysłu nawet jak sprawdzić, z kim z zamku kontaktuje się ten parszywy karaluch. Miał wrażenie, że ta cała bezsilność go wykończy, nie mógł tak siedzieć bezczynnie, a z drugiej strony nie mógł pozwolić, żeby cała ta sytuacja mogła się rozwijać. Był w rozsypce, jak najszybciej musi o wszystkim powiadomić swoją babcię. Podszedł i wyciągnął pergamin, kałamarz i pióro z szuflady, a już po kilku sekundach, litery składały się w słowa, a słowa w zdania...

~~~

            Ginewra ubrała się w swoje ulubione szare legginsy, za dużą o dwa rozmiary bordową bluzę kangurkę z kapturem, a na nogi i stopy założyła ocieplacze. Włosy związała wysoko w końskiego kitka i powolnym krokiem zeszła po schodach do Pokoju Wspólnego. Na stoliku, który stał przed kominkiem i przy kanapie, na której siedziała z Harrym widniała teraz świeżo zaparzona gorąca czekolada z bitą śmietaną i piankami, a na stoliku stały jej ulubione fasolki wszystkich smaków, czekoladowe żaby, różowe kostki lodów kokosowych w małych bialutkich miseczkach, kremowe bryły nugatu i jej ulubione toffi o brawie miodu. Gdy to wszystko ujrzała, oraz pełno świeczek na stoliku, jej humor od razu się poprawił. Uśmiechnęła się do Harrego, który właśnie stał przy kanapie i szczerzył do niej zęby.
- Skąd to wszystko wytrzasnąłeś? - Zapytała pełnym przejęcia głosem.
- Słodycze zawsze mam pod ręką, a czekoladę zawdzięczam skrzatom domowym - zaśmiał się - ale uwierz mi, że lepszej nikt nie robi - pokiwał głową na potwierdzenie, a dziewczyna zachichotała. Usiedli razem na sofie i sięgnęli po duże kubki. Gdy Ginny się napiła, podobnie jak Potter miała teraz białe wąsy z bitej śmietany, którą od razu oblizała śmiejąc się.
- Potrafisz poprawić humor, Harry. Nie wiem jak ci dziękować - spojrzała na niego i podkuliła nogi.
- Nie masz, za co mi dziękować. Czego nie robi się dla przyjaciół - odparł szczerząc zęby. Resztę wieczoru spędzili na śmianiu się i wspominaniu dawnych czasów, oraz na nadrabianiu rozmów, które były spowodowane brakiem czasu. Ginny nie mogła się powstrzymać, więc zjadła również porcję toffi Harrego, a on zaś jej różowe kostki lodu o smaku kokosowym. Przy opychaniu się fasolkami wszystkich smaków, ich miny i odczucia rozpoczynały szaloną podróż. Od łez śmiechu, aż do odruchów wymiotnych. Wszystko to sprawiło, że Ginny wiele zrozumiała oraz, że tęskniła za wspólnym wieczorem z przyjaciółmi, albo przyjacielem. Podczas ostatniej rozmowy, która zeszła na tor Quidditcha, dziewczyna zwyczajnie zasnęła opierając się o ramię Pottera. Chłopak dopiero po kilkunastu sekundach zorientował się, że jego przyjaciółka śpi, ponieważ kubek z resztką gorącej czekolady właśnie wysunął się z jej dłoni, oblewając jego spodnie. Zdziwiony spojrzał na nią i pokręcił głową.
- Ah, Ginn - westchnął uśmiechając się sam do siebie i wyjął różdżkę - Chłoczyść - szepnął, a spodnie były czyste. Odstawił szklanki na stolik i powolutku podniósł dziewczynę i zaniósł do jej dormitorium, uprzednio rzucając zaklęcie na schody. Gdy wrócił, posprzątał wszystko i skierował się do swojego dormitorium. Zegarek pokazywał drugą trzydzieści, co oznaczało, że całkiem porządnie się zasiedzieli.

~~~


            Ostre słońce i krzyk, który doszedł do uszu dwójki uczniów, sprawił, że obydwoje zerwali się na równego nogi, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje. W drzwiach ujrzeli profesor McGonagall.
- Witam was po szlabanie - powiedziała surowo. Dopiero ta informacja utwierdziła im, że to nie był żaden sen, ale na prawdę siedzieli razem w tym dziwacznym pomieszczeniu, przez kilka godzin.
- Dzień dobry - powiedziała kulturalnie Hermiona.
- Nie wiem czy taki dobry. Mam jedynie nadzieję, że czegoś was to nauczyło - warknęła. Oboje pokiwali głowami dla świętego spokoju. Granger nie marzyła o niczym innym jak o wyspaniu się w swoim łóżku, ale przecież nie mieszkała jakby już w Pokoju Wspólnym Prefektów. Zaś drugim fantem było to, że dzisiaj jest czwartek, czyli musi iść na zajęcia.
- Oczywiście dnia wolnego nie macie, śniadanie rozpoczyna się za pół godziny, a później normalnie widzę was na zajęciach - powiedziała surowo i wypuściła ich na korytarz.
- Ah, jeszcze jedna sprawa, dotyczy głównie pana Malfoya - powiedziała, gdy zamknęła różdżką drzwi. Spojrzał na nią pytająco, a Granger stanęła trochę dalej.
- Pański przyjaciel, Blaise Zabini został wczoraj znaleziony w stanie krytycznym na błoniach, przez pannę Weasley - powiedziała już nieco łagodniej, na co blondyn zbladł ze zdziwienia. Hermionie również zrobiło się słabo, przypominając sobie wczorajszą ulewę.
- Ale jak to, co się stało? - Zapytał starając się, aby jego głos był zupełnie neutralny.
- Nie znam przyczyn, ale nie jest z nim za dobrze. Mogę panu jedynie powiedzieć, że jego zachowanie będzie surowo ukarane. Spora ilość alkoholu we krwi, nie pozwoliła na podanie środków leczniczych. Gdy promile spadały, jego stan się pogarszał, teraz pani Pomfrey walczy o jego życie, jeżeli nie uda jej się w ciągu godziny przywrócić go do stabilizacji, będzie przeniesiony do świętego Munga. Ma również rozciętą skórę głowy, dość głęboko - kończąc dialog, Hermiona miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze, a do Dracona jakby w zwolnionym tempie docierały wszystkie myśli - panna Weasley już przy nim jest. Powiadomiłam już panią Zabini, ona również niedługo powinna się tutaj zjawić. Miałam jedynie nadzieję, że pan wie, co się stało pańskiemu przyjacielowi, ale cóż. A teraz proszę się rozejść i mam nadzieję, że wasze zachowanie ulegnie poprawię - to mówiąc odeszła, zostawiając ich samych. Blondyn jakby w zwolnionym tempie spojrzał na brązowowłosą, która miała łzy w oczach i niewiele myśląc, obydwoje skierowali się prawie biegiem do Skrzydła Szpitalnego, gdzie czekała na nich kolejna niespodzianka... 

17 komentarzy:

  1. Ha! Pierwsza !

    Rozdział genialny!
    Hermiona ma rację! Ta Emily namieszała mu w głowie. Szkoda tylko, że nie doszło między nimi do pocałunku, ale Hermiona nie jest pierwszą lepszą i bardzo dobrze!

    ''- Ty wstrętny niżu społeczny!'' - dostałam nagłej głupawki, gdy to przeczytałam, śmiałam się i śmiałam aż mój brat wszedł do mojego pokoju i stwierdził, że jestem nienormalna, bo ciesze się do komputera xdd

    Szkoda mi Blaise :(((( Mam nadzieję, że z tego wyjdzie. I ciekawe co to za niespodzianka?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, pozdrów brata :D.
      dziękuję kochana:*
      a tajemnica, to już w następnym rozdziale :*

      Usuń
  2. Hej.
    Rozdział genialny. Mam nadzieję, że Diabeł szybko wróci do zdrowia. Przecież nie może zostawić swojej rudej wiewióreczki.xD
    Ach, kłótnie Draco i Hermiony. Muszę przyznać, że ich teksty były zajebiste - brawa dla twojej inwencji twórczej.:D
    Miona miała rację, Draco ostatnio w ogóle nie interesował się swoim kumplem, ani w ogóle niczym. Liczę na to, że teraz poprawi choć trochę swoje zachowanie.
    Życzę ci mnóstwa weny.:) Czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie skończyłaś jak mogłaś. Biedny Blaise ale nie ma tego złego teraz siedzi przy nim Wiewióra i jak tylko wyzdrowieje to będą razem i będzie pięknie..) Wiesz że jak masz jakieś niecne plany odnośnie Diabła w stylu np uśmiercenie Go to ja Cię znajdę i przeklnę..) Życzę weny Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w życiu mojej najukochańszej postaci bym nie uśmierciła XD. o to nie musisz się martwić! :*
      dzięki kochana :*

      Usuń
  4. Dialogi niesamowite, wgl nie mam pojęcia jak mam komentować twoje rozdziały no bo ile razy można pisać, że jest świetnie:P Na co by tu ponarzeka... a, wiem za krótko :P Chcę więcej i jestem mega ciekawa co będzie dalej. Oby jak najwięcej Hermiony i Draco. Mam nadzieję, że ta dziewczyna Draco to tylko nie wiem eliksir miłosny czy coś, żeby tylko nie było prawdziwe. Pozdrawiam i pisz pisz :) Syntia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana, normalnie aż mi się ciepło na serduszku robi :*

      Usuń
  5. Świetny rozdział strasznie smutno mi się zrobiło Blaisa tylko żeby on alkoholikiem nie został. Czekam na więcej. Maja

    OdpowiedzUsuń
  6. No ostro, ostro, ciekawe kiedy oni w końcu się dogadają! Hermiona miała sporo racji, oskarżając Draco, że przez Emily nie zwraca na nic uwagi.. Boże, Blaise.. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego! No i może Ginny w końcu zmieni swoje podejście do niego :)
    No i co, czas znowu się powtórzyć: rozdział świeetny, bardzo miło i szybko się czytało :) Oczywiście czekam na kolejny i pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny wyczepisty rozdział.
    Głupia Emily, noo.
    I Draco.
    I Riddle.
    I Blaise. Żeby się tak upić?
    Te emocje :3
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam, em. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny chciałabym napisać jakąś krytykę a nie mogę a to nudne..) Bo ciągle czytasz ode mnie pochwały ale inaczej się nie da. Diablica

    OdpowiedzUsuń
  9. no i gdzie ten rozdział :P ja tu szukam wymówki żeby się nie uczyć, a rozdziału brak ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. czekam z utęsknieniem do czwartku..)

    OdpowiedzUsuń