"Oddałbym za nią życie..."
~~~
od.autorki: pewnie się nie spodziewaliście, co? :) Dzisiaj dostałam nagłego natchnienia na polskim, którego swoją drogą miałam trzy godziny, na zupełnie odmienny temat Dramione :) . Jest to miniaturka bardzo romantyczna, słodka, przepełniona uczuciami, coś kompletnie (prawie) odbiegającego od głównego tematu tego bloga, ale oczywiście nie ma z nim nic wspólnego! :) Będą dwie części, następną dodam, jak skończę zakończenie. Miłego czytania i do 19-20.09 z nowym rozdziałem! :)
pozdrawiam, Zou :*
pozdrawiam, Zou :*
~~~
Pewna
kobieta właśnie siedziała na ławce w parku. Słońce przygrzewało, jak to na
lipiec przystało. Wiał lekki chłodny wiaterek, dając ukojenie przed upałem,
który doskwierał wszystkim w ten niedzielny dzień. Dookoła było dość sporo
osób, którzy zajadali się lodami, bawili się z dziećmi na placu zabaw, albo
czytali książki pod dużymi bukami. Dzień wydawał się być idealny.
- Cześć! - Usłyszała już z daleka dziewczęcy głos jej przyjaciółki. Odwróciła spokojnie głowę w jej stronę i podniosła okulary, odgarniając nimi włosy z czoła i usadowiła na głowie. Uniosła lekko opaloną zgrabną dłoń i pomachała kobiecie i uśmiechnęła się szeroko ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Sylwetka rudowłosej kobiety zaostrzyła się już na tyle, że widziała dokładnie, jaki makijaż dzisiaj wykonała. Delikatnie umalowane oczy i sprószone policzki odcieniem brązu.
- Hej Ginny - odparła i pocałowały się w policzki.
- Cześć Maks - powiedziała do małego chłopca, którego przyprowadziła jej przyjaciółka. Miał duże niebieskie oczy, które odziedziczył po mamie, oraz ciemne brązowe włosy, które były ułożone w artystyczny nieład. Chłopiec uśmiechnął się do kobiety, chowając się za nogą mamy i odparł cicho:
- Ceść - obie zachichotały lekko. Ginny usiadła na ławce i chwyciła swojego synka, usadawiając go sobie na kolanach. Hermiona odwróciła wzrok na piaskownicę.
- Tymek! Timi! Chodź przywitaj się z ciocią - zawołała do chłopca, który po chwili biegł w ich stronę śmiejąc się beztrosko. Gdy dobiegł do mamy, przytulił ją mocno i pocałował w policzek, a potem zwrócił się do rudowłosej.
- Ceść ciociu! - Przytulił ją.
- Ceść - podał dłoń Maksowi, który uścisnął ją za namową mamy i razem pobiegli do piaskownicy, budując duży zamek.
- Jak tam Hermiono? - Zapytała spokojnie kobieta, widząc, że dzieci bawią się bezpiecznie.
- Wszystko dobrze, ostatnio miałam niezły nawał w pracy, ale na szczęście już się uspokoiło - powiedziała odwracając wzrok w stronę przyjaciółki.
- A jak mały? Jak w przedszkolu?
- Podobało mu się na szczęście, dlatego myślę, że będę go tam zaprowadzać częściej. Wiesz, moja mama go odbiera, dlatego nie jest tak źle - posłała jej lekki uśmiech - a Maks?
- Ciężko mu się przełamać, ale już jest lepiej, pierwsze dni były straszne - westchnęła.
- Wiadomo, mali są jeszcze - spojrzała w ich kierunku i uśmiechnęła się. Timi był dwa miesiące młodszy od Maksa. Gdy Hermiona dowiedziała się o ciąży była załamana, do dzisiaj pamięta jak dużo czasu spędziła na płakaniu, na czekaniu, na nadziei. Wszystko miało być tak pięknie, a skończyło się dzieckiem i złamanym sercem. A co się stało? Hermiona z Draconem tworzyli idealną parę. Ona gorąca niczym ogień, on zimny jak lód, uzupełniali się w stu procentach. Ich związek zakiełkował w połowie siódmej klasy, gdy oboje wrócili do, Hogwartu, aby powtórzyć rok. Nie było to łatwe, wiele przeszli, ale dzięki temu zbliżyli się do siebie. Na początku spotykali się z odrzuceniem, ale po jakimś czasie wszystko się unormowało. On nie wiedział poza nią świata, a ona nie chciała nikogo innego u boku. Gdy skończyli szkołę, oboje znaleźli pracę on, jako Auror ona, jako magomedyk w Mungu. Zamieszkali razem, prowadzili bardzo ciekawe życie towarzyskie, udzielali się na rzecz pomocy innym. Byli cudowną parą, chociaż tak bardzo niewiarygodną. Pewnego dnia, Draco oświadczył się Hermionie, a ona uznała to, jako najpiękniejszy dzień w jej życiu. Wszystko do czasu. Po roku, od zakończenia szkoły, Malfoy zniknął. Pewnego dnia wyszedł z domu i nie wrócił. Hermiona popadała w depresje, próbowała go znaleźć, postawiła na nogi całe Ministerstwo Magii, dzięki Harremu, który był Ministrem. Ale na nic to się zdało. Dracona jak nie było tak nie ma do dzisiaj. Zniknął bez żadnych wyjaśnień, nie wiadomo czy został porwany, czy jego życiu coś zagrażało, czy po prostu zostawił wszystko, aby uciec pod innym nazwiskiem. Mijały lata, a Hermiona czekała, dzień w dzień, wylewała łzy, oglądała ich wspólne zdjęcia, próbowała sobie wytłumaczyć jego odejście. Najgorszym ciosem jednak było to, że zostawił po sobie największy ślad, którego do końca życia się nie pozbędzie. Ślad, który oglądała codziennie, którego chroniła jak oka w głowie i kochała najmocniej na świecie, był nim mały Tymek. Ich wspólny syn, który był jego małą podobizną. Platynowe blond włoski, mleczna karnacja, te same rysy twarzy. Jedyne, co miał po niej to były sarnie oczy. Minęło sporo czasu, od momentu, w którym się urodził, do momentu stabilizacji w jej życiu. Teraz była ordynatorem wydziału chirurgii i chorób śmiertelnych w św. Mungu. Jej synek miał trzy latka, a ona przełamała się, żeby spróbować być w związku. Jej partnerem od trzech miesięcy był Igor Smith, auror. Poznali się przez Harrego, z którym się zaprzyjaźnił po zakończeniu szkoły. Pochodził z Norwegii, ale przeprowadził się do Londynu po skończeniu szkoły. Na daną chwilę, tworzyli zwyczajny związek.
- Jak z Blaisem? - Zapytała po chwili ciszy Hermiona.
- Bardzo dobrze, planujemy niedługo wyjazd za granicę - posłała jej szeroki uśmiech. Ginny razem z Zabinim zaczęli chodzić ze sobą w siódmej klasie, podobnie jak Draco i Hermiona. Tylko, że ich związek przetrwał, a nawet zaowocował w synka, po nocy poślubnej. Teraz byli szczęśliwą rodziną. Ona pracowała, jako redaktor naczelna magazynu Czarownica, a on był wybitnym aurorem.
- To świetnie, a dokąd?
- Hiszpania, może Portugalia. Raczej ciepłe kraje - posłała jej pogodny uśmiech.
- Też bym gdzieś wyjechała - westchnęła Granger wodząc wzrokiem po parku.
- A jak z Igorem? - Wzruszyła ramionami w odpowiedzi.
- Jak ma być, Ginn? Normalnie.
- Miona ja wiem, że przeżyłaś bardzo rozstanie z Draco..
- My się nie rozstaliśmy, on mnie zostawił - powiedziała automatycznie. Nienawidziła jak ktoś to mylił, ona w życiu by do czegoś takiego nie dopuściła.
- Przepraszam, ale myślę, że powinnaś bardziej zaangażować się w ten związek. Igor to wspaniały facet, zajmuje się tobą i Timim, utrzymuje dom, sprząta, stara się wam okazać dużo miłości...
- Ginn - przerwała jej - ja wiem, jaki jest Igor, jestem mu za to bardzo wdzięczna, ale on też mnie rozumie. Potrzebuję trochę czasu, żeby się oswoić, zrozum to - spojrzała na nią z nadzieją w oczach.
- Dobrze, rób jak uważasz i tak cię będę kochać - przytuliła ją, a ona oddała jej uścisk.
- Pamiętasz, że dzisiaj kolacja u Harrego? - Zapytała Rudowłosa.
- Tak, pamiętam. Długo z nim nie rozmawiałam, już nie mogę się doczekać - zachichotała.
- Dokładnie, chciałam sobie kupić jakąś nową sukienkę, może przejdziemy się do galerii? - Zapytała z nadzieją w głosie. Granger znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, jakiego ma fiksa na punkcie zakupów. Lecz teraz widząc jej błagalny wzrok, nie mogła jej odmówić. Zaśmiała się i pokiwała głową. Ona uradowana klasnęła w ręce i wstała.
- To ruszajmy - Granger wstała śmiejąc się i podeszły po swoje dzieci. Po chwili obydwie pchały spacerówki. Gdy dotarły do galerii zostawiły pojazdy swoich pociech w szatni i ruszyły na podbój sklepów. Dzieci na nieszczęście nie za bardzo były zadowolone z ciągłego chodzenia, a gdy przechodziły koło dużego placu zabaw dla najmłodszych, chłopcy tak prosili, że nie mogły im odmówić. Teraz miały półtorej godziny dla siebie. Gdy w końcu skończyły i znalazły wszystko, czego szukały, obładowane siatkami usiadły w kafejce zamawiając dzieciom zestawy lodowe, a sobie kawę, rozprawiały o dzisiejszym wieczorze.
- Harry mówił, że będzie dość dużo osób - powiedziała spokojnie Granger popijając swoje latte.
- Mówił, że zaprosił też dużo osób ze szkoły - odparła Ginny.
- Ciekawa jestem, kto przyjdzie - zaśmiały się.
- Ron ma też być - powiedziała, popijając.
- Ron? Wrócił już? - Zdziwiła się Hermiona. Dobrze pamiętała ich kłótnie, kiedy Ronald dowiedział się, że jest w związku z Malfoyem. Od tego czasu nie utrzymywali kontaktów, on wyjechał do Bułgarii do Charliego, nawet nie pisali do siebie jakiejkolwiek korespondencji. Na weselu u Ginny jedynie zamienili kilka słów.
- Tak, teraz na miesiąc - posłała jej uśmiech.
- Mamo! Mamo musę siusiu! - Zawołał Maks. Ginny pokiwała głową odstawiając kubek i wstała od stołu biorąc kopię Zabiniego na ręce i ruszyła w stronę toalety.
- Zaraz wracamy - Hermiona pokiwała głową i spojrzała na swoją pociechę.
- Co kochanie?
- Dzisiaj idemy do wujka Halego? - Zapytał maluch. Był ubrudzony dookoła buzi lodami. Hermiona zaśmiała się na jego widok i szybko wytarła mu buźkę serwetką.
- Tak skarbie.
- A wujek Igol tez idzie? - Zapytał.
- Też - pokiwała głową.
- Ahaaa - westchnął i dalej zajadał się lodami. Hermiona pocałowała go w czółko i odgarnęła blond grzywkę. Nie chciała, żeby jej syn mówił na jej partnera 'tato'. Nie wiedziała do dzisiaj, co się stało z Draconem, ale kiedyś wiedziała, że powie małemu prawdę o ojcu, dlatego teraz nie chciała go okłamywać. Ojciec jest jeden, a wujków można mieć dużo. Często rozmyślała nad tym, co mogło się stać z jej najukochańszą osobą, ale za każdym razem, gdy wracała do tych myśli, łzy same napływały do oczu.
- Jesteśmy - zawołała Ginewra i usadowiła Maksa na krzesełku.
- Cześć! - Usłyszała już z daleka dziewczęcy głos jej przyjaciółki. Odwróciła spokojnie głowę w jej stronę i podniosła okulary, odgarniając nimi włosy z czoła i usadowiła na głowie. Uniosła lekko opaloną zgrabną dłoń i pomachała kobiecie i uśmiechnęła się szeroko ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Sylwetka rudowłosej kobiety zaostrzyła się już na tyle, że widziała dokładnie, jaki makijaż dzisiaj wykonała. Delikatnie umalowane oczy i sprószone policzki odcieniem brązu.
- Hej Ginny - odparła i pocałowały się w policzki.
- Cześć Maks - powiedziała do małego chłopca, którego przyprowadziła jej przyjaciółka. Miał duże niebieskie oczy, które odziedziczył po mamie, oraz ciemne brązowe włosy, które były ułożone w artystyczny nieład. Chłopiec uśmiechnął się do kobiety, chowając się za nogą mamy i odparł cicho:
- Ceść - obie zachichotały lekko. Ginny usiadła na ławce i chwyciła swojego synka, usadawiając go sobie na kolanach. Hermiona odwróciła wzrok na piaskownicę.
- Tymek! Timi! Chodź przywitaj się z ciocią - zawołała do chłopca, który po chwili biegł w ich stronę śmiejąc się beztrosko. Gdy dobiegł do mamy, przytulił ją mocno i pocałował w policzek, a potem zwrócił się do rudowłosej.
- Ceść ciociu! - Przytulił ją.
- Ceść - podał dłoń Maksowi, który uścisnął ją za namową mamy i razem pobiegli do piaskownicy, budując duży zamek.
- Jak tam Hermiono? - Zapytała spokojnie kobieta, widząc, że dzieci bawią się bezpiecznie.
- Wszystko dobrze, ostatnio miałam niezły nawał w pracy, ale na szczęście już się uspokoiło - powiedziała odwracając wzrok w stronę przyjaciółki.
- A jak mały? Jak w przedszkolu?
- Podobało mu się na szczęście, dlatego myślę, że będę go tam zaprowadzać częściej. Wiesz, moja mama go odbiera, dlatego nie jest tak źle - posłała jej lekki uśmiech - a Maks?
- Ciężko mu się przełamać, ale już jest lepiej, pierwsze dni były straszne - westchnęła.
- Wiadomo, mali są jeszcze - spojrzała w ich kierunku i uśmiechnęła się. Timi był dwa miesiące młodszy od Maksa. Gdy Hermiona dowiedziała się o ciąży była załamana, do dzisiaj pamięta jak dużo czasu spędziła na płakaniu, na czekaniu, na nadziei. Wszystko miało być tak pięknie, a skończyło się dzieckiem i złamanym sercem. A co się stało? Hermiona z Draconem tworzyli idealną parę. Ona gorąca niczym ogień, on zimny jak lód, uzupełniali się w stu procentach. Ich związek zakiełkował w połowie siódmej klasy, gdy oboje wrócili do, Hogwartu, aby powtórzyć rok. Nie było to łatwe, wiele przeszli, ale dzięki temu zbliżyli się do siebie. Na początku spotykali się z odrzuceniem, ale po jakimś czasie wszystko się unormowało. On nie wiedział poza nią świata, a ona nie chciała nikogo innego u boku. Gdy skończyli szkołę, oboje znaleźli pracę on, jako Auror ona, jako magomedyk w Mungu. Zamieszkali razem, prowadzili bardzo ciekawe życie towarzyskie, udzielali się na rzecz pomocy innym. Byli cudowną parą, chociaż tak bardzo niewiarygodną. Pewnego dnia, Draco oświadczył się Hermionie, a ona uznała to, jako najpiękniejszy dzień w jej życiu. Wszystko do czasu. Po roku, od zakończenia szkoły, Malfoy zniknął. Pewnego dnia wyszedł z domu i nie wrócił. Hermiona popadała w depresje, próbowała go znaleźć, postawiła na nogi całe Ministerstwo Magii, dzięki Harremu, który był Ministrem. Ale na nic to się zdało. Dracona jak nie było tak nie ma do dzisiaj. Zniknął bez żadnych wyjaśnień, nie wiadomo czy został porwany, czy jego życiu coś zagrażało, czy po prostu zostawił wszystko, aby uciec pod innym nazwiskiem. Mijały lata, a Hermiona czekała, dzień w dzień, wylewała łzy, oglądała ich wspólne zdjęcia, próbowała sobie wytłumaczyć jego odejście. Najgorszym ciosem jednak było to, że zostawił po sobie największy ślad, którego do końca życia się nie pozbędzie. Ślad, który oglądała codziennie, którego chroniła jak oka w głowie i kochała najmocniej na świecie, był nim mały Tymek. Ich wspólny syn, który był jego małą podobizną. Platynowe blond włoski, mleczna karnacja, te same rysy twarzy. Jedyne, co miał po niej to były sarnie oczy. Minęło sporo czasu, od momentu, w którym się urodził, do momentu stabilizacji w jej życiu. Teraz była ordynatorem wydziału chirurgii i chorób śmiertelnych w św. Mungu. Jej synek miał trzy latka, a ona przełamała się, żeby spróbować być w związku. Jej partnerem od trzech miesięcy był Igor Smith, auror. Poznali się przez Harrego, z którym się zaprzyjaźnił po zakończeniu szkoły. Pochodził z Norwegii, ale przeprowadził się do Londynu po skończeniu szkoły. Na daną chwilę, tworzyli zwyczajny związek.
- Jak z Blaisem? - Zapytała po chwili ciszy Hermiona.
- Bardzo dobrze, planujemy niedługo wyjazd za granicę - posłała jej szeroki uśmiech. Ginny razem z Zabinim zaczęli chodzić ze sobą w siódmej klasie, podobnie jak Draco i Hermiona. Tylko, że ich związek przetrwał, a nawet zaowocował w synka, po nocy poślubnej. Teraz byli szczęśliwą rodziną. Ona pracowała, jako redaktor naczelna magazynu Czarownica, a on był wybitnym aurorem.
- To świetnie, a dokąd?
- Hiszpania, może Portugalia. Raczej ciepłe kraje - posłała jej pogodny uśmiech.
- Też bym gdzieś wyjechała - westchnęła Granger wodząc wzrokiem po parku.
- A jak z Igorem? - Wzruszyła ramionami w odpowiedzi.
- Jak ma być, Ginn? Normalnie.
- Miona ja wiem, że przeżyłaś bardzo rozstanie z Draco..
- My się nie rozstaliśmy, on mnie zostawił - powiedziała automatycznie. Nienawidziła jak ktoś to mylił, ona w życiu by do czegoś takiego nie dopuściła.
- Przepraszam, ale myślę, że powinnaś bardziej zaangażować się w ten związek. Igor to wspaniały facet, zajmuje się tobą i Timim, utrzymuje dom, sprząta, stara się wam okazać dużo miłości...
- Ginn - przerwała jej - ja wiem, jaki jest Igor, jestem mu za to bardzo wdzięczna, ale on też mnie rozumie. Potrzebuję trochę czasu, żeby się oswoić, zrozum to - spojrzała na nią z nadzieją w oczach.
- Dobrze, rób jak uważasz i tak cię będę kochać - przytuliła ją, a ona oddała jej uścisk.
- Pamiętasz, że dzisiaj kolacja u Harrego? - Zapytała Rudowłosa.
- Tak, pamiętam. Długo z nim nie rozmawiałam, już nie mogę się doczekać - zachichotała.
- Dokładnie, chciałam sobie kupić jakąś nową sukienkę, może przejdziemy się do galerii? - Zapytała z nadzieją w głosie. Granger znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, jakiego ma fiksa na punkcie zakupów. Lecz teraz widząc jej błagalny wzrok, nie mogła jej odmówić. Zaśmiała się i pokiwała głową. Ona uradowana klasnęła w ręce i wstała.
- To ruszajmy - Granger wstała śmiejąc się i podeszły po swoje dzieci. Po chwili obydwie pchały spacerówki. Gdy dotarły do galerii zostawiły pojazdy swoich pociech w szatni i ruszyły na podbój sklepów. Dzieci na nieszczęście nie za bardzo były zadowolone z ciągłego chodzenia, a gdy przechodziły koło dużego placu zabaw dla najmłodszych, chłopcy tak prosili, że nie mogły im odmówić. Teraz miały półtorej godziny dla siebie. Gdy w końcu skończyły i znalazły wszystko, czego szukały, obładowane siatkami usiadły w kafejce zamawiając dzieciom zestawy lodowe, a sobie kawę, rozprawiały o dzisiejszym wieczorze.
- Harry mówił, że będzie dość dużo osób - powiedziała spokojnie Granger popijając swoje latte.
- Mówił, że zaprosił też dużo osób ze szkoły - odparła Ginny.
- Ciekawa jestem, kto przyjdzie - zaśmiały się.
- Ron ma też być - powiedziała, popijając.
- Ron? Wrócił już? - Zdziwiła się Hermiona. Dobrze pamiętała ich kłótnie, kiedy Ronald dowiedział się, że jest w związku z Malfoyem. Od tego czasu nie utrzymywali kontaktów, on wyjechał do Bułgarii do Charliego, nawet nie pisali do siebie jakiejkolwiek korespondencji. Na weselu u Ginny jedynie zamienili kilka słów.
- Tak, teraz na miesiąc - posłała jej uśmiech.
- Mamo! Mamo musę siusiu! - Zawołał Maks. Ginny pokiwała głową odstawiając kubek i wstała od stołu biorąc kopię Zabiniego na ręce i ruszyła w stronę toalety.
- Zaraz wracamy - Hermiona pokiwała głową i spojrzała na swoją pociechę.
- Co kochanie?
- Dzisiaj idemy do wujka Halego? - Zapytał maluch. Był ubrudzony dookoła buzi lodami. Hermiona zaśmiała się na jego widok i szybko wytarła mu buźkę serwetką.
- Tak skarbie.
- A wujek Igol tez idzie? - Zapytał.
- Też - pokiwała głową.
- Ahaaa - westchnął i dalej zajadał się lodami. Hermiona pocałowała go w czółko i odgarnęła blond grzywkę. Nie chciała, żeby jej syn mówił na jej partnera 'tato'. Nie wiedziała do dzisiaj, co się stało z Draconem, ale kiedyś wiedziała, że powie małemu prawdę o ojcu, dlatego teraz nie chciała go okłamywać. Ojciec jest jeden, a wujków można mieć dużo. Często rozmyślała nad tym, co mogło się stać z jej najukochańszą osobą, ale za każdym razem, gdy wracała do tych myśli, łzy same napływały do oczu.
- Jesteśmy - zawołała Ginewra i usadowiła Maksa na krzesełku.
~~~
W tym samym czasie, w posiadłości
państwa Zabinich, siedział nie, kto inny jak właściciel wraz z Potterem. Od
czasu szkolnych mężczyźni zaczęli się dogadywać. Oboje stwierdzili, że nie ma,
co się dalej obrażać i gniewać, więc teraz stali się nawet bardzo dobrymi
kumplami. Zbliżyło ich do siebie najbardziej poszukiwanie przyjaciela Diabła.
Wszyscy wtedy troszczyli się o Hermionę, a oni starali się zrobić wszystko,
żeby tylko go znaleźć, ale on przepadł jak kamień w wodę. Minęły cztery lata od tego zdarzenia. Tyle się już wydarzyło, a oni
dalej się trzymali razem.
- To dzisiaj do ciebie tak? - Zapytał Blaise popijając kawę, po tym jak skrzat ją przyniósł.
- Tak, na dwudziestą - uśmiechnął się spokojnie - a gdzie twoja małżonka i syn?
- Z Hermioną i Timim na zakupach - obydwoje wywrócili teatralnie oczyma.
- No tak, kobiety - zaśmieli się.
- A jak ty z Monicą? - Zapytał Blaise uśmiechając się diabolicznie.
- Dobrze, dzisiaj mam zamiar się jej oświadczyć - powiedział mu w sekrecie.
- Ohoho, to gratulacje - podał mu dłoń i zaśmieli się oboje.
- Tylko nie mów nikomu, chcę żeby to była niespodzianka - powiedział, a on pokiwał głową zgadzając się. Potter po tym jak rozstał się z Ginny, znalazł sobie inną dziewczynę. Trochę to potrwało, zanim znalazł tą, na której mu na prawdę zależało. Monica była zupełnie inna. Nie leciała na jego popularność oraz pieniądze. Troszczyła się o niego i kochała całym sercem.
- To musi być wspaniały wieczór - posłał mu tajemniczy uśmiech.
- To dzisiaj do ciebie tak? - Zapytał Blaise popijając kawę, po tym jak skrzat ją przyniósł.
- Tak, na dwudziestą - uśmiechnął się spokojnie - a gdzie twoja małżonka i syn?
- Z Hermioną i Timim na zakupach - obydwoje wywrócili teatralnie oczyma.
- No tak, kobiety - zaśmieli się.
- A jak ty z Monicą? - Zapytał Blaise uśmiechając się diabolicznie.
- Dobrze, dzisiaj mam zamiar się jej oświadczyć - powiedział mu w sekrecie.
- Ohoho, to gratulacje - podał mu dłoń i zaśmieli się oboje.
- Tylko nie mów nikomu, chcę żeby to była niespodzianka - powiedział, a on pokiwał głową zgadzając się. Potter po tym jak rozstał się z Ginny, znalazł sobie inną dziewczynę. Trochę to potrwało, zanim znalazł tą, na której mu na prawdę zależało. Monica była zupełnie inna. Nie leciała na jego popularność oraz pieniądze. Troszczyła się o niego i kochała całym sercem.
- To musi być wspaniały wieczór - posłał mu tajemniczy uśmiech.
~~~
Hermiona po spotkaniu z panią Zabini,
pojechała do swojego domu. Odkąd urodził się mały Timi, wybrała mugolski sposób
poruszania się, mianowicie samochód. Bała się teleportować z maluchem, a
podróżowanie kominkiem, czy Błędnym Rycerzem wydawało jej się tak abstrakcyjne,
że aż nie możliwe. Dlatego teraz jeździła czarnym bmw, na który pozwoliła sobie
po awansie na ordynatora. Podjechała pod swój wjazd i idealnie zaparkowała na
kostce brukowej, którą miała ułożoną, jako drogę do garażu. Jej posiadłość nie
była ogromna, ale też nie mała. Kupiła ten dom zaraz po zniknięciu Dracona. Nie
mogła mieszkać w posiadłości Malfoya, bo nie czuła się tam dobrze, wszędzie go
widziała, jakby dalej był w tym domu, ale
tylko duchem. Jej dom posiadał dwa piętra. Z zewnątrz był pomalowany na
biało z szarymi obramowaniami okien, szarą dachówką i szarymi drzwiami. Schody,
kolumny, balustrady i barierki na zewnątrz były białe. Garaż był w podobnych
kolorach. Do domu prowadziła ścieżka również z kostki brukowej, a po obu
stronach rósł przepiękny bukszpan. Na tarasie przy głównym wejściu miała
poustawiane dużo roślin i kwiatów. Gdy wchodziło się do środka, na samym
początku był kwadratowy przedsionek, z którego przez szklaną ramę od drzwi
przechodziło się do korytarza. Podłoga tutaj ułożona była z podgrzewanych
kafelek. Ściany były w kolorze beżu ze wstawkami białych cegiełek. Korytarz
prowadził na wprost do dużych drewnianych schodów. Po prawej stronie na dole
była łazienka, w kolorze brązu i beżu, dość spora z wanną, dwoma umywalkami,
lustrem, toaletą. Drugie drzwi to była dość spora garderoba, a pod schodami był
schowek. Po lewej stronie zaraz przy wejściu do korytarza były drzwi do jej
gabinetu, zaś dalej było duże wejście do połączonego pomieszczenia. Na
drewnianym podeście (równym z resztą podłogi w całym domu) znajdowała się
kuchnia po prawej stronie z jadalnią, a po prawej salon, który był o dwa
stopnie niżej. Schodki były utworzone w półkole na całej długości podestu.
Salon posiadał dwie białe skórzane kanapy, duży kominek, nad którym wisiał
ogromny telewizor. Znajdowała się tam też biblioteczka, stolik do kawy, fotele,
gry i zabawki jej syna. Na wprost od wejścia do salonu i kuchni, były ogromne
okna ciągnące się od ziemi, aż do sufitu z wyjściem na rogowy taras oraz
przepięknie urządzony ogród. Góra posiadała jej sypialnie, łazienkę, pokój jej
synka oraz dwa pokoje dla gości. Wszystko było urządzone w jej stylu.
- Timi, idź się pobawić, a mama zrobi obiad - posłała mu uśmiech, gdy założyła mu kapciuszki w domu. Chłopiec pobiegł do swoich zabawek w salonie. Odłożyła swoją czarną skórzaną torbę w garderobie i zdjęła buty na obcasie. Związała brązowe loki w kitkę i przebrała się w domowy dres. Ruszyła do kuchni i zaczęła przygotowywać chińskie danie. Było jej ulubionym, albo raczej Dracona. On zawsze zabierał ją do najlepszych restauracji i serwował na zmianę chińszczyznę z kuchnią włoską. Westchnęła na jego wspomnienie i uniosła twarz do góry, patrząc w sufit. Wytarła pojedyncze łzy i zabrała się za gotowanie. Po czterdziestu minutach, gdy miała już kończyć, do domu wszedł jej partner.
- Cześć! - Usłyszała z korytarza.
- Hej! - Zawołała i wysypała ryż na okrągłe czarne talerze. Odcedziła gotowanego kurczaka i wymieszała go z sosem słodko kwaśnym. Wylała go do białej miski i poustawiała na stole. Dwa duże kieliszki postawiła przy jej i Igora talerzu, a Timiemu postawiła jego ulubiony kubek z sokiem.
- Chodź, mam już gotowy obiad - zawołała do Igora, który przebierał się w garderobie. Usadziła synka na podwyższonym krzesełku i sama usiadła na swoim miejscu. Gdy do stołu usiadł jej chłopak, przez chwilę widziała jakby był to Draco. Zamrugała kilka razy oczami i zmarszczyła brwi. Dość często miewała takie omamy, że widziała w pewnych momentach Malfoya, albo zamiast kogoś innego, albo gdy stał sam.
- Coś się stało? - Zapytał się z troską.
- Nie...nic - bąknęła i zabrała się za posiłek.
- Na którą do Harrego?
- Na dwudziestą. Byłam dzisiaj z Ginny na zakupach - powiedziała.
- I jak tam? Kupiłaś coś?
- Tak, sukienkę i buty. Jeszcze zrobiłam zakupy do domu - uśmiechnęła się.
- To fajnie. Miałem dzisiaj okropny dzień w pracy.
- Czemu?
- Sama papierkowa robota. Ale jutro mam wolne.
- Oh, to świetnie - dodała uradowana - mam jutro dyżur, to zostaniesz z małym - uśmiechnęła się, a on odwzajemnił gest. Gdy skończyli posiłek, Hermiona pozmywała naczynia i obejrzeli wspólnie film. Gdy zbliżała się już osiemnasta udała się do łazienki, aby się przygotować. Wzięła relaksującą kąpiel, poczym wysuszyła włosy różdżką. Delikatne fale opadły na jej plecy. Zgarnęła je wszystkie na jeden bok i sprawnie upinając wsuwkami z jednej strony, polakierowała je jeszcze trochę i włożyła jeszcze beżowego delikatnego kwiatuszka przy włosach, które opadały na jedno ramię. Makijaż wykonała precyzyjnie. Beżowy cień wpadał delikatnie w szary, a kreska eyelinerem podkreślała jej kształt oka. Maskara wydłużyła i pogrubiła rzęsy. Sprószyła policzki ciemniejszym pudrem, a usta przejechała czerwoną pomadką. Wyszła z łazienki w szlafroczku i napotkała Igora, który czekał na swoją kolej.
- Wyglądasz ślicznie - objął ją w tali, a ona posłała mu dziękujący uśmiech.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam - stwierdził składając jej pocałunek na szyi. Ona lekko drgnęła - cieszę się, że jesteś moja - wyszeptał jej do ucha. Poczuła się w tym momencie bardzo nie swojo. Przed oczami stanęła jej twarz Dracona, której rozpaczliwie próbowała się pozbyć. Przymknęła powieki, czując jego ciepły oddech na swoim ramieniu i powoli delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku. Przenigdy żaden mężczyzna nie zastąpi jej Draco. Tylko on potrafił jednym spojrzeniem powalić ją na kolana, a gdy się całowali, traciła przy nim głowę, a cały świat i wszystko dookoła się nie liczyło, tylko oni dwoje. Przy Igorze, żadnego z tych uczuć nie doznała, pomimo, że nie przełamała się, aby pójść z nim do łóżka, wiele razy ulegała jego pokusom, takim jak gra wstępna. Kończyło się to zazwyczaj kłótnią, albo nieprzyjemnymi sytuacjami, Hermiona czuła się niemoralnie, wobec Dracona, któremu się oddała i obiecała, że to będzie tylko on, więc od jakiegoś czasu nie było między nią a Igorem, żadnego bliższego kontaktu. Dobrze wiedziała, że nie czuł się z tym dobrze, ale ona w głębi duszy czuła się jeszcze gorzej.
- Leć się myć, mamy mało czasu - wytłumaczyła i zniknęła za drzwiami do garderoby. Gdy usiadła przy toaletce spojrzała na zdjęcie blondyna, które miała przypięte do lustra. Przejechała palcem po ruchomym obrazie.
- Tak bardzo cię nienawidzę - szepnęła - kocham i tęsknie - wykrztusiła i pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Szybko ją wytarła i zaczęła ucinać metki od nowej sukienki. Była w kolorze czarnym. Dość obcisła, sięgała do połowy ud. Miała szerokie ramiączka zabudowany do obojczyków dekolt, a plecy były wycięte w literę 'U' aż do najniższej partii pleców, która nie ukazywała tyłka. Założyła do tego srebrny łańcuszek od mamy, kolczyki, oraz bransoletkę. Przez przypadek wypadł jej pierścionek. Spadł z toaletki i poturlał się pod okno. Podniosła go i kolejny raz ścisnęło ją w żołądku. Był to pierścionek zaręczynowy od Draco. Posiadał duży brylant i był złoty. Mimowolnie wsunęła go na serdeczny palec. Westchnęła i spakowała czarną kopertówkę. Wyszła żeby ubrać synka w czarne spodnie na szelkach i niebieską koszulę w kratkę. Założyła mu białe buty nike, oraz postawiła włosy na żel. Gdy wszyscy byli gotowi wsiedli w samochód i ruszyli do Doliny Godryka.
- Hermiona! Wyglądasz cudownie! - Zawołał Harry, gdy zapukali do drzwi. Ucałowała go w policzek i trzymając Timiego za rączkę weszła do środka. Przywitała się z resztą gości i zabrała synka do reszty dzieci, które bawiły się w osobnym pokoju. Zostawiła go tam dając mu buziaka w czoło i dołączyła do Igora. Gdy tak mu się przyglądała stwierdziła, że jest zupełnym przeciwieństwem Dracona. Również wysoki i dobrze zbudowany, ale miał ciemnobrązowe oczy i włosy, zupełnie inne rysy twarzy, a charakter posiadał ugodowy i w żadnym stopniu nie był stanowczy. Wzięła go pod rękę, a on podał jej szampana z truskawką w środku. Rozmawiali właśnie z Nevillem i Luną.
Nikt nie miał pojęcia, że zjawi się jeszcze jeden niespodziewany gość. Nie miał zamiaru się w jakikolwiek sposób ujawniać. Dzięki zaklęciu kameleona spokojnie wszedł za jedną z par do środka i od razu stanął jak skamieniały. Nie mógł się ruszyć, gdy ją zobaczył...
Świat
mu zawirował przed oczami, jego oddech przyspieszył do maksimum, a serce biło
jak młot. Była taka piękna, delikatna.
Wyglądała jak anioł, nic się nie zmieniła
od tego czasu, kiedy ostatni raz się widzieli.- Timi, idź się pobawić, a mama zrobi obiad - posłała mu uśmiech, gdy założyła mu kapciuszki w domu. Chłopiec pobiegł do swoich zabawek w salonie. Odłożyła swoją czarną skórzaną torbę w garderobie i zdjęła buty na obcasie. Związała brązowe loki w kitkę i przebrała się w domowy dres. Ruszyła do kuchni i zaczęła przygotowywać chińskie danie. Było jej ulubionym, albo raczej Dracona. On zawsze zabierał ją do najlepszych restauracji i serwował na zmianę chińszczyznę z kuchnią włoską. Westchnęła na jego wspomnienie i uniosła twarz do góry, patrząc w sufit. Wytarła pojedyncze łzy i zabrała się za gotowanie. Po czterdziestu minutach, gdy miała już kończyć, do domu wszedł jej partner.
- Cześć! - Usłyszała z korytarza.
- Hej! - Zawołała i wysypała ryż na okrągłe czarne talerze. Odcedziła gotowanego kurczaka i wymieszała go z sosem słodko kwaśnym. Wylała go do białej miski i poustawiała na stole. Dwa duże kieliszki postawiła przy jej i Igora talerzu, a Timiemu postawiła jego ulubiony kubek z sokiem.
- Chodź, mam już gotowy obiad - zawołała do Igora, który przebierał się w garderobie. Usadziła synka na podwyższonym krzesełku i sama usiadła na swoim miejscu. Gdy do stołu usiadł jej chłopak, przez chwilę widziała jakby był to Draco. Zamrugała kilka razy oczami i zmarszczyła brwi. Dość często miewała takie omamy, że widziała w pewnych momentach Malfoya, albo zamiast kogoś innego, albo gdy stał sam.
- Coś się stało? - Zapytał się z troską.
- Nie...nic - bąknęła i zabrała się za posiłek.
- Na którą do Harrego?
- Na dwudziestą. Byłam dzisiaj z Ginny na zakupach - powiedziała.
- I jak tam? Kupiłaś coś?
- Tak, sukienkę i buty. Jeszcze zrobiłam zakupy do domu - uśmiechnęła się.
- To fajnie. Miałem dzisiaj okropny dzień w pracy.
- Czemu?
- Sama papierkowa robota. Ale jutro mam wolne.
- Oh, to świetnie - dodała uradowana - mam jutro dyżur, to zostaniesz z małym - uśmiechnęła się, a on odwzajemnił gest. Gdy skończyli posiłek, Hermiona pozmywała naczynia i obejrzeli wspólnie film. Gdy zbliżała się już osiemnasta udała się do łazienki, aby się przygotować. Wzięła relaksującą kąpiel, poczym wysuszyła włosy różdżką. Delikatne fale opadły na jej plecy. Zgarnęła je wszystkie na jeden bok i sprawnie upinając wsuwkami z jednej strony, polakierowała je jeszcze trochę i włożyła jeszcze beżowego delikatnego kwiatuszka przy włosach, które opadały na jedno ramię. Makijaż wykonała precyzyjnie. Beżowy cień wpadał delikatnie w szary, a kreska eyelinerem podkreślała jej kształt oka. Maskara wydłużyła i pogrubiła rzęsy. Sprószyła policzki ciemniejszym pudrem, a usta przejechała czerwoną pomadką. Wyszła z łazienki w szlafroczku i napotkała Igora, który czekał na swoją kolej.
- Wyglądasz ślicznie - objął ją w tali, a ona posłała mu dziękujący uśmiech.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam - stwierdził składając jej pocałunek na szyi. Ona lekko drgnęła - cieszę się, że jesteś moja - wyszeptał jej do ucha. Poczuła się w tym momencie bardzo nie swojo. Przed oczami stanęła jej twarz Dracona, której rozpaczliwie próbowała się pozbyć. Przymknęła powieki, czując jego ciepły oddech na swoim ramieniu i powoli delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku. Przenigdy żaden mężczyzna nie zastąpi jej Draco. Tylko on potrafił jednym spojrzeniem powalić ją na kolana, a gdy się całowali, traciła przy nim głowę, a cały świat i wszystko dookoła się nie liczyło, tylko oni dwoje. Przy Igorze, żadnego z tych uczuć nie doznała, pomimo, że nie przełamała się, aby pójść z nim do łóżka, wiele razy ulegała jego pokusom, takim jak gra wstępna. Kończyło się to zazwyczaj kłótnią, albo nieprzyjemnymi sytuacjami, Hermiona czuła się niemoralnie, wobec Dracona, któremu się oddała i obiecała, że to będzie tylko on, więc od jakiegoś czasu nie było między nią a Igorem, żadnego bliższego kontaktu. Dobrze wiedziała, że nie czuł się z tym dobrze, ale ona w głębi duszy czuła się jeszcze gorzej.
- Leć się myć, mamy mało czasu - wytłumaczyła i zniknęła za drzwiami do garderoby. Gdy usiadła przy toaletce spojrzała na zdjęcie blondyna, które miała przypięte do lustra. Przejechała palcem po ruchomym obrazie.
- Tak bardzo cię nienawidzę - szepnęła - kocham i tęsknie - wykrztusiła i pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Szybko ją wytarła i zaczęła ucinać metki od nowej sukienki. Była w kolorze czarnym. Dość obcisła, sięgała do połowy ud. Miała szerokie ramiączka zabudowany do obojczyków dekolt, a plecy były wycięte w literę 'U' aż do najniższej partii pleców, która nie ukazywała tyłka. Założyła do tego srebrny łańcuszek od mamy, kolczyki, oraz bransoletkę. Przez przypadek wypadł jej pierścionek. Spadł z toaletki i poturlał się pod okno. Podniosła go i kolejny raz ścisnęło ją w żołądku. Był to pierścionek zaręczynowy od Draco. Posiadał duży brylant i był złoty. Mimowolnie wsunęła go na serdeczny palec. Westchnęła i spakowała czarną kopertówkę. Wyszła żeby ubrać synka w czarne spodnie na szelkach i niebieską koszulę w kratkę. Założyła mu białe buty nike, oraz postawiła włosy na żel. Gdy wszyscy byli gotowi wsiedli w samochód i ruszyli do Doliny Godryka.
- Hermiona! Wyglądasz cudownie! - Zawołał Harry, gdy zapukali do drzwi. Ucałowała go w policzek i trzymając Timiego za rączkę weszła do środka. Przywitała się z resztą gości i zabrała synka do reszty dzieci, które bawiły się w osobnym pokoju. Zostawiła go tam dając mu buziaka w czoło i dołączyła do Igora. Gdy tak mu się przyglądała stwierdziła, że jest zupełnym przeciwieństwem Dracona. Również wysoki i dobrze zbudowany, ale miał ciemnobrązowe oczy i włosy, zupełnie inne rysy twarzy, a charakter posiadał ugodowy i w żadnym stopniu nie był stanowczy. Wzięła go pod rękę, a on podał jej szampana z truskawką w środku. Rozmawiali właśnie z Nevillem i Luną.
Nikt nie miał pojęcia, że zjawi się jeszcze jeden niespodziewany gość. Nie miał zamiaru się w jakikolwiek sposób ujawniać. Dzięki zaklęciu kameleona spokojnie wszedł za jedną z par do środka i od razu stanął jak skamieniały. Nie mógł się ruszyć, gdy ją zobaczył...
- Wychodzisz już? - Zawołała, gdy ubierał marynarkę przed ogromnym lustrem w korytarzu. Był pochmurny i deszczowy dzień, jak na londyńską pogodę przystało. Ujrzał ją, gdy zbiegała po schodach w ołówkowej czarnej spódnicy i miętowej prześwitującej koszuli. Sprężyste brązowe loki falowały na jej ramionach, piękny makijaż podkreślał idealnie jej, duże oczy, w których widział tyle miłości, która była skierowana w jego stronę. W jego, Dracona Malfoya. Codziennie powtarzał sobie, że na nią nie zasługuje.
- Tak, za dziesięć minut muszę być w ministerstwie - odparł niskim i ochrypłym tonem. Uśmiechnął się do niej delikatnie i podszedł, obejmując w talii. Położyła mu swoje delikatne dłonie na klatce piersiowej, zapinając guzik od koszuli.
- Tylko przy mnie może być odpięty - zmrużyła oczy, udając obrażoną, a on zachichotał, widząc jej zmarszczony nosek. Na serdecznym palcu pięknie prezentował się właśnie zaręczynowy pierścionek. Ujął delikatnie jej dłoń i ucałował ją. Spojrzał głęboko w jej oczy i złożył na jej ustach delikatny i namiętny zarazem pocałunek. On czuła jak jej nogi robią się miękkie, a on jak zatraca się w jej zapachu, dotyku, w jej myślach i jej ciele. Oboje byli dla siebie stworzeni, ich dłonie pasowały do siebie idealnie. Gdy się od niej oderwał, zerknął na zegarek.
- Spóźnię się przez ciebie - mruknął, muskając jej usta.
- Oh, pan Minister nie będzie miał chyba nic przeciwko - zachichotała przygryzając wargę. Wesołe ogniki w oczach pobłyskiwały, przy świetle słońca.
- Idę, widzimy się wieczorem, zapraszam cię na kolację włoską - powiedział na ucho i musnął je językiem. Ona zadrżała i szybko złożyła jeszcze jeden pocałunek na jego ustach.
- Do wieczora, żebyś się niczym nie wymigał.
- Obiecuję - jego usta zagościły na jej policzku i po chwili znalazł się w drzwiach posyłając jej jeszcze serduszka. Zaśmiała się szczerze i odwzajemniła je, a drzwi się zamknęły, zamykając tym samym ich związek na cztery lata.
Tak ją zapamiętał, w tym stroju, w tej fryzurze, makijażu, właśnie tak. Jak się śmiała na dowidzenia..
Gdy zobaczył, że trzyma jakiegoś faceta pod rękę krew w żyłach się w nim zagotowała. Miał ochotę się ujawnić przed wszystkimi, ale nie był w stanie. Musiał znaleźć swojego przyjaciela. Ruszył w kierunku kolejnego pomieszczenia, niechętnie odwracając wzrok od Hermiony. Starał się na nikogo nie wpaść, żeby nie wydało się, że tu jest. Gdy wszedł do korytarza, było w nim ciemno i pusto. Nagle z łazienki wychodził Zabini. Szybkim krokiem ruszył w jego kierunku. Wepchnął go z powrotem zatykając usta i zamknął za sobą drzwi na klucz. Widząc szarpiącego się Diabła, szybko zdjął z siebie zaklęcie i go puścił.
- Powaliło cię, ktoś ty... - gdy się odwrócił wycierając usta, zamarł. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, dlatego przetarł je ze zdziwienia kilka razy, lecz nic mu się nie przewidziało. Właśnie stał przed nim jego najlepszy przyjaciel.
- Draco? - Wypowiedział prawie bezgłośnie, gdy wreszcie do niego dotarło to, co się dzieje.
- Cześć, stary - posłał mu uśmiech. W tym momencie sam Blaise nie wiedział, co nim kierowało. Zacisnął nagle dłonie w pięści i bez żadnych ceregieli zamachnął się i z całej siły uderzył blondyna w twarz. Ten uderzył głową w ścianę i skulił się zakrywając dłońmi zakrwawiony nos. Zabini dyszał głośno patrząc na niego. Blondyn po chwili wstał wycierając krew, która ciskała mu z nosa i spojrzał na Diabła, który nie wiedział nawet, od czego ma zacząć, jak ma na niego nawrzeszczeć.
- Pojebało cię! - Wrzasnął w jego kierunku, a arystokrata spuścił wzrok.
- Słuchaj...
- Nie kurwa! To ty posłuchaj! Co ty sobie do cholery wyobrażałeś?! Gdzie ty byłeś?! CZTERY LATA! Nie było cię CZTERY LATA! - Wrzeszczał na niego uprzednio rzucając zaklęcie na pomieszczenie, żeby nikt ich nie słyszał - Ty...ty... - wskazywał na niego palcem rozwścieczony - ty sobie chyba nie zdajesz sprawy z tego, co narobiłeś! Idioto! - Wrzasnął. Przykrył usta dłońmi i odwrócił się żeby trochę się uspokoić. Gdy ponownie na niego spojrzał, musiał przyznać, że nigdy nie widział u blondyna łez. To był pierwszy raz. Draco stał i miał oczy pełne łez.
- Daj mi to wytłumaczyć - powiedział słabym głosem. Zabini z całej siły kopnął w szafkę i usiadł na toalecie, wpatrując się w kumpla - umyj się i mów - zarządził. On pokiwał głową i wypłukał całą twarz, poczym wytarł ręcznikiem.
- Wiem jak to wszystko wygląda... - zaczął siadając na ziemi.
- Zwiałeś, zniknąłeś, jak kamień w wodę! - Wrzasnął. Draco spojrzał na niego błagalnie. Po kilku minutach ponownie zaczął mówić.
- Czy ona... - Zabinim spojrzał na niego kiwając głową.
- Całe cztery lata. Dzień w dzień płakała, z jej łez powstałby teraz jakiś ocean - prychnął w jego stronę - miała depresje - Draco nic nie mówiąc schował głowę między kolanami i uronił kilka łez.
- Co to za facet? - Wykrztusił po chwili.
- Igor. Poznali się przez Harrego.
- Czy oni...?
- Tak, od trzech miesięcy - kolejna fala łez wydostała się z oczu blondyna.
- Gdzie byłeś? - Zapytał zniecierpliwiony Zabini.
- Nowa Kaledonia.
- CO?! ONA WYPŁAKUJE SOBIE OCZY, A TY KURWA NA PLAŻY LEŻAŁEŚ?!- Wrzasnął i wstał od razu z zamiarem rzucenia się na Malfoya, ale ten odepchnął go z całej siły.
- ZROBIŁEM TO DLA NIEJ, ROZUMIESZ?!
- Co ty wygadujesz? - Zapytał marszcząc brwi.
- Zniknąłem, nagle. Podłożono mi świstoklika, gdy wychodziłem do pracy, zamiast do Ministerstwa trafiłem tam!
- Kto ci go podłożył?!
- Oni chcą zemsty, zemsty za Czarnego Pana - wydusił wreszcie. Miał już czerwone oczy od łez, Zabini nie mógł uwierzyć w jego słowa.
- Co ty bredzisz Draco?
- Mówię prawdę! Patrz - podniósł powoli koszulkę i Blaise aż odwrócił wzrok od niego. Cały jego umięśniony brzuch był pokryty ranami.
- Co to jest?
- Musiałem odbyć służbę, za Hermionę.
- Co ty wygadujesz?
- Blaise, oni jej szukali, jej krew byłaby potrzebna do wskrzeszenia Voldemorta! Szlamowata krew, bo to z jej rodziny, pochodziła matka Toma Ridlla! - Zawył Malfoy chowając twarz w dłoniach.
- Ale co ty masz z tym wspólnego?!
- Powiedzieli, że mam im ją przyprowadzić, ale się nie zgodziłem. Trzymali mnie tam, ale nie wiem, jakim cudem nie mogli dotrzeć do Granger. Próbowałem ją jakoś zabezpieczyć, ale moje zaklęcia były od razu przez nich łamane. Udało mi się uciec, gdy zabiłem ich przywódcę, ale powiedzieli, że to jeszcze nie koniec. Mówili, że wiedzą, co to za ochrona, którą posiada Granger, i że zniszczą ją w ciągu dwóch tygodni. Ja muszę się dowiedzieć, co to jest, Blaise, musisz mi pomóc. Jeżeli oni to zniszczą, dotrą do Hermiony, oni ją zabiją...
- Poczekaj - powiedział i starał się to wszystko ułożyć jakoś w głowie. Gdy wreszcie się odezwał miał już spokojniejszy głos - Malfoy, kochasz ją?
- Siedziałem tam cztery lata dla niej, oddałbym za nią życie, Zabini.
- Dobra, pomogę ci. Ale musisz z nią sam porozmawiać.
- Nie - powiedział szybko.
- Dlaczego? - Zapytał zdziwiony.
- Nie chce jej psuć życia...
- Co ty bredzisz?
- Słuchaj, ona mnie nienawidzi za to na pewno, rozumiesz? Nie miałem się jak z nią skontaktować, zabrali mi różdżkę, trzymali pod ziemią. Ułożyła sobie życie z kimś innym, wiem, że jest ordynatorem tak? Bo byłem przed chwilą w szpitalu - powiedział.
- Draco musisz wiedzieć jeszcze jedną rzecz - powiedział Zabini. Chciał mu powiedzieć o tym, że ma syna.
- Po twoim zniknięciu, okazało się, że Hermiona jest...
- Blaise?! Blaise?! Jesteś tam?! - Usłyszeli pukanie do drzwi i głos Rudej.
- O cholera, musisz stąd spadać - powiedział szybko.
- Co Hermiona? Nie skończyłeś? - Powiedział histerycznie.
- Spadaj stąd Malfoy. Spotkamy się jutro, u mnie. Ginny idzie do pracy, więc mam wolną chatę, ściągnę też Pottera. Idź już! - Zawołał widząc jego minę. Po chwili usłyszał trzask i już go nie było. Zdjął zaklęcie z łazienki i otworzył drzwi, za którymi stała jego zdziwiona małżonka.
- Gdzie tak długo byłeś? - Przez chwilę chciał jej powiedzieć, że Draco wrócił, ale znał jej długi język, dlatego wolał to przemilczeć.
- Coś mi chyba zaszkodziło - udał kwaśną minę, a ona przytuliła go szybko.
- Jeny, biedactwo. Chodź, Harry chce już przemawiać - powiedział szybko i pociągnęła go za sobą. Po chwili stali już obok Granger. Gdy mężczyzna na nią spoglądał, czuł ogromną potrzebę powiedzenia jej wszystkiego, że Draco żyje, że jest cały, nic mu nie jest, że ją kocha, że wrócił...
- Witam wszystkich - zagrzmiał głos Pottera - chciałbym przede wszystkim podziękować wszystkim, którzy się tutaj dzisiaj zjawili. To bardzo miłe z waszej strony, jestem ogromnie zaszczycony waszym towarzystwem - uśmiechnął się delikatnie - dzisiejsza kolacja jest dla mnie szczególna. Nie chodzi tutaj o żaden sukces w pracy, albo świętowanie podpisania nowego projektu. Jest to coś, na co czekałem od dłuższego czasu. Monico, mogę cię poprosić? - Szczupła brunetka spojrzała na niego swoimi zdziwionymi zielonymi oczyma. Podeszła do niego niepewnie i gdy się odwróciła uśmiechnęła się do wszystkich. Ponownie przeniosła na niego wzrok.
- Monico, chciałbym żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu - dziewczynie stanęły łzy w oczach, a tłum zrobił krótkie 'oooh'.
- Harry...
- Poczekaj - uciszył ją delikatnie i złapał za dłoń - pokochałem cię od pierwszego wejrzenia, jesteś moim ideałem kobiety - gdy to powiedział, posłała mu ciepły uśmiech. Ku zdziwieniu jej i wszystkich klęknął przed nią i wyjął czerwone pudełeczko.
- Monico, zostaniesz moją żoną? - Powiedział bardzo poważnie i uroczyście. Otworzył pudełko, w którym był złoty pierścionek. Dziewczyna zakryła dłońmi usta, a łzy spłynęły po jej policzkach. Wszyscy stali oczekując na jej odpowiedź. Ona pokiwała głową i wykrztusiła:
- Tak Harry - rzuciła mu się na szyję, a on podniósł ją delikatnie. Złożył na jej ustach piękny pocałunek i wsunął na palec serdeczny pierścionek. Jeszcze raz się pocałowali, a wszyscy zaczęli im klaskać. Ustawiła się kolejka, żeby im pogratulować. Zabini razem z Ginny ustawili się na samym końcu. Gdy wreszcie do nich doszli, Blaise podszedł, jako drugi do Pottera i poklepał go po plecach, chwilę przytrzymując.
- Musimy pogadać - szepnął mu do ucha, a on pokiwał głową. Odszedł do swojej małżonki i razem wznieśli toast za nowo zaręczonych.
- Zapraszamy do stołu! - Zagrzmiał Potter i wszyscy zaczęli siadać przy ogromnym kwadratowym stole, ustawionym w literę "L". Zabini odszedł z Harrym niezauważalnie na bok.
- Co jest?
- Malfoy wrócił.
- CO?! - Zabini zrobił kwaśną minę i uciszył go gestem - jak to?!
- Był tutaj przed chwilą.
- Co?!
- Cicho, Potter - warknął w końcu.
- Przecież to nie możliwe, nie było go..
- Cztery lata, wiem. Opowiedział mi, co się stało. Słuchaj jutro będzie u mnie, musisz też wpaść, Hermiona jest w niebezpieczeństwie.
- Jak to? Co ty mówisz? - Zapytał zdziwiony, poprawiając marynarkę.
- Jutro ci wszystko wytłumaczymy. O ósmej u mnie - pokiwali głowami i wrócili do salonu na kolację. Reszta wieczoru minęła bardzo przyjemnie. Ludzie rozmawiali, bawili się, śmiali, tańczyli. Gdy Hermiona poszła sprawdzić, co z jej synkiem, zastała go śpiącego na podłodze, obok innych drzemających dzieci. Poszła szybko po Ginny.
- O jeny, musieli być nieźle zmęczeni - powiedziała rudowłosa i obydwie wzięły swoje pociechy na ręce. Hermiona podeszła ze śpiącym Timim do Igora.
- Idziemy już, co? Mały zasnął na podłodze - powiedziała do chłopaka.
- Tak, pewnie. Chodź do Harrego wtedy - podeszli do Ministra, który stał z narzeczoną i rozmawiał ze znajomymi.
- My się zwijamy - powiedziała Granger.
- Oh, dobrze. Odprowadzę was - powiedział szybko. W drzwiach ucałował dziewczynę i podał dłoń chłopakowi. Wsiedli do samochodu i po godzinie jazdy, byli w domu. Hermiona strasznie zmęczona, przebrała się szybko w piżamę, biorąc wcześniej prysznic i wskoczyła do łóżka. Obok niej chwilę później zjawił się Igor. Nie zdążyła powiedzieć mu nawet dobranoc, bo zmorzył ją sen
Rany! Ale się ucieszyłam jak zobaczyłam, że dodałaś post :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity pomysł! Bardzo mi się podoba, naprawdę.
Biedny Draco... nawet nie wie, że ma syna.
Nie mogę się doczekać kontynuacji!
Pozdrawiam :)
Już niedługo! Dziękuję za komentarz :*
UsuńTo jest pierwsza czesc tej miniaturki tak? Bo jest genialna
OdpowiedzUsuńTo jest pierwsza czesc tej miniaturki tak? Bo jest genialna
OdpowiedzUsuńtak, to jest pierwsza część! :)
Usuńdziękuję! :*
Cudna miniaturka!! Czekam na kolejną część , mam nadzieję, że szybko ją dodasz :-)
OdpowiedzUsuńmojeminiopowiadania.blogspot.com
postaram się jak najszybciej! :)
Usuńno ciekawy pomysł, nie powiem ^^
OdpowiedzUsuńbiedny Draco, przez cztery lata nie widział się z Hermioną.
no, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kontynuację.
pozdrawiam, em.
dziękuję bardzo :*
Usuń- CO?! ONA WYPŁAKUJE SOBIE OCZY, A TY KURWA NA PLAŻY LEŻAŁEŚ?!
OdpowiedzUsuńHahahahahahhahahahahah
Rozwalilo mnie to. Serio :D
A tak to super świetnie :D Miniaturka pełna emocji, uczuć... No wspaniała po prostu. Nie oszukuję ;)
Lumossy
im-possible-dramione.blogspot.com
dziękuję bardzo, z całego serduszka :*
UsuńOna jest CUDOWNA słońce! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć/napisać...
Dużo emocji...
Baardzo dobre opisy :)
Ogółem świetna historia i proszę o więcej!*.-
PS: dwoma umywalkami? a nie dwiema? właściwie sama nie wiem...xD I "- Tak, pewnie. Chodź do Harrego wtedy - podeszli do Ministra" myślnik źle, powinien być przed "wtedy" ;D
fakt, fakt. :D zawsze są jakieś błędy, no cóż :D.
Usuńdziękuję misiu za komentarz :*
Świetne Dramione, nic tylko czekać aż Draco się zorientuję, że ma syna ;) Fajny pomysł. A swoją drogą to jakoś mi to podpadło Zou i czekać na notkę do 19 jakoś długo :P
OdpowiedzUsuńhahaha, no tak faktycznie, dłużej niż zazwyczaj :D po prostu, nie mam kiedy tego sprawdzić i wrzucić, z racji, że nie mam bety wszystko sama sprawdzam! :)
Usuńale obiecuję poprawę :D
Świetna miniaturka ;]
OdpowiedzUsuńjeszcze takiej nie czytałam;)
~Anka
Dziękuję bardzo :* zapraszam na kolejne rozdziały :*
UsuńGenialne! genialne! Genialne!
OdpowiedzUsuń