wtorek, 10 września 2013

13.

"Pocałunek jest tym momentem, kiedy mimowolnie opuszczasz powieki ku dołowi, delektując się smakiem, zapachem, bliskością. Jest jedną z tych chwil, których nie ogląda się z otwartymi oczami. To ten moment, kiedy patrzymy sercem. Tylko sercem" 



- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - Zawył cały Pokój Wspólny. Na jej twarz wstąpił ogromny uśmiech...  Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Nad głowami wszystkich wisiał wielki napis "Najlepszego Miona", wszędzie było pełno słodyczy, alkoholu, grała muzyka, a co najważniejsze widziała sporo ludzi, nie ze swojego domu. Nagle podszedł do niej Harry i mocno uściskał. Stała oniemiała, wpatrując się we wszystkie baloniki, serpentyny, czapki na głowach przyjaciół i znajomych, ruszające się świeczki, które biegały po całym pokoju. Wszystko było magiczne i przepiękne.
- Spełnienia marzeń i szczęścia w miłości - powiedział całując ją w policzek. Granger odwzajemniła uścisk.
- To ty to wszystko zaplanowałeś? - Zapytała podnosząc głos, aby przekrzyczeć muzykę.
- Poniekąd! - Wzruszył ramionami - na pomysł wpadła Ginny, a ja z Ronem pomagaliśmy w przygotowaniach!
- Ron też? - Zdziwiła się, otwierając szerzej oczy.
- Tak! - Pokiwał głową, a wtedy w ramię postukała go Ruda, aby nie blokował kolejki. On pocałował ją jeszcze raz w policzek i oddalił się w tłum.
- Mionuś! - Zawołała Ginewra i podeszła przytulając mocno - wszystkiego, co sobie wymarzysz, dużo szczęścia i miłości, idealnego mężczyzny, dużo dzieci, dużo seksu! - Obydwie zachichotały, a jubilatka spłonęła okazałym rumieńcem, na wspomnienie o stosunku.
- Dziękuję Ginn, za wszystko! - Zawołała jej do ucha, a ona jedynie zrobiła minę niewiniątka i odeszła dalej.
- Hermiona! Dużo mandarynek, pomarańczy, facetów, alkoholu, seksu i spełnienia marzeń niech będzie! - Zapiszczała Megan. Granger zaśmiała się z jej życzeń, nie tracąc czerwonej barwy na policzkach.
- Wariatka - skwitowała. Kolejni ludzie podchodzili i mówili jej wiele przemiłych słów, Katie, Lavender, Joe, Wiktor, nawet Zabini! Gdy kolejka się skończyła i dziewczyna chciała odejść, stanął przed nią Ron. Spojrzała mu w oczy i czekała na pierwszy ruch. Zrobił speszoną minę i pochylił się do jej ucha, żeby go słyszała.
- Przepraszam! I wszystkiego najlepszego! - Spojrzała na niego i posłała mu uśmiech.
- Dzisiaj jest dzień dobroci dla zwierząt! Wybaczam! - Zawołała. On spojrzał na nią niedowierzając.
- Na prawdę?
- Jeżeli zrozumiałeś mnie i to jak postąpiłam, to na prawdę!
- Zrozumiałem! Dziękuję, tęskniłem za tobą! - Chciał do niej podejść i ją pocałować, ale cofnęła głowę.
- Ron ,to że ci wybaczyłam, nie oznacza, że znów jesteśmy razem - wytłumaczyła szybko, a on pokiwał głową z zakłopotaniem.
- No tak, wybacz. Przyzwyczajenie - wzruszył ramionami i uścisnął jej dłoń. Po chwili obydwoje się zaśmieli i rozpoczęli imprezę na całego. Hermiona starała się porozmawiać z każdym, który przyszedł i non stop dziękowała przyjaciołom za taką niespodziankę. Musiała przyznać, że kompletnie zapomniała o własnych urodzinach, a oni jak zwykle pamiętali więcej o niej, niż ona sama. Była wdzięczna Bogu za to, że ma takich ludzi przy sobie. Wypiła kilka kremowych piw razem z Harrym i Ginny, jedno tradycyjne z Blaisem i pozostałe z innymi. Tańczyła jak szalona z dziewczynami, co chwilę unosząc w górę szklankę, albo butelkę z alkoholem. Muzyka idealnie pasowała do jej dzisiejszego nastroju, więc czuła się wręcz idealnie. Nie obyło się bez wolniejszego tańca z Harrym, podczas którego ponownie lamentowała mu o podziękowaniach i o tym, że jest najlepszym przyjacielem pod słońcem. Szalony i można by powiedzieć dziki taniec z Zabinim również zaliczyła, a w zabawie, którą wymyślił Dean, czyli limbo przegrała niestety ze zwinną Parvati. Śmiała się w niebogłosy z dowcipów Joe, z którym na chwilę stanęła na uboczu. Gdy dopiła kolejne kremowe piwo, czuła już lekkie zawroty głowy, gdy nagle spojrzała na zegarek, na którym wybiła dwudziesta pierwsza. Kompletnie straciła rachubę czasu, a za pół godziny miała patrol z fretką. Westchnęła i podeszła do Ginny i Zabiniego, którzy razem stali obok siebie i najwyraźniej się droczyli.
- Muszę już spadać! - Zawołała.
- Czemu? - Zrobiła smutną minę.
- Patrol!
- O masz no! Dobra, w pokoju czekają na ciebie prezenty! - Posłała jej oczko i uśmiechnęła się szeroko. Hermiona zmarszczyła brwi, lecz ona już popchnęła ją do schodów. Granger śmiejąc się wytknęła jej język i zniknęła na schodach. Gdy otworzyła drzwi, na stoliku przy kanapie leżało kilka ładnie ozdobionych paczuszek. Musiała przyznać, że nie było ich mało, więc na prawdę się zdziwiła. Oprócz nich leżały na stoliku trzy listy. Najpierw wzięła się za ich odczytanie. Pierwszy od razu poznała po piśmie. Był od rodziców, dzisiaj mieli jej powiedzieć rodzinną tajemnicę. Szybko otworzyła kopertę i wyjęła kartkę papieru, wodząc zaciekawionym wzrokiem po wyskrobanych zdaniach
.


Droga Hermiono!
Wiem jak długo czekałaś na ten list od nas. Niestety razem z tatą nie jesteśmy w stanie powiedzieć Ci tego w właśnie taki sposób. Korespondencja listowa, nie równa się niczym w porównaniu do normalnej rozmowy, dlatego uznaliśmy wspólnie, że porozmawiamy o tym jak przyjedziesz w święta. Mam nadzieję, że nie będziesz nam miała tego za złe, słoneczko.
A tak poza tym, to wszystkiego najlepszego, spełnienia wszystkich marzeń, które sobie wymyślisz, dużo zdrówka, żebyś często nie chorowała, dużo szczęścia, żeby nigdy Cię nie opuszczało, samych dobrych ocen! Które i tak już masz, więc pogłębiania wiedzy! Spełnienia się, jako Prefekt Naczelny, oraz żebyś pomyślnie napisała wszystkie egzaminy! Będziemy za Ciebie trzymać kciuki z tatą. Życzymy Ci też słoneczko, dużo miłości i samych dobrych osób, które będą Cię otaczać.
Całujemy i ściskamy.
Mama z Tatą.


            Gdy przeczytała ten list, drżącymi dłońmi schowała go do koperty i cisnęła nim w kąt pokoju. Była zła, znowu obiecywali i nie dotrzymywali słowa. Jak mogli jej tego nie powiedzieć?! Czuła się beznadziejnie w tym momencie, zaufała im, zapewniali, że wszystko jej powiedzą. Starała się zrozumieć, że to nie jest odpowiedni sposób na mówienie o ważnych rzeczach, ale nie powinni tak postępować. Obietnica to obietnica, oszukali ją. Tak bardzo ich kochała, ale nigdy nie mogła zrozumieć ich postępowania. W głębi przeczuwała, że to się tak skończy.
             Kiedy się lekko uspokoiła, otworzyła kolejny list, który już zapachem przywołał na myśl, wakacje u babci. Wyjęła powoli pergamin i zaczęła czytać.


Hermiono!
W tym wspaniałym dniu na wstępie chcę Ci życzyć wszystkiego, czego życzy się w urodziny. Wiesz oczywiście, co mam na myśli, a do tego chciałabym dodać, żebyś nigdy nie przestawała być sobą dziecino, żebyś zawsze dążyła do swoich wyznaczonych celów, żebyś spełniała swoje marzenia, bez względu na wszystko, żebyś zawsze była taka uśmiechnięta, pomimo przeciwności losu, żebyś nigdy nie uroniła łzy, przez bezsensowne osoby, które nigdy nie mają racji, oraz żebyś nigdy nie przestała pogłębiać wiedzy, bo jak pewnie wiesz, nauka to potęgi klucz! Z całego serca życzę Ci tego i pragnę Ci powiedzieć, że bardzo Cię kocham dziecino. Żyj dobrze i pisz do mnie czasem, opowiedz, co dzisiaj robiłaś! Nie pierwszy raz się przecież kończy 18 lat!
Całuję, babcia Charlotte.
P.S
Czy rodzice już Ci powiedzieli? Odpowiedz jak najszybciej!



            Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Życzenia od babci bardzo ją podbudowały, odłożyła ten list na bok i wzięła się za kolejny, w którym również rozpoznała pismo. Wspomnienie Nory i pani Molly od razu przywołało na jej twarz uśmiech.


Droga Hermiono!
Dzisiaj kończysz 18 lat! To wspaniałe, a zarazem tak przerażające! To już tyle lat, a pamiętam Cię taką małą, jak razem z Ronaldem i Harrym kupowałaś książki w Esach i Floresach. No nic! Życzę Ci tego, czego chciałabyś, żebym Ci życzyła kochaniutka! Przede wszystkim spełnienia marzeń! Najlepsze życzenia płyną od mojego męża, Freda i Georga, Charliego, Billa i Fleur! Ucałuj ode mnie Ronalda i Ginewrę! Przekaż żeby się odezwali czasami do starej matki!

Buziaki, całusy i uściski.
Rodzina Weasley.



            Odłożyła list z uśmiechem na twarzy. Mama rudzielców, to była na prawdę złota kobieta. Zawsze ją podziwiała za to, że wychowała tyle dzieci, pomimo jednak, że nie powodziło im się za dobrze, zawsze znalazła jakiś sposób na wyjście z krytycznej sytuacji i nigdy nie przestawała się uśmiechać. Z zaciekawieniem otworzyła największy prezent właśnie od nich. Był tam sweter od Molly, gadżety ze sklepu bliźniaków, książka o smokach od Charliego i album na zdjęcia od Billa i Fleur. Kolejny prezent był od Ginny. Ujrzała w pudełku prześliczną czarną sukienkę oraz maskę, która przywiodła jej na myśl Wenecję. To będzie idealny strój na bal Halloweenowy pomyślała. Wzięła kolejną paczuszkę, która była od Megan. Znalazła w niej zestaw czarnej koronkowej bielizny, zaśmiała się na myśl o tej wariatce i schowała szczelnie pudełko pod stosem innych. Od Joe dostała również ciekawą książkę, od Katie i Lavender zestaw kosmetyków, od Zabiniego paczkę prezerwatyw i eliksir antykoncepcyjny. Nie ukrywała rozbawienia, ale obiecała, że policzy się za to z zbereźnikiem. Od babci Charlotte dostała cudowne książki magiczne i mugolskie. Ostatnie dwie paczuszki były od Rona i Harrego. Wzięła pierwszą od Pottera, w której znalazła śliczną bransoletkę z połową kółeczka, na której wygrawerowane było "H". Uśmiechnęła się i szybko zapięła srebrny łańcuszek na nadgarstku. Prezent od rudzielca był podobnych rozmiarów, ale to, co w nim ujrzała odebrało jej mowę. Był to delikatny łańcuszek ze znakiem nieskończoności. Gdy go odwróciła wygrawerowany na nim było "H+R forever". Westchnęła lekko, ale zapięła go na szyi. Nie chciała sprawiać przykrości rudzielcowi, zwłaszcza, że prezent bardzo jej się podobał. Krzywo patrzała na jego zachowanie w stosunku do niej, ale nie chciała już dłużej się kłócić. Przeprosił ją i to z własnej nieprzymuszonej woli, a to dla niego już bardzo dużo. Nie umknęło też jej to, że na prezent musiał wydać majątek. Z uśmiechem schowała resztę prezentów i poszła się przebrać. Założyła zwykłe ciemnoniebieskie dżinsy, biały top i szarą bluzę z kapturem. Włosy miała dalej rozpuszczone, poprawiła jedynie makijaż. Czuła, że kręciło jej się w głowie, ale nie dała tego po sobie poznać. Gdy wyszła zamykając za sobą drzwi na klucz, w pokoju wspólnym dalej trwała huczna impreza. Wyszukała wzrokiem Harrego.
- Dziękuję! Jest śliczna! - Zawołała do niego. Siedział obok Megan i pili ognistą whisky.
- Też mam takie, ale tutaj! - Wyjął naszyjnik spod sweterka i pokazał jej drugą połówkę z takim samym "H". Hermiona zachwyciła się i przytuliła przyjaciela. Gdy się od niego oderwała, blondynka podała jej szklankę whisky.
- Na zdrowie! - Granger nie wiele myśląc przechyliła płyn do ust i bez popijania oddaliła się od nich machając im. Dopiero teraz poczuła, że to nie był najlepszy pomysł, nie powinna mieszać alkoholi, a zwłaszcza iść po nim na patrol. Gdzie podziały się jej maniery, gdzie podziały się żelazne zasady panny Granger? Przy wejściu znalazła Rona.
- Dziękuję! - Krzyknęła mu do ucha i pocałowała w policzek, szybko wychodząc z pokoju wspólnego. Ku szczęściu rudzielca, który spłonął na czerwono aż po same cebulki włosów, nie zobaczyła jego cegły.
            Gdy wyszła, poczuła uderzenie zimnego i wilgotnego powietrza. W środku było bardzo duszno i gorąco, a tutaj zaś chłodno i mogła wreszcie pooddychać świeżym powietrzem. W głowie kręciło jej się coraz bardziej, ale starała się iść prosto, żeby przypadkiem nie dać Malfoyowi, kolejnego powodu do nabijania się. Poniekąd ma dzisiaj zły humor i dalej nie wiedziała, dlaczego, ale zawsze przecież może mu się odwidzieć i zacząć się z niej nabijać, jakby to było jego ulubione zajęcie. Tak rozmyślając doszła do drzwi wejściowych. Już z daleka widziała jego sylwetkę. Miał na sobie czarne dżinsy i szary sweterek. Dłonie trzymał w kieszeni. Próbowała podejść do niego bezszelestnie, ale gdy była w połowie korytarza i skradała się najciszej jak mogła, usłyszała:
- Granger idziesz jak słoń, głuchy by usłyszał - odpowiedział swoim arystokratycznym zimnym głosem i odwrócił się powoli, zastając ją w dziwacznej pozycji. Jedną nogę miała w górze, z zamiarem przeniesienia ciężaru ciała na nią, lecz on się wtedy odwrócił i zastygła w miejscu. Ręce miała rozstawione na boki, więc wyglądała, co najmniej jak bocian w połączeniu ze strachem na wróble. On uniósł do góry brew i pokręcił głową z politowaniem. Hermiona zrobiła się czerwona na twarzy, przeklinając jego znakomity słuch i wróciła szybko do normalnej postawy, splatając dłonie z tyłu pleców i uśmiechając się głupkowato.
- Granger, dobrze się czujesz? - Parsknął śmiechem widząc jak usiłuje zrobić poważną minę, ale po chwili zaczęła się gromko śmiać. Schowała twarz w dłoniach, ale gdy już się uspokoiła znowu stanęła wyprostowana.
- Bardzo dobrze, Malfoy - zaakcentowała jego nazwisko.
- Znowu jesteś pijana?! - Zdziwił się podchodząc bliżej.
- Nie! - Zaprzeczyła od razu. Odwróciła się na pięcie, ale pod wpływem obrotu, jeszcze mocniej zakręciło jej się w głowie i przytrzymała się ściany. On parsknął śmiechem.
- Jasne - mruknął i ruszyli korytarzem.
- Od kogo? - Wskazał palcem na łańcuszek, który miała na szyi. Spojrzała na niego spode łba.
- Od Rona - zdziwił się jej odpowiedział, bo myślał, że nie utrzymują kontaktów.
- Od łasicy? Pogodziliście się? - Zapytał.
- A co cię to interesuje? Tak - odparła czkając przy tym. Spojrzał na niego jeszcze raz i odparł:
- Tandeta - odparł ironicznie a ona zgromiła go spojrzeniem.
- Nie obchodzi mnie ile on kosztował, liczy się pamięć, ty delku - syknęła. On jedynie prychnął. Przez chwilę obserwował jej chód, w myślach przerabiając widok dwukrotnie już pijanej Granger. Niedorzeczne, co się z nią stało? Kiedyś porządna, mająca swoje zasady, nieugięta, twarda dziewucha, a teraz? Musiał przyznać, że coraz bardziej go zaskakiwała. Przemierzali korytarze w napiętej ciszy. Gdy byli już na którymś z pięter Hermiona stanęła w miejscu i złapała się za brzuch. Malfoy spojrzał na nią unosząc brew.
- Co jest Granger?
- Nie dobrze mi - powiedziała zatykając usta. On zrobił szerokie oczy i pochylił się nad nią.
- Nie gadaj, że będziesz rzygać.
- Zamknij się Malfoy, kretynie - po tych słowach pognała pędem do łazienki. Nim się zdążył zorientować już jej nie było. Westchnął głęboko wywracając oczami i poszedł w jej ślady. Przez chwilę się zastanawiał czy wejść do łazienki, ale przełamał swoją chłopięcą barierę i po chwili szukał jej w kabinie. Klęczała nad jedną z toalet. Widok nie należał do najprzyjemniejszych. Oparł się o drewniane wejście do ubikacji i pokręcił głową.
- No ładnie Granger - mruknął cynicznie, a ona kolejny raz zwróciła to, co dzisiaj zjadła. Odwrócił głowę marszcząc brwi z niesmakiem. Spędzili tam już dobre piętnaście minut, a Hermiona pawiowała jak kot. Draco był już nieco zniecierpliwiony. Gdy widział jak bezwładnie opada na ziemię, a potem znowu się podnosi, do toalety, zrobiło mu się jej szkoda. Było to na prawdę dziwne uczucie, nie mógł zrozumieć tej siły w jego umyśle i ciele, która mówiła mu, żeby ją wsparł. Było to dla niego niedorzeczne, przecież on nigdy dobrowolnie nie dotykał szlam... Jej włosy, które cały czas przytrzymywała były teraz w nieładzie. Gdy kolejny raz się pochyliła nie miała już siły ich odgarniać. Blondyn to zauważył i podszedł do niej szybko, łapiąc brązowe fale i przytrzymując. Po ostatnim wypluciu śliny, Hermiona podniosła się z klęczek i spojrzała na niego wdzięcznym wzrokiem. On dalej podtrzymywał jej włosy, jednocześnie przytrzymując głowę.
- Dzięki - mruknęła i wyszła z kabiny podchodząc do zlewu. Wypłukała usta i rzuciła zaklęcie świeżego oddechu. Gdy się umyła oparła się o umywalkę i westchnęła. Związała włosy w niedbałego koka z tyłu głowy, a niektóre loki wypadły jej, uroczo otaczając twarz. Zsunęła się na ziemie, ale nim zdążyła schować głowę w kolanach, blondyn podniósł ją szybko.
- Nie ma spania, patrol mamy - odparł szybko, a ona spojrzała na niego zniechęcona.
- Nie dam rady.
- Trudno, było nie pić.
- To były moje urodziny! - Żachnęła się. On wzruszył ramionami i pociągnął ją za łokieć do wyjścia. Niechętnie kroczyła za nim, dopóki jej nie puścił.
- Malfoy, czemu masz taki zły humor, cały dzień? - Wypaliła, nim zdążyła ugryźć się w język. Gdy właśnie wchodzili na wieżę astronomiczną, spojrzał na nią zimnym spojrzeniem i odszedł do barierek. Patrzał w dół i oglądał piękny widok z tego miejsca. Hermiona weszła tam niepewnie i bała się do niego podejść. Nie wiedziała jak może zareagować, może będzie na nią zły, że się wtrąca?
- Nienawidzę tego miejsca, wiesz? - Wypalił nagle. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco, gdy odwrócił głowę. Wypowiedział te słowa zupełnie neutralnie, jakby rozmawiali jak starzy dobrzy znajomi. Nigdy nie słyszała takiego tonu głosu z jego ust, nigdy nie widziała innego Dracona, oprócz tego, który wiecznie się z niej śmiał, upokarzał, albo wyzywał.
- Chodzi o...
- O moje zadanie - dokończył za nią - o zabicie Dumbledora - powiedział przyciszonym głosem. Hermiona nie wiedziała jak ma się teraz zachować. Czekała w milczeniu na dalsze wypowiedzi blondyna. Widziała, że potrzebuje rozmowy, że to, co się wydarzyło w jego życiu, to nie jest jakiś tam wyskok. To coś poważniejszego. Bała się jedynie, czy na pewno chce i może być tą osobą, której on może się zwierzyć. Nigdy by nie przypuszczała, że taka chwila nastąpi, ba! Gdyby ktoś jej o tym powiedział, w życiu by nie uwierzyła. Jednak teraz odczuwała, że musi mu pomóc, że poniekąd zna jego sytuację.
- Od tego momentu, wszystko stało się bezsensowne. Całe to zadanie, wszystko, co się z nim wiązało, życie niewinnych ludzi, spadło razem z nim w dół - powiedział jakby nieswoim głosem. Hermiona podeszła do niego i stanęła z nim ramię w ramię przy barierce.
- Co masz na myśli? - Zapytała nieśmiało. Długo nie odpowiadał. Patrzał daleko przed siebie, a ona obserwowała jego bladą twarz i tęczówki, które jak zwykle oszołamiały w blasku księżyca.
- Gdy on umarł, umarła z nim nadzieja na lepsze jutro, zrozumiałem to dopiero dzisiaj rano - powiedział - cała ta szopka z Voldemortem, to była przykrywka. Przed całym światem, wtedy inaczej myślałem, wszyscy inaczej myśleli, Zabini, Nott, ja... - Przymknął powieki - tak wiele ludzi zginęło tutaj - spojrzał na błonia - nie obchodziło mnie to, ważne dla mnie wtedy było, żeby wykonać jego zadanie. Czułem się wyróżniony, od lat wpajano mi, że dobre jest złem, a zło jest dobrem. Wszystko, co robiłem, co tu się stało, co mogło się stać... Żałuję tego. Gdyby nie Voldemort, gdyby nie zmuszanie i wpajanie od najmłodszych lat reguł o czystej krwi, nigdy nikt nie straciłby życia w ten sposób - mruknął.
- To nie jest twoja wina - powiedziała bardzo cicho. Na jego twarzy przeszedł nikły cień uśmiechu.
- Jest w tym dużo mojej winy, Granger. Nie docierało to do mnie do momentu samej bitwy - miała wrażenie, jakby mówił do niej, ale wspomnieniami był bardzo daleko. Hermionie stanęły łzy w oczach, przypominając sobie tamte wydarzenia. Jej serce ścisnęła magiczna siła, której nie potrafiła odblokować, dopóki łzy nie spływały po policzkach. Nie chciała pokazywać mu, jakie ma słabości, a zwłaszcza, że te wspomnienia wywołują u niej takie emocje.
- To, co się tutaj stało, nigdy się nie odstanie - powiedziała podłamanym głosem. Przełknęła gorzkie krople, które na nowo gromadziły się w jej oczach.
- Gdy widziałem jak wszyscy ludzie giną, jak upadają na ziemię z przestraszonym wyrazem twarzy, jak widziałem jak dużo bliskich mi osób traci życie, modliłem się, żeby tylko dwie osoby przetrwały tą bitwę.
- Twoi rodzice - skwitowała dziewczyna. Wytarła zewnętrzną stroną dłoni pojedyncze łzy, które mimowolnie uroniła. W jej głowie jak slajdy, odtwarzały się sceny z bitwy. Na moment wyłączyła się całkiem z rozmowy, wróciła wspomnieniami do tych chwil. Dokładnie pamiętała jak wszystko się rozpoczęło, jak śmierciożercy wtargnęli do Hogwartu, jak zginął Fred, Lupin i Tonks, jak Hagrid niósł Harrego. Ten moment zostawił u niej największą ranę w sercu, pomimo, że okazało się to bujdą, nie mogła uwierzyć, że tak bardzo zaboli ją strata przyjaciela. Wciągnęła głęboko powietrze i usłyszała jego odpowiedź.
- Moja matka i ty - w tym momencie poczuła, jakby kubeł lodu właśnie wleciał jej za koszulkę. Nie miała odwagi spojrzeć mu w jego tęczówki. Teraz już nie powstrzymywała łez, które płynęły po policzkach. Złapała się barierki, głośno oddychając i marszcząc brwi. Nie spojrzała na niego, tylko zapytała:
- Co ty wygadujesz? - Jej głos drżał, a ona sama czuła jak alkohol w połączeniu z taką rozmową, równa się eksplodowaniem głowy z bólu. Słowa Dracona były dla niej tak niedorzeczne, że aż nie możliwe. Może coś mu się stało, uderzył się w głowę, albo zjadł coś niestrawnego? Jego słowa odbijały się jakby echem w jej głowie, nie mogąc dalej w nie uwierzyć. Zebrała się z całych sił, żeby na niego spojrzeć. Nie wiedziała, że to, co zobaczy zwali ją z nóg. Pojedyncza perłowa łza, płynęła właśnie po jego bladym policzku, który nie odkrywał żadnych emocji. Jego oczy patrzyły w jej tęczówki, żadne z nich nie mogło rozgryźć, o czym myśli.
- Nie wiem, czym jest to pokierowane. Po prostu, nie mogłaś zginąć, zwyczajnie nie - powiedział. Jego głos był ochrypły i niski, jakby to, co chciał powiedzieć tkwiło w nim niczym zaraza. W jego ciele działo się teraz więcej niż w niejednym ludzkim życiu.
- Ale...
- Wiem, że ty o mnie nie pomyślałaś nawet przez chwilę, Granger. Ja właśnie dzisiaj straciłem osobę, która jako jedyna okazywała mi odrobinę dobroci i chyba miłości, o ile coś takiego istnieje - wzruszył ramionami. Ona spuściła głowę w dół i wytarła łzy. Gdy ponownie na niego spojrzała, starała się uspokoić, ale widząc jego twarz, słysząc jego słowa, nie mogła zrozumieć, co się dzieję.
- Tak mi przykro... - powiedziała bardzo cicho. On na nią spojrzał i posłał jej mały delikatny uśmiech. Zdziwiona jego reakcją, posłała mu taki sam gest. Pierwszy raz szczery i od serca. Podszedł do niej bardzo blisko i marszcząc brwi, zaczął się nad nią pochylać. Woń perfum uderzyła w jej nozdrza, miała wrażenie jakby się rozpływa. Jej Gryfońska duma, kazała wyrwać się z jego szponów i uderzyć go w twarz, za to, że pozwolił sobie, złapać ją w tali, ale nie mogła przestać na niego patrzeć. Wydawał się być taki bezbronny, taki samotny, smutny. O ile to możliwe, to właśnie odkryła u Malfoya, jakieś inne uczucia, niżeli tylko nienawiść, cynizm, ironiczność i wyniosłość. Gdy ujrzała jego blado różowe usta, które były już teraz kilka milimetrów od jej, poczuła jakby stado motylków wyfrunęło z żołądka i urządziło sobie zlot inwazyjny w jej brzuchu. Przyjemne ciarki, przechodziły w miejscu, w którym trzymał dłoń. Zmarszczył brwi i pokręcił delikatnie głową.
- Nie wiem, co ja do cholery wyprawiam - szepnął i złożył na jej gorących malinowych ustach czuły pocałunek. Poczuła jak nogi robią się miękkie jak z waty, krew w żyłach z dawką alkoholu zawrzała do stu stopni, dostała czerwonych rumieńców, a jej dłonie powędrowały za nią, do jego szyi. Delikatnie wsunęła swoje chude dłonie w jego poczochrane blond włosy, drapiąc jego skórę paznokciami. On przyciągnął ją do siebie, trzymając w żelaznym uścisku i całując coraz zachłanniej. Przez pewien moment, dziewczyna wahała się nad tym, czy to, co się teraz działo było prawdziwe, ale gdy poczuła jak jej umysł i ciało reaguje na jego pocałunek, szybko go oddała. W tym momencie liczyli się tylko oni, nic więcej. Nie myśleli o niczym innym, tylko o tym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Hermiona jeszcze nigdy nie czuła się tak doskonale w ramionach innego faceta. Wiedziała, że to nie dorzeczne, ale pragnęła teraz Malfoya o wiele bardziej, niż wszystkich mężczyzn świata razem wziętych. On za to musiał przyznać, że jest zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny, z którymi był, całował się i bez żadnego 'ale' wiedział, że Granger to jest coś zupełnie innego, inne doświadczenie, jakby zakazany owoc. Jej dłonie błądziły po jego głowie, a on delikatnie głaskał jej policzek. Nie wiedzą ile czasu tak stali i się całowali. Czy było to kilka sekund, czy minut. Gdy się od siebie oderwali, Draco jeszcze raz złożył na jej ustach delikatny krótki pocałunek. Gdy wreszcie ją puścił, cofnęła się o kilka kroków, czując jak jej wargi napuchły, a ciało przechodziło masę dreszczy. Spojrzała na niego wielkimi oczyma.
- Co to było? - Zapytała zupełnie spokojnie i cichutko. On jedynie posłał jej uśmiech.
- Wszystkiego najlepszego, Granger - powiedział cicho i ruszył w stronę schodów. Hermiona po powrocie do dormitorium, czuła jakby właśnie jej świat wywrócił się do góry nogami. Nie mogła uwierzyć w to, co się właśnie stało. Nie mogła uwierzyć, że rozmawiali zupełnie normalnie, nie mogła uwierzyć w jego wyznanie, a na końcu w to, jak ją pocałował, i że w ogóle ją pocałował. Ją, Hermionę Granger, szlamę. W drodze do dormitorium szczypała się w ramię przez całą drogę, żeby sprawdzić czy to nie sen. Dotykała napuchniętych od pocałunku ust. Jej serce waliło jak młot, nie mogło się uspokoić, aż do momentu, w którym położyła się do łóżka. Była cała roztrzęsiona. To był na prawdę zaskakujący dzień, ale dostała najpiękniejszy prezent w życiu....

~~~


Kochana Babciu!
Niestety rodzice zachowali się wobec mnie okropnie. Nie powiedzieli mi nic, pomimo tak wielu obietnic. Ujęli to w sposób karygodny, twierdząc, że oznajmią mi w święta. Po dłuższych zastanowieniach, nie jestem pewna, czy chcę wracać do domu w ferie. Chciałabym się wreszcie dowiedzieć, co przede mną ukrywają, ale na daną chwilę jestem na nich okropnie zła.
U mnie nic się ciekawego nie dzieję. Może poza ostatnimi wydarzeniami. Jestem roztargniona, nie wiem, co mam robić. Niemniej jednak, chciałabym o tym z Tobą babciu porozmawiać. Czy jesteś w stanie się ze mną spotkać w sobotę w Hogsmade? Byłabym bardzo wdzięczna. Napisz mi, co u Ciebie i jeszcze raz dziękuję za życzenia i cudowny prezent!
Całuję i ściskam
Hermiona G.



            Właśnie z tym listem i podziękowaniami dla Weasleyów, ruszyła do sowiarni. Wczorajszy wieczór był bogatszy w wydarzenia, którą ją tak zdziwiły, niż jeden rok w Hogwarcie. W dalszym ciągu odczuwała ciepło i perfumy blondyna. Dalej słyszała jego zupełnie inny ton głosu, słowa, które tak delikatnie dobierał, czuła jego usta na swoich ustach. Tak, teraz to do niej docierało. Całowała się z nim, z Draco Malfoyem, odwiecznym wrogiem, tępicielem szlam, największym arystokratą w świecie oraz...Największym cynicznym i aroganckim dupkiem, którego dotychczasowo nienawidziła. Rano wstała oczywiście z taką samą myślą, utwierdzając się w swoich przyzwyczajeniach oraz tym, że on nigdy nie będzie osobą jej bliską. Teraz, gdy tak o tym rozmyślała, jej drugie ja i ona musiały z niechęcią przyznać, że on już się stał taką osobą, a ona nie potrafiła sobie z tym poradzić. Przecież to był jej największy wróg! Nienawidziła go za to, co jej robił przez tyle lat, to nie mogło być prawdą, że między nimi wytworzyła się jakaś niewidzialna nić, której bała się zerwać. On miał podobne odczucia. Nigdy nie zwracał większej uwagi na tę dziewczynę, oprócz tego, że była jego idealną kandydatką do wyzwisk. Teraz jego umysł szedł zupełnie innym torem.
- Leć - powiedziała do sowy, której przywiązała listy do nóżek. Jeszcze przez chwilę spoglądała na widoki rozpościerające się przed nią, gdy do wieży wszedł Joe.
- Cześć - powiedział spokojnie. Hermiona posłała mu ciepły uśmiech.
- Hej - odparła.
- Co u ciebie? - Zapytał, gdy przywiązywał koperty do czarnej sowy, która najwyraźniej nie należały do uprzejmych, gdyż gryzła go po palcach.
- Jakoś leci - skłamała - a u ciebie?
- Jest coraz lepiej między mną, a Elizą - zaczął powoli, gdy wypuścił przeklętego ptaka. Otrzepał się i przyłożył krwawiący palec do buzi. Przez chwilę stali w milczeniu.
- To się cieszę.
- Zaprosiłem ją na bal i się zgodziła - zwierzył się jej. Hermiona właśnie przypomniała sobie, że bal jest za miesiąc, a ona w gruncie rzeczy dalej nie wie, czy w ogóle ktoś ją zaprosi. Dostała od Ginny piękną sukienkę, na tę okazję, ale czy będzie mogła ją założyć?
- To ma dziewczyna szczęście - zaśmiała się - idziemy na obiad? - Zapytała. On pokiwał głową i ruszyli do schodów. Dzisiejszego dnia, Hermiona na lekcjach kilka razy zapunktowała u nauczycieli, ale nie mogła zrozumieć dziwnej gry, którą toczyła z Malfoyem. Spoglądali na siebie, ale żadne z nich nie rozmawiało o tym, a ich stosunki nie ruszyły w żadnym kierunku. Czuła się dziwnie, wiedząc, co wyprawia się w jej głowie, a nie wiedząc, co o tym wszystkim myśli blondyn. Starała się też zrozumieć jego sytuację, w końcu zmarła mu matka.
- Słuchasz mnie?
- Przepraszam, zamyśliłam się - złapała go za ramię w geście przeprosin i posłała ciepły uśmiech. On pokiwał głową.
- Jak tam urodziny? - Wyszczerzył do niej zęby.
- Dziękuję w ogóle za prezent! - Zawołała, przypominając sobie o nim. Przytuliła go mocno.
- Nie ma, za co Hermiona - zachichotał.
- Urodziny fantastyczne, dawno się tak dobrze nie bawiłam - odparła szczerze.
- A jak patrol z Malfoyem? Dał ci popalić? - Zaśmiał się. Granger w tym momencie, odwróciła wzrok od Joe i udawała zaciekawienie obrazami, które wisiały na korytarzu. On spoglądał na nią zaciekawionym wzrokiem.
- Hermi? Coś się stało?
- Nie, dlaczego? Patrol z Malfoyem? Ah normalnie, jak to z fretkami - wzruszyła ramionami i weszli do środka.
- Niech ci będzie - powiedział mrużąc oczy i rozstali się przy stołach. Hermiona dosiadła się do Ginny i posłała jej ciepły uśmiech.
- Hejka.
- Cześć, Miona. Jak tam? Podoba ci się prezent?
- Jest śliczny, Ginn. Tylko nie wiem, czy zdążę go gdzieś założyć - wzruszyła ramionami, nakładając sobie ziemniaków.
- Jak to? - Zdziwiła się. Ona spojrzała na nią unosząc brwi i robiąc kwaśną minę.
- Nikt mnie nie zaprosi.
- O tutaj bym się sprzeczała, bo możesz mieć całkiem niezłe powodzenie - powiedziała machając widelcem. Niemniej jednak, Hermiona jedynie pokręciła głową i zaczęła jeść. Zastanawiała się czy powiedzieć Rudej o pocałunku z Malfoyem, ale jednak zdecydowała zatrzymać to na razie dla siebie. Nie chciała robić z tego nie wiadomo, czego zresztą ona sama nie wiedziała, na czym teraz dokładnie stoi...

17 komentarzy:

  1. Piękne! <3
    Fajnie, że się pogodzili z Ronem - tylko żeby nic nie wywinął!
    Co ci rodzice Miony ukrywają? ;> Wredne, mieli powiedzieć teraz -.-
    Cudowna scena na Wieży Astronomicznej! Pocałunek *.* Słodziaki :D
    Ach, mój Joe - uwielbiam go! ;)
    Jak relacja Dramione dalej się potoczy?
    PS: Uwielbiam pijaną Hermionę! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmhmhmhhmh, nie mogę powiedzieć :D.
      będą i wzloty i upadki :D.
      dziękuję, kochana:*

      Usuń
  2. Rozdział jest naprawdę cudowny! Ale pozwolę sobie podzielić mój komentarz na kilka punktów.
    1. Prezent od Rona - nie wiem co o tym myśleć. On jest głupi czy co?! Być może kupił go wcześniej, ale.. Jeszcze ten idiota zrobi sobie jakieś nadzieje po tym jak Miona dała mu buziaka!
    2. Relacja z Draco - nareszcie! Szczera rozmowa (przynajmniej dla mnie) była bardziej poruszająca niż pocałunek. Wiadomo, on też był cudowny, ale te słowa, które do niej skierował... Żal mi również Narcyzy. Biedna kobieta. Teraz Draco został z tym psychopatycznym człowiekiem, którego musi nazywać ojcem.
    3. Tajemnica rodziny Granger - o co tutaj chodzi?! Mam pewne przypuszczenia, ale jest ich naprawdę zbyt wiele. Nie chcę snuć żadnych domysłów, ale po prostu inaczej nie mogę. Z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie tej zagadki!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo wszystko zacznie wychodzić na światło dzienne! :D
      dziękuję za komentarz, do dla mnie ważne i budujące!:*

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech ten Ron. Nietaktem jest dawać taki prezent, ale cieszę się, że się pogodzili.
    Pięknie opisana scena na wieży. Nie chodzi mi tu o sam pocałunek, tylko całą rozmowę. Wspaniale.
    Co rodzice przed nią ukrywają? Błagam, niech nie będzie córką Voldka!
    Joe ^^
    pozdrawiam em. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, nie martw się, nie będzie jego córką :D.
      dziękuję za komentarz! :*

      Usuń
  5. Ron jak to Ron totalny idiota który zamiast mózgu ma siano. W sumie jednak Herm dostała fajne prezenty niech te życzenia się spełnią..). Rozdział jak zawsze świetny czekam jak ta zagadka się wyjaśni. karola

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, choć połączenie wymiotów i namiętnych pocałunków w jednej notce to trochę dużo. Najlepszy prezent zdecydowanie od Malfoy'a ;) W ogóle rozmowa na patrolu super ci wyszła. Biedny Draco stracił jedyną osobę, która się o niego troszczyła. Ale mam nadzieję, ze jeszcze kogoś znajdzie np. Hermione ;];] Pozdrawiam gorąco i życzę weny;) A i jakbyś miała czas to zapraszam na mój nowy blog jestem-niewierna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny.
    Przepraszam za tak krótki komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko, kochana ...
    Zou! Piszesz fantastycznie! Kocham, kocham, kocham Cię i Twoje opowiadanie! Wiem, że nie komentuję za często rozdziałów, ale z ręka na sercu przysięgam, że czytam każdy, kiedy tylko się pojawi!
    A ten pocałunek, ahh rozpływam się :)
    W pewnym momencie myślałam, że po prostu pożyczyłas pomysł od angusy z Draco + Hermiona i będzie zupełnie to samo. Myślałam tak ponieważ było bardzo podobnie. Urodziny Miony, wieża astronimiczna, a ty przedstawiłaś to całkiem w innym świetle! gratuluję!
    Ja się rozpływam, rozpuszczam i tak dalej!
    Dziękuję za każdy Twój komentarz pod '' Jesteś mym słońcem, bo rozświetlasz mi życie ''!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z urodzinami może trochę zapożyczyłam, po prostu wyszło też przez to, że tak długo w opowiadaniu nic się z nimi nie dzieje, a to już 15 i wyszły urodziny :D

      Usuń
  9. Chyba moje uwielbienie do tego bloga osiągnęło właśnie szczyt! Przepiękny rozdział, scena na wieży bajeczna. Normalnie ciarki na całym ciele miałam! Aż brak mi słów z tego wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
  10. teraz to mi brak słów, za tyle komentarzy! :*

    OdpowiedzUsuń