niedziela, 1 grudnia 2013

23.


"Idziemy przez życie, jak pociąg pędzący w ciemności do nieznanego celu"







Rozdział krótszy niż dotychczas, może mieć błędy, za które z góry przepraszam :) Brak prądu zmusił mnie do dodania rozdziału o tej porze, ale jest! :) Miłego czytania:)

P.S opowiadanie powoli dobiega końca :)
~~~~~~~~~~




          Cała Wielka Sala obserwowała zaistniałą sytuację. Słychać było gdzieniegdzie szepty i zszokowane odgłosy i jęki fanek Dracona, oraz oburzenie ze strony Ślizgonów. Nikt nie mógł pojąć, jakim cudem, najprzystojniejszy i najpopularniejszy chłopak w całej szkole, słynący z niebywałej riposty i paskudnego charakteru, stoi teraz przed swoim obiektem odwiecznych obelg, wyzwisk oraz upokorzeń. Żadnej osobie na tej Sali, prócz wtajemniczonych, nigdy nie przyszłoby do głowy, że taka sytuacja może mieć miejsce. Wszystkim zaparło dech w piersi, gdy usłyszeli wyznanie arystokraty i w oczekiwaniu na odpowiedź zapadła głucha cisza. Hermiona nerwowo spoglądała na boki, starając się wyłapać chodź najmniejszy szczegół, który mógłby jej pomóc wyjść z tej sytuacji. Widziała zdziwione twarze Harrego i Ronalda, śmiejących się Ginny i Zabiniego, jak zwykle pocieszający uśmiech Joe i Elizy... to wszystko sprawiło, że zrozumiała, że nie przyszła tutaj po to, aby teraz stchórzyć i wybrnąć z tej sytuacji, kolejnym przekrętem. Czas wreszcie stawić czoła pewnemu delikwentowi, któremu nie wszystko może przychodzić z taką łatwością. Po tych przemyśleniach wybór nie wydawał się wcale taki trudny. Draco, na którym chciała się odegrać, oraz Wiktor, z którym nie miała ochoty spędzić tego wieczoru. Podniosła wysoko głowę, a na jej twarz wstąpił zadziorny uśmieszek. Nie patrząc, ani jednemu, ani drugiemu w oczy ruszyła powoli przed siebie. Żałowała w duchu, że nie ujrzała zdziwienia, które ogarnęło dwóch mężczyzn, gdy wyminęła ich z gracją. Nie zważywszy na to, podeszła do sześcioosobowego stolika, przy którym siedzieli Joe i Blaise i zajęła miejsce pomiędzy nimi. Posłała im szeroki uśmiech i dopiero teraz ujrzała, jak mocno doprowadziła do zdenerwowania blondyna. Jak zwykle przybrał na twarz swoją codzienną maskę, ale nie potrafił ukryć złości, która przez nią emanowała. Jego zimne stalowe oczy, rzucały gromy na wszystkie strony, a gdy podszedł do stolika, zmierzył jadowitym spojrzeniem Gryfonkę, która na jego wysiłki, odpowiedziała jedynie dziewczęcym, grzecznym uśmiechem. Ich potyczkę na wzrok, przerwał głos Dumbledora, który wstał od swojego głównego stołu i korzystając z okazji, gdy była cisza, zaczął przemawiać:
- Najwidoczniej jesteśmy już wszyscy w komplecie - spojrzał tutaj znacząco na Granger, która delikatnie się zarumieniła - a więc chciałbym wszystkich serdecznie powitać na balu Halloweenowym! - po Sali rozległy się oklaski i okrzyki zadowolenia - wiem, że długo na niego wyczekiwaliście, więc z ogromną przyjemnością chciałbym wam przekazać, że jutro macie dzień wolny od zajęć! - Tym razem odgłosy stały się jeszcze bardziej głośne, a wiwatom i gwizdom nie było końca - Proszę jeszcze o uwagę! - Zagrzmiał - Chciałbym wam życzyć wszystkim dobrej zabawy i smacznego! - Dodał na końcu widząc zniecierpliwienie na twarzach głodnych uczniów i jak w jego zwyczaju klasnął w dłonie. Półmiski zapełniły się jedzeniem, a dzbanki napojami. Wszyscy zabrali się za jedzenie, a w tle leciała spokojna muzyka.
- Pięknie wyglądasz, Miona - zagaił Blaise, podając jej miskę z ziemniakami.
- Dziękuję - posłała mu uroczy uśmiech, co jeszcze bardziej denerwowało blondyna, siedzącego na przeciwko niej.
- Już myśleliśmy, że nie przyjdziesz - powiedziała Eliza.
- Kobieta zmienną jest - wzruszyła ramionami śmiejąc się i rozpoczęła posiłek. Po zjedzeniu deseru, na scenę wszedł zespół Fatalne Jędze, a na sali rozległy się piski fanek, które w mgnieniu oka znalazły się przy scenie krzycząc i śpiewając wraz z wokalistą. Zabawa rozpoczęła się na całego, Blaise okazał się świetnym tancerzem, o czym Ginny nie miała pojęcia. Po pierwszej piosence była zziajana, jak po ostrym treningu Quidditcha, a po Zabinim nie było widać nawet odrobinki zmęczenia. Joe wraz z Elizą nie szaleli tak jak owa dwójka, ale w swoim tempie bawili się znakomicie. Draco siedział naburmuszony przy stoliku popijając, co chwilę poncz, przeklinając w duchu, że nie można wnosić alkoholu na tego typu imprezy. Jego wzrok nie opuszczał Hermiony, która przed chwilą została poproszona do tańca, przez Brandona. Gdy tylko podszedł do stolika, Malfoy miał ochotę przygrzmocić mu w twarz, ale nim zdążył się zorientować już odchodził pod ramię z Granger. Nie mógł w dalszym ciągu uwierzyć, że ta mała kujonica, zrobiła z niego takie pośmiewisko.
- Miałaś niezłe wejście - skomentował Hiszpan, gdy wtopili się w tłum ludzi.
- Nie planowałam takiego! - odkrzyknęła, mając nadzieję, że ją usłyszał, przy tak głośnej muzyce.
- Tak czy inaczej, postąpiłaś słusznie - zaśmiał się głośno i przez resztę piosenki wirowali jak szaleni pomiędzy innymi parami.
- Odbijamy! - Zawołał obok nich Blaise, a Brandon równie zdziwiony, co smutny puścił dłonie Gryfonki i ukłonił się przed nią lekko.
- Jeszcze jeden taniec rezerwuję - zawołał, a ona posłała mu szeroki uśmiech. Gdy odszedł przeniosła wzrok na Ślizgona i podeszła do niego, pozwalając aby objął ją w talii. Leciała właśnie nieco spokojniejsza piosenka.
- Ugh, teraz powinieneś tańczyć z Ginny - powiedziała mu do ucha, a on zaśmiał się cicho.
- Nie zdążyłem - udał smutnego wskazując podbródkiem w lewo. Hermiona po kilku sekundach wypatrzyła rudowłosą przyjaciółkę w objęciach Harrego i mimowolnie się uśmiechnęła.
- No chyba, że - wzruszyła ramionami.
- Niezły popis dałaś - spojrzał w jej bursztynowe oczy, które momentalnie zaiskrzyły niebezpiecznie.
- To znaczy? - Uniosła jedną brew.
- Smoku jest nieźle wkurzony, takiego go jeszcze nie widziałem...
- Nie moja wina, Blaise. On wie, co źle zrobił, zresztą nie chcę na ten temat rozmawiać - mruknęła, a on od razu zrozumiał, że dzisiejszego wieczoru jest to temat Tabu.
- Dobra, dobra nie pytam - dodał unosząc ręce do góry.
- Idziemy się czegoś napić? - Zapytała czując suchość w gardle.
- Jasne - zgodził się, mając podobne potrzeby i udali się do stolika z napojami. Tam napełnili swoje półokrągłe szklanki i podeszli do stolika. Draco usilnie wpatrywał się w tłum ludzi, aby tylko nie patrzeć na Gryfonkę, która nie tylko go dzisiaj denerwowała swoim zachowaniem, co jeszcze wyglądem. Jak ona mogła się tak wystroić?
- Smoku, lecimy do kibelka? - Zapytał Blaise, odczuwając potrzeby fizjologiczne. Draco jakby od niechcenia przeniósł na niego swój wzrok i głośno wzdychając podniósł się i ruszyli w kierunku wyjścia. Hermiona założyła nogę na nogę, obserwując wszystkich obecnych ludzi. Przed nią nagle pojawił się Harry. Zamrugała kilkakrotnie i zaczęła wyszukiwać wzrokiem Ginny.
- Tańczy z Deanem - uprzedził jej pytanie, a ona zrobiła zdziwioną minę. Nie zważając na to przysiadł się do stolika i oparł wygodnie.
- O co chodzi z Malfoyem? - Hermiona czując, że to pytanie kiedyś usłyszy westchnęła głęboko i spuszczając delikatnie wzrok, zarumieniła się.
- Wiem, że powinnam była ci powiedzieć, ale...
- Nie chce Miona teraz wyciągać starych dziejów, ale powiedz mi, co między wami jest? - Starał się być spokojny, ale Hermiona czuła, że z całych sił, próbuje powstrzymać się od wybuchu złości.
- Harry to jest bardzo skomplikowane, ja sama nie wiem, na czym stoję i w gruncie rzeczy...
- W gruncie rzeczy, to czuję się jakbyś mi nie ufała - spojrzał jej prosto w oczy, a ona poczuła, jak bardzo musiała zranić tym przyjaciela. Widział w jej oczach strach i skruchę, nie umiał się na nią zwyczajnie złościć.
- Dobra, koniec tego. Jak będziesz chciała to mi wszystko powiesz, prawda? - Patrzył na nią wyczekująco. Uśmiechnęła się delikatnie i przytuliła go mocno.
- Dziękuję - pociągnęła nosem.
- Chodź, idziemy! - Pociągnął ją za rękę i pobiegli na środek sali. Gdzieś w tłumie wypatrzyła Ronalda, który tańczył koślawo z Megan.
- Nie wiedziałam, że tańczysz! - Zawołała mu do ucha.
- To dla Megan się nauczyłem - zaśmiał się i okręcił ją wokół jej własnej osi.

~~~

- Mógłbyś wreszcie powiedzieć, co jest między wami, a nie - westchnął Zabini, gdy stali w toalecie. Draco jak zwykle spoglądał wysoko w niebo prosząc Salazara, aby wreszcie wszyscy dali mu spokój. Nie miał ochoty nikomu zwierzać się ze swoich problemów. Nie chodziło mu o kłopoty szkolne, rodzinne, czy jakiekolwiek inne. Chodziło o to, co miał w głowie, o to, co mu siedziało w sercu. Nie umiał sobie z tym poradzić sam, więc kto mógł mu w tym pomóc? W głębi duszy uświadomił sobie, że robi z siebie kompletnego wariata, ale wolał jednak to, niż opowiadać wszystkim o swoich chorych dla niego przemyśleniach. Ufał Zabiniemu, ale nie zmieniało to faktu, że tak samo jak inni, nie umiał mu pomóc. Nigdy nie był w takiej sytuacji, jako on. Jego matka nigdy nie zmuszała go do postępowania według ojca. Zresztą, on nigdy nie miał ojca, a chociaż wydaje się to absurdalne i każdy normalny człowiek zareagowałby w tym momencie z wielkim oburzeniem, to Draco mu tego zazdrościł. Braku ojca. Nie zdawał sobie z tego sprawy, dopóki nie dorósł i nie ujrzał ile złego wprowadził w jego życie Lucjusz. Zniszczył go od środka, nie pozwolił na to, aby jakiekolwiek uczucia oprócz obojętności i zniewagi wobec innych, chociaż zakiełkowały w jego sercu. Trwając w tym transie od najmłodszych lat, ukształtował go na wzór siebie. Młody Malfoy, zdał sobie z tego wszystkiego sprawę, kiedy został postawiony przed faktem dokonanym: Tu nie ma wyborów, Draconie. Wstępujesz w Jego szeregi, albo giniesz razem ze swoją plugawą matką! Te słowa wzburzyły jego egzystencje, wyryły się w jego sercu na zawsze. Nie potrafił powiedzieć niczego innego, jak: Tak ojcze. Zależało mu na życiu jego matki, która pomimo wszystko jako jedyna obdarzyła go miłością. Ogromną, której nie potrafiła czasami ukazać, ale jednak on ją czuł. Za te wszystkie lata, które wycierpiała przez jego ojca, nie potrafił postąpić inaczej. Teraz pluje sobie w brodę, że był takim tchórzem. Był i jest nadal...
- Draco? - Z jego zamyśleń wyrwał go głos Blaisa. Spojrzał na niego i pokręcił głową.
- Przepraszam, zamyśliłem się - odparł mrugając oczyma i wyszedł z łazienki.
- Nie odpowiesz mi? - Westchnął Zabini, a Draco powtórzył czynność i wzniósł tęczówki do nieba.
- Nie, ale sądzę, że zgodzisz się ze mną, aby wnieść na tę imprezę, trochę...dobrego humoru - Diabeł znał te niebezpieczne iskierki w oczach przyjaciela. Od razu zrozumiał aluzję i zamiast obrać kierunek Wielkiej Sali, skierowali się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.

~~~


- Ostatnia nasza impreza nie wyszła, więc dobrze, że ta się udała! - Zachichotała głośno Megan. Hermiona złapała koleżankę za przedramię i o mało, co nie popłakała się ze śmiechu.
- Wtedy to była tragedia, ale teraz można się pośmiać! - Zawołała. Harry patrzył to na jedną, to na drugą nic nie rozumiejąc.
- Jaka impreza? - Zdziwił się.
- Oj, Harruś! Połowy nie wiesz - machnęła dłonią blondynka i pocałowała go w policzek. Chłopak dalej zdezorientowany westchnął głośno i popatrzył na nie z litością.
- Kobiety! - Pokręcił głową i dopił soku dyniowego. Nagle obok nich zjawiła się Ginny.
- Hejka, nie widzieliście gdzieś może, takich dwóch pacanów, którzy bez siebie nie odstępują nawet na krok...
- Jeżeli masz na myśli tych parszywych gnojków - zaczął Ronald, który zjawił się ni stąd ni owąd obok stolika przyjaciół. Jego głos był przepełniony jadem - to nie, nikt ich tutaj nie widział i nie chce widzieć.
- Ronaldzie! - Hermiona wyprzedziła Ginewrę, która już miała powiedzieć parę słów od serca. Weasley przeniósł wzrok na byłą dziewczynę i prychając pogardliwie usiadł na krześle.
- Ubrudziłeś się na szacie, Ron - zachichotała Megan, aby rozładować sytuację. Chłopak zaczerwienił się i szybko zaczął ścierać plamę. Brązowowłosa próbowała na migi przekazać przyjaciółce, aby się uspokoiła, ale ona była nieugięta.
- Swoje nędzne i nic nieznaczące zdanie, na temat osób, o których nie masz zielonego pojęcia, zostaw dla siebie - warknęła w jego stronę i odwróciła się na pięcie. Granger kręcąc głową poszła w ślady przyjaciółki. Złapała ją za łokieć i odwróciła w swoją stronę.
- Ginn, nie daj się sprowokować. Wiesz jaki jest, nie może ci zepsuć wieczoru - upomniała ją. Rudowłosa wzniosła oczy ku niebu i wzięła kilka głębszych oddechów.
- Gdyby nie ty, to już dawno bym mu oczy wydrapała.
- Wiem - uniosła wysoko brwi i przytuliła ją.
- Witam piękne panie - usłyszały nagle i odskoczyły od siebie. Spojrzały na nieznajomego chłopaka...


~~~

- Stary jak nas McGonagall nakryje, to nie zobaczymy już tego zamczyska - zaśmiał się Blaise, gdy razem z Draconem wchodzili po schodach prowadzących na główny korytarz. Pod marynarkami mieli upchnięte butelki Ognistej Whisky, a w kieszeniach od spodni po dwa Kremowe Piwa.
- Nie zorientuje się nawet, zobaczysz! - Odparł obojętnie blondyn.
- A wy co panowie się tak włóczycie? - Przed nimi zjawił się nagle Filch. Obydwoje stanęli jak wmurowani w podłogę i za wszelką cenę starali się ukryć wypukłości pod ubraniami.
- Kierujemy się w stronę Wielkiej Sali - odparł neutralnie Zabini, mocno zaciskając dłonie w kieszeniach.
- Doprawdy? - Charłak uniósł jedną brew, głaszcząc swoją kotkę i obszedł mężczyzn dookoła. Zatrzymał się spoglądając na nich dziwacznie i westchnął głęboko.
- Niby tacy przystojni, a tacy zapuszczeni - mruknął pod nosem, ale dwójka przyjaciół to usłyszała. Gdy ich wyminął, obydwoje wybuchli gromkim śmiechem.
- Jednak głupota się szerzy - zawołał Zabini i wznowili swoją wędrówkę.
- Jak tam z Wiewiórą? - Na to pytanie, chłopak mimowolnie się uśmiechnął i westchnął głęboko.
- Chyba już znasz odpowiedź - wyszczerzył zęby do blondyna, a on jedynie wzniósł oczy do nieba.
- Salazarze, do czego ty dopuściłeś?
- Lepiej, żeby teraz miał mnie w opiece, bo przysięgam, że nie ręczę - warknął Zabini, a zdezorientowany Draco spojrzał na przyjaciela. Podążył za jego wzrokiem i dopiero wtedy zrozumiał nagłą zmianę jego nastroju. Tuż przy wejściu do Wielkiej Sali, stała jego dziewczyna ze swoją najlepszą przyjaciółką, czyli Granger. Ewidentnie było widać, że jakiś chłopak, którego Ślizgoni nie widzieli ani razu na oczy, podrywał dziewczęta. Blaise wypuścił powietrze ze świstem i przyspieszył kroku, a zaraz za nim blondyn.

~~~


- Znamy się? - Zdziwiła się Hermiona, słysząc słowa nieznanego jej mężczyzny. Miała dziwne wrażenie, że kogoś jej przypominał, ale była pewna, że nie chodzi do Hogwartu, ani nie widziała go na żadnym meczu. Miała dziwne wrażenie, że ta osoba, w ogóle nie powinna tutaj być. Starała się wykryć w jego podłużnej twarzy jakikolwiek szczegół, który zaalarmowałby, że jest to ktoś, do kogo nie należy się odzywać. Ginny najwyraźniej miała podobne odczucia, gdyż od razu ścisnęła mocniej Hermionę i starała się cofnąć do tyłu.
- Nie, ale myślę, że jest to początek wspaniałej przyjaźni - odpowiedział popijając poncz. Dziewczęta spojrzały po sobie ze zdziwieniem.
- Nie sądzę - syknęła rudowłosa i już miała się odwrócić, kiedy to chłopak złapał za jej nadgarstek.
- Chwila, chwila. Może porozmawiamy? - Zdziwiona jego zachowaniem, zmierzyła go lodowatym spojrzeniem i wyrwała rękę z uścisku. Koło nich znaleźli się chłopcy, a zdenerwowany Blaise, przygarnął do siebie swoją dziewczynę i nienawistnym wzrokiem spojrzał na chłopaka.
- Masz jakiś problem? - Warknął w jego kierunku. Czarnowłosy zaśmiał się cicho, odłożył szklankę z ponczem i włożył ręce do kieszeni.
- Skąd, chciałem jedynie porozmawiać - wzruszył ramionami i swój wzrok skierował na Granger, za którą stał blondyn. Posłał jej ironiczny uśmiech.
- Hermiona Granger - wypowiedział jej imię i nazwisko, a ona zdziwiona spojrzała po swoich przyjaciołach.
- Skąd...
- Nie powinno cię to interesować, chciałbym zamienić z tobą słówko - powiedział przybierając ponownie uprzejmy ton głosu. Brązowowłosa zawahała się. Nie wiedziała czego może oczekiwać od niej nieznajomy, tym bardziej, że najwyraźniej ją skądś znał. Cała ta sytuacja wydawała jej się bardzo dziwna i cuchnęła na kilometr.
- To mów - wzruszyła ramionami, nie odchodząc od Draco na krok.
- Na osobności - uniósł jedną brew i spojrzał po wszystkich pogardliwie. Dziewczyna przeniosła swój wzrok na Ginny, która bezgłośnie przekazywała jej, aby się opamiętała i nie dała się nigdzie zaciągnąć.
- Dobrze, ale tutaj - powiedziała. Chłopak uśmiechnął się lekko i czekał aż reszta się odsunie. Zdziwieni towarzysze odeszli do stolika nie spuszczając wzroku z Hermiony. Po chwili z parkietu zeszli Eliza i Joe.
- A wy co takie miny macie, jakbyście ducha zobaczyli? - Zażartował Lavard. Blaise spojrzał na niego i prychnął.
- Jakby jakiś nieznany koleś podszedł do Elizy i kazał ci odejść, bo chce z nią rozmawiać na osobności, to też byś miał taką minę - odparł. Joe zdziwiony jego odpowiedzią skierował wzrok, tam gdzie wszyscy patrzyli, a serce podeszło mu do gardła. W pierwszym momencie miał jedynie wrażenie, że to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem, że mu się to śni, że ma omamy. Błagał w duchu Najwyższych, aby nie robili sobie z niego żartów, ale nic nie nastało. Dalej widział Eryka kierującego się do wyjścia wraz z Hermioną. Poczuł jak w jego klatce piersiowej rośnie ogromna fala wściekłości, determinacji i adrenaliny. Nie mógł za wszelką cenę dopuścić do tego, aby ją stad zabrał. Czuł, że jego nogi są jak z waty, nie miał pojęcia, co się z nim działo. Chciał biec w jej kierunku, ale zwyczajnie nie mógł otrząsnąć się z transu. Jego źrenice powiększyły się do maksymalnych rozmiarów, były przepełnione złością, na samego siebie. Mógł przecież przewidzieć, że tym razem Riddle nie będzie zmyślał. Mówił prawdę o tym, że zaatakuje w Święto Duchów, ale nie miał pojęcia, że zrobi to w taki sposób. Nienawidził siebie za to, że to przeoczył. Jego przemyślenia i chwilowy zastój, który jak się okazało trwał zaledwie kilka sekund, przerwał okropny krzyk Elizy. Jej dłonie powędrowały do ust, zakrywając je, a oczy powiększył się do rozmiarów galeona. Spojrzała spanikowana na Joe'go, który równie zszokowany, nie czekając ani chwili dłużej, zaczął biec ile sił w nogach. Kilkoro uczniów przyglądało się całej sytuacji ze zdziwieniem, ale nikt nie odważył się coś powiedzieć. Nikt nie wiedział, co kierowało Malfoyem i Zabinim, ale oni również zerwali się z miejsc i zaczęli biec ile sił w nogach za Joe. Wyczuwali kłopoty na odległość, a to był jeden z nich.
- Blaise! - Krzyknęła Ginny i również niewiele myśląc, chwyciła za rękę Elizę i popędziły za nimi.
- Riddle, stój! - Te słowa sprawiły, że Eryk dosłownie na moment się odwrócił, aby ujrzeć pościg w jego kierunku. Złapał zdziwioną Hermionę i przerzucił ją sobie przed ramię, biegnąc w stronę wyjścia.
- Impedimento! - Krzyknął Joe, ale chybił. Draco widząc przerażenie na twarzy Granger, poczuł nagły zastrzyk adrenaliny i zaczął biec jeszcze szybciej, wymijając wszystkich po kolei. Gdy był już tuż o krok za nieznajomym, wyczuł, że za chwilę będzie się teleportować. Nie oglądając się za siebie w ostatniej chwili złapał za nogawkę Eryka i poczuł szarpnięcie w okolicach pępkach. Po kilku minutach usłyszał przeraźliwy krzyk i nastała ciemność...

11 komentarzy:

  1. Wow. W niezłym miejscu przerwałaś! :D
    Rozdział genialny.

    Pozdrawiam,
    Lexie

    OdpowiedzUsuń
  2. wow trochę mnie ominęło, wybacz moją chwilową nieobecność Miniaturkę przeczytam w całoście jak będę miała czas, wiem że jest ona dla ciebie ważna więc nie chce czytać w pośpiechu. A co do rozdziałów które ominęłam jak zawsze świetnie ;) Akcja nabiera tempa, więc nic tylko chcieć więcej. Mam tylko jedno ale co to za ps sobie pozwalasz kończyć opowiadanie co to to nie ! Liberum Veto !:) Pozdrawiam i do następnej notki Syntia ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. no no w takim momencie...ehh
    błagam cie na kolanach, normalnie dodaj kolejny rozdział i to jak najszybciej :)
    Szczerze byłam święcie przekonana, że Hermiona wybierze jednak Draco, a tu taka niespodzianka. Boże błagam niech ten cały Eryk nic nie robi Mionie! Ale nic Malfoy jej pomorze :D
    czekam na nn pozdrawia Favoshi :)

    http://elton-zakochaniuczniowie.blogspot.co.uk/
    http://dramion-zycietowielkaniewiadoma.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  4. Przerywanie w takim momencie powinno być karalne! :)
    Ale się dzieje w tym rozdziale.
    Szkoda, że już się zbliża koniec. Mam nadzieję, że nie opuścisz blogosfery :)
    Ściskam, em. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. czemu skończyłaś? Boże ale dramatyczne. chce więcej.
    Riddle w akcji, ciekawa jestem jak to zakończysz
    i właśnie co to ma być, że "zbliżamy się do końca opowiadania" nie pozwalam :)
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem jakim cudem nieżyjący Dumbledore mógł przemawiać... Chyba jakiś błąd :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz Dracon taki bohater. Zobaczymy, co dalej :)

    OdpowiedzUsuń