"a żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć"
W Pokoju Wspólnym, panowała niezwykle radosna
atmosfera. Było pełno uczniów, wszyscy stali i wiwatowali na cześć Katie,
Ginny, Demelzy, Jimmiego i Ronalda, który chyba najbardziej ze wszystkich się
puszył. Hermiona stanęła koło kominka, wyszukała wzrokiem Ginny i podeszła do
niej przeciskając się z trudem. Złapała ją za dłoń i wyciągnęła z tłumu,
przyprowadzając w kąt.
- Co? - Zapytała zaskoczona, lecz gdy ujrzała jej zakłopotaną twarz od razu złagodniała.
- Jestem z ciebie bardzo dumna Ginny, trzymałam za ciebie kciuki i bardzo się cieszę - uścisnęła ją szybko - ale musimy porozmawiać - odparła. Ginewra skinęła jedynie głową i obydwie weszły razem do dormitorium Granger. Usiadły na małej kanapce, a Ruda wbiła w nią zaciekawiony wzrok.
- Co się dzieje? Byłaś w ogóle u Harrego?
- Byłam, czuje się dobrze. Poleży tam trochę, Pomfrey kazała przyjść jutro - powiedziała spokojnie, widząc jej zaciekawiony wzrok.
- A co z nim?
- Nie wiem nawet, ale wyglądał dobrze. Gorzej Malfoy...
- Należało mu się - burknęła i przeciągnęła się na dywanie.
- Wyglądał na prawdę strasznie.
- Hermi? Dobrze się czujesz? - Zapytała przykładając jej dłoń do czoła - wiem, że masz słabość do biednych zwierząt i skrzatów, ale na Malfoya nie ma, co tracić myśli - rozłożyła ręce w geście ironii, a Granger wywróciła oczami.
- Oj, już dobra. Mów lepiej jak spotkanie z Deanem? - Brązowowłosa ujrzała na twarzy swojej przyjaciółki czerwone rumieńce. Zaczęła chichotać na ten widok.
- No mów, buraku - śmiała się jeszcze bardziej. Weasley wytknęła jej język.
- Nie śmiej się!
- No już - odparła i przybrała dostojną minę, po chwili jednak obie rechotały tak głośno, że Parszywek z prychnięciem schował się pod łóżko.
- No, więc spotkaliśmy się w Pokoju Życzeń - Ginny bawiła się rąbkiem dywanu i przygryzała wargę.
- Iii? - Granger szczerzyła do niej zęby.
- Byliśmy na kolacji, później dużo rozmawialiśmy no i dałam mu jeszcze jedną szansę - wzruszyła ramionami uśmiechając się.
- Jesteś szczęśliwa? - Zapytała spokojnie, przyglądając się uważnie przyjaciółce.
- Chyba tak.
- Chyba? - Uniosła jedną brew.
- Oj, Miona. Pożyjemy, zobaczymy. Przecież wiesz, że nie od razu mogę ocenić ten stan - wzruszyła ramionami i spojrzała za okno.
- Bardzo się starał - westchnęła.
- W razie, czego nie możesz się męczyć Ginn, obiecaj - pogroziła jej palcem, mrużąc oczy.
- Obiecuje.
- No! A teraz chodźmy coś zjeść błagam, bo umrę z głodu - Granger zrobiła ogromne oczy udając, że umiera. Ruda zaśmiała się głośno i uderzyła ją lekko poduszką w głowę.
- A masz, głupolu!
- Ej! - Wstała oburzona, ale z rozbawieniem rzuciła się w jej kierunku z jaśkiem i obie przez kilkanaście minut okładały się nimi, dopóki nie wyleciały wszystkie pióra.
- No ładnie... - Westchnęła Hermiona ciężko dysząc. Pokój był cały biały a one leżały na łóżku.
- Dobra, idę się szybko umyć i ogarnąć. O dziewiętnastej na dole? - Zapytała Weasley, gdy się otrzepała. Wciąż była w stroju od Quidditcha.
- Dobra - zgodziła się. Zegar pokazywał pół do siódmej, więc miała jeszcze pół godziny.
- Chłoczyść - machnęła różdżką, gdy jej przyjaciółka zamknęła drzwi, a w pokoju zrobiło się czyściutko. Uśmiechnięta wzięła ręcznik i zniknęła za drzwiami łazienki. Wzięła szybki prysznic i po chwili stała już gotowa do wyjścia. Wzięła jedynie różdżkę i założyła buty. Zbiegła po schodach, a jej brązowo złote loki falowały na jej plecach. Usiadła na kanapie i dopiero wtedy zauważyła na fotelu siedzącego Rona. Wstrzymała oddech i spojrzała mu głęboko w oczy. Widziała w nich nie tylko złe emocje jak żal i ból, ale też radość i dumę.
- Gratuluję, że dostałeś się do drużyny - powiedziała cicho, wyrywając ich z transu. Zamrugał oczami ze zdziwienia i kiwnął głową.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy - mruknęła i spojrzała w kominek, gdzie żarzył się ogień. Nastała krępująca cisza, nigdy tego nie lubiła. Zawsze miała wrażenie, że chciał jej coś powiedzieć, ale i tak nigdy nic takiego nie nastało. Często na ten temat główkowała, dlaczego tak się działo, że gdy oboje milczeli, nie czuła się z tym dobrze i zaczynała jakiś banalny temat. Teraz na szczęście wyręczyła ją Ginny.
- Idziemy? - Nie zaszczyciła swojego brata nawet spojrzeniem. Odchyliła delikatnie ramię, a Hermiona wzięła ją pod rękę i ruszyły do Wielkiej Sali.
- Hooch zrobiła nam zebranie i mówiła, że będziemy mieli treningi, co dwa dni, oprócz weekendów. Masakra - mruknęła.
- Aż, co dwa dni?
- Nooo.
- To ładnie, Malfoy będzie nie do życia na patrolach - wyrwało jej się zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Hermiono Granger, przerażasz mnie, ciągle gadając o tej fretce.
- Daj spokój, koniec tematu - burknęła i weszły do sali. Usadowiła się wygodnie między Seamusem a Katie, a na przeciwko usiadła Ruda z Deanem. Wyglądali dość romantycznie, co ją bardzo cieszyło. Lubiła, gdy ona była szczęśliwa. Nałożyła sobie makaronu i polała go sosem i zaczęła pałaszować. Myślała, że umrze z głodu na tych trybunach, nawet nie wiedziała, kiedy, a sobota zleciała jak z bata strzelił. Gdy popijała sok z dyni, poczuła na sobie wzrok Joe. Spojrzała w jego kierunku, a on jak gdyby nigdy nic, wpatrywał się w nią. Posłał jej delikatny uśmiech i zaczął jeść dalej swój posiłek. Zdziwiona jego reakcją, potrząsnęła głową i przejechała wzrokiem po stole Ślizgonów. Zabini siedział i dyskutował żwawo z Nottem, a miejsce koło niego było puste. Zawsze siedział tam Draco... Pokręciła szybko głową wyrzucając te wstrętne myśli z głowy. Nie wiedziała, co się działo, ale było to dziwne. Nie chciała o nim przecież myśleć. Lecz w tej chwili przypomniało jej się, że dzisiaj patroluje korytarze. A z racji, że jej wróg i kompan jednocześnie leży w Skrzydle, miała patrolować sama. Wzdrygnęła się na myśl o tym. O wiele bardziej wolała mieć towarzystwo, nawet jego, niż samej wałęsać się po szkole. Przeszły ją ciarki, na myśl o mrocznych korytarzach, oblanych ciemnością. Wzdrygnęła się lekko i wstała od stołu.
- Idziesz już?
- Tak, pójdę się przejść na błonia - posłała uśmiech przyjaciółce i wyszła na korytarz. Gdy była tuż przy wyjściu usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się i spojrzała z zaciekawieniem na chłopaka, który szedł najwyraźniej w jej stronę.
- Hej.
- Hej - odparła ostrożnie. Przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- Mogę ci potowarzyszyć? - Zrobiła duże oczy, lecz pokiwała głową na znak, że się zgadza. Szli chwilę w milczeniu, kiedy kolejny raz się odezwał.
- Nie myślałem, że Hogwart może być taki czarujący. Durmstrang, to zupełnie, co innego - zaczął niskim barytonem. Granger spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem. Czytała dużo tej szkole, ale zawsze chciała poznać ją z innej perspektywy.
- Jak tam jest? - Zdziwił się jej pytaniem, ale po chwili zaczął opowiadać:
- Chodzi ci o wygląd szkoły, czy o zasady tam panujące? - Spojrzał na nią.
- O to i o to.
- Więc wygląd...hm. To też jest zamek, ale o wiele mniejszy niż Hogwart. Tutaj kilka razy w ciągu jednego dnia zdążyłem się zgubić - wskazał kciukiem za plecy i zaśmiał się cicho.
- No fakt, ja w dalszym ciągu mam wrażenie, że kryje się w nim pełno niespodzianek - odparła przypominając sobie pierwszy patrol.
- Wracając, nasz zamek ma jedynie cztery piętra, ale jest tam znacznie więcej zielonych terenów w około niż tutaj.
- Pewnie mieliście dużo zajęć?
- Tak i to strasznie dużo. Wiesz, ta szkoła w szczególności daje nacisk na czarną magię - Hermiona wzdrygnęła się na dźwięk tych słów. Ta dziedzina kojarzyła się jej ze śmierciożercami i Voldemortem.
- No tak, Wiktor mi wspominał - mruknęła pomału, gdy doszli do kamiennych schodów.
- Wiktor? - Zapytał zaciekawiony. Ona spojrzała na niego niemo, a po chwili ocknęła się ze swoich myśli.
- No tak, Wiktor Krum.
- Znasz go?
- Można tak powiedzieć - odparła, marszcząc brwi i czerwieniąc się lekko. Chłopak przyglądał się jej uważnie.
- To zabawne, też go dobrze znam. Nawet za dobrze - zaśmiał się.
- Więc mówisz, że nauczają czarnej magii - Granger starała się wrócić do tematu. Joe skinął głową i usiedli na kamieniach, które porastał mech.
- Rygor, dobre maniery, mundury, przygotowanie do bitwy... - zaczął wymieniać, głownie męskie zadania - to wszystko, czego nas tam uczono - posłał jej nikły uśmiech.
- Zupełnie, co innego niż tutaj - odwzajemniła gest i spojrzała na jezioro wdychając głęboko powietrze do płuc.
- Tak, dwa inne światy - zaśmiał się.
- Już pewnie poznałeś zasady Slytherinu? - Zapytała.
- Masz na myśli tępienie szlam i wieczną wojnę z Gryffindorem? - Ona jedynie pokiwała głową i zrobiła kwaśną minę.
- Tak, to.
- Nie bawię się w takie rzeczy. Nie kręci mnie to - wzruszył ramionami, a dziewczyna wybałuszyła na niego oczy. On zaśmiał się widząc jej minę, a po chwili zaczął bawić się różdżką.
- Myślałam, że jak dostałeś się do Slytherinu, to do niego pasujesz.
- Slytherin to nie tylko czysta krew, Hermiono - spojrzał na nią delikatnie - oczywiście tym kierował się Salazar Slytherin, ale inni zaraz po nim utworzyli też inne cechy. Takie jak ambicja, czy spryt - zauważył. Granger spoglądała na niego z ciekawością. Z każdą minutą zaczynał jej imponować. Od samego początku wiedziała, że nie jest zwykłym osiłkiem z pustą głową. Miał w niej trochę oleju.
- Nie mówię, że nie - odparła delikatnie - ale niestety, teraz to jest priorytetem uczniów - westchnęła.
- Nie po wojnie.
- Co masz na myśli? - Zapytała szybko, marszcząc brwi.
- Wszystko ulega zmianie, wszyscy ulegają. Ślizgoni też. Przebywam w ich towarzystwie, to wiem, co się święci - posłał jej dziarski uśmiech.
- Sama przez sześć lat odczuwałam na skórze uroki ludzi ze Slytherinu, dlatego może ciężko mi uwierzyć w jakiekolwiek zmiany - westchnęła i wstała spoglądając na zegarek. Pokazywał dwudziestą pierwszą. Za pół godziny zaczynała samodzielny patrol.
- Idziemy powoli? - Zapytał widząc jak kręci się wokół kamienia.
- Tak, mam patrol - skinął głową i ruszyli tą samą drogą, co przyszli.
- Pytasz o mnie, ale nie mówisz nic o sobie - zagaił ją do rozmowy. Zarumieniła się lekko.
- Przepraszam, jeżeli cię to uraziło...
- Nie, chcę po prostu się też dowiedzieć czegoś o tobie. Słyszałem już dużo rzeczy, ale wiesz, zawsze lepiej dowiedzieć się od właściwej osoby.
- A co słyszałeś? Wiadomo, brzydka szlama, która wiedzę posiada jedynie z podręczników - burknęła. On zaśmiał się pod nosem, na co dziewczyna zgromiła go wzrokiem.
- Co?
- Powiedziałaś zupełne przeciwieństwo tego, co słyszałem - zaciekawiła ją jego wypowiedź, dlatego czekała, aż ją rozwinie.
- Piękna Gryfonka o niesamowitych umiejętnościach i wiedzy, przerastającej każdego, w Hogwarcie - powiedział.
- Jeżeli usłyszałeś to od McGonagall albo Hagrida, to się nie liczy - wskazała na niego palcem i uniosła brwi.
- Ani od niej, a ni od niego. Od kogoś innego - zachichotał widząc jej zaciekawienie na twarzy.
- Od kogo? - Zmrużyła niebezpiecznie powieki.
- Nie powiem, nie bądź wścibska - uniósł jedną brew i dalej chichotał.
- Nie jestem! - Żachnęła się poruszona.
- Dobra, dobra - zaśmiał się - idę do lochów, bo jeszcze zarobię szlaban od pani Prefekt Naczelnej - odparł przybierając dostojną postawę i poważną minę. Ona jedynie zaczęła się śmiać.
- A żebyś wiedział! Zmiataj stąd! - Zaśmiała się głośno i kręcąc głową ruszyła do swojego dormitorium, aby się przebrać.
- Co? - Zapytała zaskoczona, lecz gdy ujrzała jej zakłopotaną twarz od razu złagodniała.
- Jestem z ciebie bardzo dumna Ginny, trzymałam za ciebie kciuki i bardzo się cieszę - uścisnęła ją szybko - ale musimy porozmawiać - odparła. Ginewra skinęła jedynie głową i obydwie weszły razem do dormitorium Granger. Usiadły na małej kanapce, a Ruda wbiła w nią zaciekawiony wzrok.
- Co się dzieje? Byłaś w ogóle u Harrego?
- Byłam, czuje się dobrze. Poleży tam trochę, Pomfrey kazała przyjść jutro - powiedziała spokojnie, widząc jej zaciekawiony wzrok.
- A co z nim?
- Nie wiem nawet, ale wyglądał dobrze. Gorzej Malfoy...
- Należało mu się - burknęła i przeciągnęła się na dywanie.
- Wyglądał na prawdę strasznie.
- Hermi? Dobrze się czujesz? - Zapytała przykładając jej dłoń do czoła - wiem, że masz słabość do biednych zwierząt i skrzatów, ale na Malfoya nie ma, co tracić myśli - rozłożyła ręce w geście ironii, a Granger wywróciła oczami.
- Oj, już dobra. Mów lepiej jak spotkanie z Deanem? - Brązowowłosa ujrzała na twarzy swojej przyjaciółki czerwone rumieńce. Zaczęła chichotać na ten widok.
- No mów, buraku - śmiała się jeszcze bardziej. Weasley wytknęła jej język.
- Nie śmiej się!
- No już - odparła i przybrała dostojną minę, po chwili jednak obie rechotały tak głośno, że Parszywek z prychnięciem schował się pod łóżko.
- No, więc spotkaliśmy się w Pokoju Życzeń - Ginny bawiła się rąbkiem dywanu i przygryzała wargę.
- Iii? - Granger szczerzyła do niej zęby.
- Byliśmy na kolacji, później dużo rozmawialiśmy no i dałam mu jeszcze jedną szansę - wzruszyła ramionami uśmiechając się.
- Jesteś szczęśliwa? - Zapytała spokojnie, przyglądając się uważnie przyjaciółce.
- Chyba tak.
- Chyba? - Uniosła jedną brew.
- Oj, Miona. Pożyjemy, zobaczymy. Przecież wiesz, że nie od razu mogę ocenić ten stan - wzruszyła ramionami i spojrzała za okno.
- Bardzo się starał - westchnęła.
- W razie, czego nie możesz się męczyć Ginn, obiecaj - pogroziła jej palcem, mrużąc oczy.
- Obiecuje.
- No! A teraz chodźmy coś zjeść błagam, bo umrę z głodu - Granger zrobiła ogromne oczy udając, że umiera. Ruda zaśmiała się głośno i uderzyła ją lekko poduszką w głowę.
- A masz, głupolu!
- Ej! - Wstała oburzona, ale z rozbawieniem rzuciła się w jej kierunku z jaśkiem i obie przez kilkanaście minut okładały się nimi, dopóki nie wyleciały wszystkie pióra.
- No ładnie... - Westchnęła Hermiona ciężko dysząc. Pokój był cały biały a one leżały na łóżku.
- Dobra, idę się szybko umyć i ogarnąć. O dziewiętnastej na dole? - Zapytała Weasley, gdy się otrzepała. Wciąż była w stroju od Quidditcha.
- Dobra - zgodziła się. Zegar pokazywał pół do siódmej, więc miała jeszcze pół godziny.
- Chłoczyść - machnęła różdżką, gdy jej przyjaciółka zamknęła drzwi, a w pokoju zrobiło się czyściutko. Uśmiechnięta wzięła ręcznik i zniknęła za drzwiami łazienki. Wzięła szybki prysznic i po chwili stała już gotowa do wyjścia. Wzięła jedynie różdżkę i założyła buty. Zbiegła po schodach, a jej brązowo złote loki falowały na jej plecach. Usiadła na kanapie i dopiero wtedy zauważyła na fotelu siedzącego Rona. Wstrzymała oddech i spojrzała mu głęboko w oczy. Widziała w nich nie tylko złe emocje jak żal i ból, ale też radość i dumę.
- Gratuluję, że dostałeś się do drużyny - powiedziała cicho, wyrywając ich z transu. Zamrugał oczami ze zdziwienia i kiwnął głową.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy - mruknęła i spojrzała w kominek, gdzie żarzył się ogień. Nastała krępująca cisza, nigdy tego nie lubiła. Zawsze miała wrażenie, że chciał jej coś powiedzieć, ale i tak nigdy nic takiego nie nastało. Często na ten temat główkowała, dlaczego tak się działo, że gdy oboje milczeli, nie czuła się z tym dobrze i zaczynała jakiś banalny temat. Teraz na szczęście wyręczyła ją Ginny.
- Idziemy? - Nie zaszczyciła swojego brata nawet spojrzeniem. Odchyliła delikatnie ramię, a Hermiona wzięła ją pod rękę i ruszyły do Wielkiej Sali.
- Hooch zrobiła nam zebranie i mówiła, że będziemy mieli treningi, co dwa dni, oprócz weekendów. Masakra - mruknęła.
- Aż, co dwa dni?
- Nooo.
- To ładnie, Malfoy będzie nie do życia na patrolach - wyrwało jej się zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Hermiono Granger, przerażasz mnie, ciągle gadając o tej fretce.
- Daj spokój, koniec tematu - burknęła i weszły do sali. Usadowiła się wygodnie między Seamusem a Katie, a na przeciwko usiadła Ruda z Deanem. Wyglądali dość romantycznie, co ją bardzo cieszyło. Lubiła, gdy ona była szczęśliwa. Nałożyła sobie makaronu i polała go sosem i zaczęła pałaszować. Myślała, że umrze z głodu na tych trybunach, nawet nie wiedziała, kiedy, a sobota zleciała jak z bata strzelił. Gdy popijała sok z dyni, poczuła na sobie wzrok Joe. Spojrzała w jego kierunku, a on jak gdyby nigdy nic, wpatrywał się w nią. Posłał jej delikatny uśmiech i zaczął jeść dalej swój posiłek. Zdziwiona jego reakcją, potrząsnęła głową i przejechała wzrokiem po stole Ślizgonów. Zabini siedział i dyskutował żwawo z Nottem, a miejsce koło niego było puste. Zawsze siedział tam Draco... Pokręciła szybko głową wyrzucając te wstrętne myśli z głowy. Nie wiedziała, co się działo, ale było to dziwne. Nie chciała o nim przecież myśleć. Lecz w tej chwili przypomniało jej się, że dzisiaj patroluje korytarze. A z racji, że jej wróg i kompan jednocześnie leży w Skrzydle, miała patrolować sama. Wzdrygnęła się na myśl o tym. O wiele bardziej wolała mieć towarzystwo, nawet jego, niż samej wałęsać się po szkole. Przeszły ją ciarki, na myśl o mrocznych korytarzach, oblanych ciemnością. Wzdrygnęła się lekko i wstała od stołu.
- Idziesz już?
- Tak, pójdę się przejść na błonia - posłała uśmiech przyjaciółce i wyszła na korytarz. Gdy była tuż przy wyjściu usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się i spojrzała z zaciekawieniem na chłopaka, który szedł najwyraźniej w jej stronę.
- Hej.
- Hej - odparła ostrożnie. Przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- Mogę ci potowarzyszyć? - Zrobiła duże oczy, lecz pokiwała głową na znak, że się zgadza. Szli chwilę w milczeniu, kiedy kolejny raz się odezwał.
- Nie myślałem, że Hogwart może być taki czarujący. Durmstrang, to zupełnie, co innego - zaczął niskim barytonem. Granger spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem. Czytała dużo tej szkole, ale zawsze chciała poznać ją z innej perspektywy.
- Jak tam jest? - Zdziwił się jej pytaniem, ale po chwili zaczął opowiadać:
- Chodzi ci o wygląd szkoły, czy o zasady tam panujące? - Spojrzał na nią.
- O to i o to.
- Więc wygląd...hm. To też jest zamek, ale o wiele mniejszy niż Hogwart. Tutaj kilka razy w ciągu jednego dnia zdążyłem się zgubić - wskazał kciukiem za plecy i zaśmiał się cicho.
- No fakt, ja w dalszym ciągu mam wrażenie, że kryje się w nim pełno niespodzianek - odparła przypominając sobie pierwszy patrol.
- Wracając, nasz zamek ma jedynie cztery piętra, ale jest tam znacznie więcej zielonych terenów w około niż tutaj.
- Pewnie mieliście dużo zajęć?
- Tak i to strasznie dużo. Wiesz, ta szkoła w szczególności daje nacisk na czarną magię - Hermiona wzdrygnęła się na dźwięk tych słów. Ta dziedzina kojarzyła się jej ze śmierciożercami i Voldemortem.
- No tak, Wiktor mi wspominał - mruknęła pomału, gdy doszli do kamiennych schodów.
- Wiktor? - Zapytał zaciekawiony. Ona spojrzała na niego niemo, a po chwili ocknęła się ze swoich myśli.
- No tak, Wiktor Krum.
- Znasz go?
- Można tak powiedzieć - odparła, marszcząc brwi i czerwieniąc się lekko. Chłopak przyglądał się jej uważnie.
- To zabawne, też go dobrze znam. Nawet za dobrze - zaśmiał się.
- Więc mówisz, że nauczają czarnej magii - Granger starała się wrócić do tematu. Joe skinął głową i usiedli na kamieniach, które porastał mech.
- Rygor, dobre maniery, mundury, przygotowanie do bitwy... - zaczął wymieniać, głownie męskie zadania - to wszystko, czego nas tam uczono - posłał jej nikły uśmiech.
- Zupełnie, co innego niż tutaj - odwzajemniła gest i spojrzała na jezioro wdychając głęboko powietrze do płuc.
- Tak, dwa inne światy - zaśmiał się.
- Już pewnie poznałeś zasady Slytherinu? - Zapytała.
- Masz na myśli tępienie szlam i wieczną wojnę z Gryffindorem? - Ona jedynie pokiwała głową i zrobiła kwaśną minę.
- Tak, to.
- Nie bawię się w takie rzeczy. Nie kręci mnie to - wzruszył ramionami, a dziewczyna wybałuszyła na niego oczy. On zaśmiał się widząc jej minę, a po chwili zaczął bawić się różdżką.
- Myślałam, że jak dostałeś się do Slytherinu, to do niego pasujesz.
- Slytherin to nie tylko czysta krew, Hermiono - spojrzał na nią delikatnie - oczywiście tym kierował się Salazar Slytherin, ale inni zaraz po nim utworzyli też inne cechy. Takie jak ambicja, czy spryt - zauważył. Granger spoglądała na niego z ciekawością. Z każdą minutą zaczynał jej imponować. Od samego początku wiedziała, że nie jest zwykłym osiłkiem z pustą głową. Miał w niej trochę oleju.
- Nie mówię, że nie - odparła delikatnie - ale niestety, teraz to jest priorytetem uczniów - westchnęła.
- Nie po wojnie.
- Co masz na myśli? - Zapytała szybko, marszcząc brwi.
- Wszystko ulega zmianie, wszyscy ulegają. Ślizgoni też. Przebywam w ich towarzystwie, to wiem, co się święci - posłał jej dziarski uśmiech.
- Sama przez sześć lat odczuwałam na skórze uroki ludzi ze Slytherinu, dlatego może ciężko mi uwierzyć w jakiekolwiek zmiany - westchnęła i wstała spoglądając na zegarek. Pokazywał dwudziestą pierwszą. Za pół godziny zaczynała samodzielny patrol.
- Idziemy powoli? - Zapytał widząc jak kręci się wokół kamienia.
- Tak, mam patrol - skinął głową i ruszyli tą samą drogą, co przyszli.
- Pytasz o mnie, ale nie mówisz nic o sobie - zagaił ją do rozmowy. Zarumieniła się lekko.
- Przepraszam, jeżeli cię to uraziło...
- Nie, chcę po prostu się też dowiedzieć czegoś o tobie. Słyszałem już dużo rzeczy, ale wiesz, zawsze lepiej dowiedzieć się od właściwej osoby.
- A co słyszałeś? Wiadomo, brzydka szlama, która wiedzę posiada jedynie z podręczników - burknęła. On zaśmiał się pod nosem, na co dziewczyna zgromiła go wzrokiem.
- Co?
- Powiedziałaś zupełne przeciwieństwo tego, co słyszałem - zaciekawiła ją jego wypowiedź, dlatego czekała, aż ją rozwinie.
- Piękna Gryfonka o niesamowitych umiejętnościach i wiedzy, przerastającej każdego, w Hogwarcie - powiedział.
- Jeżeli usłyszałeś to od McGonagall albo Hagrida, to się nie liczy - wskazała na niego palcem i uniosła brwi.
- Ani od niej, a ni od niego. Od kogoś innego - zachichotał widząc jej zaciekawienie na twarzy.
- Od kogo? - Zmrużyła niebezpiecznie powieki.
- Nie powiem, nie bądź wścibska - uniósł jedną brew i dalej chichotał.
- Nie jestem! - Żachnęła się poruszona.
- Dobra, dobra - zaśmiał się - idę do lochów, bo jeszcze zarobię szlaban od pani Prefekt Naczelnej - odparł przybierając dostojną postawę i poważną minę. Ona jedynie zaczęła się śmiać.
- A żebyś wiedział! Zmiataj stąd! - Zaśmiała się głośno i kręcąc głową ruszyła do swojego dormitorium, aby się przebrać.
~~~
Zabini właśnie wracał do Pokoju
Wspólnego Ślizgonów. Wypił dwa piwa kremowe, niestety sam, gdyż Draco był w
szpitalu, a nikogo lepszego do picia oprócz jego kumpla nie ma. Nie podziałały
na niego kompletnie, ale przynajmniej zatamował pragnienie, jakie go dzisiaj
dopadło, po eliminacjach. Szedł teraz spokojnie w stronę lochów, kiedy usłyszał
cichy śmiech i rozmowę dwójki osób. Nie był zwolennikiem podsłuchiwania, nawet
brzydził się tym, więc starał się nie zwracać na te szepty uwagi, ale ten
śmiech skądś kojarzył. Zmarszczył brwi i zaczaił się na zakręcie jednego z
korytarzy. Wychylił lekko głowę i widok, który zobaczył nie tylko przyprawił go
o mdłości, ale również o zdenerwowanie. Krew w nim zawrzała, a dłonie
samoistnie zacisnęły się w pięści. Jego zachowanie nie miało kompletnie żadnego
wytłumaczenia. Przyglądał się dwójce migdalących się ze sobą osobników i miał
niewyobrażalnie wielką ochotę roznieść jednego z nich na drobniutkie
kawałeczki. Ginny stała oparta o ścianę, a Dean przyległ do niej całując ją tak
obrzydliwie, że Zabini nie mógł znieść tego widoku. Słyszał jedynie mlaskanie i
głośny oddech chłopaka. Nim ktokolwiek z całej trójki zauważył, Ślizgon znalazł
się przy Thomasie i odciągnął go za ramiona do tyłu. Ginny stanęła jak otępiała
przyglądając się całej sytuacji. Blaise, popchnął jej chłopaka przed siebie i
zacisnął w dłonie w pięści.
- Zabini, co ty odwalasz? - Zawołał rozkładając ręce w zdumieniu.
- Gówno, liżesz się z nią, jakbyś, co najmniej talerz oblizywał - odparł z obrzydzeniem. Podszedł do niego i z całej siły, a miał jej dużo, zamachnął się i dał mu prosto w twarz. Chłopak cofnął się o trzy kroki łapiąc za bolący i krwawiący nos. Ginny pisnęła i chciała do niego podbiec, ale Zabini przytrzymał ją jedną ręką i z powrotem ruszył w stronę Gryfona.
- Mięczak - warknął w jego kierunku i zwinnym ciosem powalił go na ziemię, dając kopniaka w brzuch, na co on jedynie skulił się na podłodze.
- Dean! - Ginny podbiegła do niego szybko i pomogła mu wstać. Odwróciła się do Ślizgona i zgromiła go wzorkiem.
- Co ci odwaliło?! Kompletnie postradałeś zmysły?! - Zdenerwowana podeszła do niego chcąc uderzyć go w twarz, ale delikatnie złapał jej nadgarstek i jednym sprawnym ruchem przyciągnął do siebie i musnął jej usta swoimi, na co Dean jedynie zawył i ruszył w ich kierunku. Blaise odepchnął delikatnie dziewczynę i złapał chłopaka za ramię, chyląc się od jego ciosu i sprawnie powalił go na ziemię. W tym czasie zjawiła się na korytarzu Granger i spojrzała szeroko otwartymi oczami na całą sytuację.
- Co tu się dzieje?! - Wrzasnęła i podbiegła do leżącego na ziemi Thomasa. Jednym zaklęciem poskładał mu nos i razem z Weasley pomogły mu wstać.
- To on się na mnie rzucił - Dean wskazał palcem na Ślizgona, który mierzył go obojętnie wzrokiem. Granger spojrzała na niego oburzona.
- Zabini, totalnie oszalałeś?! MINUS PIĘTNAŚCIE PUNKTÓW DLA SLYTHERINU ZA BÓJKĘ!
- Tylko?! Powinien zostać ukarany - zaczęła Ginny, na co Hermiona odwróciła się i uciszyła jednym ruchem ręki.
- Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru za wałęsanie się po ciszy nocnej! - Zawołała w jej stronę i tym samym spowodowała, że nie odzywała się już, tylko zajęła się czyszczeniem ran swojego chłopaka.
- A ty Zabini - wskazała na niego palcem. Była bardzo zdenerwowana, a widząc jego minę, która świadczyła o tym, że kompletnie niczym się nie przejął, jedynie przyprawiała ją o kolejne fale wściekłości.
- Wracaj lepiej do siebie, za nim ukaram cię szlabanem! - Warknęła. On bez słowa odwrócił się i pomaszerował dumnie do lochów.
- Co tu się stało? - Zapytała wreszcie ze spokojem i odwróciła się do poszkodowanych.
- Staliśmy sobie spokojnie, a on nas zaatakował, a później pocałował Ginny - powiedział Dean z wyraźnym grymasem na twarzy - to chciałem mu oddać - jeszcze bardziej się skrzywił, a Hermiona wybałuszyła oczy w kierunku Rudej, która teraz była czerwona jak burak.
- Blaise cię pocałował?
- Nie wiem, jak, dlaczego, po co, ale chyba umrę ze wstydu za chwilę - żachnęła się, spoglądając przyjaciółce w oczy.
- Dobra, pogadamy o tym jutro, a teraz obydwoje idźcie lepiej do siebie, zanim złapie was Filch - odparła i po chwili jej znajomi zniknęli na schodach prowadzących do wieży Gryfonów. Granger otrząsnęła się z dziwnych myśli i dalej zaczęła patrolować korytarze. Miała zamiar zacząć od lochów, ale strach zjadał ją od środka. Jej słuch znowu wyostrzył się do maksimum, gdy tylko weszła na teren Ślizgonów.
- Lumos - powiedziała chicho i sprawdzała każdy korytarz po kolei. Gdy zaczęła iść w kierunku parteru, a następnie pierwszego piętra usłyszała szmer. Z czujnością spojrzała w ciemność przed sobą i spokojnie obracała się w drugą stronę, ale nic nie widziała, a zwłaszcza nie słyszała. Jej serce znowu zaczęło walić jak oszalałe, miała kolejny raz dreszcze. Wzięła kilka głębokich oddechów i ruszyła po schodach. Na pierwszym piętrze, gdy przechodziła obok klasy Mugoloznawstwa, znowu usłyszała ten dziwny szmer. Zatrzymała się i starała się wsłuchać w odgłosy, które dochodziły z głębi korytarza. Próbowała iść bardzo cicho, żeby to, co się tam znajdowało, nie usłyszało jej. Zgasiła światło w różdżce i zdała się na swój instynkt. Szmer się nasilał, a ona słyszała na przemian ten dźwięk z odgłosem jej bijącego serca. Przełknęła delikatnie ślinę i starała się coś zobaczyć, ale była skąpana w ciemności. Bardzo cicho podniosła różdżkę i najciszej jak mogła powiedziała:
- Lumos - ku jej oczom ukazał się Pufek. Okrągłe małe zwierzątko, które było obrośnięte różową sierścią. Kucnęła delikatnie przed nim, wydawało jej się, że był przestraszony. Na jej twarzy wystąpił uśmiech i pogłaskała delikatnie zwierzątko, które zaraz zaczęło mruczeć. Poruszyła głową, lekko chichocząc i wzięła go na ręce. Wskoczył jej na ramię, a ona jeszcze raz go pogłaskała. Gdy się odwróciła, z jej gardła wydostał się ogromny krzyk, który obudził praktycznie wszystkie postacie mieszkające w obrazach. Jej oczy były wielkie jak spodki, a jej ciało skuliło się przed ewentualnym atakiem. Oddychała tak głośno, że zagłuszała własne myśli.
- Cześć Granger - ironiczny uśmiech, zimne spojrzenie, ręce w kieszeniach. Nie, kto inny jak...
- MALFOY! - Kolejny raz wydarła się na cały głos, a on zakrył jej usta dłonią i przytrzymał, żeby się nie szarpała.
- Ty głupia szlamo, obudzisz cały zamek! - Warknął w jej kierunku. Uwolniła się od jego uścisku i spojrzała na niego groźnie. Z jej oczu tryskały pioruny w jego stronę.
- Co ty tu robisz?! - Próbowała krzyknąć szeptem, ale wyszło to, jakby miała chore migdałki, co chłopak skwitował gromkim śmiechem.
- Stoję?
- Przecież leżałeś w szpitalu! - Machnęła ręką, a on jedynie poruszył brwiami do góry i w dół.
- Ma się te sposoby, żeby wyjść.
- Jesteś nie poważny?! Mogłeś dać mi dzisiaj spokój! - Pisnęła.
- Jak ty się nawet boisz takiego Pufka. Już nie mówiąc o ciemnościach - zarechotał i ruszył korytarzem przed siebie. Granger długo nie stała sama i dogoniła go szybko.
- W cale się nie boję!
- Nie? To, czemu się tak skradałaś do tej włochatej kupy? - Zapytał unosząc jedną brew. Pufek prychnął gniewnie, a Hermiona poczerwieniała na policzkach.
- Śledzisz mnie?!
- Nie. Obserwuję - zaśmiał się kolejny raz.
- To na to samo wychodzi!
- Może dla ciebie - odparł beznamiętnie i weszli na drugie piętro.
- Obserwowałeś mnie i lazłeś za mną, czyli mnie śledziłeś tępaku!
- Obserwowałem Granger, twoje poczynania jak świetnie się skradasz - kolejny raz wybuchł śmiechem, a ona zacisnęła małe piąstki ze złości.
- Bardzo śmieszne, ciekawe jak ty byś wyglądał, jakbyś słyszał jakiś szmer - burknęła zakładając ręce na piersi.
- Na pewno nie tak komicznie jak ty - spojrzał na nią i wytknął jej język w ironicznym uśmiechu. Obrzuciła go spojrzeniem godnym trolla i z uniesioną głową ruszyła do przodu.
- A propos, przypilnuj swojego kumpla, żeby nie wszczynał niepotrzebnych bójek - powiedziała z wyrafinowaniem i zaczęli wchodzić na kolejne piętro.
- Co ty bredzisz, Granger? - Zapytał zdumiony.
- Nie bredzę, tylko uprzedzam Malfoy. Zabini następnym razem nie będzie miał karty ulgowej - mruknęła, gdy sprawdziła ostatni zaułek.
- O co chodzi, co on zrobił? - Zapytał zdziwiony.
- Sam niech ci powie - odparła wzruszając ramionami.
- Granger, nie denerwuj mnie, gadaj.
- Nie. Niech sam ci opowie - warknęła w jego stronę.
- Aleś ty głupia, nie możesz powiedzieć?
- Nie.
- Słuchaj, szlamo...
- No, co? - Uniosła wyniośle głowę patrząc w jego stalowe tęczówki. Z całej siły starała się w nich nie zatracić, co było w tej chwili możliwe, gdyż stali na moście łączącym dwa bloki budynku, a światło księżyca pięknie odbijało się od jego oczu. Blond włosy nie były już ulizane, jak za dawnych lat. Teraz stanowiły uroczy i jeszcze bardziej pociągający nieład, a delikatne kawałki grzywki opadały mu na czoło, przez, co Hermiona czuła, że jej tętno przyspiesza. Draco najwyraźniej to wyczuł i podszedł do niej bliżej. Jego twarz nie ujawniała żadnych emocji, a ona wpatrywała się w niego z nieukrywaną wyższością, lecz gdy się zbliżył, poczuła jak za moment zostanie przerwana linia bezpiecznej odległości, między nimi. Szybko odeszła kilka kroków, zostawiając go i prychnęła.
- Nie działają na mnie te twoje gierki - powiedziała zjadliwie idąc z przodu. On uśmiechnął się diabolicznie pod nosem. Jej twarz w blasku księżyca była prawie idealna. Dlaczego prawie? Musiał znaleźć, choć jedno, ale, bo przecież była to szlama. Gryfońska szlama, nie miała prawa wzbudzać u niego jakichkolwiek emocji, a zwłaszcza takich reakcji cielesnych, których właśnie doświadczył. Wydawało mu się to absurdalne, ale nie mógł zaprzeczyć, że ta chwila słabości bardzo mu się spodobała i zapragnął jeszcze.
- A ktoś powiedział, że mają działać? - Zapytał cmokając przy tym z dumą. Stanęła w miejscu i patrzała na niego zimnym wzrokiem. On jedynie wyminął ją z lekko otwartą buzią i uniesioną brwią. Mina ta miała oznaczać, że trafił w jej czuły punkt. Nie wszystko kręciło się wokół niej.
- Dupek.
- Szlama.
- Frajer.
- Szlama.
- Egoista.
- Szlama.
- Debil.
- Szlama.
- Gumochłon.
- Szlama.
- Fretka.
- Szla...
- DOŚĆ! Jesteś wstrętnym aroganckim i zakochanym w sobie prosiakiem! - Warknęła zdenerwowana i wypuściła gniewnie powietrze. On zatrzymał się, mierząc ją wzrokiem.
- Nie obrażaj mnie w ten sposób, Granger.
- Ty mnie obrażałeś całe życie, Malfoy.
- Mam do tego podstawy.
- Ja też - warknęła. Mierzyli się nawzajem wzrokiem.
- Nie waż się tak więcej mówić - ona jedynie się zaśmiała i odeszła kilka kroków przed siebie, stając przed schodami na szóste piętro.
- Gdzieś już to słyszałam - prychnęła i gdy chciała wejść, zagrodził jej drogę. Stojąc na stopniu wyżej, czuła się przy nim bardzo dziwnie. Dosięgała mu zaledwie do klatki piersiowej. Zmarszczyła brwi i chciała go wyminąć, lecz on oparł się rękoma o poręcze tarasując jej drogę i nachylił się tak, że prawie stykali się twarzami. Hermiona znowu poczuła tą niebezpieczną odległość, ale jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Do jej nozdrzy dotarł zapach drogich męskich perfum, które oszołomiły jej umysł.
- Szlamy zawsze zostaną szlamami, a inne cechy się zmieniają - wycedził przez zaciśnięte zęby. Granger bardzo mocno odczuła jego wyniosłość, dlatego resztę patrolu spędzili w milczeniu. Zostawiła go na siódmym piętrze i udała się do wieży Gryffindoru bez słowa. On zszedł do lochów. Gdy Hermiona wykąpana i ubrana w piżamę weszła do łóżka, zegarek wybił godzinę drugą w nocy. Westchnęła i opatuliła się szczelnie kołdrą. W jej myślach dalej krążył obraz Dracona w blasku księżyca. Dziewczyno, to twój największy wróg, to Malfoy, Draco Malfoy, śmierciożerca, cyniczny klon swojego ojca, przestań o nim myśleć! Cichy głosik krzyczał gdzieś w zakątkach jej duszy. Mała, perłowa łza spłynęła po jej policzku, gdy wspominała lata upokorzeń i wyzwisk. Przekręciła się na drugi bok, ale w dalszym ciągu nie mogła zasnąć.
- Zabini, co ty odwalasz? - Zawołał rozkładając ręce w zdumieniu.
- Gówno, liżesz się z nią, jakbyś, co najmniej talerz oblizywał - odparł z obrzydzeniem. Podszedł do niego i z całej siły, a miał jej dużo, zamachnął się i dał mu prosto w twarz. Chłopak cofnął się o trzy kroki łapiąc za bolący i krwawiący nos. Ginny pisnęła i chciała do niego podbiec, ale Zabini przytrzymał ją jedną ręką i z powrotem ruszył w stronę Gryfona.
- Mięczak - warknął w jego kierunku i zwinnym ciosem powalił go na ziemię, dając kopniaka w brzuch, na co on jedynie skulił się na podłodze.
- Dean! - Ginny podbiegła do niego szybko i pomogła mu wstać. Odwróciła się do Ślizgona i zgromiła go wzorkiem.
- Co ci odwaliło?! Kompletnie postradałeś zmysły?! - Zdenerwowana podeszła do niego chcąc uderzyć go w twarz, ale delikatnie złapał jej nadgarstek i jednym sprawnym ruchem przyciągnął do siebie i musnął jej usta swoimi, na co Dean jedynie zawył i ruszył w ich kierunku. Blaise odepchnął delikatnie dziewczynę i złapał chłopaka za ramię, chyląc się od jego ciosu i sprawnie powalił go na ziemię. W tym czasie zjawiła się na korytarzu Granger i spojrzała szeroko otwartymi oczami na całą sytuację.
- Co tu się dzieje?! - Wrzasnęła i podbiegła do leżącego na ziemi Thomasa. Jednym zaklęciem poskładał mu nos i razem z Weasley pomogły mu wstać.
- To on się na mnie rzucił - Dean wskazał palcem na Ślizgona, który mierzył go obojętnie wzrokiem. Granger spojrzała na niego oburzona.
- Zabini, totalnie oszalałeś?! MINUS PIĘTNAŚCIE PUNKTÓW DLA SLYTHERINU ZA BÓJKĘ!
- Tylko?! Powinien zostać ukarany - zaczęła Ginny, na co Hermiona odwróciła się i uciszyła jednym ruchem ręki.
- Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru za wałęsanie się po ciszy nocnej! - Zawołała w jej stronę i tym samym spowodowała, że nie odzywała się już, tylko zajęła się czyszczeniem ran swojego chłopaka.
- A ty Zabini - wskazała na niego palcem. Była bardzo zdenerwowana, a widząc jego minę, która świadczyła o tym, że kompletnie niczym się nie przejął, jedynie przyprawiała ją o kolejne fale wściekłości.
- Wracaj lepiej do siebie, za nim ukaram cię szlabanem! - Warknęła. On bez słowa odwrócił się i pomaszerował dumnie do lochów.
- Co tu się stało? - Zapytała wreszcie ze spokojem i odwróciła się do poszkodowanych.
- Staliśmy sobie spokojnie, a on nas zaatakował, a później pocałował Ginny - powiedział Dean z wyraźnym grymasem na twarzy - to chciałem mu oddać - jeszcze bardziej się skrzywił, a Hermiona wybałuszyła oczy w kierunku Rudej, która teraz była czerwona jak burak.
- Blaise cię pocałował?
- Nie wiem, jak, dlaczego, po co, ale chyba umrę ze wstydu za chwilę - żachnęła się, spoglądając przyjaciółce w oczy.
- Dobra, pogadamy o tym jutro, a teraz obydwoje idźcie lepiej do siebie, zanim złapie was Filch - odparła i po chwili jej znajomi zniknęli na schodach prowadzących do wieży Gryfonów. Granger otrząsnęła się z dziwnych myśli i dalej zaczęła patrolować korytarze. Miała zamiar zacząć od lochów, ale strach zjadał ją od środka. Jej słuch znowu wyostrzył się do maksimum, gdy tylko weszła na teren Ślizgonów.
- Lumos - powiedziała chicho i sprawdzała każdy korytarz po kolei. Gdy zaczęła iść w kierunku parteru, a następnie pierwszego piętra usłyszała szmer. Z czujnością spojrzała w ciemność przed sobą i spokojnie obracała się w drugą stronę, ale nic nie widziała, a zwłaszcza nie słyszała. Jej serce znowu zaczęło walić jak oszalałe, miała kolejny raz dreszcze. Wzięła kilka głębokich oddechów i ruszyła po schodach. Na pierwszym piętrze, gdy przechodziła obok klasy Mugoloznawstwa, znowu usłyszała ten dziwny szmer. Zatrzymała się i starała się wsłuchać w odgłosy, które dochodziły z głębi korytarza. Próbowała iść bardzo cicho, żeby to, co się tam znajdowało, nie usłyszało jej. Zgasiła światło w różdżce i zdała się na swój instynkt. Szmer się nasilał, a ona słyszała na przemian ten dźwięk z odgłosem jej bijącego serca. Przełknęła delikatnie ślinę i starała się coś zobaczyć, ale była skąpana w ciemności. Bardzo cicho podniosła różdżkę i najciszej jak mogła powiedziała:
- Lumos - ku jej oczom ukazał się Pufek. Okrągłe małe zwierzątko, które było obrośnięte różową sierścią. Kucnęła delikatnie przed nim, wydawało jej się, że był przestraszony. Na jej twarzy wystąpił uśmiech i pogłaskała delikatnie zwierzątko, które zaraz zaczęło mruczeć. Poruszyła głową, lekko chichocząc i wzięła go na ręce. Wskoczył jej na ramię, a ona jeszcze raz go pogłaskała. Gdy się odwróciła, z jej gardła wydostał się ogromny krzyk, który obudził praktycznie wszystkie postacie mieszkające w obrazach. Jej oczy były wielkie jak spodki, a jej ciało skuliło się przed ewentualnym atakiem. Oddychała tak głośno, że zagłuszała własne myśli.
- Cześć Granger - ironiczny uśmiech, zimne spojrzenie, ręce w kieszeniach. Nie, kto inny jak...
- MALFOY! - Kolejny raz wydarła się na cały głos, a on zakrył jej usta dłonią i przytrzymał, żeby się nie szarpała.
- Ty głupia szlamo, obudzisz cały zamek! - Warknął w jej kierunku. Uwolniła się od jego uścisku i spojrzała na niego groźnie. Z jej oczu tryskały pioruny w jego stronę.
- Co ty tu robisz?! - Próbowała krzyknąć szeptem, ale wyszło to, jakby miała chore migdałki, co chłopak skwitował gromkim śmiechem.
- Stoję?
- Przecież leżałeś w szpitalu! - Machnęła ręką, a on jedynie poruszył brwiami do góry i w dół.
- Ma się te sposoby, żeby wyjść.
- Jesteś nie poważny?! Mogłeś dać mi dzisiaj spokój! - Pisnęła.
- Jak ty się nawet boisz takiego Pufka. Już nie mówiąc o ciemnościach - zarechotał i ruszył korytarzem przed siebie. Granger długo nie stała sama i dogoniła go szybko.
- W cale się nie boję!
- Nie? To, czemu się tak skradałaś do tej włochatej kupy? - Zapytał unosząc jedną brew. Pufek prychnął gniewnie, a Hermiona poczerwieniała na policzkach.
- Śledzisz mnie?!
- Nie. Obserwuję - zaśmiał się kolejny raz.
- To na to samo wychodzi!
- Może dla ciebie - odparł beznamiętnie i weszli na drugie piętro.
- Obserwowałeś mnie i lazłeś za mną, czyli mnie śledziłeś tępaku!
- Obserwowałem Granger, twoje poczynania jak świetnie się skradasz - kolejny raz wybuchł śmiechem, a ona zacisnęła małe piąstki ze złości.
- Bardzo śmieszne, ciekawe jak ty byś wyglądał, jakbyś słyszał jakiś szmer - burknęła zakładając ręce na piersi.
- Na pewno nie tak komicznie jak ty - spojrzał na nią i wytknął jej język w ironicznym uśmiechu. Obrzuciła go spojrzeniem godnym trolla i z uniesioną głową ruszyła do przodu.
- A propos, przypilnuj swojego kumpla, żeby nie wszczynał niepotrzebnych bójek - powiedziała z wyrafinowaniem i zaczęli wchodzić na kolejne piętro.
- Co ty bredzisz, Granger? - Zapytał zdumiony.
- Nie bredzę, tylko uprzedzam Malfoy. Zabini następnym razem nie będzie miał karty ulgowej - mruknęła, gdy sprawdziła ostatni zaułek.
- O co chodzi, co on zrobił? - Zapytał zdziwiony.
- Sam niech ci powie - odparła wzruszając ramionami.
- Granger, nie denerwuj mnie, gadaj.
- Nie. Niech sam ci opowie - warknęła w jego stronę.
- Aleś ty głupia, nie możesz powiedzieć?
- Nie.
- Słuchaj, szlamo...
- No, co? - Uniosła wyniośle głowę patrząc w jego stalowe tęczówki. Z całej siły starała się w nich nie zatracić, co było w tej chwili możliwe, gdyż stali na moście łączącym dwa bloki budynku, a światło księżyca pięknie odbijało się od jego oczu. Blond włosy nie były już ulizane, jak za dawnych lat. Teraz stanowiły uroczy i jeszcze bardziej pociągający nieład, a delikatne kawałki grzywki opadały mu na czoło, przez, co Hermiona czuła, że jej tętno przyspiesza. Draco najwyraźniej to wyczuł i podszedł do niej bliżej. Jego twarz nie ujawniała żadnych emocji, a ona wpatrywała się w niego z nieukrywaną wyższością, lecz gdy się zbliżył, poczuła jak za moment zostanie przerwana linia bezpiecznej odległości, między nimi. Szybko odeszła kilka kroków, zostawiając go i prychnęła.
- Nie działają na mnie te twoje gierki - powiedziała zjadliwie idąc z przodu. On uśmiechnął się diabolicznie pod nosem. Jej twarz w blasku księżyca była prawie idealna. Dlaczego prawie? Musiał znaleźć, choć jedno, ale, bo przecież była to szlama. Gryfońska szlama, nie miała prawa wzbudzać u niego jakichkolwiek emocji, a zwłaszcza takich reakcji cielesnych, których właśnie doświadczył. Wydawało mu się to absurdalne, ale nie mógł zaprzeczyć, że ta chwila słabości bardzo mu się spodobała i zapragnął jeszcze.
- A ktoś powiedział, że mają działać? - Zapytał cmokając przy tym z dumą. Stanęła w miejscu i patrzała na niego zimnym wzrokiem. On jedynie wyminął ją z lekko otwartą buzią i uniesioną brwią. Mina ta miała oznaczać, że trafił w jej czuły punkt. Nie wszystko kręciło się wokół niej.
- Dupek.
- Szlama.
- Frajer.
- Szlama.
- Egoista.
- Szlama.
- Debil.
- Szlama.
- Gumochłon.
- Szlama.
- Fretka.
- Szla...
- DOŚĆ! Jesteś wstrętnym aroganckim i zakochanym w sobie prosiakiem! - Warknęła zdenerwowana i wypuściła gniewnie powietrze. On zatrzymał się, mierząc ją wzrokiem.
- Nie obrażaj mnie w ten sposób, Granger.
- Ty mnie obrażałeś całe życie, Malfoy.
- Mam do tego podstawy.
- Ja też - warknęła. Mierzyli się nawzajem wzrokiem.
- Nie waż się tak więcej mówić - ona jedynie się zaśmiała i odeszła kilka kroków przed siebie, stając przed schodami na szóste piętro.
- Gdzieś już to słyszałam - prychnęła i gdy chciała wejść, zagrodził jej drogę. Stojąc na stopniu wyżej, czuła się przy nim bardzo dziwnie. Dosięgała mu zaledwie do klatki piersiowej. Zmarszczyła brwi i chciała go wyminąć, lecz on oparł się rękoma o poręcze tarasując jej drogę i nachylił się tak, że prawie stykali się twarzami. Hermiona znowu poczuła tą niebezpieczną odległość, ale jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Do jej nozdrzy dotarł zapach drogich męskich perfum, które oszołomiły jej umysł.
- Szlamy zawsze zostaną szlamami, a inne cechy się zmieniają - wycedził przez zaciśnięte zęby. Granger bardzo mocno odczuła jego wyniosłość, dlatego resztę patrolu spędzili w milczeniu. Zostawiła go na siódmym piętrze i udała się do wieży Gryffindoru bez słowa. On zszedł do lochów. Gdy Hermiona wykąpana i ubrana w piżamę weszła do łóżka, zegarek wybił godzinę drugą w nocy. Westchnęła i opatuliła się szczelnie kołdrą. W jej myślach dalej krążył obraz Dracona w blasku księżyca. Dziewczyno, to twój największy wróg, to Malfoy, Draco Malfoy, śmierciożerca, cyniczny klon swojego ojca, przestań o nim myśleć! Cichy głosik krzyczał gdzieś w zakątkach jej duszy. Mała, perłowa łza spłynęła po jej policzku, gdy wspominała lata upokorzeń i wyzwisk. Przekręciła się na drugi bok, ale w dalszym ciągu nie mogła zasnąć.
Hej.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Podobała mi się sceny z wyzwiskami ( Jaki Malfoy uparty, cały czas to samo) no i oczywiście bójka Blaisa - kurczę, zaczynam go wielbić.:D
Czekam na kolejny.:P
Życzę weny i motywujących komentarzy.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
zapraszam do mnie na nowy rozdział.
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
dziękuję bardzo! :*
Usuńwpadnę na pewno:*
Zapraszam serdecznie na Bonus 001 „Przeszłość, która kształtuje przyszłość” na adres bloga : http://pokochac-lotra.blogspot.com! Życzę przyjemnej lektury i dziękuje za wszelkie opinie.
OdpowiedzUsuńHAHAH xD
OdpowiedzUsuń''- Dupek.
- Szlama.
- Frajer.
- Szlama.
- Egoista.
- Szlama.
- Debil.
- Szlama.
- Gumochłon.
- Szlama.
- Fretka.
- Szla...''
myślałam, że padnę, jak to czytałam xD
Malfoy ciągle to samo ;)
Intryguje mnie nasz Joe, a Zabiniego zaczynam wielbić, choć i tak go uwielbiam xD
Powaliła mnie upartość Draco w wyzwiskach :D
OdpowiedzUsuńLubię Joe'go. Jest w nim coś przyjaznego, byłby moją bratnią duszą ;)
Twoja historia jest niesamowita *.*
Pozdtawian, em. ;*
potterowskie-co-nieco.blogspot.com
dziękuję bardzo :*:*
UsuńWow, ja to sobie wchodzę, że może jakaś notka, a tu takie tempo. No nieźle ;) Super rozdział i ich kłótnie są świetne. Fajnie udało ci się to napisać jestem pod wrażeniem. Jakoś wydaje mi się że to Malfoy przy wódce tak wyraził się o Hermionie ;) Ale zobaczymy. Wpadne za niedługo mam na dzieję, że na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję i zapraszam! :*
UsuńKocham Kocham Cię. Zabini zakochał się w Ginny i prawidłowo. Mam nadzieję że będzie ich więcej w tym opowiadaniu błagam. Blog tylko na tym zyska..). Rozdział fantastyczny tylko Malfoy i te jego chore poglądy coś z tym trzeba zrobić. Karola
OdpowiedzUsuńCoś na pewno z tym będzie, a o tej parze będzie dużo, nie martw się :D
OdpowiedzUsuńBlaise, Blaise, Blaise - uwielbiam! W sumie Joe też coraz bardziej mnie intryguje i zdobywa moją sympatię. Rozdział jak zwykle świetny, tak leciutko się czyta :)
OdpowiedzUsuńLecę dalej!