"Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni"
Witam :) chciałabym powiedzieć, a jednocześnie podziękować osobom, które skomentowały ostatni rozdział :) wiem, że jesteście ze mną i nawet w biegu, gdy na prawdę nie macie na to ochoty, czasu i siły, dacie chociaż krótki sygnał, że jesteście :) Bardzo mnie to cieszy, ponieważ liczba ostatnich komentarzy podłamała mnie troszkę :) nie wiem, czy mój blog się nudzi, czy może nie czytacie, a nie chce się Wam komentować, nie wiem. Ale uczucie chyba każdej autorki na widok szczerych komentarzy, jest niewyobrażalnie pozytywne :) no cóż, kończąc moją wypowiedź, do której nie jesteście przyzwyczajeni, gdyż nie wypisuję do Was listów ;), chciałabym powiadomić Was, że szczerze zastanawiam się nad zakończeniem bloga w 25 rozdziale. Nie pasuję mi to za cholerę, ponieważ nie jestem w stanie zmieścić tego wszystkiego w jednym poście, natomiast myśl, że jest tak dużo odwiedzających, a tak mało czytających, chyba wprawia mnie w pewnego rodzaju dołek. Nie wiem czy jest sens pisania do 30 rozdziału, albo chociażby do 28 tak jak miałam w planie. :) dziękuję tym, co są zawsze i mnie wspierają i to pokazują, innym czytelnikom również dziękuję, to dla mnie ważne. Dziękuję za uwagę i zapraszam do jakże zagmatwanego i w zasadzie źle napisanego rozdziału 24 :) .
~~~~~~~~~~
Czuł
ogromne pieczenie w okolicach skroni, ból pulsacyjnie rozchodził się po całym
jego ciele. Każdy mięsień był spięty i obolały, a serce biło w nienaturalnie
szybkim tempie. W jego głowie powoli ukazywały się sceny z całego dzieciństwa,
ze wszystkich lat spędzonych w Hogwarcie, ze wszystkich dni, gdy robił coś
dobrego i złego. Całość tworzyła krótką historię jego życia, do momentu balu. Z
całych sił chciał otworzyć powieki, zorientować się gdzie jest, ale nie miał
siły. Dookoła panowała cisza, a on czuł, że zaraz ponownie zapadnie w ten
dziwny i montoniczny sen. Nie mógł na to pozwolić, ponieważ ten trans wysysał z
niego całe życie. Przestraszony próbował wziąć głębszy oddech, niestety to
również sprawiało mu wiele trudności. W pewnym momencie poczuł jak ktoś go
klepie w ramię. Czuł jedynie przeszywający ból, pomimo że dotyk tej osoby był
niesamowicie delikatny. Jakby przez korki w uszach słyszał czyjeś wołanie, aż w
końcu jakby ktoś wyrwał go brutalnie z tego transu poderwał się do pozycji siedzącej
i otworzył szeroko oczy. Jakby w zwolnionym tempie zobaczył swojego najlepszego
przyjaciela, który z wyciągniętą różdżką, rozciętą wargą biegnie pokazując mu,
aby wstawał i mu pomógł. Zanim Dracze zorientował się, co się w ogóle wokół
niego dzieje minęło kilkanaście sekund. Wtedy zrozumiał, że znajduje się w
samym środku pola bitwy. Wokół niego miotały klątwy i zaklęcia o różnorodnych
odcieniach. Starał się zanalizować kto w ogóle się tutaj znajduje, bo mógł
przysiąc, że gdy teleportował się z Hermioną i tym dziwnym fagasem, nikt więcej
nie zdążył go złapać. Spróbował wstać i wtedy dopiero rozpoznał wszystkich po
kolei. Mnóstwo zakapturzonych postaci, które strasznie przypominały mu
śmierciożerców, a koszmar z przed kilku miesięcy wrócił do niego niczym
bumerang. Zmarszczył brwi i jego wzrok przeniósł się na Pottera, który rzucał
zaklęciami jak szalony, jego dziewczyna stała tyłem do niego i również z kimś
walczyła. Nieopodal Zabini pochylał się nad nieprzytomną Ginny, aby kilka
sekund później niczym rozwścieczony tygrys rzucić się na zebranych wokół niego czarodziei
i bronić siebie i ją. Eliza właśnie biegła im na pomoc, a Joe walczył z tym
chłopakiem, który porwał Hermionę...Granger! To właśnie jej brakowało Draconowi
w całej układance. Gdzie ona się
podziewała? Z zamyśleń wyrwał go piskliwy ton głosu, który skądś kojarzył.
Odwrócił się w tym kierunku i w ostatnim momencie odbił zaklęcie rozbrajające.
Zaczął się pojedynkować z tą drobną postacią, która najwyraźniej znała się na
rzeczy.
- Ebulbio! - Krzyknął Draco, a postać odbiła zaklęciem delikatnym ruchem ręki i zaśmiała się głośno.
- Myślałam, że stać cię na więcej, Malfoy - nie mógł uwierzyć, że ta kobieta, ponieważ poznał po głosie i posturze, zna jego nazwisko. Nie dość, że skądś ją kojarzy, to jeszcze ona wie, kim jest. Tego było za wiele, nie dał się zdekoncentrować, zacisnął mocniej dłonie na różdżce.
- Depulsore!
- Protego!
- Drętwota!
- Expelliarmus!
- Confringo!
- Anapneo!
- Expelliarmus! - Draco widząc, że dziewczyna odbiła jego kolejne zaklęcie, w ciągu kilku sekund, zamachnął się i pełny złości wykrzyknął:
- Crucio! - Dziewczyna upadła na ziemie, a pisk rozdarł się po całej obskurnej sali. Nikt jednak nie przejął się jej losem. Od razu dało się zauważyć, że gra jest warta świeczki i nie ma czasu na pomyłki, niestety ona dzisiejszą walkę z Draconem przegrała. Zakończył zaklęcie i głośno dysząc podbiegł do reszty. Przy każdej możliwej okazji pomagał każdemu w obronie, w ataku, ale zakapturzonych postaci było coraz więcej. W pewnym momencie zobaczył jak Joe pomiędzy zaklęciami wysłał Patronusa, a po niespełna kilku sekundach zjawiło się mnóstwo zazwyczaj starszych osób. Bitwa rozpoczęła się na dobre, sam Draco poczuł się jak za dawnych czasów, ale jedno pytanie męczyło go coraz bardziej: Gdzie jest Granger?
- Ebulbio! - Krzyknął Draco, a postać odbiła zaklęciem delikatnym ruchem ręki i zaśmiała się głośno.
- Myślałam, że stać cię na więcej, Malfoy - nie mógł uwierzyć, że ta kobieta, ponieważ poznał po głosie i posturze, zna jego nazwisko. Nie dość, że skądś ją kojarzy, to jeszcze ona wie, kim jest. Tego było za wiele, nie dał się zdekoncentrować, zacisnął mocniej dłonie na różdżce.
- Depulsore!
- Protego!
- Drętwota!
- Expelliarmus!
- Confringo!
- Anapneo!
- Expelliarmus! - Draco widząc, że dziewczyna odbiła jego kolejne zaklęcie, w ciągu kilku sekund, zamachnął się i pełny złości wykrzyknął:
- Crucio! - Dziewczyna upadła na ziemie, a pisk rozdarł się po całej obskurnej sali. Nikt jednak nie przejął się jej losem. Od razu dało się zauważyć, że gra jest warta świeczki i nie ma czasu na pomyłki, niestety ona dzisiejszą walkę z Draconem przegrała. Zakończył zaklęcie i głośno dysząc podbiegł do reszty. Przy każdej możliwej okazji pomagał każdemu w obronie, w ataku, ale zakapturzonych postaci było coraz więcej. W pewnym momencie zobaczył jak Joe pomiędzy zaklęciami wysłał Patronusa, a po niespełna kilku sekundach zjawiło się mnóstwo zazwyczaj starszych osób. Bitwa rozpoczęła się na dobre, sam Draco poczuł się jak za dawnych czasów, ale jedno pytanie męczyło go coraz bardziej: Gdzie jest Granger?
~~~
Zimny
dreszcz przeszedł jej ciało. Czuła, że leży na czymś mokrym i przerażająco
lodowatym. Delikatnie rozchyliła powieki, ale widziała jakby przez mgłę.
Próbowała się ruszyć, ale nie mogła, każda kończyna była do czegoś przywiązana.
Kolejny raz spróbowała otworzyć oczy. Kosmyki pozlepianych włosów zasłaniały
jej twarz, ale mimo to zobaczyła coś, co sprawiło, że z jej gardła wydobył się
przerażający krzyk. Wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu spojrzeli na
nią. Leżała na kamiennych schodach ponad wszystkimi, a wokół niej znajdowały
się postacie w czarnych szatach. Głośno dysząc skupiła się na osobach
przywiązanych do ziemi tuż przed nią. Ujrzała Harrego, Zabiniego, Joe, babcię
Charllotte! Zawiesiła na niej wzrok, nie mając pojęcia skąd się tu wzięła i
kolejny raz próbowała się ruszyć, ale jej wysiłki poszły na marne.
- Uspokój się, bo inaczej zaboli - ktoś warknął nad jej uchem. Sparaliżowana strachem zamilkła, ale nie spuszczała oczu ze swoich najbliższych.
- Babciu - szepnęła cicho, a starsza kobieta pomimo ubrudzonej i podrapanej twarzy, uśmiechnęła się do niej i obdarzyła ją kojącym spojrzeniem.
- Cii ptaszyno, ciii - odpowiedziała jej nieco głośniej, a po policzkach Hermiony zaczęły płynąć łzy. Dopiero teraz poczuła piekący ból w na całym ciele.
- Blaise, Harry - zwróciła się do chłopców, którzy leżeli z tęgimi minami. U Zabiniego z wysiłku i przemęczenia wyskoczyła żyłka, zaś Potter był cały blady.
- Draco - przełknęła ślinę i spojrzała w kierunku blondyna. Chłopak po raz pierwszy od dłuższego czasu posłał jej szczerzy uśmiech, pełen spokoju i wsparcia.
- Joe, co tu się dzieje - zapytała, a chłopak spojrzał na nią z cierpiętniczą miną - Joe?!
- Hermiono musisz mnie wysłuchać, ponieważ to jest moja wina...
- Co?! - Pisnęła zszokowana i w tym samym momencie dostała kopniaka w brzuch od drobnej postaci. Chłopcy poruszyli się niespokojnie, ale jedynie Draco przybrał minę mordercy, a dłonie zacisnął tak mocno, że aż mu kłykcie pobielały. Hermionie stanęły łzy w oczach z ust zaczęła wypływać krew.
- Siedź cicho, szlamowata suko - warknęła do niej, a Hermiona położyła się w kałuży krwi, nie mając siły. Lavard w panice zaczął głośno mówić, nie zważając na reakcję innych.
- Hermiono musisz mnie wysłuchać, słyszysz?! Nie poddawaj się! Nie przypadkowo zapisałem się do Hogwartu, poszukiwałem cię od dłuższego czasu! - Wykrzyczał, a Granger uniosła powieki i popatrzyła na niego z ostatnimi iskierkami w oczach. Nie zdołała nic wydukać, ale jej mina wskazywała na to, aby kontynuował.
- To jest tak bardzo skomplikowane - dodał zrozpaczony - Hermiono, ja wiem, że teraz możesz mi nie wierzyć, że możesz powiedzieć, że jestem zwykłym oszustem i zdrajcą, ale mówię prawdę. Przysięgam ci na życie, a może to potwierdzić Charllotte - Granger zdziwiona przeniosła swój wzrok na babcię, która delikatnie pokiwała głową.
- Miona, jesteśmy rodzeństwem - to spowodowało, że dziewczyna o mało nie udusiła się własną śliną. Jej kaszel spowodował kolejne uderzenie, tym razem w plecy od jakiegoś większego opryszczka. Mimo własnej woli starała się uspokoić nagły napad objawów choroby.
- Twoi rodzice, nie są twoimi biologicznymi rodzicami, jesteś adoptowana. Jesteśmy bliźniętami, ja wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Moja matka została oszukana w szpitalu, ponieważ pomylili cię z innym dzieckiem, które zmarło. Uznali, że to ty, dlatego matka cię zostawiła, nie wiedziała, że żyjesz, a inni opiekunowie zabrali cię stamtąd po kilkunastu dniach. Po wielu latach doszły do nas wieści, że Eryk Riddle cię poszukuje. Było to niedorzeczne, ponieważ byliśmy przekonani, że nie żyjesz. Od niepamiętnych czasów, na Riddlach wisi klątwa, ponieważ przyszliśmy na świat z zupełnie innych światów. Wiem, ta wiadomość również zapewne uderzy cię mocno, ale to czysta prawda. Jeden przypadek na milion... Nasza matka spała z dwoma różnymi mężczyznami, mamy innych ojców, ale jesteśmy bliźniakami. Nie ważne, twój ojciec pochodził od Riddlów, Hermiono. A nasza matka była mugolaczką. Skaziła krew słynnych potomków Voldemorta, tobą! To na tobie chcą zemsty, ponieważ jedynie twoja świeża krew, zdejmie klątwę z Eryka, który został poczęty z brata Toma Riddla i równocześnie twojego ojca. To jest strasznie skomplikowane, ale żeby klątwa się odwróciła, to ty musisz umrzeć, a wtedy Eryk uzyska całkowitą czystość krwi i stanie się człowiekiem-potomkiem Voldemorta...
- Ty skurwysynu, nie powiedziałeś jej tego wcześniej?! - Wrzasnął Draco, który przybrał kolor na twarzy dojrzałego buraka. Joe spuścił głowę, a łzy pociekły po jego policzkach.
- Bałem się, a musiałem ją chronić...
- Widzę, że przerywam wasze rodzinne pogaduszki - zaśmiał się Eryk, który właśnie wstąpił do sali, a jego słudzy ukłonili się nisko. Podszedł do Hermiony i klęknął przed nią. Złapał za jej podbródek i przyjrzał się jej zmęczonej twarzy, oraz oczom, które wyzywająco wpatrywały się w jego prawie czarne tęczówki.
- Taka piękna dziewczyna, a musi zginąć - zacmokał i zaśmiał się głośno. Brązowowłosej popłynęły łzy po policzkach, ale nie przestała patrzeć w jego oczy. Nie odczytała z nich nic oprócz pustki i chłodu, którym emanował. Nie mogła pojąć jak to wszystko jest możliwe, nagle w ciągu kilkunastu sekund okazało się, że ma dwóch braci...
- Do dzieła! Trzeba to wreszcie zakończyć, za długo na to czekałem - wykrzyknął, a zakapturzone postacie podeszły do niej i rozplątały z niewidzialnych pasów. Eryk wyczarował ogromny kociołek, do którego zaczął wrzucać odpowiednie składniki, których Hermiona w życiu nie widziała nawet na oczy. Przestraszona próbowała się wyrwać, ale jej szarpanina poszła na marne. Gdy po kilkunastu minutach Riddle wrzucił ostatni produkt, wtem odwrócił się z kpiącym uśmieszkiem do brązowowłosej. Zatarł dłonie i po chwili przybrał grobową minę, wyjął różdżkę i machnął nią tak, że dziewczyna zawisła tuż nad kociołkiem. Wyczarował nóż i zrobił pierwsze nacięcie na jej talii.
- Mmm, pachnie wybornie - powiedział, a na sali rozległ się krzyk Joe.
- Zostaw ją!
- Zabawne Lavard! Byłeś jedynie kukiełką w całym teatrzyku, dokładnie wskazałeś mi gdzie jest Hermiona, a teraz bezczelnie każesz mi ją zostawić? Nie rozumiem cię - zacmokał i odwrócił się w jej kierunku.
- Crucio! - Wykrzyknął, a Granger wygięła się w łuku, a jej krzyk rozniósł się po sali echem. Draco widząc to, również krzyknął i z całej siły zaczął się szarpać z niewidzialnymi łańcuchami. Łzy ciekły mu po policzkach, mocząc koszulę.
- Nie! - Krzyczał przeraźliwie, lecz śmiech Eryka go zagłuszał. Gdy przestał dziewczyna ciężko oddychała, ale nie miała siły już dalej utrzymywać przytomności. Nadmiar informacji, których nie miała nawet siły ułożyć w głowie, rozsadzał jej głowę, a ból, który odczuwała sprawiał, że marzyła jedynie o zamknięciu oczu.
- Hermiono, nie! Bądź ze mną, błagam! - Usłyszała przestraszony głos Dracona i resztkami sił otworzyła swoje piękne orzechowe oczy.
- Nie zostawiaj mnie, nie teraz - łkał, a ona starała się wsłuchiwać w każdą nutę jego głosu, robiła wszystko, aby spełnić jego prośbę...
- Nic już jej to nie pomoże. Może i wygraliście wszystkie bitwy, Lavard - Riddle spojrzał na niego posępnym wzrokiem - ale wojnę wygram ja - jego źrenice rozszerzyły się do maksymalnych rozmiarów, a śmiech wydobył się z przepony.
- Co robimy? - Szepnął zdenerwowany Blaise.
- Nie mam pojęcia, to wszystko nie tak miało wyjść - mruknął prawie bezgłośnie Joe. Charllotte słysząc ich pogaduszki pokręciła delikatnie głową.
- Rytuał będzie trwał kilka godzin, zanim cała krew, kropla po kropli spłynie do kociołka - szepnęła tak, żeby dosłyszeli.
- Nie mamy za wiele czasu, ona zaraz umrze...
- Rzuca na nią zaklęcia, żeby szybciej straciła przytomność, ponieważ wtedy cały proces przebiega szybciej - wyjaśnił szybko Joe.
- Co robimy? - Zapytał kolejny raz Zabini.
- Ja ich sprowokuje, będą chcieli mnie wypuścić - odezwał się pierwszy raz Potter - żeby zadać mi ból i karę, wtedy zabierzecie różdżki - powiedział i spojrzał po nich, a potem powędrował wzrokiem do sklepienia. Ku zaskoczeniu wszystkich, pięć drewienek wisiało tuż nad nimi.
- Nie, musimy się trzymać razem - pisnął Lavard...
- Inaczej tego nie rozegramy... - zamilkli widząc przeszywający wzrok Eryka. Chodził w tą i z powrotem jakby zamyślony, a oni w tym czasie próbowali wymyślić doskonały plan działania...
- On ma racje - potwierdziła Charllotte. Nie czekając na jakąkolwiek decyzję, Harry wrzasnął na całe gardło, rozpraszając samego Riddla.
- Zamknij się! - Ryknął w jego kierunku, ale na nic się to zdało. Potter krzyczał jak opętany. Eryk spojrzał na niego z nienawiścią i szaleństwem w oczach i dał znak najmniejszej postaci, aby się nim zajęła. Z dumą zeszła z kamiennych schodów i delikatnie zsunęła kaptur z głowy. Na sali zapanowała cisza, jakby makiem zasiał. Nikt nie mógł wydusić słowa, na widok dziewczyny. Malfoy w jednym momencie zapragnął ją zamordować oraz błagać o wypuszczenie. Nie wiedział jeszcze, która opcja będzie lepsza...
- Parkinson... - syknął Joe i wtedy zrozumiał skąd Riddle miał wstęp do zamku i jak to się wszystko działo. Szybko skojarzył fakty i nie mógł uwierzyć, że musiał być tak głupi, żeby nie zauważyć dziwnego zachowania Ślizgonki. Dopiero teraz dotarło do niego, co jego głupota mogła wyrządzić za szkody. Zły na samego siebie, zaczął głośno oddychać.
- Witaj Dracusiu - zaśmiała się piskliwie, wzbudzając w mężczyznach falę gniewu.
- Zawsze wiedziałem, że z ciebie jest wredna suka, Parkinson - syknął Wybraniec. Dziewczyna posłała mu iście Ślizgoński uśmiech.
- Lepszego komplementu nie mogłam usłyszeć, Potter - mruknęła.
- Długo tam jeszcze?! - Zawołał Eryk. Dziewczyna odwróciła się, zarzucając włosami w tył i posłała mu lubieżny uśmiech.
- Już kończę - wyciągnęła swoją różdżkę i jednym machnięciem rozcięła Harremu policzek. Podeszła zadowolona i otarła ranę palcem.
- Hm... niby czystokrwisty, a jednak, szlamowata matka - zachichotała, ale to sprawiło, że Chłopiec-Który-Przeżył nie wytrzymał i splunął dziewczynie w twarz. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Pansy niczym piorun rozwaliła łańcuchy Gryfona i z wściekłością uniosła go nad ziemię. Niestety wszystko byłoby idealne, gdyby jednak jej głupota nie wyszła na jaw. Potter szybko wyciągnął rękę i chwycił swoją różdżkę.
- Drętwota - ryknął w kierunku Parkinson, która wbiła się w tłum zakapturzonych postaci. Migiem podał wszystkim różdżki uprzednio rzucając przeciw zaklęcie na niewidzialne przeszkody. Cała piątka lekko zesztywniała, zaczęła biec w stronę Eryka, który oszołomiony zbierał się z podłogi.
- Nie! - Krzyknął - Łapcie ich! - Słudzy ruszyli w ich kierunku i rozpoczęła się kolejna bitwa. Draco próbował przecisnąć się w stronę Hermiony, która upadła bezwładnie na ziemię, gdy Riddle został zaatakowany. Co chwilę rozbrajał go jakimś zaklęciem, tak aby nie doszedł do Granger, szybciej niż blondyn. Razem przewrócili się na kamiennych schodach, szamocząc się i przepychając.
- Expelliarmus! - Krzyknął Draco przytykając mu różdżkę do klatki piersiowej, a Riddle odleciał na kilka metrów, zgarniając przy tym kilka osób, które walczyły z Zabinim i Potterem. Uśmiechnęli się w jego kierunku i cała trójka zaczęła biec w kierunku Hermiony. Draco podniósł ją z ziemi i spanikowany spojrzał po kompanach.
- No, na co czekasz?! Deportuj się! - Wrzasnął Harry, ale Draco zbladł.
- Nie działa - mruknął spanikowany. Chłopcy po chwili również spojrzeli po sobie zdziwieni i zaczęli biec w kierunku najbliższego wyjścia. Rzucali zaklęcia za siebie, a po chwili dogonili ich Joe i Charllotte.
- Łapać ich! - Pisnęła Parkinson, a fala czarnych szat powiała w ciemne korytarze, tuż za uciekającymi. Nie mieli pojęcia gdzie się znajdują i biegną na oślep.
- Trzeba zbiec do podziemi! - Zawołał Zabini.
- Dlaczego akurat tam?! - Pisnął niezadowolony Wybraniec.
- Bo tam najczęściej są lochy i cele półgłówku, a jakbyś zapomniał, to przypominam, że tam są dziewczyny! - Krzyknął do niego zdenerwowany i wybiegł na przód dowodząc całą ucieczką. Po wielu krętych drogach dobiegli do piwnic i Zabini miał rację, dziewczęta tam były.
- Blaise! - Krzyknęła Ginny. Chłopak podbiegł do niej i chwycił jej dłoń przez kraty. Spojrzeli na siebie i czule.
- Odsuńcie się! - Zarządził - Confringo! - Krzyknął a żelastwo z głośnym hukiem rozsypało się na mniejsze części.
- Tędy! - Zawołał Draco wskazując na małe drewniane drzwi. Nie mieli nic innego do wyboru, ponieważ korytarz, którym przybiegli, był już zapełniony od konfidentów Eryka, z Parkinson na czele. Zaczęli się przeciskać przez mały otwór, którym spokojnie mogłaby przejść pięciolatka, ale już chłopak o wzroście prawie dwóch metrów, miał problem.
- Idźcie, ja ich zatrzymam! - Krzyknęła Charllotte i zasłaniając własnym ciałem Joe i Zabiniego, którzy zostali, jako ostatni spojrzała w oczy Ślizgonce, która właśnie wbiegła na korytarz z całą zgrają.
- Protego Maxima - starsza kobieta rozłożyła dłonie, rysując różdżką tarczę i ze spokojem wyszła przez tycie drzwi na zewnątrz. Rozwścieczona Pansy, zaczęła rzucać mnóstwo zaklęć w stronę tarczy, wyczarowanej przez Charllotte. Gdy z pomocą innych udało się rozbić ją na małe kawałeczki, rzuciła się w stronę przejścia i prześlizgnęła na brzuchu na zewnątrz. Widziała jak staruszka dobiega do reszty i mają zamiar się teleportować. Kierowała nią w tym momencie wściekłość i strach związany z karą, którą poniesie od Eryka za nie utrzymanie więźniów. Przeraźliwym głosem krzyknęła:
- Avada Kedavra! - Przez łzy widziała jak zielone światło trafiło w wir teleportacji i zniknęło razem z uciekinierami, a ona opadła bezsilnie na trawę, która w połączeniu z wodą tworzyła błoto...
- Uspokój się, bo inaczej zaboli - ktoś warknął nad jej uchem. Sparaliżowana strachem zamilkła, ale nie spuszczała oczu ze swoich najbliższych.
- Babciu - szepnęła cicho, a starsza kobieta pomimo ubrudzonej i podrapanej twarzy, uśmiechnęła się do niej i obdarzyła ją kojącym spojrzeniem.
- Cii ptaszyno, ciii - odpowiedziała jej nieco głośniej, a po policzkach Hermiony zaczęły płynąć łzy. Dopiero teraz poczuła piekący ból w na całym ciele.
- Blaise, Harry - zwróciła się do chłopców, którzy leżeli z tęgimi minami. U Zabiniego z wysiłku i przemęczenia wyskoczyła żyłka, zaś Potter był cały blady.
- Draco - przełknęła ślinę i spojrzała w kierunku blondyna. Chłopak po raz pierwszy od dłuższego czasu posłał jej szczerzy uśmiech, pełen spokoju i wsparcia.
- Joe, co tu się dzieje - zapytała, a chłopak spojrzał na nią z cierpiętniczą miną - Joe?!
- Hermiono musisz mnie wysłuchać, ponieważ to jest moja wina...
- Co?! - Pisnęła zszokowana i w tym samym momencie dostała kopniaka w brzuch od drobnej postaci. Chłopcy poruszyli się niespokojnie, ale jedynie Draco przybrał minę mordercy, a dłonie zacisnął tak mocno, że aż mu kłykcie pobielały. Hermionie stanęły łzy w oczach z ust zaczęła wypływać krew.
- Siedź cicho, szlamowata suko - warknęła do niej, a Hermiona położyła się w kałuży krwi, nie mając siły. Lavard w panice zaczął głośno mówić, nie zważając na reakcję innych.
- Hermiono musisz mnie wysłuchać, słyszysz?! Nie poddawaj się! Nie przypadkowo zapisałem się do Hogwartu, poszukiwałem cię od dłuższego czasu! - Wykrzyczał, a Granger uniosła powieki i popatrzyła na niego z ostatnimi iskierkami w oczach. Nie zdołała nic wydukać, ale jej mina wskazywała na to, aby kontynuował.
- To jest tak bardzo skomplikowane - dodał zrozpaczony - Hermiono, ja wiem, że teraz możesz mi nie wierzyć, że możesz powiedzieć, że jestem zwykłym oszustem i zdrajcą, ale mówię prawdę. Przysięgam ci na życie, a może to potwierdzić Charllotte - Granger zdziwiona przeniosła swój wzrok na babcię, która delikatnie pokiwała głową.
- Miona, jesteśmy rodzeństwem - to spowodowało, że dziewczyna o mało nie udusiła się własną śliną. Jej kaszel spowodował kolejne uderzenie, tym razem w plecy od jakiegoś większego opryszczka. Mimo własnej woli starała się uspokoić nagły napad objawów choroby.
- Twoi rodzice, nie są twoimi biologicznymi rodzicami, jesteś adoptowana. Jesteśmy bliźniętami, ja wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Moja matka została oszukana w szpitalu, ponieważ pomylili cię z innym dzieckiem, które zmarło. Uznali, że to ty, dlatego matka cię zostawiła, nie wiedziała, że żyjesz, a inni opiekunowie zabrali cię stamtąd po kilkunastu dniach. Po wielu latach doszły do nas wieści, że Eryk Riddle cię poszukuje. Było to niedorzeczne, ponieważ byliśmy przekonani, że nie żyjesz. Od niepamiętnych czasów, na Riddlach wisi klątwa, ponieważ przyszliśmy na świat z zupełnie innych światów. Wiem, ta wiadomość również zapewne uderzy cię mocno, ale to czysta prawda. Jeden przypadek na milion... Nasza matka spała z dwoma różnymi mężczyznami, mamy innych ojców, ale jesteśmy bliźniakami. Nie ważne, twój ojciec pochodził od Riddlów, Hermiono. A nasza matka była mugolaczką. Skaziła krew słynnych potomków Voldemorta, tobą! To na tobie chcą zemsty, ponieważ jedynie twoja świeża krew, zdejmie klątwę z Eryka, który został poczęty z brata Toma Riddla i równocześnie twojego ojca. To jest strasznie skomplikowane, ale żeby klątwa się odwróciła, to ty musisz umrzeć, a wtedy Eryk uzyska całkowitą czystość krwi i stanie się człowiekiem-potomkiem Voldemorta...
- Ty skurwysynu, nie powiedziałeś jej tego wcześniej?! - Wrzasnął Draco, który przybrał kolor na twarzy dojrzałego buraka. Joe spuścił głowę, a łzy pociekły po jego policzkach.
- Bałem się, a musiałem ją chronić...
- Widzę, że przerywam wasze rodzinne pogaduszki - zaśmiał się Eryk, który właśnie wstąpił do sali, a jego słudzy ukłonili się nisko. Podszedł do Hermiony i klęknął przed nią. Złapał za jej podbródek i przyjrzał się jej zmęczonej twarzy, oraz oczom, które wyzywająco wpatrywały się w jego prawie czarne tęczówki.
- Taka piękna dziewczyna, a musi zginąć - zacmokał i zaśmiał się głośno. Brązowowłosej popłynęły łzy po policzkach, ale nie przestała patrzeć w jego oczy. Nie odczytała z nich nic oprócz pustki i chłodu, którym emanował. Nie mogła pojąć jak to wszystko jest możliwe, nagle w ciągu kilkunastu sekund okazało się, że ma dwóch braci...
- Do dzieła! Trzeba to wreszcie zakończyć, za długo na to czekałem - wykrzyknął, a zakapturzone postacie podeszły do niej i rozplątały z niewidzialnych pasów. Eryk wyczarował ogromny kociołek, do którego zaczął wrzucać odpowiednie składniki, których Hermiona w życiu nie widziała nawet na oczy. Przestraszona próbowała się wyrwać, ale jej szarpanina poszła na marne. Gdy po kilkunastu minutach Riddle wrzucił ostatni produkt, wtem odwrócił się z kpiącym uśmieszkiem do brązowowłosej. Zatarł dłonie i po chwili przybrał grobową minę, wyjął różdżkę i machnął nią tak, że dziewczyna zawisła tuż nad kociołkiem. Wyczarował nóż i zrobił pierwsze nacięcie na jej talii.
- Mmm, pachnie wybornie - powiedział, a na sali rozległ się krzyk Joe.
- Zostaw ją!
- Zabawne Lavard! Byłeś jedynie kukiełką w całym teatrzyku, dokładnie wskazałeś mi gdzie jest Hermiona, a teraz bezczelnie każesz mi ją zostawić? Nie rozumiem cię - zacmokał i odwrócił się w jej kierunku.
- Crucio! - Wykrzyknął, a Granger wygięła się w łuku, a jej krzyk rozniósł się po sali echem. Draco widząc to, również krzyknął i z całej siły zaczął się szarpać z niewidzialnymi łańcuchami. Łzy ciekły mu po policzkach, mocząc koszulę.
- Nie! - Krzyczał przeraźliwie, lecz śmiech Eryka go zagłuszał. Gdy przestał dziewczyna ciężko oddychała, ale nie miała siły już dalej utrzymywać przytomności. Nadmiar informacji, których nie miała nawet siły ułożyć w głowie, rozsadzał jej głowę, a ból, który odczuwała sprawiał, że marzyła jedynie o zamknięciu oczu.
- Hermiono, nie! Bądź ze mną, błagam! - Usłyszała przestraszony głos Dracona i resztkami sił otworzyła swoje piękne orzechowe oczy.
- Nie zostawiaj mnie, nie teraz - łkał, a ona starała się wsłuchiwać w każdą nutę jego głosu, robiła wszystko, aby spełnić jego prośbę...
- Nic już jej to nie pomoże. Może i wygraliście wszystkie bitwy, Lavard - Riddle spojrzał na niego posępnym wzrokiem - ale wojnę wygram ja - jego źrenice rozszerzyły się do maksymalnych rozmiarów, a śmiech wydobył się z przepony.
- Co robimy? - Szepnął zdenerwowany Blaise.
- Nie mam pojęcia, to wszystko nie tak miało wyjść - mruknął prawie bezgłośnie Joe. Charllotte słysząc ich pogaduszki pokręciła delikatnie głową.
- Rytuał będzie trwał kilka godzin, zanim cała krew, kropla po kropli spłynie do kociołka - szepnęła tak, żeby dosłyszeli.
- Nie mamy za wiele czasu, ona zaraz umrze...
- Rzuca na nią zaklęcia, żeby szybciej straciła przytomność, ponieważ wtedy cały proces przebiega szybciej - wyjaśnił szybko Joe.
- Co robimy? - Zapytał kolejny raz Zabini.
- Ja ich sprowokuje, będą chcieli mnie wypuścić - odezwał się pierwszy raz Potter - żeby zadać mi ból i karę, wtedy zabierzecie różdżki - powiedział i spojrzał po nich, a potem powędrował wzrokiem do sklepienia. Ku zaskoczeniu wszystkich, pięć drewienek wisiało tuż nad nimi.
- Nie, musimy się trzymać razem - pisnął Lavard...
- Inaczej tego nie rozegramy... - zamilkli widząc przeszywający wzrok Eryka. Chodził w tą i z powrotem jakby zamyślony, a oni w tym czasie próbowali wymyślić doskonały plan działania...
- On ma racje - potwierdziła Charllotte. Nie czekając na jakąkolwiek decyzję, Harry wrzasnął na całe gardło, rozpraszając samego Riddla.
- Zamknij się! - Ryknął w jego kierunku, ale na nic się to zdało. Potter krzyczał jak opętany. Eryk spojrzał na niego z nienawiścią i szaleństwem w oczach i dał znak najmniejszej postaci, aby się nim zajęła. Z dumą zeszła z kamiennych schodów i delikatnie zsunęła kaptur z głowy. Na sali zapanowała cisza, jakby makiem zasiał. Nikt nie mógł wydusić słowa, na widok dziewczyny. Malfoy w jednym momencie zapragnął ją zamordować oraz błagać o wypuszczenie. Nie wiedział jeszcze, która opcja będzie lepsza...
- Parkinson... - syknął Joe i wtedy zrozumiał skąd Riddle miał wstęp do zamku i jak to się wszystko działo. Szybko skojarzył fakty i nie mógł uwierzyć, że musiał być tak głupi, żeby nie zauważyć dziwnego zachowania Ślizgonki. Dopiero teraz dotarło do niego, co jego głupota mogła wyrządzić za szkody. Zły na samego siebie, zaczął głośno oddychać.
- Witaj Dracusiu - zaśmiała się piskliwie, wzbudzając w mężczyznach falę gniewu.
- Zawsze wiedziałem, że z ciebie jest wredna suka, Parkinson - syknął Wybraniec. Dziewczyna posłała mu iście Ślizgoński uśmiech.
- Lepszego komplementu nie mogłam usłyszeć, Potter - mruknęła.
- Długo tam jeszcze?! - Zawołał Eryk. Dziewczyna odwróciła się, zarzucając włosami w tył i posłała mu lubieżny uśmiech.
- Już kończę - wyciągnęła swoją różdżkę i jednym machnięciem rozcięła Harremu policzek. Podeszła zadowolona i otarła ranę palcem.
- Hm... niby czystokrwisty, a jednak, szlamowata matka - zachichotała, ale to sprawiło, że Chłopiec-Który-Przeżył nie wytrzymał i splunął dziewczynie w twarz. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Pansy niczym piorun rozwaliła łańcuchy Gryfona i z wściekłością uniosła go nad ziemię. Niestety wszystko byłoby idealne, gdyby jednak jej głupota nie wyszła na jaw. Potter szybko wyciągnął rękę i chwycił swoją różdżkę.
- Drętwota - ryknął w kierunku Parkinson, która wbiła się w tłum zakapturzonych postaci. Migiem podał wszystkim różdżki uprzednio rzucając przeciw zaklęcie na niewidzialne przeszkody. Cała piątka lekko zesztywniała, zaczęła biec w stronę Eryka, który oszołomiony zbierał się z podłogi.
- Nie! - Krzyknął - Łapcie ich! - Słudzy ruszyli w ich kierunku i rozpoczęła się kolejna bitwa. Draco próbował przecisnąć się w stronę Hermiony, która upadła bezwładnie na ziemię, gdy Riddle został zaatakowany. Co chwilę rozbrajał go jakimś zaklęciem, tak aby nie doszedł do Granger, szybciej niż blondyn. Razem przewrócili się na kamiennych schodach, szamocząc się i przepychając.
- Expelliarmus! - Krzyknął Draco przytykając mu różdżkę do klatki piersiowej, a Riddle odleciał na kilka metrów, zgarniając przy tym kilka osób, które walczyły z Zabinim i Potterem. Uśmiechnęli się w jego kierunku i cała trójka zaczęła biec w kierunku Hermiony. Draco podniósł ją z ziemi i spanikowany spojrzał po kompanach.
- No, na co czekasz?! Deportuj się! - Wrzasnął Harry, ale Draco zbladł.
- Nie działa - mruknął spanikowany. Chłopcy po chwili również spojrzeli po sobie zdziwieni i zaczęli biec w kierunku najbliższego wyjścia. Rzucali zaklęcia za siebie, a po chwili dogonili ich Joe i Charllotte.
- Łapać ich! - Pisnęła Parkinson, a fala czarnych szat powiała w ciemne korytarze, tuż za uciekającymi. Nie mieli pojęcia gdzie się znajdują i biegną na oślep.
- Trzeba zbiec do podziemi! - Zawołał Zabini.
- Dlaczego akurat tam?! - Pisnął niezadowolony Wybraniec.
- Bo tam najczęściej są lochy i cele półgłówku, a jakbyś zapomniał, to przypominam, że tam są dziewczyny! - Krzyknął do niego zdenerwowany i wybiegł na przód dowodząc całą ucieczką. Po wielu krętych drogach dobiegli do piwnic i Zabini miał rację, dziewczęta tam były.
- Blaise! - Krzyknęła Ginny. Chłopak podbiegł do niej i chwycił jej dłoń przez kraty. Spojrzeli na siebie i czule.
- Odsuńcie się! - Zarządził - Confringo! - Krzyknął a żelastwo z głośnym hukiem rozsypało się na mniejsze części.
- Tędy! - Zawołał Draco wskazując na małe drewniane drzwi. Nie mieli nic innego do wyboru, ponieważ korytarz, którym przybiegli, był już zapełniony od konfidentów Eryka, z Parkinson na czele. Zaczęli się przeciskać przez mały otwór, którym spokojnie mogłaby przejść pięciolatka, ale już chłopak o wzroście prawie dwóch metrów, miał problem.
- Idźcie, ja ich zatrzymam! - Krzyknęła Charllotte i zasłaniając własnym ciałem Joe i Zabiniego, którzy zostali, jako ostatni spojrzała w oczy Ślizgonce, która właśnie wbiegła na korytarz z całą zgrają.
- Protego Maxima - starsza kobieta rozłożyła dłonie, rysując różdżką tarczę i ze spokojem wyszła przez tycie drzwi na zewnątrz. Rozwścieczona Pansy, zaczęła rzucać mnóstwo zaklęć w stronę tarczy, wyczarowanej przez Charllotte. Gdy z pomocą innych udało się rozbić ją na małe kawałeczki, rzuciła się w stronę przejścia i prześlizgnęła na brzuchu na zewnątrz. Widziała jak staruszka dobiega do reszty i mają zamiar się teleportować. Kierowała nią w tym momencie wściekłość i strach związany z karą, którą poniesie od Eryka za nie utrzymanie więźniów. Przeraźliwym głosem krzyknęła:
- Avada Kedavra! - Przez łzy widziała jak zielone światło trafiło w wir teleportacji i zniknęło razem z uciekinierami, a ona opadła bezsilnie na trawę, która w połączeniu z wodą tworzyła błoto...
Kto zginął?
OdpowiedzUsuńBłagam, tylko nie Charlotte... :'(
Cudowny rozdział...
Lumossy
a na to pytanie odpowiedź w 25 rozdziale :)
Usuńdziękuję kochana! :*
Ktoś tu chyba potrzebuje solidnego ochrzanu po pierwsze w jednej notce się nie dziękuje czytelnikom, a jednocześnie nie ogłasza że chce się wcześniej zakończyć opowiadanie. Wiem doskonale jak irytujący i dołujący jest fakt jak wyświetleń jest mnóstwo a komentarzy nie ma. Wiesz jaki mam sposób na to - pisze i czekam aż ty La tue Cantante, Mia i inne stałe czytelniczki skomentują. Jak czyta jedna osoba to już warto pisać. I nie skracaj mam wrażenie, że starasz się odrobinę przyśpieszyć akcję, szkoda skracać dobre opowiadanie. Rozdział jest fajny, ciekawy i a sposób w jaki wszystko połączyłaś oryginalny. Pisz dalej i apeluje o co najmniej 30 rozdziałów.I jeszcze raz przeczytam coś na temat szybszego zakończenia to się obrażę, foch i koniec. Pozdrawiam Syntia
OdpowiedzUsuńPs. Tylko nie zabijaj nikogo fajnego, No dobra nie zabijaj Miony, Draco, Harrego i babci Hermiony reszte jakoś z bólem serca przeżyje. ;)
Wiem, że na Was i w szczególności na Ciebie mogę liczyć! :) są chwile, kiedy człowiek się łamie, ja teraz taką przeżywam :) fakt, chciałam wszystko przyspieszyć do maximum, ale jednak to jeszcze rozważę! :) dziękuję jeszcze raz za wsparcie, dostosuję się do zarzutów! :D
Usuńcałuję :*
Wspaniały rozdział! Mam nadzieję, że zastanowisz się jeszcze co do zakończenia opowiadania tak szybko...ja bym ci proponowała tak jeszcze no nie wiem... 20-30 rozdziałów :P Tak żebyś miała czas na przemyślenia :) życzę weny i czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńoh, dziękuję! :* szczerzę to rozważam, wszystko się okaże :*
Usuńdziękuję za komentarz :*
Bardzo mi się podobał ten rozdział!! A co do zakończenia szybko opowiadania to z jednej strony jestem na TAK - nie lubię jak autorzy przeciągają wszystko w nieskończoność, a z drugiej NIE bo lubię twoje opowiadanie i będzie mi go brakować!
OdpowiedzUsuńOla:*
dziękuję za szczerą odpowiedź to mi dało do myślenia! :*
UsuńRozdział genialny.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zbliżamy się do końca..
Będzie mi go brakować.;d
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dziękuję :*
UsuńRozumiem cie w stu procentach. Dodajesz rozdział, w tym samym dniu liczba wyświetleń jest ponad 500, a komentarzy zaledwie 2, myślisz sobie WTF? Robie coś źle? Ale uwierz kochana, ze to nie twoja wina, po prostu niektórzy to totalne lenie, którym ciężko napisać kilka słów, choćby takie dziękuje. Wiesz co? Tłumacz to sobie tak: PISZE TAK ZAJEBIŚCIE, ŻE PO PRZECZYTANIU ROZDZIAŁU CZYTELNICY SĄ TAK ZAMROCZENIU MOJA TWÓRCZOŚCIĄ ŻE NIE POTRAFIĄ SKLECIĆ NAWET NAJMNIEJSZEGO ZDANIA :p haha pomaga :) A co do rozdziału to jest wspaniały. Myślę, że Avade dostanie Charlotte :( albo co gorsza Joe.. niewiedza jest bardzo frustrująca..grr czekaju na kolejny istotny rozdział ..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam mocno favoshi
http://elton-zakochaniuczniowie.blogspot.co.uk/
http://dramion-zycietowielkaniewiadoma.blogspot.co.uk/
dziękuję za szczere słowa :* faktycznie, tak jest, ale to jednak trochę autora dołuje :) niemniej jednak, dziękuję bardzo, że jesteś! :*
UsuńRozdzial spanialy nie wiedzialam ze hermiona i joe a rodzenstwem czekam na dalsze notki:)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo i pozdrawiam :*
UsuńO Merlinie!Ten rozdział jest cudowny!Tyle emocji.Na prawdę boski.Dżizys mam nadzieję,że to nie Hermiona ani Draco dostali avadą.Osobiście obstawiam babcię :(
OdpowiedzUsuńNo dobra niech to będzie niespodzianka :D
Pozdrawiam
C.
Dziękuję kochana! :*
OdpowiedzUsuńBardzo Cię przepraszam że dopiero teraz komentuję ale mam teraz dużo zajęć i obowiązków. Rozdział super ale Ty wiesz że jak uśmiercisz Diabła lub Ginny to Cię znajdę i sobie porozmawiamy poważnie..) Na poważnie nie możesz uśmiercić kluczowych bohaterów. Karola
OdpowiedzUsuńNie masz mnie za co przepraszać! :) dziękuję, że jesteś :*
OdpowiedzUsuńOj tam. Skrocisz to będzie szybciej koniec czyli szybciej będziemy wiedzieć co xi tam w głowie się skleca co do zakończenia ;D
OdpowiedzUsuńBo jakiś konspekt masz? ;>
Czekam na nn!
I.
PS. Wiem, ze to spam ale chciała bym prosić cię o ocenę mojego bloga ;D w sensie odczucia i może jakieś słowa krytyki ;D
Hermiona-hogwart.blogspot.com
dziękuję kochana :*
Usuńwpadnę z pewnością :)
KOMENTOWAĆ, NIE OBIJAĆ SIĘ!
OdpowiedzUsuńAbrakadastyczny rozdział :)
Przerwać w takim momencie, rili? Jak tak można? Teraz będę się zastanawiać cały czas, kto umrze D:
Pozdrawiam, eo. :*
potterowskie-co-nieco.blogspot.com
nieco-pesymistycznie.blogspot.com
haha, dziękuję Em :*
UsuńJejku *.* Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie lecz nie mam zbytnio czasu aby je skomentować. Ale dzisiaj postanowiłam inaczej. :D Tak więc rozdział wspaniały, mi sie bardzo podoba :) Jest w nim akcja co strasznie lubię ! :D
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego bloga http://princess-in-slytherin.blogspot.com/. Nie jest to Dramione, ale ślizgońskie klimaty są :) Proszę o wyrażenie swojej opinii. To wiele dla mnie znaczy :)
Pozdrawiam i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
Dziękuję, że jednak coś naskrobałaś, to też wiele dla mnie znaczy :)
Usuńz chęcią wpadnę w wolnej chwili! :)
Swietny rodzdzial . Twoje opowiadanie jest w mojej czolowce Dramione ! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :*
UsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńZnalazłam dzisiaj tego bloga i nadrabiam zaległości i jestem pod ogromnym wrażeniem! ;D
~Kasia
dziękuję! :)
UsuńJaka akcja! Z nerwów aż podryguję na krześle! :) Szybko stukam komentarz, bo chcę się dowiedzieć czy ktoś dostanie z Avady.
OdpowiedzUsuńCo do bloga: jest na prawdę wspaniały i mam nadzieję, że będzie trwał i trwał i trwał... :D Całe szczęście, że go znalazłam :)
Brawa dla autorki :*
Lecę czytać dalej :)
Buźka :*
dziękuje bardzo, niezmiernie mi miło! :*
Usuń