"zazdrość to najważniejszy czynnik miłości"
Nauczyciele i prefekci
już od samego rana mieli za zadanie rozpocząć przygotowania do przyjazdu nowych
uczniów. Gdy wybiła godzina siódma rano, do Wielkiej Sali, w której się
zebrali, wkroczyła profesor McGonagall. Podeszła do stołu, przy którym usiedli,
a nauczycieli zaprosiła bliżej siebie. Spojrzała czy wszyscy już są i zabrała
głos.
- Witam was kochani, jak wiecie mamy dzisiaj bardzo dużo pracy, dlatego wymagam
od was dużej determinacji i pomocy - spojrzała po wszystkich.
- Podzielicie się w pary i wraz z danym nauczycielem będziecie wypełniać swoje zadanie. Więc po kolei - powiedziała zakładając okulary i wyjęła rulon pergaminu, na którym wszystko miała zapisane.
- Panna Abbot i pan Macmillian razem z panem Filchem posprzątacie wszystkie klasy, które są wyznaczone do zajęć dla przyjezdnych - spojrzała na nich, a oboje z kwaśnymi minami powędrowali za woźnym do wyjścia.
- Panna Patil i pan Goldstein zajmiecie się dekorowaniem Wielkiej Sali razem z panem Flitwickiem - spojrzała na kolejną dwójkę i odeszli oni ze swoim opiekunem domu do drugiego końca Sali.
- Panna Parkinson i pan Zabini zajmą się sprzątaniem błoni razem z profesorem Slughornem oraz przygotują sale eliksirów - wskazała zapraszając do wyjścia, gdzie stał już Ślimak. Oboje ruszyli naburmuszeni w jego kierunku.
- Następnie pan Weasley i panna Brown - spojrzała na nich - zajmą się wysprzątaniem sowiarni i korytarzy oraz pomożecie profesor Sprout przy szklarniach - odparła uśmiechając się do Gryfonów, którzy zaspanym krokiem poczłapali w stronę ich opiekunki. Gdy dyrektorka została sama z Prefektami Naczelnymi usiadła na przeciwko nich, transmutując muchę w krzesło i uśmiechnęła się do nich.
- Wy macie o wiele większe i trudniejsze zadanie niż wasi poprzednicy. Panna Chang i pan Smith zajmą się przygotowaniem i tworzeniem dodatkowych trybun na boisku, oraz stworzeniem i dekorowaniem nowych szatni dla czterech drużyn, razem z profesor Hooch i profesorem Bakerem - wytypowana czwórka wyszła z Wielkiej Sali, a McGonagall spojrzała na pozostałą dwójkę, która najwyraźniej swoim towarzystwem nie była zadowolona.
- Waszym zadaniem jest stworzenie Pokoju Wspólnego dla przyjezdnych, oddzielnych komnat oraz dormitoriów. Będziecie robili to pod moim okiem - posłała im krótki uśmiech i wstała kierując się do wyjścia.
- No już! Ruszcie się, czas goni! - Odparła surowo, na co oboje poczłapali w jej kierunku, z niewyraźnymi minami. Hermiona odczuwała zmęczenie po ostatnim tygodniu nauki, a w dodatku dziwnie się czuła w obecności Ślizgona. Wczorajsza akcja w łazience, była dla niej kompletnym poniżeniem. Wyszło na to, że nosi jego bluzę jak te wszystkie fanki, które ślinią się po pachy, gdy tylko go widzą. Nie potrzebnie w ogóle ją brała, teraz będzie ją męczyć. Odda mu ją na najbliższym patrolu. Doszli w zupełnej ciszy na szóste piętro, które od dawien nie było w żaden sposób użytkowane. Stały tutaj puste klasy i pomieszczenia. Minewra podeszła do samego końca korytarza i zastukała trzy razy różdżką w ramę od malutkiego obrazu z klamką, która z rysunku nagle zrobiła się prawdziwa. Hermiona podeszła bliżej, gdy dyrektorka otworzyła kamienne drzwi, z których posypał się kurz. Ich oczom ukazało się ogromne pomieszczenie wielkości, co najmniej dwóch pokojów wspólnych Gryffindoru. W górę aż pod sam sufit, prowadziły kręte schody po dwóch stronach, doprowadzając do drzwi, które były usytuowane na wysokości całej wierzy. Granger przyglądała się temu z zaciekawieniem, nie miała pojęcia, że takie pomieszczenie istnieje. Zresztą jak większość w tym zamku.
- Dobrze, waszym zadaniem jest wysprzątanie wszystkich pomieszczeń - wskazała dłonią w górę - i tego pomieszczenia. To będzie pokój wspólny drużyn. Każda szkoła ma swoje dormitoria w tych drzwiach - wskazała palcem na dwie pary drzwi po jednej stronie wieży i dwie pary drzwi po drugiej stronie - proszę je urządzić według tych barw - różdżką wyczarowała cztery pergaminy z nazwą szkół i kolorów, które w nich dominowały.
- A i jeszcze jedno - powiedziała wracając się od wyjścia - jako opiekuni każdego z domów, który będzie przydzielony na dzisiejszej uczcie powitalnej, będziecie mieli dostęp do tego pokoju wspólnego i broń boże nie przekazywać proszę nikomu hasła, bez życzeń uczniów, którzy przyjadą. Zrozumiano? - Zapytała. Oni pokiwali głowami.
- Cudownie, sprawdzę jak idzie reszcie, a do was wpadnę mniej więcej za godzinę lub dwie. Do roboty, macie dużo do zrobienia, lista rzeczy, które mają się znaleźć jest na tych pergaminach. Panna Granger zna odpowiednie zaklęcia - posłała jej znaczące spojrzenie i zniknęła za kamiennymi drzwiami. Hermiona spojrzała po zakurzonym i pozbawionym jakiegokolwiek ducha pokoju. Westchnęła podwijając rękawy od swojego łososiowego sweterka i wyjęła różdżkę.
- Chłoczyść! - Zawołała, a cały brud zniknął niemalże w kilka sekund. Uśmiechnięta spojrzała na Malfoya.
- Będziesz tak stał, jak kołek? - Zapytała unosząc brew. Blondyn trzymał tradycyjnie dłonie w kieszeni i uśmiechał się ironicznie.
- Na razie dobrze ci idzie, popatrzę - mruknął wrednie.
- Lepiej weź się do roboty, fretko - warknęła i chwyciła pierwszy pergamin. Dużymi literami było napisane:
- Durmstrang - wyczytała pierwszą nazwę szkoły i wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Dobrze wiedziała, co za tym idzie. Jeżeli przyjeżdża ta szkoła, zwłaszcza reprezentacja Quidditcha, to znaczy, że przyjeżdża Wiktor Krum. Przełknęła głośno ślinę i podała pergamin Ślizgonowi. On przewrócił oczami i westchnął.
- Gwiazda przyjedzie - burknął i ruszył do kamiennych schodów. Stanął przed pierwszymi drzwiami - najpierw zrobimy im te dormitoria, a dopiero później pokój wspólny - zarządził i wszedł do środka. Granger pobiegła za nim i ujrzała niewielki korytarz, z którego wychodziły dwie pary drzwi. Sypialnie dla dziewcząt i dla chłopców. Zaczęli czytać listę ile, kogo będzie i wyczarowali łóżka, stoliki, fotele, kanapy, szafy, łazienki, dywany, zaklęciami pomalowali ściany na dosyć ciemne kolory i powiesili kilka obrazów.
- Może być, więcej im nie będzie potrzebne - westchnął blondyn. Wyczarowanie wszystkiego, poustawianie, przy którym nie o było się wielu sprzeczek, gdzie, co ma stać, zajęło im godzinę. Hermiona już odczuwała ból głowy, przez zbyt długie przebywanie ze Ślizgonem, a co dopiero cały dzień.
- Aż tak długo to robiliśmy? - Zdziwiła się Granger patrząc na zegarek.
- No nie łatwo jest wszystko wyczarować, Granger.
- Chyba dla ciebie, Malfoy - burknęła i zeszła po kolejny pergamin. Wykończyli wszystkie dormitoria i na końcu pokój wspólny, który wyszedł im na prawdę cudownie. Oczywiście główna kłótnia dotyczyła tego, czy przy kominku ma stać czarna skórzana kanapa, czy biała materiałowa. Hermiona w pewnych chwilach czuła się nadzwyczajnie dziwnie, gdy na przykład razem z Malfoyem przybijała obraz, czy wieszała zasłony. Miała wrażenie, jakby dekorowali własny dom i kłócili się jak stare dobre małżeństwo.
- Malfoy! Ten dywan nie może leżeć koło kominka, jak się zapali?
- Nie zapali!
- Przesuń go bardziej na środek!
- Nie rozkazuj mi!
- Malfoy ty głupia..
- Uważaj na słowa szlamo - warknął wskazując na nią różdżką.
- Nawet nie waż się jej używać - wycedziła również mierząc w jego kierunku drewienkiem.
- Dość! Granger, Malfoy! Co to za zachowanie?! - Ryknęła profesor McGonagall, która weszła do pokoju.
- Co wy wyrabiacie?
- Nic, przepraszam - mruknęła Hermiona i zmierzyła ostatni raz swojego odwiecznego wroga zimnym spojrzeniem.
- Świetnie się spisaliście - odparła, gdy zmierzyła dwójkę lodowatym spojrzeniem. Oni najwidoczniej również mieli dosyć.
- Jest czternasta, macie już czas wolny, ale prosiłabym abyście jeszcze poszli zawiesić herby szkoły nad jeziorem. Skończyliście najszybciej, więc macie jeszcze chwilę czasu - pokiwali głowami i ruszyli w kierunku błoni. Granger w dalszym ciągu ściskała drobne palce na różdżce, w razie gdyby tej fretce coś odwaliło. Gdy znaleźli się przy jeziorze, chłopak wyjął mały woreczek z mini herbami, które mieli powiększyć i zawiesić. Wyjął pierwszy, który ukazywał czarnego byka na czerwonym tle, wokół którego było pełno małych płomieni. Na samej górze widniała napisana białymi literami nazwa szkoły.
- Sabiduriamago - Przeczytała łagodnie Hermiona.
- To szkoła z Hiszpanii - mruknął blondyn.
- Wingardium Leviosa - powiedział i machnął różdżką. Herb uniósł się nad nimi, a Granger wycelowała w niego drewienkiem.
- Engorgio - przedmiot powiększył się do ogromnych rozmiarów i wspólnymi siłami przenieśli go nad taflę wody.
- Dawaj następny - powiedziała, a on obdarzył ją zimnym spojrzeniem.
- Nie rozkazuj mi...
- O matko, Malfoy - warknęła i wyjęła kolejny, nim on zdążył zareagować.
- Tankene - przeczytała kolejny duży napis w kolorze białym, który był jakby pianą na fali morskiej, a pod nią były skrzyżowane dwie różdżki.
- Norwegia - powiedział Malfoy czytając pergamin i powtórzyli czynność.
- Durmstrang - wyjęli kolejny i pofrunął nad jeziorem.
- Modroponos - herb był w kształcie pół kola, na którym były glony, między którymi widniała nazwa szkoły i promienie słońca.
- Słowacja - wyczytała i dokończyli swoje zadanie.
- Ciekawe, jacy będą - powiedziała na głos Hermiona. Jej myśli wirowały w głowie, tworząc obraz różnych drużyn. Była ciekawa tego, jakie mają zwyczaje, jak wyglądają, co robią na, co dzień. Czy ich nauka wygląda tak jak Hogwart? Te i inne pytania wirowały jej w głowie. Nawet nie zauważyła, kiedy, a Malfoy szedł już w stronę wejścia do zamku. Podążyła jego śladem, ale nie chciała go dogonić. I tak miała dzisiaj jeszcze z nim patrol. Weszła spokojnie do budynku i zerknęła na zegarek. Dochodziła piętnasta, miała jeszcze trzy godziny na przygotowanie się do uczty powitalnej. Ruszyła, więc do swojego dormitorium.
- Podzielicie się w pary i wraz z danym nauczycielem będziecie wypełniać swoje zadanie. Więc po kolei - powiedziała zakładając okulary i wyjęła rulon pergaminu, na którym wszystko miała zapisane.
- Panna Abbot i pan Macmillian razem z panem Filchem posprzątacie wszystkie klasy, które są wyznaczone do zajęć dla przyjezdnych - spojrzała na nich, a oboje z kwaśnymi minami powędrowali za woźnym do wyjścia.
- Panna Patil i pan Goldstein zajmiecie się dekorowaniem Wielkiej Sali razem z panem Flitwickiem - spojrzała na kolejną dwójkę i odeszli oni ze swoim opiekunem domu do drugiego końca Sali.
- Panna Parkinson i pan Zabini zajmą się sprzątaniem błoni razem z profesorem Slughornem oraz przygotują sale eliksirów - wskazała zapraszając do wyjścia, gdzie stał już Ślimak. Oboje ruszyli naburmuszeni w jego kierunku.
- Następnie pan Weasley i panna Brown - spojrzała na nich - zajmą się wysprzątaniem sowiarni i korytarzy oraz pomożecie profesor Sprout przy szklarniach - odparła uśmiechając się do Gryfonów, którzy zaspanym krokiem poczłapali w stronę ich opiekunki. Gdy dyrektorka została sama z Prefektami Naczelnymi usiadła na przeciwko nich, transmutując muchę w krzesło i uśmiechnęła się do nich.
- Wy macie o wiele większe i trudniejsze zadanie niż wasi poprzednicy. Panna Chang i pan Smith zajmą się przygotowaniem i tworzeniem dodatkowych trybun na boisku, oraz stworzeniem i dekorowaniem nowych szatni dla czterech drużyn, razem z profesor Hooch i profesorem Bakerem - wytypowana czwórka wyszła z Wielkiej Sali, a McGonagall spojrzała na pozostałą dwójkę, która najwyraźniej swoim towarzystwem nie była zadowolona.
- Waszym zadaniem jest stworzenie Pokoju Wspólnego dla przyjezdnych, oddzielnych komnat oraz dormitoriów. Będziecie robili to pod moim okiem - posłała im krótki uśmiech i wstała kierując się do wyjścia.
- No już! Ruszcie się, czas goni! - Odparła surowo, na co oboje poczłapali w jej kierunku, z niewyraźnymi minami. Hermiona odczuwała zmęczenie po ostatnim tygodniu nauki, a w dodatku dziwnie się czuła w obecności Ślizgona. Wczorajsza akcja w łazience, była dla niej kompletnym poniżeniem. Wyszło na to, że nosi jego bluzę jak te wszystkie fanki, które ślinią się po pachy, gdy tylko go widzą. Nie potrzebnie w ogóle ją brała, teraz będzie ją męczyć. Odda mu ją na najbliższym patrolu. Doszli w zupełnej ciszy na szóste piętro, które od dawien nie było w żaden sposób użytkowane. Stały tutaj puste klasy i pomieszczenia. Minewra podeszła do samego końca korytarza i zastukała trzy razy różdżką w ramę od malutkiego obrazu z klamką, która z rysunku nagle zrobiła się prawdziwa. Hermiona podeszła bliżej, gdy dyrektorka otworzyła kamienne drzwi, z których posypał się kurz. Ich oczom ukazało się ogromne pomieszczenie wielkości, co najmniej dwóch pokojów wspólnych Gryffindoru. W górę aż pod sam sufit, prowadziły kręte schody po dwóch stronach, doprowadzając do drzwi, które były usytuowane na wysokości całej wierzy. Granger przyglądała się temu z zaciekawieniem, nie miała pojęcia, że takie pomieszczenie istnieje. Zresztą jak większość w tym zamku.
- Dobrze, waszym zadaniem jest wysprzątanie wszystkich pomieszczeń - wskazała dłonią w górę - i tego pomieszczenia. To będzie pokój wspólny drużyn. Każda szkoła ma swoje dormitoria w tych drzwiach - wskazała palcem na dwie pary drzwi po jednej stronie wieży i dwie pary drzwi po drugiej stronie - proszę je urządzić według tych barw - różdżką wyczarowała cztery pergaminy z nazwą szkół i kolorów, które w nich dominowały.
- A i jeszcze jedno - powiedziała wracając się od wyjścia - jako opiekuni każdego z domów, który będzie przydzielony na dzisiejszej uczcie powitalnej, będziecie mieli dostęp do tego pokoju wspólnego i broń boże nie przekazywać proszę nikomu hasła, bez życzeń uczniów, którzy przyjadą. Zrozumiano? - Zapytała. Oni pokiwali głowami.
- Cudownie, sprawdzę jak idzie reszcie, a do was wpadnę mniej więcej za godzinę lub dwie. Do roboty, macie dużo do zrobienia, lista rzeczy, które mają się znaleźć jest na tych pergaminach. Panna Granger zna odpowiednie zaklęcia - posłała jej znaczące spojrzenie i zniknęła za kamiennymi drzwiami. Hermiona spojrzała po zakurzonym i pozbawionym jakiegokolwiek ducha pokoju. Westchnęła podwijając rękawy od swojego łososiowego sweterka i wyjęła różdżkę.
- Chłoczyść! - Zawołała, a cały brud zniknął niemalże w kilka sekund. Uśmiechnięta spojrzała na Malfoya.
- Będziesz tak stał, jak kołek? - Zapytała unosząc brew. Blondyn trzymał tradycyjnie dłonie w kieszeni i uśmiechał się ironicznie.
- Na razie dobrze ci idzie, popatrzę - mruknął wrednie.
- Lepiej weź się do roboty, fretko - warknęła i chwyciła pierwszy pergamin. Dużymi literami było napisane:
- Durmstrang - wyczytała pierwszą nazwę szkoły i wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Dobrze wiedziała, co za tym idzie. Jeżeli przyjeżdża ta szkoła, zwłaszcza reprezentacja Quidditcha, to znaczy, że przyjeżdża Wiktor Krum. Przełknęła głośno ślinę i podała pergamin Ślizgonowi. On przewrócił oczami i westchnął.
- Gwiazda przyjedzie - burknął i ruszył do kamiennych schodów. Stanął przed pierwszymi drzwiami - najpierw zrobimy im te dormitoria, a dopiero później pokój wspólny - zarządził i wszedł do środka. Granger pobiegła za nim i ujrzała niewielki korytarz, z którego wychodziły dwie pary drzwi. Sypialnie dla dziewcząt i dla chłopców. Zaczęli czytać listę ile, kogo będzie i wyczarowali łóżka, stoliki, fotele, kanapy, szafy, łazienki, dywany, zaklęciami pomalowali ściany na dosyć ciemne kolory i powiesili kilka obrazów.
- Może być, więcej im nie będzie potrzebne - westchnął blondyn. Wyczarowanie wszystkiego, poustawianie, przy którym nie o było się wielu sprzeczek, gdzie, co ma stać, zajęło im godzinę. Hermiona już odczuwała ból głowy, przez zbyt długie przebywanie ze Ślizgonem, a co dopiero cały dzień.
- Aż tak długo to robiliśmy? - Zdziwiła się Granger patrząc na zegarek.
- No nie łatwo jest wszystko wyczarować, Granger.
- Chyba dla ciebie, Malfoy - burknęła i zeszła po kolejny pergamin. Wykończyli wszystkie dormitoria i na końcu pokój wspólny, który wyszedł im na prawdę cudownie. Oczywiście główna kłótnia dotyczyła tego, czy przy kominku ma stać czarna skórzana kanapa, czy biała materiałowa. Hermiona w pewnych chwilach czuła się nadzwyczajnie dziwnie, gdy na przykład razem z Malfoyem przybijała obraz, czy wieszała zasłony. Miała wrażenie, jakby dekorowali własny dom i kłócili się jak stare dobre małżeństwo.
- Malfoy! Ten dywan nie może leżeć koło kominka, jak się zapali?
- Nie zapali!
- Przesuń go bardziej na środek!
- Nie rozkazuj mi!
- Malfoy ty głupia..
- Uważaj na słowa szlamo - warknął wskazując na nią różdżką.
- Nawet nie waż się jej używać - wycedziła również mierząc w jego kierunku drewienkiem.
- Dość! Granger, Malfoy! Co to za zachowanie?! - Ryknęła profesor McGonagall, która weszła do pokoju.
- Co wy wyrabiacie?
- Nic, przepraszam - mruknęła Hermiona i zmierzyła ostatni raz swojego odwiecznego wroga zimnym spojrzeniem.
- Świetnie się spisaliście - odparła, gdy zmierzyła dwójkę lodowatym spojrzeniem. Oni najwidoczniej również mieli dosyć.
- Jest czternasta, macie już czas wolny, ale prosiłabym abyście jeszcze poszli zawiesić herby szkoły nad jeziorem. Skończyliście najszybciej, więc macie jeszcze chwilę czasu - pokiwali głowami i ruszyli w kierunku błoni. Granger w dalszym ciągu ściskała drobne palce na różdżce, w razie gdyby tej fretce coś odwaliło. Gdy znaleźli się przy jeziorze, chłopak wyjął mały woreczek z mini herbami, które mieli powiększyć i zawiesić. Wyjął pierwszy, który ukazywał czarnego byka na czerwonym tle, wokół którego było pełno małych płomieni. Na samej górze widniała napisana białymi literami nazwa szkoły.
- Sabiduriamago - Przeczytała łagodnie Hermiona.
- To szkoła z Hiszpanii - mruknął blondyn.
- Wingardium Leviosa - powiedział i machnął różdżką. Herb uniósł się nad nimi, a Granger wycelowała w niego drewienkiem.
- Engorgio - przedmiot powiększył się do ogromnych rozmiarów i wspólnymi siłami przenieśli go nad taflę wody.
- Dawaj następny - powiedziała, a on obdarzył ją zimnym spojrzeniem.
- Nie rozkazuj mi...
- O matko, Malfoy - warknęła i wyjęła kolejny, nim on zdążył zareagować.
- Tankene - przeczytała kolejny duży napis w kolorze białym, który był jakby pianą na fali morskiej, a pod nią były skrzyżowane dwie różdżki.
- Norwegia - powiedział Malfoy czytając pergamin i powtórzyli czynność.
- Durmstrang - wyjęli kolejny i pofrunął nad jeziorem.
- Modroponos - herb był w kształcie pół kola, na którym były glony, między którymi widniała nazwa szkoły i promienie słońca.
- Słowacja - wyczytała i dokończyli swoje zadanie.
- Ciekawe, jacy będą - powiedziała na głos Hermiona. Jej myśli wirowały w głowie, tworząc obraz różnych drużyn. Była ciekawa tego, jakie mają zwyczaje, jak wyglądają, co robią na, co dzień. Czy ich nauka wygląda tak jak Hogwart? Te i inne pytania wirowały jej w głowie. Nawet nie zauważyła, kiedy, a Malfoy szedł już w stronę wejścia do zamku. Podążyła jego śladem, ale nie chciała go dogonić. I tak miała dzisiaj jeszcze z nim patrol. Weszła spokojnie do budynku i zerknęła na zegarek. Dochodziła piętnasta, miała jeszcze trzy godziny na przygotowanie się do uczty powitalnej. Ruszyła, więc do swojego dormitorium.
~~~
Pansy
szła szybkim krokiem w stronę zamku. Po tym, co ujrzała miała po dziurki w
nosie całej tej pracy i bycia prefektem. Granger z jej Draco stoją nad jeziorem
i się do siebie uśmiechają?! Ma już zwidy, czy co?! Świat wariuje, a ona ma
tego wszystkiego dosyć. Pragnęła się wykąpać, wyczyścić z tego całego brudu. Sprzątanie
błoni, prychnęła. Kto to w ogóle wymyślił?! Absurd! Tutaj zawsze będzie
brudno! Krzyczała w myślach. Weszła do zamku, tylnym wejściem, przez co
musiała pokonać dłuższą trasę do lochów. Wszystko ją drażniło, wszystko! Gdy
wychodziła zza zakrętu, wpadła na kogoś, przeklinając siarczyście.
- Uważaj jak chodzisz, ciamajdo! - Wrzasnęła, gdy odzyskała równowagę. Gdy uniosła głowę wmurowało ją w ziemię. Stał przed nią dosyć wysoki chłopak o czarnych włosach i ciemnych oczach. Uśmiech, który gościł na jego twarzy był diaboliczny i widocznie nie wskazywał na nic dobrego. Nie był ubrany w szkolne szaty, na co dziewczyna od razu zareagowała.
- Kim jesteś? - Zmrużyła niebezpiecznie oczy, kładąc ręce na biodrach.
- Eryk*, miło mi cię poznać Pansy - posłał jej jeden z najśliczniejszych uśmiechów, jaki kiedykolwiek widziała. Ukłonił się przed nią, a potem ucałował jej dłoń. Zszokowana dziewczyna patrzyła na niego oniemiała i nie mogła wykrztusić słowa. Nie miała nawet chwili czasu, żeby pomyśleć, skąd zna jej imię, więc wydukała szybko:
- Mi...też - bąknęła dalej wpatrując się w jego piękne rysy twarzy. Dopiero chwila ciszy ją ocuciła. Kolejny raz zmarszczyła brwi i spojrzała prosto w jego oczy.
- Co tu robisz? Nie jesteś chyba z Hogwartu...
- Umiesz dotrzymać tajemnicy, Pansy? - Zapytał powoli do niej podchodząc i zakładając kosmyk włosów za ucho. Gdy do jej nozdrzy dotarł przepiękny zapach jego perfum, poczuła jak nogi jej się uginają. Jego dotyk był tak przyjemny i kojący, że nie mogła się oprzeć uśmiechowi, który wstąpił na jej twarz. Jego niski głos szumiał jej w głowie.
- Umiem - odpowiedziała po chwili, a on przeniósł swoje długie białe palce na jej podbródek i delikatnie przytrzymał, zbliżając się ustami do jej warg. Czuła szalejącą krew w żyłach i ogromnie mocne bicie serca. Przełknęła najciszej jak umiała ślinę, próbując pozbyć się mrowienia w gardle i brzuchu.
- To powiem ci coś w sekrecie, ale nie możesz nikomu o tym powiedzieć, rozumiesz? - Zmierzył ją swoimi ciemnymi tęczówkami, a ona jakby kukiełka pokiwała głową i posłała mu zalotny uśmiech, oblizując wargi. Podobała jej się ta gra, a on najwyraźniej tryumfował, widząc, że tak łatwo mu się poddaje.
- Chodź - złapał ją za dłoń i po chwili znaleźli się w pustej klasie, którą zamknął na klucz. Ona nawet nie rozglądała się po pomieszczeniu, tylko wbijała wzrok w nowo poznanego chłopaka. Czuła jak rozpala ją każdy jego dotyk i nawet spojrzenie. Nie mogła się powstrzymać od swoich dziewczęcych zalotów. Oparła się delikatnie o ławkę, a on podszedł do niej bardzo powoli, uśmiechając się a przy tym ukazując rząd białych zębów.
- Więc? Co to za tajemnica? - Powiedziała najbardziej subtelnie jak tylko mogła. Przygryzła dolną wargę, a widząc niebezpieczne ogniki w jego tęczówkach, poczuła jak przyjemny dreszcz przechodzi po jej plecach. Położył jej dłoń na talii i pochylił się nad nią delikatnie. Czuła jak zaraz eksploduje od środka, nie pomyślałaby, że może się napalić na chłopaka aż tak mocno, w ciągu zaledwie dziesięciu minut od jego poznania.
- Znasz za pewne taką jedną dziewczynę... - zaczął powoli, jeżdżąc dłonią po jej talii i plecach. Ją przechodziły przyjemne dreszcze i dlatego jej dłoń powędrowała w kierunku jego torsu, bawiąc się czarnym sweterkiem, który miał na sobie.
- Jaką? - Zapytała ochrypłym głosem, łapiąc oddech. Eryk zbliżył swoje usta do jej szyi i złożył na niej delikatny pocałunek. Jej ciało zadrżało pod wpływem jego zimnych jak lód warg, a ona uśmiechnęła się do niego.
- Hermiona Granger - wypowiedział te słowa, jakby chciał się pozbyć dręczących go myśli. Pansy od razu odsunęła chłopaka od siebie i wbiła w niego swój Ślizgoński pytający wzrok.
- Czego od niej chcesz? - Warknęła. Nie zdziwiła go jej postawa, wręcz przeciwnie. Posłał jej łagodny uśmiech.
- Mamy do rozliczenia pewne sprawy, ale potrzebuje do niej dotrzeć - momentalnie zbliżył się do dziewczyny, wykorzystując brutalnie jej słabość do przystojnych mężczyzn. Złożył kolejny pocałunek na jej szyi, a ona mruknęła przyjemnie.
- Pomogę ci, też mam z nią pewne porachunki - odparła po chwili namysłu, ale zaraz po tym spojrzała mu głęboko w oczy, próbując wyczytać cokolwiek, co mogłoby zagrażać tej sytuacji.
- Nie martw się, nikt się o tym nie dowie, a ona rozliczy się z każdym z nas, obiecuję - powiedział posyłając jej łobuzerski uśmiech i włożył za ucho jeden kosmyk, który niesfornie opadał jej na czoło. Ona zaś odwzajemniła chytrym uśmieszkiem.
- Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - Zdziwił się, ponieważ nie spotkał się nigdy z czymś takim, że jakaś kobieta stawia mu warunki. Jednak ten pakt, bardzo mu odpowiadał. Po wyjściu z klasy, gdy wszystko ustalili, kazał jej czekać na wskazówki. Był dumny z siebie, wreszcie jego zadanie zostanie wypełnione. Czekał na to zbyt długo, żeby teraz mogło pójść coś nie tak. Niepostrzeżenie wyszedł jednym z tajnych przejść w Hogwarcie i znalazł się w Hogsmade, gdzie się teleportował do swojej kryjówki.
- Uważaj jak chodzisz, ciamajdo! - Wrzasnęła, gdy odzyskała równowagę. Gdy uniosła głowę wmurowało ją w ziemię. Stał przed nią dosyć wysoki chłopak o czarnych włosach i ciemnych oczach. Uśmiech, który gościł na jego twarzy był diaboliczny i widocznie nie wskazywał na nic dobrego. Nie był ubrany w szkolne szaty, na co dziewczyna od razu zareagowała.
- Kim jesteś? - Zmrużyła niebezpiecznie oczy, kładąc ręce na biodrach.
- Eryk*, miło mi cię poznać Pansy - posłał jej jeden z najśliczniejszych uśmiechów, jaki kiedykolwiek widziała. Ukłonił się przed nią, a potem ucałował jej dłoń. Zszokowana dziewczyna patrzyła na niego oniemiała i nie mogła wykrztusić słowa. Nie miała nawet chwili czasu, żeby pomyśleć, skąd zna jej imię, więc wydukała szybko:
- Mi...też - bąknęła dalej wpatrując się w jego piękne rysy twarzy. Dopiero chwila ciszy ją ocuciła. Kolejny raz zmarszczyła brwi i spojrzała prosto w jego oczy.
- Co tu robisz? Nie jesteś chyba z Hogwartu...
- Umiesz dotrzymać tajemnicy, Pansy? - Zapytał powoli do niej podchodząc i zakładając kosmyk włosów za ucho. Gdy do jej nozdrzy dotarł przepiękny zapach jego perfum, poczuła jak nogi jej się uginają. Jego dotyk był tak przyjemny i kojący, że nie mogła się oprzeć uśmiechowi, który wstąpił na jej twarz. Jego niski głos szumiał jej w głowie.
- Umiem - odpowiedziała po chwili, a on przeniósł swoje długie białe palce na jej podbródek i delikatnie przytrzymał, zbliżając się ustami do jej warg. Czuła szalejącą krew w żyłach i ogromnie mocne bicie serca. Przełknęła najciszej jak umiała ślinę, próbując pozbyć się mrowienia w gardle i brzuchu.
- To powiem ci coś w sekrecie, ale nie możesz nikomu o tym powiedzieć, rozumiesz? - Zmierzył ją swoimi ciemnymi tęczówkami, a ona jakby kukiełka pokiwała głową i posłała mu zalotny uśmiech, oblizując wargi. Podobała jej się ta gra, a on najwyraźniej tryumfował, widząc, że tak łatwo mu się poddaje.
- Chodź - złapał ją za dłoń i po chwili znaleźli się w pustej klasie, którą zamknął na klucz. Ona nawet nie rozglądała się po pomieszczeniu, tylko wbijała wzrok w nowo poznanego chłopaka. Czuła jak rozpala ją każdy jego dotyk i nawet spojrzenie. Nie mogła się powstrzymać od swoich dziewczęcych zalotów. Oparła się delikatnie o ławkę, a on podszedł do niej bardzo powoli, uśmiechając się a przy tym ukazując rząd białych zębów.
- Więc? Co to za tajemnica? - Powiedziała najbardziej subtelnie jak tylko mogła. Przygryzła dolną wargę, a widząc niebezpieczne ogniki w jego tęczówkach, poczuła jak przyjemny dreszcz przechodzi po jej plecach. Położył jej dłoń na talii i pochylił się nad nią delikatnie. Czuła jak zaraz eksploduje od środka, nie pomyślałaby, że może się napalić na chłopaka aż tak mocno, w ciągu zaledwie dziesięciu minut od jego poznania.
- Znasz za pewne taką jedną dziewczynę... - zaczął powoli, jeżdżąc dłonią po jej talii i plecach. Ją przechodziły przyjemne dreszcze i dlatego jej dłoń powędrowała w kierunku jego torsu, bawiąc się czarnym sweterkiem, który miał na sobie.
- Jaką? - Zapytała ochrypłym głosem, łapiąc oddech. Eryk zbliżył swoje usta do jej szyi i złożył na niej delikatny pocałunek. Jej ciało zadrżało pod wpływem jego zimnych jak lód warg, a ona uśmiechnęła się do niego.
- Hermiona Granger - wypowiedział te słowa, jakby chciał się pozbyć dręczących go myśli. Pansy od razu odsunęła chłopaka od siebie i wbiła w niego swój Ślizgoński pytający wzrok.
- Czego od niej chcesz? - Warknęła. Nie zdziwiła go jej postawa, wręcz przeciwnie. Posłał jej łagodny uśmiech.
- Mamy do rozliczenia pewne sprawy, ale potrzebuje do niej dotrzeć - momentalnie zbliżył się do dziewczyny, wykorzystując brutalnie jej słabość do przystojnych mężczyzn. Złożył kolejny pocałunek na jej szyi, a ona mruknęła przyjemnie.
- Pomogę ci, też mam z nią pewne porachunki - odparła po chwili namysłu, ale zaraz po tym spojrzała mu głęboko w oczy, próbując wyczytać cokolwiek, co mogłoby zagrażać tej sytuacji.
- Nie martw się, nikt się o tym nie dowie, a ona rozliczy się z każdym z nas, obiecuję - powiedział posyłając jej łobuzerski uśmiech i włożył za ucho jeden kosmyk, który niesfornie opadał jej na czoło. Ona zaś odwzajemniła chytrym uśmieszkiem.
- Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - Zdziwił się, ponieważ nie spotkał się nigdy z czymś takim, że jakaś kobieta stawia mu warunki. Jednak ten pakt, bardzo mu odpowiadał. Po wyjściu z klasy, gdy wszystko ustalili, kazał jej czekać na wskazówki. Był dumny z siebie, wreszcie jego zadanie zostanie wypełnione. Czekał na to zbyt długo, żeby teraz mogło pójść coś nie tak. Niepostrzeżenie wyszedł jednym z tajnych przejść w Hogwarcie i znalazł się w Hogsmade, gdzie się teleportował do swojej kryjówki.
~~~
- No gdzie ona jest?! -
Wołała poirytowana Ginny, która razem z Harrym czekała na Hermionę w pokoju
wspólnym. Dziewczyna spóźniała się już dobre dziesięć minut, a za chwilę miała
rozpocząć się uczta powitalna. Już nie mówiąc o tym, że Granger, powinna być
tam o wiele szybciej, teraz nagle zaczęła dbać o swój wygląd i stroiła się w
łazience już z godzinę. Ruda z wściekłością chodziła w tą i z powrotem, a Harry
jedynie spoglądał nerwowo na zegarek. Gdy wreszcie pojawiła się na schodach,
młoda Weasley chciała coś powiedzieć, ale jedynie wybałuszyła na nią oczy.
Potterowi opadła lekko dolna szczęka, przez, co wyglądał niesamowicie
komicznie. Granger ku ich zdziwieniu wyglądała zupełnie normalnie, ale
nieziemsko. Czarna spódniczka w kontrafałdy, która idealnie podkreślała talię
dziewczyny, gdyż nałożyła ją w pasie, rozkloszowała się do połowy ud. Biała
koszula z trzy czwarte rękawem opinała się na jej piersiach, a duża odznaka
Prefekta Naczelnego świeciła po prawej stronie jej biustu. Włosy lśniły, jakby
ktoś je przed chwilą nasmarował jedwabiem, układały się w delikatne loki do
połowy pleców. Oczy podkreśliła delikatnie beżowym cieniem wpadającym w szary
przy zewnętrznych częściach powieki, a rzęsy przeciągnęła niezwykle idealnie,
czarną maskarą. Delikatna kreska eyelinerem, która była prawie, że nie
widoczna, podkreślała jej kształt oka, gdy spoglądała w dół. Usta pomalowała
swoim ulubionym przezroczystym błyszczykiem, a policzki lekko posypała ciemniejszym
pudrem sprawiając, że jej kształt buzi, dodał jej kobiecości. Nogi wyglądały
jakby miały zaraz sięgnąć do nieba, dzięki krótkiej spódniczce, pomimo tego, że
miała ubrane płaskie czarne balerinki, bez żadnych dodatków. Tak uśmiechnięta
zbiegła do nich po schodach, świdrując wzrokiem ich stroje. Ginny miała na
sobie czarną sukienkę i buty na lekkim koturnie, a Harry czarne dżinsy i białą
koszulę.
- Wyglądasz pięknie - wybełkotał Potter, spoglądając dalej z lekko rozchylonymi ustami. Dziewczyna oblała się czerwonym rumieńcem.
- Nie przesadzaj, Harry. Dziękuję - posłała mu uroczy uśmiech a Ginny uniosła dłonie w geście wołania niebiosów.
- Nie przesadzaj?! Wyglądasz nieziemsko! - Wypowiedziała jedynie i z niedowierzaniem kręciła głową. Hermiona zaśmiała się lekko ignorując pochwały ze strony przyjaciół i ruszyła do wyjścia.
- Chodźmy, zaraz się zacznie! - Zawołała i razem już szli w stronę Wielkiej Sali. Wszystko było pięknie przygotowane. Każdy stół został wydłużony, dla przyjezdnych. Cała Sala była w różnorodnych barwach każdej ze szkół, co Hermiona zdążyła już zauważyć, gdyż pamiętała te kolory z dekorowania pokoju wspólnego. Delikatne świeczki unosiły się pod sklepieniem, a duchy wirowały wokół nich. Gdy grupka przyjaciół weszła do środka, oczarował ich nastrój i miła atmosfera. Granger usiadła przy stole Gryfonów, ale czuła na sobie wzrok dużej części uczniów.
- Łał, Hermiona! Wyglądasz ślicznie! - Zawołała w jej stronę Katie. Dziewczyna posłała jej dziękujący uśmiech i usiadła między Harrym a Seamusem, który wpatrywał się w nią przez cały czas odkąd weszła do sali, a nie ukrywała, że ją to trochę krępowało. Rozejrzała się po wszystkich i napotkała wiele ciekawskich spojrzeń.
- Czemu oni się tak na mnie gapią? Brudna jestem, czy co? - Zapytała poirytowana, swojej przyjaciółki. Młoda Weasley zaśmiała się szczerze i postukała ją w czoło.
- Bo nie wyglądasz tak jak na, co dzień? - Zadała ironiczne pytanie, a Granger jedynie wywróciła teatralnie oczyma. Gdy wszyscy siedzieli już na swoich miejscach, do Wielkiej Sali wkroczyli nauczyciele, na czele z dyrektorką, która podeszła do mównicy.
- Witam was wszystkich, na uczcie powitalnej! - Zagrzmiał jej dostojny głos, a wszyscy ucichli - chciałabym, aby dzisiejszy wieczór był jedynie wstępem, do tego, co będzie działo się podczas tego roku! Mamy zaszczyt gościć w naszych skromnych progach, różnych przedstawicieli szkół, z całej Europy! Mam nadzieję, że powitacie ich ciepło i zajmiecie się nimi, jak na prawdziwych czarodziei przystało! Poznamy nowych ludzi, nowe języki, nowe zwyczaje! - Tutaj rozejrzała się po wszystkich robiąc pauzę - a więc zaczynajmy! - Klasnęła w dłonie a tym samym na Sali przyciemniały pochodnie i zrobił się romantyczny nastrój. Wtedy Granger poczuła jak Seamus się do niej przysuwa, lecz ona dosunęła się do zdziwionego Harrego, robiąc przy tym minę niewiniątka i szybko odwróciła wzrok, który teraz napotkał stalowe tęczówki Ślizgona. Kąciki jego ust wygięły się w lekkim uśmiechu, a potem odwrócił szybko wzrok, rozmawiając z Zabinim. Hermiona zamrugała kilkakrotnie, gdyż miała wrażenie, że jej się coś przewidziało. Draco się do niej uśmiechnął? Nie...
- Powitajmy gorącymi brawami, naszych gości z dalekich stron, mianowicie synów Durmstrangu i ich duchownego opiekuna Igora Karkarowa! - Wrota Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem a do środka weszli sami chłopcy w mundurach i z miotłami, przedstawiając podobne rzeczy, jak w czwartej klasie. Hermionie nie umknął w żaden sposób widok Wiktora, który dumnie szedł obok Karkarowa, który swoją drogą nie powinien w ogóle być na wolności. Sztywno przywitali się wraz z profesor McGonagall i stanęli w rzędzie po prawej stronie mównicy. Dziewczęta wzdychały na widok takich byczków, którzy reprezentowali się na prawdę całkiem, całkiem.
- A teraz mam wam zaszczyt przedstawić, gości z cieplejszych rejonów Europy, ze szkoły Zaklęć Sabiduriamago, oraz ich opiekuna Diego Rodriguez! - Tym razem do sali weszli chłopcy i dziewczęta. Ku uciesze uczniów, mężczyźni byli bez koszulek z wymalowanym na torsie godłem ich szkoły, a dziewczęta w samych strojach kąpielowych. Nie uszło uwadze, żadnej dziewczynie, że wszyscy mieli wysportowane ciała. Harry spoglądał na dziewczęta z wielkim uśmiechem na ustach, podobnie jak Dean, którego chwilę później skarciła Ginny i Seamus, który w końcu oderwał wzrok od Granger.
- O mój boże - wypowiedziały równo, Hermiona i Ginny oglądając się na chłopaków i szczerząc zęby. Gdy stanęli obok przybyszy z Durmstrangu, unieśli różdżki do góry i wyczarowali ogromnego czarnego byka, który przebiegł po wszystkich stołach i rozpłynął się nad uczniami, gdy skończył pokaz.
- A teraz, powitajmy gości z zimniejszych stron, znad morza, przedstawicieli Akademii Tankene! Oraz ich opiekunkę Ellinor Roar! - Rozległy się oklaski i wiwaty, gdy do środka wkroczyła kolejna grupa uczniów ubrana w zwiewne ubrania, ale okryte futrzanymi kurtkami, a za nimi kroczyła niska kobietka, ale z bardzo surową twarzą. Wytworzyli na sklepieniu herb swojej szkoły i bez żadnych występów stanęli po lewej stronie mównicy.
- Ostatnimi gośćmi, również z dalekich stron, a nawet podziemnych! Powitajmy gorącymi brawami uczniów ze szkoły Modroponos i ich opiekuna Bratomiła Badzmiera! - do sali na miotłach wfrunęli przedstawiciele tej szkoły, zrobili kilka obrotów, pętli i skrętów tworząc z mgły napis szkoły i lądując obok poprzedniej szkoły. Gdy wszyscy już byli powitani i znaleźli się w środku, McGonagall znowu podeszła do mównicy. Hermiona poczuła jakby czas się zatrzymał. Gdy uczniowie z Słowacji wylądowali i chwycili w ręce miotły, jej wzrok przykuła jedna dziewczyna. Nie mogła w to uwierzyć, wszystkie wspomnienia do niej wróciły, miała wrażenie jakby, znowu znalazła się na imprezie w clubie. Krótkie kręcone blond włosy, duże niebieskie oczy spoglądały po całej Sali z wielkim zaciekawieniem i diabelnymi ognikami w oczach. Nie mogła uwierzyć, że to właśnie ona, przecież mówiła, że jest z Londynu... to nie może być Megan*.
- Miona! - Szepnęła Ruda, stukając ją w ramię. Dziewczyna zmarszczyła brwi i pytającym wzrokiem spojrzała na przyjaciółkę, lecz po chwili usłyszała głos dyrektorki.
- Zapraszam do siebie Prefektów Naczelnych! - Zawołała. Hermiona przełknęła głośno ślinę, słysząc te słowa. Miała nadzieję, że jednak nie będzie musiała wychodzić na środek, jednak nie miała na, co liczyć. Klamka zapadła, musiała iść. Nie żeby się wstydziła, ale nie lubiła publicznie pokazywać się wszystkim osobom, ponieważ wtedy miała wrażenie, że wszyscy o niej rozmawiają i za pewne tak było. Tym bardziej, że miała teraz powitać dyrektorów szkół oraz kapitanów drużyn, co wiązało się ze spotkaniem z Wiktorem, którego chciała uniknąć, ale los płatał jej figle i nie miała jednak wyboru.
Draco, gdy wychodził dumnie na środek sali, nie mógł oderwać wzroku od Gryfonki. Skubana tak się wystroiła, że nie mógł nawet uwierzyć, że to jest ona. A to już zdarzyło się po raz drugi! Wyglądała olśniewająco, nawet w jego zimnym, arystokratycznym i egoistycznym spojrzeniu. Przyjechało tyle pięknych dziewczyn, chociażby Słowianki, które, już stąd widział, że miały piękny biust. Albo Hiszpanki, które swoją urodą powaliły na ziemię niejednego chłopaka dzisiaj, ale nie. Granger jak zwykle musiała coś odstawić i się wystroić.
Cała czwórka stanęła na przeciwko przybyszy i czekała na dalsze polecenia dyrektorki. Hermiona ukradkiem spojrzała w stronę Durmstrangu i niechętnie stwierdziła, że Wiktor wbija w nią swoje małe oczka, przeszywając ją całą aż do szpiku kości, ale nie tylko on. Malfoy, też jakoś dziwnie się na nią lampił, dostanie za to, na dzisiejszym patrolu - pomyślała.
- Moi kochani! Nadszedł czas na wybór opiekunów - posłała uśmiech innym dyrektorom - Jeden z Prefektów Naczelnych, będzie odpowiadał za jedną ze szkół. Zostaniecie przydzieleni do danego domu, a po uczcie, pokażą wam gdzie będzie mieszkać przez najbliższy rok - oznajmiła podchodząc z woreczkiem do Malfoya. Wysunęła w jego kierunku dłonie, a on zatopił w nim rękę. Wyszukał pierwszy herb a po chwili go wyjął pokazując wszystkim. Ślizgoni wiwatowali i klaskali, a blondyn razem z drużyną z Durmstrangu odszedł do swojego stołu. Następnie, gdy McGonagall podeszła do Hermiony, drżącą ręką wylosowała herb z czarnym bykiem. Ku uciesze wszystkich dziewcząt z Gryffindoru, najprzystojniejsi chłopcy, trafili właśnie pod jej opiekę! Podała każdemu dłoń i usiadła razem z nowymi przy swoim stole. Hufflepuff wylosował Modroponos, a Ravenclaw Tankene, więc przydzielenie zostało zakończone.
- Teraz już nie przedłużając, zapraszam wszystkich na kolację! - Klasnęła w dłonie a stoły ugięły się pod ciężarem jedzenia. Wszyscy uczniowie zaczęli pałaszować, a Granger wdała się w przemiłą wymianę zdań z kapitanem drużyny Hiszpańskiej. Ginny również udzielała się podczas tej rozmowy, więc jako pierwsze już zapoznały się z chłopcami. Krzywo na to patrzał jednak nie jeden chłopak. Ronald z zazdrości, stracił apetyt, a to już było na prawdę dziwne, ponieważ on nawet przy załamaniach nerwowych, chociaż coś zjadł. Teraz miał pusty talerz, który nie zapełnił się do końca uczty. Wiktor siedział przy samej ścianie, zaraz obok równie niezadowolonego Ślizgona. Oboje wbijali morderczy wzrok w kapitana drużyny Sabiduriamago. Blondyn nie mógł znieść widoku, w jaki sposób Hermiona na niego patrzy. Nie mógł sobie tego wytłumaczyć, ale po prostu czuł jak się w nim krew gotuje, podobnie jak, w Krumie, tylko, że on mógł sobie jeszcze z nim porozmawiać na ten temat dzisiaj, a Draco za to porozmawia z Granger na patrolu. Również Zabini i Dean siedzieli niezadowoleni. Ginny, która żwawo rozmawiała z innymi chłopcami i dziewczętami, przyprawiała ich o dreszcze złości. Zabini już nie był taki pewny, czy pomysł z Turniejem Trójmagicznym to był taki super pomysł. Gdy uczta się skończyła, Prefekci ruszyli wraz ze swoimi domami, aby pokazać im miejsce ich pobytu.
- To jest wasz Pokój Wspólny. Aby się do niego dostać, należy trzy razy zastukać różdżką w klamkę na obrazie i wypowiedzieć 'przybysz' - powiedziała wyrafinowanie Hermiona. Gdy weszli do środka stanęła przed wszystkimi i ręką pokazała, gdzie, kto śpi. Uczniowie przywitali się z Prefektami i powoli zaczęli ruszać w kierunku swoich dormitoriów. Hermiona kątem oka wyłapała blond czuprynę, jej koleżanki z wakacji i podeszła do niej szybkim krokiem.
- Megan! - Zawołała w jej kierunku, a ona odwróciła się zdziwiona. Przez chwilę wpatrywały się w siebie bez żadnego wyrazu twarzy. Cisza między nimi była dosyć napięta, ale dość szybko uległo to zmianie.
- Hermiona! - Rzuciła się jej na szyję i obie się mocno przytuliły.
- Jak? - Zapytała Granger, gdy stanęły znowu na przeciwko siebie. Blondynka posłała jej przepraszający uśmiech i wzruszyła ramionami.
- Megan, idziesz? - Wysoka brązowowłosa dziewczyna stała na schodach i opierała się o barierkę, najwyraźniej czekając na swoją koleżankę.
- Tak, poczekaj! - Odparła w jej kierunku i znowu spojrzała na Hermionę.
- Nie za bardzo wiem, co tu gdzie jest, McGonagall powiedziała, że jutro macie nas oprowadzić po śniadaniu, więc może spotkajmy się po lekcjach? - Zapytała spokojnie, ale oddalała się od niej, idąc tyłem.
- Dobra, dorwę cię jakoś później - uśmiechnęła się.
- Cieszę się, że tu jesteś - wysłała jej buziaka i zniknęła na za drzwiami do swojej sypialni. Granger westchnęła głośno, w pokoju zrobiło się już prawie pusto, oprócz kilku osób i Prefektów. Gdy się odwróciła centralnie za nią stał Krum.
- Wiktor - wyrwało jej się, gdy odskoczyła zdziwiona. Musiała przyznać, że zmienił się od ostatniego spotkania. Jego twarz, nie była już tak pucołowata, jak w szkole, tylko rysy twarzy i kości policzkowe się wyostrzyły. Nie umknęło też jej uwadze to, że zrobił się jeszcze większy, jego mięśnie były tak ogromne, że aż nie wyglądało to dobrze, zwłaszcza dla Hermiony.
- Witaj, Hermiono - powiedział dość koślawo i ucałował jej dłoń. Na jej policzkach wystąpiły czerwone rumieńce, co nie uszło jego uwadze. Całej tej scenie przyglądał się Draco, który teraz rozmawiał z jedną z Hiszpanek.
- Długo się nie widzieliśmy, nie pisałaś ostatnio - powiedział spoglądając jej głęboko w oczy. Przygryzła lekko dolną wargę i uciekała wzrokiem, szukając ratunku. Nie to, że nie chciała z nim rozmawiać, czy go unikać, ale nie była jeszcze na to gotowa. Wiktor wiele razy wyznawał jej miłość w listach, dlatego dwa razy mocniej było jej ciężko teraz patrzeć na niego, gdy wiedziała, że ona do niego nic nie czuła, chyba.
- Wiem, przepraszam cię za to - posłała mu delikatny uśmiech, na co on jedynie zaśmiał się lekko. Była lekko zdezorientowana. Jego reakcja nie należała do normalnych w takich sytuacjach.
- Nie masz mnie, za, co przepraszać, tyle się działo - powiedział spokojnie unosząc dłonie - cieszę się, że teraz spędzimy tyle czasu ze sobą - spojrzał na nią jak na największe cudo na świecie, a ona poczuła się speszona.
- Wiesz... - Zaczęła, lecz on przyłożył jej delikatnie palec do ust, a ona wybałuszyła oczy na niego.
- Znasz moje uczucia do ciebie, Hermiono. One się nie zmieniły - pokręcił głową i zaczął się niebezpiecznie zbliżać do jej twarzy. Zrobiła zakłopotaną minę, nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Chciała się cofnąć kawałek dalej, ale poczuła na plecach poręcz schodów. Przełknęła głośno ślinę, gdy widziała, w jaki sposób on na nią patrzy. Chciała jakoś uciec, wyrwać się z tej pułapki, którą na nią zastawił, ale nie wiedziała jak. Posyłała mu nerwowe spojrzenia, lecz gdy zobaczyła, że Wiktor szykuje się do pocałunku, odchyliła maksymalnie głowę, czując jego klatkę piersiową, opierającą się na jej piersiach. Musiała wyglądać teraz na prawdę komicznie, ale na nic zdały się jej delikatne reakcje odepchnięcia go.
- Wiktor.. - Zaczęła powoli, lecz on uciszył ją szybko, dzieliły ich ostatnie milimetry.
- Granger! - Podskoczyła przestraszona, ale nigdy nie cieszyła się tak bardzo, gdy wypowiadał jej nazwisko jak teraz. Szybko uwolniła się z pułapki Kruma i podeszła do Ślizgona z wdzięcznością w oczach.
- Piętnaście minut do patrolu, nie spóźnij się - mruknął w jej stronę i wyszedł. Wiedział, że uratował jej tyłek, ale sam też nie mógł pozwolić na to, żeby ta kupa mięśni się do niej przystawiała. Czuł, że coś dziwnego dzieje się w jego głowie, koniecznie musiał pogadać z Zabinim, dlatego szybko udał się do lochów.
- Wyglądasz pięknie - wybełkotał Potter, spoglądając dalej z lekko rozchylonymi ustami. Dziewczyna oblała się czerwonym rumieńcem.
- Nie przesadzaj, Harry. Dziękuję - posłała mu uroczy uśmiech a Ginny uniosła dłonie w geście wołania niebiosów.
- Nie przesadzaj?! Wyglądasz nieziemsko! - Wypowiedziała jedynie i z niedowierzaniem kręciła głową. Hermiona zaśmiała się lekko ignorując pochwały ze strony przyjaciół i ruszyła do wyjścia.
- Chodźmy, zaraz się zacznie! - Zawołała i razem już szli w stronę Wielkiej Sali. Wszystko było pięknie przygotowane. Każdy stół został wydłużony, dla przyjezdnych. Cała Sala była w różnorodnych barwach każdej ze szkół, co Hermiona zdążyła już zauważyć, gdyż pamiętała te kolory z dekorowania pokoju wspólnego. Delikatne świeczki unosiły się pod sklepieniem, a duchy wirowały wokół nich. Gdy grupka przyjaciół weszła do środka, oczarował ich nastrój i miła atmosfera. Granger usiadła przy stole Gryfonów, ale czuła na sobie wzrok dużej części uczniów.
- Łał, Hermiona! Wyglądasz ślicznie! - Zawołała w jej stronę Katie. Dziewczyna posłała jej dziękujący uśmiech i usiadła między Harrym a Seamusem, który wpatrywał się w nią przez cały czas odkąd weszła do sali, a nie ukrywała, że ją to trochę krępowało. Rozejrzała się po wszystkich i napotkała wiele ciekawskich spojrzeń.
- Czemu oni się tak na mnie gapią? Brudna jestem, czy co? - Zapytała poirytowana, swojej przyjaciółki. Młoda Weasley zaśmiała się szczerze i postukała ją w czoło.
- Bo nie wyglądasz tak jak na, co dzień? - Zadała ironiczne pytanie, a Granger jedynie wywróciła teatralnie oczyma. Gdy wszyscy siedzieli już na swoich miejscach, do Wielkiej Sali wkroczyli nauczyciele, na czele z dyrektorką, która podeszła do mównicy.
- Witam was wszystkich, na uczcie powitalnej! - Zagrzmiał jej dostojny głos, a wszyscy ucichli - chciałabym, aby dzisiejszy wieczór był jedynie wstępem, do tego, co będzie działo się podczas tego roku! Mamy zaszczyt gościć w naszych skromnych progach, różnych przedstawicieli szkół, z całej Europy! Mam nadzieję, że powitacie ich ciepło i zajmiecie się nimi, jak na prawdziwych czarodziei przystało! Poznamy nowych ludzi, nowe języki, nowe zwyczaje! - Tutaj rozejrzała się po wszystkich robiąc pauzę - a więc zaczynajmy! - Klasnęła w dłonie a tym samym na Sali przyciemniały pochodnie i zrobił się romantyczny nastrój. Wtedy Granger poczuła jak Seamus się do niej przysuwa, lecz ona dosunęła się do zdziwionego Harrego, robiąc przy tym minę niewiniątka i szybko odwróciła wzrok, który teraz napotkał stalowe tęczówki Ślizgona. Kąciki jego ust wygięły się w lekkim uśmiechu, a potem odwrócił szybko wzrok, rozmawiając z Zabinim. Hermiona zamrugała kilkakrotnie, gdyż miała wrażenie, że jej się coś przewidziało. Draco się do niej uśmiechnął? Nie...
- Powitajmy gorącymi brawami, naszych gości z dalekich stron, mianowicie synów Durmstrangu i ich duchownego opiekuna Igora Karkarowa! - Wrota Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem a do środka weszli sami chłopcy w mundurach i z miotłami, przedstawiając podobne rzeczy, jak w czwartej klasie. Hermionie nie umknął w żaden sposób widok Wiktora, który dumnie szedł obok Karkarowa, który swoją drogą nie powinien w ogóle być na wolności. Sztywno przywitali się wraz z profesor McGonagall i stanęli w rzędzie po prawej stronie mównicy. Dziewczęta wzdychały na widok takich byczków, którzy reprezentowali się na prawdę całkiem, całkiem.
- A teraz mam wam zaszczyt przedstawić, gości z cieplejszych rejonów Europy, ze szkoły Zaklęć Sabiduriamago, oraz ich opiekuna Diego Rodriguez! - Tym razem do sali weszli chłopcy i dziewczęta. Ku uciesze uczniów, mężczyźni byli bez koszulek z wymalowanym na torsie godłem ich szkoły, a dziewczęta w samych strojach kąpielowych. Nie uszło uwadze, żadnej dziewczynie, że wszyscy mieli wysportowane ciała. Harry spoglądał na dziewczęta z wielkim uśmiechem na ustach, podobnie jak Dean, którego chwilę później skarciła Ginny i Seamus, który w końcu oderwał wzrok od Granger.
- O mój boże - wypowiedziały równo, Hermiona i Ginny oglądając się na chłopaków i szczerząc zęby. Gdy stanęli obok przybyszy z Durmstrangu, unieśli różdżki do góry i wyczarowali ogromnego czarnego byka, który przebiegł po wszystkich stołach i rozpłynął się nad uczniami, gdy skończył pokaz.
- A teraz, powitajmy gości z zimniejszych stron, znad morza, przedstawicieli Akademii Tankene! Oraz ich opiekunkę Ellinor Roar! - Rozległy się oklaski i wiwaty, gdy do środka wkroczyła kolejna grupa uczniów ubrana w zwiewne ubrania, ale okryte futrzanymi kurtkami, a za nimi kroczyła niska kobietka, ale z bardzo surową twarzą. Wytworzyli na sklepieniu herb swojej szkoły i bez żadnych występów stanęli po lewej stronie mównicy.
- Ostatnimi gośćmi, również z dalekich stron, a nawet podziemnych! Powitajmy gorącymi brawami uczniów ze szkoły Modroponos i ich opiekuna Bratomiła Badzmiera! - do sali na miotłach wfrunęli przedstawiciele tej szkoły, zrobili kilka obrotów, pętli i skrętów tworząc z mgły napis szkoły i lądując obok poprzedniej szkoły. Gdy wszyscy już byli powitani i znaleźli się w środku, McGonagall znowu podeszła do mównicy. Hermiona poczuła jakby czas się zatrzymał. Gdy uczniowie z Słowacji wylądowali i chwycili w ręce miotły, jej wzrok przykuła jedna dziewczyna. Nie mogła w to uwierzyć, wszystkie wspomnienia do niej wróciły, miała wrażenie jakby, znowu znalazła się na imprezie w clubie. Krótkie kręcone blond włosy, duże niebieskie oczy spoglądały po całej Sali z wielkim zaciekawieniem i diabelnymi ognikami w oczach. Nie mogła uwierzyć, że to właśnie ona, przecież mówiła, że jest z Londynu... to nie może być Megan*.
- Miona! - Szepnęła Ruda, stukając ją w ramię. Dziewczyna zmarszczyła brwi i pytającym wzrokiem spojrzała na przyjaciółkę, lecz po chwili usłyszała głos dyrektorki.
- Zapraszam do siebie Prefektów Naczelnych! - Zawołała. Hermiona przełknęła głośno ślinę, słysząc te słowa. Miała nadzieję, że jednak nie będzie musiała wychodzić na środek, jednak nie miała na, co liczyć. Klamka zapadła, musiała iść. Nie żeby się wstydziła, ale nie lubiła publicznie pokazywać się wszystkim osobom, ponieważ wtedy miała wrażenie, że wszyscy o niej rozmawiają i za pewne tak było. Tym bardziej, że miała teraz powitać dyrektorów szkół oraz kapitanów drużyn, co wiązało się ze spotkaniem z Wiktorem, którego chciała uniknąć, ale los płatał jej figle i nie miała jednak wyboru.
Draco, gdy wychodził dumnie na środek sali, nie mógł oderwać wzroku od Gryfonki. Skubana tak się wystroiła, że nie mógł nawet uwierzyć, że to jest ona. A to już zdarzyło się po raz drugi! Wyglądała olśniewająco, nawet w jego zimnym, arystokratycznym i egoistycznym spojrzeniu. Przyjechało tyle pięknych dziewczyn, chociażby Słowianki, które, już stąd widział, że miały piękny biust. Albo Hiszpanki, które swoją urodą powaliły na ziemię niejednego chłopaka dzisiaj, ale nie. Granger jak zwykle musiała coś odstawić i się wystroić.
Cała czwórka stanęła na przeciwko przybyszy i czekała na dalsze polecenia dyrektorki. Hermiona ukradkiem spojrzała w stronę Durmstrangu i niechętnie stwierdziła, że Wiktor wbija w nią swoje małe oczka, przeszywając ją całą aż do szpiku kości, ale nie tylko on. Malfoy, też jakoś dziwnie się na nią lampił, dostanie za to, na dzisiejszym patrolu - pomyślała.
- Moi kochani! Nadszedł czas na wybór opiekunów - posłała uśmiech innym dyrektorom - Jeden z Prefektów Naczelnych, będzie odpowiadał za jedną ze szkół. Zostaniecie przydzieleni do danego domu, a po uczcie, pokażą wam gdzie będzie mieszkać przez najbliższy rok - oznajmiła podchodząc z woreczkiem do Malfoya. Wysunęła w jego kierunku dłonie, a on zatopił w nim rękę. Wyszukał pierwszy herb a po chwili go wyjął pokazując wszystkim. Ślizgoni wiwatowali i klaskali, a blondyn razem z drużyną z Durmstrangu odszedł do swojego stołu. Następnie, gdy McGonagall podeszła do Hermiony, drżącą ręką wylosowała herb z czarnym bykiem. Ku uciesze wszystkich dziewcząt z Gryffindoru, najprzystojniejsi chłopcy, trafili właśnie pod jej opiekę! Podała każdemu dłoń i usiadła razem z nowymi przy swoim stole. Hufflepuff wylosował Modroponos, a Ravenclaw Tankene, więc przydzielenie zostało zakończone.
- Teraz już nie przedłużając, zapraszam wszystkich na kolację! - Klasnęła w dłonie a stoły ugięły się pod ciężarem jedzenia. Wszyscy uczniowie zaczęli pałaszować, a Granger wdała się w przemiłą wymianę zdań z kapitanem drużyny Hiszpańskiej. Ginny również udzielała się podczas tej rozmowy, więc jako pierwsze już zapoznały się z chłopcami. Krzywo na to patrzał jednak nie jeden chłopak. Ronald z zazdrości, stracił apetyt, a to już było na prawdę dziwne, ponieważ on nawet przy załamaniach nerwowych, chociaż coś zjadł. Teraz miał pusty talerz, który nie zapełnił się do końca uczty. Wiktor siedział przy samej ścianie, zaraz obok równie niezadowolonego Ślizgona. Oboje wbijali morderczy wzrok w kapitana drużyny Sabiduriamago. Blondyn nie mógł znieść widoku, w jaki sposób Hermiona na niego patrzy. Nie mógł sobie tego wytłumaczyć, ale po prostu czuł jak się w nim krew gotuje, podobnie jak, w Krumie, tylko, że on mógł sobie jeszcze z nim porozmawiać na ten temat dzisiaj, a Draco za to porozmawia z Granger na patrolu. Również Zabini i Dean siedzieli niezadowoleni. Ginny, która żwawo rozmawiała z innymi chłopcami i dziewczętami, przyprawiała ich o dreszcze złości. Zabini już nie był taki pewny, czy pomysł z Turniejem Trójmagicznym to był taki super pomysł. Gdy uczta się skończyła, Prefekci ruszyli wraz ze swoimi domami, aby pokazać im miejsce ich pobytu.
- To jest wasz Pokój Wspólny. Aby się do niego dostać, należy trzy razy zastukać różdżką w klamkę na obrazie i wypowiedzieć 'przybysz' - powiedziała wyrafinowanie Hermiona. Gdy weszli do środka stanęła przed wszystkimi i ręką pokazała, gdzie, kto śpi. Uczniowie przywitali się z Prefektami i powoli zaczęli ruszać w kierunku swoich dormitoriów. Hermiona kątem oka wyłapała blond czuprynę, jej koleżanki z wakacji i podeszła do niej szybkim krokiem.
- Megan! - Zawołała w jej kierunku, a ona odwróciła się zdziwiona. Przez chwilę wpatrywały się w siebie bez żadnego wyrazu twarzy. Cisza między nimi była dosyć napięta, ale dość szybko uległo to zmianie.
- Hermiona! - Rzuciła się jej na szyję i obie się mocno przytuliły.
- Jak? - Zapytała Granger, gdy stanęły znowu na przeciwko siebie. Blondynka posłała jej przepraszający uśmiech i wzruszyła ramionami.
- Megan, idziesz? - Wysoka brązowowłosa dziewczyna stała na schodach i opierała się o barierkę, najwyraźniej czekając na swoją koleżankę.
- Tak, poczekaj! - Odparła w jej kierunku i znowu spojrzała na Hermionę.
- Nie za bardzo wiem, co tu gdzie jest, McGonagall powiedziała, że jutro macie nas oprowadzić po śniadaniu, więc może spotkajmy się po lekcjach? - Zapytała spokojnie, ale oddalała się od niej, idąc tyłem.
- Dobra, dorwę cię jakoś później - uśmiechnęła się.
- Cieszę się, że tu jesteś - wysłała jej buziaka i zniknęła na za drzwiami do swojej sypialni. Granger westchnęła głośno, w pokoju zrobiło się już prawie pusto, oprócz kilku osób i Prefektów. Gdy się odwróciła centralnie za nią stał Krum.
- Wiktor - wyrwało jej się, gdy odskoczyła zdziwiona. Musiała przyznać, że zmienił się od ostatniego spotkania. Jego twarz, nie była już tak pucołowata, jak w szkole, tylko rysy twarzy i kości policzkowe się wyostrzyły. Nie umknęło też jej uwadze to, że zrobił się jeszcze większy, jego mięśnie były tak ogromne, że aż nie wyglądało to dobrze, zwłaszcza dla Hermiony.
- Witaj, Hermiono - powiedział dość koślawo i ucałował jej dłoń. Na jej policzkach wystąpiły czerwone rumieńce, co nie uszło jego uwadze. Całej tej scenie przyglądał się Draco, który teraz rozmawiał z jedną z Hiszpanek.
- Długo się nie widzieliśmy, nie pisałaś ostatnio - powiedział spoglądając jej głęboko w oczy. Przygryzła lekko dolną wargę i uciekała wzrokiem, szukając ratunku. Nie to, że nie chciała z nim rozmawiać, czy go unikać, ale nie była jeszcze na to gotowa. Wiktor wiele razy wyznawał jej miłość w listach, dlatego dwa razy mocniej było jej ciężko teraz patrzeć na niego, gdy wiedziała, że ona do niego nic nie czuła, chyba.
- Wiem, przepraszam cię za to - posłała mu delikatny uśmiech, na co on jedynie zaśmiał się lekko. Była lekko zdezorientowana. Jego reakcja nie należała do normalnych w takich sytuacjach.
- Nie masz mnie, za, co przepraszać, tyle się działo - powiedział spokojnie unosząc dłonie - cieszę się, że teraz spędzimy tyle czasu ze sobą - spojrzał na nią jak na największe cudo na świecie, a ona poczuła się speszona.
- Wiesz... - Zaczęła, lecz on przyłożył jej delikatnie palec do ust, a ona wybałuszyła oczy na niego.
- Znasz moje uczucia do ciebie, Hermiono. One się nie zmieniły - pokręcił głową i zaczął się niebezpiecznie zbliżać do jej twarzy. Zrobiła zakłopotaną minę, nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Chciała się cofnąć kawałek dalej, ale poczuła na plecach poręcz schodów. Przełknęła głośno ślinę, gdy widziała, w jaki sposób on na nią patrzy. Chciała jakoś uciec, wyrwać się z tej pułapki, którą na nią zastawił, ale nie wiedziała jak. Posyłała mu nerwowe spojrzenia, lecz gdy zobaczyła, że Wiktor szykuje się do pocałunku, odchyliła maksymalnie głowę, czując jego klatkę piersiową, opierającą się na jej piersiach. Musiała wyglądać teraz na prawdę komicznie, ale na nic zdały się jej delikatne reakcje odepchnięcia go.
- Wiktor.. - Zaczęła powoli, lecz on uciszył ją szybko, dzieliły ich ostatnie milimetry.
- Granger! - Podskoczyła przestraszona, ale nigdy nie cieszyła się tak bardzo, gdy wypowiadał jej nazwisko jak teraz. Szybko uwolniła się z pułapki Kruma i podeszła do Ślizgona z wdzięcznością w oczach.
- Piętnaście minut do patrolu, nie spóźnij się - mruknął w jej stronę i wyszedł. Wiedział, że uratował jej tyłek, ale sam też nie mógł pozwolić na to, żeby ta kupa mięśni się do niej przystawiała. Czuł, że coś dziwnego dzieje się w jego głowie, koniecznie musiał pogadać z Zabinim, dlatego szybko udał się do lochów.
~~~
Joe
siedział w pokoju wspólnym na kanapie i uśmiechał się szeroko, jakby sam do
siebie. Przyjechała, widział ją i ona jego też. Czuł, że teraz wszystko pójdzie
jeszcze sprawniej, tęsknił za nią. Wiedział, że nie może teraz tego zepsuć,
chciał żeby zobaczyła, że to wszystko, co się wtedy wydarzyło, to było jednym
wielkim kłamstwem, z którym on nie miał nic wspólnego, pragnął jedynie, znowu z
nią być. Była dla niego jedyną osobą, w której widział oparcie, nie chciał jej
tak po prostu stracić.
- Widziałeś Blaisa?! - Do pokoju wpadł zdyszany Malfoy. Lavard posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Jest u siebie - mruknął, a blondyna już nie było. Zamrugał kilkakrotnie i wzruszył ramionami dopijając whisky.
- Widziałeś Blaisa?! - Do pokoju wpadł zdyszany Malfoy. Lavard posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Jest u siebie - mruknął, a blondyna już nie było. Zamrugał kilkakrotnie i wzruszył ramionami dopijając whisky.
~~~
- Diabeł! - Wrzasnął, gdy
wbiegł do pokoju kumpla. Zabini siedział na podłodze i bawił się różdżką. Gdy
zobaczył zdyszanego przyjaciela, zmarszczył brwi.
- Co jest? - Zapytał zaciekawiony i gestem kazał mu usiąść na łóżku Joe, a sam usiadł na swoim. Draco przetarł swoją twarz dłońmi i spojrzał na kumpla.
- Dlaczego pogodziłeś się z Granger? - Blaise, wywrócił oczami, zakładając ręce za głowę i oparł się o poduszki.
- Już ci to tłumaczyłem...
- Wiem, że chcesz naprawiać swoje brudy z przeszłości i tak dalej - wymamrotał - ale chodzi mi o to, czy nie czujesz się z tym źle? W końcu to szlama.
- Smoku - spojrzał na niego twardo - nie ma już podziału na szlamy i na czystą krew. Co z tego, że ma rodziców mugoli? Ona jest czarownicą i to w dodatku, jaką dobrą. To się liczy, a nie krew. Nie rozumiesz?
- Ale mój ojciec...
- Twój ojciec siedzi w Azkabanie! - Warknął w jego stronę - a ty przez całe życie masz zamiar uważać go za autorytet?
- Nie! Ale...
- Słuchaj, nie chce mi się słuchać twoich gadek, na temat tego, że w twojej rodzinie nigdy nie było mugola, a tak poza tym, to, co cię tak nagle interesuje Hermiona? - Zapytał zmieniając temat i uniósł brew. Draco zmarszczył brwi w jego kierunku.
- Nic.
- To, po, co się tak wypytujesz o nią?
- Z ciekawości - odparł ironicznie i ruszył w kierunku wyjścia.
- Ej, gdzie idziesz?!
- Na patrol, ze SZLAMĄ! - Ostatnie słowo zaakcentował dość mocno, na co Zabini jedynie wywrócił oczami i mruknął:
- Kretyn - westchnął gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami i położył się na łóżku. Dzisiaj kolejny dzień musiał patrzeć na to, jak ten palant dostawia się do Ginny. Nie mógł zaprzeczać przed samym sobą, że ona mu się spodobała. Zawsze podziwiał jej temperament, gdy kłóciła się z Draco, oraz jak pyskowała nauczycielom, gdy coś jej nie pasowało. Zawsze ładnie wyglądała, nie musiała nigdy się stroić, żeby eksponować urodą. Gdyby była dziewczyną, która rozdaje za darmo buziaki przez godzinę, cała męska część, Hogwartu by się zleciała. Zawsze miała powodzenie, ale nigdy nikt nie mógł do niej startować, dlaczego? Odwiecznie zakochana w Potterze. Nie mógł się powstrzymać od kłośnego okrzyku radości, gdy się dowiedział, że ze sobą zerwali, ale chwilę później pojawił się ten obsrany Thomas. Czuł jak gotuje się w nim krew, jak widział, gdy pomagała mu wstać i wycierała chusteczkami nos, a taka ciota z niego. Dobrze wiedział, że ta mała wiewiórka wcale nie jest w nim zakochana. Upewnił się w tym, gdy ją pocałował. Oddała mu tego buziaka, nawet nie protestowała, gdy ją przytrzymał w talii. Nie rozumiał tylko, dlaczego ona to robiła, po, co z nim była? Przykrył twarz dłońmi, za dużo już o tym rozmyślał. Wstał i wyjmując bluzę przekładaną przez głowę, wyszedł do pokoju wspólnego i mijając się z zamyśloną Pansy, wyszedł na korytarz. Przez chwilę przeleciało mu nawet przez myśl, dlaczego nie powiedziała mu cześć, ale nie zaprzątał sobie tym głowy i ruszył korytarzem zakładając kaptur na głowę.
- Co jest? - Zapytał zaciekawiony i gestem kazał mu usiąść na łóżku Joe, a sam usiadł na swoim. Draco przetarł swoją twarz dłońmi i spojrzał na kumpla.
- Dlaczego pogodziłeś się z Granger? - Blaise, wywrócił oczami, zakładając ręce za głowę i oparł się o poduszki.
- Już ci to tłumaczyłem...
- Wiem, że chcesz naprawiać swoje brudy z przeszłości i tak dalej - wymamrotał - ale chodzi mi o to, czy nie czujesz się z tym źle? W końcu to szlama.
- Smoku - spojrzał na niego twardo - nie ma już podziału na szlamy i na czystą krew. Co z tego, że ma rodziców mugoli? Ona jest czarownicą i to w dodatku, jaką dobrą. To się liczy, a nie krew. Nie rozumiesz?
- Ale mój ojciec...
- Twój ojciec siedzi w Azkabanie! - Warknął w jego stronę - a ty przez całe życie masz zamiar uważać go za autorytet?
- Nie! Ale...
- Słuchaj, nie chce mi się słuchać twoich gadek, na temat tego, że w twojej rodzinie nigdy nie było mugola, a tak poza tym, to, co cię tak nagle interesuje Hermiona? - Zapytał zmieniając temat i uniósł brew. Draco zmarszczył brwi w jego kierunku.
- Nic.
- To, po, co się tak wypytujesz o nią?
- Z ciekawości - odparł ironicznie i ruszył w kierunku wyjścia.
- Ej, gdzie idziesz?!
- Na patrol, ze SZLAMĄ! - Ostatnie słowo zaakcentował dość mocno, na co Zabini jedynie wywrócił oczami i mruknął:
- Kretyn - westchnął gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami i położył się na łóżku. Dzisiaj kolejny dzień musiał patrzeć na to, jak ten palant dostawia się do Ginny. Nie mógł zaprzeczać przed samym sobą, że ona mu się spodobała. Zawsze podziwiał jej temperament, gdy kłóciła się z Draco, oraz jak pyskowała nauczycielom, gdy coś jej nie pasowało. Zawsze ładnie wyglądała, nie musiała nigdy się stroić, żeby eksponować urodą. Gdyby była dziewczyną, która rozdaje za darmo buziaki przez godzinę, cała męska część, Hogwartu by się zleciała. Zawsze miała powodzenie, ale nigdy nikt nie mógł do niej startować, dlaczego? Odwiecznie zakochana w Potterze. Nie mógł się powstrzymać od kłośnego okrzyku radości, gdy się dowiedział, że ze sobą zerwali, ale chwilę później pojawił się ten obsrany Thomas. Czuł jak gotuje się w nim krew, jak widział, gdy pomagała mu wstać i wycierała chusteczkami nos, a taka ciota z niego. Dobrze wiedział, że ta mała wiewiórka wcale nie jest w nim zakochana. Upewnił się w tym, gdy ją pocałował. Oddała mu tego buziaka, nawet nie protestowała, gdy ją przytrzymał w talii. Nie rozumiał tylko, dlaczego ona to robiła, po, co z nim była? Przykrył twarz dłońmi, za dużo już o tym rozmyślał. Wstał i wyjmując bluzę przekładaną przez głowę, wyszedł do pokoju wspólnego i mijając się z zamyśloną Pansy, wyszedł na korytarz. Przez chwilę przeleciało mu nawet przez myśl, dlaczego nie powiedziała mu cześć, ale nie zaprzątał sobie tym głowy i ruszył korytarzem zakładając kaptur na głowę.
~~~
od autorki: * - jak mówiłam, dodaję zdjęcia nowych postaci, w miarę pojawiania się ich na blogu, więc zapraszam do zakładki 'Bohaterzy opowiadania"
O co chodzi z tym Erykiem?! Nie podoba mi się on - może nieźle namącić.
OdpowiedzUsuńAle... Draco wreszcie zaczyna "domyślać się" swoich uczuć. Nie powiem, że pojawienie Wiktora K. jest spełnieniem moich marzeń, ale jeżeli ma pomóc w zacieśnieniu relacji pomiędzy Draconem i Hermioną, to jestem jak najbardziej za. :)
Wenki ci życzę!
dziękuję najmocniej! :)
UsuńHej.
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie komentowałam, choć czytałam wcześniejsze
rozdziały :)
Podoba mi się przemiana Hermiony w ślicznotę - choć ona zawsze jest ładna xD Śmieszna ta jej niewiedza odnośnie
tego czemu się na nią gapią xDxD
Och, Draco! Fajnie, że zaczyna rozumieć co się z nim dzieje i dlaczego ciągnie go do Hermi, ale podejrzewam, że zacznie się tego wypierać, będzie się trzymać rękami i nogami...xDxD
Hmm. Zakładka 'Bohaterzy opowiadania' zdradza nam nazwisko Eryka. Riddle. Syn? o.O
Jeżeli tak, to chyba dosyć jasne, że chce się zemścić, choć z drugiej strony - jakim sposobem Zakon Feniksa, informowany przez jednego z najbardziej zaufanych sług Czarnego Pana, tzn. Snape'a nie wiedział o jego istnieniu... oraz dlaczego naszła go chęć zemsty tylko na Mionie? To przecież Wielki Harry Potter pokonał Marvolo, a skoro tak to chyba powinien pójść na pierwszy ogień...
No nic, czekam na następny rozdział.
Zapraszam do siebie: http://ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com/
PS: Polecę cię na moim blogu - nie mogę znieść, że tak mało osób czyta tak świetne opowiadanie. :)
Dziękuję bardzo, to na prawdę bardzo miłe z Twojej strony! :*
UsuńNie ma sprawy ;>
UsuńGdybyś chciała popisać: 47664780. Choć teraz jeszcze rzadziej będę na gg - szkoła jest do bani ;/
Troszkę długie ale za to bardzo fajne ^_^
OdpowiedzUsuńczekam na nn
http://hogwartitsmylife.blogspot.com/
dziękuję i zapraszam :)
UsuńCóż mogę napisać jak zawsze bardzo dobry rozdział. Syn czarnego pana tego jeszcze nie było co on chce od Hermiony mam nadzieję, że cokolwiek planuje nie uda mu się jej skrzywdzić. Znowu żadnej sceny między Diabełkiem a Ognistym rudzielcem nie zostaje mi nic innego jak tylko czekać na następny rozdział z nadzieją że wreszcie się doczekam. Karola
OdpowiedzUsuńOh, przepraszam Cię najmocniej! :*
UsuńO!
OdpowiedzUsuńNo masz!
Mowę mi normalnie odebrało! :*
Świetnie, jak zawsze z resztą.
Pozdrawiam, em.
haha, dziękuję bardzo!:*
UsuńSuper rozdział!!! Czekam z niecierpliwością na następny!!
OdpowiedzUsuńmojeminiopowiadania.blogspot.com
Jak zawsze świetnie, masz super poczucie humoru, które udaje ci się przelać na opowiadanie ;) Na prawdę świetnie. Rozdział bardzo przyjemny, a zazdrość Dracona niesamowita ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo:*
UsuńFajnie, fajnie. Ale scena zazdrości Malfoya GENIALNA, majstersztyk normalnie :D
OdpowiedzUsuńhahaha, dziękuję! :*
UsuńTajemniczy Eryk, ciekawe co to za intrygi planuje... W ogóle ten pomysł z przyjazdem uczniów z innych szkół na turniej jest świetny. No, naprawdę pięknie piszesz.
OdpowiedzUsuńdziękuję, aż normalnie uśmiech nie schodzi mi z twarzy :*
OdpowiedzUsuń