piątek, 20 września 2013

15.


"Chcę biec, lecieć, bić skrzydłami tak mocno, aby nie słyszeć niczego poza łomotem własnego serca"






            W pierwszej chwili miała ochotę rzucić im się na szyję, ucałować i uściskać, ale w następnej chwili odczuła ogromnie przytłaczającą myśl, że tylko ona i oni nie zostali wpuszczeni do Hogwartu, co miało tylko jedno wytłumaczenie: zostali na siebie skazani.
- Malfoy?! Zabini?! - Pisnęła. 
- Co ty tutaj wyrabiasz? - Zapytał blondyn. Oni również byli całkiem przemoczeni a szczęki drgały im z zimna.
- Miałam spotkanie w Hogsmade i się zasiedziałam. Ale co wy tu robicie? - Nagle jej mina zmieniła się na wściekłą i chłodną - czemu was tak długo nie było?! Co się z wami działo?!
- A co, stęskniłaś się za nami? - Zapytał Zabini szczerząc zęby. Ona prychnęła jedynie.
- Chciałbyś.
- No pewnie - wytknął jej język, a ona wywróciła oczami.
- Co teraz zrobimy? - Zapytała.
- My idziemy szukać wolnych pokoi - wzruszył ramionami Draco. Nie wyglądał za dobrze, co udało się wychwycić Hermionie w ciemnościach. Miał podkrążone oczy i najwyraźniej nie był w dobrym humorze.
- Super, nie mam kasy - mruknęła z niezadowoleniem i westchnęła. Zabini podszedł do niej i objął ją ramieniem.
- Idziesz z nami, nie pozwolę, żebyś się teraz gdzieś włóczyła, na mój koszt - zachichotał i pociągnął dziewczynę z powrotem do Hogsmade.
- Blaise...
- Cicho siedź - odparł. Westchnęła jedynie i spojrzała przez ramię na idącego za nimi Draco. Spoglądał w dół, najwyraźniej zafascynowany swoimi butami.
- Co się stało, że tak długo was nie było?
- Ah, długo by opowiadać. Teraz jedynie ten wstrętny pociąg miał opóźnienie - burknął. Po kilkunastu minutach znaleźli się w miasteczku. Chodzili od pensjonatu, do baru, gdzie może byłby wolny pokój, ale wszędzie było pełno, przed jutrzejszym meczem. Z powątpiewaniem szukali kolejnych noclegów, gdy ostatnim barem, była Madame Rosmerta. Otworzyła im drzwi i zszokowana zaprosiła do środka.
- Mój boże, dzieciaki - zawołała i zamknęła za nimi drzwi na kilka spustów.
- Ma pani może jakiś wolny pokój? - Zapytał od razu blondyn. Kobieta spojrzała po całej trójce.
- Poczekajcie, zobaczę - powiedziała i szybko poszła na zaplecze. Ciepło, które otuliło ich ciała, było tak przyjemne, że brązowowłosa od razu poczuła jak bardzo potrzebuje snu, suchych ubrań oraz ciepłego łóżka. Byli wykończeni, a na dodatek ją bolały plecy. Po kilku minutach wróciła Madame i spojrzała na nich.
- Mam jeden wolny pokój, ale ma jedynie jedno łóżko i rozkładany fotel - odparła wzruszając ramionami, na znak, że nie da rady nic zrobić.
- Bierzemy, lepsze to niż nic - oznajmił Malfoy. Kobieta zaprowadziła ich do pomieszczenia i przyniosła suche ręczniki, koce i pościele. Gdy wszystko mieli, spojrzeli na pokój z łazienką i przedsionkiem, w którym stał fotel. Spojrzeli po sobie, a Zabini odparł:
- Nie wiem jak wy, ale nie jestem ani gejem, ani nie podoba mi się Hermiona, zresztą jestem na etapie nowej miłości, więc nie dopuszczam się do zdrady i zajmuję fotel - oznajmił szybko na nim siadając. Oczywiście na protest nie trzeba było długo czekać.
- Chyba cię pogrzało, Blaise! - Wrzasnęła Hermiona. Oburzenie jakie wymalowało się na jej twarzy, sprawiło, że Ślizgon zaczął się śmiać.
- Nie odwalaj scen, nie będę z nią spał - powiedział szybko Draco. On jedynie wzruszył ramionami i rozłożył się wygodnie.
- Przestań, wolę spać na ziemi niż z tobą - syknęła w kierunku blondyna.
- To miłej nocy na podłodze - odparł i podszedł do łóżka. Była już na prawdę mocno poirytowana.
- Malfoy!
- Czego?
- Nie możemy razem spać!
- Słuchaj, nie podoba mi się to wcale, ale sama zadeklarowałaś, że wolisz podłogę - wzruszył ramionami, a na jego twarzy zauważyła nikły cyniczny uśmieszek.
- Kretyn - odparła jedynie i chwyciła jeden ręcznik. Poszła zdjąć mokre ubrania do łazienki, a ręcznik wysuszyła zaklęciem i przeistoczyła w szlafrok. Weszła do pokoju, a Zabini zamknął za nią drzwi, mówiąc jedynie dobranoc. Ona westchnęła i spojrzała na blondyna, który stał w samych bokserkach. Mimowolnie przyłożyła dłonie do oczu, a on się zaśmiał.
- Słuchaj, Granger wiem, że nigdy nie widziałaś faceta w takim wydaniu, ale nie rób z siebie już takiej cnotki - zażartował.
- O widzę, że ci wrócił humor, Malfoy. Zmienny jesteś - odwarknęła i rozwiesiła ubrania na piecyku.
- Ja tego nie powiedziałem - oznajmił. Granger mruknęła jedynie coś pod nosem i usiadła na skraju łóżka. Pomimo tego, że to był Ślizgon, nie mogła uwierzyć, że musi z nim spać w jednym łóżku.
- Nie wieżę w to, co się dzieje - burknęła.
- Uwierz lepiej, bo długo cię taki zaszczyt nie kopnie - oznajmił i władował się pod kołdrę, kładąc na plecy i zakładając ręce za głowę.
- Phi! - Zawołała - odwróć się, albo zamknij oczy - powiedziała.
- Dlaczego?
- Bo chce zdjąć szlafrok i się schować - warknęła.
- Nie masz nic pod spodem? - Zapytał lubieżnie unosząc brwi. Ona jedynie zgromiła go wzrokiem.
- Mam i łapy przy sobie, Malfoy! - Warknęła. On z udawaną odrazą odwrócił się i czekał, aż Hermiona wlezie pod kołdrę. Gdy opatuliła się nią szczelnie, aż po samą brodę, powiedziała, że już.
- Boże Granger, to nie grudzień, przy mnie nie zamarzniesz - zachichotał z wrednym uśmieszkiem.
- Twoja arktyka już mnie dotknęła, więc wolę się zabezpieczyć - odpyskowała robiąc kwaśną minę.
- Nie wiesz, co tracisz.
- Albo, co zyskuję - odparła zgryźliwie.
- Ale tak na serio, to nie masz na, co liczyć - odparł zmęczonym tonem i ziewnął głośno. Spojrzała na niego jak na wstrętnego karalucha, a przyszło jej to z bardzo udawaną miną i rzekła:
- Jak nie mam na, co i na kogo liczyć, to liczę na siebie, Malfoy. Nigdy bym nie pomyślała o twojej pomocnej dłoni.
- Nie grzesz.
- Złego diabli nie biorą, dobranoc fretko - mruknęła.
- Coś się tak uczepiła tej fretki?! Płyta cię się zablokowała?!
- Pasuje do ciebie - parsknęła śmiechem.
- Uważaj na to, co mówisz.
-Malfoy, zamknij się. Dobranoc - westchnęła, a on nie odpowiedział. Hermiona nie wiedziała, czemu ich stosunki są takie oziębłe. Inaczej to sobie teraz wyobrażała, jednak jej przemyślenia, najwyraźniej były zbędne. Malfoy jak był tak i jest zimnym draniem, nie miała, co się oszukiwać, mogła w ogóle się nawet nad tym nie zastanawiać. Dlaczego ona myślała, że coś w nim pękło? Nawet śmierć matki nie podziałała, już dzisiaj ma piekielnie dobry humor z tego, co widzi, albo robi dobrą minę do złej gry. Nie potrafiła go rozgryźć, a jeszcze dzisiejsza noc, to coś strasznego. Łóżko było dwuosobowe, ale nie zmieniało to faktu, że ona leżała na samym brzegu, a on rozwalił się na całej połowie. Oczywiście, najwyraźniej jego nic krępowało, a o dziwo nawet to, że śpi ze szlamą. Ot, co! Długo nie mogła zasnąć, cały czas jej myśli krążyły wokół niego, dzisiejszego dnia i jutrzejszego meczu. Wierciła się, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. Zegarek pokazywał jej pół do pierwszej w nocy. Czuła, że jest zmęczona, ale jego towarzystwo rozpraszało ją na dobre. Z westchnieniem i wielkim trudem odwróciła się na drugi bok i spojrzała w stronę Dracona. Był półmrok, lecz to nie przeszkadzało w zlokalizowaniu jego twarzy.
- Malfoy? Malfoy? Śpisz? - Syknęła cicho, ale odpowiedziało jej jedynie ciche chrapanie. Wywróciła teatralnie oczyma i położyła się na plecach, co chwilę na niego zerkając. Teraz wydawał się być taki uroczy i spokojny. Jego zazwyczaj zimna i posępna twarz, zmieniła się w słodką i bezbronną. Kąciki jego ust były lekko uniesione do góry, a wargi delikatnie rozchylone. Blond włosy, których nie układał już na ulizańca, były teraz w nieładzie, a niektóre kosmyki opadały mu na czoło. Hermiona musiała przyznać, że w takim wydaniu jest mu o wiele lepiej do twarzy, niż w codziennym. W pewnym momencie ogarnęła ją fala dziwnej rozpaczy. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć tego zjawiska, czasami tak miała, że wszystkie najskrytsze emocje, które kumulowały się w niej od dłuższego czasu, teraz zebrały się w łzach. Nie chciała teraz płakać, dlatego z całej siły próbowała odepchnąć słone krople i przełknąć gulę goryczy w gardle. Zamrugała kilkakrotnie oczyma i przetarła oczy. Wypuściła ze świstem powietrze i przekręciła się twarzą do blondyna, przymykając powieki.
- Czemu nie śpisz? - Jego niski i ochrypły głos, doszedł do jej uszu. Otworzyła szybko powieki i zmarszczyła brwi. Miał dalej zamknięte oczy, ale najwyraźniej musiał się obudzić.
- Nie twój interes - syknęła jedynie. On westchnął cicho.
- Myślisz, że cię nie słyszę? Wiercisz się, co chwilę - burknął - dobrze oka nie zmrużę, a już znowu się grzebiesz w tej pościeli - odparł zniechęcony i otworzył oczy. Jego źrenice były teraz bardzo duże, co Hermiona szybko wychwyciła z przerażeniem.
- Przepraszam - szepnęła.
- Co sie dzieje, Granger? - Zapytał. Już miała mu odpowiedzieć coś w stylu 'nic', 'nie twój interes', 'co się to obchodzi', ale w dalszym ciągu rozmyślała o nim.
- Gdzie tak długo byliście? - Spytała odwracając twarz w jego stronę. Miała ogromną nadzieję, że powie jej prawdę, że porozmawiają szczerze tak samo jak na wieży astronomicznej. Czuła, że potrzebuje tej rozmowy, nie umiała wytłumaczyć tego własnemu sumieniu, ale tego właśnie w tej chwili pragnęła.
- Jeszcze mi powiedz, że to pytanie spędza ci sen z powiek? - Syknął ironicznie. Granger zrobiła groźną minę. Mogła na to tylko właśnie liczyć. Czemu tak łatwo dała się nabrać na jego ironiczną grę?
- Żeby tylko to - burknęła. On spojrzał na nią podejrzliwie.
- Czemu się tak tym interesujesz? Stęskniłaś się?
- Nie! - Zawołała nieco głośniej.
- Ciiii! - Warknął - czemu miałbym ci się zwierzać, Granger? - Zrobił swoją Ślizgońską minę.
- Bo czasami dobrze jest się komuś wygadać - mruknęła prawie niedosłyszalnie.
- To nie jestem z tych, co się zwierzają - odparł jedynie i odwrócił się na drugi bok. Hermiona westchnęła cicho i też się odwróciła. Z pewnością ta noc na wieży astronomicznej musiała się jej przyśnić. Albo ktoś podmienił Dracona, albo podał mu dziwny eliksir, którego ona nie znała. Chociaż chyba była przed 'tymi dniami'. Jej humor zmieniał się, co kilka sekund. Teraz ni stąd ni stamtąd napadała ją fala wściekłości. Nie mogła zrozumieć Malfoya i jego zagrywek i to ją najbardziej zdenerwowało. Najpierw jest miły i uprzejmy, za chwilę zimny i niedostępny. Zwierza się jej, a później grozi pod salą, gdy się o niego martwi, to ją odrzuca. Ale zaraz, chwila. Martwi? Hermiona się o niego martwi? To nie dorzeczne - przeszło jej przez głowę. Pomimo tego, teraz wrzała w niej wściekłość. Odrzuciła z impetem kołdrę na jego stronę i opatuliła się szczelnie szlafrokiem. Ściągnęła jedną poduszkę na ziemię i położyła się na drewnianych deskach. Nie musiała długo czekać, bo na zasięgu jej rozwścieczonego wzroku ukazał się łeb Malfoya, który zaspany wystawał zza krawędzi łóżka. Spojrzał na nią dziwacznym wzrokiem.
- Co ty do cholery wyrabiasz?
- Nie interesuj się.
- Granger, o co ci chodzi, co? - Zrobił groźną minę, a jego ton głosu brzmiał, co najmniej jakby mówił właśnie do rozkapryszonej pięciolatki. Ona zgromiła go wzrokiem.
- O nic! Lepiej się wyśpij jak tak bardzo ci przeszkadzam, zresztą jakby ktokolwiek się dowiedział, że spałeś ze szlamą w jednym łóżku, to jeszcze cię wydziedziczą - prychnęła. On zmarszczył brwi, a jego wyraz twarzy wyraźnie mówił, że nie ma siły na dalsze kłótnie z dziewczyną. Z westchnieniem wstał i jednym ruchem Granger z powrotem znalazła się w łóżku z poduszką. On położył się z drugiej strony.
- Nie ubrudzisz się szlamem? - Zadrwiła.
- Granger, wkurwiasz mnie już - odparł zirytowanym głosem blondyn i spojrzał na nią zmęczonym, zirytowanym i lodowatym spojrzeniem. Wywróciła jedynie oczami.
- Jasne.
- Słuchaj - warknął i znalazł się tuż nad jej twarzą. Ona przez pierwsze kilka sekund była zdziwiona, ale zaraz przybrała podobny wyraz twarzy, ściskając dłońmi pościel. Czuła jego ciepły oddech na swojej twarzy, jego oczy kolejny raz wydawały się tak bardzo hipnotyzujące, że mogła by w nich utonąć. Poczuła jak przyspiesza jej tętno.
- Czego?
- Jutro jest ważny dzień, a ja mam dosyć niańczenia ciebie. Uspokój się i to natychmiast, ja się nie prosiłem o taki wieczór - odpowiedział zimnym i beznamiętnym głosem po czym położył się spać. Pomimo upartości, Hermiona odpuściła. Nie wiedziała czemu, ale bardzo zabolały ją te słowa. Fakt, ona tutaj też zawiniła, bo jest teraz strasznie upierdliwa, ale nie przychodziło jej nic innego do głowy, oprócz unikania teraz Malfoya. Skoro on nie żywił do niej choćby kszty innych emocji niż nienawiść i niechęć do szlam, to najwidoczniej na wieży astronomicznej kłamał. W żywe oczy. Koniec zabawy, przez cały czas się nią bawił, obracał wokół palca jak tylko chciał. Teraz czas się odegrać, ona będzie rozdawała karty. Skończyło się. Tym samym, Hermiona po kilkunastu minutach zasnęła.

~~~

- Niech to szlag! - Zawołała zdenerwowana Ginny. Zbiegła szybkim tempem po schodach i znalazła się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Harry i Ron spojrzeli na nią zaciekawionym wzrokiem.
- Co? - Zapytał jej brat.
- Nie ma jej.
- Jak to nie ma?! - Zawołał kapitan drużyny Hogwartu.
- No nie ma, nie wróciła na noc najwyraźniej - pisnęła podenerwowanym głosem. Była godzina szósta trzydzieści, a oni szli jeszcze zrobić rozgrzewkę przed meczem, który rozpoczynał się o dziesiątej. Nie dość, że nie mieli rezerwowego szukającego, to jeszcze Hermiona zniknęła. Cała trójka stała teraz i intensywnie myślała, gdzie ich przyjaciółka mogła być.
- Może jest w bibliotece?
- W niedzielę o szóstej trzydzieści? Po kiego grzyba? - Zapytała.
- Nie wiem! Masz lepszy pomysł?
- Sprawdzę czy tam jest - powiedział Ron. Oboje skinęli głowami i chłopak zniknął za obrazem. Harry chodził w tą i z powrotem przed kominkiem.
- Miała wczoraj wrócić, cholera.
- Jak szliśmy spać to była jedenasta a jej jeszcze nie było! - Zawołała Ruda, dostając olśnienia.
- Nie zdążyła przed zamknięciem wrót?
- Najwyraźniej... - dodała przygryzając dolną wargę.
- Cholera, musiała gdzieś nocować wtedy...
- Harry, a jeżeli coś się jej stało?
- Nie wygaduj głupot - powiedział szybko podchodząc do dziewczyny i ją przytulając. Do Pokoju wpadł Ronald.
- Nie ma jej tam.
- No, ja pierdziele! - Zawołała wydostając się z jego ramion.
- Dobra, idziemy na trening, bo i tak jesteśmy spóźnieni. Jeżeli nie będzie jej na śniadaniu, zaczynamy szukać - oznajmił.
- Nie dam rady trenować jak nie wiem, co się z nią dzieje.
- Ginny weź się w garść - powiedział Ronald. Zgromiła go wzrokiem, ale posłusznie udała się za chłopcami na boisko. Cały czas intensywnie myślała, gdzie mogła być Hermiona. Jak zwykle musiała narobić sobie problemów, no!

~~~

- Dziękujemy pani bardzo - powiedział jeszcze na odchodne Blaise do Madame Rosmerty i wyszedł za Hermioną. O dziwo od samego rana ani ona ani Draco się nie odzywali. Blondyn szedł w milczeniu przed dziewczyną, więc Zabini do niego dołączył, wnioskując, że Granger nie ma dzisiaj ochoty na pogadanki. Chłopcy maszerowali bardzo szybkim krokiem, w końcu musieli się bardzo szybko dostać do zamku, żeby zdążyć na mecz. Niestety dla brązowowłosej była to udręka. Od samego rana niemiłosiernie bolały ją plecy. Próbowała nie dać po sobie tego poznać, jak na razie dobrze jej to wychodziło. Teraz sporo odbiegała tempem od rówieśników. Jak stawiała większe i szybsze kroki, mięśnie pleców zaczynały ją strasznie boleć i piec, jakby naciągała gumę, która przy większym rozszerzeniu miałaby pęknąć. Mocno zaciskała zęby i powstrzymywała łzy, ale droga była długa, a mieli mało czasu.
- Granger rusz się, musimy być na czas! - Warknął blondyn nawet się nie odwracając. Podniosła szybko głowę i wzrokiem bazyliszka zmierzyła jego plecy.
- Martw się lepiej o siebie, ja zdążę usiąść na trybunach, jak chcesz to zajmę ci miejsce - odgryzła.
- Mam zamiar być na meczu, jako zawodnik, a nie towarzysz pokraki - odpyskował. Kolejny raz poczuła jak ogromna ochota na wbicie mu szponów w plecy rozchodzi się po jej ciele. Mimowolnie przyspieszyła, co skutkowało bólem. Wzięła głęboki oddech i załamując się przystanęła bezszelestnie na chwilę. Wzięła kilka wdechów i ruszyła powoli.
- Granger, co ty kurwa tam robisz?! Zwiedzasz?! - Zawołał, gdy zobaczył, że jest jeszcze dalej od nich. Niestety po tych słowach miał ochotę ugryźć się w język. Dziewczyna trzymała rękę na plecach, a na policzkach widniały mokre ślady od łez. Twarz wykrzywiała się w okropnym bólu. Zmarszczył brwi wymieniając zdenerwowane spojrzenie z Blaisem.
- Co jest Hermiono? - Zapytał Diabeł, podchodząc do dziewczyny. Spojrzała na niego, a sarnie oczy wypełniał ogromny ból i zdenerwowanie.
- Nic, dam radę. Idźcie - oznajmiła, nawet nie patrząc na blondyna.
- Granger, nie świruj, tylko powiedz, co ci jest? Zrobiłaś sobie coś?
- A co cię nagle obchodzę, Malfoy?! Mam dość twoich huśtawek nastrojów, jesteś gorszy niż niejedna trzynastolatka! - Wysyczała, a on przybrał bojową minę.
- Granger...
- Dość! - Zawołał zirytowany Zabini mierząc wzrokiem dwójkę.
- Co ci jest?
- Wczoraj się wywróciłam i mam coś z plecami - mruknęła cicho w jego stronę, na co blondyn prychnął i ruszył do przodu. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem i pokręciła głową.
- Nie przejmuj się nim, ma zły dzień.
- A który to już? - Zapytała ironicznie. Blaise posłał jej jedynie niemy uśmiech i odwrócił się do dziewczyny plecami, kucając.
- Co ty robisz? - Zapytała zdziwiona.
- Wskakuj na ramiona, poniosę cię do Hogwartu - powiedział bez ogródek.
- Nie ma mowy, Zabini...
- Hermiona! Chcesz dojść na ten piekielny mecz, czy narobić sobie czegoś gorszego? - Zawołał surowo.
- Ale...
- Jesteś tak samo uparta jak on!
- Jestem ciężka!
- Liczę do trzech!
- Zabini!
- Raz! - Powiedział ostro, a ona wydęła usta z niezadowolenia.
- To jest nie fair.
- Dwa!
- Kręgosłup ci pęknie...
- Granger, trzy!
- Dobra... - powiedziała cicho, widząc jego minę i wgramoliła się mu na barki. Gdy się podnosił zapiszczała cicho ze strachu, ale utrzymała równowagę.
- Jak ty jesteś ciężka to ja jestem najbrzydszy w całej szkole.
- Mówiłam, żebyś mnie nie niósł - odparła.
- No wiesz?! Jestem brzydki?! - Zawołał udając głos Astorii.
- Oj nie... - zaśmiała się. Chwilę później szli już równo z Draconem, który nawet się nie odwrócił w ich stronę. Po drodze mijali mnóstwo ludzi, którzy zaczęli się schodzić na trybuny, aby obejrzeć pierwszy mecz. Trójka nocnych podróżników weszła do Hogwartu. Draco od razu skierował się do Wielkiej Sali, gdzie rozpoczęło się śniadanie. Blaise skierował się natomiast do wieży Gryffindoru. Mimo protestów i próśb Hermiony żeby ją zdjął, pozostawał nieugięty. Tym sposobem kolejny raz będą tematem najnowszych ploteczek w szkole. Przed wejściem, zdjął ją z ramion i posłał jej szeroki uśmiech.
- No, idź to czymś posmaruj i zniosę cię na dół.
- Blaise! Proszę cię, zaraz obydwoje będziemy siedzieli z chorymi plecami, jak tak dalej pójdzie - zawołała przejęta. On wywrócił teatralnie oczami.
- Nic mi się nie stanie jak przeniosę piórko do Wielkiej Sali - odparł.
- Piórko - zaśmiała się sztucznie - chciałabym.
- Ah, wy kobiety. Nigdy nie rozumiem po, co dodajecie sobie kilogramów - westchnął. Ona zmrużyła w jego stronę powieki i weszli do Pokoju Wspólnego. Przeszli do jej dormitorium, gdzie Zabini rozsiadł się na kanapie, a ona poszła do łazienki, posmarować maścią bolące miejsce. Gdy wykonała już tę czynność, na szybko związała włosy w niedbałego koka, a niektóre kosmyki wypadły z gumki.
- Gotowa - mruknęła, gdy założyła szarą bluzę, a on z uśmiechem wziął ją na barana, aby po wyjściu z wieży, wziąć ją na barki. Kolejne grupki osób przypatrywały się im z zaciekawieniem. Gdy dotarli do Wielkiej Sali, zrobiło się nagle dziwnie cicho...

~~~

- Draco! - Zawołała Parkinson, gdy ujrzała blondyna w wejściu. Odłożyła sztućce i pobiegła w stronę blondyna rzucając mu się na szyję i mocno tuląc. Malfoy był w lekkim szoku, ale odwzajemnił uścisk, lekko ją od siebie odpychając.
- No cześć - powiedział spokojnie, gdy od niego odeszła.
- Gdzie wy tyle czasu byliście?! - Zawołała przypatrując się jemu.
- Później ci opowiem w Pokoju Wspólnym, na spokojnie - posłał jej zimny uśmiech i podeszli do wcześniej zajmowanego miejsca przez Pansy.
- Cześć wam - powiedział do reszty Ślizgonów.
- Draco! Martwiłyśmy się o ciebie! - Zawołała Astoria, przytulając go przez stół.
- Nie przesadzajcie nie było nas za ledwie kilka dni - wzruszył ramionami i popił soku dyniowego.
- Właśnie, a gdzie Blaise? - Zapytała Dafne. Gdy blondyn miał już powiedzieć, że włóczy się gdzieś z szlamą, nastała głucha cisza, a wzrok wszystkich powędrował w kierunku wejścia, w którym ukazał się właśnie nie, kto inny jak Zabini z Granger.
- Co on wyrabia? - Zawołała zdumiona Pansy.
- To też długa historia - burknął Draco.
- Co?! - Zapiszczała Astoria.
- Granger wyłożyła się gdzieś i zrobiła coś z plecami wczoraj - wywrócił oczami, ale Pansy była jednak uważna.
- Wczoraj? To wyście się wczoraj spotkali? - Nie dawała za wygraną.
- Nie zdążyliśmy z Blaisem dotrzeć do szkoły, a Filch zamknął wrota. Gdy wracaliśmy do Hogsmade spotkaliśmy Granger i razem poszliśmy szukać noclegu.
- RAZEM?! - Zawołała na tyle głośno, że kilka osób się w ich stronę spojrzało. Mopsica przybrała purpurowy kolor twarzy. Draco spojrzał się na nią dziwnie.
- Co tobie?
- Od kiedy się z nią przyjaźnisz?! - Zapiszczała.
- Nie przyjaźnię! Ogarnij się Parkinosn! - Uniósł się Draco marszcząc brwi. Ona jedynie prychnęła i rzucając krótkie 'wstrętna szlama' ruszyła do wyjścia. Po drodze uderzyła ramieniem Zabiniego i bez wyjaśnień zniknęła za drzwiami. Blaise odwrócił się za nią, ale wzruszając ramionami podszedł do stołu.
- A jej, co?
- Wkurzyła się, że niosłeś Granger - odparł blondyn.
- Zazdrosna? - Zachichotał i rozpoczął posiłek.

~~~

- Jeżeli za moment mi wszystkiego nie wyjaśnisz, to chyba wyjdę z siebie i stanę obok! - Zawołała zirytowana Ginny, która z otwartą buzią patrzyła na całą scenę. Gdy Hermiona podeszła do stołu chwiejnym krokiem, nikt nie odważył się do niej nic powiedzieć, oprócz rudowłosej.
- Spokojnie Ginn...
- Spokojnie?! - Uniosła głos - SPOKOJNIE?! Nie było cię na noc w zamku! Martwiliśmy się jak cholera! A teraz przychodzisz, albo raczej zostajesz przyniesiona przez Zabiniego i w dodatku coś ci jest?! - Krzyknęła.
- Uspokój się - powiedział do niej cicho Ronald.
- Jak mam się uspokoić?!
- Ginny, nie zdążyłam przed zamknięciem wrót, spotkałam Zabiniego i Malfoya i musieliśmy gdzieś przenocować - mruknęła tak, aby nie słyszał tego cały Gryffindor.
- CO?! - Zawołał jednocześnie Harry i Ronald. Spojrzała na nich gniewnie, ale oni dalej mieli zdziwienie wymalowane na twarzy.
- No, co?! Miałam zamarznąć?! - Syknęła.
- Chyba nie chcesz mi teraz powiedzieć, że spałaś z nimi w jednym...
- Nie! - Zawołała prędko - Mieliśmy osobne pokoje - gdy to kłamstwo wypłynęło z jej ust, przyjaciele odetchnęli z ulgą.
- Bidula, wytrzymałaś jakoś z Malfoyem? Nie dręczył cię za mocno? Bo wiesz zawsze można się z nim policzyć - szepnął Ronald. Przez chwilę analizowała jego pytanie, przypominając sobie pocałunek i noc spędzoną w jednym łóżku, ale po chwili wyrzuciła te wspomnienia z głowy i spojrzała na rudzielca.
- Nie było tak źle - posłała mu słaby uśmiech i zaczęła jeść kanapki.
- Dobra, niech ci będzie. Ale co masz z plecami? - Zapytała Ginny.
- Wywróciłam się, gdy biegłam do szkoły i upadłam na konar. Smarowałam maścią, już jest lepiej - oznajmiła, gdy przełknęła.
- Aha, a Blaise...znaczy Zabini był tak uprzejmy i cię przyniósł? - Zapytała przez zaciśnięte zęby. Hermiona spojrzała na nią zdziwiona i pokiwała głową. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, tylko krótki uśmiech i jej przyjaciółka wstała.
- Idziemy, za pół godziny mecz. Trzeba jeszcze porozmawiać w szatni, nie Harry? - Powiedziała i spojrzała na niego wymownie. On kiwnął głową i przepraszającym wzrokiem, skierowanym do Hermiony, cała trójka wyszła z Sali. Westchnęła cicho i nieśmiało podniosła wzrok na stół Ślizgonów. To, co ujrzała przyprawiło ją nie tylko o mdłości, ale też o kolejne nadszarpnięcie nerwów. Draco właśnie szedł śmiejąc się wesoło z Astorią pod rękę. Odprowadziła ich wzrokiem do wyjścia, ale jakby ręką odjął, straciła apetyt. Wstała od stołu i powolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z Sali.
- Halo, Hermiona! - Usłyszała za sobą głos i wypuściła powietrze ze świstem.
- Blaise, dam radę...
- Do południa tak, wiem - wyszczerzył zęby i kucnął. Chcąc nie chcąc to był o wiele lepszy środek transportu niż jej własne nogi. Po niespełna pięciu minutach byli już ponownie w wieży Gryfonów.
- Co mam ubrać? - Mruknęła cicho stojąc przed szafą. Zabini słysząc te słowa, odłożył jedną z książek na stolik i zaśmiał się głośno.
- Nie jestem jakimś mega stylistą, ale dzisiaj jest zimno, więc może ubierz się ciepło? - Podniósł jedną brew widząc jej minę i zaśmiał się głośno.
- W życiu bym na to nie wpadła - zawołała z ironią i wyjęła dżinsowe rurki, bluzkę z krótkim rękawem, sweterek, gruby sweter i bezrękawnik z kapturem. Ubrała się w łazience i po chwili ubierała już z wielkim trudem buty za kostkę. Poprawiła jedynie swojego koka i uśmiechając się do Zabiniego, chwyciła biało czarną flagę Hogwartu, którą dostała od Ginny.
- To ruszamy - wziął ją na ręce i po kilku minutach już szli wraz z tłumem ludzi na trybuny.
- Nie myślałam, że aż tyle gości będzie - powiedziała zdumiona Hermiona.
- Fakt, trochę ich się zebrało - odparł.
- Biedni przyjechali żeby zobaczyć porażkę Durmstrangu - zachichotała.
- Oj nie kracz, bo może my przegramy - odparł unosząc palec w górę. Poczochrała mu włosy i obydwoje wybuchnęli gromkim śmiechem. Gdy znaleźli się na trybunach, panował ogromny rozgardiasz. Ludzie kupowali zakłady, wieszali flagi, zajmowali miejsca. Boisko wyglądało fantastycznie, trybuny były dwa razy większe od normalnych. Zajęli wolne miejsca, obok grupki Ślizgonów. Kilka ławek dalej Hermiona zauważyła swoich znajomych z Gryffindoru. Po chwili jednak znalazł się przy niej Joe i jego dziewczyna.
- Cześć - zawołał pogodnie.
- O cześć - odparła.
- To jest Eliza, moja dziewczyna. Eliza, to jest Hermiona - przedstawił sobie dwie dziewczyny. Podały sobie dłonie.
- A to jest Zabini, mój współlokator.
- Eliza.
- Blaise - pocałował jej dłoń, na co Joe zgromił go wzrokiem. Gdy usiedli, do ich uszu dotarł wysoki głos dyrektorki Hogwartu.
- Witam wszystkich na pierwszym meczu Quidditcha! Mam nadzieję, że to będzie równa i interesująca gra! Komentować będzie absolwent naszej szkoły, były Gryfon Lee Jordan! - Zawołała i przekazała 'pałeczkę' czarnoskóremu.
- Witajcie! Dzisiejszy mecz zapowiada się na prawdę ciekawie! Nie ma na, co czekać! Powitajmy pełny skład drużyny Durmstrangu! - Krzyknął i czarno-czerwone barwy ich szkoły pojawiły się nad boiskiem, po chwili rozpraszając się pod wpływem przyfrunięcia zawodników.
- A teraz, drużynę domową, czyli Hogwart! - Zawołał a na trybunach rozległy się oklaski, wrzaski i różnego rodzaju inne dźwięki wywołane przez trąbki i grzechotki. Wszyscy zawodnicy wlecieli okrążając boisko i podlatując na przeciwko drużyny. Pani Hooch rozprawiała im zapewne o zasadach fair play i po chwili rozległ się gwizdek.
- Kafel poszedł w górę! Ruszyli! Ginny Weasley ma piłkę, leci do obręczy i...TAK PIERWSZY PUNKT DLA GRYFFINDORU...OJ, PRZEPRASZAM. DLA HOGWARTU! PIĘKNE ROZPOCZĘCIE - Hermiona klaskała mocno w dłonie ciesząc się jak głupia. Kolejne punkty wpadały do obręczy dla obu drużyn. Jednak wszyscy, co chwilę spoglądali w stronę Harrego i Kruma, którzy krążyli po boisku w poszukiwaniu znicza. Mijały minuty, a oni w dalszym ciągu nie znaleźli złotej kulki.
- Długo coś im to dzisiaj zajmuje - mruknął Blaise.
- Faktycznie - odparła Hermiona. - Jak tak dalej pójdzie to tutaj stracę głos - zaśmiała się. Pomimo tego, że nie lubiła gry w Quidditcha, to uwielbiała kibicować. Sprawiało jej to ogromną radość, szaleństwo, które rozkręcało się za każdym razem na trybunach sprawiało, że endorfiny w jej organizmie sięgały zenitu. Krzyczała, śpiewała okrzyki, machała, klaskała, robiła 'falę', skakała, piszczała. Ten moment zawsze nią zawładnął i pozwolił jej porwać się szaleństwu wraz z innymi.
- Patrz! - Zapiszczała Lavender, która ni stąd ni zowąd zjawiła się tuż przy Hermionie i Joe. Wskazywała palcem na Ronalda, który właśnie opadał w dół. Hermiona przyłożyła dłonie do ust, a cały entuzjazm przerodził się w przerażenie. Dało się słyszeć szum szat wirujących na wietrze i huk upadającego na ziemie niczym kłoda, Ronalda. Granger mimowolnie pisnęła i chciała się wydostać z trybun, aby do niego podbiec.
- Nie - przytrzymał ją za rękaw Blaise. Jej wzrok, którym go obdarzyła miał w sobie sporo złości i żalu - nie możesz tam pójść, gra toczy się dalej - powiedział prędko widząc jej minę. Westchnęła przygryzając wargę i odwróciła się z powrotem. Przyglądała się jak pani Pomfrey i dwóch innych magomedyków, którzy przyjechali specjalnie na mecz, zabiera Rona na niewidzialnych noszach do szatni. Jej serce biło bardzo szybko czuła, że musi teraz znaleźć się przy Weasleyu, ale Zabini miał rację, nie mogła tam teraz pójść.
- Widzą znicz - powiedział Joe podekscytowanym głosem. Gryfonka oderwała się od własnych myśli i spojrzała w kierunku dwóch mężczyzn, którzy wymijali się z wysuniętymi rękoma do przodu. Zacisnęła mocno kciuki i znowu przygryzała dolną wargę.
- Dawaj Harry... - mruknęła patrząc jak wirując między trybunami dla nauczycieli. Nagle zniknęli z zasięgu ich wzroku. Na boisku przez chwilę dało się słyszeć jedynie dźwięk oznajmiający o golu. Było 285 do 365 dla Hogwartu.
- No gdzie oni są?! - Zawołał Joe. Każdy z osobna rzucał nerwowy wzrok na całe boisko. Po kilku minutach oboje wlecieli lecąc ramię w ramię. Pędzili tak szybko, że Hermiona nie mogła ich ująć wzrokiem. Śmignęli obok nich zniżając się coraz niżej, a później znowu wzbijając się do góry.
- Kurde, dawaj Potter! - Krzyczał Blaise.
- O nie.... - wymsknęło się Granger, gdy ujrzała jak Krum robi właśnie obrót dookoła własnej osi na miotle i w dłoni trzyma złoty znicz. Wypatrzyła z daleka przez lornetkę, Harrego który z wściekłą miną wyminął Wiktora uderzając go przy tym w ramię, tak że się zachwiał i podleciał na sam dół. Oznaczało to jedno. Durmstrang wygrał. Rozległ się ogromny wrzask i pisk dziewcząt kibicujących przeciwnej drużynie. Nad boiskiem pojawiła się flaga ich szkoły a potem wszyscy podlecieli do Kruma klepiąc go po plecach i gratulując. Drużyna Hogwartu zleciała na dół i z tęgimi minami udali się do szatni.
- No to pięknie - westchnął Zabini.
- Dziękujemy za wspaniały mecz! Gratulujemy drużynie Durmstrangu, to była bardzo czysta i dobra gra! - Zawołał posmutniałym głosem Lee Jordan i wszyscy zaczęli wychodzić z trybun. Kibice udali się do Hogsmade gdzie teraz trwały ogromne imprezy i tańce z powodu zwycięstwa i samych mistrzostw, a uczniowie udali się Zamku. Hermiona wdrapała się Blaisowi na plecy i razem z tłumem po kilkunastu minutach znaleźli się w Zamku udając do Wielkiej Sali, gdzie odbywał się właśnie obiad.

~~~

            W tym samym czasie Joe razem z Elizą wychodzili z trybun za resztą ludzi. Nastąpiło małe zamieszanie z powodu zamkniętych jednych drzwi i dlatego musieli chwilę poczekać.
- Dobry mecz, prawda? - Zapytała go, wtulając się w ramię.
- Prawda, wcale mnie to nie zdziwiło, że Wiktor złapał znicz, Potter może i jest najlepszy, ale to nie ta ranga.
- Oh, na pewno jeszcze pokaże na, co go stać - posłała mu uśmiech i zaczęli przeciskać się przez stojących w miejscu ludzi. Gdy Eliza podniosła głowę, zamarła w miejscu przez, co Joe, który szedł za nią wpadł na nią lekko ją popychając.
- Oh, czemu nie idziesz? - Zapytał zdziwiony.
- Zobacz - powiedziała prawie bezgłośnie i wskazała na chłopaka, który bezskutecznie próbował wtopić się w tłum, zakrywając głowę kapturem. Lavard stanął w takim samym osłupieniu. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje na prawdę, a to, co widzi jest rzeczywiste. Przetarł oczy, ale Eryk Ridlle dalej znajdował się na trybunach. Nagle ich spojrzenia się skrzyżowały. Przez długą chwilę, Ślizgon nie mógł odczytać żadnych emocji, które emanowały z jego oczu. W końcu jego zdziwienie przerodziło się w złość, ruszył w jego stronę szybkim krokiem, chamsko przeciskając się przez ludzi. Gdy ujrzał to Eryk, zaczął szybko skakać przez ławki w dół. Gdy Joe zaczął biec w jego kierunku, on również przyspieszył. Ostatnie szczeble i Ridlle przeskoczył przez barierki znajdując się tym samym na boisku. Lavard wpadł na nie wychylając się w dół i ujrzał jedynie jego szyderczy uśmiech, a potem zniknął pod trybunami. Ślizgon zaklął siarczyście uderzając dłonią w barierkę. Po chwili dobiegła do niego Eliza.
- Uciekł?
- Tak, lepszym pytaniem byłoby, czego tu szuka - powiedział dysząc głośno.
- Przecież dobrze znasz odpowiedź - powiedziała prawie bezgłośnie i wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

25 komentarzy:

  1. O co chodzi z tym całym Ridlle? Mam przeczucie, że to w jakiś sposób wiąże się z Hermioną, co mnie dosłownie przeraża :/
    Miona i Draco w jednym łóżku? Świetnie rozwinięta akcja. Chociaż naprawdę najbardziej podobało mi się zachowanie Zabiniego - nie przejmował się tym co pomyślą inni, ale zależało mu na zdrowiu przyjaciółki. :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, w którym mam nadzieję, wyjaśni się choć trochę sprawa z tym Lavardem :D
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :*
      już powoli zaczynamy wdrażać się w całą tajemnicę :D

      Usuń
  2. Fajny rozdział, super pomysł z wspólnym noclegiem;) Tajemnica też się całkiem nieźle zapowiada ;) Rozdział fajny o idealnej długości ^^ Pozdrawiam Syntia

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Nie wiem czemu ale mam przeczucie że Hermiona wcale nie jest mugolem no ale... pożyjemy..zobaczymy:)
    Biedny Draco:(
    Czekam na dalsze rozdziały.

    Pozdrawiam.
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ona ogólnie nie jest mugolem! :D
      hahaha, ale no właśnie, pożyjemy zobaczymy :*
      dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  4. No,no, no.
    Znowu ci wyszło ;*
    czekam na nowy rozdział i na miniaturkę oczywiście!
    Lumossy
    im-possible-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie rozumiem Malofya i jego zachowania, ale to chyba nie nowość. Raz miły raz cham. No, nie ogarniesz. Nie mogę sobie wyobrazić Zabiniego noszącego Hermonę na plecach wszędzie... haha no komiczne to musiało być.
    Szkoda, że Hogwart przegrał ;/ Należy im się wygrana!
    Co do Riddla to zobaczymy. Jeszcze nie ogarniam tej postaci.
    Ogólnie świetny rozdział!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo i zapraszam do kolejnych rozdziałów :*

      Usuń
  6. Jejku, jejku, jejku!
    Draco i Hermi w jednym łóżku :D Choć muszę przyznać, że
    postawa Hermiony trochę mnie wkurzyła - no jasne, Malfoy może być niezrozumiały z tymi zmianami humory ale żeby tak na niego naskakiwać? :|
    Coraz bardziej lubię Zabiniego! ;* Świetnie się zachował mając gdzieś opinię innych niósł sobie na plecach Granger przez całą szkołę :DD
    O co kaman z tym Erykiem? ;> Czyżby chodził do Durmstrangu?
    Cudny rozdział! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo miśku :*
      teraz już powoli, zacznie się wyjaśniać :D

      Usuń
  7. Zou, kochana jesteś wspaniała!
    Ten rozdział jest obłędny, tylko nie rozumiem ani Draco ani Hermiony, przecież to tylko pocałunek, a oni warczą na siebie jakby wywołali co najmniej wojnę! Uiwelbiam Cię za taką tajemniczość i nie przewidywalność, która dajesz w swoim opowiadaniu!
    A kiedy II cz. miniaturki? Czekam i czekam i nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nowa-hermiona-granger.blogspot.com

      Usuń
    2. Dziękuję kochana,że wpadłaś:*
      Kolejna część...hm muszę przyznać, że pracuję ciągle nad nowymi rozdziałami, a do Miniaturki nie miałam czasu usiąść, ale myślę, że dwa trzy dni i będzie gotowa :* . Może nawet szybciej, zmobilizowałaś mnie :D.
      dziękuję :*

      Usuń
  8. Hahah, uwielbiam ten rozdział! Nie dość, że Draco swoim zachowaniem przypomina kobietę w ciąży ( zmiany nastrojów. Raz miły raz chamski, raz zły raz dobry) lecz akcja z jednym łóżkiem....no cóż mogę powiedzieć? Uwielbiam cię za to <3 Hermiona i ta jej Gryfońska duma, hahah :D
    Boże Zabini mój mistrz <3 Uwielbiam jego postać, a ty wspaniale ją rozkręcasz. Czekam na więcej *o*
    Btw, zapraszam Cię do zapoznania się z bohaterami na moje nowe opowiadanie "Zamknięte Dusze" oraz na prolog który ukaże się za dwie godziny Byłabym wdzięczna za wyrażenie opinii
    Całusy, Skyler :* (for-hate-to-love.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pozytywne komentarze, oczywiście, że wpadnę! :*

      Usuń
  9. Super rozdział. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić wspólnego dzielenia łóżka Draco i Hermiony musiało to być wybuchowe doświadczenie dla naszych bohaterów. Kocham Zabiniego jest dla mnie ideałem. karola

    OdpowiedzUsuń
  10. Po raz pierwszy komentuje twoje opowiadanie, nie bede sie wypowiadać o style pisania ani o tym czy masz błędy, dla mnie jest cudowne.
    Zaś historia od samego początku intrygująca. Malfoy jak był tak jest dupkiem, takiego go uwielbiam. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam i zapraszam do siebie
    http://dramion-zycietowielkaniewiadoma.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oh, dziękuję bardzo :) chociaż chętnie przyjmuję krytykę i wytykanie błędów, to mobilizuje do poprawy ! :)
      chętnie zajrzę :)

      Usuń
  11. Draco i Hermiona - wariaci... Jeden lepszy od drugiego, ciekawe kiedy się ogarną...
    Czy to już ostatni opublikowany rozdział? Nieee! W sumie nie wiem, co mam napisać, bo nie chcę się powtarzać. Opowiadanie jest wspaniałe, wciągające - po prostu dobre. Mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i będziesz dalej tak cudownie pisać.
    Pozdrawiam gorąco i dziękuję za umilenie tego deszczowego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To ja dziękuję, że weszłaś i przeczytałaś, na prawdę! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaczynają grać mi nerwach nasi kochani kochankowie ( Herm i Draco ). Mają razem huśtawki nastrojów. Bardzo niepokoi mnie ten Eryk. Wciągająco , i to bardzo ! :)

    OdpowiedzUsuń